Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Zaburzony1985
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 48
Rejestracja: 2 listopada 2019, o 13:49

24 maja 2020, o 16:50

Oj te kryzysy no i trochę mnie dopadło od jakiegos czasu takie jak napięcie z lewej strony w klatce piersiowej jak przepelnienie w rzoladku ciągła chęć odbicia czasem troszkę zgaga przy tym oczywiście taka niepewnosc co jeść bo może to z jedzenia żadnych badań nie miałem na tle rzoladkowym nawet nie wiem co by zrobić jeszce w nocy serce coś nie tak mi parę razy uderzyło nogi oczywiście jak by dretwialy i ręce potem pod kołdrą a i tak dreszcze ehh a już było tak dobrze
Karo_90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 70
Rejestracja: 8 maja 2019, o 09:35

24 maja 2020, o 22:44

Zaburzony1985 pisze:
24 maja 2020, o 16:50
Oj te kryzysy no i trochę mnie dopadło od jakiegos czasu takie jak napięcie z lewej strony w klatce piersiowej jak przepelnienie w rzoladku ciągła chęć odbicia czasem troszkę zgaga przy tym oczywiście taka niepewnosc co jeść bo może to z jedzenia żadnych badań nie miałem na tle rzoladkowym nawet nie wiem co by zrobić jeszce w nocy serce coś nie tak mi parę razy uderzyło nogi oczywiście jak by dretwialy i ręce potem pod kołdrą a i tak dreszcze ehh a już było tak dobrze
Zaburzony, pamietaj martwic sie czyms to nie znaczy miec nerwice lekowa, mozesz sie martwic ale nie pozwol na lek, nie ma teraz czasu na rozczulanie sie nad soba, terza jest czas na wstanie I powiedzenie sobie ze jestes silny I jedziesz dalej.
Ada135622
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 5 maja 2020, o 00:12

2 czerwca 2020, o 23:37

Hejka. No i dopadł mnie znowu gorszy dzień. Czuję że nie mam już siły żeby z tym walczyć. Te somaty mnie wykańczają. Najpierw głowa później serce, klatka piersiowa, klucia w klatce
. No po prostu mam dosyć. Boli mnie wszystko. Wstaje gorzej zmęczona niż się kładę. Nie mogę pojąć jak to wszystko może boleć od nerwicy. Dlaczego przez cały dzień mi to tak nie dokucza.?! A w nocy wali wszystko na raz. Leżę rozmyślam i się nakręcam. Czuję jak bym miała dostać zaraz ataku paniki że umieram. Ale tłumacze sobie nic Cię nie złapie to tylko myśli. Czytam moduły ale nie bardzo mi pomagają. Ile to jeszcze będzie trwać?! Czy kiedyś to minie? Mam dosyć po prostu nie mam siły z tym walczyć.
ankakt12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 19:45

3 czerwca 2020, o 08:35

Ada135622 pisze:
2 czerwca 2020, o 23:37
Hejka. No i dopadł mnie znowu gorszy dzień. Czuję że nie mam już siły żeby z tym walczyć. Te somaty mnie wykańczają. Najpierw głowa później serce, klatka piersiowa, klucia w klatce
. No po prostu mam dosyć. Boli mnie wszystko. Wstaje gorzej zmęczona niż się kładę. Nie mogę pojąć jak to wszystko może boleć od nerwicy. Dlaczego przez cały dzień mi to tak nie dokucza.?! A w nocy wali wszystko na raz. Leżę rozmyślam i się nakręcam. Czuję jak bym miała dostać zaraz ataku paniki że umieram. Ale tłumacze sobie nic Cię nie złapie to tylko myśli. Czytam moduły ale nie bardzo mi pomagają. Ile to jeszcze będzie trwać?! Czy kiedyś to minie? Mam dosyć po prostu nie mam siły z tym walczyć.
Cześć. U mnie somaty w miarę się uspokoiły, ale za to przyszły negatywne myśli, wspominanie przeszłości, ogromne poczucie winy bez powodu i przeświadczenie, że i tak nic nie zmienię, bo jestem taka od dziecka. I też czytam to, co na forum, słucham nagrań niby wiem, co mam robić, a jak przychodzi jakaś myśl, to pustka w głowie. I im gorzej się czuję, tym mniejszą mam nadzieję na poprawę sytuacji.
Co do objawów, mogę tylko napisać, że u mnie w pewnym momencie pomogło to, że się wkurzyłam i powiedziałam DOŚĆ. Zaczęłam ryzykować, wmawiać sobie, że to tylko nerwy, nic mi się nie stanie i po jakimś czasie się uspokoiło na tyle, że nie muszę się zastanawiać, czy mogę coś zjeść, czy znów będę miała mdłości i strach przed zwróceniem posiłku. Od czasu do czasu oczywiście się coś pojawi, ale trwa to krócej. I jak to uspokoiłam, to już nie mam ataków paniki, które zwykle pojawiały się po całym dniu takiego napięcia.
Ada135622
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 5 maja 2020, o 00:12

3 czerwca 2020, o 12:23

ankakt12 pisze:
3 czerwca 2020, o 08:35
Ada135622 pisze:
2 czerwca 2020, o 23:37
Hejka. No i dopadł mnie znowu gorszy dzień. Czuję że nie mam już siły żeby z tym walczyć. Te somaty mnie wykańczają. Najpierw głowa później serce, klatka piersiowa, klucia w klatce
. No po prostu mam dosyć. Boli mnie wszystko. Wstaje gorzej zmęczona niż się kładę. Nie mogę pojąć jak to wszystko może boleć od nerwicy. Dlaczego przez cały dzień mi to tak nie dokucza.?! A w nocy wali wszystko na raz. Leżę rozmyślam i się nakręcam. Czuję jak bym miała dostać zaraz ataku paniki że umieram. Ale tłumacze sobie nic Cię nie złapie to tylko myśli. Czytam moduły ale nie bardzo mi pomagają. Ile to jeszcze będzie trwać?! Czy kiedyś to minie? Mam dosyć po prostu nie mam siły z tym walczyć.
Cześć. U mnie somaty w miarę się uspokoiły, ale za to przyszły negatywne myśli, wspominanie przeszłości, ogromne poczucie winy bez powodu i przeświadczenie, że i tak nic nie zmienię, bo jestem taka od dziecka. I też czytam to, co na forum, słucham nagrań niby wiem, co mam robić, a jak przychodzi jakaś myśl, to pustka w głowie. I im gorzej się czuję, tym mniejszą mam nadzieję na poprawę sytuacji.
Co do objawów, mogę tylko napisać, że u mnie w pewnym momencie pomogło to, że się wkurzyłam i powiedziałam DOŚĆ. Zaczęłam ryzykować, wmawiać sobie, że to tylko nerwy, nic mi się nie stanie i po jakimś czasie się uspokoiło na tyle, że nie muszę się zastanawiać, czy mogę coś zjeść, czy znów będę miała mdłości i strach przed zwróceniem posiłku. Od czasu do czasu oczywiście się coś pojawi, ale trwa to krócej. I jak to uspokoiłam, to już nie mam ataków paniki, które zwykle pojawiały się po całym dniu takiego napięcia.
No u mnie te sonaty są straszne. I co mi przejdzie to znowu wracają. I cały czas zmęczona jestem sama nie wiem czym.
Patricia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 20 maja 2020, o 13:34

3 czerwca 2020, o 14:56

Hej. Jestem tu nowa. Może pokrótce opowiem swoją historię.
Pierwszy atak paniki prawie 5 miesięcy temu i standardowe nakręcanie się "co to było". Od tego momentu zaczęły się nasilone stany lękowe, myślałam że zwariowałam. Od razu zapisałam się na psychoterapię, jednak niewiele z niej wyniosłam. Usłyszałam od razu, że terapia będzie trwała 2 lata i nie można jej przerywać, bo to wraca z podwójną siłą, później to już psychiatrzy itp. Niemal na wszystkich sesjach omawiałyśmy moje trudne dzieciństwo, śmierć mamy, problemy w domu itp. Podejście psychoterapeutki do lęku było bardzo unikające (wyjdź na dwór, zaparz sobie herbaty, nie myśl o tym, to minie jak przerobimy najtrudniejsze tematy). Niestety nie wpłynęło to w żaden sposób na poprawę mojego samopoczucia. Doszły duszności, problemy z przełykaniem, zawroty głowy, myśli samobójcze, derealizacja i wiele innych. Zrezygnowałam wtedy z psychoterapii (po 3 miesiącach) i trafiłam na to forum. Początki były trudne, przeczytałam wszystkie posty administratorów i obejrzałam każdego Divovicka. Mniej więcej po miesiącu odburzania zaczęły przychodzić lepsze dni. Zrozumiałam na czym polega ten mechanizm i że nic mi nie grozi.
Od wczoraj jednak nadszedł kryzys. Mega duszności, lęk nie wiadomo przed czym, natręty że nie dam rady, nie odburze się itp. Jak sobie radzicie z gorszymi dniami?
Mam wrażenie, że dalej mam problem z akceptacją i puszczeniem kontroli. Niby nie analizuję swojego samopoczucia, staram się zajmować pracą/obowiązkami. Mimo wszystko te myśli na temat zaburzenia/ odburzania zajmują mi większość dnia.
Serce obawia się cierpień [...] Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia...

Paulo Coelho, Alchemik
Ada135622
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 5 maja 2020, o 00:12

3 czerwca 2020, o 22:00

Patricia25 pisze:
3 czerwca 2020, o 14:56
Hej. Jestem tu nowa. Może pokrótce opowiem swoją historię.
Pierwszy atak paniki prawie 5 miesięcy temu i standardowe nakręcanie się "co to było". Od tego momentu zaczęły się nasilone stany lękowe, myślałam że zwariowałam. Od razu zapisałam się na psychoterapię, jednak niewiele z niej wyniosłam. Usłyszałam od razu, że terapia będzie trwała 2 lata i nie można jej przerywać, bo to wraca z podwójną siłą, później to już psychiatrzy itp. Niemal na wszystkich sesjach omawiałyśmy moje trudne dzieciństwo, śmierć mamy, problemy w domu itp. Podejście psychoterapeutki do lęku było bardzo unikające (wyjdź na dwór, zaparz sobie herbaty, nie myśl o tym, to minie jak przerobimy najtrudniejsze tematy). Niestety nie wpłynęło to w żaden sposób na poprawę mojego samopoczucia. Doszły duszności, problemy z przełykaniem, zawroty głowy, myśli samobójcze, derealizacja i wiele innych. Zrezygnowałam wtedy z psychoterapii (po 3 miesiącach) i trafiłam na to forum. Początki były trudne, przeczytałam wszystkie posty administratorów i obejrzałam każdego Divovicka. Mniej więcej po miesiącu odburzania zaczęły przychodzić lepsze dni. Zrozumiałam na czym polega ten mechanizm i że nic mi nie grozi.
Od wczoraj jednak nadszedł kryzys. Mega duszności, lęk nie wiadomo przed czym, natręty że nie dam rady, nie odburze się itp. Jak sobie radzicie z gorszymi dniami?
Mam wrażenie, że dalej mam problem z akceptacją i puszczeniem kontroli. Niby nie analizuję swojego samopoczucia, staram się zajmować pracą/obowiązkami. Mimo wszystko te myśli na temat zaburzenia/ odburzania zajmują mi większość dnia.
Mnie jak dopada tłumacze sobie to tylko nerwica przestań się nakręcac. Dzisiaj byłam u kosmetyczki na paznokciach no i się zaczęło myślenie. A jak coś mi się tu stanie? Co one zrobią? Ja mam kucia w klatce. Dzisiaj miałam RTG muszę czekać 4 dni na opis. Zwariuje przecież przez te 4 dni. Bo wymyśliłam raka płuc . Wczoraj to myślałam że Zwariuje w nocy takie stany mnie dopadaly. Ale jakoś opanowałam to tłumaczeniem.
nimbus
Gość

5 czerwca 2020, o 08:07

Cały czas myślałem że mam 'normalną' nerwicę a psychiatra mi stwierdził OCD. Ostatnio tak się źle czuję, napięty prawie ciągle, i jak się pogarsza to jest nie do wytrzymania. W sumie to mam przeczucie graniczące z pewnością że zamkną mnie w psychiatryku i nigdy z niego nie wyjdę bo tego nie wytrzymam, jak czegoś nie zrobię. Jakoś całe życie wytrzymałem ale nie wiem, to chyba jakieś załamanie czy co...Jak leki nie zadziałają to koniec.
ankakt12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 19:45

8 czerwca 2020, o 08:56

Ja dopiero niedawno zaczęłam brać się za siebie i jako tako ogarnęłam somaty, ale po tym pojawiły się różne myśli, analizy, wyrzuty sumienia bez przyczyny, jeśli wspomnienia to tylko negatywne... Zauważyłam, że odkąd się nieco postawiłam nerwicy tak właśnie to wygląda i tak średnio sobie z tym radzę. Bardziej przychodzi mi do głowy, że nie dam rady.
Wczoraj byłam w kościele, po 3/4 mszy musiałam wyjść, bo zrobiło mi się słabo. Było gorąco, duszno, do tego trzeba być w maseczce, ja jestem w ciąży i ledwo mogłam oddychać. Serce zaczęło mi szybciej walić, więc wyszłam, ale też się z tym źle czułam, bo gdzie tu konfrontacja? Ale z drugiej strony, w ciąży rzeczywiście w takich warunkach można zemdleć, więc nie było co ryzykować.
W każdym razie byłam słaba, ale mimo to dzień spędziłam wśród ludzi poza domem, czułam się źle, ale wiedziałam, że jeśli zostanę, to będzie tylko gorzej.
Dziś też się czuję tak sobie, serce mi wali, do tego dochodzą wciąż jakieś myśli, staram się je olewać, jakoś sobie to wszystko tłumaczyć, ale jest ciężko. Prawie cały czas jestem w stanie zagrożenia.
Patricia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 20 maja 2020, o 13:34

8 czerwca 2020, o 10:40

ankakt12 pisze:
8 czerwca 2020, o 08:56
Ja dopiero niedawno zaczęłam brać się za siebie i jako tako ogarnęłam somaty, ale po tym pojawiły się różne myśli, analizy, wyrzuty sumienia bez przyczyny, jeśli wspomnienia to tylko negatywne... Zauważyłam, że odkąd się nieco postawiłam nerwicy tak właśnie to wygląda i tak średnio sobie z tym radzę. Bardziej przychodzi mi do głowy, że nie dam rady.
Wczoraj byłam w kościele, po 3/4 mszy musiałam wyjść, bo zrobiło mi się słabo. Było gorąco, duszno, do tego trzeba być w maseczce, ja jestem w ciąży i ledwo mogłam oddychać. Serce zaczęło mi szybciej walić, więc wyszłam, ale też się z tym źle czułam, bo gdzie tu konfrontacja? Ale z drugiej strony, w ciąży rzeczywiście w takich warunkach można zemdleć, więc nie było co ryzykować.
W każdym razie byłam słaba, ale mimo to dzień spędziłam wśród ludzi poza domem, czułam się źle, ale wiedziałam, że jeśli zostanę, to będzie tylko gorzej.
Dziś też się czuję tak sobie, serce mi wali, do tego dochodzą wciąż jakieś myśli, staram się je olewać, jakoś sobie to wszystko tłumaczyć, ale jest ciężko. Prawie cały czas jestem w stanie zagrożenia.

Też miałam bardzo często myśli, że nie dam rady i za każdym razem odpowiadałam: "no ok, możliwe, ale i tak spróbuję". Wiedziałam, że bardzo chcę i nie poddam się, bo mam cel. Moim zdaniem to, że wyszłaś z kościoła, bo było Ci słabo, a jesteś w ciąży to normalne. Nie wiązałabym tego od razu z zaburzeniem. Spędzasz czas z ludźmi, starasz się. Traktuj to jako kroki do przodu. Nawet jeśli małe to zawsze do przodu.
Miałam w tamtym tygodniu kryzys, trwał 2 dni. Nawet napisałam do jednej z dziewczyn z forum jak sobie z tym poradzić. Napisała mi słowo klucz: akceptacja. I w sumie racja, bo jakie mamy wyjście? z czym chcemy się szarpać? co sobie wyjaśniać? nie ma czego. To jest iluzja. Ja sobie powtarzam, że trudno, mam tak na tle nerwowym, ale nie zrobi mi to krzywdy. Resztę tygodnia miałam już dobrą. Również nie pozwalam by zaburzenie mnie ograniczało. Wychodzę od początku ze znajomymi, pracuję, prowadzę samochód, wyjeżdżam. A jeżeli się czegoś boję to mówię sobie kolokwialnie: "Choćbym się miała zes*ać to i tak to zrobię". Pomaga :D
Do odburzenia mi pewnie jeszcze daleko. Miewam jeszcze w ciągu dnia natręty, lub duszności ale nie czuję przy nich takiego typowego lęku, jak na początku. Bywam czasem nawet trochę apatyczna przez to, ale wiem, że wszystko ma swój koniec.

"Na końcu wszystko będzie dobrze.
Jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec."

John Lennon

Całuję i życzę dużo siły! :lov:
Serce obawia się cierpień [...] Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia...

Paulo Coelho, Alchemik
Begonia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 25 lipca 2016, o 21:01

8 czerwca 2020, o 16:10

Hej, przyszłam się po prostu wyżalić :(
Dawno mnie tu nie było, nie mam chyba już takich lęków, jakoś sobie radzę, na pewno pomocne jest siedzenie w domu więcej niż poza nim ;)
A z czym potrzebuję wsparacia, bądź wyżalenia?
Byłam w bibliotece i wlazło babsko!, które się zachowywało, jakby mnie nie było, w dobie koronawirusa prawie siadło mi na plecach i zaczeło coś mówić do Pani bibliotekarki. Jakby mnie nie było. Ja już w sumie wychodziłam, kończyłam pytanie o książki, więc pożegnałam się i wyszłam. Ale była myśl, że siedzi mi na plecach, mówi do moich włosów, że za blisko, myślałam, że może bibliotekarka zwroci jej uwagę... Nie wiem skąd taki hamulec, czuję, że jest coś nie tak i nie potrafię się odezwać. Wyszłam stamtąd pełna złości na siebie, że nie jestem asertywna, że to pewnie jakieś moje cholerne lęki, że dlaczego nie odzywam się jak ktoś narusza moje granice?!!! Czy też tak Wam się zdarza? Nie mam innego miejsca by się pożalić, nie wiem czy to pod nerwicę się nadaje, ale koszmar!!! Jak wyjść z takich sytuacji? Jak przestać się tak zachowywać? Jak małe dzidzi, a jestem dawno po 30!!!
- Nic ci nie jest! [...] Dwa miesiące temu myślałeś, że masz czerniaka złośliwego!
- Nagle pojawiła mi się czarna plama na plecach!
- Ona była na twojej koszuli!
- Nie wiedziałem! Ludzie pokazywali na moje plecy.
Awatar użytkownika
Piotrt
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 3 lipca 2019, o 13:18

8 czerwca 2020, o 16:42

No to jest niska samoocena i lek ogólny tez mam podobnie
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

8 czerwca 2020, o 19:50

po podrozy do innego miasta czuje sie gorzej, pod wzgledem nastroju ,samooceny. mam czarnowidzkie mysli odnosnie przyszlosci, czuje sie najdziwniejsza istotą w wojewodztwie...widok usmiechnietych ludzi mnie doluje, w kazdym napotkanym czlowieku widze kogos lepszego i szczesliwszego,chociaz na zdrowy rozum wiem ze wsrod osob ktore mijam ktos moze tez miec lęk czy dół...ale i tak czuje sie nikim.
Mistrz 2021 (L)
Awatar użytkownika
Piotrt
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 3 lipca 2019, o 13:18

17 czerwca 2020, o 19:58

Witajcie mam slabszy dzień i potrzebuje sie "wygadac". Mianowicie dziś się dowiedziałem ze niebawem dostane zaproszenie na wesele a ze mam lęki społeczne no i wesele to nie jest to co uwielbiam jeśli chodzi o swoją osobę ponieważ ze względów zdrowotnych nie tańczę nie pije alkoholu i nie jem za wiele wiec na sama myśl ze mam tam iść robi mi się słabo głowa mnie boli mam zawroty głowy jest mi nie dobrze i nie mogę nic przełknąć paradoks jest taki ze coś co powinno dawac mi radość przyprawia mnie o duży lęk i cierpienie
Awatar użytkownika
bbea
Forumowy szyderca
Posty: 413
Rejestracja: 11 lutego 2018, o 11:25

17 czerwca 2020, o 20:33

Piotrt pisze:
17 czerwca 2020, o 19:58
Witajcie mam slabszy dzień i potrzebuje sie "wygadac". Mianowicie dziś się dowiedziałem ze niebawem dostane zaproszenie na wesele a ze mam lęki społeczne no i wesele to nie jest to co uwielbiam jeśli chodzi o swoją osobę ponieważ ze względów zdrowotnych nie tańczę nie pije alkoholu i nie jem za wiele wiec na sama myśl ze mam tam iść robi mi się słabo głowa mnie boli mam zawroty głowy jest mi nie dobrze i nie mogę nic przełknąć paradoks jest taki ze coś co powinno dawac mi radość przyprawia mnie o duży lęk i cierpienie
To może zrob tak, żeby ość na krotko po prostu. Te pierwsze godziny to jakiejś wielkiej zabawy nie ma, odwiedzisz trochę i się zmyjesz?
Nawet jak będzie kiepsko to kilka godzin, jakoś się wytrzyma :)
ODPOWIEDZ