Sasuke pisze: ↑8 października 2019, o 12:32
Juliaaa78569 pisze: ↑7 października 2019, o 19:25
Celine Marie pisze: ↑7 października 2019, o 19:23
A to nie refluks czasem? Mnie też boli i piecze ale to nie jest moim konikiem i staram się zlewać,skoro do tej pory nie umarłeś to nie umrzesz od tego
Refulks pewnie też może być, ale będzie miał on głównie podłoże nerwowe czyli klasycznie nerwica
Dobra przeżyłem, ale ledwo, co do refluksu to męczę się z nim jakieś 3 lata, nerwica jest straszna, ale nerwica z chorobami współistniejacymi takimi jak astma i refluks jest nie do pokonania, przykre, ale prawdziwe, mozna ewentualnie trochę poprawić sobie komfort życia.
Szkoda, że lekarze nie mają takiej wiedzy jak opisywane są w Internecie na stronach medycznych i ja sam musiałem dojść co powoduje to błędne koło:
http://www.pimr.pl/index.php/wydawnictw ... wa?aid=507
Ale człowieku co Ty wygadujesz

Jeżeli myślisz, że z nerwicy nie da się wyjść ze względu na jakieś drobne choroby fizyczne to ja się nie dziwię, że nie idziesz do przodu.
Prawie większość nerwicowcow ma jakieś drobne choroby fizyczne typu np astma, czy refluks, migreny, problemy np z biodrem, nogą, zatoki chore etc. i nadal żyją

Wszak, nie tylko nerwicowcy, prawie każdy człowiek ma jakis uszczerbek na zdrowiu, nie wszyscy ale dużo ludzi i nie mają nerwicy
To co ty robisz źle to masz okropne podejście do tego. Traktujesz swoje "przypadłości" jakby były końcem świata. Od refluksu czy astmy się nie umiera, trzeba stosować leki i poprawić dietę jeśli chodzi o to pierwsze. Wielu ludzi ma coś nie tak ze zdrowiem, nie coś poważnego i są szczęśliwi bo mają dobre podejście do tego.
Podam Ci przykład. Mam 16 lat a oprócz nerwicy wiele jakis tam drobnych uszczerbkow na zdrowiu. Miałam duże problemy z gardłem w skutek czego musieli mi wyciąć migdałki. To było pół roku temu w trakcie nerwicy, "kroili" mnie na stole. Wyobrażasz to sobie? Nerwicowiec na sali operacyjnej a w głowie czarne myśli?
Ja jednak wiedziałam jak do tego podejść i dałam radę, nawet się nie bałam zabiegu. Po było okropnie bo gardło bolało niemiłosiernie ale opłacało się bo teraz już nie mam z nim problemu takiego fizycznego

Również mam alergie na coś tam i wiecznie zakatarzony nos, dodatkowe wystajace kostki w stopach, w skutek czego po dłuższym chodzeniu mnie bolą i problem z plecami, który jak się ostatnio dowiedziałam jest spowodowany promieniowaniem od miednicy (nic poważnego, drobna wada) oraz niegroźny guzek w piersi, który wymaga na razie tylko obserwacji.
Dużo prawda?

A widzisz żebym ostatnio stękała jaka to ja jestem poszkodowana i że nigdy nie wyjdę z nerwicy bo mam tyyyyyle chorób?
No nie.
A dlaczego?
Bo mam inne podejście do tego. I nerwica mi aż tak nie dokucza w tych sprawach. Nerwica nadal daje się we znaki ale już jest ciutek lepiej niż np kilka miesięcy temu w trakcie mega kryzysu, gdzie myślałam, że się posram z lęku
No ale co mam innego zrobić? Mam się użalać nad sobą, że mam tyle chorób i nie robić nic tylko płakać? Mam zrezygnować z życia bo nerwica mi tak każe?
No kurna nie!
Mogę brać życie garściami tylko w pewnych kwestiach będę ciutek ograniczona tymczasowo! Ale to nie znaczy, że zawsze tak będzie bo choroby się leczy i można z nimi żyć, będąc szczęśliwym.
Wyobraź sobie, że jako dzieciak kiedy miałam przeogromna wadę wymowy nie wyobrażałam sobie życia jako dorosły człowiek. Mówienie do kogokolwiek było super stresujące bo się bardzo jąkałam i zacinałam, przez co obniżyła mi się bardzo samoocena. Chodziłam do logopedy i ciężką pracą udało mi się zniwelować tę wadę. I teraz tylko zacinam się jak się stresuję, ale już rzadko. Mogę rozmawiać swobodnie do kogo chce. To super uczucie być komunikatywnym haha.
Ale do rzego zmierzam? To, że można zaakceptować swoje ułomności i próbować je naprawiać w miarę możliwości i być szczęśliwym nie sądzisz?
Jeszcze dobije, że nie mam taty, kiepska sytuacja rodzinna od jego strony, kilka miesięcy temu rzucił mnie chłopak i wiesz jak się teraz coraz częściej czuję mimo to?

Dobrze, serio.
Czuję się od dłuższego czasu dobrze i jestem szczęśliwa, że zrobiłam to sama bez leków, że dałam radę i Ty też dasz ale musisz się przyłożyć. Wóz albo przewóz, nie ma nic po środku. Albo się starasz albo nie.
Haha ja się tak mędrkuje a z wieloma rzeczami nadal nie daje rady i czasem daje się zastraszyc nerwicy, ale wciąż idę do przodu.
Pozdrawiam i do roboty!
