Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

30 czerwca 2014, o 11:06

Divam odnalazłam Twój pierwszy post, teraz rozumiem o co chodzi...
Nie czytałam reszty więc nie wiem czy udało Ci się jakoś dogadać z mamą i psychologiem
czy udało Ci się mieć wizytę bez obceności mamy obok.
Pamiętam że jak byłam młodsza to chodziłam z mamą do psychologa ale rozmawiałysmy same,
potem faktycznie psycholog prosiła mamę do siebie.
Ale warto iść.
Pamiętam że też miałam podobne problemy i mysli ale to były lata 80/90 i pomoc
psychologiczna nie była tak popularna. Byłam w środku zła, rozżalona zalękniona, ze szkoły uciekałam
bo nie mogłam tam wytrzymać. Matematyka to był koszmar i tak nic nie rozumiałam ;)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
świstakejro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 93
Rejestracja: 24 czerwca 2013, o 12:50

1 lipca 2014, o 14:08

jeju, jak ja wam zazdroszcze tych fizycznych objawów, bólu głowy, ściskania w klatce, drętwienia rąk i nóg...
też przez to wszystko przechodziłam kilka lat temu tyle że mnie poszło w DD i to jest dopiero masakra.
wiem że każdy mówi że te objawy fizyczne są straszne ale wy chyba nie mieliście DD, to jest dopiero kosmos.
Musisz pozwolić sobie umrzeć żebyś mógł dalej żyć
Awatar użytkownika
Sagem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 535
Rejestracja: 11 maja 2013, o 12:47

1 lipca 2014, o 14:10

ogólnie nerwica i DD to kosmos, ale świstakejro ma racje DD to dopiero jazda i to cholernie przykra...
Jeżeli ktoś nie kocha Cię tak jakbyś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha Cię on z całego serca i ponad siły.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.
Awatar użytkownika
świstakejro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 93
Rejestracja: 24 czerwca 2013, o 12:50

1 lipca 2014, o 14:26

DIVAM, na tą całą nerwicę jest tylko jedna metoda - musisz się pogodzić ze śmiercią. Wiem, nikt nie chce umierać i każdy się tego boi i to właśnie z tego strachu i napinania się biorą się te wszystkie myśli i objawy i nakręcanie. Ja się np staram pogodzić z tym i jakoś mnie objawy fizyczne już tak nie straszą ale z kolei mnie prześladują lęki że zwariuję, że stracę kontakt z rzeczywistością, nie będe poznawać ludzi, miejsc , zeświruję itp i dlatego mnie się utrzymuje też nerwica tylko bardziej w formie lęków o schiza.
Muszę się pogodzic z tym że mogę ześwirować i nic takiego strasznego się nie stanie.
Kiedyś miałąm straszne lęki że może mam schizofrenię (jak 100% nerwicowców) i się wkręcałam, bałam, skanowałam czy widze to co widze, czy nie słysze głosów aż w końcu nie mogłam już wytrzymać więc zaczęłam iść w drugą stronę i sobie myślałam że fajnie jest mieć schiza, że będe widziec rzeczy których inni nie widzą, że będzię luzik i że to całkiem przyjemny stan i normalnie mnie po kilku dosłownie dniach lęki przed schizem puściły a teraz jak mnie najdzie jakaś straszaca myśl o schizie to sobie myśle ,,super, fajnie jest mieć schiza" i mnie puszcza.
To samo trzeba sobie myśleć jak masz lęki przed śmiercią - pomyśl,, fajnie, umrę sobie, przeniosę się może w inny wymiar, a może wróće na ziemie i będe straszyc sąsiadów i ludzi których nie lubię. tylu ludzi umarło więc ja sobie też mogę umrzeć.
Dopóki będziesz z tym walczyć to się będziesz napinać i wzmagać lęk, stres, napięcie i lęki będą coraz większe a jak się z tym pogodzisz, zaakceptujesz albo chociaż spróbujesz zaakceptować to uwierz mi że ci minie w niedługim czasie bo nie będzie wyzawlacza, nie będzie się przed czym bronić. Ja tą metodę też stosowałam i naprawdę działa
Tylko pozostał mi jeszcze lęk przed utratą kontroli nad własną psychiką i to jest dla mnie najgorsze ale też się staram to olewać, pogodzić się z tym.
Musisz pozwolić sobie umrzeć żebyś mógł dalej żyć
Awatar użytkownika
Aneczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 49
Rejestracja: 1 marca 2014, o 18:42

1 lipca 2014, o 15:16

Tylu ludzi umarło więc i ja sobie też mogę umrzeć - mistrzostwo :)
Dzięki Świstakejro, te rady też na mój "ból"....
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

1 lipca 2014, o 20:46

Ja też z rozbawianiem wspominam robienie morfologii 5 x w roku, kłócia pod żebrami czy drżenie rąk, czy tam jakieś drętwienia twarzy.
Na potykania serca uwagi w ogóle nie zwracam.
Z tym można coś po prostu zrobić, można iśc do lekarza, można się uspokoić i czymś zająć, DD to inna bajka.
Dziś mam stresa, wyszłam na balkon i poczułam niepokój ;)
Tęsknie za czasami kiedy rozkminiałam czy nie mam chorej wątroby siedząc na balkonie ;)

świstakejro cudny post :)
Ja też mam jazdy na schize.
Czasem widzę coś katem oka że "przemyka" też zawsze się zastanawiam czy to nie to ;)
Albo jakiś dzwięk dziwny... leci samolot a ja sie zastanawiam czy to tylko ja go słyszę.
Ale wtedy przypominam sobie to forum.
Na prawdę nie raz mi już życie tu uratowaliście :friend:
Ostatnio mam fazę na myśli o masochistach i zastanawiam sie czy nie mam takich skłonności ;)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Ona_Zaburzona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38

2 lipca 2014, o 04:47

Ja doświadczylam DD. Potwierdzam slowa swistakejro ... koszmar. Ale miewalam to stosunkowo rzadko i mniej nasilone stad jakos najgorzej wspominam i tak typowe ataki paniki i wrazenie ze sie dusze. Dla mnie to byly najgorsze przezycia - byc przekonana ze umieram. Ale DD jest faktycznie przerazajace. Tego sie nawet opisac nie da.. a z tym strachem przed smiercia to sama prawda. On wssystko nakreca.. a ja mam cholerny lek przed tym ze umre mimo ze staram sie pogodzic z tym mysli ze wszyscy kiedys umra..
A odnosnie watroby marianna to ja teraz mam faze na wlasnie na watrobe bo ostatnio troche wiecej wypijam. Maly bol i od razu jazda - marskosc! Hahaha xD idiotyczne. A o sercu nie wspominam bo od niego mi sie cala nerwica zaczela. A schizy mam po dzis dzien...
usunietenaprosbe
Gość

2 lipca 2014, o 08:35

Pisałam to ostatniej nocy (do *):
Jest godzina 3:30, ale właśnie teraz postanowiłam Wam wszystkim odpisać i podziękować za wszystkie słowa, zainteresowanie i zaangażowanie. Piszę na kartce papieru, żeby zachować realność tych słów i wiarę w nie, dowód ich istnienia. W dzień przepiszę na komputer i wstawię, w tej chwili są przepisane – bo je widzicie.

Marianna , właśnie wysłałam Ci mojego maila na pw. Postaram się być ze sobą szczera wypełniając tabelę, o której mówisz, choć teraz nieszczególnie rozumiem, jak wygląda.
Niezbyt pamiętam, co konkretnie pisałam o psycholog, a nie chce tego szukać w poście – sama rozumiesz. Może jednak coś spróbuję wyjaśnić. Po wizycie u lekarki rodzinnej (neurolog dziecięcy) w grudniu zrobiłam badania krwi, wyszło ok., żelazo o drugie tyle za wysoko, ale w kwietniu zrobiłam teraz i już ok. Czemu wtedy było go tak dużo, nie wiem, lekarka też nie wie. Czułam się w tej kwestii zbagatelizowana, bo przecież ja umierałam od nadmiaru żelaza, a Internet tyle złych rzeczy mówił. Wtedy ta lekarka stwierdziła, że albo pójdę na leczenie z nerwicy, albo oszaleję… I chyba właśnie wariuję. Rodzice to zbagatelizowali, mi zeszła trochę somatyka (głównie kark – koszmar! – teraz moim koszmarem głównie jest głowa). A co miałam zrobić, jak i tak każdy miał mnie w nosie? Matematyka w drugim półroczu poszła mi ok, bez dodatkowego siedzenia nad nią i poprawianiem wszystkiego na ostatnią chwilę. Dostałam dwa i tyle mi starczy, bo to dwa naturalne.

Świstakejro i Sagem, tylko to nie sama nerwica. Bezustannie zmagam się raz z atakiem paniki, by po chwili zastanawiać się i dotykać kończyn, czy są moje, czemu patrzę na nie, a ich nie czuję. Raz mocne dd, raz mocny atak. Naprzemiennie. Trochę mnie zdziwił Twój post Sagem, bo myślałam, że wiesz o moim dd.
W ogóle porównywanie DD z nerwicą, jest dla mnie jak płatki z mlekiem. Nieważne, czy ktoś woli jeść płatki z zimnym mlekiem, czy gorącym mlekiem, dalej są to płatki z mlekiem.
Świstakejro, z Twojej wypowiedzi widzę, jak zyskałaś, godząc się z umieraniem. Teraz, gdy umieram, to czekam, aż umrę. A ile mam czekać? Może w końcu zdam sobie sprawę, że jednak jeszcze nie umarłam.

Ona_Zaburzona, jeśli oglądasz Mundial, widzisz też, jakie zaskakujące sytuacje są w tym roku. Mało kto spodziewałby się choćby tak szybkiej przegranej Hiszpanii. Może to nie jest najlepsze porównanie, ale i przy nerwicy można pozytywnie się zaskoczyć (nie mówię, że odpadniecie Hiszpanii tak szybko było czymś takim) . Mamy umrzeć? Umrzyjmy.

Dzisiaj, właściwie już wczoraj, rano (konkretniej o 15 – mam ostatnio straszne problemy ze snem) po obudzeniu się stwierdziłam UMARŁAM. Wręcz widziałam z góry swoje zwłoki na łóżku. A potem byłam jak w amoku – nie ja. Wrócił z pracy tata, po czym stwierdził, że muszę z nim jechać odebrać drugi samochód od mechanika. Ja, moja agorafobia, moje prawo jazdy od piątku… Zabił mnie mentalnie. Za szybko to się działo, dopiero na pierwszych światłach, gdy w zupełnie obcym miejscu, zupełnie sama w tym aucie, pierwszy raz je prowadząc, zaczęłam się cała trząść i myślałam, że ucieknę (wybiegnę). Tylko gdzie, na środku skrzyżowania? Umarłabym już nie tylko ja, ale możliwe, że też inni. Może to właśnie jest moja resztka racjonalnego myślenia. Potem, po tych światłach, już spokojnie wróciłam do domu. I w nim znowu się trzęsłam z tych wrażeń. Nie dociera do mnie, ze tak jechałam. I dalej boję się wyjść, dalej umrę poza domem, bądź za chwilę. I muszę nauczyć się, że DALEJ BĘDĘ ŻYĆ. Nie analizować tak, a może wtedy też DD zejdzie i mniej będzie wracać. I wyrobić dystans do „a co ludzie powiedzą”, który często zastępuję tak wielkie DD< że wszystko mi jedno, co ktoś powie, bo to nie ja jestem.
Zobaczę, jak to będzie. I jeśli przeżyję (chyba ciągle pisanie o przeżyciu nie jest najlepsze, ale tak myślę, to piszę), to za ponad rok pójdę na terapie. Bo tyle się staram, a często cofam. Byleby teraz wytrwać. Jakkolwiek. Chociaż nie mam sił, ale ŻYJĘ. Wmawiam to sobie.
ŻYJĘ i DZIĘKUJĘ wszystkim, którzy piszą na forum, tutaj i na czacie. Pomaga, chociaż trochę. Pewnie jeszcze trochę pobędę tym zombie, które wiecznie umiera, ale wole niczego nie zakładać. KAŻDY z kim piszę, ale też KAŻDY kogo posty czytam, to już jednak pomoc. Choćby dlatego, że ktoś to przechodzi, rozumie, stara się zrozumieć. *Mam też momenty, prześwity, gdy zaczyna mi być smutno, tak po ludzku smutno, że tylu wspaniałych ludzi zmaga się z takimi zaburzeniami. Wszystkie skądś się wzięły, z trudnych doświadczeń, o których pewnie wiele osób nie jest w stanie wspomnieć. Dla mnie samej ten post jest wyzwaniem, pewnego rodzaju kolejnym przełamaniem się. Ale może ktoś, choćby jedna osoba, wyciągnie cokolwiek z tego, co napisałam.
I teraz znów mi trochę przykro, bo tyle już tu czytam, wiem powinnam się przełamywać, każdy krok w przód to jest krok w przód. Mam już większą świadomość związaną z tym wszystkim niż kiedyś. Mimo tego jednak nie potrafię sobie z tym poradzić, tak bardzo nie mam już siły psychicznej, cała jestem zjedzona przez ten syf. Podkreśliłam tak bardzo słowo żyję, żeby faktycznie w nie uwierzyć. I nienawidzę, gdy wybucha mi ściśnięta głowa, uważam to za jedną z tych gorszych "somatyk", często nie mam jak od tego odpocząć. Dobija mnie też, że nawet jak jest lepiej, to wystarczy jakikolwiek bodziec, żeby się pogorszyło. A ile tak można? Mo ze nie powinnam tego pisać, ale już nie wierzę, że z tego wyjdę. Pewnie też to teraz mnie blokuje. Ale zdecydowana większość tutaj, to tak wiele osób co zdaje sobie sprawę, co źle robi, a dalej tak robi, tkwiąc w tych zaburzeniach. Strasznie to przykre. Jako małe dziecko byłam tak bardzo wrażliwa, że gdybym teraz nie ściskała wszystkich emocji wewnątrz, to pewnie z tego smutku już bym płakała. Pozostaje mi mieć jednak gulę w gardle i ściśniętą twarz. Nie będę teraz opisywać wszystkich dręczących mnie myśli, różnych jazd. Chciałabym jeszcze coś napisać, ale sama już nie wiem, co. Ile można rozmawiać z kimś, kto "nie może, bo nie może". Wydaje mi się to dla was często dość męczące. Jasne, od tego jest forum. Ale ja sama czuje się tym lekko zażenowana, chociaż pewnie nie powinnam. Cieszę się też na swój sposób z tego smutku, gdyż to smutek, z doświadczenia wiem, że chwilowy, ale odczuwalny. I nazwany nie "z zasady".

Ten post to dla mnie kolejny, mały kroczek. Chociaż jeszcze nie wierzę, dokąd idę, że w ogóle idę i mam prawo dość.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

2 lipca 2014, o 08:40

Divam bardzo fajnie ze to z siebie wyrzucilas. To nie jest tak ze nie mozesz bo nie mozesz, tylko tak ze ni emozesz bo blokuja cie rozne strachy, wewnetrzne. Na terapie pohscie to jest dobry pomysl, a jeszcze lepszym pomyslem ktorego nie mozesz pominac to wlasnie to przekonywanie siebie samej, ze mozesz bo tam sie nic nie dzieje.
W tym rzecz, zawsze tak jest ze wydaje sie to straszne, bo trzesiemy sie, swiat odjezdza i jest ogolnie tragedia ale chodzi o to aby dalej sie przekonywac. to bardzo wazny punkt, jest to punkt ktorego nie mozesz pominac.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
usunietenaprosbe
Gość

2 lipca 2014, o 11:41

Najgorsze jest umieranie i bol w glowie. I wlasciwe nie wiem, czemu to umieranie. Chyba boje sie tego oczekiwania na smierc, a nie tego, ze umre. Tylko tez jakby bylo z pogrzebem itp. A nie samej smierci. Moze dlatego, ze bardzo lubie wiedziec co sie stanie o ktorej godzinie. Tutaj nie wiem, dla mnie to ciagle 'zaraz' umre.
Ona_Zaburzona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38

3 lipca 2014, o 00:35

Divam, bardzo otwarty post. Dobrze że potrafisz z siebie wyrzucić pewne rzeczy. A z umieraniem to jest tak że nigdy nikt nie wie kiedy i w jaki sposób. I cale szczęście. Ale mnie ta niewiedza w obliczu nerwicy dobija. Strasznie kontroluję swoje cialo, cały organizm. Monitoruję funkcje życiowe niczym najnowsza aparatura. Tyle razy ile sprawdzam puls, to normalnie bym "zdzikła". Ale mnie to pozornie uspokaja - serce na miejscu, pika jak trzeba. Paranoja. Ile razy juz zastanawialam sie od czego tak powariowalam. Bo odkad pamietam bylam zawsze wylękana, nawet jako dziecko.
Mundial? Śledze :) a odpadniecie Hiszpani to jedno z najwiekszych zaskoczen tegorocznego pucharu. Jak widac wszystko sie moze wydarzyc. Moze nawet jest szansa ze kiedys znormalnieję... albo chociaz przestane zastanawiac sie czy mam watrobe, w jakim jest stanie i kiedy mi wysiądzie. Żenada. Niczym w moim kontekscie nie jestem tak zazenowana jak swoimi jazdami.
usunietenaprosbe
Gość

3 lipca 2014, o 00:41

Ona_Zaburzona , chociaż trochę otworzyłam się w tym poście. Chociaż trochę mnie stresowało to pisania, a zawsze po dodaniu choć trochę bardziej osobistych przeżyć czuję się zażenowana.
Tez ostatnio sprawdzam puls i ciśnienie. A skacze mi to wszystko jak szalone. Nie musisz normalnieć, bo nie jesteś nienormalna, tylko zaburzona. Wszystkie Twoje teraźniejsze paranoje wynikają z zaburzeń, a nie nienormalności. A propos kontroli nad ciałem, w gorszych chwilach potrafię rozpaczać, że zaraz zgniecie mi się krew w żyłach jak usiądę. To dopiero jest jazda... Ale obie wiemy, że to irracjonalne, nic takiego się nie stanie. Wyśmiejmy te myśli.
Ona_Zaburzona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38

3 lipca 2014, o 09:26

Divam wiem że to nie z nienormalnosci, ale to slowo oddaje najlepiej poziom mojego zjechania :p :) staram sie obsmiewac wszystkie moje dziwne jazdy ale czasem sie nie da. Dzis mam dobry poranek, chociaz poranki ogolnie lepiej znosze. Najgorsze sa wieczory i noce. Wtedy mam najwyzszy poziom lęku. Ale poki co mam dzis sile wiec nawet sie bardziej nie nakrecam. Przede mna dwa tygodnie super wypoczynku. Nie ma co sie dolowac. :)
kymy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 7 stycznia 2014, o 20:06

7 lipca 2014, o 19:50

Witajcie,
Błagam, pomóżcie :cry: mam teraz gorszy dzień...po miesiącu przerwy wróciły moje objawy związane z drętwieniem, mrowieniem, pieczeniem, klóciem , swędzeniem itp. skóry. Byłam u swojego lekarza rodzinnego, mówiłam , że boję sie stwardnienia rozsiango, więc powiedziala, że daje mi skierowanie na mr glowy tylko po to, abym sie uspokoiła , bo jest pewna, że to nie stwardnienie ( kobieta zna mnie ze strony mojej lękowości i skoncentrowania na objawach)...a ja mam teraz mętlik, bo z jednej strony uspokoiłabym się, z drugiej boję się, że nerwowo nie zniosę tego czasu czekania na badanie i wynik, albo sytuacji, w której wynik okaże sie zły :cry: piszę tak chaotycznie, ale taki właśnie chaos mam w glowie. Objawy oczywiście pogarszają się w miarę myślenia i nakręcania. Doktor powiedziała, że owszem, takie objawy wystepują w stwardnieniu, ale nigdy ta choroba nie zaczyna sie nimi, więc byłabym jedną na milion gdyby u mnie sie tak zaczynało...ale ja boje się strasznie. te objawy miałam w mniejszym nasileniu ok miesiąca temu,potem zniknęły z dnia na dzień, bo zaabsorbowałam się zaburzeniami w widzeniu, teraz z dnia nadzień wróciły...czy ktoś z Was doświadczał takich dziwnych parestezji ze strony skóry? Chryste, no nie mogę uwierzyć, że psychika jest w stanie wygenerować tak ot takie objawy symulujące groźne choroby ;pyk
Nowy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 21 kwietnia 2014, o 14:35

7 lipca 2014, o 21:29

U mnie nerwica objawia się identycznie - pieczenie, swędzenie skóry, drobne, krótkotrwałe wysypki/czerwone plamki. Był moment, gdy te objawy ustąpiły (zrozumiałem, że to nerwica i przestało mnie to przerażać), ale teraz znowu wróciły, tylko z mniejszą intensywnością. Nawrót podobnie jak Ciebie mnie wystraszył i również zacząłem wkręcać sobie różne choroby, ale staram się podchodzić do tego z dystansem. Nie zawsze mi się jeszcze udaje, ale próbuję. Na tym forum znalazłem sporo wpisów osób z podobnymi objawami. Głowa do góry. ;)
ODPOWIEDZ