Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: 4 kwietnia 2014, o 16:27
Witam!
Już tu parę razy pisałem o swoich słabszych dniach, chwilach. Nie mogę się pogodzić z jednym, że jeden lęk mnie trzyma już długo i nie znudził się, bo niektóre lęki które miewam przechodzą, bo się nimi nudze. Chodzi o taki głupi lęk 2 w 1 wysokość, przestrzeń i wysokie budynki i miasta.Już pisałem tutaj, że byłem na 45 piętrze w Wawie w drapaczu chmur 3 lata temu, latałem samolotem, chodziłem w góry.Lęk mną tak zawładnął, że źle się czuję na wyższych piętrach np. powyżej 3, czuję niepewność i taką świadomość, że to już jest 3 piętro i wyższe czy przebywanie w wysokich kościołach. W niskich lubię i może być dużo ludzi i jest ok.Pani Psycholog mi coś nie może pomóc, bo tylko gada a tu muszą iść czyny, a ona nie pójdzię i nie pomoże mi z lękiem się spotkać. Zaczęło się w styczniu tego roku, na sylwestra. Nie mogłem stać na balkonie na 4 piętrze z kolegami którzy palili, czułem się źle nawet po wódce. W lutym byłem u wujka w wieżowcu na 6 piętrze na 15minut, żeby pogadać z przyszłymi nabywcami lokalu i czułem idąc do góry gorąco i delirke. wytrzymałem jakoś te 15 minut, ale byłem spięty i serce walilo jak z nimi gadalem, ale na dół spieprzałem w takim tempie.na dole poczułem ulgę ale i przytłoczenie, że coś takiego miało miejsce. Wiele razy przebywałem w tym mieszkaniu kiedyś i było ok.Nie wiem co się stało:(. Od tego momentu analizuję jak gdzieś idę jakie to będzie piętro jakie schody, jakie okna w budynku czy duże przeszklenie, absurd jakiś:(. Ostatnio przeżyłem znowu coś takiego, a mianowicie zwiedzaliśmy szpital ginekologiczny w związku z wycieczką ze szkoły rodzenia. Żona moje lada dzień lub tydzień, dwa może urodzić. Sale do rodzenia znajdują się na 3 piętrze, a do odwiedzin na 4 piętrze. W ogóle zastanawiałem się czy tam jechać, ale przełamałem się. Wsiedlismy do windy i zamiast od razu jechać na 3 piętro, to ktoś ponaciskal inne piętra i zjechalismy do piwnicy potem po kolei 1,2 i dopiero 3. Jak wyszedlem z niej to sie caly trzaslem. Żona widziała, nie wiem czy widzieli inni uczestnicy szkoły rodzenia, ale jak tak to se pewnie pomysleli. Sale do porodu pozwiedzaliśmy i dalej źle się czułem, chciałem szybko stamtad uciekać. Prowadząca postanowila nas zabrac na 4 piętro a ja zamiast iść tam z żoną powiedzialem żonie ze nie dam rady i zszedlem na dół. Czekałem na dole na wszystkich:(. Zostawiłem żonę, żeby dale sama zwiedzala. Ona jest wyrozumiala i widzi co sie dzieje. Nie wiem co robić przeraża mnie to piętro i poród, nie wiem czy to wytrzymam, co mam robić? Chciałbym jej pomoc. Jest tez alternatywa inny szpital oddalony od mojego miasta 20 km i znacznie przyjaźniejszy i niski, ale ma gorszy stopien ratownictwa. Żona ma rodzić nie ja. Mnie to przytłacza, sam jej poród i potem te odwiedziny na 4 piętrze.
Podsumowując ja na codzień normalnie funkcjonuje bez jakiś wielkich lęków, spie dobrze itp. Nie łykam psychotropów. Mam takie wybiórcze sytuację gdzie bardzo mocno się wtedy denerwuję (ostatnio doszły te drgawki) Brałem kiedyś hydroxyzyne. Biorę zioła jedynie ale w takiej sytuacji mocnej zioła mi nie pomagają. Nie wiem co wziąć jak ona zacznie rodzić. Testuje z ziół jujube fuit(daktyl chiński) firmy swanson ale tak sobie działa, chcę jeszcze przetestować skullcap (jarmułka chińska) w tabletkach niby jest na drgawki i silne nerwy. Ehhh sam już nie wiem co robić:((.
Załamany jestem tym wszystkim, wiem, że to głupie.
Pozdrawiam
Piotrek
Już tu parę razy pisałem o swoich słabszych dniach, chwilach. Nie mogę się pogodzić z jednym, że jeden lęk mnie trzyma już długo i nie znudził się, bo niektóre lęki które miewam przechodzą, bo się nimi nudze. Chodzi o taki głupi lęk 2 w 1 wysokość, przestrzeń i wysokie budynki i miasta.Już pisałem tutaj, że byłem na 45 piętrze w Wawie w drapaczu chmur 3 lata temu, latałem samolotem, chodziłem w góry.Lęk mną tak zawładnął, że źle się czuję na wyższych piętrach np. powyżej 3, czuję niepewność i taką świadomość, że to już jest 3 piętro i wyższe czy przebywanie w wysokich kościołach. W niskich lubię i może być dużo ludzi i jest ok.Pani Psycholog mi coś nie może pomóc, bo tylko gada a tu muszą iść czyny, a ona nie pójdzię i nie pomoże mi z lękiem się spotkać. Zaczęło się w styczniu tego roku, na sylwestra. Nie mogłem stać na balkonie na 4 piętrze z kolegami którzy palili, czułem się źle nawet po wódce. W lutym byłem u wujka w wieżowcu na 6 piętrze na 15minut, żeby pogadać z przyszłymi nabywcami lokalu i czułem idąc do góry gorąco i delirke. wytrzymałem jakoś te 15 minut, ale byłem spięty i serce walilo jak z nimi gadalem, ale na dół spieprzałem w takim tempie.na dole poczułem ulgę ale i przytłoczenie, że coś takiego miało miejsce. Wiele razy przebywałem w tym mieszkaniu kiedyś i było ok.Nie wiem co się stało:(. Od tego momentu analizuję jak gdzieś idę jakie to będzie piętro jakie schody, jakie okna w budynku czy duże przeszklenie, absurd jakiś:(. Ostatnio przeżyłem znowu coś takiego, a mianowicie zwiedzaliśmy szpital ginekologiczny w związku z wycieczką ze szkoły rodzenia. Żona moje lada dzień lub tydzień, dwa może urodzić. Sale do rodzenia znajdują się na 3 piętrze, a do odwiedzin na 4 piętrze. W ogóle zastanawiałem się czy tam jechać, ale przełamałem się. Wsiedlismy do windy i zamiast od razu jechać na 3 piętro, to ktoś ponaciskal inne piętra i zjechalismy do piwnicy potem po kolei 1,2 i dopiero 3. Jak wyszedlem z niej to sie caly trzaslem. Żona widziała, nie wiem czy widzieli inni uczestnicy szkoły rodzenia, ale jak tak to se pewnie pomysleli. Sale do porodu pozwiedzaliśmy i dalej źle się czułem, chciałem szybko stamtad uciekać. Prowadząca postanowila nas zabrac na 4 piętro a ja zamiast iść tam z żoną powiedzialem żonie ze nie dam rady i zszedlem na dół. Czekałem na dole na wszystkich:(. Zostawiłem żonę, żeby dale sama zwiedzala. Ona jest wyrozumiala i widzi co sie dzieje. Nie wiem co robić przeraża mnie to piętro i poród, nie wiem czy to wytrzymam, co mam robić? Chciałbym jej pomoc. Jest tez alternatywa inny szpital oddalony od mojego miasta 20 km i znacznie przyjaźniejszy i niski, ale ma gorszy stopien ratownictwa. Żona ma rodzić nie ja. Mnie to przytłacza, sam jej poród i potem te odwiedziny na 4 piętrze.
Podsumowując ja na codzień normalnie funkcjonuje bez jakiś wielkich lęków, spie dobrze itp. Nie łykam psychotropów. Mam takie wybiórcze sytuację gdzie bardzo mocno się wtedy denerwuję (ostatnio doszły te drgawki) Brałem kiedyś hydroxyzyne. Biorę zioła jedynie ale w takiej sytuacji mocnej zioła mi nie pomagają. Nie wiem co wziąć jak ona zacznie rodzić. Testuje z ziół jujube fuit(daktyl chiński) firmy swanson ale tak sobie działa, chcę jeszcze przetestować skullcap (jarmułka chińska) w tabletkach niby jest na drgawki i silne nerwy. Ehhh sam już nie wiem co robić:((.
Załamany jestem tym wszystkim, wiem, że to głupie.
Pozdrawiam
Piotrek
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 9 października 2014, o 08:29
U mnie wciąż bez zmian.Odrealniony, nie poznający w zasadzie swoich myśli, bez jakichlowiek nieomal odczuć itd.Do tego za oknem zgnilizna, szarówa i deszcz.Ja według zaleceń z forum , przestałem pić kawę, bo może ona pogarszać jeszcze sytuacje z odrealnieniem.W tej depersonalizacji obecnie nie mam napadów paniki w sumie, tak jakby się organizm przyzwyczaił do tego stanu.Trochę mnie to martwi, że organizm nie reaguje na ten objaw lęku.Dziś mam wizyte u lekarza, ale jeszcze nie wiem czy pójdę, bo cóż może mi poradzić?Zwiększyć dawkę wenlafaksy..radze sobie bez benzo 2 miesiące, może ono by coś pomogło..hm jak myślicie?
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 115
- Rejestracja: 22 czerwca 2014, o 15:22
Najważniejsze jest to aby nie skupiać się przesadnie na odrealnieniu bo wtedy jeszcze bardziej wydaję nam się, że to co nas otacza jest dziwnie lub bez wyrazu. Plus dla Ciebie, że zrezygnowałeś z kofeiny bo to jednak ważne żeby unikać kontaktu z jakimikolwiek używkami w tym stanie ponieważ tak jak wspomniałeś pogarsza on nasz stan. Co do Twoich obawach, że Twój organizm przestał się bronić przed depersonalizacją i derealizacją są niepotrzebne, ponieważ to są dobre wieści, że już Twoja podświadomość oraz organizm nie uznają już tego stanu za aż tak niebezpiecznego jak to było na początku. Z resztą teraz dobrze wiesz, że ten odczucie siedzą tylko w Twojej głowie, że nic Ci to nie zrobi i tak jak dawniej możesz wykonywać różne rzeczy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że może nie będzie się tego tak odczuwało jak kiedyś ale lepiej coś robić i się tym nie przejmować niż siedzieć w miejscu i nie robić żadnego kroku w przód. Co do leków ja nie jestem ich zwolenniczką ponieważ one jedynie maskują objawy, najważniejsza jest praca nad sobą bo to czego my się nauczymy zostanie w naszych głowach już na zawsze, no i przy okazji nie trujemy organizmu. Według mnie lepszym rozwiązaniem będzie studiowanie forumowych artykułów, wdrążanie ich w życie czy nawet jeśli masz możliwości to zaczęcie terapii(ale zaznaczam, że czasami trudno trafić na dobrego psychoterapeutę). Wybór już należy do Ciebie co dalej zrobisz, życzę powodzeniaKimek pisze:U mnie wciąż bez zmian.Odrealniony, nie poznający w zasadzie swoich myśli, bez jakichlowiek nieomal odczuć itd.Do tego za oknem zgnilizna, szarówa i deszcz.Ja według zaleceń z forum , przestałem pić kawę, bo może ona pogarszać jeszcze sytuacje z odrealnieniem.W tej depersonalizacji obecnie nie mam napadów paniki w sumie, tak jakby się organizm przyzwyczaił do tego stanu.Trochę mnie to martwi, że organizm nie reaguje na ten objaw lęku.Dziś mam wizyte u lekarza, ale jeszcze nie wiem czy pójdę, bo cóż może mi poradzić?Zwiększyć dawkę wenlafaksy..radze sobie bez benzo 2 miesiące, może ono by coś pomogło..hm jak myślicie?

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 115
- Rejestracja: 22 czerwca 2014, o 15:22
Witaj! Zdaję sobie sprawę, że ten lęk bardzo przeszkadza Ci w dosyć codziennym życiu i trudno jest Ci go przełamać ale nie możesz też pozwolić sobie by on nad Tobą zawładnął. Bo pomyślisz co tak naprawdę może Ci się stać na 3 lub nawet na 10 piętrze? Na 99,9% nic. Jedyną krzywdą o ile można tak to nazwać to robisz sam sobie wchodząc na coraz to wyższe piętra i uciekając ponieważ nie walczysz z tym lękiem, pozwalasz mu być i kontrolować Twój umysł a nie o to w tym wszystkim chodzi. Warto przełamać strach. Proponuję Tobie abyś załóżmy co 3 dni lub nawet co tydzień wybierał się do jakiegoś piętrowego budynku i spędzał w nim jakiś określany czas. Zaczynając od 15 min i zwiększając co te 3 dni lub tydzień o kolejne 5min pobytu aż w końcu oswoisz lęk i spokojnie będziesz mógł przebywać w piętrowych budynkach nawet i z godzinę czy pięć. Zaznaczam, że początek może nie być przyjemnym odczuciem bo jednak wcześniej już za bardzo pozwoliłeś strachowi zapanować nad sobą, poddawałeś się. No ale drgawki czy inne somatyczne objawy nic Ci złego nie zrobią. Teraz to wszystko może z trudnością przychodzić ponieważ jak wspomniałeś masz przed sobą wielkie wydarzenie z życia. Zostanie rodzicem stresuje dużo ludzi na ziemi i w różny sposób ten strach przed nieznanym może się objawiać. Jeszcze raz chciałabym dodać, że ważne jest to aby lęk oswoić i przełamywać go, dobrą próbą będzie się wybranie do żony na te 4 piętro w szpitalu. Nieważne jak będzie to nieprzyjemne odczucie i pomimo tego, że będzie Ci się zdawało, że to jednak bezsensu to Twojej podświadomości zrobisz mały prezent i za każdym takim przełamywaniem będzie ten upominek coraz większej wartości. Wybór należy do Ciebie czy chcesz przez cały życie uciekać ze względu na lęki czy je przełamywać, przeboleć i żyć tak jak dawniej?Pitek30 pisze:Witam!
Już tu parę razy pisałem o swoich słabszych dniach, chwilach. Nie mogę się pogodzić z jednym, że jeden lęk mnie trzyma już długo i nie znudził się, bo niektóre lęki które miewam przechodzą, bo się nimi nudze. Chodzi o taki głupi lęk 2 w 1 wysokość, przestrzeń i wysokie budynki i miasta.Już pisałem tutaj, że byłem na 45 piętrze w Wawie w drapaczu chmur 3 lata temu, latałem samolotem, chodziłem w góry.Lęk mną tak zawładnął, że źle się czuję na wyższych piętrach np. powyżej 3, czuję niepewność i taką świadomość, że to już jest 3 piętro i wyższe czy przebywanie w wysokich kościołach. W niskich lubię i może być dużo ludzi i jest ok.Pani Psycholog mi coś nie może pomóc, bo tylko gada a tu muszą iść czyny, a ona nie pójdzię i nie pomoże mi z lękiem się spotkać. Zaczęło się w styczniu tego roku, na sylwestra. Nie mogłem stać na balkonie na 4 piętrze z kolegami którzy palili, czułem się źle nawet po wódce. W lutym byłem u wujka w wieżowcu na 6 piętrze na 15minut, żeby pogadać z przyszłymi nabywcami lokalu i czułem idąc do góry gorąco i delirke. wytrzymałem jakoś te 15 minut, ale byłem spięty i serce walilo jak z nimi gadalem, ale na dół spieprzałem w takim tempie.na dole poczułem ulgę ale i przytłoczenie, że coś takiego miało miejsce. Wiele razy przebywałem w tym mieszkaniu kiedyś i było ok.Nie wiem co się stało:(. Od tego momentu analizuję jak gdzieś idę jakie to będzie piętro jakie schody, jakie okna w budynku czy duże przeszklenie, absurd jakiś:(. Ostatnio przeżyłem znowu coś takiego, a mianowicie zwiedzaliśmy szpital ginekologiczny w związku z wycieczką ze szkoły rodzenia. Żona moje lada dzień lub tydzień, dwa może urodzić. Sale do rodzenia znajdują się na 3 piętrze, a do odwiedzin na 4 piętrze. W ogóle zastanawiałem się czy tam jechać, ale przełamałem się. Wsiedlismy do windy i zamiast od razu jechać na 3 piętro, to ktoś ponaciskal inne piętra i zjechalismy do piwnicy potem po kolei 1,2 i dopiero 3. Jak wyszedlem z niej to sie caly trzaslem. Żona widziała, nie wiem czy widzieli inni uczestnicy szkoły rodzenia, ale jak tak to se pewnie pomysleli. Sale do porodu pozwiedzaliśmy i dalej źle się czułem, chciałem szybko stamtad uciekać. Prowadząca postanowila nas zabrac na 4 piętro a ja zamiast iść tam z żoną powiedzialem żonie ze nie dam rady i zszedlem na dół. Czekałem na dole na wszystkich:(. Zostawiłem żonę, żeby dale sama zwiedzala. Ona jest wyrozumiala i widzi co sie dzieje. Nie wiem co robić przeraża mnie to piętro i poród, nie wiem czy to wytrzymam, co mam robić? Chciałbym jej pomoc. Jest tez alternatywa inny szpital oddalony od mojego miasta 20 km i znacznie przyjaźniejszy i niski, ale ma gorszy stopien ratownictwa. Żona ma rodzić nie ja. Mnie to przytłacza, sam jej poród i potem te odwiedziny na 4 piętrze.
Podsumowując ja na codzień normalnie funkcjonuje bez jakiś wielkich lęków, spie dobrze itp. Nie łykam psychotropów. Mam takie wybiórcze sytuację gdzie bardzo mocno się wtedy denerwuję (ostatnio doszły te drgawki) Brałem kiedyś hydroxyzyne. Biorę zioła jedynie ale w takiej sytuacji mocnej zioła mi nie pomagają. Nie wiem co wziąć jak ona zacznie rodzić. Testuje z ziół jujube fuit(daktyl chiński) firmy swanson ale tak sobie działa, chcę jeszcze przetestować skullcap (jarmułka chińska) w tabletkach niby jest na drgawki i silne nerwy. Ehhh sam już nie wiem co robić:((.
Załamany jestem tym wszystkim, wiem, że to głupie.
Pozdrawiam
Piotrek
Pozdrawiam i powodzenia

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 9 października 2014, o 08:29
Maddie pisze:Najważniejsze jest to aby nie skupiać się przesadnie na odrealnieniu bo wtedy jeszcze bardziej wydaję nam się, że to co nas otacza jest dziwnie lub bez wyrazu. Plus dla Ciebie, że zrezygnowałeś z kofeiny bo to jednak ważne żeby unikać kontaktu z jakimikolwiek używkami w tym stanie ponieważ tak jak wspomniałeś pogarsza on nasz stan. Co do Twoich obawach, że Twój organizm przestał się bronić przed depersonalizacją i derealizacją są niepotrzebne, ponieważ to są dobre wieści, że już Twoja podświadomość oraz organizm nie uznają już tego stanu za aż tak niebezpiecznego jak to było na początku. Z resztą teraz dobrze wiesz, że ten odczucie siedzą tylko w Twojej głowie, że nic Ci to nie zrobi i tak jak dawniej możesz wykonywać różne rzeczy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że może nie będzie się tego tak odczuwało jak kiedyś ale lepiej coś robić i się tym nie przejmować niż siedzieć w miejscu i nie robić żadnego kroku w przód. Co do leków ja nie jestem ich zwolenniczką ponieważ one jedynie maskują objawy, najważniejsza jest praca nad sobą bo to czego my się nauczymy zostanie w naszych głowach już na zawsze, no i przy okazji nie trujemy organizmu. Według mnie lepszym rozwiązaniem będzie studiowanie forumowych artykułów, wdrążanie ich w życie czy nawet jeśli masz możliwości to zaczęcie terapii(ale zaznaczam, że czasami trudno trafić na dobrego psychoterapeutę). Wybór już należy do Ciebie co dalej zrobisz, życzę powodzeniaKimek pisze:U mnie wciąż bez zmian.Odrealniony, nie poznający w zasadzie swoich myśli, bez jakichlowiek nieomal odczuć itd.Do tego za oknem zgnilizna, szarówa i deszcz.Ja według zaleceń z forum , przestałem pić kawę, bo może ona pogarszać jeszcze sytuacje z odrealnieniem.W tej depersonalizacji obecnie nie mam napadów paniki w sumie, tak jakby się organizm przyzwyczaił do tego stanu.Trochę mnie to martwi, że organizm nie reaguje na ten objaw lęku.Dziś mam wizyte u lekarza, ale jeszcze nie wiem czy pójdę, bo cóż może mi poradzić?Zwiększyć dawkę wenlafaksy..radze sobie bez benzo 2 miesiące, może ono by coś pomogło..hm jak myślicie?
Ja chodze na terapie taka psychoanalityczną, wczesniej chodizłem na podobną tez psychodynamiczna i psychoanalityczna, a od nowego roku powinna jedn aterapeutka miec miejsce na terapie behawioralno-poznawczą z tymże to będe prywatnie chodził. Staram się wycjodzić z domu, pracowac normalnie bo wiem, że w domu to by człowiek siedząc totalnie sfiksował.
- April
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 704
- Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47
Ja sie staram jakos trzymac, ale moj najwiekszy problem to brak dystansu, akceptacji i brak cierpliowsci, nie umiem sie pogodzic z tym stanem, zaakceptowac go. Wiem, ze sama siebie sabotuje, ale to mnie po prostu przeraza, caly ten stan, nie wiem jak mam go zaakceptowac skoro caly czas sie go boje
Nie jest tak, ze mam DD 24 godziny na dobe, w ciagu dnia sa momenty kiedy mowie sobie "a w d... z tym, nie bede sie tym przejmowac", a za minute znow pojawia sie lek i wszystko bierze w leb 


-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 115
- Rejestracja: 22 czerwca 2014, o 15:22
Ja osobiście uczęszczałam na poznawczo-behawioralną i szczerze polecam, dużo mi pomogła. No to świetnie, że masz taką świadomość i nie zamykasz się w czterech ścianachKimek pisze:Ja chodze na terapie taka psychoanalityczną, wczesniej chodizłem na podobną tez psychodynamiczna i psychoanalityczna, a od nowego roku powinna jedn aterapeutka miec miejsce na terapie behawioralno-poznawczą z tymże to będe prywatnie chodził. Staram się wycjodzić z domu, pracowac normalnie bo wiem, że w domu to by człowiek siedząc totalnie sfiksował.

- April
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 704
- Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47
U mnie dzis koszmarny wieczor, jestem tak sfrustrowana i zalamana calym tym DD, ze nie panuje nad soba, wydarlam sie przez to na dzieci, teraz nie dosc, ze mam poczucie winy, bo nie umiem sobie z tym poradzic jak inni, to jeszcze czuje sie winna, bo wyzylam sie na Bogu winnych dzieciach
. Maz tez ma juz dosc co mi wcale nie pomaga
. Ja tego nie wytrzymuje, jest gorzej i gorzej, co sie w koncu moze stac jesli bedzie jeszcze gorzej?


- nierealna
- Ex Moderator
- Posty: 1184
- Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22
April, te nerwy są wynikiem zazawyczaj bezsilności w stosunku do DD, nerwicy 
Mój narzeczony swego czasu też miał dosyć, bo codziennie ryczałam mu do rękawa i kilka razy w tygodniu miałam ataki paniki
Najlepiej jest po prostu podejść do tego z dystansem i akceptacją - tak, wiem, że to jest mega trudne, ale u mnie też było już mega źle, ale od kilku miesięcy zauważam małą poprawę - nie mam ataków paniki, nie truję dupy mojemu lubemu, nawet zdarzają się się dni, że nie mówię w ogóle o DD ( co było nie do pomyślenia na początku tego roku
)
Czas leczy rany April !

Mój narzeczony swego czasu też miał dosyć, bo codziennie ryczałam mu do rękawa i kilka razy w tygodniu miałam ataki paniki

Najlepiej jest po prostu podejść do tego z dystansem i akceptacją - tak, wiem, że to jest mega trudne, ale u mnie też było już mega źle, ale od kilku miesięcy zauważam małą poprawę - nie mam ataków paniki, nie truję dupy mojemu lubemu, nawet zdarzają się się dni, że nie mówię w ogóle o DD ( co było nie do pomyślenia na początku tego roku

Czas leczy rany April !

Tyle razy narzekał na normalność i nudę w jego życiu.
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
- April
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 704
- Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47
Nierealna dziekuje, u mnie ten czas dziala na niekorzysc, im dluzej tym gorzej, jestem juz strasznie zmeczona tym wszystkim. Czasem kiedy juz mam naprawde dosc czuje, ze moge odpuscic, ale wtedy moj umysl na sile podsuwa mi jakies lekowe mysli, jakby nie chcial zeby bylo lepiej i sciaga mnie w dol, czy to jest normalne w tym stanie? Jak sobie z tym radzic?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 9 października 2014, o 08:29
Wczoraj udałem się na wizyte do mojej pani doktor. Powiedziałem jak się czuje, na tej dawce 150, która wspólnie ustaliliśmy, oraz o tym, ze odrealnienia jak były tak sa a nawet wręcz się pogłębiły, może tylko napady paniki się zmniejszyły, a organimz jakby przyzwyczaił się do tego odrealnienia/ depersonalizacji/ derealizacji i staram się żyć normalnie, chodzić do pracy, spotykać ze znajomymi, by się nie zamykać w domu w czterech ścianach. Anhedonia u mnie jest również tak jak była.Doktor zaproponowała czy nie chciałbym pójść na oddział zab. nerwicowych i osobowości-odpowiedziałem, ze póki co nie.Poinformowałem również, że w planach mam podjęcie terapii behawioralno-poznawczej. Wypowiadała się pozytywnie o tej terapii natomiast, wtedy bym musiał zrezygnowac z tej terapii psychoanalitycznej na którą uczęszczam teraz bo chodzenie tu i tu mogłoby przynieść więcej złego niż dobrego.
Najważniejszym chyba jest fakt, że doszliśmy do wniosku, że rezygnujemy z wenlafaksyny. Od jutra będę brał przez 7 dni po 75mg rano, i we Wtorek mam się pokazać u lekarki. Przejdę na dość drogi lek, który kosztuje ok 200zł, ale powiedziałem, że finansowo jakoś sobie poradzę, natomiast dla mnie ważny jest efekt.Nie znam tej nazwy leku, ale ze skutków ubocznych w zasadzie występują jedynie nudności z początku.Działa przeciwlękowo, antydepresyjnie poprawiając koncentracje i funkcje poznawcze.Spróbuje.Dalsza farmakoterapia Efektinem wg mnie mija się z celem.Ten lek po prostu w niczym mi nie pomógł w zasadzie, a biore go już 3 miesiące więc uważam, że to stanowczo za długo.
Mówiłem też lekarce, że czytam wiele porad na forum o depersonalizacji, stwierdizła że dobrze, tylko by się włąśnie nie skupiać ciągle na swoim zdrowiu, bo odrealnienia napewno miną, ale nie wtedy gdy będę się na nich ciągle koncentrowął.Odradziłą tez te pomiary ciśnienia które wykonuje 2 razy dziennie, zaś gdy powiedziałem, że zrezygnowałem z kawy to mówiła, by nie rezygnować z przyjemności i że kawa w rozsądnych ilościach nie powinna mi zaszkodzić
Najważniejszym chyba jest fakt, że doszliśmy do wniosku, że rezygnujemy z wenlafaksyny. Od jutra będę brał przez 7 dni po 75mg rano, i we Wtorek mam się pokazać u lekarki. Przejdę na dość drogi lek, który kosztuje ok 200zł, ale powiedziałem, że finansowo jakoś sobie poradzę, natomiast dla mnie ważny jest efekt.Nie znam tej nazwy leku, ale ze skutków ubocznych w zasadzie występują jedynie nudności z początku.Działa przeciwlękowo, antydepresyjnie poprawiając koncentracje i funkcje poznawcze.Spróbuje.Dalsza farmakoterapia Efektinem wg mnie mija się z celem.Ten lek po prostu w niczym mi nie pomógł w zasadzie, a biore go już 3 miesiące więc uważam, że to stanowczo za długo.
Mówiłem też lekarce, że czytam wiele porad na forum o depersonalizacji, stwierdizła że dobrze, tylko by się włąśnie nie skupiać ciągle na swoim zdrowiu, bo odrealnienia napewno miną, ale nie wtedy gdy będę się na nich ciągle koncentrowął.Odradziłą tez te pomiary ciśnienia które wykonuje 2 razy dziennie, zaś gdy powiedziałem, że zrezygnowałem z kawy to mówiła, by nie rezygnować z przyjemności i że kawa w rozsądnych ilościach nie powinna mi zaszkodzić
- Grześ
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 313
- Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12
agaa pisze:a macie tak, że nie chcecie zostawać sami? tzn. ja teraz bardzo nie lubię sama przebywać w domu, chyba się boję po prostu
Mam podobnie, jak szykuje mi sie samotny weekend w domu to nie wyrabiam...
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 83
- Rejestracja: 12 września 2014, o 19:48
ja sobie już tak dobrze radzę z atakami paniki,stale poszrzam swoją strefę bezpeczeństwa,autobusy wogóle,ale teraz dręczy mnie bezsenność i jest duży zjazd,ale mimo to nadal funkcjonuję,chodzę,robię?
czy ta bezsenność minie?zdarzają się Wam zupełnie nieprzespane noce?
czy ta bezsenność minie?zdarzają się Wam zupełnie nieprzespane noce?