Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

3 grudnia 2018, o 17:30

Cześć. Potrzebuję dobrego słowa, kogoś, kto się na tym zna. To mój ostatni post tutaj, ja mam dosyć.. mi się życ nie chce.. czuje ze wariuje sama ze sobą. Zaczne od tego ze zaczęło mi się to w maju. Byłam na imprezie na ktorej był kolega mojego chłopaka no i po imprezie pojechałam ze swoim chlopakiem na chatę i nie wzięłam z tamtej imprezy tabletek no i nikt nie był dostepny na fb tylko ten jego kolega (znalam go zreszta on z nami tam przyjechal) no i napisalam zeby mi te tabsy wziął jesli tam sa. A rano? Natrętne mysli - ze napisalam do niego nie ze względu na tabsy tylko dlatego ze NIBY MI SIE PODOBA. I kolo zaczelo sie kręcić.. natrętne mysli na jego temat cały czas (pokazałam mojemu chłopakowi te wiadomości no i mowil ze luz ze normalnie o tabsy tylko zapytałam) a ja serio napisałam ze względu na tabletmi. Okej, pomęczyło mnie.. ale przeszłom. Aż do czerwca, gdy byłam nad jeziorem i przyjechał ten kolega mojego chlopaka i wrypało mi się w łeb że ja niby chce z nim być. Az poszlam do auta przez te mysli i siedzialam w aucie. Zaczęlo byc coraz gorzej, widzialam go przed oczami, zycie mi to zatruwało. Powiedzialam o wszystkim mojemu chłopakowi, uspokoił mnie - ok przeszło. Wrociło miesiąc pozniej. Mysli,ze niby chce z nim uprawiać seks, że chce z nim być, że to ze tamto. Dostawalam na łeb, ale dawałam jakoś rade. Wtedy juz o tym nie powiedzialam mojemu chlopakowi ze mi to wrocilo. I tak z dnia na dzien.. gorzej,gorzej,gorzej.. miesiac temu za granicą myslalam ze się zabije,widziałam go wszedzie,co chwile mi przychodził do głowy. Widziałam go wszedzie ! Robiłam jedzenie,kąpałam sie- caly czas mi sie pokazywal w glowie. Az podczas seksu z moim chłopakiem pokazał mi sie przed oczami- wtedy nie wytrzymałam.. było coraz gorzej.. a dziś ? Juz nie daje rady. Dzis w nocy mi sie sniło chce chciałam sie z nim umówić i zdradzić mojego chłopaka ( siedzę i ryczę teraz ). Najgorsze ze ja w tym śnie tego chciałam. Pomózcie mi, nie chce zyc juz !!!! K*rwa ! Ile mozna ? Pamiętam jak za granica mialam taki dzien ze sobie pomyslalam ze to smieszne,ze jak mogę miec takie mysli i w to wierzyc? I wtedy się zasmialam i pomyslalam ze kocham swojego chlopaka i juz nigdy nie uwierzę w te mysli.. ale ja znowu nie daję rady. To jest jakas obsesja. 2 dni temu tutaj przyjechal do mojego chłopaka , jak go zobaczyłam od razu przyspieszylo mi serce ze strachu i do dzis nie mogę sie od tego odpędzic, zaostrza mi sie to coraz bardziej. Dodam ze snil mi się nieraz co noc, nie moge tego wytrzymac. Ja z nim nie chce byc, nie podoba mi się,chce zeby wyszedl z mojej glowy ... ja nawet kiedys z niego się smiałam z chlopakiem moim ... Boże !!! Ja nie wiem co robić, mam ochotę wyskoczyć z okna !!! Dotykam chlopaka i co widzę ? Tamtego cwela przed oczami ! Nie mogę się przytulać, calowac, uprawiac seksu. Nic! Nic ku*wa ! Znowu wyję !!!!!! Pomózcie mi cholera !!!!!
Dodam, ze zawsze byłam przeciwna zdradzie. Brzydziłam sie nią, do dzis tak mam i nerwica uczepiła się tego aspektu.
Od 14 miesiecy męcze sie z myslami typu : ten ci się podoba, tamten, z tym chcesz być. Sztuczne podniecenie towarzyszy mi codziennie. Nerwica robi ze mnie najgorszą dzi*kę, chociaz kiedys bylam dziewczyną z dobrym sercem.. znaczy do teraz jestem.. ale przez to wszystko juz nie wiem kim jestem ! Jak mialam mysli zeby zerwac ze swoim chlopakiem, zeby on nie byl z takim potworem jak ja to mialam mysli ze od razu polece do jego tamtego kolegi o ktorym mam te mysli. To juz mnie tak przerosło, ze ja juz naprawdę nie mam sił. Kiedys mialam takie same mysli o raperze Paluchu, ja nawet mialam mysli ze on lezy w mojego chlopaka pokoju .. ku*wa widzialam go wszędzie ! Nie sluchalam jego muzyki przez miesiące ( a jest najlepszym raperem ) ale jak lęk poszedł w piz*u to teraz na lajcie go słucham i nic nie mam, zadnych po*÷;!,banych mysli. A od mysli na temat tego jego kolegi nie moge sie odpędzic, ja jestem na psychicznym wykonczeniu dlatego piszę, poradzić się, potrzebuje dobrego słowa. Nigdy nie zdradzilabym swojego chłopaka, kocham Go. Podkreślam: zawsze brzydzilam się zdradą.. zawsze.
Co do cholery się ze mna dzieje? Jesli tak dalej będzie to urwę sobie leb. Ile miesięcy mozna znieść widok innego chłopaka skoro jest się z osoba którą się kocha ? Nie potrafię juz tego dźwigać, nie potrafię zaakceptować tych myśli, nie potrafię powiedziec sobie, ze to tylko mysli. Jak ja mam się czuć leząc z chlopakiem a przed oczami mając innego ? Od kilku miesięcy , dzien w dzien. Po nocach mi się zdrady śnią.. PROSZĘ WAS POMÓŻCIE MI .. jesteście moim jedynym ratunkiem
Paula :buu:
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

3 grudnia 2018, o 19:25

Paula, Biedaczku, tu jest dużo osób z takim problemem i zdaje się że dopóki nie zaczniesz olewać tych myśli i siebie nie biczować jakimś poczuciem nielojalności, to będzie Cię to dręczyć. Jesteś bardzo przewrażliwiona na punkcie swojej porządności, wbij sobie do głowy że Ty jestes porządna, że to tylko zaburzenie powoduje te myśli i obrazy. Czytaj tu te osoby, które mają podobny problem lub kontaktuj sie z nimi.
Wiem że teraz bardzo cierpisz ale nauczysz się w końcu z tym żyć i dopiero wtedy będzie to mijać.

Acha - moja koleżanka niezaburzona zadzwoniła do mnie któregoś razu, że miała właśnie taki sen, a przecież ona kocha męża i ma wyrzuty sumienia za ten sen. Powiedziałam jej wtedy że też miewam takie sny ale nie męczą mnie, to tylko sny a nawet niektóre mnie dowartościowują ;) Zrobiłyśmy sobie z tego żarty i jej przeszło. Ty masz trochę inaczej, bo winisz się za to bardziej i nerwicy się to podoba. Nie wiń się, nie robisz nic złego, a Twoje myśli nie są zależne od Ciebie, one po prostu płyną. Bądź dla siebie lepsza, polub się i nie obwiniaj za coś co nie jest Twoją winą.
Awatar użytkownika
florek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 11 listopada 2017, o 19:31

3 grudnia 2018, o 22:07

nieznajoma19 pisze:
3 grudnia 2018, o 17:30
PROSZĘ WAS POMÓŻCIE MI .. jesteście moim jedynym ratunkiem
Paula :buu:
Paula, TY jesteś swoim jedynym ratunkiem. Tak jak i ja jestem swoim. tak jak i Vic czy Diwin byli swoim. niestety, nie da się tego zaleczyć tak, że ktoś wsadzi Ci rurkę do głowy i wyjmie nerwicę, nie upuści Ci krwi jak w średniowieczu żeby przeszło. :D żeby przeszło musisz zmienić podejście. I zanim powiesz, że łatwo mi mówić. Ja wiem jak Ty się czujesz. Dawno mnie na forum nie było bo odkąd usunęli powiadomienia myślałem że tu cicho i głucho, a tu niespodzianka :D Wiem, jak Ty się czujesz, bo mam to samo. Co prawda nie ze zdradą, bo nie mam kogo zdradzać :DD ale z równie ważnym i drażliwym dla mnie tematem. Taka już natura tego chujstwa, że uderzy zawsze w Twój najsłabszy punkt i najcenniej chroniony skarb. Jak jednostki specjalne - uderzą tam, gdzie przeciwnik się ich nie spodziewa. To, że nerwa siadła na takim temacie samo w sobie pokazuje jak bardzo kochasz swojego chłopaka, i koleś ma szczęście że ma taką dziewczynę :) Popatrz na to, piszesz, że masz to od tak długiego czasu. Zaraz potem piszesz że uważasz się za potwora. Czyś Ty na głowę upadła? :) gdybyś go nie kochała, gdybyś go chciała zdradzić, gdyby tamten Ci się podobał, to już dawno by się za Tobą zakurzyło jak za strusiem pędziwiatrem a Twój chłopak zostałby sam, a tu nie, a to po pierwsze jesteś, co samo w sobie pokazuje idiotyzm tych myśli, a po drugie, cierpisz. Co jeszcze dodatkowo to podkreśla. Ja wiem, że to jest naprawdę trudne, i okropnie ciężkie do zniesienia. Wiem to. Ja, Ty, i każdy na tym forum. Ale nie możesz się poddać, bo to Ty sama jesteś swoim ratunkiem, tak jak Ci pisałem na początku. To wszystko w Twoich rękach.
Trzymaj się, powodzenia :) ;ok
"Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli" ~ Marek Aureliusz

"Lekarstwem dla chorej duszy jest dobre słowo" ~ Menander

"Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia" ~ Albert Einstein
Neutron
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 28 listopada 2018, o 21:35

3 grudnia 2018, o 22:17

Lus pisze:
2 grudnia 2018, o 20:47
Neutron pisze:
2 grudnia 2018, o 15:05
Pomóżcie

Jutro muszę zaprezentować wyniki swojej pracy. Wystapienie przed dużą grupą osób tak mnie przeraża, że nie myśle o niczym innym tylko jak tu ze sobą skończyć. Nie zrobię tego ale ciagle o tym myślę. Lęk przed kompromitacją jest olbrzymi. Boje się ze nic nie powiem bo nie nauczylam sie wystapienia na pamięć. Boję sie ze nie powiem slowa i zrobie sie czerwona. Wolalabym sie nie urodzic niz jutro przemawiać. Czy kiedyś to sie skończy? Mam dosyc zycia w strachu przed wszystkim. Nienawidzę swojego życia.
Pozwól sobie na kompromitację, czyli wyobraź sobie jak się jutro kompromitujesz - jesteś czerwona, nie możesz wydusić słowa, płaczesz, daj sobie chwilę na to wyobrażenie, a potem pomyśl sobie ok, niech tak jutro będzie. Pójdę tam i się skompromituję, ale nie będzie mi wstyd bo jestem zaburzona i to nie moja wina że tak się stanie, przygotuj się na to, ale tak rozsądnie.
Ostatnio jedna dziewczyna tu z forum zdała egzamin na prawo jazdy a też była przerażona. Zobaczysz że jutro dasz radę i będziesz z siebie zadowolona, tylko spróbuj pozwolić sobie na słabość, nie musisz być najlepsza. Powodzenia będzie ok, daj znać co się działo ;)
Właśnie tak staram się robić. Wyobrażam sobie totalną kompromitację. Ulga jest chwilowa. Wczoraj sie wkurzylam. Już dosyc zycia w strachu. Cale moje dotychczasowe zycie naznaczone bylo strachem. Wystarczy. Dzisiaj mialam prezentacje. Nie nauczylam sie nic na pamiec. Nawet sie nie przygotowywalam specjalnie. Prezentacje przeżyłam. Idealnie nie było. Ból głowy po prezentacji potężny. Satysfakcja, ze nie uczylam sie ze strachu na pamiec ogromna. Pokonam strach, ten irracjonalny. Jestem zdeterminowana jak nigdy w życiu. Skoro ludzie żyją bez strachu to znaczy że się da. Dziękuję za odpowiedzi. To dla mnie bardzo ważne.
Za tydzień kolejna prezentacja. Nie dam się. Najwiekszym wrogiem jest moj mózg. Czeka mnie ciezka praca ale nie poddam sie. Jak bede umierać to chce miec ta satysfakcje, ze pokonalam najwiekszego wroga - siebie samą. Życie bez strachu to moje najwieksze marzenie.
Neutron
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 28 listopada 2018, o 21:35

3 grudnia 2018, o 23:24

nieznajoma19 pisze:
3 grudnia 2018, o 17:30
Cześć. Potrzebuję dobrego słowa, kogoś, kto się na tym zna. To mój ostatni post tutaj, ja mam dosyć.. mi się życ nie chce.. czuje ze wariuje sama ze sobą. Zaczne od tego ze zaczęło mi się to w maju. Byłam na imprezie na ktorej był kolega mojego chłopaka no i po imprezie pojechałam ze swoim chlopakiem na chatę i nie wzięłam z tamtej imprezy tabletek no i nikt nie był dostepny na fb tylko ten jego kolega (znalam go zreszta on z nami tam przyjechal) no i napisalam zeby mi te tabsy wziął jesli tam sa. A rano? Natrętne mysli - ze napisalam do niego nie ze względu na tabsy tylko dlatego ze NIBY MI SIE PODOBA. I kolo zaczelo sie kręcić.. natrętne mysli na jego temat cały czas (pokazałam mojemu chłopakowi te wiadomości no i mowil ze luz ze normalnie o tabsy tylko zapytałam) a ja serio napisałam ze względu na tabletmi. Okej, pomęczyło mnie.. ale przeszłom. Aż do czerwca, gdy byłam nad jeziorem i przyjechał ten kolega mojego chlopaka i wrypało mi się w łeb że ja niby chce z nim być. Az poszlam do auta przez te mysli i siedzialam w aucie. Zaczęlo byc coraz gorzej, widzialam go przed oczami, zycie mi to zatruwało. Powiedzialam o wszystkim mojemu chłopakowi, uspokoił mnie - ok przeszło. Wrociło miesiąc pozniej. Mysli,ze niby chce z nim uprawiać seks, że chce z nim być, że to ze tamto. Dostawalam na łeb, ale dawałam jakoś rade. Wtedy juz o tym nie powiedzialam mojemu chlopakowi ze mi to wrocilo. I tak z dnia na dzien.. gorzej,gorzej,gorzej.. miesiac temu za granicą myslalam ze się zabije,widziałam go wszedzie,co chwile mi przychodził do głowy. Widziałam go wszedzie ! Robiłam jedzenie,kąpałam sie- caly czas mi sie pokazywal w glowie. Az podczas seksu z moim chłopakiem pokazał mi sie przed oczami- wtedy nie wytrzymałam.. było coraz gorzej.. a dziś ? Juz nie daje rady. Dzis w nocy mi sie sniło chce chciałam sie z nim umówić i zdradzić mojego chłopaka ( siedzę i ryczę teraz ). Najgorsze ze ja w tym śnie tego chciałam. Pomózcie mi, nie chce zyc juz !!!! K*rwa ! Ile mozna ? Pamiętam jak za granica mialam taki dzien ze sobie pomyslalam ze to smieszne,ze jak mogę miec takie mysli i w to wierzyc? I wtedy się zasmialam i pomyslalam ze kocham swojego chlopaka i juz nigdy nie uwierzę w te mysli.. ale ja znowu nie daję rady. To jest jakas obsesja. 2 dni temu tutaj przyjechal do mojego chłopaka , jak go zobaczyłam od razu przyspieszylo mi serce ze strachu i do dzis nie mogę sie od tego odpędzic, zaostrza mi sie to coraz bardziej. Dodam ze snil mi się nieraz co noc, nie moge tego wytrzymac. Ja z nim nie chce byc, nie podoba mi się,chce zeby wyszedl z mojej glowy ... ja nawet kiedys z niego się smiałam z chlopakiem moim ... Boże !!! Ja nie wiem co robić, mam ochotę wyskoczyć z okna !!! Dotykam chlopaka i co widzę ? Tamtego cwela przed oczami ! Nie mogę się przytulać, calowac, uprawiac seksu. Nic! Nic ku*wa ! Znowu wyję !!!!!! Pomózcie mi cholera !!!!!
Dodam, ze zawsze byłam przeciwna zdradzie. Brzydziłam sie nią, do dzis tak mam i nerwica uczepiła się tego aspektu.
Od 14 miesiecy męcze sie z myslami typu : ten ci się podoba, tamten, z tym chcesz być. Sztuczne podniecenie towarzyszy mi codziennie. Nerwica robi ze mnie najgorszą dzi*kę, chociaz kiedys bylam dziewczyną z dobrym sercem.. znaczy do teraz jestem.. ale przez to wszystko juz nie wiem kim jestem ! Jak mialam mysli zeby zerwac ze swoim chlopakiem, zeby on nie byl z takim potworem jak ja to mialam mysli ze od razu polece do jego tamtego kolegi o ktorym mam te mysli. To juz mnie tak przerosło, ze ja juz naprawdę nie mam sił. Kiedys mialam takie same mysli o raperze Paluchu, ja nawet mialam mysli ze on lezy w mojego chlopaka pokoju .. ku*wa widzialam go wszędzie ! Nie sluchalam jego muzyki przez miesiące ( a jest najlepszym raperem ) ale jak lęk poszedł w piz*u to teraz na lajcie go słucham i nic nie mam, zadnych po*÷;!,banych mysli. A od mysli na temat tego jego kolegi nie moge sie odpędzic, ja jestem na psychicznym wykonczeniu dlatego piszę, poradzić się, potrzebuje dobrego słowa. Nigdy nie zdradzilabym swojego chłopaka, kocham Go. Podkreślam: zawsze brzydzilam się zdradą.. zawsze.
Co do cholery się ze mna dzieje? Jesli tak dalej będzie to urwę sobie leb. Ile miesięcy mozna znieść widok innego chłopaka skoro jest się z osoba którą się kocha ? Nie potrafię juz tego dźwigać, nie potrafię zaakceptować tych myśli, nie potrafię powiedziec sobie, ze to tylko mysli. Jak ja mam się czuć leząc z chlopakiem a przed oczami mając innego ? Od kilku miesięcy , dzien w dzien. Po nocach mi się zdrady śnią.. PROSZĘ WAS POMÓŻCIE MI .. jesteście moim jedynym ratunkiem
Paula :buu:
wiesz ja też zawsze myślałam, że jak się deklaruje, że się kogoś kocha, to nie wolno nawet pomyslec o innym facecie. Zawsze wkurzało mnie, jak ktoś lekko podchodził do temetu wierności, miłości. Uważałam, że samo myslenie o innym jest zdradą. Niedawno przechodzilismy z mezem kryzys. I wtedy zaczelam myslec o innych facetach. W momencie, w ktorym dopuscilam do siebie myśl, ze mogę zdradzić męża wszystko ustapilo i stracilam zainteresowanie innymi facetami. Zawsze uwazalam ze wiernosc to jedyna wlasciwa droga. Jestem romantyczka, ktora wierzyla w wieczna milosc. Kiedy dopuscilam do siebie myśl, ze wcale nie musze kochac meza do konca zycia( jak w komediach romantycznych) wszystko sie zmienilo. Kocham meza i wcale nie mam ochoty go zdradzac. Nie mysle tez o innych facetach.
Trzymam kciuki, zebys znalazla rozwiazanie swojej sytuacji.
Dodkowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 30 października 2018, o 13:28

4 grudnia 2018, o 09:11

Cześć,
Jestem nowa na forum, mam 21 lat i kolejna wkrętke, mam nadzieje nerwicowa.
Pierwszy raz kiedy miałam objawy nerwicy to było gimnazjum, ostatnia klasa - stres przed pójściem do nowej szkoły i wg mnie ten stres tak się objawił. Wtedy miałam wg mnie typowe ROCD. Rozstałam się z chłopakiem, po wielkich bataliach, powrotach i kolejnych rozstaniach ciagle zastanawiając się czy go kocham czy nie, czy chce z nim być itd. Miałam wtedy 16 lat, wiec stwierdziłam i dalej tak myśle z perspektywy czasu, ze niczego przez to nie straciłam, bo po prostu byłam wtedy zwyczajna nastolatka i wszyscy mówili mi, ze takie dylematy są normalne, wiec temat sam szybko zniknął, mimo ze wtedy dla mnie to była największa tragedia świata. M.in. Dlatego ze od razu zaczęłam się spotykać z kolejnymi i kolejnymi i kolejnymi chłopakami, w końcu zaczęłam chodzic do nowego Liceum, wiec nowego ‚towaru’ w postaci starszych przystojniaków było dużo.
Kolejna wkrętka, to były zakonnice... Ach, to było coś. Prawie 1,5 roku walki z tym. Na początku nie wiedziałam, ze to nerwica. Teraz jestem pewna, ze to była ONA. Potrafiłam nie jesc dwa tygodnie, nie chciałam wychodzić z domu, mój ówczesny chłopak o wszystkim wiedział, wspierał mnie, ale ja ciagle czułam dosłownie brak sensu istnienia bo wszystko mówiło mi, ze ja mam iść do zakonu, ze się wypieram przed Bogiem, ale on i tak mnie w końcu do tego doprowadzi, ze wypieram się samej siebie, ale w głębi serca chce tego, ze to jest moje powołanie, które i tak mnie dopadnie... to było rok przed matura, wiec kolejny bodziec stresowy, bo każdy nauczyciel mówi ze od tego zależy nasze całe przyszłe życie! Poszłam do psychologa na dosłownie 4 wizyty i jakoś ogarnelam temat. Spokój miałam dwa lata. Myślałam ze to już nigdy nie wróci, ale jednak dopadło mnie znowu. Tym razem HOCD, boje się ze kręcą mnie kobiety... Nigdy w kobiecie się nie zakochałam, całowałam się z paroma dziewczynami, ale po to żeby wzbudzić ciekawość oczywiście wszystkich facetów dookoła. Zawsze spotykałam się z chłopakami, zmieniałam ich jak rękawiczki w pewnych momentach, ale miałam dwa dwuletnie związki i teraz kolejny jest już dwuletni, jesteśmy po ślubie, znamy się laaaataaaa świetlne i zawsze się świetnie dogadywaliśmy i odkąd z nim jestem czułam ze to jest to i to ON będzie moim mężem. No i jest, bo wpadliśmy... trochę specjalnie, trochę byliśmy zaskoczeni, ale mega szczęśliwi. Od samego początku byłam pewna ze tego chce, ze chce jego za męża itd. Teraz jestem w 8 miesiącu ciąży i z ta myślą o tym ze jestem homoseksualna bujam się z dwa miesiące. Mam jej cholernie dość, byłam już u psychologa - nerwica lekowa.... temat zastępczy dla stresu ciążowego to moje jazdy z les, ale dalej nie mogę sobie z tym poradzić. Pani psycholog powiedziała ze nie ma podstaw do tego żeby sadzić, ze jestem les albo bi. Ale ja ciagle się boje, bo w sumie... kobiety jakoś tam mnie pociągają. Zreszta wszystko zaczęło się od snu w którym miałam trojkat z kobietami i podczas tego snu miałam orgazm. Wtedy obudziłam się przerażona, ze jestem les, bo jak może mnie to podniecać... potem analiza zabaw w doktora w dzieciństwie, przypomniałam sobie jak raz oglądałam porno żeby sprawdzić jak to wgl wyglada bo ogólnie jestem tego przeciwnikiem No i akurat trafiłam na porno z kobieta, która wiła się po łóżku i potem trzeba było zapłacić żeby ona się rozebrała. Oczywiście tego nie zrobiłam, ale samo oglądanie tego wstępu jakoś mnie tak... nie wiem, podnieciło? Jednak przez cały ‚seans’ myślałam o tym, ze ja tak się zachowuje przed swoim facetem i chyba to mnie tak jarało, a nie sama kobieta. Przynajmniej tak sobie to tłumacze. Jednak meczy mnie to, bo jak wcześniej nie miałam problemu żeby stwierdzić, ze kobieta jest ładna, sexi itd tak teraz za każdym razem jak spojrzę w necie, teledysku, na ulicy na ładna i atrakcyjna kobietę to się boje, ze ona może mi się spodobać... naczytałam się jakiś babeczek w internecie które pisały o tym, ze nigdy nie czuły pociągu do kobiet i nagle w wieku 35/40 lat zakochały się w jakiejś babce o piszą jakie one są super cudowne i jakby chciały z nimi coś więcej zrobić, rzygac mi się chce jak o tym myśle, żeby tak wgl myśleć o innej kobiecie, ale moja nerwica ciagle mówi, ze się wypieram, ze to jest jakaś moja ukryta natura która dopiero odkrywam itd... boje się ze faktycznie tak jest i kiedyś się zakocham w kobiecie i będę chciała zostawić męża i nasz syn będzie musiał się wychowywać po pierwsze w rozwalonej rodzinie a po drugie z matka lesbijka i zniszczę mu tym życie...
Już prawie z tego wyszłam, już prawie nie myślałam i wczoraj wdalam się w niepotrzebna dyskusje tu na forum co sprawiło ze wszystkie wątpliwości znowu wróciły... i znowu czytam te wszystkie artykuły w internecie na temat orientacji itd...
POMOCY 😭
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

4 grudnia 2018, o 10:44

Dodkowa pisze:
4 grudnia 2018, o 09:11
Cześć,
Jestem nowa na forum, mam 21 lat i kolejna wkrętke, mam nadzieje nerwicowa.
Pierwszy raz kiedy miałam objawy nerwicy to było gimnazjum, ostatnia klasa - stres przed pójściem do nowej szkoły i wg mnie ten stres tak się objawił. Wtedy miałam wg mnie typowe ROCD. Rozstałam się z chłopakiem, po wielkich bataliach, powrotach i kolejnych rozstaniach ciagle zastanawiając się czy go kocham czy nie, czy chce z nim być itd. Miałam wtedy 16 lat, wiec stwierdziłam i dalej tak myśle z perspektywy czasu, ze niczego przez to nie straciłam, bo po prostu byłam wtedy zwyczajna nastolatka i wszyscy mówili mi, ze takie dylematy są normalne, wiec temat sam szybko zniknął, mimo ze wtedy dla mnie to była największa tragedia świata. M.in. Dlatego ze od razu zaczęłam się spotykać z kolejnymi i kolejnymi i kolejnymi chłopakami, w końcu zaczęłam chodzic do nowego Liceum, wiec nowego ‚towaru’ w postaci starszych przystojniaków było dużo.
Kolejna wkrętka, to były zakonnice... Ach, to było coś. Prawie 1,5 roku walki z tym. Na początku nie wiedziałam, ze to nerwica. Teraz jestem pewna, ze to była ONA. Potrafiłam nie jesc dwa tygodnie, nie chciałam wychodzić z domu, mój ówczesny chłopak o wszystkim wiedział, wspierał mnie, ale ja ciagle czułam dosłownie brak sensu istnienia bo wszystko mówiło mi, ze ja mam iść do zakonu, ze się wypieram przed Bogiem, ale on i tak mnie w końcu do tego doprowadzi, ze wypieram się samej siebie, ale w głębi serca chce tego, ze to jest moje powołanie, które i tak mnie dopadnie... to było rok przed matura, wiec kolejny bodziec stresowy, bo każdy nauczyciel mówi ze od tego zależy nasze całe przyszłe życie! Poszłam do psychologa na dosłownie 4 wizyty i jakoś ogarnelam temat. Spokój miałam dwa lata. Myślałam ze to już nigdy nie wróci, ale jednak dopadło mnie znowu. Tym razem HOCD, boje się ze kręcą mnie kobiety... Nigdy w kobiecie się nie zakochałam, całowałam się z paroma dziewczynami, ale po to żeby wzbudzić ciekawość oczywiście wszystkich facetów dookoła. Zawsze spotykałam się z chłopakami, zmieniałam ich jak rękawiczki w pewnych momentach, ale miałam dwa dwuletnie związki i teraz kolejny jest już dwuletni, jesteśmy po ślubie, znamy się laaaataaaa świetlne i zawsze się świetnie dogadywaliśmy i odkąd z nim jestem czułam ze to jest to i to ON będzie moim mężem. No i jest, bo wpadliśmy... trochę specjalnie, trochę byliśmy zaskoczeni, ale mega szczęśliwi. Od samego początku byłam pewna ze tego chce, ze chce jego za męża itd. Teraz jestem w 8 miesiącu ciąży i z ta myślą o tym ze jestem homoseksualna bujam się z dwa miesiące. Mam jej cholernie dość, byłam już u psychologa - nerwica lekowa.... temat zastępczy dla stresu ciążowego to moje jazdy z les, ale dalej nie mogę sobie z tym poradzić. Pani psycholog powiedziała ze nie ma podstaw do tego żeby sadzić, ze jestem les albo bi. Ale ja ciagle się boje, bo w sumie... kobiety jakoś tam mnie pociągają. Zreszta wszystko zaczęło się od snu w którym miałam trojkat z kobietami i podczas tego snu miałam orgazm. Wtedy obudziłam się przerażona, ze jestem les, bo jak może mnie to podniecać... potem analiza zabaw w doktora w dzieciństwie, przypomniałam sobie jak raz oglądałam porno żeby sprawdzić jak to wgl wyglada bo ogólnie jestem tego przeciwnikiem No i akurat trafiłam na porno z kobieta, która wiła się po łóżku i potem trzeba było zapłacić żeby ona się rozebrała. Oczywiście tego nie zrobiłam, ale samo oglądanie tego wstępu jakoś mnie tak... nie wiem, podnieciło? Jednak przez cały ‚seans’ myślałam o tym, ze ja tak się zachowuje przed swoim facetem i chyba to mnie tak jarało, a nie sama kobieta. Przynajmniej tak sobie to tłumacze. Jednak meczy mnie to, bo jak wcześniej nie miałam problemu żeby stwierdzić, ze kobieta jest ładna, sexi itd tak teraz za każdym razem jak spojrzę w necie, teledysku, na ulicy na ładna i atrakcyjna kobietę to się boje, ze ona może mi się spodobać... naczytałam się jakiś babeczek w internecie które pisały o tym, ze nigdy nie czuły pociągu do kobiet i nagle w wieku 35/40 lat zakochały się w jakiejś babce o piszą jakie one są super cudowne i jakby chciały z nimi coś więcej zrobić, rzygac mi się chce jak o tym myśle, żeby tak wgl myśleć o innej kobiecie, ale moja nerwica ciagle mówi, ze się wypieram, ze to jest jakaś moja ukryta natura która dopiero odkrywam itd... boje się ze faktycznie tak jest i kiedyś się zakocham w kobiecie i będę chciała zostawić męża i nasz syn będzie musiał się wychowywać po pierwsze w rozwalonej rodzinie a po drugie z matka lesbijka i zniszczę mu tym życie...
Już prawie z tego wyszłam, już prawie nie myślałam i wczoraj wdalam się w niepotrzebna dyskusje tu na forum co sprawiło ze wszystkie wątpliwości znowu wróciły... i znowu czytam te wszystkie artykuły w internecie na temat orientacji itd...
POMOCY 😭
Sama sobie odpowiadasz, czujesz lęk, wkręcasz się, że jesteś bi, kręcą Cie kobiety i czujesz lęk i non stop o tym myślisz. A czy o tym że podobają Ci się faceci też się ciągle dręczysz i czujesz lęk przed tym? Bo co to za różnica jaka płeć, z cechami homoseksualnymi człowiek już się rodzi, jemu jest źle w obecnej formie, nie czuje strachu przed tym że jest taki czy taki, Taki człowiek się po prostu taki rodzi, czuje się obco w związku z osobą innej płci ale nie czuje lęku i nie wkręca sobie miliarda myśli. A może inaczej do tego podejdź, powiedz sobie no i dobrze, może podobają mi się kobiety, i co z tego, skoro jest mi dobrze ze swoim partnerem. Odpowiadasz sobie Sama na swoje myśli i wątpliwości, tylko nie wierzysz w to, szukasz ciągle zapewnienia, ciągle analizujesz, dręczysz się etc. No to jak nie nerwica to co? Czujesz lęk, wiesz że to nie Ty, że tak nie uważasz, że nie masz takiego podejścia, a dalej wijesz się w tym wszystkim. A co nawet gdyby taki scenariusz się sprawdził? odpowiedź sobie na takie myśli że spoko, to najwyżej będziemy żyć w trójkącie :) Piszesz o tych kobietach w necie, a czy napisały One że czują lęk, że biją się ciągle z myślami? że ciągle to analizowały? internet to nie jest za dobre źródło wiedzy i czerpania informacji. Tylu ilu internautów, tyle opini, każdy może mieć swoją, każdy ma inny zbiór doświadczeń, zachowań etc. Każdy piszę to co co uważa, WŁASNĄ opinie, czy masz w tych artykułach opisane jak do tego doszło, że ta sprawa doprowadziła ich do nerwicy? Wikłasz się ciągle w tym nerwicowym kole, ba nawet pisząc o pomoc, to już jest wystarczający dowód że to nerwica. Gdybyś była bi/les to robiłabyś to, nie miała miliarda myśli, wątpliwości.
Dodkowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 30 października 2018, o 13:28

4 grudnia 2018, o 11:11

karoolpl pisze:
4 grudnia 2018, o 10:44
Dodkowa pisze:
4 grudnia 2018, o 09:11
Cześć,
Jestem nowa na forum, mam 21 lat i kolejna wkrętke, mam nadzieje nerwicowa.
Pierwszy raz kiedy miałam objawy nerwicy to było gimnazjum, ostatnia klasa - stres przed pójściem do nowej szkoły i wg mnie ten stres tak się objawił. Wtedy miałam wg mnie typowe ROCD. Rozstałam się z chłopakiem, po wielkich bataliach, powrotach i kolejnych rozstaniach ciagle zastanawiając się czy go kocham czy nie, czy chce z nim być itd. Miałam wtedy 16 lat, wiec stwierdziłam i dalej tak myśle z perspektywy czasu, ze niczego przez to nie straciłam, bo po prostu byłam wtedy zwyczajna nastolatka i wszyscy mówili mi, ze takie dylematy są normalne, wiec temat sam szybko zniknął, mimo ze wtedy dla mnie to była największa tragedia świata. M.in. Dlatego ze od razu zaczęłam się spotykać z kolejnymi i kolejnymi i kolejnymi chłopakami, w końcu zaczęłam chodzic do nowego Liceum, wiec nowego ‚towaru’ w postaci starszych przystojniaków było dużo.
Kolejna wkrętka, to były zakonnice... Ach, to było coś. Prawie 1,5 roku walki z tym. Na początku nie wiedziałam, ze to nerwica. Teraz jestem pewna, ze to była ONA. Potrafiłam nie jesc dwa tygodnie, nie chciałam wychodzić z domu, mój ówczesny chłopak o wszystkim wiedział, wspierał mnie, ale ja ciagle czułam dosłownie brak sensu istnienia bo wszystko mówiło mi, ze ja mam iść do zakonu, ze się wypieram przed Bogiem, ale on i tak mnie w końcu do tego doprowadzi, ze wypieram się samej siebie, ale w głębi serca chce tego, ze to jest moje powołanie, które i tak mnie dopadnie... to było rok przed matura, wiec kolejny bodziec stresowy, bo każdy nauczyciel mówi ze od tego zależy nasze całe przyszłe życie! Poszłam do psychologa na dosłownie 4 wizyty i jakoś ogarnelam temat. Spokój miałam dwa lata. Myślałam ze to już nigdy nie wróci, ale jednak dopadło mnie znowu. Tym razem HOCD, boje się ze kręcą mnie kobiety... Nigdy w kobiecie się nie zakochałam, całowałam się z paroma dziewczynami, ale po to żeby wzbudzić ciekawość oczywiście wszystkich facetów dookoła. Zawsze spotykałam się z chłopakami, zmieniałam ich jak rękawiczki w pewnych momentach, ale miałam dwa dwuletnie związki i teraz kolejny jest już dwuletni, jesteśmy po ślubie, znamy się laaaataaaa świetlne i zawsze się świetnie dogadywaliśmy i odkąd z nim jestem czułam ze to jest to i to ON będzie moim mężem. No i jest, bo wpadliśmy... trochę specjalnie, trochę byliśmy zaskoczeni, ale mega szczęśliwi. Od samego początku byłam pewna ze tego chce, ze chce jego za męża itd. Teraz jestem w 8 miesiącu ciąży i z ta myślą o tym ze jestem homoseksualna bujam się z dwa miesiące. Mam jej cholernie dość, byłam już u psychologa - nerwica lekowa.... temat zastępczy dla stresu ciążowego to moje jazdy z les, ale dalej nie mogę sobie z tym poradzić. Pani psycholog powiedziała ze nie ma podstaw do tego żeby sadzić, ze jestem les albo bi. Ale ja ciagle się boje, bo w sumie... kobiety jakoś tam mnie pociągają. Zreszta wszystko zaczęło się od snu w którym miałam trojkat z kobietami i podczas tego snu miałam orgazm. Wtedy obudziłam się przerażona, ze jestem les, bo jak może mnie to podniecać... potem analiza zabaw w doktora w dzieciństwie, przypomniałam sobie jak raz oglądałam porno żeby sprawdzić jak to wgl wyglada bo ogólnie jestem tego przeciwnikiem No i akurat trafiłam na porno z kobieta, która wiła się po łóżku i potem trzeba było zapłacić żeby ona się rozebrała. Oczywiście tego nie zrobiłam, ale samo oglądanie tego wstępu jakoś mnie tak... nie wiem, podnieciło? Jednak przez cały ‚seans’ myślałam o tym, ze ja tak się zachowuje przed swoim facetem i chyba to mnie tak jarało, a nie sama kobieta. Przynajmniej tak sobie to tłumacze. Jednak meczy mnie to, bo jak wcześniej nie miałam problemu żeby stwierdzić, ze kobieta jest ładna, sexi itd tak teraz za każdym razem jak spojrzę w necie, teledysku, na ulicy na ładna i atrakcyjna kobietę to się boje, ze ona może mi się spodobać... naczytałam się jakiś babeczek w internecie które pisały o tym, ze nigdy nie czuły pociągu do kobiet i nagle w wieku 35/40 lat zakochały się w jakiejś babce o piszą jakie one są super cudowne i jakby chciały z nimi coś więcej zrobić, rzygac mi się chce jak o tym myśle, żeby tak wgl myśleć o innej kobiecie, ale moja nerwica ciagle mówi, ze się wypieram, ze to jest jakaś moja ukryta natura która dopiero odkrywam itd... boje się ze faktycznie tak jest i kiedyś się zakocham w kobiecie i będę chciała zostawić męża i nasz syn będzie musiał się wychowywać po pierwsze w rozwalonej rodzinie a po drugie z matka lesbijka i zniszczę mu tym życie...
Już prawie z tego wyszłam, już prawie nie myślałam i wczoraj wdalam się w niepotrzebna dyskusje tu na forum co sprawiło ze wszystkie wątpliwości znowu wróciły... i znowu czytam te wszystkie artykuły w internecie na temat orientacji itd...
POMOCY 😭
Sama sobie odpowiadasz, czujesz lęk, wkręcasz się, że jesteś bi, kręcą Cie kobiety i czujesz lęk i non stop o tym myślisz. A czy o tym że podobają Ci się faceci też się ciągle dręczysz i czujesz lęk przed tym? Bo co to za różnica jaka płeć, z cechami homoseksualnymi człowiek już się rodzi, jemu jest źle w obecnej formie, nie czuje strachu przed tym że jest taki czy taki, Taki człowiek się po prostu taki rodzi, czuje się obco w związku z osobą innej płci ale nie czuje lęku i nie wkręca sobie miliarda myśli. A może inaczej do tego podejdź, powiedz sobie no i dobrze, może podobają mi się kobiety, i co z tego, skoro jest mi dobrze ze swoim partnerem. Odpowiadasz sobie Sama na swoje myśli i wątpliwości, tylko nie wierzysz w to, szukasz ciągle zapewnienia, ciągle analizujesz, dręczysz się etc. No to jak nie nerwica to co? Czujesz lęk, wiesz że to nie Ty, że tak nie uważasz, że nie masz takiego podejścia, a dalej wijesz się w tym wszystkim. A co nawet gdyby taki scenariusz się sprawdził? odpowiedź sobie na takie myśli że spoko, to najwyżej będziemy żyć w trójkącie :) Piszesz o tych kobietach w necie, a czy napisały One że czują lęk, że biją się ciągle z myślami? że ciągle to analizowały? internet to nie jest za dobre źródło wiedzy i czerpania informacji. Tylu ilu internautów, tyle opini, każdy może mieć swoją, każdy ma inny zbiór doświadczeń, zachowań etc. Każdy piszę to co co uważa, WŁASNĄ opinie, czy masz w tych artykułach opisane jak do tego doszło, że ta sprawa doprowadziła ich do nerwicy? Wikłasz się ciągle w tym nerwicowym kole, ba nawet pisząc o pomoc, to już jest wystarczający dowód że to nerwica. Gdybyś była bi/les to robiłabyś to, nie miała miliarda myśli, wątpliwości.
Tylko ze dla mnie to jest nie do przejścia żeby zakochać się w kobiecie i nie mogę tego zaakceptować, nie jestem w stanie bo dla mnie (z całym szacunkiem dla osób homo) prawdziwa rodzina to chłopak i dziewczyna. Po to jest za przeproszeniem wtyczka i kontakt żeby po włączeniu działało! Nie mam problemu z osobami homo w takim sensie, ze to jest ich życie, rozumiem ze ktoś się taki rodzi i taki ma popęd seksualny i emocjonalny a nie inny, mam kilku znajomych homo i NIGDY nie miałam problemu z tym ze tacy są bo po prostu się tacy urodzili i tyle, ale ja? Jak JA mogłabym być homo, to jest obleśne i totalnie niezgodne z moimi poglądami. Dlatego dla mnie akceptacja takich myśli i powiedzenie sobie okej... będziemy żyć w trojkącie.... jest niemożliwe. Ja ciagle szukam potwierdzenia ze nie jestem bi ani les, mimo ze nawet moja psycholog twierdzi ze nie ma do tego zadnych podstaw.
Najbardziej wkurza mnie to ze już było serio dobrze, już to umiałam olać i nie analizować i mówić sobie ze to tylko nerwica i działało... a teraz znowu klapa.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

4 grudnia 2018, o 11:41

Bo teraz masz gorszy okres, było dużo wałkowania na forum i w materiałach, że czasami występuje regres, już z czymś sobie radzisz, widzisz jak to działa, co jest przyczyną strachu. Próbujesz za wszelką cenę trzymać nad tym kontrole, no bo przecież nie chcesz taka być no i nie jesteś, a nerwica wkręca Cię inaczej, czujesz ogromny lęk. A za co bierze się nerwica? za te ważne aspekty w życiu, bo właśnie jaką miałaby moc gdyby gdyby dawała Ci myśli, że np. osoba której nie lubisz jest np. w trójkącie z 2 wielkimi czarnoskórymi Panami? śmiałabyś się, a tak jest prosta zależność:

Wiesz że jesteś hetero, masz partnera, jesteś szczęśliwa -> Nerwica: aaaa kurła to jest dla Niej ważne, no to pyk, a podrzuce Ci myśli że jesteś homo, że chcesz trójkąt z kobietami -> Ty wiesz że to nerwica, mimo to odpychasz te myśli, bijesz się z Nimi, bo Ty nie chcesz tak, nie dopuszczasz, trzymasz kontrolę, tak mocno tego nie chcesz, że wzbudza to w Tobie lęk, ogromny lęk, Nerwica jest górą -> I tak w kółko, im mocniej odpcyhasz te myśli i się z nimi bijesz, tym mocniej nerwica atakuje i utrzymuje lęk.

A odpowiedz sobie, zapisz nawet, wypowiedz na głos, czy jesteś homo, że te myśli to TYLKO nerwicowe myśli, a na myśli nie masz wpływu, jakbyś się starała to i tak nie dasz rady. Kluczem do pokonania nerwicy jest właśnie porzucenie tej kontroli, akceptacja wszystkich objawów, myśli, sama wiesz że to iluzja, nie ma w tym żadnej prawdy, nawet jakbyś leżała nago przy kobiecie, to uwierz że WOLA TWOJA zadziałałoby tak, że nie mogłabyś, wiedziałbyś że to jest złe dla Ciebie. Musisz pozwolić sobie na gorsze dni, na objawy, wszystko wrzucasz do worka nerwica, wtedy tylko będziesz w stanie te myśli zaakaceptować i porzucić tą kontrole, bo co Ci z tego, wiesz że nie jesteś, wiesz że nie chcesz, ale nerwica jest tak uparta że dopóki swojego nie przejdziesz i tak długo będziesz Ja ignorować, aż zobaczy że te myśli nie działają!
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

4 grudnia 2018, o 12:52

Neutron pisze:
3 grudnia 2018, o 22:17
Lus pisze:
2 grudnia 2018, o 20:47
Neutron pisze:
2 grudnia 2018, o 15:05
Pomóżcie

Jutro muszę zaprezentować wyniki swojej pracy. Wystapienie przed dużą grupą osób tak mnie przeraża, że nie myśle o niczym innym tylko jak tu ze sobą skończyć. Nie zrobię tego ale ciagle o tym myślę. Lęk przed kompromitacją jest olbrzymi. Boje się ze nic nie powiem bo nie nauczylam sie wystapienia na pamięć. Boję sie ze nie powiem slowa i zrobie sie czerwona. Wolalabym sie nie urodzic niz jutro przemawiać. Czy kiedyś to sie skończy? Mam dosyc zycia w strachu przed wszystkim. Nienawidzę swojego życia.
Pozwól sobie na kompromitację, czyli wyobraź sobie jak się jutro kompromitujesz - jesteś czerwona, nie możesz wydusić słowa, płaczesz, daj sobie chwilę na to wyobrażenie, a potem pomyśl sobie ok, niech tak jutro będzie. Pójdę tam i się skompromituję, ale nie będzie mi wstyd bo jestem zaburzona i to nie moja wina że tak się stanie, przygotuj się na to, ale tak rozsądnie.
Ostatnio jedna dziewczyna tu z forum zdała egzamin na prawo jazdy a też była przerażona. Zobaczysz że jutro dasz radę i będziesz z siebie zadowolona, tylko spróbuj pozwolić sobie na słabość, nie musisz być najlepsza. Powodzenia będzie ok, daj znać co się działo ;)
Właśnie tak staram się robić. Wyobrażam sobie totalną kompromitację. Ulga jest chwilowa. Wczoraj sie wkurzylam. Już dosyc zycia w strachu. Cale moje dotychczasowe zycie naznaczone bylo strachem. Wystarczy. Dzisiaj mialam prezentacje. Nie nauczylam sie nic na pamiec. Nawet sie nie przygotowywalam specjalnie. Prezentacje przeżyłam. Idealnie nie było. Ból głowy po prezentacji potężny. Satysfakcja, ze nie uczylam sie ze strachu na pamiec ogromna. Pokonam strach, ten irracjonalny. Jestem zdeterminowana jak nigdy w życiu. Skoro ludzie żyją bez strachu to znaczy że się da. Dziękuję za odpowiedzi. To dla mnie bardzo ważne.
Za tydzień kolejna prezentacja. Nie dam się. Najwiekszym wrogiem jest moj mózg. Czeka mnie ciezka praca ale nie poddam sie. Jak bede umierać to chce miec ta satysfakcje, ze pokonalam najwiekszego wroga - siebie samą. Życie bez strachu to moje najwieksze marzenie.
Super odmiana, też poszukam w sobie takiej determinacji, choć jakoś im bardziej mi to g dokopuje tym mniej mam siły. Kolejny dzień, kolejna smutna pobudka i nadzieja że to kiedyś minie, nie mamy wyjścia, trzeba brać się za fraki i działać, gratuluję Ci i życzę wytrwałości!
Dodkowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 30 października 2018, o 13:28

5 grudnia 2018, o 16:32

Taka pocieszajka dla tych co boja sie jakiejś natrętnej myśli.
Uczę się właśnie na egzamin z podstaw psychologii i jestem w rozdziale z ‚sytuacjami trudnymi’ w życiu człowieka. Są rozdzielone na poszczególne kategorie i jedna z tych kategorii jest SYTUACJA ZAGROŻENIA.


Definicja leci tak: Ma miejsce gdy występuje prawdopodobieństwo naruszenia cenionej wartości. Im większe znaczenie człowiek przypisuje wartości tym większe napięcie pojawia się w sytuacji jej zagrożenia.

WIEC MOI DRODZY ZAMARTWIAJACY SIĘ CZY KOCHAJĄ DRUGA POLOWE, CZY PRZYPADKIEM NIE ZROBIĄ KOMUŚ KRZYWDY, CZY SĄ HOMO I WIELE INNYCH STRACHÓW....
To ze się wkreciliscie w te głupie myśli to tylko potwierdzenie tego, ze jest dokładnie inaczej niż podpowiada wam nerwica.

A to ze już nie macie strachu w sobie na myśl o tych wszystkich rzeczach to kwestia tego, ze już sobie radzicie i idziecie do przodu dążąc do swoich największych wartości.

Może komuś to poprawi humor, pozdro dla wszystkich nerwusków! 😁
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

5 grudnia 2018, o 17:15

Cześć. Muszę znowu się komuś wyżalić. Od kilku dni cały czas mi się kręci w głowie. Dodatkowo czuje się taki obcy, nieobecny, obojętny i bardzo skupiam się na sobie tzn na swoim samopoczuciu. Często jak czymś zajmę głowę to podświadomie skanuje swoje samopoczucie w danej chwili. Od dwóch dni zaczyna mi w pracy skakać prawa powieka. Dzisiaj pierwszy raz od jakiegoś czasu od rana do momentu wrócenia do domu po pracy nie kręciło mi się w głowie. Teraz znów zaczyna. Podświadomie martwię się czy mi coś się nie stało w głowie. I tutaj mam kilka podejrzeń. Jakaś wada neurologiczna, problem z proporcją hormonów (testosteronu i kortyzolu), schizofrenia albo psychoza... miewam chwile przebłysków i wtedy czuje radość i pukam się w głowę czym się przejmuję przecież tak dużo dostałem od życia, wtedy wszystkie objawy mi przechodzą. Nie wiem czy ktoś tak miał. Dodatkowo po seksie mam gorsze samopoczucie, zwiększają mi się zawroty głowy i lęki...
Sorry za chaotyczny styl pisania ale naprawdę się martwię o swoje zdrowie.
Jejciu chyba świruje...
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

5 grudnia 2018, o 17:44

Edward27 pisze:
5 grudnia 2018, o 17:15
Cześć. Muszę znowu się komuś wyżalić. Od kilku dni cały czas mi się kręci w głowie. Dodatkowo czuje się taki obcy, nieobecny, obojętny i bardzo skupiam się na sobie tzn na swoim samopoczuciu. Często jak czymś zajmę głowę to podświadomie skanuje swoje samopoczucie w danej chwili. Od dwóch dni zaczyna mi w pracy skakać prawa powieka. Dzisiaj pierwszy raz od jakiegoś czasu od rana do momentu wrócenia do domu po pracy nie kręciło mi się w głowie. Teraz znów zaczyna. Podświadomie martwię się czy mi coś się nie stało w głowie. I tutaj mam kilka podejrzeń. Jakaś wada neurologiczna, problem z proporcją hormonów (testosteronu i kortyzolu), schizofrenia albo psychoza... miewam chwile przebłysków i wtedy czuje radość i pukam się w głowę czym się przejmuję przecież tak dużo dostałem od życia, wtedy wszystkie objawy mi przechodzą. Nie wiem czy ktoś tak miał. Dodatkowo po seksie mam gorsze samopoczucie, zwiększają mi się zawroty głowy i lęki...
Sorry za chaotyczny styl pisania ale naprawdę się martwię o swoje zdrowie.
Jejciu chyba świruje...
Codziennie zażywam cytrynian magnezu 375mg więc odpada niedobór i nadal jestem spięty, czuje wszystkie mięśnie i nie mogę się rozluźnić..
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
zaburzony25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 191
Rejestracja: 29 sierpnia 2017, o 18:54

5 grudnia 2018, o 21:17

Edward27 pisze:
5 grudnia 2018, o 17:44
Edward27 pisze:
5 grudnia 2018, o 17:15
Cześć. Muszę znowu się komuś wyżalić. Od kilku dni cały czas mi się kręci w głowie. Dodatkowo czuje się taki obcy, nieobecny, obojętny i bardzo skupiam się na sobie tzn na swoim samopoczuciu. Często jak czymś zajmę głowę to podświadomie skanuje swoje samopoczucie w danej chwili. Od dwóch dni zaczyna mi w pracy skakać prawa powieka. Dzisiaj pierwszy raz od jakiegoś czasu od rana do momentu wrócenia do domu po pracy nie kręciło mi się w głowie. Teraz znów zaczyna. Podświadomie martwię się czy mi coś się nie stało w głowie. I tutaj mam kilka podejrzeń. Jakaś wada neurologiczna, problem z proporcją hormonów (testosteronu i kortyzolu), schizofrenia albo psychoza... miewam chwile przebłysków i wtedy czuje radość i pukam się w głowę czym się przejmuję przecież tak dużo dostałem od życia, wtedy wszystkie objawy mi przechodzą. Nie wiem czy ktoś tak miał. Dodatkowo po seksie mam gorsze samopoczucie, zwiększają mi się zawroty głowy i lęki...
Sorry za chaotyczny styl pisania ale naprawdę się martwię o swoje zdrowie.
Jejciu chyba świruje...
Codziennie zażywam cytrynian magnezu 375mg więc odpada niedobór i nadal jestem spięty, czuje wszystkie mięśnie i nie mogę się rozluźnić..
No to tak najpierw wykluczamy zawroty. Obraz Ci wiruje wokół Ciebie czy moze bardziej uczucie bujania, braku rownowagi? Skacząca powieka to klasyk na tym forum, nie koniecznie musi być spowodowana niedoborem magnezu, sam to miałem badałem wtedy poziom magnezu i był w porządku. Skoki powieki biorą sie również z napięcia nawet tych najmniejszych mięśni. Wiec możemy to wykluczyć jako objaw realnej choroby :) mówisz ze masz przebłyski i to właśnie te przeblyski sa bardzo ważne, realna choroba nie ustępuje podczas lepszych momentów w ciągu dnia/tygodnia itd.
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

5 grudnia 2018, o 21:19

Bardziej uczucie bujania i braku równowagi
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
ODPOWIEDZ