Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam serdecznie prosze o słowa otuchy.

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Patryk11213
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 26 kwietnia 2018, o 07:39

27 kwietnia 2018, o 21:18

Witam wszystkich użytkowników forum. Nazywam sie Patryk i mam 24 lata. Ciesze się, że tutaj trafiłem i mam szanse komuś napisać o moim problemie. Z góry dziękuje za przeczytanie do końca bo trochę tego będzie. Więc zacznijmy od początku. Poznałem moją dziewczynę, jak miała 20 lat oraz roczną przerwę od związków bo została zdradzona przez byłego partnera. Jak to na początku świata po za nową poznaną kobietą się nie widzi, będąc w pracy, robiąc swoje obowiązki ciągle się o niej myśli i nie może doczekać się spotkania. Moja kobieta miała ciężkie dzieciństwo, ciężkie tzn gdy mieszkała z rodzicami i wiodła szczęśliwe życie szczęśliwej rodziny z dnia na dzień dowiedziała się o rozwodzie rodziców. Był to dla niej szok jak idzie się domyśleć, głównym powodem rozstania jej rodziców była zdrada po jednej jak i po drugiej stronie, koniec końców wybrała życie z tatą... Od samego początku ona jak i jej siostra nie potrafiły się dogadać z kobietą ojca... koniec końców zdecydowały się na mieszkanie razem bez ojca i jego kobiety. Starsza siostra mojej dziewczyny postanowiła wyjechać za granice co świadczy o tym, że moja dziewczyna była zdatna na zamieszkanie samej... Nieźle sobie radziła bardzo dużo rzeczy się nauczyła co od samego początku mi się w niej zaczęło podobać. Teraz chciałbym opisać siebie. Jestem osobą bardzo wrażliwą, często przejmuje się sprawami, które powinienem przyjąć na luzaku, kiedyś taki byłem teraz się to zmieniło... Olałem szkołę, zawsze czułem się gorszy od kogoś tzn zawodowo nigdy nie szukałem pracy w której mógłbym sobie nie poradzić bo zawsze pojawiała się myśl, po co do niej pójdziesz jak i tak sobie nie dasz rady, nie znasz się na tym szef pewnie cie zwolni po paru dniach. Miałem dobrą prace, którą załatwił mi mój tata w której pracowałem 15 miesięcy. Po tym gdy zwolniono mnie z tej pracy, myślę że od tego czasu wszystko się zaczęło. ( Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale wróciłem się tutaj by przedstawić chodź trochę siebie)
Zanim jeszcze zostaliśmy parą moja dziewczyna miała również kupiony bilet na wyjazd do Anglii, jak można się domyśleć zrezygnowała z tego wyjazdu na rzecz naszego związku... Zdecydowałem, że jeżeli ona mieszka sama ja cały czas na garnuszku u rodziców to czemu by nie spróbować zamieszkać w końcu na ''swoim'' i tak postąpiłem Przez rok 1,5 roku naszego wspólnego mieszkania (Mieliśmy 2 mieszkania) było wręcz cudownie.
mieszkając na jednym, nieoczekiwanie straciłem prace co powodowało że nie było nas po prostu stać na jego opłacenie, co wiązało się z wyprowadzką ponownie do rodziców na czas uzbierania pieniędzy na nowe mieszkanie. Mieszkając u rodziców usilnie próbowałem znaleźć prace, znalazłem pewną ofertę, w Ochronie... Myśląc hmm nigdy nie wykonywałem tego zawodu, ale chce uzbierać na to mieszkanie więc nie mam wyjścia. I tu zaczął się pierwszy problem, jadąc autobusem na to spotkanie z pracodawcą, miałem typowe objawy nerwicy, duszności kołatanie serca, chciałem jak najszybciej wysiąść z tego autobusu pech chciał, że akurat przytrafiło się to między długą przerwą między przystankami, na dodatek był duży korek. Wtedy nie wiedziałem od czego to jest, bo nie znałem takiego czegoś jak nerwica, tłumaczyłem to tym, że po prostu mam to z głodu bo w ten dzień jakoś nic nie jadłem, (stres przed rozmową o prace?) Jak na moje szczęście przystało z pracy wyszły nici na kontakcie telefonicznym się skończyło. Na mieszkanie udało się zebrać pieniądze i się przeprowadziliśmy, a ja wciąż szukałem pracy. Mimo tego zbytnio się tym nie przejmowałem i zapomniałem o tym ataku w tym autobusie. Przyszedł czas na nową pracę ucieszony, szczęśliwy normalnie cudo! pech chciał, że w tej pracy pracowałem 4 miesiące i zostałem zwolniony tak po prostu. W dniu zwolnienia z pracy kolejny atak po raz kolejny w autobusie, od 1 ataku minęło 8 miesięcy, był to atak po którym nie potrafiłem się uspokoić wróciłem do domu (w tym czasie moja dziewczyna była w pracy, więc byłem sam.) dzwoniłem do ojca aby powiedzieć o moich dolegliwościach, chodziłem po całym mieszkaniu wyszedłem na chwile na dwór po czym po 5 sekundach znów do domu, jedyną myślą jaka mi przychodziła do głowy to aby jak najszybciej minęło to parę godzin i aby moja dziewczyna wróciła z pracy, w mojej głowie pojawiały się takowe myśli (znów bez pracy jak na to zareaguje moja dziewczyna, znów czy sobie poradzimy) Po powrocie mojej dziewczyny oraz po dłuższej rozmowie uspokoiłem się, I od tego czasu co jakiś czas ta przypadłość dawała się we znaki coraz częściej. Znalazłem kolejną pracę, ale już było coraz gorzej... Moja dziewczyna ograniczała mnie na każdym kroku... Ja miałem tylko jednego przyjaciela, zawsze myślałem po co mieć 5 jak wystarczy jeden a taki na całe życie. Więc też nie miałem z kim wyjść z kimś pogadać i zrobić coś innego niż tylko siedzieć z moją dziewczyną w domu i patrzeć na TV. Jak już zdecydowałem się na wyjście z przyjacielem mojej dziewczynie to nie pasowało zawsze mówiła idź, ale po jej minie mogłem odczytać, że jej to nie pasowało.
Nigdy też sam jakoś nie miałem ochoty wychodzić stałem się jakiś aspołeczny... Nie raz udawało nam się wyjść gdzieś razem ale bardzo rzadko moja dziewczyna pracowała prawie 7 dni w tyg od rano do wieczora, ja na moje problemy ze znalezieniem innej pracy miałem tylko prace na pół etatu co powodowało, że o godzinie 11 byłem w domu i tak wyglądało moje życie 6 pobudka 11 powrót do domu i komputer i czekanie aż dziewczyna wróci do domu o 23... I tak mijały kolejne dni... w których cały czas było tylko gorzej, przyszedł czas na Sylwester.
Połowę dnia spędziłem u rodziców a moja dziewczyna u swojej mamy, pod wieczór ja wróciłem do domu oraz ona... Po drodze do domu ogarnął mnie lęk, sam nie wiem czego się bałem kolejnego nudnego wieczora hmm tego, że podczas strzelania wywróci się wyrzutnia i komuś może stać sie krzywda... I co zawitało? Kolejny atak paniki, nie był on jakiś bardzo straszny, ale powiedziałem sobie, że nie dam się stłamsić w Sylwestra, jak wiadomo Sylwester to i trzeba się czegoś napić, i tak zapomniałem o ataku. Od tego czasu moje życie to jest koszmar po dziś dzień. Spędzanie czasu z moją dziewczyną sprawiało mi lęki które napędzały całą machinę, leżąc obok niej potrafiłem dostać ataku paniki.
Zacząłem się zastanawiać czy ja ją w ogóle jeszcze Kocham '' Typowe objawy jak w temacie Zordona o których się dowiedziałem wczoraj''
Wtedy jeszcze nie wiedząc, że to może być przez nerwice postanowiłem z nią zerwać w lutym tego roku. Rozstanie wyglądało w ten sposób, że zaczęła mnie szantażować, że się zabije i że beze mnie sobie nie poradzi... 2 dni od tego czasu jak rozstałem się z nią, napisała mi że kończy ze swoim życiem zegnaj i wyszła z Fb, wtedy ogarnął mnie straszny lęk co dziwnie nie dostałem ataku paniki, ale bardzo się bałem że może sobie odebrać życie. Nie załatwiliśmy wszystkich spraw związanych z mieszkaniem więc musieliśmy się jeszcze spotykać jakiś czas, co przyjeżdzałem ona już na mnie czekała i na siłę chciała mnie przy sobie zatrzymać, mówiąc pierdoły, że jest chora i mnie potrzebuje bla bla bla. A ja jak na wrażliwego człowieka przystało nie chciałem się w to wkręcać, ale się dawałem martwiąc się o nią i przykuwając jej uwagę, Pewnego dnia napisała, że daje mi spokój i postanowiła wyjechać za granice. Od tego czasu czuję żyje w ciągłym stresie, oraz napięciu, ranki są bardzo złe, pojawiają się myśli że znów czeka mnie perfidny dzień, wrócę z pracy do domu i tylko co mi pozostaje to albo TV albo komputer i czasem wyskoczę na rower oczywiście sam, bo mój przyjaciel znalazł kobietę i jakoś zbytnio nie ma czasu dla mnie. Gdy moja dziewczyna wyjechała Poczułem ulgę, ale do czasu. Zerwaliśmy kontakt na jakiś czas, ale nie trwał on długo, bo czułem, że po prostu mi go brakuje, jak i jej samej najdłuższa nasza przerwa od utrzymania kontaktu trwała tydzień... Co najlepsze po naszym rozstaniu zaczęła pisać z swoim dawnym znajomym, i to nie było zwykłe pisanie a flirt. Dowiedziałem się o tym, bo korzystała z mojego dawnego telefonu a ja włączając go natknąłem się na tą konwersacje bo telefon aż zaciął się od wiadomości... Napisałem jej o tym, że o tym wiem... Ale nie jesteśmy już w związku więc nie mogę jej niczego bronić, chodź nie ukrywam bardzo się wtedy zdenerwowałem. Za jakiś czas znów mi powiedziała, że będąc tam jakiś ''kolega'' zaczął się do niej przystawiać fizycznie, ale mówiła że mu odmówiła i tym samym go znienawidziła... Po tym wszystkim w każdej wiadomości pokazuje mi, że mimo tego co nas spotkało Kocha mnie nadal i zrobi wszystko, żeby było tak jak kiedyś, a nawet i lepiej... Tylko czy ja tego chce?
Czy ja mogę wrócić do dawnego życia, do tego aby poczuć szczęście, do tego aby nie myśleć o tym co nas spotkało, żyć jak każdy normalny człowiek... Za każdym razem jak ze sobą piszemy to przez pewien czas jest Ok i naprawdę nie myślę o tym wszystkim i dałbym wiele aby tak zostało, a pewnego dnia przychodzi jakaś makabra przy której czuję wyrzuty sumienia wobec dziewczyny, że przeze mnie cierpi i sam jej mieszam w głowie, ona również nie chce sobie dać spokoju bo cały czas mnie Kocha jak twierdzi. Ja sam nie wiem co mi dolega, bo nie byłem z tym u żadnego terapeuty, W mojej głowie krążą myśli, czy ja aby na pewno dobrze zrobiłem zrywając skoro czuje potrzebne utrzymywać z nią kontakt? Pisze o tym, że szukając odpowiedzi na mój problem natknąłem się właśnie na temat Zordona, dało mi to dużo do myślenia... Ufff w końcu żeby was nie skłamać pisałem to dobrą godzinę. Proszę wszystkich o porady. Dziękuje za przeczytanie!

P.S Chciałbym jeszcze napisać o tym jak się czuje, ogółem źle bo przytłacza mnie ta ciągła rutyna ciągle czuję jakiś wewnętrzny lęk gdy uniosę dłonie widzę jak trzepotają od czasu do czasu skoczy sobie jakiś mięsień Jedyny plus tego, że ostatni raz miałem atak paniki już po rozstaniu ale zmusiła mnie do tego sytuacja bardzo stresowa w której się go mogłem spodziewać, ale bardzo szybko minął bo wiedziałem ze to kolejny atak i nic mi sie nie stanie, drugim plusem jest to, że jeżdże już autobusami normalnie i nie myśle o tym, że tutaj się stał mój 1 napad paniki. A
na ogół nie mam z kim wyjść, porozmawiać...
Z rodzicami, nie wiem boję się o tym wszystkim mówić bo wezmą mnie za jakiegoś psychola... na dodatek nie chce im dokładać kolejnych problemów bo swoich mają aż za dużo ogólnie mamy ciężką sytuacje rodzinną i jakoś nie chce o tym mówić. A podejrzewam, że przydałoby mi się to... Dziękuje wszystkim za dotrwanie do końca jest to dla mnie bardzo ważne.. Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieje, że chodź trochę ktoś podniesie mnie na duchu! :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

1 maja 2018, o 00:12

Hej, witaj na forum :)
Nikt ci nie może odpowiedzieć na pytanie czy to dobry pomysł wrócić do siebie,bo to jest tylko i wyłącznie kwestia Twoich uczuć . Nerwica to jedno i temat założony przez Zordona , ale opisujesz też ograniczanie na każdym kroku ze strony swojej dziewczyny, czy, groźbę, że się zabije przy zrywaniu, oraz jej zastrzeżenia co do Twojego spotykania się z przyjacielem-to są takie znaki ostrzegawcze chyba w związku. Oczywiście jest to coś nad czym ewentualnie można popracować,jeśli ludziom na sobie zależy,ale chyba warto zwrócić na to uwagę i spojrzeć na waszą przeszłość i potencjalną przyszłość bardziej obiektywnie, uwzględniając to, że bywało różnie, a nie że tylko jakieś Twoje reakcje na stresy życiowe tutaj zadziałały. ;)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ