Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witajcie - krótka historia i mała prośba

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Rins
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 7 kwietnia 2018, o 14:38

10 kwietnia 2018, o 21:31

Witam wszystkich,

Postanowiłem wejść w społeczność forum do czego z początku podchodziłem sceptycznie. Wszystko z powodu poczucia, że specjalista w tych sprawach jest tylko jeden – psychoterapeuta. Zrozumiałem jednak jak wiele przekazu i przede wszystkim motywacji do pracy nad sobą niesie to forum. Chciałbym opisać wam po krótce swoją zawiłą historię.
Pierwsze stany lękowe i ataki paniki pojawiły się u mnie w wieku 11 lat. Jak się domyślam spowodowane były one trudną sytuacją finansową rodziców oraz stałą nerwową atmosferą w domu. Przeszedłem wtedy bardzo burzliwą drogę do odburzenia za pomocą środków farmakologicznych. Tutaj następuję przerwa w nerwicy aż do 1 liceum, gdy zapaliłem marihuanę. Pojawił się strach i lęk który spowodował napędzenie pętli nerwicowej. Od tamtego czasu pogorszanie stanu trwało przez 7 lat, pomimo objawów (typowo nerwicowych) dalej trwałem w tym stanie z nadzieją, że samo przejdzie. Normalnie chodziłem na studia, podejmowałem bardziej przyziemne prace. Lęk trwał, agarofobia, lęk przed zadławieniem jedzeniem, stany depresyjne i odrealizowania, rzadko panika. Pomimo tego dalej żyłem i trzymałem się chyba dlatego, że głównie odwracałem od tego swoją uwagę. Trwało to aż do momentu gdy skończyłem studia. W tym okresie wydarzyły się dwie rzeczy:
• Mój brat, który zawsze był wobec mnie i matki agresywny zachorował na chorobę afektywną dwubiegunową co wyzwoliło w nim maniakalną złość i chaotyczne głupie decyzje. Moje przerażenie tą sytuacją spowodowało (jak się okazało) wyzowalenie bardzo silnego lęku wolnopłynącego oraz myśli katastroficznych związanych z poczuciem na sobie odpowiedzialności za powstrzymanie go od np. zamordowania rodziców itd.

• Drugą rzeczą było podjęcie pracy 40 km od miejsca zamieszkania w zakładzie produkcyjnym w którym zaczęły wydarzać się przerażające dla mnie rzeczy. Prezesi tej upadającej firmy wywierali olbrzymią presję na dziale produkcji. Byłem wtedy zatrudniony jako technolog w tej firmie. Po 4 miesiącach pracy prezesi postanowili zwolnić zastępcę kierownika a mnie dorzucić jego obowiązki. Wtedy zaczęło się najgorsze. Byłem jedyną osobą w firmie, która posiadała umiejętności tworzenia programów na maszyny cnc, technologii etc. Innymi słowy, byłem osobą bez której firma od razu by stanęła. W między czasie na hali działy się paskudne sceny, ludzie odcinali sobie palce na podstarzałych maszynach a gdy chciałem dzwonić po pogotowię dostawałem kosmiczny opierdziel (bo to przecież wypadek w miejscu pracy) i osobę należy samemu zawieźć na pogotowie. W pracy czułem się tak bardzo źle i lękowo, że nie byłem nawet w stanie rozmawiać z ludźmi, po prostu z moich słów wychodziła jakaś papka, zacinałem się, traciłem wątek. Po pracy czułem się jeszcze gorzej, ponieważ następnego dnia znów trzeba tam przecież iść. Non stop czułem wręcz paniczne uczucie przed funkcjonowaniem, przed pracą, przed normalnym życiem. Przed wszystkim. Wszystko kojarzyło się z pracą i natychmiast wyzwalało to wiercące uczucie zduszenia i lęku. Najgorsze chwile przychodziły na myśl o odpowiedzialności. Już wtedy od dwóch miesięcy byłem w kontakcie z psychologami, którzy robili testy psychologiczne i wreszcie udało się wybrać psychologa który poprowadzi moją psychoterapię.

Po paru miesiącach mój brat wyszedł już ze szpitala psychiatrycznego. Każde moje odwiedziny wiązały się z tragicznym uczuciem zagrożenia, dodatkowo panicznie bałem się, że sam jestem chory psychicznie i widziałem w nim swoje objawy. Wszystko co wtedy czułem było jakby w ogóle nie nerwicowe, a dd i nerwice już bardzo dobrze znałem i wiedziałem, że ona nie dawała tak strasznych efektów. Każdy mój dzień był tragedią, w nocy budziły mnie paraliże senne, a po obudzeniu bałem się żyć, bałem się wszystkiego, nie wiedziałem co się dzieje. Przez rok i dwa miesiące mojej pracy w tamtym miejscu (a pracowałem tam tylko dlatego, co dziwne, że bałem się, że jak zrezygnuję z pracy to okaże się, że nie czuję się źlę od pracy tylko od czegoś, czego nie umiem zlokalizować i to wywoła jeszcze gorsze stany) postanowiłem zmienić pracę. Zmieniłem pracę na koordynatora projektu w firmie energetycznej i wiecie co? Nic mi to nie pomogło a jedynie wzmożyło stan obrzydzenia, lęku i bezradności wobec pracy. Praca polega na prowadzeniu kontraktów z inwestorami i nadzór nad pracami wykonywanymi w projekcie. Oczywiście wszystkiego się w niej boje, jazdy autem, rozmów, odpowiedzialności itd. Jak tylko zbliżałem się w kierunku pracy zupełnie się odrealniałem i depersonalizowałem. Odczuwałem uczucie jakbym był chory na jakąś nieuleczalną chorobę (jakby pochodziła od płuc) oraz bardzo silny objaw odrazy na widok przedmiotów kojarzących się z pracą. Czasami patrząc na markę samochodu, który miałem w pracy lub sweter który często w niej nosiłem objawy uderzały z bardzo mocną siłą i zajmowało mi pare godzin aby się choć trochę uspokoić. Choć nic się obiektywnie nie działo, przeżywałem wszystko z olbrzymią siłą, myśl o tym, że przydzielą mi projekt do nadzoru tak bardzo mnie paraliżowała, że nie miałem czasem nawet siły się ruszyć. Jakby tego było mało mój brat wyznał mi, że nie bierze leków ponieważ niszczą mu wątrobę a on umie sobie z tym poradzić medytacją i samokontrolą. Powiedział mi, że mam nie mówić rodzicom. Cały byłem zalany jeszcze większym strachem, ponieważ jak się później w terapii okazało bałem się, że wyrządzi komuś krzywdę więc nie chciałem mówić o tym rodzicom ze strachu. Po trzech miesiącach przemogłem się, powiedziałem rodzicom i zacząłem prowadzić z nim dialog. W tym segmencie lęku trochę mi to pomogło i w tym okresie zaczęły przychodzić czasami dni bez paraliżu i totalnego strachu. Dwa miesiące temu wszedłem na forum i powoli zacząłem się z nim zaznajamiać. Zacząłem stosować walkę z myślami lękowymi, chaosem w głowie, ryzykowaniem, pierwszymi próbami akceptacji. Wszystko jest jednak bardzo utrudnione, ponieważ przez to, że wydaje mi się, że te konkretne objawy związane z pracą są jakoby zupełnie oddzielne od tych nerwicowych nie umiem tego wszystkiego wrzucić do wspólnego worka nerwicowego. Umiem zaakceptować wszystkie stany nerwicowe a z tymi mam olbrzymi problem. Problem ten wynika też z dużej obawy o to, że skoro w poprzednich pracach wszystko było ok, a teraz jest problem to czy nie jest tak, że wewnętrznie nie chcę jej wykonywać a dopóki z niej nie zrezygnuje objawy nie miną. Walczę z tą ochotą ponieważ to objaw zwątpienia, ale zapytam: Czy należy wrzucić wszystko razem i traktować na równi? Wspólnie akceptować?

Mam już dość tego wszystkiego i nie chce się już załamywać, dlatego na poważnie rozpoczynam pracę nad sobą. Obejrzałem 2 sezony filmów z serii DivoVit ale brakuję mi pomysłu jak odpędzić te złe emocję aby powoli uświadamiać sobie że praca jest ok. Jestem stosunkowo świeży jeśli chodzi o akceptację, więc często łapię się na tym, że podążam za myślą lękową która mówi mi że z tego nie wyjdę. Lęk gwałtownie eskaluje w momencie gdy przychodzi myśl o tym, że 1,5 roku terapii nie pozwoliło znaleźć mi konfliktu odpowiedzialnego za te kwestie związane z pracą lub silnym lękiem wolnopłynącym. Mówię temu wszystkiemu STOP, bo nie wiem czy się nie mylę, ale doszukiwanie się dopasowania objawów do konfliktu wewnętrznego jest bezsensowne. Nawet gdy wszystko akceptuję, ignoruję lub wyśmiewam myśi i faktycznie przychodzi lepszy moment, nie mogę pozbyć się siedzenia w własnej głowie i poczuciu bezsensu walki. Cały czas myślę o rzeczach związanych z moimi problemami, co powiem na terapii, co wyczytałem itd. Chcę uciec od stałego poczucia, że od prawie dwóch lat w pracy czuję się bardzo źle. Brakuje mi trochę siły i przyznaje się, że waham się często. Chce jednak walczyć, bo cena jest wysoka.

Ps. Dodam jeszcze, że moim problemem jest kontrolowanie reakcji ludzi, uczucie wzroku innych na sobie, rezygnowanie z własnych przyjemności w obawie że wyrządzę komuś przykrość (np. nie wyjdę na siłownię z domu ponieważ boje się że dziewczyna mnie odrzuci jak nie będę z nią spędzał czasu), skupianie uwagi na sobie, okazywania złości przy rodzicach i innych – akceptowanie/popieranie rzeczy z którymi się nie zgadzam, tworzenie takich scenariuszy w życiu aby nikogo nie skrzywdzić.

Właściwie chciałbym aby ktoś po prostu napisał: WALCZ. Tyle by wystarczyło, ale jeśli ktoś chciałby mi coś doradzić w walce z tym paskudztwem, to będę bardzo wdzięczny. Chce działać, a nie czekać na odkrycia konfliktów wewnętrznych.

Pozdrawiam,
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

10 kwietnia 2018, o 21:51

Rins , to ja będę pierwsza Walcz z nerwicą , pracuj nad sobą .
Moja rada możesz zmienić milion prac , ale jeśli nie zmienisz siebie, i swojego podejścia , gdzie nie pójdziesz nerwica będzie z Tobą .
Ja uważam , po tym wszystkim co przeszłam, że często to my sami tworzymy sobie presję, i stres tak że , bierz się za siebie . Służymy radą i wsparciem :friend:
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Rins
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 7 kwietnia 2018, o 14:38

10 kwietnia 2018, o 21:55

Dziękuję za słowa otuchy, najwyższy czas wyjść nerwicy naprzeciw.
W tekście uciekło mi jedno słówko - miałem na myśli brak okazywania złości, nie okazywanie jej.
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

11 kwietnia 2018, o 06:51

Cześć Rins😊
Niestety przebywanie w takim dość toksycznym otoczeniu powoduje coraz większe napięcie i leķi.
Bierz się za materiały i zacznij się ogarniać.

Co do emocji to Ty je tłumisz w sobie a ja np wywalam z siebie😊

Ile byś razy nie zmienił pracy to nic Ci nie da.
Koleżanka wyżej dobrze mówi.
Musisz zacząć działać żeby wtedy dużo się ustabilizuje.

Powodzenia :friend:
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
ODPOWIEDZ