Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
- munka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 581
- Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06
a mnie dzisiaj dopadła mysl 'co jak moj Maz bedzie mial mnie juz dosyc i mnie zostawi?' mega lęk, ryk, nie umiem sobie miejsca znalezc...do tego doszedł moj konik (agresywne natrety) 'no tak..to go zabije zeby nie odchodzil'..i mam gotowy lęk do potęgi entej, czuję sie jak kupa gowna..staram sie nie dawac wiary natrętom..ale dzis mnie te mysli zaskoczyly i rolzylam sie . Ta suka nerwica zawsze znajdzie cos..zawsze...jak jedno ogarne...to zaraz pojawia sie nastepne..a ja glupia daje sie jej nabrac...nowa mysl i nowa rozkminka
- agaa
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 177
- Rejestracja: 17 sierpnia 2014, o 15:13
a macie takie odczucie nudy, marazmu hmm takiego zastoju, nic sie nie dzieje. Cieżko zaakceptowac. Tak jak w niedziele np
kurde, kiedyś potrafiłam spędzać dnie przy tv, rozwiazując krzyzowke, uczac sie angielskiego, wymyslajac sobie rozne rzeczy czulam sie ok, a teraz nie lubie takich wolnych dni.
Każdy narzeka na pracę i czeka z utesknieniem na weekend i wolne, a ja wrecz przeciwnie
spowodowane jest to na pewno tez moja sytuacja "zawodowa" i jałowymi poszukiwaniami pracy w naszym kochanym kraju i brakiem jakiegos rytmu zycia
jednakze nawet jesli mam zajecie na caly dzien, to moge odpoczac przez 2 minuty i juz pojawia sie dziwne uczucie ze nie mam co robic, jakas pustka nuda, do konca ciezka do opisania, jakas mikstura odczuc niewygodnych. Chyba muszę pracowac przez 24 h bez zadnych przerw i stac sie robotem
wtedy bedzie mi dobrze 






Do the thing you fear most and the death of fear is certain.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 9 października 2014, o 08:29
Witam wszystkich, ja zuje się nadal bardzo źle, dd tak dokucza niemiłosiernie, że szok.31.10 postanowiłem się wybrac na groby kilkadziesiąt km od mojego miasta i dałem rade choć jechało mi się dziwnie, odwiedziłem rodzine przy okazji, mimo, że odrealnienia były to jakoś się trzymałem w tym złym stanie.Wczoraj pogordzyło się jeszcze bardziej.Taki dołek i dd przez 24h/ dobe że szok.Sam już nie wiem czy to jeszcze ten brak wenlafaksyny w organiźmie i przyzwyczjaniue się do wortioksetyny.W głowie mam totalną pustkę, że idzie oszaleć.Staram się oczywiś ie zjamować czymś i nie myśleć o uciążliwych objawach, ale sami wiecie jak ciężko. Gdzieś jakieś sekundowe ułamki mam że poczuje ciut swoje myśli swoją osobę a tak to totalna klapa.Ech..
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 83
- Rejestracja: 12 września 2014, o 19:48
Kimek ale popatrz ile sukcesów za Tobą, robiłeś co sobie zamierzyłeś mimo fatalnego samopoczucia,nie przestawaj doceniać swoich sukcesów,ciesz się nimi,poza tym masz prawo mieć gorszy dzień,jak każdy z nas,wszystko to ta akceptacja i działanie mimo sieczki w mózgu
trzymaj się
ja dzisiaj z rana taka byłam wkurzona,że myślałąm,że mnie rozerwie,ale wystarczyło,że się ruszyłam i od razu poczulam się lepiej 



- munka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 581
- Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06
Mam dokladnie to samo. Weekendy to dla mnie koszmar..nie umiem sobie znalezc zajecia. Wszystko wydaje mi sie nudne, nic mnie nie cieszy. Wszystko wydaje sie takie bez sensu. Kupe lat temu aktywacje nerwicy mialam zawsze w wakacje kiedy nie bylo obowiazkow, i nie miAlam n czym uwagi skupic.agaa pisze:a macie takie odczucie nudy, marazmu hmm takiego zastoju, nic sie nie dzieje. Cieżko zaakceptowac. Tak jak w niedziele npkurde, kiedyś potrafiłam spędzać dnie przy tv, rozwiazując krzyzowke, uczac sie angielskiego, wymyslajac sobie rozne rzeczy czulam sie ok, a teraz nie lubie takich wolnych dni.
Każdy narzeka na pracę i czeka z utesknieniem na weekend i wolne, a ja wrecz przeciwnie
spowodowane jest to na pewno tez moja sytuacja "zawodowa" i jałowymi poszukiwaniami pracy w naszym kochanym kraju i brakiem jakiegos rytmu zycia
jednakze nawet jesli mam zajecie na caly dzien, to moge odpoczac przez 2 minuty i juz pojawia sie dziwne uczucie ze nie mam co robic, jakas pustka nuda, do konca ciezka do opisania, jakas mikstura odczuc niewygodnych. Chyba muszę pracowac przez 24 h bez zato samo. Zawsze nerwica dnych przerw i stac sie robotem
wtedy bedzie mi dobrze
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38
Ja też nie lubię wolnych dni. Tzn. niby lubię, ale i tak zawsze czas przepływa mi przez palce... Wolę być niesiona obowiązkami, bo przynajmniej nie muszę myśleć "co by tu teraz robić".
Wiecie co jest najgorsze? Kiedyś każda atrakcja była dla naprawdę atrakcją! Wyjście do kina, na basen, zwykły spacer, a teraz? Basen? Nuda...kino? wolę w domu film obejrzeć, chociaż nawet nie. Za filmami nie przepadam co oczywiście wyklucza mnie społecznie powoli, bo okazuje się że jestem dziwakiem, że nie lubię filmów. Wszyscy lubią, a ja nie. To zazwyczaj słyszę. Obecnie lubię tylko zakupy robić. Obojętne, czy dla mamy, czy na obiad, czy jakieś w większym markecie -lubię. Trochę mało tych zajęć które naprawdę lubię. Nie mam na nic siły psychicznej. Basen? Eeee zimno mi będzie, włosy trzeba suszyć, więcej przy tym kłopotu niż pływania. Kino? Bilety drogie niekiedy, filmów nie lubię, a praktycznie wszystkie gatunki mnie stresują, oprócz komedii. Czasem naprawdę jest mi głupio przez narzeczonym, bo ciężko jest wymyślić coś co mnie będzie satysfakcjonowało
we wszystkim bezsens. Spacer? Ale nuda... wolę leżeć pod kocem przed TV.
Jest źle, bardzo źle. Nie wiem co robić. Tarzam się w jakimś marazmie i nie potrafię się ogarnąć. Od wczoraj mam znowu napięciowe bóle brzucha wieczorami i nocą.
Dzisiaj macałam sobie brzuch i wyczułam coś twardego. Potem się kapnęłam, że to mięsień mam taki napięty. Jestem nienormalna. JEstem kłębkiem nerwów
Wiecie co jest najgorsze? Kiedyś każda atrakcja była dla naprawdę atrakcją! Wyjście do kina, na basen, zwykły spacer, a teraz? Basen? Nuda...kino? wolę w domu film obejrzeć, chociaż nawet nie. Za filmami nie przepadam co oczywiście wyklucza mnie społecznie powoli, bo okazuje się że jestem dziwakiem, że nie lubię filmów. Wszyscy lubią, a ja nie. To zazwyczaj słyszę. Obecnie lubię tylko zakupy robić. Obojętne, czy dla mamy, czy na obiad, czy jakieś w większym markecie -lubię. Trochę mało tych zajęć które naprawdę lubię. Nie mam na nic siły psychicznej. Basen? Eeee zimno mi będzie, włosy trzeba suszyć, więcej przy tym kłopotu niż pływania. Kino? Bilety drogie niekiedy, filmów nie lubię, a praktycznie wszystkie gatunki mnie stresują, oprócz komedii. Czasem naprawdę jest mi głupio przez narzeczonym, bo ciężko jest wymyślić coś co mnie będzie satysfakcjonowało

Jest źle, bardzo źle. Nie wiem co robić. Tarzam się w jakimś marazmie i nie potrafię się ogarnąć. Od wczoraj mam znowu napięciowe bóle brzucha wieczorami i nocą.
Dzisiaj macałam sobie brzuch i wyczułam coś twardego. Potem się kapnęłam, że to mięsień mam taki napięty. Jestem nienormalna. JEstem kłębkiem nerwów

-
- Gość
Wiesz, nawet jesli Ci sie nie chce, nawet gdybys miala plakac przed wyjsciem - idz. Na basen, do kina. Wrocisz i poczujesz satysfakcje, ze Ci sie udalo, ze wyszlas. Zaczniesz na nowo.ciszyc se kazda czynnoscia, po prostu zyciem. Nie odcinaj sie, bo masz z kim wyjsc, korzystaj. Na przekor bezsensownosci.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: 4 kwietnia 2014, o 16:27
13.10.2014 tak pisałem:
Witam!
Pisze tego dla tych co stracili nadzieje, co mają dość już swoich lęków.
Chcę Wam powiedzieć, żebyście Jej nie tracili i walczyli!
Uważam, że dobrze, że przeżyłem to przytłoczenie i delirke w szpitalu, bo wiedziałem co mnie może czekać.
Wiedziałem, że poród mojej żony jest coraz bliżej, zastanawiałem się czy ja dam rade czy przeżyje, wiedziałem ,że Jej zależy, żeby chociaż być na początku.
Różna myśli się kołatały, czy ja dam rade, czy Żonie się coś nie stanie itp.
Od kolegi dostałem w razie czego xanax, którego nigdy nie brałem, ale miałem jako ratunek.
Chociaż bałbym się tego brać.
Nadszedł ten dzień 31.10.2014, okazało się, że to już.
Żeby nie przedłużać i wdawać się w szczegóły okazało się, że dałem rade bez niczego. Napięcie lekkie czułem w Izbie przyjęć.
Ale jak pojechaliśmy na góre to myślałem, że będzie gorzej, a tu okazało się, że wstąpiły we mnie takie siły, że cały poród czynnie udzielałem się, pomagałem żonie i na koniec przeciąłem pempowine, co było wcześniej dla mnie abstrakcją i okazało się, że krew mi nie przeszkadza.
Byłem w takim transie, pełno energi i brak stresu.
Dla mnie to jest Cud co się stało, Cud narodzin.
Mam pięknego kochanego Syna Adasia!!!
p.s nie odbierajcie że się chwale itp.
Ale chce Wam dać nadzieje, że można, że trzeba czasami stawić czoła temu czego człowiek się obawia.
Bardzo mnie podbudowało to wszystko ostatnio, że niemożliwe może stać możliwe.
Pozdrawiam
Piotrek:)
Poród mojej żony to było coś pięknego dla mnie co mogło mnie w życiu spotkać! Czynnie
Pitek30 pisze:Witam!
Już tu parę razy pisałem o swoich słabszych dniach, chwilach. Nie mogę się pogodzić z jednym, że jeden lęk mnie trzyma już długo i nie znudził się, bo niektóre lęki które miewam przechodzą, bo się nimi nudze. Chodzi o taki głupi lęk 2 w 1 wysokość, przestrzeń i wysokie budynki i miasta.Już pisałem tutaj, że byłem na 45 piętrze w Wawie w drapaczu chmur 3 lata temu, latałem samolotem, chodziłem w góry.Lęk mną tak zawładnął, że źle się czuję na wyższych piętrach np. powyżej 3, czuję niepewność i taką świadomość, że to już jest 3 piętro i wyższe czy przebywanie w wysokich kościołach. W niskich lubię i może być dużo ludzi i jest ok.Pani Psycholog mi coś nie może pomóc, bo tylko gada a tu muszą iść czyny, a ona nie pójdzię i nie pomoże mi z lękiem się spotkać. Zaczęło się w styczniu tego roku, na sylwestra. Nie mogłem stać na balkonie na 4 piętrze z kolegami którzy palili, czułem się źle nawet po wódce. W lutym byłem u wujka w wieżowcu na 6 piętrze na 15minut, żeby pogadać z przyszłymi nabywcami lokalu i czułem idąc do góry gorąco i delirke. wytrzymałem jakoś te 15 minut, ale byłem spięty i serce walilo jak z nimi gadalem, ale na dół spieprzałem w takim tempie.na dole poczułem ulgę ale i przytłoczenie, że coś takiego miało miejsce. Wiele razy przebywałem w tym mieszkaniu kiedyś i było ok.Nie wiem co się stało:(. Od tego momentu analizuję jak gdzieś idę jakie to będzie piętro jakie schody, jakie okna w budynku czy duże przeszklenie, absurd jakiś:(. Ostatnio przeżyłem znowu coś takiego, a mianowicie zwiedzaliśmy szpital ginekologiczny w związku z wycieczką ze szkoły rodzenia. Żona moje lada dzień lub tydzień, dwa może urodzić. Sale do rodzenia znajdują się na 3 piętrze, a do odwiedzin na 4 piętrze. W ogóle zastanawiałem się czy tam jechać, ale przełamałem się. Wsiedlismy do windy i zamiast od razu jechać na 3 piętro, to ktoś ponaciskal inne piętra i zjechalismy do piwnicy potem po kolei 1,2 i dopiero 3. Jak wyszedlem z niej to sie caly trzaslem. Żona widziała, nie wiem czy widzieli inni uczestnicy szkoły rodzenia, ale jak tak to se pewnie pomysleli. Sale do porodu pozwiedzaliśmy i dalej źle się czułem, chciałem szybko stamtad uciekać. Prowadząca postanowila nas zabrac na 4 piętro a ja zamiast iść tam z żoną powiedzialem żonie ze nie dam rady i zszedlem na dół. Czekałem na dole na wszystkich:(. Zostawiłem żonę, żeby dale sama zwiedzala. Ona jest wyrozumiala i widzi co sie dzieje. Nie wiem co robić przeraża mnie to piętro i poród, nie wiem czy to wytrzymam, co mam robić? Chciałbym jej pomoc. Jest tez alternatywa inny szpital oddalony od mojego miasta 20 km i znacznie przyjaźniejszy i niski, ale ma gorszy stopien ratownictwa. Żona ma rodzić nie ja. Mnie to przytłacza, sam jej poród i potem te odwiedziny na 4 piętrze.
Podsumowując ja na codzień normalnie funkcjonuje bez jakiś wielkich lęków, spie dobrze itp. Nie łykam psychotropów. Mam takie wybiórcze sytuację gdzie bardzo mocno się wtedy denerwuję (ostatnio doszły te drgawki) Brałem kiedyś hydroxyzyne. Biorę zioła jedynie ale w takiej sytuacji mocnej zioła mi nie pomagają. Nie wiem co wziąć jak ona zacznie rodzić. Testuje z ziół jujube fuit(daktyl chiński) firmy swanson ale tak sobie działa, chcę jeszcze przetestować skullcap (jarmułka chińska) w tabletkach niby jest na drgawki i silne nerwy. Ehhh sam już nie wiem co robić:((.
Załamany jestem tym wszystkim, wiem, że to głupie.
Pozdrawiam
Piotrek
Witam!
Pisze tego dla tych co stracili nadzieje, co mają dość już swoich lęków.
Chcę Wam powiedzieć, żebyście Jej nie tracili i walczyli!
Uważam, że dobrze, że przeżyłem to przytłoczenie i delirke w szpitalu, bo wiedziałem co mnie może czekać.
Wiedziałem, że poród mojej żony jest coraz bliżej, zastanawiałem się czy ja dam rade czy przeżyje, wiedziałem ,że Jej zależy, żeby chociaż być na początku.
Różna myśli się kołatały, czy ja dam rade, czy Żonie się coś nie stanie itp.
Od kolegi dostałem w razie czego xanax, którego nigdy nie brałem, ale miałem jako ratunek.
Chociaż bałbym się tego brać.
Nadszedł ten dzień 31.10.2014, okazało się, że to już.
Żeby nie przedłużać i wdawać się w szczegóły okazało się, że dałem rade bez niczego. Napięcie lekkie czułem w Izbie przyjęć.
Ale jak pojechaliśmy na góre to myślałem, że będzie gorzej, a tu okazało się, że wstąpiły we mnie takie siły, że cały poród czynnie udzielałem się, pomagałem żonie i na koniec przeciąłem pempowine, co było wcześniej dla mnie abstrakcją i okazało się, że krew mi nie przeszkadza.
Byłem w takim transie, pełno energi i brak stresu.
Dla mnie to jest Cud co się stało, Cud narodzin.
Mam pięknego kochanego Syna Adasia!!!
p.s nie odbierajcie że się chwale itp.
Ale chce Wam dać nadzieje, że można, że trzeba czasami stawić czoła temu czego człowiek się obawia.
Bardzo mnie podbudowało to wszystko ostatnio, że niemożliwe może stać możliwe.
Pozdrawiam
Piotrek:)
Poród mojej żony to było coś pięknego dla mnie co mogło mnie w życiu spotkać! Czynnie
- April
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 704
- Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47
Brawo Piotrek i gratuluje syna 
-- 2 listopada 2014, o 23:21 --
U mnie od jakichs 2 godzin slabo, DD mi znow porzadnie dowalilo i nie potrafie tego olac, plakac mi sie chce z bezsilnosci, chociaz nie ryczalam juz dawno

-- 2 listopada 2014, o 23:21 --
U mnie od jakichs 2 godzin slabo, DD mi znow porzadnie dowalilo i nie potrafie tego olac, plakac mi sie chce z bezsilnosci, chociaz nie ryczalam juz dawno

- truskawkowo
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 180
- Rejestracja: 16 sierpnia 2014, o 03:56
Pitek, wspaniała historia i gratuluję z całego serducha!!! 

Więcej osiągniesz uśmiechem, niż wyrąbiesz mieczem.
William Shakespeare
William Shakespeare
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 83
- Rejestracja: 12 września 2014, o 19:48
Gratulacje,to naprawdę bardzo dobre wiadomości,świetnie,że dałeś radę!!!Brawo!
April a weź sobie popłacz,dlaczego odmawiasz sobie prawa do słabości,popłacz,przyjmij tą słabość nie nadawaj jej jakiegoś znaczenia,ale przyjmuj też swoje smutki,bezsilność,pozwól,żeby te uczucia się po Tobie przetoczyły,przecież wiesz,że będzie lepiej,bo będzie,nie raz było,dasz radę
wolno nam upadać,ale wiesz najepsze rzeczy dzieją się jak się podnosimy!
April a weź sobie popłacz,dlaczego odmawiasz sobie prawa do słabości,popłacz,przyjmij tą słabość nie nadawaj jej jakiegoś znaczenia,ale przyjmuj też swoje smutki,bezsilność,pozwól,żeby te uczucia się po Tobie przetoczyły,przecież wiesz,że będzie lepiej,bo będzie,nie raz było,dasz radę

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: 21 października 2014, o 00:39
Witajcie, mam takie pytanie, coraz częśćiej budę się w nocy i nie mogę spać po kilka godzin.
Przyczyną tego są lęki ale co za tym idzie wyobrazam sobie cały czas rozmowy w głowie, to jak ktoś o mnie rozmwia bądź jak ja rozmawiam z kimś jest to nieco dziwne, przytłaczające, czy zdarzało się wam takie coś ?
Bo zaczynam obawiać się że to coś więcej niż nerwica...
Nie mogę sobie teraz przypomnieć co to były za romzowy bo stan kiedy one następują jest jakby transem....
Przyczyną tego są lęki ale co za tym idzie wyobrazam sobie cały czas rozmowy w głowie, to jak ktoś o mnie rozmwia bądź jak ja rozmawiam z kimś jest to nieco dziwne, przytłaczające, czy zdarzało się wam takie coś ?
Bo zaczynam obawiać się że to coś więcej niż nerwica...
Nie mogę sobie teraz przypomnieć co to były za romzowy bo stan kiedy one następują jest jakby transem....
- April
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 704
- Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47
Dota bo ja wiem, dla mnie placz to oznaka slabosci, wydaje mi sie, ze jak sie rozkleje to znaczy, ze sie poddam tej francy 
Surowy to nerwica, to normalne, ze jak sie budzisz w srodku nocy i nie mozesz spac to rozne rzeczy Ci sie w glowie roja, w dzien zawsze mozesz czyms sie zajac, a w nocy hulaj dusza, objaw moim zdaniem jak kazdy inny

Surowy to nerwica, to normalne, ze jak sie budzisz w srodku nocy i nie mozesz spac to rozne rzeczy Ci sie w glowie roja, w dzien zawsze mozesz czyms sie zajac, a w nocy hulaj dusza, objaw moim zdaniem jak kazdy inny
