Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

8 lipca 2020, o 18:38

maggie2223 pisze:
8 lipca 2020, o 18:15
Dziękuje Wam wszystkim za odpowiedzi . Sprawa wyglada tak iż będąc w terapii już jakiś czas i autoterapii 😊 zrozumialam ze moje potrzeby nie są do końca spełniane w małżeństwie , fakt ze czuje się przy nim mega bezpiecznie - ale patrząc na swój dom rodzinny pewnie dlatego podświadomie go wybrałam . Teraz czując się bezpieczniej sama ze sobą wiem ze moje inne potrzeby, równie ważne dla mnie , nie są zaspokajane . I wyprzedzając pytania - tak , rozmawiałam o tym z mężem i on powiedział ze daje z siebie 100 procent i ze więcej nie jest w stanie dać . Odpuściłam i tak żyje już 2 lata . Choroba i kwarantanna nie pomogły , a pogorszyły sprawę . Dziwne to jest - bo kocham go w taki przyjacielski sposób ale nie jestem spełniona w tym związku. Wiem ze mi nie pomozecie podjąć decyzji . Chciałam tylko się podzielić tym i może ktoś miał takie doświadczenia ze odszedł , nerwica się wiekszyla i potem tego żałował . Ale bycie w związku z powodu lęku niczego nie rozwiązuje .
Dziękuje 😘
Tego typu przypadek gdy dojrzewamy emocjonalnie nie jest odosobniony. Tzn. my idziemy do przodu, a osoba w związku zostaje w tyle, za nami. Warto jednak dać sobie szansę w ramach wspólnej terapii, do czego szczerze zachęcam. To właśnie tam Pani mąż nauczy się odpowiadać na Pani potrzeby i poczuje się Pani szczęśliwa. Widać otwartość męża w tym temacie, Wasze rozmowy, to już jest jakiś wspólny potencjał. Mąż nie jest w stanie dać więcej na dany moment, co nie znaczy, że nie zmieni się to w trakcie terapii. Tym bardziej, że jak pisze Pani, kocha Pani męza, szkoda zaprzepaścić to co jest. Na tym zresztą polega też bycie w związku, tzn my się zmieniamy, ale związek też dojrzewa. Do tego potrzeba tylko wspólnej pracy i otwartości obydwu stron. Warto więc dać szansę związkowi i sprawić, że wejdzie na ten dojrzalszy etap. Z każdym parterem prędzej czy później mogą pojawić się problemy, warto więc nauczyć się dojrzale na nie odpowiadać i szukać możliwości ich rozwiązania.
Karo_90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 70
Rejestracja: 8 maja 2019, o 09:35

8 lipca 2020, o 21:12

Olalala pisze:
8 lipca 2020, o 18:38
maggie2223 pisze:
8 lipca 2020, o 18:15
Dziękuje Wam wszystkim za odpowiedzi . Sprawa wyglada tak iż będąc w terapii już jakiś czas i autoterapii 😊 zrozumialam ze moje potrzeby nie są do końca spełniane w małżeństwie , fakt ze czuje się przy nim mega bezpiecznie - ale patrząc na swój dom rodzinny pewnie dlatego podświadomie go wybrałam . Teraz czując się bezpieczniej sama ze sobą wiem ze moje inne potrzeby, równie ważne dla mnie , nie są zaspokajane . I wyprzedzając pytania - tak , rozmawiałam o tym z mężem i on powiedział ze daje z siebie 100 procent i ze więcej nie jest w stanie dać . Odpuściłam i tak żyje już 2 lata . Choroba i kwarantanna nie pomogły , a pogorszyły sprawę . Dziwne to jest - bo kocham go w taki przyjacielski sposób ale nie jestem spełniona w tym związku. Wiem ze mi nie pomozecie podjąć decyzji . Chciałam tylko się podzielić tym i może ktoś miał takie doświadczenia ze odszedł , nerwica się wiekszyla i potem tego żałował . Ale bycie w związku z powodu lęku niczego nie rozwiązuje .
Dziękuje 😘
Tego typu przypadek gdy dojrzewamy emocjonalnie nie jest odosobniony. Tzn. my idziemy do przodu, a osoba w związku zostaje w tyle, za nami. Warto jednak dać sobie szansę w ramach wspólnej terapii, do czego szczerze zachęcam. To właśnie tam Pani mąż nauczy się odpowiadać na Pani potrzeby i poczuje się Pani szczęśliwa. Widać otwartość męża w tym temacie, Wasze rozmowy, to już jest jakiś wspólny potencjał. Mąż nie jest w stanie dać więcej na dany moment, co nie znaczy, że nie zmieni się to w trakcie terapii. Tym bardziej, że jak pisze Pani, kocha Pani męza, szkoda zaprzepaścić to co jest. Na tym zresztą polega też bycie w związku, tzn my się zmieniamy, ale związek też dojrzewa. Do tego potrzeba tylko wspólnej pracy i otwartości obydwu stron. Warto więc dać szansę związkowi i sprawić, że wejdzie na ten dojrzalszy etap. Z każdym parterem prędzej czy później mogą pojawić się problemy, warto więc nauczyć się dojrzale na nie odpowiadać i szukać możliwości ich rozwiązania.
Olalala zaciekawila mnie Twoja odpowiedz, weszlam na Twoj profil I widze jestes odburzona. Czy moglabys sie podzielic jak do konca udalo Ci sie z tego wyjsc? Ja mam nerwiczke lekowa z natertami myslowymi juz jakis czas, (w pazdzierniku bedzie 2lata). Funkcojnuje normalnie, jednak ona jest i nie spieszno jej odejsc wiec akceptuje I zyje razem z nia. Czy mozna z niej wyjsc tak na dobre? 😍
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

8 lipca 2020, o 22:48

Karo_90 pisze:
8 lipca 2020, o 21:12
Olalala pisze:
8 lipca 2020, o 18:38
maggie2223 pisze:
8 lipca 2020, o 18:15
Dziękuje Wam wszystkim za odpowiedzi . Sprawa wyglada tak iż będąc w terapii już jakiś czas i autoterapii 😊 zrozumialam ze moje potrzeby nie są do końca spełniane w małżeństwie , fakt ze czuje się przy nim mega bezpiecznie - ale patrząc na swój dom rodzinny pewnie dlatego podświadomie go wybrałam . Teraz czując się bezpieczniej sama ze sobą wiem ze moje inne potrzeby, równie ważne dla mnie , nie są zaspokajane . I wyprzedzając pytania - tak , rozmawiałam o tym z mężem i on powiedział ze daje z siebie 100 procent i ze więcej nie jest w stanie dać . Odpuściłam i tak żyje już 2 lata . Choroba i kwarantanna nie pomogły , a pogorszyły sprawę . Dziwne to jest - bo kocham go w taki przyjacielski sposób ale nie jestem spełniona w tym związku. Wiem ze mi nie pomozecie podjąć decyzji . Chciałam tylko się podzielić tym i może ktoś miał takie doświadczenia ze odszedł , nerwica się wiekszyla i potem tego żałował . Ale bycie w związku z powodu lęku niczego nie rozwiązuje .
Dziękuje 😘
Tego typu przypadek gdy dojrzewamy emocjonalnie nie jest odosobniony. Tzn. my idziemy do przodu, a osoba w związku zostaje w tyle, za nami. Warto jednak dać sobie szansę w ramach wspólnej terapii, do czego szczerze zachęcam. To właśnie tam Pani mąż nauczy się odpowiadać na Pani potrzeby i poczuje się Pani szczęśliwa. Widać otwartość męża w tym temacie, Wasze rozmowy, to już jest jakiś wspólny potencjał. Mąż nie jest w stanie dać więcej na dany moment, co nie znaczy, że nie zmieni się to w trakcie terapii. Tym bardziej, że jak pisze Pani, kocha Pani męza, szkoda zaprzepaścić to co jest. Na tym zresztą polega też bycie w związku, tzn my się zmieniamy, ale związek też dojrzewa. Do tego potrzeba tylko wspólnej pracy i otwartości obydwu stron. Warto więc dać szansę związkowi i sprawić, że wejdzie na ten dojrzalszy etap. Z każdym parterem prędzej czy później mogą pojawić się problemy, warto więc nauczyć się dojrzale na nie odpowiadać i szukać możliwości ich rozwiązania.
Olalala zaciekawila mnie Twoja odpowiedz, weszlam na Twoj profil I widze jestes odburzona. Czy moglabys sie podzielic jak do konca udalo Ci sie z tego wyjsc? Ja mam nerwiczke lekowa z natertami myslowymi juz jakis czas, (w pazdzierniku bedzie 2lata). Funkcojnuje normalnie, jednak ona jest i nie spieszno jej odejsc wiec akceptuje I zyje razem z nia. Czy mozna z niej wyjsc tak na dobre? 😍
Jasne, że można :) mi to zajelo 3.5 roku, ale lacznie ze "zmiana" siebie, bo jestem juz innym człowiekiem; pomoglo mi to forum, a oproz tego przeszłam 1 rok terapii pozn-beh pod katem hipochondrii, 1 rok jeszcze terapii pozn-beh wspomagajacej wyjscie z zaburzenia i 1 rok terapii schematow jako rozwój siebie. W tym wszystkim ogrom pracy 🙂 ale warto bylo. Wiem, że zaburzenie to ogrom cierpienia i doslownie piekło ale jest wyjscie, najważniejsze to nie poddawac sie, mimo tysiaca kryzysow i tysiaca objawow 🙂 zapraszam do mojego watku odburzeniowego:

moja-historia-odburzenia-t15032.html

Wszystko jest dobrze ujete na forum, akceptacja to klucz; ja mialam jeszcze kilka na tyle uciążliwych objawow, jak parcia na jelita codziennie i biegunki, juz jako nawyki lekowe, wiec ich zmiana dlugo mi zajela, lacznie z 2 lata sam ten jeden objaw zeby go odwrocic i przestać bac sie tych porannych parc, ktore wywolywal sam lęk. długa to droga byla, jakbym miala to napisac po krótce to jak wyjscie z czeluści piekła w stronę prawdziwej wolnosci, tej emocjonalnej.
Karo_90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 70
Rejestracja: 8 maja 2019, o 09:35

9 lipca 2020, o 07:40

Olalala pisze:
8 lipca 2020, o 22:48
Karo_90 pisze:
8 lipca 2020, o 21:12
Olalala pisze:
8 lipca 2020, o 18:38


Tego typu przypadek gdy dojrzewamy emocjonalnie nie jest odosobniony. Tzn. my idziemy do przodu, a osoba w związku zostaje w tyle, za nami. Warto jednak dać sobie szansę w ramach wspólnej terapii, do czego szczerze zachęcam. To właśnie tam Pani mąż nauczy się odpowiadać na Pani potrzeby i poczuje się Pani szczęśliwa. Widać otwartość męża w tym temacie, Wasze rozmowy, to już jest jakiś wspólny potencjał. Mąż nie jest w stanie dać więcej na dany moment, co nie znaczy, że nie zmieni się to w trakcie terapii. Tym bardziej, że jak pisze Pani, kocha Pani męza, szkoda zaprzepaścić to co jest. Na tym zresztą polega też bycie w związku, tzn my się zmieniamy, ale związek też dojrzewa. Do tego potrzeba tylko wspólnej pracy i otwartości obydwu stron. Warto więc dać szansę związkowi i sprawić, że wejdzie na ten dojrzalszy etap. Z każdym parterem prędzej czy później mogą pojawić się problemy, warto więc nauczyć się dojrzale na nie odpowiadać i szukać możliwości ich rozwiązania.
Olalala zaciekawila mnie Twoja odpowiedz, weszlam na Twoj profil I widze jestes odburzona. Czy moglabys sie podzielic jak do konca udalo Ci sie z tego wyjsc? Ja mam nerwiczke lekowa z natertami myslowymi juz jakis czas, (w pazdzierniku bedzie 2lata). Funkcojnuje normalnie, jednak ona jest i nie spieszno jej odejsc wiec akceptuje I zyje razem z nia. Czy mozna z niej wyjsc tak na dobre? 😍
Jasne, że można :) mi to zajelo 3.5 roku, ale lacznie ze "zmiana" siebie, bo jestem juz innym człowiekiem; pomoglo mi to forum, a oproz tego przeszłam 1 rok terapii pozn-beh pod katem hipochondrii, 1 rok jeszcze terapii pozn-beh wspomagajacej wyjscie z zaburzenia i 1 rok terapii schematow jako rozwój siebie. W tym wszystkim ogrom pracy 🙂 ale warto bylo. Wiem, że zaburzenie to ogrom cierpienia i doslownie piekło ale jest wyjscie, najważniejsze to nie poddawac sie, mimo tysiaca kryzysow i tysiaca objawow 🙂 zapraszam do mojego watku odburzeniowego:

moja-historia-odburzenia-t15032.html

Wszystko jest dobrze ujete na forum, akceptacja to klucz; ja mialam jeszcze kilka na tyle uciążliwych objawow, jak parcia na jelita codziennie i biegunki, juz jako nawyki lekowe, wiec ich zmiana dlugo mi zajela, lacznie z 2 lata sam ten jeden objaw zeby go odwrocic i przestać bac sie tych porannych parc, ktore wywolywal sam lęk. długa to droga byla, jakbym miala to napisac po krótce to jak wyjscie z czeluści piekła w stronę prawdziwej wolnosci, tej emocjonalnej.
Dziekuje za odpowiedz. Wlasnie przeczytalam Twoja historie I musze stwierdzic ze Twoja praca to bylo ogromne wyzwanie I jestes teraz przykladem ze mozna z tego wyjsc. Jeszcze raz dziekuje za Twoja odpowiedz ☺️
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

9 lipca 2020, o 13:51

Karo_90 pisze:
9 lipca 2020, o 07:40
Olalala pisze:
8 lipca 2020, o 22:48
Karo_90 pisze:
8 lipca 2020, o 21:12


Olalala zaciekawila mnie Twoja odpowiedz, weszlam na Twoj profil I widze jestes odburzona. Czy moglabys sie podzielic jak do konca udalo Ci sie z tego wyjsc? Ja mam nerwiczke lekowa z natertami myslowymi juz jakis czas, (w pazdzierniku bedzie 2lata). Funkcojnuje normalnie, jednak ona jest i nie spieszno jej odejsc wiec akceptuje I zyje razem z nia. Czy mozna z niej wyjsc tak na dobre? 😍
Jasne, że można :) mi to zajelo 3.5 roku, ale lacznie ze "zmiana" siebie, bo jestem juz innym człowiekiem; pomoglo mi to forum, a oproz tego przeszłam 1 rok terapii pozn-beh pod katem hipochondrii, 1 rok jeszcze terapii pozn-beh wspomagajacej wyjscie z zaburzenia i 1 rok terapii schematow jako rozwój siebie. W tym wszystkim ogrom pracy 🙂 ale warto bylo. Wiem, że zaburzenie to ogrom cierpienia i doslownie piekło ale jest wyjscie, najważniejsze to nie poddawac sie, mimo tysiaca kryzysow i tysiaca objawow 🙂 zapraszam do mojego watku odburzeniowego:

moja-historia-odburzenia-t15032.html

Wszystko jest dobrze ujete na forum, akceptacja to klucz; ja mialam jeszcze kilka na tyle uciążliwych objawow, jak parcia na jelita codziennie i biegunki, juz jako nawyki lekowe, wiec ich zmiana dlugo mi zajela, lacznie z 2 lata sam ten jeden objaw zeby go odwrocic i przestać bac sie tych porannych parc, ktore wywolywal sam lęk. długa to droga byla, jakbym miala to napisac po krótce to jak wyjscie z czeluści piekła w stronę prawdziwej wolnosci, tej emocjonalnej.
Dziekuje za odpowiedz. Wlasnie przeczytalam Twoja historie I musze stwierdzic ze Twoja praca to bylo ogromne wyzwanie I jestes teraz przykladem ze mozna z tego wyjsc. Jeszcze raz dziekuje za Twoja odpowiedz ☺️
Najważniejsze to nigdy nie poddawać się :) nawet w tych najgorszych chwilach, chwilach kryzysów. Przejście każdego kolejnego kryzysu to 2 kroki do przodu. Jest to cierpienie, ale jeśli robi się wszystko konsekwentnie i usilnie to kiedyś się kończy. Czasami potrzebne jest dodatkowo poukładać trochę samego siebie, tak żeby własne braki emocjonalne nie były źródłem powrotu zaburzenia, a raczej objawów z układu nerwowego (gdyż jak raz się już wyjdzie z zaburzenia to nie da się go znowu bać). Także polecam też możliwość własnego rozwoju gdy już w większości ogarnie się własne zaburzenie :)
Aniaaa87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38

10 lipca 2020, o 22:08

Kasik1 pisze:
1 lipca 2020, o 12:49
Dzień dobry, chciałam się przywitać.
Znalazłam Wasz kanał kilka dni temu, cieszę się bardzo, że na Was trafiłam, jesteście genialni Panowie.
Jestem na etapie odburzania z Wami wraz z farmakologią (od miesiąca).
Lęki osłabły, ale zmagam się z somatami (podwyższony puls, kłucia w mostku itp.), ekg wyszło ok - tachykardia przełykowa (nerwy).
Mam wciąż problem, żeby wyjść z domu. Boję się, ale nie wiem nawet czego? Powaliła mnie pandemia. Ehh...
Trzymajcie za mnie kciuki.
Słucham chłopaków i ich porad, staram się wdrażać je w życie. Na razie efekt jest jaki jest, ale się nie poddam.
Chciałabym jak Wy nazwać się niebawem osobą odburzoną.
Pozdrawiam serdecznie :D .
Kasik1 (Kasia)
Trzymam kciuki!To wszystko jest takie trudne ale damy radę.Nie jesteśmy sami :) Ja tez zaburzenie lekowe mam już bardzo długo ale trafiłam na to forum i staram się raz lepiej raz gorzej stosować się do wszystkiego.Dzis mam mega słaby dzień :(
Awatar użytkownika
tomekkk_16
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 1 kwietnia 2020, o 11:43

11 lipca 2020, o 17:31

Ja mam słabsze dni już od paru miesięcy.
Próbuję akceptować, ale mi nie wychodzi :(
Aniaaa87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38

11 lipca 2020, o 19:37

tomekkk_16 pisze:
11 lipca 2020, o 17:31
Ja mam słabsze dni już od paru miesięcy.
Próbuję akceptować, ale mi nie wychodzi :(
Wiem...My to wszyscy dobrze znamy ale musimy z tego wychodzić z uporem.Ja mam takie uporczywe zawroty głowy.Jakbym była non stop na statku.No tak mnie ten somat wpienia i dlatego pewnie mnie to nie opuszcza.Ignoruje to ale No ciężko jest
Awatar użytkownika
Sylwek94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 241
Rejestracja: 21 września 2018, o 19:15

12 lipca 2020, o 20:03

Cześć. Od kilku dni miałem DD ale radzę sobie. Momentami trochę myśli szaleją i chcą wchodzić na głowę ale też je puszczam, przyzwalam, akceptacja i odchodzą. Wiadomo nie jest to komfort, ale tak już jest. W sumie z mojego zaburzeniowego doświadczenia poznałem już DD i nie robi na mnie wrażenia. Natrętne myśli stale olewam - nie są one zbyt częste. Przeszłość już mnie tak nie męczy - odpuściłem jej i nie analizuje gdy przychodzi w myślach. Staram się ogólnie dużo nie analizować co do przyszłości, przyszłych sytuacji itp bo zawsze to wprawiało mnie w katastroficzne myśli dotyczące przyszłości i rozmyślania po kilka godzin przez co pogarszałem sobie nastrój. Trochę egzystencjalnych wpada myśli - pracuje nad tym ;)
Widzę, że gdy myślę, kieruję się w jakieś zmiany w życiu to wszystko nagle atakuje - tak chyba będzie jak myślicie ? Ja wiem, że każdy się obawia zmian itp itd ale ja zawsze byłem przywiązany do rodzinnego domu, do takiego życia w jednym miejscu, w tej "bezpiecznej" dla mnie ostoi i widzę, że chyba teraz takie opuszczenie tego będzie skutkowało nasileniem objawów zaburzenia . Może ktoś coś poradzi ? Choć w sumie nie wiem co tu poradzić. Wyjść naprzeciw obawom i pokazać sobie, że jednak nie takie straszne to jest jak się wydaje. Chyba to mi pozostało. Chyba lepsze to niż czekanie na cud z nieba. Wiem jakie jest życie, wiem, że każdy sam na siebie pracuje, jak robisz tak masz jednak ciężko to dobić do mojej głupiej głowy która jakby kazała mi stać w miejscu i blokowała kolejne kroki. Mimo że wiem że tu myśli mnie straszą i hulają. Jak jest okej to tak, myślę normalnie i czuję się komfortowo, opuszczę tę wieś, pójdę do pracy i wszystko okej, wyjdę naprzeciw obawom i myślom, pokażę sobie że potrafię sobie poradzić. Wraz przychodzi moment który podsuwa myśli, że nie dam rady, że ulegnę zaburzeniu i spanikuje, że się poddam, że nic mi nie wyjdzie w życiu. Że chyba zwariuję i się do życia nie nadaje.
"To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi."
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

12 lipca 2020, o 20:11

Sylwek94 pisze:
12 lipca 2020, o 20:03
Cześć. Od kilku dni miałem DD ale radzę sobie. Momentami trochę myśli szaleją i chcą wchodzić na głowę ale też je puszczam, przyzwalam, akceptacja i odchodzą. Wiadomo nie jest to komfort, ale tak już jest. W sumie z mojego zaburzeniowego doświadczenia poznałem już DD i nie robi na mnie wrażenia. Natrętne myśli stale olewam - nie są one zbyt częste. Przeszłość już mnie tak nie męczy - odpuściłem jej i nie analizuje gdy przychodzi w myślach. Staram się ogólnie dużo nie analizować co do przyszłości, przyszłych sytuacji itp bo zawsze to wprawiało mnie w katastroficzne myśli dotyczące przyszłości i rozmyślania po kilka godzin przez co pogarszałem sobie nastrój. Trochę egzystencjalnych wpada myśli - pracuje nad tym ;)
Widzę, że gdy myślę, kieruję się w jakieś zmiany w życiu to wszystko nagle atakuje - tak chyba będzie jak myślicie ? Ja wiem, że każdy się obawia zmian itp itd ale ja zawsze byłem przywiązany do rodzinnego domu, do takiego życia w jednym miejscu, w tej "bezpiecznej" dla mnie ostoi i widzę, że chyba teraz takie opuszczenie tego będzie skutkowało nasileniem objawów zaburzenia . Może ktoś coś poradzi ? Choć w sumie nie wiem co tu poradzić. Wyjść naprzeciw obawom i pokazać sobie, że jednak nie takie straszne to jest jak się wydaje. Chyba to mi pozostało. Chyba lepsze to niż czekanie na cud z nieba. Wiem jakie jest życie, wiem, że każdy sam na siebie pracuje, jak robisz tak masz jednak ciężko to dobić do mojej głupiej głowy która jakby kazała mi stać w miejscu i blokowała kolejne kroki. Mimo że wiem że tu myśli mnie straszą i hulają. Jak jest okej to tak, myślę normalnie i czuję się komfortowo, opuszczę tę wieś, pójdę do pracy i wszystko okej, wyjdę naprzeciw obawom i myślom, pokażę sobie że potrafię sobie poradzić. Wraz przychodzi moment który podsuwa myśli, że nie dam rady, że ulegnę zaburzeniu i spanikuje, że się poddam, że nic mi nie wyjdzie w życiu. Że chyba zwariuję i się do życia nie nadaje.
Też miałem takie myśli i miewam dalej, ale zrobiłem ten krok i wyprowadziłem się z domu rodzinnego, nie biorę pieniędzy od rodziców, zacząłem żyć na swoim. Lęki się trochę zwiększyły, więcej wątpliwości, lęk separacyjny. Jest ciężej, ale nie ma tragedii. Wiem, że czas i pokazanie sobie, że żyje i jestem w stanie tak żyć te wątpliwości i lęki zniweluje. Na ten problem polecam nagranko o gotowości życiowej Divina. Musisz pamiętać Sylwek, że to wciąż Twoja nerwica robi, to co uwielbia robić i ma zamiar robić, chce cię cofnąć, zatrzymać w tym "komforcie w dyskomforcie", ona ma pożywkę z twojego stanu, musisz po prostu zaryzykować i wyjść jej na przeciw.
/przerwa od forum
Awatar użytkownika
Sylwek94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 241
Rejestracja: 21 września 2018, o 19:15

12 lipca 2020, o 20:22

lubieplacki13 dzięki bardzo, właśnie czuję, że jeśli chce z tego wyskoczyć to muszę zaryzykować, mam świadomość, że nie będzie super przyjemnie ale tak trzeba zrobić aby sobie to ułożyć, utrzeć i żeby potem było lepiej...Właśnie tak..myślę, że trochę tej wiedzy jaką mam pomaga mi, bo często jak się gdzieś oddalam to myśli chcą mi zabrać przyjemność i kierują mnie w inne strony..zamiast skupić się na obecnej chwili to trochę za mocno może im poświęcam uwagę..Jadę gdzieś a zaraz myśli : Nie jedz, bedzie do bani, pamiętasz jak kiedyś też byłeś poza domem i czułeś się zle, wchodzą rozmyslania co teraz robi moja rodzina bo zawsze bylem z nimi a teraz sam i wpadają w głowie obrazy z momentów z przeszlosci w których czulem sie gorzej ...no jak nic straszak... Teraz umiem akceptować, olewać, ignorować, racjonalizować. Na takie uspokojenie się unormalizowanie w obecnym stanie to mi wystarczyło, a teraz pora na kolejne kroki...Bo chcę a to gówno trzyma mnie...
"To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi."
olaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28

13 lipca 2020, o 13:15

Hej. Dawno mnie tu nie było. Ale wraz z urlopem i przerwa w pracy wróciła moja nerwica z nowymi objawami i atakiem paniki na początek. Potem krótkimi powtarzającymi się, nawet w samochodzie albo jak się z kimś spotkam. Tez się złe czuje. Szukam ciagle przyczyn swoich dziwnych objawów.

Chciałam Was zapytać, czy miewaliscie przewlekłe stany podgorączkowe takie po 37,5 przez jakieś kilka h dziennie a potem spokój? Mnie się to zdarza, a ost prawie codziennie.
Mój prywatny i termostat kazał mi jechać zrobić test na covid (mam 65 km tam i boje się, ze mnie wyśmieją z jedynym objawem jakim jest stan podgorączkowy i leciutki może ból gardła). Ale nie chce mnie bez tego przyjąć, bo nie będzie ryzykował. Ucho mnie tez pobolewa. Ja się boje jechać tam z kolei, prowadzę swój własny biznes, boje się, ze mnie zamkną na te kilka dni i będzie afera na całe miasto (specyficzne środowisko).

Nie wiem co mam robić. Czuje się rozbita, przytłoczona, zła i smutna. Nie mogę zasnąć w nocy. Co chwila coś nowego mi dolega, ale najbardziej martwi mnie ten stan podgorączkowy. Proszę pomóżcie, napiszcie, czy tez tak miewliscie, czy jednak jechać do tego szpitala 🙄

Dodam, ze jestem sama z synem i tak wszystko wiecznie na mojej głowie. Wysiadam powoli, a dzisiaj to już w ogóle mam dość. Mam ochotę to wszystko olać, ale czuje się taka osłabiona tez.

Za wszystkie odp dziękuje bardzo, nieraz mi to forum pomogło. Pozdrawiam!
olaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28

13 lipca 2020, o 13:18

Prywatny internista*
Byłam u niego niecałe 2 miesiące temu, bo strasznie mi włosy wypadają, ale wszystkie wyniki i tarczyca w porządku.
W marcu już tez miałam te stany podgorączkowe... nigdy nie myślałam, ze nerwica mogłaby je powodować.
Awatar użytkownika
Maciej Bizoń
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 545
Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04

13 lipca 2020, o 13:24

olaa pisze:
13 lipca 2020, o 13:18
Prywatny internista*
Byłam u niego niecałe 2 miesiące temu, bo strasznie mi włosy wypadają, ale wszystkie wyniki i tarczyca w porządku.
W marcu już tez miałam te stany podgorączkowe... nigdy nie myślałam, ze nerwica mogłaby je powodować.
Cześć . Ciało ogólnie reaguje na stress podwyzszona temp wiec myślę że to może występować gdyż ja na początku zaburzenia też miałem 37.3...37.5 ...teraz mam znowu 35.8 ...czasami ..tak więc w nerwicy temperatura może być podwyzszona wiem to z własnego przykładu . Osłabienie tez może występować .
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." - :DD - ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
olaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28

13 lipca 2020, o 13:55

Maciej Bizoń pisze:
13 lipca 2020, o 13:24
olaa pisze:
13 lipca 2020, o 13:18
Prywatny internista*
Byłam u niego niecałe 2 miesiące temu, bo strasznie mi włosy wypadają, ale wszystkie wyniki i tarczyca w porządku.
W marcu już tez miałam te stany podgorączkowe... nigdy nie myślałam, ze nerwica mogłaby je powodować.
Cześć . Ciało ogólnie reaguje na stress podwyzszona temp wiec myślę że to może występować gdyż ja na początku zaburzenia też miałem 37.3...37.5 ...teraz mam znowu 35.8 ...czasami ..tak więc w nerwicy temperatura może być podwyzszona wiem to z własnego przykładu . Osłabienie tez może występować .
Dziekuje, Maciej. Cały czas już wkręcam sobie ta koronę i mierzę temperaturę jak durna co 15 minut 🤦🏼‍♀️ Za chwilę pewnie wszystkie objawy będę miała.
A w zeszłym roku tez miałam jeden dzień w łóżku z osłabieniem i temperatura wahająca się między 35,6 a 37.6. Koszmar jakiś. Chyba poszukam dobrego psychiatry. Unikam leków jak ognia, na terapię chodzę, ale to gowno wraca co jakiś czas. O ciagle coś nowego.
ODPOWIEDZ