Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam - moja nerwica i hipochondria

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

28 sierpnia 2018, o 13:07

Witam,

Jestem wdzięczny, że udało mi się znaleźć to forum. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta, ale samo opisanie tego chyba przyniesie mi trochę ulgi.

Myślę, że od dziecka byłem znerwicowany. Poprawiałem obsesyjnie firanki i to zupełnie jako malutki dzieciak mając 3-4 latka (a mimo to pamiętam to). Gdy byłem starszy przed snem musiałem dotknąć trzy razy lodówki, sprawdzić zamki przy drzwiach i czy gaz jest zakręcony. Wszystko to jednak było powiedzmy w granicach rozsądku i nie komplikowało życia. Na studiach gdy wyprowadziłem się z rodzinnego domu całkowicie to zanikło.

Pierwszy duży epizod nerwicowy miałem kilka lat temu. Wtedy nie wiedziałem, że to nerwica i po około 2 latach wszystko zniknęło samemu. Czas zagoił rany, a raczej mój mózg zrozumiał, że to straszna głupia wkręta.

Po mocnej męskiej imprezie wkręciłem sobie, że zdradziłem moją narzeczoną z jakąś obcą babką. Oczywiście nic nie zaszło, bo nawet nie miałbym z kim tego zrobić zrobić, ale w głowie pojawiać zaczęły się coraz to gorsze scenariusze. HIV, że mnie nagrano, że komuś zrobiłem krzywdę, że mam gdzieś tam dziecko, że będą mnie szantażować. Raz wpadłem w dość duży strach gdy miałem do odebrania na poczcie list polecony. Ubzdurałem sobie, że to pismo z sądu o ustalenie ojcostwa ;D Podupadłem wtedy na zdrowiu – miałem wrzody, ciągle bolał mnie bok pod żebrami, miałem gulę w gardle i często napady napięcia mięśni. Spadła również moja wydajność w pracy.

Na szczęście ten epizod nie był, aż tak zły i go przetrwałem. Potrafiłem także wyłączyć swoje obawy na czas relaksu. Po około 2 latach został mi po nim w gruncie rzeczy tylko strach przed piciem dużej ilości alkoholu w miejscach gdzie są ludzie, których nie znam.

Po tym nastał długi względny spokój, zero chorób, cieszenie się życiem, rozwój. Przetrwałem nawet bez nawrotu śmierć babci i poronienie dziecka, na które tak długo czekaliśmy z żoną.
Nerwica wróciła niespodziewanie gdy moje życie od lat zaczęło się świetnie układać. Rzuciłem pracę, założyłem firmę i sobie radziłem. Kupiliśmy mieszkanie po zbieraniu na nie prawie 16 lat (zacząłem od razu od pierwszej pracy). Nareszcie także będziemy mieli upragnione dziecko – poród już za miesiąc.

W tej sielance pojawiła się znowu nerwica. Zaczęło się od imprezy z alkoholem. Było to ognisko w lesie. Na drugi dzień wkręciłem sobie boreliozę, a potem wściekliznę. Nietoperz miał zabrudzić jedzenie, które miałem zjeść 😉 Wiem, że to absurdalne i tłumaczyłem sobie to w głowie. Prawie zemdlałem pod prysznicem, bo wkręciłem sobie, że mam wodowstręt. Oczywiście szybko mi przeszło, gdy przeczytałem jakie ma on objawy.

Po ustaniu tego, kończyłem większy projekt. Upały, mało piłem, dużo siedziałem przy komputerze. W głowie pojawiała mi się myśl, że dostanę zakrzepicy, ale brakowało impulsu dla mózgu. Stworzyłem go sobie sam wychodząc na bieganie…

Biegałem wcześniej prawie 2 lata. Zrobiłem jednak słabą rozgrzewkę po ciężkim tygodniu przy komputerze i coś strzeliło mi z boku kolana. Był to parzący ból jakby paliły żyły, a więc od razu wkręciłem sobie zakrzepicę.

Wtedy chyba przeżyłem pierwszy raz atak paniki w nocy. Żona w ciąży leżała obok mnie, a ja cały się trząsłem z zimna, co chwile latałem sikać, nie spałem prawie całą noc, pikawa szalała, a ja żegnałem się z życiem. Chciało mi się płakać, że umrę i nigdy nie zobaczę syna. Oczywiście po czytaniu w necie o zakrzepicy doszły bóle łydki, stopy i jakby żył w środku uda. Polecałem od razu rano na SOR, że mam zakrzepicę. Nawet mnie nie przyjęli 😉 Obejrzeli łydki na korytarzu i kazali iść do lekarza rodzinnego.

Potem zaczął się pełen maraton z lekarzami. Zaczęło się od ortopedy, który nic nie znalazł (jedynie drobne wytarcie chrząstki, która według niego nie daje takich objawów). To mnie nie uspokoiło robiłem serie badań - 3 razy USG Dopplera, 3 razy d-dimmer, kardiolodzy, ekg, echo serca, morfologie, mocz, glukozę, hormony odpowiedzialne za krzepliwość krwi, etc.

Zaczęło się uspokajać, ale po kilku dniach znowu miałem nocny atak paniki –w głowie ubzdurałem sobie kolejny raz zakrzepicę. Nerwica jest straszna, bo mam sporo bólów psychosomatycznych. Noga bolała mnie jak wzorowy zestaw objawów zakrzepicy, a badania zawsze ją wykluczały. Lubię dużo chodzić i biegać, a teraz boje się tego robić, by nie rozbolała mnie na nowo noga. Gdy mam ból nogi jak np. źle na coś nadepnę do mojej podświadomości od razu przebija się ta zakrzepica. Gdy mam duszności, ból w klatce – zator i zakrzepica, etc.

Teraz co jakiś czas przeżywam ataki lęku wolnopłynącego. Wakacje, urlop i ludzie obok ciebie, których kochasz lub bardzo lubisz, a ja nie mogłem się tym cieszyć przez to napięcie. Byłem jak zombie, chodziłem spać o 20, brak apetytu i fatalne samopoczucie jakby coś nad tobą wisiało – jakieś niewiadome zagrożenie. W nocy budzenie się co 2-3 godziny z uczuciem lęku i strachu. Robiłem jednak wszystko co zawsze i zmuszałem się mimo tego napięcia, by nikt tego nie poznał, a zwłaszcza moja żona w ciąży. Nie chciałem jej więcej stresować.

To właśnie zdeterminowało mnie bym udał się do psychiatry. Lekarz przepisał mi Asertin 50 mg, jakiś środek nasenny i doraźny uspokajający. Nasennego i uspokajającego nie wziąłem jeszcze ani razu.
Po Asertinie miałem fazę na natrętne myśli o utracie kontroli i samobójstwie. Na szczęście to szybko opanowałem dzięki nagraniom DivoVica.

Lek chyba także powoli zaczął działać. Teraz mam nawroty nerwicowych zachować po 5-7 dni. Tydzień jest spoko jak dawniej, a potem kilka dni nawrotów.

Dowiedziałem się także, że jestem DDA. Dzieciństwo miałem stresujące, a ojciec poza awanturami raczej w nim nie uczestniczył. W nocy np. barykadowałem się w swoim pokoju, bo bałem się, że mi coś zrobi w czasie pijackiego amoku. Nie brałem jednak pod uwagę, że tak to mogło na mnie wpłynąć.

Niedługo zaczynam terapię i sam staram się walczyć z myślami o chorobach. Jest to ciężkie, zwłaszcza, że mam stresującą pracę i sporo objawów psychosomatycznych (duszności, bóle serca, drętwienia, bóle mięśni, etc.). W takim stanie łatwo stracić kontrolę i sobie wkręcić kolejną chorobę.

Najbardziej boję się jednak urodzenia dziecka. Marzyłem by zostać ojcem, a teraz martwię się czy będę dobry i czy nie odbije mi coś więcej. Przez nerwicę traci się zaufanie do samego siebie :/
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Awatar użytkownika
Ruda1990
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 178
Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11

28 sierpnia 2018, o 19:06

Hej! Fajnie, że tu napisałeś:-)
Ja sama walczę z tym dziadostwem od dziecka.
Mniej wiecej podobnie zaczęło się jak u Ciebie-drobne natręctwa (da się przeżyć) atak nerwicy też miałam parę lat temu. Były to typowe napady paniki(duszności, serce, mdłości, odrealnienie, zawroty głowy)jakoś to ogarnęłam i parę lat miałam względny spokój-przy większym zmęczeniu tylko pozostały zawroty i piski w uszach.
Po paru latach nerwica znowu się odezwała-pod postacią jadłowstrętu, porannych pobudek z lekiem i tego ohydnego lęku wolnoplynacego...
Sama jestem w trakcie walki, ale rozumiem Cię doskonale. Bardzo Cię podziwiam, że pomimo wszystko funkcjonujesz"normalnie". Bardzo Ci nawet tego zazdroszczę. Ja się położyłam i tak sobie od 2 miesięcy leżę na zwolnieniu.
Jedyne co mogę Ci poradzić to walcz dalej, nie "nie kładź" się, co najwyżej pozwól sobie czasem uklęknąć;-)
A może właśnie fakt, że przyjdzie dzieciątko na świat będzie dla Ciebie punktem zapalnym, który Cię podniesie? Spróbuj na to popatrzec w ten sposób:-) będziesz miał się kim opiekować, będziesz potrzebny.
Czerp z wiedzy zawartej na tym forum, tu jest tyle informacji, których nie zdobędziesz nawet na terapii, mnóstwo ludzkich historii, rad i przede wszystkim ODBURZONYCH! Wszystkiego dobrego Ci życzę i duuuzo sił :-)
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

28 sierpnia 2018, o 23:36

Ruda1990 pisze:
28 sierpnia 2018, o 19:06
Bardzo Cię podziwiam, że pomimo wszystko funkcjonujesz"normalnie". Bardzo Ci nawet tego zazdroszczę. Ja się położyłam i tak sobie od 2 miesięcy leżę na zwolnieniu.
W czasie lęku wolnopłynącego i napięcia nie jest to funkcjonowanie na 100%. Ciężko z koncentracją, brak pomysłów, a wydajność znacznie spadła. Mam jednoosobową działalność gospodarczą, nie mogę iść na L4 i muszę jakość to przetrwa :/. z jednej strony taki obowiązek dużo daje, ale z drugiej jest to olbrzymi stres i obawa przed wpadnięciem w długi (muszę utrzymać rodzinę, opłacić składki, za coś kupić jedzenie).

Dużo daje też obecność innych ludzi - człowiek stara się podnieść i robić wszystko jak zwykle, by nikt się nie zorientował, że jest coś nie tak.

Spróbuj pójść na basen popływać. Ja w czasie ataku lęku wolnopłynącego, gdy pływam całkowicie to uczucie mnie opuszcza. Wiadomo to tylko chwila, ale można odpocząć. Mój umysł skupia się tylko na wodzie - nie ma miejsca na napięcie i strach.

Mam nadzieję, że się odnajdę w roli ojca. Dzięki za miłe słowa :)
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
ODPOWIEDZ