ah te święta, powiem Wam, że i ja mam jakieś kryzysowe.
Tyle dobrego, że z dużą świaodmością nerwicy,te kryzysy nie robią już na mnei takiego wrażenia.
W zasadzie obajwów fizycnzych nie mam, ataków paniki praie tez nie, dd rzadko. Jedyne co mnei escze intensywnie dręczy to natrętne myśli, a co za tym idzie - utrzymujące się napięcie.
W sumie to pomocne okazło sie być dla mnie , dokładne zaobserwowanie że to naprawde działa na zasadzie - lękowa myśl--> lęk i smutek.
Taki świąteczny przykład. W piątek cąły dzień cuzłam sie jakos tak słabo, wieczorme siedze w kosciele i nagle myśl "PEWNIE PO ŚWIĘTACH SIĘ POWIESISZ" . To wystarczyło alby z automatu ruszyła w mojej głowie analiza pt " po co życie" i zastanawianie sie nad tym czy ja chę żyć czy nie chce bo wydaje mis ię ze chyba ja po prostu nie chce. No, ale siedze dalejw tym kościele w panike nie wpadam, staram się przekirowywać uwage na co innego. Po jakims czasie zadowolona stwierdzam że przeszło i nagle kolejna myśl, uwaga

: A CO JEŚLI JA TO ZLEWAM, A TO NEI BYŁĄ MYŚL TLYKO GŁOS? MOZE JUŻ MAM JAKĄŚ SCHIZOFRENIE I NAPRAWDĘ SIE ZABIJE?" taaadaaam

Nie musze mówić ze humor spadł mi do -100, a egzystencjalne rozkminuy "po co życie" przewijają mi się i dzisiaj cały dizeń przez głowę.
Naprawdę w takich chwilach szczególnie się cieszę że mam jakąś wiedze na temat zaburzęń lękowych i swiaodmosć bo w przeciwnym razie to naprawde załamka. a tak to chociaż próbuje się śmiać z tego co tworzy mój umysł
