Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wredna baba

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Furry
Artystka Forum
Posty: 240
Rejestracja: 1 stycznia 2017, o 21:24

2 kwietnia 2018, o 16:03

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad swoim podejściem do ludzi. Dosyć złośliwym momentami podejściem do ludzi. Od dłuższego czasu (kwestia lat) jestem dla większości ludzi oschła, nieprzyjemna, rzucam złośliwe teksty. Kiedyś było to na zasadzie "nie chcę, aby mnie lubili. Po co? Niech mnie nie lubią, wtedy będą dalej ode mnie i będę bezpieczniejsza". Wychodziłam z założenia, że jeśli nie pozwolę się komuś za bardzo do mnie zbliżyć, to będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że mnie skrzywdzi. Wolałam płakać z powodu braku znajomych, niż później płakać dlatego, że któryś mnie skrzywdził. Nawet jeśli nie chciałam być niemiła dla nikogo, to taka byłam, bo uznawałam to za bezpieczniejsze rozwiązanie. I tak też pewnie byłam odbierana - jako niedostępna, wredna, zimna. Tak sobie myślę ostatnio, że ja nie chcę taka być - chcę być lubiana, chcę mieć znajomych, bo tego potrzebuję, bo przecież nie jestem wredną babą, tylko zawsze starałam się robić takie pozory. Bo przecież i osoba mi bliska i osoba całkiem nieznajoma może mnie skrzywdzić, więc takie uciekanie jest bezsensowne.. I dochodząc do sedna - wydaje mi się, że tak często robiłam pozory wrednej i złośliwej, niewartej uwagi osoby, że weszło mi to już w nawyk i chyba serio taka się stałam. Rzucam głupie, wredne teksty, aż ludziom się odechciewa ze mną gadać. Potem żałuję, źle mi, smutno i są te standardowe u mnie myśli "nikt mnie nie lubi i nie polubi". Albo to wciąż mechanizm obronny? Albo aż tak często tej wredoty nie ukazuję, ale stał się to dla mnie na tyle "czuły punkt", że skupiam się głównie na takich zachowaniach, a te normalne olewam? Nie wiem... Nie daje mi to spokoju. Może ktoś miał coś podobnego albo czytając to, nasuwają Wam się jakieś wnioski, przemyślenia?
Podstawowa zasada: pierdol to.
Awatar użytkownika
Erni_k
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 4 września 2017, o 18:52

2 kwietnia 2018, o 19:13

Też używałem podobnego mechanizmu, nie chciałem znajomych, ewentualnie kilku, 2-4 osoby mogły się znaleźć bliżej niż "cześć" i "do widzenia". Odpychając ludzi, zostałem w pewnym momencie sam ze sobą i tak wiele lat było. W pewnych momentach zaczęło mi to dokuczać, bo ani z kim pogadać, ani się na piwo ustawić. To jest mechanizm obronny i albo udało mi się go w jakiś sposób stłumić, albo zacząłem spotykać więcej ludzi, z którymi mogę się dogadać... tego nie wiem. Bo nadal nie chcę wchodzić w jakieś inne relacje z ludźmi niż "cześć" i "nara", ale więcej jest ludzi wokół mnie, z którymi chociaż wchodzę w dyskusję.
Myślę, że Ty i ja mamy po pierwsze predyspozycje do takich zachowań. Indywidualista, myślę że tym określeniem można Ciebie i mnie opisać do tego introwertyzm i inne okoliczności.
Ja uważam, że tak często tej wredoty nie ukazujesz, lecz bardzo się nad tym skupiasz i nawet nie dostrzegasz życzliwości i dobra, które od Ciebie płynie
Trąba do góry :friend:
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

2 kwietnia 2018, o 19:49

Bardzo dobrze Cię rozumiem,ja też odsunęłam się od ludzi,przestałam im ufać,wszystkich oceniam jedną miarą-wredni,fałszywi,podli,źli ,wcześniej czy później mnie zranią ,więc ja będę wredniejsza wcześniej lub po prostu nie będę zaczynała żadnych relacji.Kiedyś taka nie byłam,miałam serce na dłoni,wielu znajomych,kilkoro przyjaciół ale od tego czasu sporo się wydarzyło,jednak dzięki mojemu chłopakowi ,który cierpliwością i dobrem zdobywał moje zaufanie ponad rok.Wiem,że nie wszystko co dobre zostało we mnie zabite bo on umie wydobyć ze mnie tą osobę,którą jestem tak naprawdę w środku,przebija moją skorupę niechęci ,którą obrosłam przez lata,pewnie nigdy tak do końca się już jej nie pozbędę ale wiem,że to życie stworzyło tą drugą gorszą mnie ,która tak naprawdę nie jest prawdziwa,ona nie jest mną,jest tylko grą ,kurtyną.Myślę ,że powinnaś sobie znależć chociaż jedną osobę której zaufasz,dla której będziesz ważna,dobra,miła,prawdziwa,kogoś kto pozna tą Furry ze środka :)
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Furry
Artystka Forum
Posty: 240
Rejestracja: 1 stycznia 2017, o 21:24

2 kwietnia 2018, o 21:37

Dzięki Wam za odpowiedź. Jak tak Was czytam, to chyba mam problem z zaakceptowaniu tego, że nie muszę mieć wokół siebie masy ludzi, że to wcale nie jest oznaka tego, czy ktoś jest wartościowy, czy nie. Posiadanie jednej czy dwóch zaufanych osób też jest dobre i nie jest to podstawą do oceny, jakim człowiekiem jestem... Jeśli według tych osób jestem lepsza niż sama siebie oceniam, to może nie jestem aż taka zła. Może całkiem zła bym byla, gdybym byla kompletnie sama na tym świecie.
Podstawowa zasada: pierdol to.
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

4 kwietnia 2018, o 23:47

A ja mam ,,świnko" ;p różnie...
tzn. od dziecka byłam wstydliwa, miałam koleżanki, ale raczej nie byłam gadatliwą, otwartą,,gwiazdą". Potem w czasie nastoletnim był czas, nie otaczałam się ludźmi zbytnio, za chwilę znów, byłam w takiej grupce popularnych dziewczyn w szkole, ale ja się nie czułam wcale fajnie, czułam że nie zasługuje na to by mnie tak postrzegać, bo ja tak naprawdę jestem wrażliwa, cicha,spokojna...ja założyłam wtedy maskę rozgadanej, wesołej dziewczyny z dobrego domu , niby z kasą...a prawda była taka że w domu ojciec alkoholik, kasy czasem brakowało na jedzenie itd... potem po jednym z epizodów nerwy zachłysnęłam się życiem, imprezy, znajomi..wtedy już bylam radosna tak prawdziwiej, lubiana, zapraszana wszędzie, wesoła..Ale to pewnie za sprawą takiego życia, beztroskiego, szalonego. To byli tak naprawdę znajomi ,,od imprez", może teraz raz na rok z grzeczności odezwą się 2-3 osoby z grupy hmm...200 osób. Bo tyle ,,na oko" wtedy poznałam.
Po kolejnym epizodzie z nerwą uciekłam w miłość i nie miałam nikogo, oprócz pogadania z przyjaciółką na fb kilka razy..i spotkania się z nią raz na rok na kilka godzin.
I ja sama nie wiem czego chcę. Czy potrzebna mi masa znajomych, czy potrzebuję być lubiana, czy nie. Czy wystarczą mi 2 zaufane przyjaciółki, z którymi będzie mozna pogadać o wszystkim. Ja już nie wiem tego. Ale jakoś chyba nie mam potrzeby bycia lubianą przez tłumy.
Chyba najważniejsze w tym wszystkim jest to....jak sami siebie lubimy.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
ODPOWIEDZ