Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witamy na forum!

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1557
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

5 marca 2019, o 21:22

Seb3999 pisze:
5 marca 2019, o 19:22
W jakis sposob da sie wyjsc z tego i robic znow wszystko tak jak przedtem czy trudno aby tak bylo
Trudno. Jakby bylo latwo, to nerwica nie uprzykszałaby tak życia ludziom. Musisz zaakceptować ten stan i przestać sie go bać. Jaki jest konkretnie twój problem?
usunietenaprosbe
Gość

25 marca 2019, o 07:28

Witam wszystkich
Kuba 18 lat :P
Od 2 miechów zmagam się z derealka i zaburzeniamj lękowymi, myślę że na tej stronie otrzymam jeszcze wsparcie tak jak otrzymale już od użytkownika witorr98. Pozdrawiam wszystkich :)
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

25 marca 2019, o 16:13

SCIBEK849 pisze:
25 marca 2019, o 07:28
Witam wszystkich
Kuba 18 lat :P
Od 2 miechów zmagam się z derealka i zaburzeniamj lękowymi, myślę że na tej stronie otrzymam jeszcze wsparcie tak jak otrzymale już od użytkownika witorr98. Pozdrawiam wszystkich :)
Napisz jeszcze w dziale o prośbę o dodanie do chatu i będzie git ;ok
martaszewczyk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 2 kwietnia 2019, o 12:17

5 kwietnia 2019, o 12:00

Witam jestem tu nowa nie wiem gdzie umieścić ten psot wiedz postanowiłam ze napisze tu. Z nerwica boryka się od paru lat wszystko zaczęło się od śmierci babci i się zaczęło ataki paniki strach przed wychodzenie z domu bałam się wejść do sklepu bo zaraz robiło mi się słabo i uciekalam natrętne mysli ze sobie coś zrobię tragedia.. Poszłam do psychiatry przepisal leki i czułam się w miarę dobrze ..przyszedł okres ze zapragnęłam z narzeczonym mieć dziecko staraliśmy się dwa lata aż się udało byłam gotowa odstawić leki aby tylko zajść w ciążę..ciążę wspominam hm różnie miałam oczywiście natrętne myśli ze jej nie po kocham ze jej coś zrobię ta franca nerwica nie dala mi się cieszyć ciąża ale dałam rade.. Po porodzie było różnie ale tak pochłonęła mnie rola matki ze zapomnialam co to nerwica kocham moja córkę nad zycie i nie wyobrażam sobie życia bez nie jest moim największym szczęściem jakie mnie spotkało.ale do sedna w ostatnim czasie miałam trochę stresów związanych z domem .. I się zaczęło zaczęłam obsesyjnie martwic się o małą byle gorączka krosta zaraz miałam panikę ze to pewnie tak białaczka i różne tego typu . aż wkoncu pewnego dnia dostałam leku wolno plynacego nie mogłam się na niczym skupić wszystko mnie draznilo chodziłam jak boba zaczęły się do tego mysli natrętne ze nie kocham swojej córki ze jej coś zrobię ze sobie coś zrobię chodź tak bardzo tego nie chciałam kocham życie i chce żyć tak jak wcześniej .mój problem polega na tym ze mnie odcielo od uczuc wszystko jest jakie dziwne patsze na córkę na mamę na znajomych nie czuje nic taka pustkę emocjonalna chciała bym poczuć ale nie mogę wszystko mi sie zablokowalo chodze jak robot.co wy na to jak odblokować emocje które tak bardzo chce poczuć.płakać mi się chce
martaszewczyk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 2 kwietnia 2019, o 12:17

5 kwietnia 2019, o 12:14

Do tego mam mysli ze mam ciężką depresje ze warjuje ze nie wytrzymam i coś głupiego zrobi ..każda myśl wywołuje u mnie skrecanie się kisze pieczeniem glowy nie mogę jeść .Ku..a za przeproszeniem wszystkiego się boje..
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1557
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

5 kwietnia 2019, o 12:16

Siema. Nie bój się, nie masz depresji. Nerwica przypomina bardzo depresję ale jest zasadnicza różnica między nimi ;p
Angel_1896
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 10 kwietnia 2019, o 00:40

21 kwietnia 2019, o 23:51

Cześć jestem Ania i mam 23 lata. Odkąd pamiętam męczę się z emetofobią, tylko kiedyś nie wiedziałam, że tak to się nazywa. Oficjalnie nie mam jej stwierdzonej. W wieku 16 lat chodziłam do psychologa z tego powodu, ale przez pół roku spotkań nie przyznałam czego właściwie się boję. Teraz jakoś nie mogę się przełamać żeby go odwiedzić. I tak żyję z moją fobią z dnia na dzień. Aby przetrwać.

Pozdrawiam wszystkich :papa
piorko127
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 3 listopada 2018, o 07:30

8 maja 2019, o 12:09

Mam na imie Tomek i jestem tu nowy na forum bardzo mi sie ta strona podoba i mam nadzieje ze mi pomozecie. Otoz cierpie na zburzenia depresyjno lekowe. podczas tego zaburzenia przezywalem juz schizofremie, chad,lek przed zwariowaniem.Ostatnio jednak dzieje sie cos nie dobrego mialem takie silne bole w klatce piersiowej ze nie moglem wytrzymac i balem sie ze cos sobie zrobie wiec udalem sie do szpitala jednak oni za wiele mni nie pomogli. Pozniej trafilem na oddzial dzienny 3miesiace i wszystko wrocilo do normy, jednak gdy juz wychodzilem ze szpitala spowrotem to samo. Przeczytalem juz wiele o tym zaburzeniu zaaceptowalem te bule w klatce piersiowej i inne nieprzyjemne dolegliwosci bylo fajnie az powyslalem sobie ze to znowu chad ale szybko z tym lekiem sobie poradzilem. Jednak ostatnio moja nerwiczka powiedziala mi ze ty masz depresjie i zycie juz nie bedzie takie jak przedtem. Naszli mnie natretne mysli o depresji nawet podczas meczu bo gram w pilke nozna w wolnych chwilach na myslenie przychodzily mi te mysli i popadlem dola. Mam doła ze mam depresje nie moge tego faktu jakos zaakceptowac stram sie odwracac uwge ale to caly czas mam w glowie. Nie moge sie juz z niczxego cieszyc bo ona mi caly czas mowi po co sie smiejesz jak ty masz depresje i to mi nie daje spokoju.
Awatar użytkownika
Wanior91
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 7 kwietnia 2014, o 08:35

13 maja 2019, o 19:50

Witam. Na forum ostatni raz byłem w 2014r, dziś sobie przypomniałem o forum gdy zobaczylem książkę o nerwicy na swojej szafce. Od 5 lat jestem szczęśliwym czlowiekiem i niema sladu po nerwicy. Postaram się pomóc na forum gdy tylko będę mógł. Zapewne starzy forumowicze jeszcze mnie pamiętają. Pozdrawiam Victora chlopie robisz od tylu lat kupę dobrej roboty tsk trzymać.
"Roz­poznać szczęście, kiedy leży u twych stóp, mieć od­wagę i zde­cydo­wać i pochy­lić się, chwy­cić je w dłonie... i zat­rzy­mać. To mądrość ser­ca. Mądrość, która jest tyl­ko lo­giką, to mało..."
Sia03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 19:21

14 maja 2019, o 16:47

Witajcie. Nie wiem gdzie pisać, więc piszę tutaj. Forum znam już od dawna, ale dopiero teraz piszę pierwszy raz . Mam na imię Sylwia, 23 lata. We wrześniu 2016r. zaczęłam się źle czuć, okropne zawroty głowy, mrowienie ciała, pisk w uszach, problemy z poruszaniem się gdziekolwiek, mdłości, drżenie rąk, kolatanie serca, bezsenność przez kilka pierwszych dni,później senność, masa innych objawów. Jak pomyślę o tamtym czasie to aż robi mi się niedobrze. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Myślałam, że może to ciąża. Z testu nic nie wyszlo. Zaczęłam robić badania najpierw w przychodni, wszystko było w porządku. Ale ja źle się czułam dalej .. Wmawialam sobie różnego rodzaju choroby. Anoreksje, bo nie miałam apetytu, chciało mi się wymiotować. Miałam myśli, żeby pójść do szpitala i powiedzieć, że mam anoreksję i żeby mnie przyjęli, bo ja przecież umieram. Oczywiście tego nie zrobiłam. Nie dałam rady funkcjonować, ciągle chciało mi się spać, na nic więcej nie miałam ochoty. Pewnego dnia pojechałam z mamą na SOR, żeby zrobili mi badania. Wymyśliłam sobie, że mam coś w głowie jakiś guz, bo przecież tak strasznie kręcilo mi się w głowie, ciągle mnie bolała. Zrobili tomografie i inne badania, oczywiście tam też nic nie wyszlo. Dostałam skierowanie do laryngologa. Zaczęłam sobie wkręcac, że mam uszkodzony błędnik. I znowu to samo. Badania, wszystko okej. Myślałam, że to może przez kanałowe leczenie (które robiłam jakoś przed tym złym samopoczuciem) został uszkodzony nerw i tak się będę czuć do końca życia. Pojechałam do dentysty się upewnić, oczywiście Pani na mnie popatrzyła, że to niemożliwe. Ze wszystko jest dobrze. Później wkrecilam sobie, że mam napewno jakieś pasożyty, ciągle skanowalam swoje cialo. Ubzduralam sobie, że te pasożyty się ruszają mi w brzuchu,gdy tylko coś tam zabulgotalo. Z badań wyszło coś tam, że niby mam lamblie. Wzięłam antybiotyk, byłam pewna, że od razu poczuje się lepiej. Nic nie było lepiej. Byłam załamana.. Ze nie mam odpowiedzi co się ze mną dzieje, dlaczego tak okropnie się czuję. Tamten okres był taki, że żyłam tylko tym, dużo spałam, prawie nie dałam rady jeść, nie pracowałam wtedy jeszcze, spedzalam dużo czasu z chłopakiem. A raczej potrzebowałam, aby był ktoś przy mnie, a ja albo leżałam, spałam, czasami płakałam. Pewnego dnia gdy byliśmy u niego też pojechaliśmy na SOR z jego mamą, bo tak okropnie się czułam. Porobili badania, nic nie wyszło. Aż w końcu u swojej rodzinnej lekarki, lekarz wpadł na pomysł, że powinnam udać się do psychiatry. Ze moje samopoczucie ma podłoże psychiczne. Tak też zrobiłam. Ale było to dla mnie jak wyrok... Pomyślałam, no tak zawsze wiedziałam, że coś ze mną jest nie tak, że jestem ,,psychiczna''. Że teraz to już pozamiatane. (Nie będę tak szczegółowo się już rozpisywać.) Psychiatra stwierdził zaburzenia lękowe. Dostałam Asertin 50, brałam go 6 miesięcy. Miałam nadzieję, że to wszystko minie. Jak się okazało nic nie minęło. Czułam może lekką poprawę, nie czułam tyle lęku i tylko tyle. Psychiatra mówił, że tu leki nie pomogą, że muszę udać się na psychoterapie. Tak też zrobiłam, ale po jednym dniu zrezygnowałam z terapii grupowej. Po jakimś czasie (może pół roku) znowu zaczęłam brać Asertin. Miałam dalej nadzieję, że lek jakimś cudem to wszystko wyciszy i będzie pięknie. Ale dalej było podobnie, no może objawy trochę się zmniejszyły. Jakoś sobie tak żyłam, lecz to nie było to samo co przed zaburzeniem. To było dalej życie objawami, samopoczuciem,lękiem. Po prostu aby przeżyć dzień - wegetacja. W kwietniu 2018r poszłam na terapię. Najpierw kilka spotkań indywidualnych, później terapia grupowa 3 miesięczna . Chyba wtedy już znałam forum zaburzeni.pl. Czytałam historie odburzonych osób, to dawało mi nadzieję, że ja też z tego wyjdę. Na terapii bardziej rozmawiało się o przeszłości, przepracowywalo się ją, skąd wziął się ten lęk . O swoich przeżyciach, relacjach itd. Nieomawiane były mechanizmy lękowe, co moim zdaniem jest baaardzo ważne, żeby osoba zaburzona wiedziała jak to wszystko działa. Moim zdaniem są to podstawy. Ale tego zabrakło niestety. Terapię przeszłam całą, czy coś wniosła? Ciężko powiedzieć. Napewno nie dała mi tej całej wiedzy jaką mamy tu na forum. Nie podobało mi się również, że na terapii były osoby z jakby innym problemem niż mój czyli np. odpoczynek od pracy. Były osoby, które po prostu potrzebowały zwolnienia lekarskiego, a nie terapii, dlatego tam były. Co trochę jest średnie, poniewaz osoby które naprawdę miały zaburzenia lękowe traciły czas na ich życiorysy itp. Ale cóż.. Nic nie poradzimy. ;) Można powiedzieć, że też cały czas byłam naiwna, że ktoś zrobi coś za mnie i magicznie mi to przejdzie. A to nie wystarczy tylko pójść na terapię i problemu nie ma. Trzeba samemu nad sobą pracować, co nie jest wcale łatwe. Zawsze miałam jakieś lęki, bałam się ludzi. Byłam od dziecka zamknięta w sobie, w domu nie okazywało się emocji, wszystko trzeba było trzymać w sobie, moja mama jest alkoholiczka. Dzisiaj mamy maj 2019. Jeszcze nie jestem odburzona, ale jest o wiele lepiej niż na początku. Mam mniej objawów. Lecz nie potrafię sobie poradzić z lękiem, który pojawia się np w pracy, ja znowu się czymś nakręcam, zaczynają mi się trzesc ręce, w galerii czuje lęk, na wysokościach, na mostach, w autobusie, tam gdzie jest dużo ludzi. Nie potrafię porzucić tej kontroli, bardzo skupiam się na sobie. W domu czuje się dobrze, ale gdzieś indziej spinam się i można powiedzieć, że wszystko wraca. Zaczynam skupiać się na objawach i myślach. Wiem, że jeszcze trochę pracy przede mną. Mam nadzieję, że się uda! :) Wam również życzę powodzenia. :)
Sia03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 19:21

14 maja 2019, o 17:03

Sia03 pisze:
14 maja 2019, o 16:47
Witajcie. Nie wiem gdzie pisać, więc piszę tutaj. Forum znam już od dawna, ale dopiero teraz piszę pierwszy raz . Mam na imię Sylwia, 23 lata. We wrześniu 2016r. zaczęłam się źle czuć, okropne zawroty głowy, odcięcie od rzeczywistości , mrowienie ciała, pisk w uszach, problemy z poruszaniem się gdziekolwiek, mdłości, drżenie rąk, kolatanie serca, bezsenność przez kilka pierwszych dni,później senność, masa innych objawów. Jak pomyślę o tamtym czasie to aż robi mi się niedobrze. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Myślałam, że może to ciąża. Z testu nic nie wyszlo. Zaczęłam robić badania najpierw w przychodni, wszystko było w porządku. Ale ja źle się czułam dalej .. Wmawialam sobie różnego rodzaju choroby. Anoreksje, bo nie miałam apetytu, chciało mi się wymiotować. Miałam myśli, żeby pójść do szpitala i powiedzieć, że mam anoreksję i żeby mnie przyjęli, bo ja przecież umieram. Oczywiście tego nie zrobiłam. Nie dałam rady funkcjonować, ciągle chciało mi się spać, na nic więcej nie miałam ochoty. Pewnego dnia pojechałam z mamą na SOR, żeby zrobili mi badania. Wymyśliłam sobie, że mam coś w głowie jakiś guz, bo przecież tak strasznie kręcilo mi się w głowie, ciągle mnie bolała. Zrobili tomografie i inne badania, oczywiście tam też nic nie wyszlo. Dostałam skierowanie do laryngologa. Zaczęłam sobie wkręcac, że mam uszkodzony błędnik. I znowu to samo. Badania, wszystko okej. Myślałam, że to może przez kanałowe leczenie (które robiłam jakoś przed tym złym samopoczuciem) został uszkodzony nerw i tak się będę czuć do końca życia. Pojechałam do dentysty się upewnić, oczywiście Pani na mnie popatrzyła, że to niemożliwe. Ze wszystko jest dobrze. Później wkrecilam sobie, że mam napewno jakieś pasożyty, ciągle skanowalam swoje cialo. Ubzduralam sobie, że te pasożyty się ruszają mi w brzuchu,gdy tylko coś tam zabulgotalo. Z badań wyszło coś tam, że niby mam lamblie. Wzięłam antybiotyk, byłam pewna, że od razu poczuje się lepiej. Nic nie było lepiej. Byłam załamana.. Ze nie mam odpowiedzi co się ze mną dzieje, dlaczego tak okropnie się czuję. Tamten okres był taki, że żyłam tylko tym, dużo spałam, prawie nie dałam rady jeść, nie pracowałam wtedy jeszcze, spedzalam dużo czasu z chłopakiem. A raczej potrzebowałam, aby był ktoś przy mnie, a ja albo leżałam, spałam, czasami płakałam. Pewnego dnia gdy byliśmy u niego też pojechaliśmy na SOR z jego mamą, bo tak okropnie się czułam. Porobili badania, nic nie wyszło. Aż w końcu u swojej rodzinnej lekarki, lekarz wpadł na pomysł, że powinnam udać się do psychiatry. Ze moje samopoczucie ma podłoże psychiczne. Tak też zrobiłam. Ale było to dla mnie jak wyrok... Pomyślałam, no tak zawsze wiedziałam, że coś ze mną jest nie tak, że jestem ,,psychiczna''. Że teraz to już pozamiatane. (Nie będę tak szczegółowo się już rozpisywać.) Psychiatra stwierdził zaburzenia lękowe. Dostałam Asertin 50, brałam go 6 miesięcy. Miałam nadzieję, że to wszystko minie. Jak się okazało nic nie minęło. Czułam może lekką poprawę, nie czułam tyle lęku i tylko tyle. Psychiatra mówił, że tu leki nie pomogą, że muszę udać się na psychoterapie. Tak też zrobiłam, ale po jednym dniu zrezygnowałam z terapii grupowej. Po jakimś czasie (może pół roku) znowu zaczęłam brać Asertin. Miałam dalej nadzieję, że lek jakimś cudem to wszystko wyciszy i będzie pięknie. Ale dalej było podobnie, no może objawy trochę się zmniejszyły. Jakoś sobie tak żyłam, lecz to nie było to samo co przed zaburzeniem. To było dalej życie objawami, samopoczuciem,lękiem. Po prostu aby przeżyć dzień - wegetacja. W kwietniu 2018r poszłam na terapię. Najpierw kilka spotkań indywidualnych, później terapia grupowa 3 miesięczna . Chyba wtedy już znałam forum zaburzeni.pl. Czytałam historie odburzonych osób, to dawało mi nadzieję, że ja też z tego wyjdę. Na terapii bardziej rozmawiało się o przeszłości, przepracowywalo się ją, skąd wziął się ten lęk . O swoich przeżyciach, relacjach itd. Nieomawiane były mechanizmy lękowe, co moim zdaniem jest baaardzo ważne, żeby osoba zaburzona wiedziała jak to wszystko działa. Moim zdaniem są to podstawy. Ale tego zabrakło niestety. Terapię przeszłam całą, czy coś wniosła? Ciężko powiedzieć. Napewno nie dała mi tej całej wiedzy jaką mamy tu na forum. Nie podobało mi się również, że na terapii były osoby z jakby innym problemem niż mój czyli np. odpoczynek od pracy. Były osoby, które po prostu potrzebowały zwolnienia lekarskiego, a nie terapii, dlatego tam były. Co trochę jest średnie, poniewaz osoby które naprawdę miały zaburzenia lękowe traciły czas na ich życiorysy itp. Ale cóż.. Nic nie poradzimy. ;) Można powiedzieć, że też cały czas byłam naiwna, że ktoś zrobi coś za mnie i magicznie mi to przejdzie. A to nie wystarczy tylko pójść na terapię i problemu nie ma. Trzeba samemu nad sobą pracować, co nie jest wcale łatwe. Zawsze miałam jakieś lęki, bałam się ludzi. Byłam od dziecka zamknięta w sobie, w domu nie okazywało się emocji, wszystko trzeba było trzymać w sobie, moja mama jest alkoholiczka. Dzisiaj mamy maj 2019. Jeszcze nie jestem odburzona, ale jest o wiele lepiej niż na początku. Mam mniej objawów. Lecz nie potrafię sobie poradzić z lękiem, który pojawia się np w pracy, ja znowu się czymś nakręcam, zaczynają mi się trzesc ręce, w galerii czuje lęk, na wysokościach, na mostach, w autobusie, tam gdzie jest dużo ludzi. Nie potrafię porzucić tej kontroli, bardzo skupiam się na sobie. W domu czuje się dobrze, ale gdzieś indziej spinam się i można powiedzieć, że wszystko wraca. Zaczynam skupiać się na objawach i myślach. Wiem, że jeszcze trochę pracy przede mną. Mam nadzieję, że się uda! :) Wam również życzę powodzenia. :)
Awatar użytkownika
Wanior91
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 7 kwietnia 2014, o 08:35

14 maja 2019, o 20:22

Sia- rób wszystko to czego najbardziej się lękasz i gdy poczujesz ,że lęk nadchodzi porozmawiaj z nim ja sobie mowilem ( o znów jesteś wspaniale! Niedlugo się rozstaniemy - tylko ty faktycznie musisz tak uważać a nie tylko paplać dla paplania) odrazu jak już sobie powiesz coś takiego to pozwól lękowi płynąć nie zwracaj na niego uwagi zajmoj się zakupami, ludzmi itd. Ten lęk bedziesz czuła csly czas nawet jak nie bedziesz o nim myslec ale on powoli zacznie malec i po kilku tygodniach już nawet nie bedziesz reagowac na lęk tylko bedziesz go olewac z góry. Po kolejnych tygodniach nagle się gapniesz że wszystko minęło i lęków niema. Ten lęk to jest taki nawyk wykuty w teojej podswiadomosci taki jak np. Skręcenie kierownica auta jak cos wyskoczy przed maskę. To jest odruch podswiadomy, wyuczonu przez Ciebie samą.
"Roz­poznać szczęście, kiedy leży u twych stóp, mieć od­wagę i zde­cydo­wać i pochy­lić się, chwy­cić je w dłonie... i zat­rzy­mać. To mądrość ser­ca. Mądrość, która jest tyl­ko lo­giką, to mało..."
Paulina1100
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 14 maja 2019, o 20:06

16 maja 2019, o 22:25

Witam, mój problem to fobia społeczna i zaburzenia lękowe. Boję się zostać sama w domu tak samo jak i wyjść z niego sama. Czuję się niekomfortowo gdy ktoś do mnie przyjdzie strasznie się stresuje i nie rozumiem czym. Jestem trochę skołowana ale próbuje z tym nie walczyć choć trudno mi. I mam jeszcze pytanie czy ktoś z was tak ma jak ja, gdy jestem u kogoś nawet nie mogę wypić herbaty ponieważ czuję jakbym w żołądku miała jakiś ciężar dopiero czuję ulgę jak jestem u siebie w domu. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dany80
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 7 maja 2019, o 10:25

17 maja 2019, o 11:16

Witam
Jestem tu nowy. Na ogół funkcjonowałem na 150%(dom ,rodzina,praca,imprezy,pomoc innym itd )
Niecałe dwa lata temu zachorowałem ,przeziębienie – L4. Na tym L4 coś zacząłem źle widzieć , problem z ostrością .Google i heja – wszystko pasowało od raków do depresji. Okazało się że mam wadę wzroku.
Pewnego dnia wieczorem krojąc nożem chleb wpadła mi myśl, że mogę coś zrobić dzieciom i żonie ,pomimo że to najważniejsze osoby w moim życiu .Tak się przestraszyłem I MASAKRA – tak się nakręciłem że hej . Wmówiłem sobie że to początki schizo -Mój ojciec chorowała na schizofrenie , także od dzieciństwa miałem z tym do czynienia jak brał leki to ok , jak nie to koszmar. Poszedłem do rodzinnego potem psychiatry ,psycholog.
Stwierdzili że to nie schiizo tylko jestem osobą nazbyt wszystko kontrolującą ,zbyt poukładaną, po przejściach. A to zaburzenie to natręctwa .Dostałem pregabalinę – dwa miesiące potem sertralinę 50 – raz dziennie około 9 miesięcy . Miałem lepsze, gorsze dni trochę leków związanych z schizofrenią ale fajnie żyłem, przestałem balować praktycznie 0 alkocholu . Leki Ostawiłem w sierpniu 2018. Do początku kwietnia 2019 lepszych dni było więcej niż gorszych i sobie radziłem(było ok) ale od początku kwietnia proporcja się zmieniła(może przesilenie) – więcej lęków ,znów szukanie , nakręcanie ,zadawanie pytań bez odpowiedzi. W ciągu ostatniego tygodnia dwa napady lęku, jeden przetrzymałem i to mnie podbudowało , chciałem wyjść z imprezy , drugi gorzej- miałem wrażenie że szaleję ,rozmawiałem z kolegą ale już nie widziałem czy to prawda czy omam – po jakimś czasie przeszło ale się wystraszyłem. Praktycznie dziennie problemy – ostrość widzenia , jakiś ucisk w głowie i napięcie .Zacząłem ćwiczyć ,normalnie pracuję , wszystko robię ale czasami mam taki bazjel w głowie, myślotok i same złe myśli.
Czy to odburzanie to chodzi o to, że lęki nadal będą a ja mam po tych atakach nie szukać, nie zastanawiać się skąd to jest,tylko żyć tak jakby nigdy nic . Wszystkie lęki , obawy są związane z chorobą ojca żeby mnie nie dopadła schizo lub jakaś inna gorsza. W myślą mam scenariusze utraty pracy , rodziny i tworzy się taki łańcuszek nieszczęść. Mam też zapędy hipochondryczne dziennie rano skanuję jak się czuję , staram się to olać ale nie zawsze wychodzi .
Proszę napisać czy długo się z tego wychodzi , czy muszę znów iśc do psychiatry (wolałbym bez) czy psychoterapia BH-P wystarczy
Dzięki
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

17 maja 2019, o 12:54

Dany80 pisze:
17 maja 2019, o 11:16
Witam
Jestem tu nowy. Na ogół funkcjonowałem na 150%(dom ,rodzina,praca,imprezy,pomoc innym itd )
Niecałe dwa lata temu zachorowałem ,przeziębienie – L4. Na tym L4 coś zacząłem źle widzieć , problem z ostrością .Google i heja – wszystko pasowało od raków do depresji. Okazało się że mam wadę wzroku.
Pewnego dnia wieczorem krojąc nożem chleb wpadła mi myśl, że mogę coś zrobić dzieciom i żonie ,pomimo że to najważniejsze osoby w moim życiu .Tak się przestraszyłem I MASAKRA – tak się nakręciłem że hej . Wmówiłem sobie że to początki schizo -Mój ojciec chorowała na schizofrenie , także od dzieciństwa miałem z tym do czynienia jak brał leki to ok , jak nie to koszmar. Poszedłem do rodzinnego potem psychiatry ,psycholog.
Stwierdzili że to nie schiizo tylko jestem osobą nazbyt wszystko kontrolującą ,zbyt poukładaną, po przejściach. A to zaburzenie to natręctwa .Dostałem pregabalinę – dwa miesiące potem sertralinę 50 – raz dziennie około 9 miesięcy . Miałem lepsze, gorsze dni trochę leków związanych z schizofrenią ale fajnie żyłem, przestałem balować praktycznie 0 alkocholu . Leki Ostawiłem w sierpniu 2018. Do początku kwietnia 2019 lepszych dni było więcej niż gorszych i sobie radziłem(było ok) ale od początku kwietnia proporcja się zmieniła(może przesilenie) – więcej lęków ,znów szukanie , nakręcanie ,zadawanie pytań bez odpowiedzi. W ciągu ostatniego tygodnia dwa napady lęku, jeden przetrzymałem i to mnie podbudowało , chciałem wyjść z imprezy , drugi gorzej- miałem wrażenie że szaleję ,rozmawiałem z kolegą ale już nie widziałem czy to prawda czy omam – po jakimś czasie przeszło ale się wystraszyłem. Praktycznie dziennie problemy – ostrość widzenia , jakiś ucisk w głowie i napięcie .Zacząłem ćwiczyć ,normalnie pracuję , wszystko robię ale czasami mam taki bazjel w głowie, myślotok i same złe myśli.
Czy to odburzanie to chodzi o to, że lęki nadal będą a ja mam po tych atakach nie szukać, nie zastanawiać się skąd to jest,tylko żyć tak jakby nigdy nic . Wszystkie lęki , obawy są związane z chorobą ojca żeby mnie nie dopadła schizo lub jakaś inna gorsza. W myślą mam scenariusze utraty pracy , rodziny i tworzy się taki łańcuszek nieszczęść. Mam też zapędy hipochondryczne dziennie rano skanuję jak się czuję , staram się to olać ale nie zawsze wychodzi .
Proszę napisać czy długo się z tego wychodzi , czy muszę znów iśc do psychiatry (wolałbym bez) czy psychoterapia BH-P wystarczy
Dzięki
;witajka z zaburzenia wychodzi się czasowo bardzo różnie.
Polecam Ci zapoznać się z działem sukces i działem pierwszym na tym forum z wpisami. :)
Leki nie załatwią sprawy, nie wiem czy to wiesz, trzeba też trochę popracować nad sobą. Materiały tu na forum dużo Ci dadzą na start solidny.
ODPOWIEDZ