Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wolność!!!!

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Awatar użytkownika
Sylwek94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 241
Rejestracja: 21 września 2018, o 19:15

16 marca 2023, o 22:24

Przyszła kolej na mnie, gdyby nie Juliaaa78569 :friend: prawdopodobnie by ta relacja nie powstała, bo to Ona podsunęła mi ten pomysł. Gdy się wyjdzie z zaburzenia człowiek zaczyna żyć po prostu życiem, a to co było odchodzi w ciemny zakątek podświadomości i zapomina się o tym, że można by taką swoją historię tu opisać i może komuś tym pomóc, a co najważniejsze dać dowód na to, że można sobie z tym poradzić tak jak wielu innym się udało.
Moja nerwica trwała 6 lat. Była epizodyczna, więc w sumie mógłbym również napisać, że przez 6 lat miałem kilka nerwic. Wyglądało to tak, że wpędzałem się w nerwicę oczywiście jak wszyscy nieświadomie, wychodziłem z niej a za jakiś czas znowu tworzyłem nową nerwicę. Nie mogę powiedzieć, że to były nawroty, bo nawrotów tak naprawdę nie ma, albo nerwica trwa i się ją ma albo tworzy się ją na nowo. Na początku moich przygód z tym zaburzeniem po prostu wychodziłem z niego a następnie za jakiś czas znowu rozkręcałem nowe. Było tak, ponieważ przy pierwszych epizodach nerwicy wychodziłem z niej, a następnie żyłem nie naprawiając przyczyn nerwicy co powodowało, że potem wpadałem znowu w nerwicę. Wyjść z tego, nie wyciągając żadnych wniosków i zapomnieć - tak to mniej więcej wyglądało.
Tekst podzieliłem na mini rozdziały, wydaje mi się, że będzie to lepsze do czytania. Opisałem w nim najważniejsze epizody nerwicowe. Co ciekawsze, więcej ataków paniki miałem głównie w kryzysach a nie dłużej trwających epizodach nerwicowych, choć jak wiemy tu nie ma reguły - można mieć nerwicę z tylko jednym atakiem paniki na początku lub z ciągłymi atakami.
Oczywiście nie każdy musi się zgadzać z tym co zawarłem w tym tekście, są tu moje przemyślenia jak i wiedza z różnych źródeł typu książki, artykuły internetowe, badania naukowe itd ;) Starałem się nic nie pokręcić, myślę, że jest to co najważniejsze i w miarę składnie. ;col




DZIECIŃSTWO I OSOBOWOŚĆ

Moje dzieciństwo było normalnym w mojej ocenie dzieciństwem zwykłego dziecka mieszkającego na wsi. W domu zdarzały się kłótnie, zdarzało się dostać lanie, gdy coś się przeskrobało, jednak to wszystko było na “normalnym” poziomie, nie było tu żadnej patologii. Zdarza mi się tęsknić do tamtych czasów. Oczywiście wychowanie nie było idealne, lecz myślę, że to jest normalne, gdyż wielu ludzi a sądzę, że nawet większość nie była wychowywana książkowo i każdy w mniejszym lub większym stopniu ma jakiś defekt w swojej osobowości spowodowany wychowaniem.
Gdy spojrzę na siebie w czasie dzieciństwa i sięgnę pamięcią do tamtych lat to teraz wiem, że od małego dziecka byłem lękową osobowością. Patrząc na członków mojej rodziny widzę to samo - duża większość jest po prostu lękowa i nadmiernie uważająca na wszystko co może mieć lekkie znamiona zagrożenia. Więc można powiedzieć, że urodziłem się z dużą predyspozycją do lęków - ale również moje wychowanie na to wpłynęło, a dokładnie przesadna nadopiekuńczość bliskich jak i ich samo zachowanie zwracające uwagę na zagrożenia występujące w otoczeniu, przez co jako dziecko sam się nauczyłem tego od nich.

Byłem też bardzo wrażliwą osobą (i taką nadal jestem), ale w dzieciństwie akurat dla mnie miało to negatywne skutki. Z powodu błędów wychowania przez rodziców utworzyło się w mojej głowie wiele błędnych schematów np. WADLIWOŚĆ/WSTYD , ZAHAMOWANIE EMOCJONALNE czy OPUSZCZENIE/NIESTABILNOŚĆ WIĘZI (Posługuję się tutaj nazewnictwem z modelu terapii schematów Jeffreya Younga). Oczywiście tych schematów mam w sobie więcej, ale podałem tylko te dla przykładu). Moja bardzo duża wrażliwość powodowała to, że jakakolwiek uwaga w moją stronę budziła wielkie poruszenie, złość, smutek i cały koktajl emocji. Odczuwałem to bardzo silnie, wystarczyło jedno zwrócenie uwagi, że coś robię źle a już czułem się nie wartościowy. I nie mówię tu o krzykach rodziców , że do niczego się nie nadaję, choć i takie się zdarzały. Wystarczyło normalne zwrócenie uwagi, a ja czułem się okropnie. Tu akurat wspomniałem o schemacie WADLIWOŚĆ/WSTYD. Nie będę tu opisywał wszystkich swoich schematów i tego jak powstały, bo zajęłoby to połowę dobrej książki. Ale właśnie przyczyną powstania tych błędnych schematów była moja bardzo wrażliwa osobowość jak i również błędne elementy wychowania.

Mogę śmiało stwierdzić, że przyczyną mojej nerwicy były takie oto czynniki:

- Schematy będące efektem błędów wychowawczych i typu mojej osobowości

- Moja lękowa osobowość ukształtowana poprzez geny

- Pozostałe, błędne przekonania myślowe nabyte od innych na drodze dorastania


Nie zrzucam całej winy na wychowanie i rodzinę, w sumie nie zrzucam winy na nikogo i nigdy tego nie robiłem. Logicznie myśląc, gdy rodzic mnie wychowuje w negatywny sposób to tak naprawdę nie robi tego specjalnie, a bardzo często dlatego, że nie radzi sobie z własnymi problemami albo nie potrafi odpowiednio wychować dziecka. Oczywiście nie usprawiedliwiam też w ten sposób ich, bo popełnili błędy...tylko, że każdy z nas je popełnia. Z pełną świadomością swój przypadek mogę nazwać , w sumie sam nie wiem jak go nazwać....niefortunny przypadek losu. Wysoka wrażliwość, osobowość genetycznie lękowa i błędy wychowania dały podstawy do powstania nerwicy.





NERWICA

Pierwsza reakcja walcz uciekaj wyzwolona przez nadmiar szeroko pojętego stresu pojawiła się, gdy poszedłem na studia. Dużo przed już stresowałem się tym jak to będzie. Mój mózg to wielka betoniarka mieszająca 24 na dobę worki myśli , przez co stale podkręcałem sobie hormony stresu w mózgu. Jak to będzie ? A co jeśli stanie się to albo tamto ? Itd. Byłem momentami tym podekscytowany, ale przeważały myśli natury lękowej. To myślenie było efektem schematów podatności na zagrożenie i negatywizmu/pesymizmu. Oczywiście typ mojego mojego mózgu miał na to też wpływ, bo on ciągle musi coś robić - wszelkie przemyślenia, wspomnienia, przewidywania, analizowania w nadmiernym stopniu są tu powszechne, nawet gdy odpoczywam to w środku ciągle coś się dzieje. Więc pierwsza styczność z reakcją walcz uciekaj była podczas wprowadzenia się do akademika. Od razu zacząłem się czuć dziwnie, inaczej. Nie potrafiłem tego określić. Byłem wyczulony na otoczenie i czułem lęk wolno płynący, choć wtedy nie potrafiłem tego nazwać, określić. To trwało 2 dni, a potem pojawił się stan depresyjny. Oczywiście skończyło się na rezygnacji ze studiów, wylądowałem u psychiatry, stan depresyjno - lękowy sobie hulał a ja odbijałem się od dwóch ścian: płaczu oraz lęku niczym piłka. Psychiatra wysłał mnie do psychologa, miałem 10 spotkaniową terapię, coś tam wtedy usłyszałem trochę o lęku, zaburzeniu lękowym. W tamtym czasie miałem jakieś leki od psychiatry, pamiętam, że spałem długo do 12 w dzień a o 18 już mnie znowu ciągnęło do łóżka. Wtedy byłem zupełnie zagubiony, czułem lęk i miałem myśli natrętne dotyczące mojej przyszłości a dokładnie o to, że nie uda mi się ułożyć samemu sobie życia, odnaleźć się w nim. Mój stan się poprawiał, czytałem też wtedy książkę “Pokonać lęki i fobie” Bemis Judith, Barrada Amr. Zacząłem stosować się do tych rad w książce i po 2 miesiącach wszystko wróciło do normy. Spotkania u psychologa były dobrą pomocą, dawały trochę ulgi bo można było spokojnie porozmawiać. W domu pomimo wsparcia bardzo się tego wstydziłem, tego że zrezygnowałem ze studiów oraz tego, że czuję się jak się czuję i taka sytuacja ze mną jest. Podsumowując po 2 miesiącach zmagań z ciągłym lękiem wolno płynącym i lękiem o moją przyszłość wróciłem do normalnego życia, jednak przyczyn tego epizodu nerwicy nie znałem, nie rozwiązałem też tego wtedy z psychologiem, z powodów finansowych terapia trwała tylko 10 spotkań. Ale już teraz wiem, że tamten epizod spowodowany był błędnymi przekonaniami, które prowadziły do gromadzenia stresu, a wyprowadzka do akademika postawiła kropkę nad i. Także główne role odegrały tu schematy:

- Podatność na zagrożenie

- Negatywizm/Pesymizm

- Opuszczenie powstałe we wczesnym dzieciństwie poprzez cykl porzucenia

Nawiążę jeszcze kilka zdań do schematu opuszczenia z powodu cyklu porzucenia. Typowy schemat opuszczenia opiera się na niestabilności więzi. Gdy rodzic jest blisko ze swoim dzieckiem emocjonalnie a następnie na jakiś czas odłącza się od niego i dystansuje to dziecko doświadcza braków emocjonalnej więzi. Przez co w przyszłości każda rozłąka z bliską osobą lub jakieś znaki w zachowaniu bliskiej osoby mogące świadczyć o dystansowaniu się będą budziły duży lęk. U mnie natomiast było inaczej i należę do drugiej przyczyny powstania tego schematu, czyli do grupy ludzi, którzy we wczesnym dzieciństwie doświadczyli cyklu porzucenia a następnie wykształcił się u nich lęk separacyjny. Badania pokazały, że nie każde dziecko, które doświadcza cyklu porzucenia wykształci w sobie lęk separacyjny i znaczenie ma tutaj genetyka. Mój cykl porzucenia był bardzo silny, pamiętam go jak przez mgłę ale dość dobrze, utrwaliło się to mocno w mojej głowie. Mogłem mieć jakieś 4 lata, góra 5. Pamiętam, że mama zostawiła mnie w domu samego, pamiętam, że płakałem i pamiętam, że widziałem, jak zamykała drzwi a ja siedziałem na podłodze. Tyle tylko pamiętam. I tak powstał u mnie lęk separacyjny. Wszędzie, gdzie zostawałem sam bez mamy - pojawiał się nagle lęk, panika. To samo wydarzyło się wtedy w akademiku i postawiło kropkę nad i. Do pory wyjazdu do akademika nie miałem specjalnie okazji zostawać sam gdzieś poza domem. Zdarzały się wyjazdy do rodziny a wtedy pojawiał się w ciągu dnia momentami lęk i chęć powrotu, jako dziecko nie umiałem tego nazwać, skupianie uwagi na innych rzeczach jak zabawa skutecznie niwelowały te odczucia.

Po pierwszym nerwicowym epizodzie tak naprawdę niemal nic nie wiedziałem o zaburzeniu lękowym. Wiedziałem tylko tyle, że z powodu nadmiaru stresu czasem u ludzi może pojawić się lęk i wiedziałem, że aby minął muszę go ignorować. Bardzo ubogo. Ale po tamtym epizodzie naprawdę o tym wszystkim co było zapomniałem, po prostu żyłem w bezpiecznym otoczeniu mojego domu. Udało mi się wyjść z niego dość łatwo, mimo, że wtedy było to dla mnie straszną męczarnią to mogę teraz powiedzieć, że nie był to aż tak silny epizod.


Kolejny raz z reakcją walcz uciekaj spotkałem się po okresie stresu związanym z prawem jazdy i przeprowadzką w nowe miejsce zamieszkania, niedaleko rodzinnego domu. Byłem również po przerwie w edukacji i zaczynałem studia zaoczne. Zaczęło się od lęku wolno płynącego, a potem pojawił się pierwszy w życiu atak paniki, obrazy myślowe w głowie przedstawiające karetkę i nawał myśli o różnych chorobach. W ataku paniki miałem uderzenia gorąca i silne napięcie, myśli o umieraniu. Pamiętam, jak byłem w rodzinnym domu wtedy a wieczorem miałem wracać z mamą do nowego mieszkania, gdy miałem ten atak po prostu leżałem na łóżku a moje uszy były dziwnie nastawione na wyłapywanie wszelkich dźwięków z otoczenia. Więc leżąc w tym ataku paniki, przyszedł czas, aby już wyruszyć do mieszkania, więc ubrałem się i na miękkich noga wyszedłem do auta...po chwili zacząłem mówić mamie, że się dziwnie i źle czułem, nie umiałem tego określić, brałem to za chorobę, ale w aucie to zniknęło i pojawiła się duża, chwilowa ulga. Do wieczora był względny spokój, zmęczenie i zasnąłem. Nie wiązałem też tego epizodu i objawów jakoś z tym pierwszym, który był 2 lata wcześniej. W kolejnych dniach czułem tylko lęk wolno płynący, objawów fizycznych zero, ataków paniki też. Podczas lęku wolno płynącego pojawiła się myśl, że mam chyba nerwicę i potrzebuję leków, wtedy pamiętam, że chciałem brać leki na uspokojenie jakieś, ale czułem się bardzo zagubiony, nie wiedziałem w sumie co z tym robić. Wtedy też pamiętam, że poprosiłem mamę, aby kupiła mi jakieś leki na nerwy, ale ona zupełnie nie wiedziała o co mi chodzi, w dodatku miała swoje problemy. Wiem, że trafiłem gdzieś w internecie na jakieś strony o nerwicy, zwykłe z google które opisują to zaburzenie i wtedy poczułem dużą ulgę, że niemal wiem co mi dolega. A o pierwszym epizodzie sprzed 2 lat w ogóle nie pamiętałem, ale może wynikać to ze sposobu działania mózgu w lęku, gdzie pamięć do przeszłości i tego co teraz niepotrzebne jest osłabiona. Ale jedyne co łączyło te dwa epizody to tylko lęk wolno płynący. Potem gdy szedłem do łazienki znikąd wyskoczyła mi myśl, że krzywo idę i że to jakaś choroba. Więc przyszedł impuls, aby zamknąć oczy i sprawdzić czy idę idealnie prosto (absurd nerwicy bo przecież nie da się idealnie chodzić prosto z zamkniętymi oczami gdy się tego nie ćwiczyło). Więc próbowałem tak z zamkniętymi oczami chodzić po domu i zawsze coś krzywo wychodziło, więc padło na Ataksję czuciową. Po 3 dniach mi to przeszło , bo jeszcze miałem jakieś resztki logiki w głowie i uznałem to za głupotę. Następnie pojawiły się natrętne myśli , że wyskoczę przez okno, stracę panowanie nad sobą i wyskoczę. Prosty lęk przed utratą kontroli. Choć wiedziałem, że tego nie zrobię to męczył mnie ten lęk. W międzyczasie między tymi myślami strasznymi był lęk wolno płynący i silne wyczulenie na każdy szmer dookoła. Gdy tę myśl zignorowałem, po pewnym czasie pojawiła się myśl, że coś mi jest, ale nie wiem co i przyszła myśl o schizofrenii i grzebanie w internecie na ten temat. Resztki zdrowego rozsądku, nie przytłumione jeszcze tak bardzo stanem lękowym pozwoliły mi się z tym rozprawić w kilka dni. Również pojawiły się myśli lękowe dotyczące przebywania poza domem na ulicy mówiące o tym, że ktoś mnie może zaatakować i impulsy aby kupić sobie coś do samoobrony. Była też jeszcze taka zabawna myśl dotycząca utraty kontroli nad sobą - że wyskoczę z auta w czasie jazdy albo że wyjdę z auta na pobocze, rozbiorę się i zacznę tańczyć. Choć teraz mam niezły ubaw z tego, to wtedy to była prawdziwa katorga. W tamtym czasie był ten ciągły lęk wolno płynący, atak paniki był tylko jeden, było ciągłe wyczulenie na zagrożenie dookoła, myśli natrętne i duże zmęczenie. Wyszedłem z tego prostym ignorowaniem mechanizmu lękowego, który jeszcze nie był najsilniejszym w mojej karierze i nie powodował silnych, ślepych wkrętek w zagrożenia. Choć może mi się tylko wydawać, że nie był najsilniejszy z tego względu, że teraz mam ogromne doświadczenie w tej kwestii i nerwica nie zrobiłaby teraz na mnie żadnego wrażenia... :dres:


O ostatnim, dłużej trwającym spotkaniu z reakcją walcz uciekaj będzie....krótko. Kolejny w mojej karierze mechanizm lękowy był efektem działania nieadaptacyjnych schematów emocjonalnych. Wiele z nich tu atakowało na przemian między innymi:

- Zależność i niekompetencja - czułem lęk przed zrobieniem czegoś samemu np. Pójściem do fryzjera albo do urzędu, ten schemat powodował taki żalo-smutek że nie mogę osiągnąć tego czego chcę bo się boję i nie umiem tego pokonać

- Nadmierny krytycyzm - złościłem się na siebie, gdy coś mi nie wychodziło

- Wadliwość/Wstyd - dołowałem się i przejmowałem własnym wyglądem, czułem się też gorszy od innych z powodu na brak osiągnięć w życiu w stosunku do innych

- Zahamowanie emocjonalne – ten schemat utrudniał mi kontakty z innymi ludźmi i czułem się przez niego gorszy

A kropkę nad i i początek tego epizodu nerwicowego postawił mój ukochany schemat Opuszczenia. Chciałem sobie trochę odpocząć od bliskich i tych wszystkich myśli dołujących i miałem sobie kilka dni w spokoju pomieszkać sam w mieszkaniu, w którym nikt aktualnie nie mieszkał. No i gdy wkroczyłem za próg i zostałem sam w ułamku sekundy wystrzelił atak paniki. Nie dałem rady, uciekłem stamtąd. Wtedy też trafiłem na filmy Odburzanie wg DivoVica, zacząłem je oglądać, trafiłem też na forum. Wtedy zrozumiałem, że jeśli naprawdę chcę sobie z tym poradzić muszę się zabrać za przyczyny. Oczywiście najpierw musiałem uspokoić swój obecny stan emocjonalny. Czytałem artykuły i obejrzałem dwa pierwsze sezony DivoVica. Zrobiłem z tego notatki, wkleiłem do telefonu by mieć przy sobie zawsze. I po prostu starałem się to wszystko sumiennie sobie wklepać do głowy, zrozumieć i próbowałem działać. Gdy uspokoiłem swój stan emocjonalny, nerwica zniknęła, zacząłem powoli zabierać się za przyczyny mojego zaburzenia, co trwa do dzisiaj. Kwestia schematów nie jest taka prosta do zmiany, gdyż tak naprawdę te schematy są częścią nas i sporo czasu i działania potrzeba do ich zmiany. Nie czułem się jeszcze odburzony w pełni, potrzebowałem takiego potwierdzenia “w boju”, więc uznałem, że jest dobrze, nerwica zniknęła , poradziłem sobie ale potrzebowałem tego potwierdzenia, potrzebowałem ataku paniki kolejnego i świadomego, spokojnego przejścia przez niego , aby być już pewnym, że to ja rządzę swoim życiem a nie mój mózg. I w sumie bardzo długo nie musiałem na to czekać.





KRYZYSY

W moim tym całym etapie nerwicowym nie brakowało też kryzysów, nie były to takie typowe kryzysy podczas działania w wychodzeniu z zaburzenia typu, że wczoraj było już lepiej a dziś jest gorzej, już nie dam rady więcej itd. Owszem takie też się zdarzały, ale nie robiły one na mnie “wrażenia” , gdyż uparcie i konsekwentnie działałem do skutku pomimo trudności. Pisząc “kryzysy” chodzi mi bardziej o momenty, gdy podczas życia bez nerwicy na wskutek jakichś wydarzeń uruchamiała się reakcja walki lub ucieczki czyli początek do nerwicy, a ja pomimo jej występowania swoim działaniem radziłem sobie z nią w średnio 2 tygodnie. Takich zdarzeń miałem kilka. Tu jeszcze wspomnę, bo warto być tego świadomym, że samo pojawienie się reakcji walcz uciekaj nie jest jeszcze NERWICĄ. Nerwica jest wtedy gdy człowiek ulega tej reakcji i funkcjonuje pod jej dyktando czyli żyje w patologicznym lęku.
Więc te moje kryzysy pojawiały się po tym ostatnim epizodzie nerwicy , który wymieniłem wyżej. Byłem już po tym ostatni nerwicowym epizodzie, starałem się pracować ze swoimi błędnymi przekonaniami. Przyszły jakieś wtedy wydarzenia, którymi się nastresowałem i dostałem ataku paniki. I tu już moja reakcja była zupełnie inna. Od razu zaświeciła mi się lampka w głowie z czym mam do czynienia i dlaczego może tak być. Od razu sobie powiedziałem, że teraz przez jakiś czas mogę doświadczać mechanizmu lękowego i nie mogę mu ulec bo sobie rozkręcę nerwicę. Wiedziałem co mam robić i wiedziałem, że będzie ciężko ale nie poddawałem się. Ataki paniki obserwowałem, obserwowałem swoje ciało, wyciągałem wnioski , że nic się tak naprawdę nie dzieje, zauważałem jak moje działania przynoszą skutki. Przypominałem sobie swoje epizody nerwicowe i co wtedy robiłem. Można powiedzieć, że wiedza i doświadczenie procentowało a z każą właściwą reakcją utrwalałem swoje odpowiednie podejście. Miałem kilka takich kryzysów w różnych odstępach czasu i każdy trwał około 2 tygodni. Zauważałem jak moje działania dają skutki i wszystko się uspokaja a nerwica się nie stworzyła.
Warto być tego świadomym, że nie wiadomo choć jakie doświadczenie byście mieli to gdy stresu będzie za dużo i reakcja walki ucieczki się pojawi to trochę ona potrwa, wszystko jest zależne od ludzi. Ale warto wiedzieć, że to nie jest jeszcze nerwica. U mnie akurat trwało to średnio 2 tygodnie przy moim właściwym działaniu. Póki się tego nie boicie, nie ulegacie a działacie aby to zniknęło to jest to tylko efekt nadmiaru stresu. Natomiast gdy wpadacie w błędne koło lęku i działacie pod jego dyktando to macie nerwicę.
Właśnie po tych kilku kryzysach, które nastąpiły po ostatnim epizodzie nerwicy zdałem sobie sprawę, że jestem w pełni wolny od zaburzenia i nigdy już go nie będę miał. Te kryzysy były moim dowodem, że mam wiedzę i doświadczenie , że jeśli jeszcze coś takiego się w moim życiu pojawi to nie ulegnę temu i wcale mnie to nie złamie. Poczułem się wtedy bardzo mocny w tej kwestii. Już w ostatnich kryzysach pamiętam swoje reakcje :

- To tylko atak paniki, poczekam aż minie, nie potrzebuję pomocy, bo to nic groźnego

- To tylko natrętne myśli, nie muszę się na nich skupiać

- Znowu czuję lęk, ale to normalne, ostatnio miałem zbyt dużo stresu






DEREALIZACJA I DEPERSONALIZACJA

Tych stanów nie doświadczyłem za wiele. Objawy miałem czysto typowe dla tych stanów. Piszę czysto typowe dlatego, że w nerwicy nie zawsze ma się pełną Derealizację i Depersonalizację. Pełna Derealizacja i Depersonalizacja mają za zadanie uchronić człowieka przed skutkami zagrożenia, przed którym nie może uciec. Można znaleźć na zagranicznych stronach internetowych, że ten mechanizm jest elementem reakcji Zamarzaj. Gdy człowiek nie może uciec wtedy lęk jak i wszystkie emocje są wyłączane, gdyż silne ich natężenie może zrobić “spustoszenie” w umyśle człowieka oraz spowodować wielką panikę. Wzrok jest osłabiany, wtedy jest ta słynna szklana bańka, która oddziela nas przed zagrożeniem i ma nas uspokoić. Czucie ciała też jest osłabione, aby nie czuć bólu. To wszystko ma sens, wyobraźcie sobie człowieka, którego goni tygrys w dżungli, ale człowiek wie, że nie ucieknie – wtedy pada i udaje martwego lub gdy jest w jakimś zaułku i nadchodzi zagrożenie. Włącza się mechanizm ZAMARZAJ i pojawia się DD:

- Wyłączenie sensoryki ciała, aby nie czuć bólu

- Wyłączenie odczuwania emocji, aby nie “oszaleć” z ich mocy oraz zmniejszyć panikę, która mogłaby sprowadzić drapieżnika

- Wyłączenie myślenia, również po to aby nie panikować

- Osłabienie wzroku tzw. Szklana bańka aby również zmniejszyć panikę (zagrożenia nie widać)



Stan DD prawidłowo jest stanem nisko emocjonalnym (badania wykazały, że podczas tego stanu hamowany jest ośrodek odpowiedzialny w mózgu za aktywację negatywnych emocji), jednak często w zaburzeniu jest tak, że ludzie czują lęk pod wpływem objawów DD. Dzieję się tak z prostego powodu, że w realnym zagrożeniu uwaga jest skupiona na tym zagrożeniu. Mamy zagrożenie konkretne i na nim nasza uwaga jest skupiona, nikt nie patrzy na jakieś szklane bańki czy to, że nie czuje swojej nogi. Boi się danego zagrożenia, włącza się DD i człowiek "ZAMARZA". W zaburzeniu, maksymalny poziom stresu uruchamia DD, wtedy mechanizm lękowy powinien się na ten moment wyłączyć. Jednak, gdy nie znalazł on nadal pewnego zagrożenia bo to wszystko są tylko przewidywania, nasze myśli przeskakują z zagrożenia na zagrożenie oraz z tego powodu, że ten stan jest tak silny to zanim pełne DD zacznie działać to my zdążymy z zagrożenia “mam schizofrenię” szybko przeskoczyć na objaw DD “nie czuję rąk, chyba umieram” . I mamy nowe straszaki. Ale prędzej czy później pełne DD często się pojawia u większości ludzi w zaburzeniu a wtedy świat dookoła jest obcy, ludzie są obcy, przedmioty są dziwne, nie czujemy swojego ciała i nie mamy emocji.







DEPRESJA

Stany depresyjne czy depresję, jak kto woli - miałem kilka razy. Kryteria nazewnictwa są jakie są, dla mnie depresja czy stan depresyjny to to samo. Oczywiście mówię tu o depresji spowodowanej kwestiami natury życia codziennego a nie o tej powodowanej czynnikami biologicznymi.
Miałem kilka takich epizodów, wszystkie były efektami nerwicy lub kryzysów, a dokładniej były efektem zmęczenia układu odpornościowego człowieka ciągle trwającymi reakcjami obronnymi WalczUciekaj. Występowały one w trakcie a zaraz gdy mijały dalej pojawiał się mechanizm lękowy. Nie będę też opisywał tu tego dokładnie, wymienię tylko to co pamiętam z tych okresów:

- Leżenie w łóżku całymi dniami

- Brak sił

- Brak apetytu a wieczorami napady głodu

- Brak chęci do życia i utrata dotychczasowych zainteresowań

- Osłabione libido

- Brak pozytywnych emocji


Trwały one około miesiąca każdy, wychodziłem z nich za każdym razem w taki sam sposób: zmuszaniem się do życia, wiarą, że to tylko przejściowe i w końcu minie. Czułem się momentami jak mucha wydostająca się ze smoły, wszystko było takie ciężkie, powolne i oporne. Był to ciężki czas, gdy budząc się rano czuło się ogromną niechęć do wstania z łózka i zrobienia czegokolwiek. Co do depresji skłaniam się osobiście do teorii pewnych naukowców z USA, którzy podchodzą do depresji jako mechanizmu ewolucyjnego. Bardzo to do mnie przemawia i wydaje się być bardzo logiczne. Otóż twierdzą oni, że Depresja jest obronnym mechanizmem układu odpornościowego. Przeprowadzono nawet pewne badania w tej kwestii. Chodzi dokładnie o to, że gdy człowiek w czasach powiedzmy “ prehistorycznych” doznawał jakiejś infekcji, choroby wtedy mózg uruchamiał na zlecenie układu odpornościowego Depresję. Miało to na celu odebranie człowiekowi chęci do życia i użycie tej energii, którą by poświęcił na zabawę czy inne czynności do regeneracji układu odpornościowego i zwalczenia infekcji. Pomyślcie przez chwilę co się dzieje z Wami w chorobie – czy chce Wam się grać w piłkę, czy macie energie do sprzątania pokoju, czy jesteście pozytywnie nastawieni do życia. Do stresu ma się to tak, że stres powoduje zmęczenie układu odpornościowego, taka mobilizacja do walki lub ucieczki kosztuje organizm wiele sił, gdy dojdzie do wyczerpania wtedy pojawi się...depresja.






OCD

Z OCD spotkałem się w dzieciństwie, mogłem mieć jakieś 12 lat. Pamiętam, że gdy zamykałem drzwi to coś kazało mi sprawdzić czy aby na pewno je dobrze zamknąłem. Więc to zrobiłem a coś kazało mi sprawdzić to znowu. Potem doszło sprawdzanie czystości butów, przycisku włącznika światła. Nie miałem wtedy żadnych problemów natury emocjonalnej, więc moje OCD wzięło się z...powietrza? Mniej więcej tak, ale już teraz wiem o co dokładniej chodzi. Dziś już coraz więcej źródeł mówi o OCD jako zaburzeniu biologicznym , sam jestem tego przykładem jak i wielu ludzi na świecie, gdzie ludzie bez problemów emocjonalnych znikąd dostają niepokoju jak nie sprawdzą, czy umyli dłonie lub zamknęli drzwi. Z drugiej strony mamy ludzi z nerwicą, którzy mają OCD tylko podczas nerwicy? Więc jak to ugryźć. Otóż wynika to zapewne z czasów, gdzie jeszcze OCD było w pewnych kręgach uważane za zaburzenie natury nerwicowej, mechanizm lękowy stale wysyłał straszne myśli natrętne i impulsy do wykonywania kompulsji. Mi bardziej pasuje termin Myśli natrętne niż dawna Nerwica natręctw, bo to była zwykła nerwica z myślami natrętnymi a myśli natrętne ochrzczono mianem OCD, jednak nie było to przecież oddzielne zaburzenie. Tym bardziej często w nerwicy myśli natrętne tyczą się różnych zagrożeń, ale gdy nerwica mija to myśli też znikają. Zaś w OCD biologicznym takie myśli u ludzi utrzymują się przez wiele lat bez żadnych innych objawów typowo nerwicowych i siędzą głównie w stałym temacie.

Dziś po badaniach naukowych wiadomo, że OCD jest zaburzeniem spowodowanym niewłaściwym działaniem jąder podstawy w mózgu, a dokładniej jądra ogoniastego. Organ ten odpowiada za zautomatyzowane reakcje człowieka, a w przypadku jego niewłaściwego działania działa on po prostu nadmiernie. Objawia się to właśnie tak, że jądro ogoniaste wyłapuje zagrożenie w otoczeniu np. Drzwi - mogą być niedomknięte - sprawdź - człowiek sprawdza i w ten sposób wzmacnia rangę tego zagrożenia - jądro ogoniaste staje się bardziej wrażliwe na to zagrożenie i częściej zwraca na nie naszą uwagę. Co do kwestii błędnego działania jądra ogoniastego nie jest jeszcze pewne co je wywołuje, dużo mówi się o zaburzeniach poziomów hormonów w mózgu. Więc gdy jądro ogoniaste zostaje nadmiernie z jakiegoś powodu pobudzone, jedynym sposobem na jego unormowanie jest właśnie nie uleganie OCD. Skany mózgu wykazywały całkowity powrót do normalnego działania tego organu po 4 tygodniowym okresie konsekwentnego nie ulegania OCD przez badanych. To właśnie dowód na neuroplastyczność mózgu - własnym działaniem możemy naprawić wadliwie działające obszary. Oczywiście każdy ma indywidualny swój czas i nikt nie obiecuje , że w 4 tygodnie wyjdziemy z OCD.

Wiec moje OCD które pojawiło się w dzieciństwie i ciągnęło się przez całe życie, czepiając się kilku tych samych tematów powoli odchodzi w nie pamięć, tak naprawdę wziąłem się za nie w ostatnim czasie i nie było to łatwe ani przyjemne, ale mogę powiedzieć, że to naprawdę działa. Nie ulegając chęciom sprawdzenia czy drzwi są zamknięte po początkowym zwiększonym dyskomforcie te chęci stają się coraz rzadsze i słabsze.





PODSUMOWANIE


Cóż, może mój wpis nie oddał pełnej dramaturgii zdarzeń, choć chyba wcale tego nie chciałem, chciałem opisać to jak najnormalniej i zrozumiale oraz zwięźle. Jestem wolny od zaburzenia już 4 lata, udało mi się wiele zmienić w życiu, w dużej mierze poprawiłem swoje schematy choć tu jeszcze mam sporo pracy, moje OCD też już ulega rozpadowi. Nabrałem wiele dystansu do życia, staram się ograniczać i prostować swoje reakcje stresowe, bo tak naprawdę nie sytuacje w życiu powodują stres tylko to jak człowiek te sytuacje postrzega. Oczywiście w pełni zaakceptowałem swoją wrażliwość, znam jej dobre i złe strony. Czy jestem innym człowiekiem niż przed zaburzeniem? W pewnych kwestiach tak i to jest bardzo pozytywne, zmieniło się wiele na plus. Na pewno zyskałem wiele pozytywizmu w życiu, nie ma już tego chorego negatywizmu i pesymizmu, często się śmieje, często sam do siebie :DD ^^ . W sumie sobie nawet tak myślę,że ta nerwica nie była taka straszna, czasami mam dziwny sentyment do tych stanów :huh :hehe:

Z takich rad mógłbym napisać, że konsekwentna, sumienna praca jest kluczowa w wyjściu z zaburzenia. Wiem, że na początkach jest trudno, myślenie jest osłabione bo przecież stan defensywny w mózgu działa. Ale należy starać się z całych sił działać logiką, postawić na kwestię zrozumienia zaburzenia np. Jeśli mamy napisane, że jak zignorujemy jakąś myśl to może ona wrócić po godzinie – to nie wpadamy w rozpacz, że o Boże to nie działa, tylko to do znudzenia akceptujemy. Jeśli mamy napisane, że atak paniki nic nam nie zrobi – to z każdym kolejnym atakiem staramy się go coraz bardziej oswoić. To wszystko wygląda jak nauka chodzenia u małego dziecka - małymi krokami. Trzeba być świadomym, że stan zaburzenia lękowego jest silny i mechanizm lękowy momentami nas zaślepia i wpadamy w lękowy trans z którego musimy się budzić, otrząsać i działać logiką. Musimy się w tym po prostu zatrzymywać i za każdym razem powtarzać móżgowi “ Ej, nic się nie dzieje, “. Wiedza jest podstawą, jest bardzo ważna , gdy dołożysz do niej działanie, możesz być wolny. Jestem tego przykładem, Ty też możesz.
"To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi."
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

16 marca 2023, o 23:07

Bardzo wartościowy post i pięknie pokazana postawa osoby odburzonej :)
Jak widać, da się, ale potrzeba przy tym ciężkiej pracy, wyrozumiałości, konsekwencji i wielu innych czynników.

Dziękuje, że chciałeś podzielić się tutaj tym postem i niech to będzie świadectwo, że odburzenie jest na wyciągnięcie każdego :)
Awatar użytkownika
Sylwek94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 241
Rejestracja: 21 września 2018, o 19:15

16 marca 2023, o 23:53

Dziękuję Julia za podsunięcie pomysłu, pisanie tego tekstu sprawiło mi nawet przyjemność a i fajnie było sobie przypomnieć tamten trudny czas i docenić swoje osiągnięcia.
Dokładnie, potrzeba dużo konsekwentnej pracy nad tym, wyrozumiałości do zaburzenia, do samego siebie, do własnej psychiki oraz motywacji , ale każdy kto pragnie wolnego, spokojnego życia powinien taką motywację mieć.
"To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi."
Missy89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 67
Rejestracja: 10 stycznia 2023, o 21:12

17 marca 2023, o 09:40

Brawo 🤗
Bardzo fajnie czyta sie takie posty.
Wiadomo ze więcej jest umieralni na forum ale takie treści daja duzo nadzei 🤗
Awatar użytkownika
SasankaLesna
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 307
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51

17 marca 2023, o 10:10

Gratulację! Bardzo fajny i wartościowy post! <3
Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
Awatar użytkownika
anilewe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49

17 marca 2023, o 11:01

Dzięki za ten post Sylwek ❤️
Awatar użytkownika
Sylwek94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 241
Rejestracja: 21 września 2018, o 19:15

17 marca 2023, o 12:09

Gdybyście potrzebowali pomocy, zawsze możecie do mnie napisać ;witajka
"To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi."
whereismyhead
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 48
Rejestracja: 17 grudnia 2022, o 17:21

17 marca 2023, o 23:26

Super post , widzę dużo podobieństw u siebie.
Bardzo fajnie to opisałeś :)
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

18 marca 2023, o 23:56

Gratulacje!!!
Awatar użytkownika
Piotrt
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 3 lipca 2019, o 13:18

19 marca 2023, o 11:37

Brawo Sylwek świetny wpis
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

19 marca 2023, o 20:01

Gratuluję wytrwałej pracy :)
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
zxz25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 168
Rejestracja: 16 października 2021, o 14:28

21 marca 2023, o 11:40

Gratulacje!
Podstawy na początek dla każdego nerwicowca:
Kanał na YT (Divovick 3 sezony):
https://youtube.com/channel/UCiWlDE21eDlcMr0wscWEGFA
Pomocne posty z forum:
spis-tre-autorami-t4728.html
Blog Katji:
www.czlowiekczujacy.pl
Książki:
"Pokonałem nerwicę" Grzegorz Szaffer
Blog po angielsku (z książka "Bez lęku i bez paniki"): www.anxietynomore.co.uk
Strona www Victora (są tam pomocne nagrania i wpisy): www.emocjobranie.pl
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

25 marca 2023, o 23:54

Huhu, Pan Analizator :D widzę, że skierował swoje analizy na całkiem solidne w końcu wnioski! :D
Fajnie :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Sylwek94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 241
Rejestracja: 21 września 2018, o 19:15

26 marca 2023, o 19:01

Victor pisze:
25 marca 2023, o 23:54
Huhu, Pan Analizator :D widzę, że skierował swoje analizy na całkiem solidne w końcu wnioski! :D
Fajnie :)
Hahah wiedziałem, że skojarzysz od razu te moje wkręty 😆 Tak naprawdę w ostatnich miesiącach skapnąłem się ,że te moje wkrętki to było OCD , które ja uważam u siebie za biologiczne, oczywiście szanując zdanie innych w tym temacie. Jeszcze troche z tym roboty zostało, ale to już nie będzie strasznie trudne, gdy ma się trochę z tym doświadczenia.
Co do odburzenia - napisałem że jestem wolny od zaburzenia już 4 lata a 2 lata temu pisałem do Ciebie w lęku o serce, gdy coś mi tam wyszło czy wcześniej z wkrętami z mechanizmu lękowego o zoofili czy pedofili ;D Wtedy oczywiście to były dość duże kryzysy, ale nerwicy nie rozpętałem. A takie kryzysy lubią się u mnie zdarzać, układ nerwowy jeszcze nie wyrabia że stresami czasem, ale ciągle go podkręcam 😎 Musiałem to napisać, bo musi mi się wszystko zgadzać w papierach.....albo to jest jeszcze nawyk po OCD dotyczącym dokładności :hehe: :DD

Jestem ciekaw Twojego zdania na temat właśnie OCD, całej tej biologii, kory czołowo - oczodołowej i jąder podstawy. U mnie np. OCD klapnelo z nikąd w młodym wieku , czasy te pamiętam bardzo dobrze jako bezstresowe. Co bardziej wskazuje na teorię biologiczną jakiś czas temu OCD ujawniło się u mojego brata, który jest moim przeciwieństwem osobowości - jest niemal bezstresowy ;d
A moje OCD w dzieciństwie pojawiało się , trwało silnie jakiś czas, ciężko określić około kilka miesięcy i znikało, jakby było uśpione, raz na jakiś czas jednorazowo wyskoczyło jakby poprostu nawyk po epizodzie. Mijał jakis okres czasu, 2-3 lata i znowuż bum OCD na kilka miesięcy i spokój.

Sporo tych badań jest i różnych teorii. Nie twierdzę, też że błędem jest nazywanie myśli nerwicowych natrętnych OCD, choć tu by mi pasowało OCD z przyczyny stresowych lub OCD będące elementem mechanizmu lękowego. Przynajmniej u siebie widzę ewidentną różnice pomiędzy Nerwicą a samym OCD. Zaburzenie u mnie to oczywiście częsty lęk, czasem ataki paniki, myśli natrętne różne i postawa wyczulenia oraz analizy lękowej. Zaś OCD to sama myśl natrętna i impuls kierujący do jej rozwiązania np. przez 2 miesiące ciągle sprawdzanie czy drzwi są zamknięte albo przez 2 miesiące gromadzenie wiedzy na jakies tematy np. jak działa mózg 😛 Tak jest w moim przypadku oczywiście...
"To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi."
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 marca 2023, o 01:07

Sylwek94 pisze:
26 marca 2023, o 19:01
Victor pisze:
25 marca 2023, o 23:54
Huhu, Pan Analizator :D widzę, że skierował swoje analizy na całkiem solidne w końcu wnioski! :D
Fajnie :)
Hahah wiedziałem, że skojarzysz od razu te moje wkręty 😆 Tak naprawdę w ostatnich miesiącach skapnąłem się ,że te moje wkrętki to było OCD , które ja uważam u siebie za biologiczne, oczywiście szanując zdanie innych w tym temacie. Jeszcze troche z tym roboty zostało, ale to już nie będzie strasznie trudne, gdy ma się trochę z tym doświadczenia.
Co do odburzenia - napisałem że jestem wolny od zaburzenia już 4 lata a 2 lata temu pisałem do Ciebie w lęku o serce, gdy coś mi tam wyszło czy wcześniej z wkrętami z mechanizmu lękowego o zoofili czy pedofili ;D Wtedy oczywiście to były dość duże kryzysy, ale nerwicy nie rozpętałem. A takie kryzysy lubią się u mnie zdarzać, układ nerwowy jeszcze nie wyrabia że stresami czasem, ale ciągle go podkręcam 😎 Musiałem to napisać, bo musi mi się wszystko zgadzać w papierach.....albo to jest jeszcze nawyk po OCD dotyczącym dokładności :hehe: :DD

Jestem ciekaw Twojego zdania na temat właśnie OCD, całej tej biologii, kory czołowo - oczodołowej i jąder podstawy. U mnie np. OCD klapnelo z nikąd w młodym wieku , czasy te pamiętam bardzo dobrze jako bezstresowe. Co bardziej wskazuje na teorię biologiczną jakiś czas temu OCD ujawniło się u mojego brata, który jest moim przeciwieństwem osobowości - jest niemal bezstresowy ;d
A moje OCD w dzieciństwie pojawiało się , trwało silnie jakiś czas, ciężko określić około kilka miesięcy i znikało, jakby było uśpione, raz na jakiś czas jednorazowo wyskoczyło jakby poprostu nawyk po epizodzie. Mijał jakis okres czasu, 2-3 lata i znowuż bum OCD na kilka miesięcy i spokój.

Sporo tych badań jest i różnych teorii. Nie twierdzę, też że błędem jest nazywanie myśli nerwicowych natrętnych OCD, choć tu by mi pasowało OCD z przyczyny stresowych lub OCD będące elementem mechanizmu lękowego. Przynajmniej u siebie widzę ewidentną różnice pomiędzy Nerwicą a samym OCD. Zaburzenie u mnie to oczywiście częsty lęk, czasem ataki paniki, myśli natrętne różne i postawa wyczulenia oraz analizy lękowej. Zaś OCD to sama myśl natrętna i impuls kierujący do jej rozwiązania np. przez 2 miesiące ciągle sprawdzanie czy drzwi są zamknięte albo przez 2 miesiące gromadzenie wiedzy na jakies tematy np. jak działa mózg 😛 Tak jest w moim przypadku oczywiście...
Lol :D
Biologiczne OCD. Moja reakcja na to jest taka, jak Kaczyńskiego na napis - Konstytucja. xddd

A tak ogółem, to trochę zależy, co masz na myśli mówiąc to - biologiczne. Poniekąd wszystkie zaburzenia lękowe takie są, gdyż psycha i biologia łączą się ze sobą.
To, że podajesz argument, iż np. dobrze się czujesz, albo lepiej się czujesz i nagle jeb - pojawiają się natręctwa, to nic nie znaczy.
Mechanizmy lękowe utrwalone w pamięci, niekoniecznie musza od razu mijać totalnie, tylko wtedy kiedy my się lepiej czujemy, czy nawet dobrze.
Pomimo tego dobrego czasu, przez pewien czas możemy doświadczać spontanicznych ataków natrętnych myśli, impulsów (jako zaczepek i powrotu na zaburzoną drogę), tak samo jak ataków paniki, somatów i innych (w zależności, które zaburzenie u nas dominuje).

Argument o bracie też mnie nie przekonuje, bowiem ja poznałem już ludzi bezstresowych ;p, i tak do końca to tacy nie byli, gdyż stres wynikać może często z wielu źródeł.

Natomiast biologia udział w tym jak najbardziej ma, tego zaprzeczyć się nie da, ale niekoniecznie według mnie jako dominująca strona (chyba, że w organicznych zaburzeniach lekowych - czyli na rezonansie głowy Ci to wyszło ;p).

Jednakże nawet gdyby taką teorię przyjąć, że to biologiczne to...nadal pragnę zauważyć, iż możemy świadomie np. przeczekać chęć impulsu i nie iść za tym. ;p Dla mnie to po prostu niczego nie zmienia.

A na koniec przede wszystkim, pamiętaj, iż ja OCD samo w sobie miałem od młodych lat.
W zasadzie nie pamiętałem jak to jest go nie mieć. Przez całe równe 20 lat zawsze OCD było ze mną, mimo iż sporo pisałem głownie o tym 5 letnim epizodzie, który sponiewierał mnie najbardziej, to jednak OCD było moim najdłuższym zaburzeniem.
Po prostu stosując rytuały dało się z nim chociaż jakoś żyć.

Zawsze słyszałem, że to biologiczne i ja nawet nigdy nie zakładałem wyjścia z tego. Chciałem głownie przełamać DD, lęki itp., a jednak OCD minęło razem z tym, co sprawiło mi nawet pewien rodzaj szoku, podczas którego musiałem się przyzwyczajać do życia bez OCD.
Mówiłem o tym w nagrankach, jak będziesz miał ochotę zapraszam:

https://emocjobranie.pl/moja-nerwica-natrectw/
https://emocjobranie.pl/podsumowanie-jak/
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ