U mnie na przykład teraz mam dosyć trudne sesje na psychoterapii. Poprzednia i najbliższa. Przed poprzednią miałam somatykę przez 2 dni. Puściło na pół godziny przed sesją. Jakoś ją przeżyłam i potem był spokój (o dziwo, bo wyobrażałam sobie to inaczej!) przez 5 dni. Dziś zaczyna się jazda, bo jutro mam sesję - chyba najtrudniejszą z dotychczasowych. No ale staram się ignorować objawy somatyczne, przeczekiwać je, to jest chyba jedyne rozwiązanie. U mnie jest tak, że objawy powodują lęk, czy nie dzieje mi się coś poważnego, jakaś choroba prawdziwa wywołana stresem i czy nie będę mieć operacji itp itd. Szkoda gadać.
