Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

natrętne myśli a wizyta u wróżki

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

19 września 2016, o 18:02

Witam wszystkich forumowiczów,

Piszę tu po raz pierwszy, bo ten portal znalazłam niedawno jak szukałam informacji na temat natrętnych myśli. Przeczytałam już parę materiałów na ten temat, niemniej jednak chciałam przedstawić swój problem, bo może ktoś przeżywał coś podobnego i mógłby coś doradzić. Na wstępie zaznaczę, że dla osób postronnych to, co napiszę może wydać się trochę głupię, ale mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś mi coś poradzi.

Zacznę może od początku. Już od dzieciństwa, mniej więcej wieku 11-12 lat zdarzało się, że byłam w szkole wyśmiewana za mój wygląd - byłam bardzo szczupła, dodatkowo czasami pojawiały mi się jakieś pryszcze oraz dodatkowo byłam kujonem. W małej wiejskiej szkole na zadupiu było to prawie jak zbrodnia. W każdym razie zamknęłam się w sobie i nauka była moim sposobem na ucieczkę (tam mi się przynajmniej wydaje z perspektywy czasu). Mniej więcej w tym samym czasie zaczęły mi się pewne kompulsje - na szczęście nie było one tak silne, żebym nie mogła normalnie funkcjonować. Przykład - unikałam dotykania rzeczy innych uczniów, a jak coś dotknęłam to musiłam umyć ręce, było też odliczania przed wejściem do domu albo noszenie tylko określonych rzeczy, bo reszta może przynieść pecha. W takim mniej więcej stanie psychicznym wkroczyłam dio liceum, gdzie moje kompulsje złagodniały trochę, ale nadal poświęcałam się nauce 24h na dobę i byłam totalnie asocjalna. Mniej więcej pod koniec liceum zaczęłam mi się depresja, ale jak zdałam na studia i przeniosłam się do miasta oraz zmieniłam otoczenie, stan obniżonego nastroju zmienił się, zniknęła też większość kompulsji. Poczułam duże rozluznienie, jeśli chodzi o naukę i przestałam na tym się skupiać. Od tej pory lenistwo na dobre zagościło w moim życiu. W trakcie studiów w większośći czułam się dobrze. Poznałam wtedy mojego przyszłego męża. Związek był burzliwy, głównie z mojej winy. Byłam agresywna i sama nie wiedziałam czego chcę. Skończyłam studia, pobraliśmy się, a ja zaczęłam pracę, która nietety, ale w żąden sposób nie korespondowała z moimi zainteresowaniami. Chciałam zrezygnować, ale dostałam jeden awans, a póżniej drugi i zaczęłam, jak na warunki polskie i krótki staż pracy całkiem nieźle zarabiać. Jednocześnie ciągle się miotałąm nie mając wizji, co innego mogłabym robić oraz nie mając dość siły i chęci, żeby cokolwiek zmienić (lenistwo??).
W każdym razie upłynęło tak kilka lat - praca, która mnie dołowała, mąż, z którym się ciągle kłóciłam oraz inne problemy rodzinne (m.in. problemy z teściami). Nastąpiła równia pochyła - brak motywacji do czegokolwiek oraz jakieś 3 lata temu poważny kryzys w małżeństwie. Mąż postawił mi wówczas ultimatum, że jeśli w ogóle mamy być jeszcze ze sob ąto musimy trochę od siebie odpocząć i spróbować zastanowić się nad naszymi uczuciami. On wtedy twierdził, że nie wie, czy już jego uczucia się nie wypaliły już zupełnie. Opisuję to po to, bo wtedy, zaraz po wyprowadzce od niego, przeżyłam po raz kolejny depresję, ale dużo poważniejszą niż w czasach studenckich. Jako osoba już zaburzona (tak przynajmniej mi się wydaję, jak analizuje moje zachowanie z dzieciństwa i pewne skłonności,które już miałam) nie umiałam sobie totalnie poradzić sobie z tą sytuacją. Nie miałam też za wiele wsparcia w innych osobach, więc praktycznie cały czas po pracy pogrążałąm sięw moich smutkach. Chciałam szybko znaleźć pocieszenie, nawet irracjonalne i tak zaczęłam się moja przygoda z wróżkami. Zaczęłam wydzwaniać do wróżek internetowych niemal co drugi dzień, pytając o to czy mogę uratować związek oraz znaleźć lepszą pracę. Część wróżek nie nadawała się do niczego, ale trafiłam na jedną, która z dość dużą trafnością przewidziała, to co się wydarzy i że uda się odbudować związek. Poszłam za jej radami i rzeczywiście w przeciągu 3 msc wróciłam do męża i powoli wszystko zaczęło się układać. Niemniej jednak ciągle dręczył mnie temat pracy więc dalej dzwoniłam. Wróżka zapewniała mnie, że znajdęsuper pracęi pomoże mi w tym jakiś mężczyzna. Za którymś kolejnym razem jak do niej zadzwoniłam to stwierdziła, że nie wyklucza, że nawet się w nim zakocham. Wkurzyło mnie to bardzo, bo ta sama wróżka wcześniej radziła powrót do męża i że wszystko się ułoży, a później podkopała moją wiarę we mnie samą oraz zasiała niepewność w głowie. Umiałam jednak o tym zapomnieć na początku.
W międzyczasie jednak stwierdziliśmy z mężęm, że jeśli ma się nam udać to musimy wyjechać za granicę. Mąż dostał wtedy bardzo ciekawą ofertę pracy więc nie wahałam się. Postanowiliśmy zmienić otoczenie. Sam wyjazd wzbudził we mnie jednak jeden wielki niepokój, czy znajdę za granicą pracę. Znowu zazęło sięwydzwanianie do wróżek. Wróżki zapewniały, że praca dla mnie powinna się od razu znaleźć, aż wreszcie za którymś razem jak dzwoniłam inna wróżka znów coś napomknęła o jakimś mężczyznie z pracy. Od tamtej pory wrkęciłam się na dobre w natrętne myśli.
Zaczęła mnie prześladować z wielką sił myśl, że poznam kogoś, zakocham się totalnie i rzucę swojego męża, którego kocham i z którym chcę budować naszą przyszłość. Wiem, że w tym momencie osoba racjonalnie myśląca powie, że przecież człowiek ma jednak wpływ na swoje zachowanie, ale ja wmówiłam sobie, że nie mam żadnej kontroli i skrzywdzę najbliższą mi osobę. Było to bardzo bolesne dla mnie, zwłaszcza że sugerowało jakieś oszukiwanie z mojej strony oraz zdradę pewnych wartości.
Wyjechaliśmy za granicę. Praca dla mnie owszem znalazła się, ale nie od razu tylko po jakimś pół roku siedzenia w domu. Nie muszę chyba opisywać, że jak miałam dużo czasu to pogrążyłam sie w swoich natrętnych myślach. Nie było dnia, żebym nie myślałam, że zdradzę swojego męża i skrzywdzę go, bo on ma do mnie ogromne zaufanie. Później znalazłam pracę, ale na krótko, a póżniej kolejną też na czas określony. Miałam mniej czasu na myślenie więc były dni, gdzie mój mózg nie wracał do tego tematu. Generalnie druga praca okazała się bardzo stresująca, głównie przez moją szefową, która niestety nie była do końca zrównoważona i była nie miła dla wszystkich nowych osób. Miałam już dość tej pracy i znowu zaczęłam dzwonić do wróżek, żeby się upewnić, że znajdę tę wymarzoną pracę oraz, żeby się przekonać, że mój związek się nie rozpadnie. Wszystkie zgodnie twierdziły, że dobra praca powinna się zjawić. Co do związku większość utwierdzała mnie w przekonaniu, że wszystko powinno być ok, ale znalazła się taka jednak wróżka, do której zadzwoniłam jak dostałam swego rodzaju paniki i ona wtedy powiedziała, że jednak się rozstaniemy. Obsesyjne myśli wróciły wtedy na nowo. Nie było praktycznie dnia, żebym się tymi myślami nie martretowała.
W międzyczasie skończyłam pracę, chcąc szukać kolejnej, lepszej. Okazało się, że jednak jestem w ciąży i tutaj gdzie jestem mogę przejść na urlop macierzyński i dopiero po szukać pracy. Znowu więc zyskałam duża ilośćczasu w domu i sięponownie zaczęło. To co przeżywam znowu od jakiś 2-3 msc jest bardzo trudne.
Natrętne myśli atakują mnie codziennie, nie ma praktycznie dnia, żebym nie myślała, że coś złego wydarzy w moim związku. Nie mogęnormalnie funkcjonować, mimo że mogłabym ten czas poświęcić na chociażby szlifowanie języka. Mam też parę innych natenych myśli dotyczących głównie przyszłości. Jak więc nie myślę o tym, co mi wróżka powiedziała, to myślę o tym, co złego wydarzy sięw przyszłośi i tak w kółko.
Nie wiem, czy to jest już nerwica lękowa, ale jeśli tak to ja nie mam pojęcia jak z tego wyjść, bo uwierzyłam głęboko, że już nie mam wpływu na nic i ide jak ten baranek na rzeź. Dodatkowo jestem w ciąży i powinnam się skupić na dziecku, a tutaj ciągle przerabiam to samo i zjadam swój ogon. Czujęsięjakbym była w piekle, bez drogi wyjścia i bez szansy na lepszą przyszłość. Jak kogę budować szczęśliwą rodzinęi związek, jak cały czas myślę o tym, że się to wszystko rozwali?

Przepraszam za długiego posta, może ktoś to przeczyta i coś doradzi. Z wróżkami skończyłam, bo to było jak uzależnienie i w dodatku nic nie dawało. Wiem, że to głupie co zrobiłam, ale nie wiem co robić. Zawsze wydawało mi się, że jestem inteligentna, a tu taki bajzel w mojej głowie. Masakra.

Z góry dziękuje i pozdrawiam.
justyna_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 71
Rejestracja: 27 sierpnia 2016, o 20:13

19 września 2016, o 21:21

Ejma dobrze, że zrezygnowałaś już z tych wróżek. To co masz to nerwica natręctw. Atakuje Twoją największą wartość. Przez tą przerwę która sobie zrobiliście wpłynęło to u Ciebie na lęk przed rozstaniem. I nerwica tak Cię teraz tym straszy. Myślałaś o jakiejś wizycie u psychologa?
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

19 września 2016, o 21:37

No właśnie nie byłam pewna, czy to nerwica natrectw. Chodziłam kiedyś do psychologa, tuż po rozstaniu, ale szybko zrezygnowałam, bo jakoś nie czułam, że to jest dla mnie. W tym momencie mieszkam za granicą i póki co mam trochę utrudniony dostęp to pomocy psychologicznej. Chciałam samej sobie jakoś pomoc tylko nie bardzo wiem, jak mam się sama siebie przekonać, że te wróżki nagadały mi bzdur. Czuję się jak w jakiejś tragedii antycznej, w której jestem tylko piórkiem grze. W dodatku przez to wszystko mam uczucie pustki wewnętrznej. Coś okropnego. Od czego mogłabym zacząć, żeby coś zmienić?
justyna_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 71
Rejestracja: 27 sierpnia 2016, o 20:13

20 września 2016, o 14:52

Też mam w rodzinie osoby które dzwoniły do wróżek i nic dobrego im to nie przyniosło. Nie podejmowali sami decyzji tylko robila to za nich wróżka. Masz te takie ' a co jeśli ' wróżka miała rację. Typowe dla nerwicy. Po tym co piszesz o dzieciństwie taka terapia by się przydała. Szkoda że nie masz możliwości. Może przynajmniej poszlabys do psychiatry? Utwierdzi Cię pchociaz że masz nerwicę natręctw i zadecyduje o lekach. To ja byłam w złym stanie i brałam przez rok. Zacznij od słuchania nagrań na Youtube na kanale divovic :) musisz też popracować nad zaufaniem do siebie i akceptacja że ten chochlik lekowy daje takie objawy ;)
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

20 września 2016, o 17:56

Dziękuję za odpowiedź. Chwilowo psychiatra i leki odpadają, bo jestem w ciąży. Być może przez hormony mój stan się pogorszył. Mam pytanie - jak u Ciebie w rodzinie osoby sobie poradziły z tymi wróżkami? Wyszły jakoś z tego? Mam dokładnie to, co piszesz - a, co jeśli ona miała rację? Nie mam w ogóle zaufania do siebie.
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

20 września 2016, o 20:05

Czytając o tych wróżkach, od razu skojarzył mi się pewien artykuł z charakterów, który ostatnio czytałam o kontroli wewnętrznej i zewnętrznej.
W skrócie chodzi o to, że ważne jest, by umieć to wyważyć. Czyli zaufać sobie a nie opierać nadmiernie swojego życia na jakichś podmiotach zewnętrznych.
Takimi podmiotami mogą być wróżki, dominujący bliscy albo nawet religia. Wówczas człowiek traci zaufanie do siebie i czuje się właśnie tak jak określiłaś kilkukrotnie - jak marionetka, nad którą czyha fatum.

Słuchaj, to że nie wykonasz tego, co podpowiadają Tobie natrętne myśli to pewne. Właśnie dlatego one są tak natrętne i dlatego cierpisz. Może diagnoza by pomogła, gdybyś usłyszała " ma Pani nerwicę". A może nie. Z doświadczenia wiem, że zawsze pojawi się wątpliwość, że akurat masz inaczej i to nie nerwica.

Druga sprawa. Zakaż sobie tych wróżek, horoskopów raz na zawsze. Dla swojego dobra. Musisz nauczyć się ufać sobie stopniowo. Bo to Ty rządzisz swoim życiem, a tylko lęk podpowiada Ci, że jest inaczej i dlatego masz taki mętlik w głowie. Też takowy posiadam aktualnie :)
Jeśli chodzi o leki, to mam złe doświadczenia, więc nie polecę. Mimo, że nie jestem w ciąży i teoretycznie mogłabym brać. Właśnie odstawiam.

Jak możesz sobie pomóc ? Ano słuchając, czytając - także o innych. Aby zauważyć schemat, nabierać dystansu. I uwierzyć, że nerwica to wszystko powoduje.
A miałaś jakieś wkrętki od dziecka (ja też), wiec to tym bardziej wskazuje na to,że po prostu one zmieniły kierunek i teraz Twój układ nerwowy powiedział zdecydowane STOP.
Zresztą ciąża to też pewien stres, dlatego się nasiliło. Wiele przed Tobą ale wierzę, że będzie lepiej!
Trzymaj się
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

20 września 2016, o 21:18

Dziękuję za odpowiedź. Na początku nie byłam pewna, czy to nerwica lękowa, ale przeczytałam trochę materiałów z tego forum i widzę, że praktycznie wszystko jeśli chodzi o zachowania lękowe pasuje do mnie. Nie pasuje mi tylko za bardzo podłoże, bo natrętne myśli szczególnie pojawiły mi się po wizytach u wróżek, które wmówiły mi, że jest jakieś niebezpieczeństwo. Z tego, co przeczytałam większość osób tu ma problemy związane z natręctwami na tle zdrowotnym, ale chyba rzeczywiście natręctwo może dotyczyć czegokolwiek. Tylko problem z tymi wróżkami jest taki, że to ktoś z zewnątrz mi to wmówił i teraz te myśli - a co jeśli to prawda? - są naprawdę silne, bo jak tu sobie logicznie wytłumaczyć, że to wszystko bzdura. Strasznie okropne uczucie, takie prywatne piekiełko:-).
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

20 września 2016, o 22:54

Nie wytłumaczysz tego logicznie, bo to nielogiczne. Pierwsza zasada. Przy próbie tłumaczenia jeszcze bardziej się nakręcamy, tak to działa.
Ja nie mam nerwicy na tle zdrowotnym. Natrętne myśli podpinają się pod wiele różnych tematów, wszystko zależy od człowieka i od tego, co najbardziej będzie straszyło akurat daną osobę. Zależy od jej osobowości, predyspozycji także wrażliwości na różne tematy.
Myślę, że te wróżki to po prostu doskonałe miejsce u Ciebie żeby się podczepić. Zobacz, usłyszałaś coś z zewnątrz, przeraziło to Cię i nadałaś temu wartość.
I teraz boisz się, że coś co Cię przeraża jednak jest prawdą. Klasyczne.
Jeśli naprawdę być coś chciała, to byś zrobiła i nie męczyła się z tym dniami i nocami, nie szarpała.
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

21 września 2016, o 13:40

Tak się zastanawiam - tu na forum są opisane przypadki lęków, że ktoś wmówił sobie coś bardzo mało prawdopodobnego, ale co w sytuacji, gdy to dotyczy czegoś bardziej prawdopodobnego lub ktoś przeżył podobną sytuację i boi się jej powtórzenia? Pytam, bo mam też inne lęki dotyczące np. przyszłości.
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

21 września 2016, o 16:26

Możesz podać przykłady jakieś ? Jak chcesz to na priv, bo nie wiem co masz na myśli
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

22 września 2016, o 13:28

Mam na myśli ogólny strach o przyszłość. Podam przykład - moi rodzice są osobami schorowanymi. Martwię się czasami, czy będę w stanie im pomóc oraz jak będzie rozwijać się ich choroba. Drugi przykład - martwię się o związek, o jego trwałość, bo widząc na około co się dzieje ze związkami innych ludzi trochę nie potrafię się pogodzić, że to jest wszystko tak strasznie kruche. Martwię się też np. o pracę. Mam do tego podstawy, bo sytuacja tutaj nie jest różowa w tym względzie. Chodzi mi więc ogólnie, że czasami mam takie natrętne myśli dotyczące wg mnie sytuacji, które mają duża dozę prawdopodobieństwa i zastanawiam się, jak w takiej sytuacji sobie z tym radzić. To tak jakby ktoś np. bał się, że skrzywdzi swoje dziecko i wiedział, że już była np. taka sytuacji, że stracił raz kontrolę i puściły mu nerwy i teraz ma na tym tle nerwicę.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

22 września 2016, o 13:45

Wlasnie pusc kontrole . Wprowadz logiki troche do umyslu . Wszyscy sie starzejemy i wszyscy umrzemy . Nie masz na to wplywu mozesz tylko dea wyjscia . Albo pomoc i zyc i cieszyc sie zyciem albo spinac poslafki przed czyms co nie uniknione a niekoniecznie zle to ty odbierasz to jako zlo bo tak zostalo ci wpojone a jak pisalem wczesniej choroby schorzenia smierc to sa naturalne stany rzeczy. Matwisz sie o utrate pracy a czy masz do tego jakis powod konkretny . Zamiast jojczec zacznij dzialac i np podnies swoj poziom uslug co zadowoli pracodawce a jezeli zwolnienie mialo by wynikac np z ciec bo zarzad tak postanowil to nie masz na to wplywu ale mozzsz wykorzystac ten czad np na podniesienie kwalifikacji lub szukanie nowej pracy ta prace jakos znalazlas .

To wszystko jest myslenie katastroficzne ktore jest normalnie zqburzeniem . Zmien myslenie co latqe nie bedzie ale krok po kroku bedziesz stawac sie innym czlowiekiem szczesliwszym z dystansem do siebie do swiata . Czlowiek jest tym o czym mysli a w co wierzy nadajac smieciowemu mysleniu wartosc czlowi3k czuje sie jak smiec .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
myszusia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 545
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10

22 września 2016, o 13:51

Ejma prawda taka,ze na to co się wydarzy w przyszlosci nie mamy wpływu. Bo co ma być to i tak będzie. Lepiej skupić sie na chwili obecnej i korzystać.ja tez czasami tworze różne scenariusze w glowie co byloby albo co będzie a tak naprawde nie wiem nic. Takze po co sobie niepotrzebnie głowę nabijać :).
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
ejma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 19 września 2016, o 17:04

23 września 2016, o 10:42

Właśnie największy problem jest dla mnie z pogodzeniem się z tym, że mogę stracić coś na czym mi zależy albo moja przyszłość nie będzie wyglądać tak jak bym chciała. Dlatego też mam natrętne myśli lękowe na ten temat, wywołane w głównej mierze przez wróżki, w które się wplątałam jak byłam w depresji. Jeszcze niedługo się wkręce w to, że mnie coś opętało:-(. I jak tu pokonać samego siebie i sowje ograniczenia?
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

24 września 2016, o 11:33

ejma pisze:Właśnie największy problem jest dla mnie z pogodzeniem się z tym, że mogę stracić coś na czym mi zależy albo moja przyszłość nie będzie wyglądać tak jak bym chciała. Dlatego też mam natrętne myśli lękowe na ten temat, wywołane w głównej mierze przez wróżki, w które się wplątałam jak byłam w depresji. Jeszcze niedługo się wkręce w to, że mnie coś opętało:-(. I jak tu pokonać samego siebie i sowje ograniczenia?
Czasami jest tak, że chcemy by nasza przyszłość jakoś wyglądała, a potem okazuje się, że to wcale nie jest dobry pomysł, i że czasem lepiej jak życie pisze własny scenariusz, a my się w nim odnajdujemy . To, że przyszłość wygląda inaczej niz chcemy nie znaczy,że ona nam nie wyjdzie na dobre. Nie da się siedząc teraz w fotelu sobie zaprojektować całego życia, bo każdy moment przynosi coś innego ,my sami się zmieniamy, a wraz z nami nasze potrzeby. Czasem jest też tak, że tracimy coś, na czym nam zależało, a potem patrzymy wstecz i myślimy sobie, że to jednak nie było takie złe... Na prawdę nie jest tak,że los tylko krzywdzi zabierając i krzyżując plany. Żyj dzień po dniu, tydzień po tygodniu, nie wybiegaj lata do przodu, bo z tej perspektywy , gdzie jesteś teraz i tak nie możesz ani na to wpłynąć, ani ocenić czy to by było dobre czy złe. Wiadomo, każdy np. chce być zdrowy, by jego bliscy byli zdrowi, by mu było w życiu dobrze, ale trzeba funkcjonować tak, żeby nie dać się zwariować. Skup się na tu i teraz - co możesz zrobić by teraz być zadowoloną z życia. A ewentualne problemy i tragedie (które wcale nie muszą nastąpić, bo lęk przed nimi wcale nie zwiększa szansy pojawienia się ich) rozwiązuj jakby się pojawiały, na bieżąco. :friend:
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ