Supermixxxser44 pisze: ↑2 lutego 2018, o 21:18Są słabe dni i lepsze dni. Akceptuje też gdy jest mega ciężko ale jest cholernie trudno. Trzeba po-prostu o tym nie myśleć. Przykład miałem kilka tygodni temu. Pracuje na Stacji Paliw, nocka, nerwica daje popalić, nagle na ulicy wypadek samochodowy, zapominam o nerwicy, udzielam pierwszej pomocy, widok kierowcy który wypadł przez okno samochodu kiepski, dzwonie na pogotowie. Mimo mega stresu jestem dumny że pomogłem, nerwicy nie było, poszła sobie bo jej się zrobiło głupio. Niestety wróciła po kilku dniach, ale niech sobie wraca kiedyś się znudzi moim życiem.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1545
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
- rit
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 265
- Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 11:51
Wielki szacunek!mixxxser44 pisze: ↑2 lutego 2018, o 21:18Są słabe dni i lepsze dni. Akceptuje też gdy jest mega ciężko ale jest cholernie trudno. Trzeba po-prostu o tym nie myśleć. Przykład miałem kilka tygodni temu. Pracuje na Stacji Paliw, nocka, nerwica daje popalić, nagle na ulicy wypadek samochodowy, zapominam o nerwicy, udzielam pierwszej pomocy, widok kierowcy który wypadł przez okno samochodu kiepski, dzwonie na pogotowie. Mimo mega stresu jestem dumny że pomogłem, nerwicy nie było, poszła sobie bo jej się zrobiło głupio. Niestety wróciła po kilku dniach, ale niech sobie wraca kiedyś się znudzi moim życiem.
„Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas” – Epikur
"And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulder."
"And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulder."
- katarzynka
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 2938
- Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04
Pięknie Kolego!mixxxser44 pisze: ↑2 lutego 2018, o 21:18Są słabe dni i lepsze dni. Akceptuje też gdy jest mega ciężko ale jest cholernie trudno. Trzeba po-prostu o tym nie myśleć. Przykład miałem kilka tygodni temu. Pracuje na Stacji Paliw, nocka, nerwica daje popalić, nagle na ulicy wypadek samochodowy, zapominam o nerwicy, udzielam pierwszej pomocy, widok kierowcy który wypadł przez okno samochodu kiepski, dzwonie na pogotowie. Mimo mega stresu jestem dumny że pomogłem, nerwicy nie było, poszła sobie bo jej się zrobiło głupio. Niestety wróciła po kilku dniach, ale niech sobie wraca kiedyś się znudzi moim życiem.
Doskonały przykład, że kiedy pojawia się realne zagrożenie, a nie nakręcane przez nerwicę, to ona kuli ogon i ucieka! Tak trzymaj
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
- Iwona29
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1899
- Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53
W sumie nie jest to dla mnie jakiś kryzys.Jednak chce zapytać Was jak sobie radzić z rannym wybudzeniem.
Tzn obudził mnie budzik 4.35 i do tej pory serducho mi szaleje.
Wybudziłam się że strachem i nie wiem do końca jak nad tym zapanować.....
Przy tym boli mnie brzuch i chce pogonić do toalety.
Tzn obudził mnie budzik 4.35 i do tej pory serducho mi szaleje.
Wybudziłam się że strachem i nie wiem do końca jak nad tym zapanować.....
Przy tym boli mnie brzuch i chce pogonić do toalety.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"✌
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"✌
- Rybik w Machinie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 139
- Rejestracja: 9 sierpnia 2017, o 10:51
No to chyba by było trzeba przestać żyć w ciągłym napięciu i nerwicy generalnie. Też tak mam - są poranki, że bije wciąż powyżej 100 i uspokaja się dopiero jakoś po 10-12... Ale ja to wciąż mam problem z porzuceniem kontroli i zmianą myślenia, więc wciąż się czymś martwię. To też mnie martwi, ale wiem, że zawsze przechodzi. Jeżeli to Cię w ogóle pociesza
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 505
- Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34
No właśnie, problem tkwi w porzuceniu kontroli i zmianie myślenia...Jestem pewna, że jeśli KTOŚ dałby mi gwarancję, że moi bliscy i ja nie umrzemy na nowotwory, że mój mąż przedwcześnie nie umrze na zawał(jego ojciec i dziadek mieli zawał), moja córka będzie bezproblemowym dzieckiem, że nie będę samotna i WSZYSTKO będzie dobrze układać się w moim życiu to nerwica odeszłaby w jednej chwili...Tyle, że NIKT tej gwarancji nie da. Najgorsze jest to, że żyję w tym stanie od ponad miesiąca 24/h na dobe, nawet przebudzając się w nocy na karmienie dziecka lękam się. Tak, wiem, to tylko myśli, a one nie mają mocy sprawczej. Tyle, że część tych myśli sprawdzi się, bo nie ma innej możliwości. Wszystkie rady biorę sobie do serca, próbuje coś zmieniać, ale to nie skutkuje. Mam ochotę walnąć głową w ściane...Rybik w Machinie pisze: ↑3 lutego 2018, o 08:18No to chyba by było trzeba przestać żyć w ciągłym napięciu i nerwicy generalnie. Też tak mam - są poranki, że bije wciąż powyżej 100 i uspokaja się dopiero jakoś po 10-12... Ale ja to wciąż mam problem z porzuceniem kontroli i zmianą myślenia, więc wciąż się czymś martwię. To też mnie martwi, ale wiem, że zawsze przechodzi. Jeżeli to Cię w ogóle pociesza
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1545
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Pomysl sobie o tym co Ci da martwienie się wszystkim na około czy coś się stanie czy nie stanie ?co to Tobie przynosi ?zastanow się ?samo cierpienie,to nie uchroni Cię przed tym ze za 60 lat dostaniesz zawał czy Twój mąż dostanie zawał a teraz tracisz życie na to i się zamartwiasz marnując swój czasagnefka28 pisze: ↑3 lutego 2018, o 08:47No właśnie, problem tkwi w porzuceniu kontroli i zmianie myślenia...Jestem pewna, że jeśli KTOŚ dałby mi gwarancję, że moi bliscy i ja nie umrzemy na nowotwory, że mój mąż przedwcześnie nie umrze na zawał(jego ojciec i dziadek mieli zawał), moja córka będzie bezproblemowym dzieckiem, że nie będę samotna i WSZYSTKO będzie dobrze układać się w moim życiu to nerwica odeszłaby w jednej chwili...Tyle, że NIKT tej gwarancji nie da. Najgorsze jest to, że żyję w tym stanie od ponad miesiąca 24/h na dobe, nawet przebudzając się w nocy na karmienie dziecka lękam się. Tak, wiem, to tylko myśli, a one nie mają mocy sprawczej. Tyle, że część tych myśli sprawdzi się, bo nie ma innej możliwości. Wszystkie rady biorę sobie do serca, próbuje coś zmieniać, ale to nie skutkuje. Mam ochotę walnąć głową w ściane...Rybik w Machinie pisze: ↑3 lutego 2018, o 08:18No to chyba by było trzeba przestać żyć w ciągłym napięciu i nerwicy generalnie. Też tak mam - są poranki, że bije wciąż powyżej 100 i uspokaja się dopiero jakoś po 10-12... Ale ja to wciąż mam problem z porzuceniem kontroli i zmianą myślenia, więc wciąż się czymś martwię. To też mnie martwi, ale wiem, że zawsze przechodzi. Jeżeli to Cię w ogóle pociesza
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 505
- Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34
Masz racje Nipo. Myślę, że potrzebuje dużo czasu żeby jakoś ogarnąć ten temat. W zaburzeniu tkwie wiele lat, ale teraz te lęki zaczynają mnie przerastać.Nipo pisze: ↑3 lutego 2018, o 08:50Pomysl sobie o tym co Ci da martwienie się wszystkim na około czy coś się stanie czy nie stanie ?co to Tobie przynosi ?zastanow się ?samo cierpienie,to nie uchroni Cię przed tym ze za 60 lat dostaniesz zawał czy Twój mąż dostanie zawał a teraz tracisz życie na to i się zamartwiasz marnując swój czasagnefka28 pisze: ↑3 lutego 2018, o 08:47No właśnie, problem tkwi w porzuceniu kontroli i zmianie myślenia...Jestem pewna, że jeśli KTOŚ dałby mi gwarancję, że moi bliscy i ja nie umrzemy na nowotwory, że mój mąż przedwcześnie nie umrze na zawał(jego ojciec i dziadek mieli zawał), moja córka będzie bezproblemowym dzieckiem, że nie będę samotna i WSZYSTKO będzie dobrze układać się w moim życiu to nerwica odeszłaby w jednej chwili...Tyle, że NIKT tej gwarancji nie da. Najgorsze jest to, że żyję w tym stanie od ponad miesiąca 24/h na dobe, nawet przebudzając się w nocy na karmienie dziecka lękam się. Tak, wiem, to tylko myśli, a one nie mają mocy sprawczej. Tyle, że część tych myśli sprawdzi się, bo nie ma innej możliwości. Wszystkie rady biorę sobie do serca, próbuje coś zmieniać, ale to nie skutkuje. Mam ochotę walnąć głową w ściane...Rybik w Machinie pisze: ↑3 lutego 2018, o 08:18No to chyba by było trzeba przestać żyć w ciągłym napięciu i nerwicy generalnie. Też tak mam - są poranki, że bije wciąż powyżej 100 i uspokaja się dopiero jakoś po 10-12... Ale ja to wciąż mam problem z porzuceniem kontroli i zmianą myślenia, więc wciąż się czymś martwię. To też mnie martwi, ale wiem, że zawsze przechodzi. Jeżeli to Cię w ogóle pociesza
- jestemjakajestem
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 167
- Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35
no dopadło mnie, ciągłe wątpliwości.......mam w domu ciężką sytuacje, mąz który mnie nie wspiera a wręcz przeciwnie używa moich leków przeciw mnie, mówi abym wzieła sobie podwójna dawke leków bo mam chorą głowę, corszych itpały czas mnie dobija i jeszcze jego matka....wyzywa mnie od najgorszych itp, potrafiła nawet mi wygrażac.....poprostu płakac mi sie chcę, dobrze że mam prace.......boję się tylko że kiedyś naprawdę oszaleje i nie dam juz rady tego unieść, boje sie bo ogładałma ostatnio ekspres reporterów ze kobieta po długotrwałym biciu i nekaniu prze męża rozchorował sie na schozfrenie i tak mni nie pokój ogarnoł, zastanawiam sie czy te moje mysli lekowe nie przekształca sie w urojenia w które zacznę wierzyć....ehh no wyżaliłam sięę....
- Marcin12345
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 105
- Rejestracja: 20 sierpnia 2017, o 22:14
Smutno jakoś :c
- eyeswithoutaface
- Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44
Nie myślałaś o odejściu?jestemjakajestem pisze: ↑3 lutego 2018, o 10:03no dopadło mnie, ciągłe wątpliwości.......mam w domu ciężką sytuacje, mąz który mnie nie wspiera a wręcz przeciwnie używa moich leków przeciw mnie, mówi abym wzieła sobie podwójna dawke leków bo mam chorą głowę, corszych itpały czas mnie dobija i jeszcze jego matka....wyzywa mnie od najgorszych itp, potrafiła nawet mi wygrażac.....poprostu płakac mi sie chcę, dobrze że mam prace.......boję się tylko że kiedyś naprawdę oszaleje i nie dam juz rady tego unieść, boje sie bo ogładałma ostatnio ekspres reporterów ze kobieta po długotrwałym biciu i nekaniu prze męża rozchorował sie na schozfrenie i tak mni nie pokój ogarnoł, zastanawiam sie czy te moje mysli lekowe nie przekształca sie w urojenia w które zacznę wierzyć....ehh no wyżaliłam sięę....
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
- jestemjakajestem
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 167
- Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35
myśłałam już nie raz ale zawsze jest lepiej, raz gorzej a potam dobrze.....to nie jest takie proste, jest gorzej bo zaczełam sie po terapii zmieniac i zmieniam przyzwyczajenia w domu, jest bardziej stanowacz, nie daje sie wpędzac w poczucie winy tylko od srodka mnie zżera....ale powiedziłam DOŚC bo ile mozna zyc w zakłamaniu...............
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1545
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
- Jagoda_a
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 160
- Rejestracja: 25 marca 2017, o 18:16
zamiaru nie mam, przynajmniej nie teraz. Ja juz kwestię śmierci mam przerobioną i sie tym nie martwie tylko tym ze moj syn ma takie pomysły. Widocznie tak bardzo mnie kocha ze nie wyobraża sobie życia bez rodziców. Ale to się z wiekiem mu zmieni.