Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wyzdrowiałem __ dokładnie tak. Wyleczony ;)

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
on.
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 49
Rejestracja: 19 maja 2011, o 16:59

27 lipca 2013, o 23:30

Witam wszystkich. Rzadko tu ostatnio zagladalem choć dawniej to była moja czesta witryna :) w celach uspokojenia zagladalem tu co chwila :D
Postanowilem opisac swoj powrot do zdrowia w tym dziale bo choc glownie meczyla mnie derealizacja to rowniez i depresja z nerwica razem wziete.
Pisze to etapami i trudno mi wszystko zebrac do kupy, kto chce moze poczytac moje wczesniejsze posty jakie problemy i objawy mialem.
Glownie wszystko zaczelo sie od depresji i nerwicy bo mialem nerwice depresyjna. Glownymi objawami byl stan uczucia porazki i zniechecenia do czegokolwiek, stan beznadziei i totalnej pustki w srodku.
Mialem wrazenie ze nie mam juz ludzkiej osobowosci tylko czarna dziure. Przybity to malo powiedzane ja smutek odczuwalem ciagle a nawet nie wiedzialem czy to smutek bo malo co czulem.
To jakos na poczatku podleczylem antydepresantami ale to nie byl koniec bo przyszla derealizacja. Wtedy to juz zaczelo sie na dobre. Ten kto mial derealizacje i dp to wie co to znaczy....objawy glownie to uczucie znikania ze swiata, uczucie snu na jawie, poczucie ze nic nie jest rzeczywiste, jak na cos patrzylem zastanawialem sie czy to na pewno istnieje. Mialem objawy zanikania czucia w ciele, cialo bylo obce, natomiast ludzie mi bliscy byli ludzmi obcymi. Czulem zatracenie w czasie i czas porypal sie zupelnie. Nie czulem mijajacych dni i wszystkie byly takie same. Bardzo sie balem ze jestem chory na schizofrenie, ciagle o niej myslalem i nie moglem przestac. Ciagle mialem mysli ze moze kamery sa w domu albo matka mnie truje i wkrecalem sobie ze to urojenia a po prostu sie za duzo naczytalem...nasluchiwalem czy nie slysze glosow itd...
Uczucie zanikania swiadomosci byl jednym z gorszych objawow, czulem sie jak duch jakbym mial tylko oczy i swiadomosc, brak ciala i uczuc. Bylo strasznie ;/
Nerwica powrocila bardzo mocna i do tego wszystkiego mialem objawy duszenia sie, mocnego bicia serca, dretwienia calego ciala choc nigdy od razu czasem nogi czasem rece a czasem twarz i mialem paskudne uczucie polykania swojego jezyka...plus wiele objawow jak uczucie ze umieram uczucie ze trace swiadomosc uczucie ze zaraz zaczne krzyczec itd...
Meczylem sie z tym dlugo bo okolo 2 lat z roznymi okresami, nie zawsze bylo fatalnie, bo chodzilem do psychiatry, bralem leki i antydepresanty i uzywalem tez benzodiazepin.
Ale co wam powiem to to ze wedlug mnie lekami to tego sie nie wyleczy, niektore leki antydepresyjne chwilowo dawaly jakby kopa do dzialania ale objawy tylko niektore znikaly, reszta byla nadal, byly lepsze leki i gorsze, duzo tego bralem, to jednak nigdy do konca mi zaden nie pomogl i co gorsza umysl bez lekow jest lepszy i sprawniejszy, przy lekach tracilem pamiec i gubilem koncentracje. Chodzilem zamulony i umysl nie byl tak swiezy jak bez lekow.
Jedynie benzodiazepiny dawly uczucie spokoju ale to chwilowe jak wiemy te leki sa dorazne...i zreszta zdrowiec tez od nich nie wyzdrowialem.

Zaczelem tez terapie ale 2 razy to byla duza skucha, bardzo niewielka szansa zeby przy takiej terapii wyzdrowiec, nie pytajcie o nazwe bo nie wiem co to byla za terapia ale nic sie przez kilka sesji nie dzialo wiec zrezygnowalem.
Za 3 podejsciem bylo lepiej, trafilem na psycholog ktora nie tyle co mi pomogla to pokazala ze szukam zdrowia nie tam gdzie trzeba. I wiem ze to sie latwo mowi ale pokazala mi ze chodze ciagle struty i narzekam ze mi zle ale nic w zasadzie w swoim zyciu nie zmienialem. Pragnalem byc zdrowym za wszelka cene ale nie robilem tak naprawde nic sam ze soba, szukalem lekow i mega najlepszych terapi a psychologw z 30 dyplomami a to nie o to chodzi.
Depresja i nerwica przyszla bo z wieloma sytuacjami wczesniej sobie nie radzilem. U was tez tak jest chocbyscie mysleli ze wam nic nie dolega ani nie macie klopotow!. U mnie szkola, rowiesnicy wszystko mnie przerastalo, problemy mialem z pannami a nawet mialem mysli samobojcze przez takie rozne sprawy miedzy rowiesnikami. Dom tez podniszczony, rodzina nijaka i ja w tym wszystkim sam tak naprawde.
Pierwszy krok u mnie to byl kiedy pojalem ze staram sie byc we wszystkim sam i zaradny ponad miare, uwazalem sie zawsze ze wszystko potrafie i na pewno psychike mam silna, tak naprawde mialem wiele kompleksow, z wieloma rzeczami jako czlowiek dorastajacy nie moglem sobie poradzic a nie bardzo mialem do kogo sie zwrocic a nawet jakbym mial to nie za bardzo chcialem bo nie chcialem sie prosic.
To jest blad, ta potrzeba bycia idealnym bardzo psuje nas od srodka, ludzie potrzebuja innych i powinni sie na nich wspierac, ale nie o to chodzi aby byc zaleznym ale jesli potrzebujesz pomocy przyznac sie trzeba ze sie tego nie umie i nie potrafi i poprosic o pomoc taka czy inna. Jesli totalnie nie masz do kogo sie zwrocic to tez nie rozpaczaj do razu i nie rob ze swojej samotnosci niepelnosprawnosci, samemu tez czlowiek nie zgonie, w tym wszystkim moral jest taki ze trzeba umiec sie pogodzic z pewnoa porazka i z pewnimy sprawami na jakie woplywu sami nie mamy jak chocby zaburzenia psychiczne.
Mialem tez problem z samodyscyplina, cos postanawialem i nie robilem tego to powodowalo wiele zaleglosci i problemow a konsekwencje tez zabijaly mnie od srodka.
Nie umialem sie dogadywac z ludzmi, ich ocena mnie porazala, odsuwalem sie od kazdego.
I jak mnie objawy minely i zdrowie wrocilo? Zaczelem budowac siebie, czesto mozna na forum przeczytac ze trzeba skupiac sie na sobie a nie na objawach i nerwicy. Niestety chociaz ciezko to pojac taka jest prawda. Dopoki bedziemy tkwic we wlasnym emocjonalnym szambie i do tego zajmowac sie objawami i myslec jak z tego wyjsc nic z tego nie wyjdzie...
To ze masz objawy nie usprawiedliwia cie do zalozenia rak i mowieniu co zrobic zeby wyzdrowiec i nic poza tym.
Sorry ze pisze przemadrzale jednak 2 lata tak robilem chociaz nigdy bym wczesniej nie pomyslal ze tak robie.
Chociaz bardzo sie staralem wyzdrowiec i robilem wszystko, probowalem nie myslec, nie skupiac sie, nie siedziec w domu, bralem leki itd to jednak ciagle tkwilem w tym wlasnym osobowym bagnie. Z tymi problemami ktore to wszystko spowodowaly i do tego ciagle szukalem przyczyny mojego stanu bo nie bardzo wierzylem w nerwice ;p to chyba jak kazdy z nas...
W sumie jak czytam co napisalem widze ze to nic oryginalnego, bo to ze trzeba probowac zyc to wiemy ale rzecz w tym ze chce napisac ze udalo mi sie to i ze naprawde trzeba rozlozyc rece i zaczac dzialac a nie mowic ze bardzo chce, jak to zrobic i nic po za tym.
O czym ja w ogole mowie? :) A no o tym ze majac mocne objawy i silnie nakrecona nerwice zaczelem chodzic do szkoly ktorej unikalem wczesniej, problemy z rowiesnikami rzecz jasna od razu sie nie rozwiazaly, bo nadal bylem szykanowany i zle traktowany z tym ze podszedlem do tego inaczej i w co sam nie wiewrzylem tak sie mi to utrwalilo ze do dzis mam spokoj.
Bowiem dla niektorych jestem naprawde nikim ale ja z tymi osobami na pewno zycia nie spedze w przyszlosci. A uciekanie od tego nie chodzac do szkoly czy w inne miejsca sprawiloby ze bede na cale zycie niepolnosprawny. Zmierzylem sie z tym choc nie bylo latwo, dalo mi to jednak poczucie ze moge sie naprawde tym wszystkim nie przejmowac bo to nie warte jest tego i w przyszlosci nie ma znaczenia.
Dom nadal jest zly ale juz tez obralem taktyke ze nie musze byc super synem w chorym domu, nie musze byc idealny, mam prawo do tego aby myslec swoje i myslec tez o sobie. To naprawde wiele zmienilo i pozbylem sie wiele trutki z siebie.
Stosuje wieksza samodyscypline, nie ma tego czy tamtego ze tego nie bede robil, tego nie zrobie, czlowiek jest stworzony do pracy, nuda dla takich jak my zawsze powoduje ze zacynamy zbytnio dumac o swiecie i zyciu i przez to nam potem wlasnie odbija.
Do tego praca, wykonywanie zadan sobie stawianych, chocby glupkowatych i bez wiekszego znaczenia dziala dobrze i tyle. Polecam tez duzo sportu, ale nie bieg przez kwadrans tylko godzine dziennie bieg, jazda rowerem, obojetnie.

Najwazniejsze to sa rzeczy takie jak to ze majac nerwice i bardzo silne objawy nie jestes uprzywilejowany do tego aby siedziec i czekac az przejdzie albo zeby cie inni wyleczyli - psycholog, psychiatra, wiem ze to brzmi w zlym tonie ale to nie w tym rzecz, psycholog dobitnie takimi slowami mi to wyjasnila, tu chodzi o to aby pewne zeczy przyjac do wiadomosci i nie uciekac od problemu ale zmierzyc sie z nim.
Masz silne objawy ale nie cofaj sie przed niczym, nie ma w tym wypadku spraw mniejszych czy wiekszych, masz isc na uczelnie a masz strach? nie wazne idz, masz wsiasc do autobusu a boisz sie ataku, nie wazne wsiadaj i jedz. Tak zyjac szybko ci przejdzie i nerwica i depresja i derealizacja.
Kazdy objaw mija, kazdy...wszystkie objawy mi minely, nawet te ktore byly tak silne ze nigdy nie uwiwerzylbym ze mina, nie pamietalem co to znaczy czuc sie dobrze ale wiem ze od ponad 3 miesiecy ze to jest mozliwe.
Od razu napisze ze nie mijalo to od razu, w miare jak ewoluowalem ja i moje podejscie do wielu spraw ewoluowal tez moj system obronny i nerwice i inne badziewia poprostu znikaly. Czylem sie lepiej, lepiej, dobrze, coraz lepiej az w koncu pisze tego przemadrzalego posta.

To forum zawsze podobalo mi sie ze nie wchodzi tu mnostwo ludzi i brak tu postow samego placzu i narzekania, mozna bylo wiele postow przeczytac takich jak ten i chociaz nic dla mnie wtedy nie znaczyly, bo jak mialem derealizacje a czytalem zeby sie z tym pogodzic i zyc to nie bardzo mi to odpowiadalo... i wlasnie to byl blad, bo wolalem stac z zalozonymi rekoma. I tak wlasnie sie wycofywalem wiecznie z roznych rzeczy, jak mowie nie wazne czy duzych czy malych spraw, nie wazne czy to pojscie do sklepu czy do szkoly, czy pracy.
Niech nikt sie nie wycofuje a bedzie szedl do przodu, krok po kroku, tak moge nazwac swoja droge do tego czym sie stalem a jestem mega szczesliwy mogac powiedziec ze nerwica to pryszcz.


Koncze wypociny i fajnie ze moglem to napisac, kazdy z was wyzdrowieje, jestem tego jakos pewien bo wiem ze ja nie mialem zadnej nadziei a tez nie chce sie madrzyc ze wzielem sie w garsc i zaczelem dzialac bo jednak dwa lata w tym tkwilem, i czasem zastanawiam sie czy to nie jest tak ze nadchodzi taki moment ze czlowiekowi juz naprawde ta nerwica i jej objawy sie przejadaja, kiedy spada na totalne dno, i wtedy zaczyna dzialac.
Trudno mi powiedziec czy u mnie tak bylo, bo jednak nadal moglbym zyc starajac sie a jednak niewiele robiac, bo moglbym nie pojsc tu, nie pojsc tam, nie przezyc tego czy owego przez objawy i nerwice i pewnie bylbym nadal chory. A ze jednak sie przelamalem wszystko poszlo w cholere,
zycze wam tego!

on.
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

28 lipca 2013, o 01:08

Witaj On,

Wow, szczery podziw dla Ciebie stary, tyle przejść, nie poddać się i zrozumieć. To nie byle co. Dobrze wiem że gdy się ma depresję połączoną z nerwicą i DD to nadzieja praktycznie jest zerowa oraz jakiekolwiek chęci. Widzę że podzielasz też moje zdanie odnośnie leków, szczerze sam wolę się męczyć z danym objawem niż to tuszować jakimś antydepresantem i tracić na koncetracji lub pamięci. Wszystko zaczyna się w głowie i tam też się kończy, taką 'filozfię' wyznaje. :D

A odnośnie kompleksów, szykanowania i unikania danych sytuacji to mnie również terapeutką powiedziała że to bardzo ważne by zawsze iść do przodu, nigdy się nie poddawać i działać pomimo lęku. Mieć odwagę przełamywać swoją strefę komfortu oraz własne lęki. W 100% się zgadzam, dodam od siebie że ważne jest też podejście do sytuacji, najlepiej nie patrzeć na wynik końcowy danego działania. Na przykład gdy boimy się jazdy autobusem itp. to nie myśleć nad efektem tego że tam wejdziemy. Po prostu to zrobić bez analizy co się wtedy stanie, nie ważne czy się dobrze poczujemy czy też nie. Ważne że w ogóle to zrobimy i nastąpi jakikolwek progres. Nawet można to sobie potraktować jak taką misję. Nazwać sobie ją na przykład ' Lodowy łamacz' zapisać sobie w zeszycie, zrobić tabelkę progres i podzielić ją na tyle części ile razy mamy zamiar przebywać w autobusie itp. To naukowo udowodnione że gdy monitorujemy progres własnego postanowienia to wzrasta motywacja i chęć do próby. Do tego można dołączyć sobie 3 rubrykę 'nagroda' i tam wpisać to co dzięki takiej misji można osiągnąć. Na przykład zniwelowanie/pozbycie się lęku przed jazdą autobusem.

Także jeszcze raz szacun i gratuluję wygranej z samym sobą ! :)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Awatar użytkownika
patibell
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 7 czerwca 2013, o 19:02

28 lipca 2013, o 18:49

^^
Awatar użytkownika
Bale
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 28 maja 2013, o 22:33

30 lipca 2013, o 12:50

Dzięki za tego posta :)
Mala777
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 17 sierpnia 2013, o 12:13

17 sierpnia 2013, o 12:17

Witam :)

"On" , probowalam sie z Toba skontaktowac przez e-mail , ale wyskoczylo mi , że podany e-mail nie istnieje , wiec jezeli moze to czytasz, to prosilabym o aktualny Twoj e -mail czy cos :) w sumie , to pilne :)
Malineczka27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 27 lutego 2018, o 14:27

9 marca 2018, o 11:57

No to proszę o odpowiedz jak się to ma do moich objawów ja nie mam lęków,próbuje organizować sobie życie po pracy wyjście do kina,na kawę z koleżanką,na kręgle lubię spędzać czas ze znajomymi choć co prawda nie ma dużo tych spotkań ale lubię jak coś się dzieje w przeciwieństwie do pracy gdzie mam dużo czasu na analizowanie mojej nerwicy i zaburzeń.Jedynym minusem jaki widzę to jest może moja praca u ojca gdzie może faktycznie mój przerost ambicji żeby wszystko było dobrze w parcy i chodziło jak ma i ojciec był zadowolony może doprowadził mnie do wypalenia się i tu faktycznie może chciałam za dużo na raz i nie prosiłam o pomoc o urlop bo po co ja jestem robot i nie potrzebuję urlopu ,ważne było zadowolenie ojca ze mnie.Teraz już tak nie myślę,odchodzę z pracy jest mi już obojętne co się będzie działo ja poprostu chcę się lepiej czuć a zwłaszcza pozbyć się natrętnych mysli które dają mi tak popalić choć nie wiem czy odejście z tej pracy będzie polepszeniem moich objawów ale na to liczę.
Awatar użytkownika
Nicniewiem
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 34
Rejestracja: 27 lutego 2018, o 01:19

12 marca 2018, o 00:10

Budujący post :)
"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
ODPOWIEDZ