Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zaburzenia osobowości, fobia, depresja

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ODPOWIEDZ
Pat_ka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 23 lutego 2022, o 13:00

23 lutego 2022, o 14:32

Cześć,
Czytam forum od kilku dni, w tym czasie dużo myślałam i chcę się podzielić swoimi problemami mając nadzieję na... hm sama nie wiem na co. Chyba potrzebuję to z siebie wyrzucić.

Odkąd pamiętam zawsze byłam krytykowana, porównywana ze starszą siostrą (cichą, ułożoną, pilną uczennicą). Chciałam być akceptowana, więc robiłam rzeczy, które oczekiwali ode mnie inni. W domu brakowało zrozumienia, rozmowy i cały czas byłam ze "wszystkim" sama (jako małe dziecko byłam pozostawiona sama sobie, miałam tak się bawić żeby być cicho i nie przeszkadzać innym domownikom), gdy przychodziłam z jakimś problemem byłam wyśmiewana i ciągle mówiono mi "weź się w garść i przestań beczeć".
Już w szkole podstawowej miałam trudności z zawieraniem nowych znajomości, a z roku na rok było coraz gorzej. Jest kilka osób (bliska rodzina i dwóch znajomych), z którymi czuję się "dobrze" w towarzystwie, ale nikt nie wie o moich problemach. Kiedyś próbowałam nakreślić swoje obawy mężowi to usłyszałam, że przesadzam, więc wycofałam się z opowiadania o sobie z obawy przed brakiem zrozumienia.
Czuję się mało wartościowa i „atrakcyjna” żeby zachęcić kogoś swoją osobą/swoim towarzystwem. Wydaje mi się, że każdy mnie ocenia, nieustannie się kontroluję i często nadinterpretuje zachowania innych osób. W nowych kontaktach jestem ciągle zestresowana, czuję się „obserwowana”, krytycznie podchodzę do ludzi z obawy przed kompromitacją, zastanawiam się czy to co mówię ma sens, ciągle wszystko analizuję i często po prostu wolę się nie odzywać.
To co wymieniłam towarzyszy mi przez całe życie, ale do tej pory jakoś sobie z tym radziłam, zaciskałam zęby i szłam do przodu. Niestety niedawno przeszłam operację, która nie pozwoliła mi wrócić do pełnej sprawności, nie zostałam dopuszczona prze lekarza do pracy i pracodawca rozwiązał ze mną umowę.
Załamana swoim stanem zdrowia i utratą pracy z dnia na dzień czułam się coraz bardziej przybita. Odsuwałam się od ludzi, zamykałam w czterech ścianach. Stres związany ze znalezieniem nowej pracy i kontaktem z nowymi osobami jest paraliżujący. W styczniu zdecydowałam się zapisać do psychiatry, przepisał mi leki z grupy SSRI. Po lekach nie ma poprawy. Wiem, że powinnam zapisać się do psychologa i podjąć terapię, ale lęk przed wykonaniem telefonu do obcej osoby wywołuje u mnie napady paniki. Trzy razy zmieniałam już datę wizyty kontrolnej u psychiatry, bo boję się kolejnego spotkania (niewiele pamiętam z pierwszej wizyty i obawiam się zrobić z siebie głupka, nie wiem co mam mówić).
Z dnia na dzień coraz bardziej wycofuję się z życia. W związku z fobią miewam ataki paniki niekiedy nie spowodowane wydarzeniem, a samą myślą, że mogłoby mnie to spotkać. Mózg się wyłącza, nie odbierając żadnych bodźców. Odczuwam wtedy oderwanie od rzeczywistości, wszystko jest obce, nierealne. Widzę, ale nie czuję, jakbym stała obok i obserwowała świat, nie mam wtedy poczucia czasu. Później często nie mogę sobie przypomnieć konkretnych zdarzeń, nie do końca pamiętam co robiłam i co mówiłam. Pojawia się brak koncentracji, rozmawiam, ale nie myślę o czym mówię, moje wypowiedzi są niespójne i pozbawione sensu. Zdarzają się też bardzo realne sny, mieszające się z rzeczywistością.
Najbardziej przeraża mnie wycofanie z życia rodzinnego. Obecność męża i dzieci działa mi na nerwy. Patrzę na nich, obserwuję ale są dla mnie jakby obcy. Nie umiem i nie chcę nawiązywać z nimi kontaktu. Kiedy nie ma ich obok wiem, że to co robię jest złe, ale nie potrafię się przełamać, jakbym nie potrafiła się wtedy ruszyć.
Ciągle w głowie mam tysiąc myśli i nie mogę ich uspokoić, analizuje wszystko co mówię i robię ja oraz inni. To ciągłe myślenie strasznie mnie przytłacza, nie pozawala wykonywać drobnych czynności, nie potrafię się na niczym skoncentrować.
Codziennie walczę ze sobą żeby w końcu zapisać się do psychologa, niestety póki co moje lęki wygrywają.

Dodam jeszcze, że moje lęki nie pojawiły się wraz z utratą pracy. Towarzyszą mi całe życie. Boję się wykonywać telefonów do nieznanych mi osób, chodzić w nowe miejsca, załatwiać sprawy urzędowe czy choćby zamówić pizzę. Nie mam problemu, jak tu żeby pisać kiedy jestem zupełnie anonimowa.Np. chodzenie na wywiadówki i wyrażanie własnego zdania w towarzystwie przerasta moje możliwości, w grupie znajomych wstydzę się nawet przyznać jakie książki lubię czytać z obawy przed wyśmianiem, mój strach jest irracjonalny.
Jaco87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 29 października 2021, o 11:29

26 lutego 2022, o 15:30

Witam ja mam podobne odczucia
Marcin1975
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 13 lutego 2022, o 11:40

27 lutego 2022, o 20:12

Też miałem z tym problemy. Wiele tych lęków i napięć mi minęło. Są jeszcze lęki przed autorytetami, których obraz sam tworzę w swojej głowie. Niestety musisz zacząć działać . Leki brałem w swoim życiu tylko przez 2 tygodnie i je odstawiłem bo to tylko iluzja życia. Musisz zacząć działać . Zapis z się do psychologa, zaciśnij zęby i idź. Inaczej to błędne koło będzie trwało w nieskończoność. Zazwyczaj taka sesja trwa godzinę, będzie dużo czasu aby coś o sobie powiedzieć. Prędzej czy później i tak się otworzysz przed psychologiem. Im szybciej tym łatwiej będzie Ci zacząć normalnie funkcjonować. Mi przez dłuższy czas ciężko było działać chodząc na terapię bo szukałem tam złotego środka na swoje dolegliwości emocjonalne . Dopiero jak zrozumiałem , że psycholog jest echem nas samych to zrozumiałem , że to tylko ja mogę się wyleczyć ,nikt inny tego nie zrobi.
doesnotmatter
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 11 kwietnia 2022, o 18:45

13 kwietnia 2022, o 16:10

Z tego co piszesz wynika, że całe życie byłaś zdana praktycznie tylko na siebie, nie miałaś zbytnio oparcia w ludziach — nawet tych najbliższych.
Nauczyłaś się, że musisz być zawsze silna i niezłomna, bo i tak nie możesz liczyć nawet na zwykłe zrozumienie, nie mówiąc już o pocieszeniu... w końcu Twoja psychika nie wytrzymała, bo ileż można.

Poczucie wyobcowania wśród dzieci i męża też ma swoje przyczyny. Czujesz się samotna nawet w rodzinie, między innymi dlatego że Twoje problemy są bagatelizowane, umniejszanie, nie masz możliwości się zwierzyć nawet osobom, które teoretycznie są najbliższe...

To smutne, że nie masz w otoczeniu osób, na ktoś mogłabyś liczyć, u których mogłabyś uzyskać wsparcie emocjonalnie, czy choćby zwykłe zrozumienie. Taka samotność wśród ludzi.
Jesteś bardzo silną osobą, skoro tak dzielnie radzisz sobie ze wszystkim sama — ale zasługujesz na to, by w końcu móc być nie tylko silna, lecz również szczęśliwa.

Dobrze, że napisałaś o tym wszystkim tutaj, na forum. Nie jest zdrowo bez przerwy dusić wszystko w sobie — a skoro na żywo nie ma się komu zwierzyć, warto na początek zrobić to choćby w internecie.

Wiesz, to super, że wzięłaś pod uwagę terapię :) Jeśli mogę spytać, udało Ci się już przełamać i zapisać do psychologa? :)
ODPOWIEDZ