Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam ciągle jestem zła na siebie ze nie wychodzi

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Madziarka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 20 lutego 2023, o 16:56

20 lutego 2023, o 18:21

Cześć
Wiem że to długi proces ogólnie postanowiłam się z tym rozprawić sama bez leków i terapii.
Wygląda to mniej więcej jak 5 kroków do przodu i 2 do tylu ... Staram się doceniać że jednak zawsze to nie cofanie się całkowicie do początku ale za każdym razem jestem na siebie zła że znowu poległam 🥺
Krótka historia tej mojej pindy nerwicy...
Pierwszy raz rozłożyło mnie całkowicie w wieku 18 lat chociaż ogólnie od dziecka ciężko było mi panować nad strachem lekiem i wszystkimi emocjami . Po dwóch tygodniach bezsenności i płaczu przez cały dzień i po setkach powtórzeń my też mamy problemy ,weź się do roboty, za dużo masz czasu wolnego wreszcie zabrano mnie do psychiatry który wyśmiał mnie że jestem hipohondryczką wypisał leki. Trafiłam na terapię która bardzo dużo mi dała i po czasie stanęłam na nogi . Dosyć łatwo poszło . Zdałam maturę poznałam mojego obecnego męża i tak po 18 latach pierdut znowu to samo.
Przez cały ten czas w sumie miałam kołatania serca któremu towarzyszył strach i leki ,ogólnie za bardzo przeżywałam wszystkie trudności które napotkaliśmy ale wydawało mi się to normalne ...przyszedł covid stres stach trwoga o życie najbliższych ...akurat na początku pandemii byłam w w ciąży na tzw wylocie... dostawałam linki od najbliższych jak kobiety umierały po porodzie bo miały bezobjawowy covid... Nie spałam nie jadłam ale dotrwałam do końca ...urodziłam ...po wyjściu chwila ulgi lato słoneczko było w porządku. Do czasu jesień katarki kaszelki za każdym razem truchlalam ,plus dużo problemów ze wszystkim ,każdego dnia nawet jak mówiłam sobie jutro będzie dobrze z rana jakiś problem liść w twarz od losu i stres ...właściwie nie pamiętam już co to znaczy życie bez stresu... Poległam leżałam na podłodze i płakałam umierałam płakałam i znowu umierałam . Mąż zabrał mnie do lekarza rodzinnego nie byłam w stanie wydusić słowa bo tak płakałam od razu badania i stwierdzenie że to nerwica dostałam propranolol i jakiś lek nie pamiętam inhibitor wychwytywania ...czegoś tam . Trzy miesiące i życie wróciło w miarę do normy . Bo niestety dalej stres codziennie coś codziennie problem i nie mówię o zwykłych jakichś tam błahostkach (chociaż takie też mocno przeżywam ) ale np ...komu jak w filmie przy dojeżdżaniu do skrzyżowania wysiadły hamulce...na szczęście udało się na ręcznym bezkolizyjnie ....no i tak w stresie i z tym moim nieszczęsnym kołataniem dotrwałam do 2023
I znowu stres strach umieram zaraz będę miała zawał . Jakiś tam rozsądek mówił mi spokojnie to znowu ona nic nie będzie ...ale było ,fatalne uczucie... po tygodniu okazało się że nie umarłam zaczęłam czytać wasze forum kupiłam książki ...na spokojnie moje codzienne motto ... Są postępy... Derealizacja i te wredne iluzje jakoś opanowuje. Ale przy gorszych dniach nie daje rady tego owładnąć ...polegam ...ale staram się to skracać jakoś zapanować... Po wszystkim płacze i mam dość że znowu się nie udało...Czuję złość... Tak jak dzisiaj...po kilku dobrych tygodniach wreszcie doczekałam do wizyty u kardiologa ...cieszyłam się że się przebadam i wszystko będzie jasne ... Na luzie pojechałam usiadłam w poczekalni pani powiedziała że zaraz zrobią EKG proszę odpocząć i się uspokoić... Te słowa jak płachta na byka ...siedziałam i z każda sekunda czułam jak ciśnienie rośnie ...ścisk w głowie ...zawroty głowy...pisk w uszach ...i myśl wyjdź stąd jedź do domu...weszłam do gabinetu starałam się uspokoić pani zmierzyła ciśnienie 169/94 jak to zobaczyłam to już był koniec ...dysząc pocąc się wyszłam do poczekalni czułam się jakbym miała zemdleć ...zaczęłam powtarzać sobie nic nie jest jesteś zdrowa nic się nie stanie i tak na okrągło po 5 minutach zaczęło schodzić... Jak wchodziłam do gabinetu już było dobrze. I znowu złość na siebie jak mogłaś na to pozwolić ... Wynik EKG w porządku echo w porządku czekam na holter ... Niby poczułam ulgę że jest ok pojechałam do domu a w domu znowu to uderzenie ciśnienia. Nawet teraz czuję jakby tętnica szyjna miała eksplodować ... Nie wiem czy ja coś robię źle czy poprostu to już tak będzie ... Naprawdę się staram ,staram się nie myśleć ,staram się kontrolować , nie odczuwać stresu z byle błahostek ...łatwo nie jest szczególnie przy gromadce dzieci , setkach problemów ,itd.
Sorki że tak się rozpisalam ale jakoś samo tak wyszło w przypływie chwili. Mam nadzieję że jeszcze będzie kiedyś normalnie .
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
ODPOWIEDZ