Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Do wszystkich z DD / to można pokonać. Wyleczona

Tutaj opisujemy naszą drogę do zdrowia. Dzielimy się naszą zakończoną - happy endem - historią z derealizacją, depersonalizacją, dając innym nadzieję i pokazując, że to jest możliwe!
Wpisujemy także tutaj naszą drogę jaką się leczymy, co robimy aby tego się pozbyć.
Jednakże objawy, wątpliwości co do objawów, historie wpisujemy piętro wyżej.
Regulamin forum
Uwaga! Prośba dotycząca tworzenia wątków.
Wszyscy użytkownicy, którzy zamieszczają w tym dziale wątek dotyczący swojego wyzdrowienia, proszeni są w wypadku gdy nowy temat dotyczy dojścia do pełni zdrowia, aby do tytułu tematu dopisywali: Wyleczony/ona
Pozwoli to na rozróżnienie tematów osób, które w pełni wyzdrowiały od tych, którzy czują się lepiej oraz tych którzy opisują swoją obecną walkę.
Przykładowo Ania chce podzielić się swoim pełnym wyzdrowieniem, tworzy nowy temat o tytule:
"Ania dzieli się szczęściem" i dopisuje do tego Wyleczona - "Ania dzieli się szczęściem.Wyleczona". Osoby, które chcą opisać swoje lepsze samopoczucie, bądź postępy w leczeniu nie dodają tej końcówki.
ODPOWIEDZ
Ruda
Gość

23 maja 2010, o 05:31

Cześć,
Chcialabym napisać do wszystkich którzy na codzień walczą z Derealizacją i Depersonalizacją.
Przez kilka lat męczyłam się z nimi sama i chcę Wam powiedzieć- to można pokonać.

Najpierw krótko jak to było u mnie:
Parę lat temu na skutek silnego stresu, trudnej sytuacji w życiu nagle któregoś dnia dostałam ataku paniki.
Oprócz typowego starchu, walenia serca , niepokoju itp, nagle dostałam po raz pierwszy "tego dziwnego uczucia"
jakbym nie czuła siebie , a cały świat był jakiś oddalony, plastikowy, zupełnie nierealny , jakbym była w jakimś śnie.
Byłam przerażona, myslałam że wariuję. Strasznie się bałam. Wydawało mi się że gdzieś odpływam, że stacę świadomość itp.

Od tego czasu cierpiałam na ataki paniki i lęku. W końcu poszłam do psychologa. Okazało się że mam stany depresyjne i nerwicowe
związane z życiowymi problemami i że powinnam chodzić na terapię. Ale to mnie nie uspokoiło.
Stany lękowe się powtarzały a często nagle dostawałam stanu Derealizacji lub Depersonalizacji. Były coraz mocniejsze.
Wydawało mi się że "nie czuję" świata dookoła, lub że istnieję jakby poza swoim ciałem, że to nie ja kieruje swoimi myślami.
Doszło do tego że patrzyłam na swoje ręce jak na obce lub obsesyjnie zastanawiałam się nad tym co to znaczy że ja "myślę",
czuję, jak to jest że "istnieję" skoro juz nie czuję siebie itd. Patrzyłam na siebie i swoje myśli z boku jakby to ktoś inny poruszał moim ciałem, jakby to wszystko działo się automatycznie. Dotykałam drzew żeby je "poczuć" .

No i wtedy doszła kolejna jazda - strach przed schizofrenią. Byłam przekonana że powoli wariuję, że za kilka dni już przekroczę granicę za którą będzie tylko schiza i koniec. Godzinami czytałam w internecie jakie są objawy schizofrenii i
byłam pewna że ją mam. A jak nie - to co najmniej psychozę. Czekałam tylko aż zacznę słyszeć głosy.

Słuchajcie! Piszę bo chcę Wam powiedzieć że wiem jakie to może być straszne.
ciągle byłam przerażona, nie mogłam sie niczym cieszyć. modliłam się żeby to mi juz przeszło.
Wtedy też trafiłam na to forum i pamiętam że ulżyło mi jak przeczytałam że inni też to mają i ze z tego wyszli.

Dlatego właśnie piszę do Was.

U mnie też , wreszcie , któregoś dnia , DD ustąpiła.
Dwie rzeczy bardzo mi w tym pomogły:

terapia z psychologiem , który wyjaśnił mi że ta DD to taka przykrywka dla moich problemów.
To tak jak np. kiedy boli cię głowa to jak się specjalnie mocno uderzysz w nogę - przestajesz mysleć o głowie,
bo skupiasz się na bólu nogi.
Tak samo my nieświadomie próbujemy zrobić sobie taki temat zastępczy tzn. zamiast po raz kolejny czuć ból czy strach związany z jakimś problemem, czy trudną sytuacją w życiu, której nie umiemy rozwiązać, nasz organizm wytwarza sobie DD - takie znieczulenie,
żeby nie czuć tych wszystkich emocji, stąd ta szyba, jakbyśmy nie chcieli juz brać w tym świecie udziału.
To się nie dzieje świadomie , robi to nasza psychika.

Drugą rzeczą która mi pomogła był moment w którym sobie powiedziałam że nie będę się bać DD., bo mam na nią wpływ.
Wiem że to się łatwo mówi, ale tak któregoś dnia pomyslałam , że mam dosyć tego strachu, że nic mi się nie może stać, bo ja nad tym panuję, że Na PEWNO nie zwariuję. Postanowiłam że mam dość wykańczania się.
Nie chodziło o to że juz nie czułam strachu, tylko za każdym razem gdy czułam znowu DD czy lęk , mówiłam sobie tak: OK, boję się i dziwnie się czuję, ale wiem co to jest, to TYLKO DD, nic mi nie będzie, to tylko mój organizm próbuje się bronić przed smutkiem i stresem. Nie będę się na tym skupiać, analizować, nakręcać się itp., to mi przejdzie.
Pomogło mi to że ani nie próbowałam udawać że tego nie ma, nie wkurzałam się że ma mi natychmiast przejść, ani też się nie nakręcałam, przez ciągłe myślenie o DD. Jak te uczucia się pojawiały - myslałam, ok i starałam się zająć czymś innym, wyjść, spotkać się z kimś, czymś się zająć. Tak jakbym miała katar. Jest , dobra, jestem dzisiaj słabsza, ale na to się nie umiera i idę dalej zajmować się swoimi sprawami . (np. szłam sobie na zajęcia z tańca czy siłownię) Wiem, wiem:)) Łatwo powiedzieć. Ale mnie to pomogło. Bo najgorzej się czułam jak bałam się DD i dodatkowo jeszcze się nakręcałam przez ciągłe obserwowanie siebie, złość że mi nie przechodzi lub poczucie strasznej "choroby".
I stopniowo zaczęło mi przechodzić. Powoli zastanawiałam się razem z psychologiem dlaczego tak naprawdę jestem smutna, co bym chciała w życiu swoim zmienić, czego się boję itp. Lęki nadal się pojawiały , ale coraz rzadziej. Jak przychodziły : mówiłam sobie - dobra, znowu jest na chwilę , ale to nie jest groźne, niedługo przejdzie.

Ostanio derealizację miałam dwa lata temu. Dziś tylko czasem ogarnia mnie lekki niepokój ale wiem jak się uspokoić i DD juz nie czuję.
Wiem że nie stracę świadomości i panuję nad swoim ciałem, że tak naprawdę to ja tym rządzę i nie mogę "przestać istnieć i czuć".
A jeszcze dwa lata temu wydawało mi się że to się nigdy nie skończy

Bardzo Was wszystkich pozdrawiam,

R.
Awatar użytkownika
panocekanonim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 21 maja 2010, o 23:05

23 maja 2010, o 10:32

Miło widzieć, że komuś się udało. Ja też bym w końcu chciał czuć siebie i świat, tak jak czułem.

Pozdrawiam.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

23 maja 2010, o 13:06

Ruda witaj :)
Wielkie dzięki za post. Fajnie, że ktoś kto ma już jakoś to za sobą potrafi podzielić się z tym innymi. Ma chęć do tego wracać po to aby komuś dać ulgę i nadzieję :)

U mnie zaczeło się podobnie, cięzka sytuacja stresowa, wcześniejsze już historie z lękami, fobiami aż dostałem napadów paniki i ciągłego dd i lęku.
Ruda pisze: terapia z psychologiem , który wyjaśnił mi że ta DD to taka przykrywka dla moich problemów.
To tak jak np. kiedy boli cię głowa to jak się specjalnie mocno uderzysz w nogę - przestajesz mysleć o głowie,
bo skupiasz się na bólu nogi.
Tak samo my nieświadomie próbujemy zrobić sobie taki temat zastępczy tzn. zamiast po raz kolejny czuć ból czy strach związany z jakimś problemem, czy trudną sytuacją w życiu, której nie umiemy rozwiązać, nasz organizm wytwarza sobie DD - takie znieczulenie,
żeby nie czuć tych wszystkich emocji, stąd ta szyba, jakbyśmy nie chcieli juz brać w tym świecie udziału.
To się nie dzieje świadomie , robi to nasza psychika.
Moim zdaniem święta racja. W ogóle DD to taka ucieczka umysłu przed stresem, urazem, ale też i lękiem, który często pojawia się w nerwicach, depresjach - zresztą te zaburzenia też nie biorą się znikąd....
Ja nawet zauważyłem, że jak mam jakiś problem życiowy i nie wiem jak sobie z nim poradzić to od razu to moje stałe dd osiąga większy rozmiar. Od razu jest 10 razy silniejsze a ja niezdolny do działania.
Ruda pisze: Drugą rzeczą która mi pomogła był moment w którym sobie powiedziałam że nie będę się bać DD., bo mam na nią wpływ.
Wiem że to się łatwo mówi, ale tak któregoś dnia pomyslałam , że mam dosyć tego strachu, że nic mi się nie może stać, bo ja nad tym panuję, że Na PEWNO nie zwariuję. Postanowiłam że mam dość wykańczania się.
Nie chodziło o to że juz nie czułam strachu, tylko za każdym razem gdy czułam znowu DD czy lęk , mówiłam sobie tak: OK, boję się i dziwnie się czuję, ale wiem co to jest, to TYLKO DD, nic mi nie będzie, to tylko mój organizm próbuje się bronić przed smutkiem i stresem. Nie będę się na tym skupiać, analizować, nakręcać się itp., to mi przejdzie.
Pomogło mi to że ani nie próbowałam udawać że tego nie ma, nie wkurzałam się że ma mi natychmiast przejść, ani też się nie nakręcałam, przez ciągłe myślenie o DD. Jak te uczucia się pojawiały - myslałam, ok i starałam się zająć czymś innym, wyjść, spotkać się z kimś, czymś się zająć. Tak jakbym miała katar. Jest , dobra, jestem dzisiaj słabsza, ale na to się nie umiera i idę dalej zajmować się swoimi sprawami . (np. szłam sobie na zajęcia z tańca czy siłownię) Wiem, wiem:)) Łatwo powiedzieć. Ale mnie to pomogło. Bo najgorzej się czułam jak bałam się DD i dodatkowo jeszcze się nakręcałam przez ciągłe obserwowanie siebie, złość że mi nie przechodzi lub poczucie strasznej "choroby".
I stopniowo zaczęło mi przechodzić. Powoli zastanawiałam się razem z psychologiem dlaczego tak naprawdę jestem smutna, co bym chciała w życiu swoim zmienić, czego się boję itp. Lęki nadal się pojawiały , ale coraz rzadziej. Jak przychodziły : mówiłam sobie - dobra, znowu jest na chwilę , ale to nie jest groźne, niedługo przejdzie.

Ostanio derealizację miałam dwa lata temu. Dziś tylko czasem ogarnia mnie lekki niepokój ale wiem jak się uspokoić i DD juz nie czuję.
Wiem że nie stracę świadomości i panuję nad swoim ciałem, że tak naprawdę to ja tym rządzę i nie mogę "przestać istnieć i czuć".
A jeszcze dwa lata temu wydawało mi się że to się nigdy nie skończy

Bardzo Was wszystkich pozdrawiam,
R.
A to jest dobry sposób na ten syf. Co prawda nie mogę się pochwalić, ze mnie się udało dd wyeliminować. To jednak przez okres 3 lat jedynymi momentami w których czułem się, lepiej były te w których stosowałem mniej więcej to co wyżej opisałaś. W innym przypadku zżerają lęki itd...
Wiadomo, że łatwo powiedzieć...ale tak naprawdę, oprócz brania leków na to - (które wiadomo, nie wyleczą nas z problemów naszych osobistych. Wiele trzeba i tak samemu przepracować, to jednak moga bardzo pomóc w stanach lęku i DD i nie należy od nich kompletnie stronić)- to jednak to co przedstawiłaś wydaje się jedynym z nielicznych sposobów, który można wypróbować aby pozbyć się tego gów.na.

Pozdrawiam cię również serdecznie :luz:
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

24 maja 2010, o 13:06

Właśnie tylko co do tego kontrolowania swojego dd. Ciekawy jestem czy można się tak wysilić żeby samemu przywrócić się do rzeczywistości. Tak samemu siłą woli zlikwidowac dd.
Bo skoro ten stan jest bronią naszej głowy to chyba jest jakis wyłącznik tego.
Ktoś próbował? :)
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Awatar użytkownika
mysterious
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 13 maja 2010, o 20:18

25 maja 2010, o 19:40

Dzięki za tego napawającego nadzieją posta ^^

Wojciech myślę, że to takie łatwe nie jest. Nie wiem nawet jak to miałoby wyglądać ;) Fajnie by było - pstryk palcami i nie ma D/D, pstryk - jest.... :(
Próbowałem myśleć pozytywnie np. "jutro się obudzę i już pewnie nie będę miał D/D" itd... ale cóż, wiele to nie dało-ba! nic, utratę takiej idiotycznej nadziei. Mamy chyba za małą wiedzę na ten temat. Na pewno nastawienie jest ważne i pomaga, ale żeby ot tak D/D przechodziło na zawołanie czy po samodzielnych praktykach to nie słyszałem ... :|
Derealizacja, fobia społeczna, osobowość unikająca i zależna...

Chętnie porozmawiam na PW, GG z innymi osobami zmagającymi się z podobnymi problemami. Czekam na wiadomości.
Ruda
Gość

26 maja 2010, o 11:44

Cieszę się jeśli mój post choć trochę komuś pomógł.
Co do "kontrolowania" DD :
DD nie przeszła mi odrazu i dlatego że ją "kontrolowałam".
Trudno mi to wyjaśnić ale przeszła stopniowo między innymi dlatego że przestałam chcieć ją kontrolować.
Dla mnie najgorsze było to że jak tylko pojawiło się DD to zaczęłam się strasznie tego bać i ciągle myślałam
że jestem strasznie chora itp., skupiałam się na stanie DD , analizowałam go i złościłam się że nie umiem go pokonać.
To oczywiście nakręcało lęk coraz bardziej i zwiększało DD.

Dlatego w pewnym momencie miałam już dość, byłam tym tak wykończona że powiedziałam sobie
że mam do wyboru albo ciągle się wkręcać albo zaakceptować że często mam DD.
Bo DD jest wytwarzana przez nas ale przecież nie przez to że to zaplanowaliśmy tylko przez nasze emocje.
I to dla mnie było najtrudniejsze do zaakceptowania. Że mój organizm robi coś poza rozmumem, czego
nie da się do mońca rozumem kontrolować. To tak jakbym ja zbuntowała się pzred samą sobą.
Ale mogłam kontrolować nastawienie do tego, do DD.
Pogodziłam się że to się często pojawia i że to nic takiego nie jest ze kiedyś mi przej dzie i że jak się pojawia
to ja zamiast panikować i o tym myśleć ciągle - raczej zajmę się czymś ciekawszym.
Trudno mi to wyjaśnic ale to tak jakbym zaczęła być dla siebie łagodna, że to ok że mam DD, i nie muszę jej dziś likwidować tylko wierzę że mi stopniowo przejdzie jak nie będę się nakręcać tylko zajmę się tym co mi jest naprawdę,
czyli:
powoli zobaczyłam czego naprawdę się boję , jakie emocje , przeżycia spowodowały że żle się czuję, co w moim życiu
chciałabym zmienić , co mnie martwi itp.
Czyli żadne pstryk tylko TERAPIA z psychologiem , powoli dochodziłam do tego co sprawiło że mam stany depresyjne i nerwicowe,
ale już coraz rzadziej obsesyjnie analizowałam swoje DD i się tak pzrestałam wkręcać, a po pewnym czasie DD ustąpiła.
Ale to było bardzo trudne i długie i dlatego tylko zdecydowałam się tu napisać bo wiem że człowiek będąc w DD często bardzo się boi i nie ma nadziei że to kiedykolwiek przejdzie.
Ale to przechodzi. :)
tylko to trwa i trzeba zająć się naprawdę swoimi innymi problemami, żeby twoja dusza (czy jeśli ktoś woli - serce :) ) poczuło że juz może żyć sobie bez tej głupiej osłony, tego DD.

pozdr, Ruda :)
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

26 maja 2010, o 12:33

no na pewno twój post pomógł wszystkim z DD. Bo jest w nim jakaś nadzieja dla nas chorych.
I też wskazówki.
Wiem że to pstryk to musi byc najpierw przerobione z psychologiem i jest to możliwe ileś tam trwająca droga. To jest tylko w tym smutne. I dlatego tak chciałbym PSTRYK. Zresztą nie tylko ja.
A Ruda mam pytanie do ciebie. Bo piszesz, że próbowałaś ignorować jakby te stany. A miałaś obcość swojego "ja" i swojego ciała? Wykonywałaś jakby obce ruchy oderwane od ciała?
I radziłaś sobie z ignorowaniem tego?
I w ogóle te stany DD u ciebie to były tylko czasem czy jako stan ciągły?
pozdrawiam i dzięki z kolejnego posta z tamtej strony :)
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Ruda
Gość

26 maja 2010, o 20:17

Hej,
Wojciech , stany miałam różne bo i Dep. i Der. , ogólnie to co opisują wszyscy z DD tzn.czułam obcość swojego ciała,np. przyglądałam się z boku swoim rekom jakbym to nie ja nimi ruszała itp., generalnie czułam się jakbym siedziała w jakimś robocie i on chodził, robił coś ale to nie byłam ja. Potem tez zaczełam z boku patrzeć na swoj proces myslenia i czucia, czułam się obco z tym że rodzą się we mnie jakies mysli , nie rozumiałam co to znaczy ze istnieje itp. Czasem dla odmiany silna derealizacja: cały świat za szybą, jakby był snem, wszystko jakieś takie plastikowe, ludzie jak lalki i tak dalej, i tak dalej, wszyscy tu chyba wiedzą o co chodzi, choć komus kto tego nie czuł trudno to wyjaśnić.

Jeśli chodzi o to ile to trwało to czasem ten stan mijał mi po dwóch dniach, czasem po dwóch miesiacach ale pojawiał sie bardzo często.

Nie da się chyba DD całlkowicie "ignorować" , ale ja starałam się przynajmniej jeszcze dodatkowo nie wkręcać.
Tzn, jak juz pisałam - w pewnym momencie wkurzyłam się na siebie jakoś i uznałam że skoro nie mam wpływu na to kiedy się to pojawia to przynajmniej mam wpływ na to ,że jak już jest to nie muszę się tak na tym skupiać, myslec ciągle o DD, i że to z pewnością schizofrenia, zadreczać się że jestem potwornie chora i że to nigdy nie minie itp, tylko zająć się czymś ciekawszym lub bardziej przydatnym.
Czym? czasem to było cokolwiek, np. sprzątałam czy włączałam sobie muzykę i słuchałam. A tak w większej skali : znalazłam sobie kilka rzeczy które mogłam robic regularnie np zaczęłam chodzić na zajęcia ruchowe, odnowiłam kontakty z niektórymi znajomymi i wychodziłam się z nimi spotykać. Było ciężko, bo wtedy miałam taki czas że trudno było mi czasem w ogóle wyjść z domu, nie widziałam nadzei na fajną przyszłość i nie znajdowałam punktu zaczepienia. Ale robiłam wszystko co pozwalało mi miec kontakt z innymi , żeby się jakoś w to zycie znowu "zaczepić", przekonać na nowo że to moze być fajne - po prostu żyć. I powoli, powoli, w połączeniu z terapią udało mi się to zrobić (choć wierz mi że nie raz byłam totalnie tym załamana i ciężko na nowo się musiałam zbierać żeby zaufać sobie że będzie wszystko ok i dalej próbować).

Na kazdego zresztą działa co innego , mnie pomogła terapia i ten moment gdy zaakceptowałam że DD to po prostu taki stan który mi się zdarza a nie jakiś wyrok śmierci i że spróbuję raczej skupiać się na innych sprawach i nie wpadac w panikę że ma mi natychmiast przejść .

Także , trzymaj się :) to naprawdę naprawdę naprawdę przechodzi :hercio:

Ruda
Awatar użytkownika
mysterious
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 13 maja 2010, o 20:18

26 maja 2010, o 20:28

Ruda Brałaś jakieś leki, czy "tylko" terapia + nastawienie?
Derealizacja, fobia społeczna, osobowość unikająca i zależna...

Chętnie porozmawiam na PW, GG z innymi osobami zmagającymi się z podobnymi problemami. Czekam na wiadomości.
Ruda
Gość

27 maja 2010, o 16:56

Cześć, Misterious

Leków nigdy nie brałam. Rozważałam taką mozliwość kilka razy, szczególnie przy nasilających sie stanach paniki.
Psycholog powiedział że moge dodatkowo wziąć od psychiatry leki na obniżenie lęku. Ale ja się jakoś zaparłam żeby nie brać,
pewnie dlatego że miałam obsesję na punkcie bycia "strasznie chorą" i sądziłam że jak wezmę leki to będzie oznaczało że naprawdę jest ze mną tragicznie. Dziś wiem że to bzdura. Leki pewnie mogły mi pomóc nie przeżywać ciągle tak strasznych lęków i szybciej dojść do formy.
Ale , w temacie leków- niestety nic doradzić nie umiem, bo jestem zielona :)
R.
Marycha(0.0)
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 9 maja 2010, o 22:49

27 maja 2010, o 17:00

Myster ale ja moge tobie doradzic super mieszanke odpwiednich lekuw. jazdy mina vci na troche w miejsce innych jazd. Coool mowie ci!!
Awatar użytkownika
mysterious
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 13 maja 2010, o 20:18

27 maja 2010, o 18:05

Ruda nie rozumiem uprzedzeń do leków, to co nas dotyka można leczyć terapiami, ale również za pomocą leków i jeśli ma to pomóc to moim zdaniem wszelkie uprzedzenia stają się nieważne . Liczy się skuteczność. Dzięki za odp :)

Marycha(0.0) no dawaj co to za mieszanka :D

Tak nawiasem czemu mi chcecie doradzać z lekami, spytałem tylko Rudą czy coś bierze :P Ale dzięki za troskę :P
Derealizacja, fobia społeczna, osobowość unikająca i zależna...

Chętnie porozmawiam na PW, GG z innymi osobami zmagającymi się z podobnymi problemami. Czekam na wiadomości.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

27 maja 2010, o 18:13

Mnie sie wydaje ze w duzej ilosci przypadkow to nie tyle uprzedzenia do lekow ale same lęki przeszkadzają w terapii lekami. Ja sam wiem po sobie jak mialem polknac nowy lek to bylem chory. Mdlalem 10 minut po polknieciu tabletki. To po prostu objaw nerwicy. Kiedy mamy lęki to wszystkiego sie boimy. Szczegolnie lekow ktore mimo wszystko dzialaja na mozg.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Maks
Gość

27 maja 2010, o 18:48

[quote="Wojciech"]Mnie sie wydaje ze w duzej ilosci przypadkow to nie tyle uprzedzenia do lekow ale same lęki przeszkadzają w terapii lekami. Ja sam wiem po sobie jak mialem polknac nowy lek to bylem chory. Mdlalem 10 minut po polknieciu tabletki. To po prostu objaw nerwicy. Kiedy mamy lęki to wszystkiego sie boimy. Szczegolnie lekow ktore mimo wszystko dzialaja na mozg.[/quote]

Dokładnie psychika działa po prostu w sposób nie zmierzony...Ja też lekami lecze się już od kilkunastu lat z przerwami.
I kurna kazdy lek łykam drżącą dłonią. Kiedyś po ćwiartce paromercku (paroksetyny) czyli dawce 2,5 mg jak sie nie myle. po kwadransie zdrętwiała mi głowa i wylądowałem na pogotowiu :)
Doktor powiedział że to na pewno nie po leku. Wiekszosc objawow ubocznych jest bardzo wkrecona samym strachem po tabletkach.
Co zreszta potwierdzaja badania kiedy podaja lek i placebo. to osoby ktore tak naprawde nie lykaja leku kaza go odstawiac z powodu objawow ubocznych....
Ruda
Gość

27 maja 2010, o 21:08

Misterious,
zgadzam się całkowicie. Tak jak pisałam - ja wtedy nie chciałam brać leków bo myśl że będę "na lekach"
zwiększała jeszcze moje poczucie "starsznej choroby" ale to był tylko kolejny absurdalny lęk.
Myślę że leki mogą być bardzo pomocne . Mnie akurat bardzo pomogła terapia.
Ostatnio zmieniony 28 maja 2010, o 00:16 przez Ruda, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: ruda:) moze jednak dolaczysz do grona zarejestrowanych, pozdrawiam
ODPOWIEDZ