Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zaburzony vs otoczenie

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

26 listopada 2013, o 19:02

Jeśli taki temat istnieje lub napisałam go w złym dziale, bardzo proszę o przeniesienie :roll:

Ostatnio w temacie "nasze małe sukcesy" pojawił się wątek zaniechanych znajomości, niezrozumienia przez otoczenie, odseparowania towarzyskiego. Wobec tego mam do Was pytanie o relacje jakie utrzymujecie ze swoimi rodzinami, partnerami,przyjaciółmi, znajomymi? Czy są świadomi waszych zaburzeń, czy starają się wam pomóc czy wręcz przeciwnie-olewają lub oskarżają o "udawanie"? Czy ze strony swojego otoczenia otrzymaliście zrozumienie czy raczej dobre rady w stylu "weź się ogarnij"? Czy nerwica, depresja, dd wpłynęło na wasz stosunek do partnera/partnerki i na odwrót?
Ze swej strony powiem tyle- wiadomo, że nie możemy wymagać od naszych rodzin i przyjaciół by tolerowali bez mrugnięcia okiem nasze zaburzenia, by zaczytywali się w psychologicznych artykułach, by zrozumieli co się z nami dzieje. Ale jak każdy człowiek, oczekujemy wsparcia, poważnego traktowania i pomocnej dłoni, to chyba normalne prawda ;) ?
Just below my skin I'm screaming
Awatar użytkownika
Sagem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 535
Rejestracja: 11 maja 2013, o 12:47

26 listopada 2013, o 19:20

No ja nie mogę narzekać na znajomych i rodzinę, w domu mnie rozumieli wszyscy :) Moja mama miała 5 lat nerwicę, DD miała chwilę więc z czasem tez nie wiedziała co i jak ale i tak ogarniała :) Hmm a znajomi i przyjaciele? Większość ogarnęła temat co i jak i jak tylko potrafili to mnie wspierali i wspierają :) Wiadomo że znaleźli się ludzie którzy mnie wyśmiali itd. ale przynajmniej wiem jacy są :)
Jeżeli ktoś nie kocha Cię tak jakbyś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha Cię on z całego serca i ponad siły.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.
rofe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 15 lutego 2013, o 18:21

26 listopada 2013, o 19:23

Rodzice na początku zauważyli, że chodzę struty. Starali się mnie rozumieć, ale ciągłe narzekanie i opowiadanie o tym ich później irytowało. Nie dziwię się. Chłopak w moim wieku nie powinien marudzić jak stara babcia, tylko być pełen energii. Rodzicie chyba w ogóle zapomnieli o tym, że mam DD, bo ogólnie tego po człowieku nie widać ;) W czasie DD dowiedziałem się, że mam dwóch zderealizowanych dobrych kolegów (również po trawie). Kontakt z taką osobą, która mnie dobrze rozumiała pomagał. Na początku sporo o tym gadaliśmy itd, dobrze się rozumieliśmy :) Ale później każde z nas mniej uwagi poświęcało objawom. Każdy się oswoił z DD :D No i w trakcie DD troszkę spokorniałem. Stałem się mniej opryskliwy, mniej chamski, zacząłem rozumieć ludzi oraz to że mogę kogoś urazić. No i udało mi się znaleźć dziewczynę :))
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

26 listopada 2013, o 21:56

Dzięki za odpowiedzi chłopaki :)
Aż przyjemnie czytać że macie takie pozytywne doświadczenia z ze swoimi rodzinami, że spotkaliście się z akceptacją i wsparciem. Bo choć w dużej mierze walczymy w pojedynkę, czasem potrzebujemy dopingu bliskich.
Just below my skin I'm screaming
Awatar użytkownika
Avenger
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 290
Rejestracja: 21 sierpnia 2013, o 16:07

27 listopada 2013, o 00:02

Jesli chodzi o mnie to rodzice o wszystkim wiedza i wspieraja mnie jak potrafia. Co do znajomych to bardzo mala grupka wie, że mam dd, czasem mnie odwiedzaja czy to w domu czy w pracy i proponuja zebym np. do nich przyjechał czy zebysmy gdzies poszli. Jakby nie było te dwie grupy wiedza, ze cierpie ale nie potrafia zrozumiec tego stanu, nie ma co sie dziwic. Z dziadkami mam dobry kontakt ale im nie powiedzialem zeby ich nie martwic. W sumie z rodziny to wie ojczym, mama, moj chrzestny i ciotka :D

Generalnie to sie tego nie wstydze i moglbym wszystkim powiedziec, nawet ludzia w pracy ale jestesmy narodem zacofanym jesli chodzi o takie tematy i zaraz przypieli by mi łatke świra czy cos w ten deseń, zreszta nie chce byc jakos ulgowo i litosciwie z tego powodu traktowany.

Chyba przy dd najbardziej sprawdza sie powiedzenie "umiesz liczyc, licz na siebie". Czlowiek naprawde czuje sie samotny w tym stanie i w sumie wieksza robote musi odwalic sam.
Where is my mind?
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

27 listopada 2013, o 00:32

Aven, co Ty gadasz, jaki sam! Masz przecież nas brachu! :friend:

A co do moich stosunków z ludźmi to mama starała się mnie zawsze wspierać, wiadomo, nie była w stanie tego zrozumieć bo nigdy o tym nie słyszała i prawdopodobnie też nie miała (a jak miała to nie była tego świadoma). Co do znajomych i reszty to niektóre osoby o tym wiedziały ale co najlepsze? DD nie widać na zewnątrz to też ludzie biorą nas za normalnych bo nie zachowujemy się dziwnie. Także w sumie mówienie o tym ludziom nie jest konieczne ACZKOLWIEK zawsze można powiedzieć, szczególnie gdy to sprawia że czujemy się lepiej.

Ja gdy miałem myśli natrętne to miałem taki okres desperacji że mówiłem każdemu z im rozmawiałem co mi dolega. Oczywiście każdemu to zwisało no ale ja się czułem lepiej.

Także reasumując, z czasem po prostu nie zależy nam tak bardzo na opinii innych gdy zaczynamy z tego wychodzić, gdy zmieniamy nastawienie i nie żyjemy zaburzenie. Bo to jest bardzo ważne. By przestać nim żyć i znowu być w swoim życiu aktywnym. Wtedy zaburzenie schodzi na plan dalszy i zaczyna się prawdziwa regeneracja. ;)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

27 listopada 2013, o 01:04

Avenger, ja przez długi czas czułam się sama, najpierw z depresją, teraz właściwie też. Ale zauważyłam że organizm niejako sam dopomina się o uwagę innych, powiedzenie "hej, mam problem" to niejednokrotnie spory wysiłek, boimy się co o nas pomyślą, co powiedzą, jak zareagują, czy zmienią swój stosunek do nas. Cóż, mają do tego prawo. Ale żyjemy w społeczeństwie, mamy przyjaciół, rodziny, partnerów. Tak jak wspomniał Divin, sam molestował znajomych opowiadając im o swoim stanie. Bo potrzebował tego. Czasem trzeba się narzucać, coś wytłumaczyć, poprosić o pomoc. Jeśli nie zrozumieją, trudno. Ja właściwie tylko jednej osobie zwierzyłam się ze wszystkiego co mi dolega, ogarnęła to tylko po części, ale dałam jej czas. Na pewno nie warto z tego powodu kończyć znajomości, obrażać się itp, wszak nie każdy jest tak doedukowany pod względem wiedzy psychologicznej tak jak my :D
Just below my skin I'm screaming
Awatar użytkownika
Avenger
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 290
Rejestracja: 21 sierpnia 2013, o 16:07

27 listopada 2013, o 16:55

Oczywiscie, mam was i jest duzo latwiej z tym wszystkim bo rozumiemy sie wzajemnie :)

Ja tak samo Hewad miałem z natretami, próbowałem sie wygadac gdzie było mozna i rowniez pomagalo :) tylko bład zrobiłem z imprezami i szczególnie z marycha, bo jak to po paleniu jeszcze czlowiek bywa nawet pare dni otepiony i tak nie mysli o tym wszystkim. Nie polecam tego rozwiazania bo pogarsza sprawe tak naprawde.
Where is my mind?
Awatar użytkownika
bujajca_w_oblokach
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 30 marca 2014, o 22:58

30 marca 2014, o 23:33

Ja na dzień dzisiejszy czuję się dziwnie w swoim otoczeniu. Najgorzej jak robię normalne rzeczy: zakupy, uczelnia, wyjścia z domu. Czekam na zielone światło i widzę ludzi i myślę sobie że oni są " normalni" mają pracę , czują się potrzebni i umieją radzić sobie z życiem.
" Niby nic nie dzieje się, niby jestem, niby nie"
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

31 marca 2014, o 03:17

bujajca_w_oblokach pisze: Czekam na zielone światło i widzę ludzi i myślę sobie że oni są " normalni" mają pracę , czują się potrzebni i umieją radzić sobie z życiem.
Długo tak postrzegałam przechodniów i czułam ból, przytłaczała mnie innośc, sunęłam jak duch pomiędzy tłumem ludzi. Ale teraz wiem, że to była moja percepcja- uogólniałam sobie ludzi, których widziałam wokół siebie, a to była tak na prawdę moja ignorancja. Przecież nic nie wiedziałam nigdy o nikim kogo mijałam. Gdyby zapytać przechodniów jakie mają problemy i założyć, że by się chcieli zwierzyć, to okazałoby się, że szybko upadłaby wizja wspaniale radzących sobie innych i nie radzącej sobie mnie. Uśmiechy i żwawy krok nie zawsze odzwierciedlają to, co wewnątrz, to tylko pozory. Ja w czasie swojej depresji też się uśmiechałam do innych, ale w głębi duszy chciałam się zwinąć w kłębek i zdechnąć. Polecam do przemyślenia. ;)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
PastaU
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 45
Rejestracja: 28 lipca 2013, o 11:30

31 marca 2014, o 03:39

Całe szczęście trafiło mi się, że moja rodzina i najbliżsi znajomi mnie wspierali w trudnych momentach - mama i narzeczony sami przechodzili derpesję, więc dobrze więdzą, jak to jest zmagać się z samym soba i swoimi emocjami. Moja babcia (z którą mieszkam sama i również jestem bardzo blisko) mimo tego, że nie do końca rozumiała sytuację zawsze starała się podchodzić do tego co się ze mną dzieje w miarę ze zrozumieniem. Ojciec mieszkający za granicą, z którym kontakt mam od czasu do czasu od razu rzucił sie na pomoc. Teściowa pierwsze co zrobiła to dała pieniądze na wizytę u psychiatry i udzielila ramienia do wypłakania. Co mnie naprawdę ujęło to postawa moich dwóch znajomych, przyjaciółek tak naprawdę - jedna dowiedziała się o mojej sytuacji od swojej mamy, której wypaplałam wszystko w gorszym momencie i od razu przyleciała do mnie, żeby mnie pocieszyć, druga (najnormalniejsza i najspokojniejsza osoba jaką znam) na moje wyznanie o tym, że mam neriwcę i tak a tak wyglądają moje objawy okazała mi tylko i wyłącznie wsparcie. Oczywiście nie jest też aż tak różowo - do tej pory boję się wyznać części znajomych co się ze mną działo (dzieje) podobnie jak i części rodziny, do tego jestem w stanie wymienić całkiem sporą liczbe osób, które na wieść o tym, co się dzieje w mojej głowie od razu by mnie przekreśliły i wrzuciły do wora z napisem 'szalona'. Tak czy siak jestem naprawdę zadowolona z tego jak wygląda sytuacja, bo naprawdę mogło być dużo, dużo gorzej.
Did I ever tell you what the definition of insanity is?
Insanity is doing the exact same fucking thing over and over again expecting shit to change.
That. Is. Crazy.
magda75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 20 października 2013, o 17:10

31 marca 2014, o 14:40

Ja za każdym razem kiedy próbuję komuś opowiedzieć co czuję zauważam , że po prostu zwyczajnie brakuje mi słów. Naprawdę ciężko jest ubrać w słowa to co się czuje w takim stanie. Mam wrażenie , ze albo brzmie smiesznie, albo jakbym sobie to wszystko zmyslila, albo jakbym chciala na siebie zwrocic uwage...

-- 31 marca 2014, o 14:40 --
Macie cos takiego ?
,,Nigdy nie patrz na nikogo z góry, chyba, że pomagasz mu wstać"
Awatar użytkownika
Mr.DD
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17

31 marca 2014, o 17:40

U mnie rodzice na początku tego nie rozumieli, potem jak brałem antydepresanty no to wiadomo przejmowali się, ale nie potrafiłem im wytłumaczyć jak się czuję, wiedziałem że oni tego nie zrozumieją, potem jak zacząłem się normalnie zachowywac, po braniu tych tabletek to chyba zapomnieli o całej sprawie, o dd wiedział brat, ale myśli chyba że już nie mam a nie zawracam mu dupy bo ma swoje problemy, przyjaciele, znajomi nie wiedzą, na początku próbowałem przyjacielowi wytłumaczyć ale zbytnio nie kumał, mówił tylko że to musi być niezła jazda. Na dobrą sprawę swoim stanem dzielę się tylko z Wami :)
Cier­pienie wy­maga więcej od­wa­gi niż śmierć.
Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce.
PastaU
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 45
Rejestracja: 28 lipca 2013, o 11:30

31 marca 2014, o 18:27

Niestety, ale w większości przypadków nie ma co oczekiwać zrozumienia od najbliższych, można jedynie prosić o wsparcie. Mimo tego, że narzeczony przechodził depresję zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest w 100% w stanie postawić się w mojej sytuacji, bo po prostu część moich objawów jest dla niego zupełnie obca.
Did I ever tell you what the definition of insanity is?
Insanity is doing the exact same fucking thing over and over again expecting shit to change.
That. Is. Crazy.
Awatar użytkownika
bujajca_w_oblokach
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 30 marca 2014, o 22:58

31 marca 2014, o 20:00

magda75 pisze:Ja za każdym razem kiedy próbuję komuś opowiedzieć co czuję zauważam , że po prostu zwyczajnie brakuje mi słów. Naprawdę ciężko jest ubrać w słowa to co się czuje w takim stanie. Mam wrażenie , ze albo brzmie smiesznie, albo jakbym sobie to wszystko zmyslila, albo jakbym chciala na siebie zwrocic uwage...

-- 31 marca 2014, o 14:40 --
Macie cos takiego ?
Tak mam podobnie , a potem głupieje, bo nie wiem czy lepiej się nie wychylać i tłumić wszystko w sobie , czy powiedzieć narażając się na śmiech lub brak zrozumienia.
" Niby nic nie dzieje się, niby jestem, niby nie"
ODPOWIEDZ