Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

mały (wielki) sukces!

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
BornToKillVV
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 19 maja 2020, o 16:30

5 października 2021, o 18:50

Hej wszystkim! Być może znowu napiszę niemalże sam do siebie, a może przeczyta to kilka osób, ale potraktuje to jako wyznanie dla samego siebie, wygadanie się, a może kilka osób to przeczyta i poprawi to ich morale w walce z nerwicą. Nie będę się rozpisywał na czym polega moja nerwica i skąd się wzięła (chyba opisywałem to w poprzednich postach jakis czas temu), ale niejako miejscem pierwszego ataku paniki, punktem kulminacyjnym oraz wyzwalaczem całej nerwicy były studia, a konkretniej same zajęcia na uczelni, wśród ludzi oraz dojazd na tą uczelnie i wszystko z tym związane. W skrócie nabawiłem się okropnych ataków paniki, silnego stresu i złego samopoczucia w miejscach publicznych, wśród obcych ludzi itd. Efektem tego były tez ataki paniki w domu i momenty załamania kiedy byłem sam. Ale dość o samej nerwicy, która zaczęła się jakoś około półtora roku temu (trochę się pomęczyłem z nią i chcąc nie chcąc chodziłem na uczelnie, nie raz mając totalnie rozjebane emocje i nogi z waty). Potem przyszła pandemia, zajęcia z domu i odcięcie się od poteżnego stresora jakim była uczelnia. Dalo mi to czas zebranie sił, poukładania sobie emocji na nowo - bywało ciężko, wiekszosc czasu w zasadzie przelewitowałem miedzy zaburzeniem a normalnym zyciem, ciągle biorąc leki, zaliczając wzloty i upadki itd. W miedzyczasie zacząłem się rozwijac w nowej pasji, ktora stala sie moja pracą - grafika 3D i tworzenie gier (aktualnie pracuje zdalnie z domu ale jak wszystko sobie ogarnę to chcialbym dolaczyc do jakiegos duzego studia i rozpocząć prace w biurze). Jednak caly ten okres gdzies na horyzoncie unosił się mój największy nemezis i oponent: powrót na uczelnie (w dodatku z nowymi ludzmi, bo zacząlem studia magisterskie i nie poznalem zbyt wielu osob za bardzo przez caly rok zajec zdalnych). Bałem się bardzo, ale czym blizej bylem powrotu na uczelnie, coraz bardziej staralem sie oswajac z nowym/starym wyzwaniem. Dzisiaj miałem pierwszy raz zajęcia (co prawda seminarium w malej grupie, ale to i tak spory sukces) i uwaga, było.... po prostu ok! Bez fajerwerków, miałem lekkiego stresa, rozmawiajac z obcymi trochę trząsl mi się głos, a od wejscia do tramwaju, jadac przez cale miasto podswiadomosc probowala mi podlozyc przyslowiową swinie, ale się udało. Nie było strasznie, nie było stresu nie do opanowania, nie walilo mi serce ani nie mialem waty z nog. Jedynie troche spocily mi się ręce (ale to mam od dziecka, chyba nigdy sie tego nie pozbędę). Przede mna kolejne dni, zobaczymy jak bedzie, ale jestem dobrej mysli - ostatnio po prostu nie mam czasu na nerwicę. Przyjdzie napad lęku i będę musiał żyć dalej, bo za duzo sobie wypracowałem. Na pewną ewentualność noszę też przy sobie xanax, którego mam nadzieję, że nie będę musiał łykać (raz na ruski rok biorę go wieczorem, jak mam powaznego doła, nerwy etc. a muszę działać). Jakby ktoś był zainteresowany co mi pomogło (lub mam wrażenie, że pomaga) to już piszę. Na pewno leki (biorę je do tej pory -ssri). Przez cały czas trwania nerwicy pomagał mi sport, regularnie uprawiam kolarstwo na świeżym powietrzu co daje mi potężnego endorfinowego kopa i nawet najgorszy dzien potrafi postawic na nogi. Nie bez zasług jest tutaj również pasja, którą odkrylem w sobie w trakcie pandemii, grafika 3D zajmuje mi sporo czasu, odciaga uwagę gdy mam gorszy nastrój i fakt, ze podjąłem pracę w dobrze płatnym zawodzie daje mi spore nadzieję na przyszłość i uspokaja (jedną z obaw mojej nerwicy była też przyszłość i kariera zawodowa). Od jakiegos czasu zacząłem także praktykować medytacje (jest to fajny sposob relaksacji i uspokojenia myśli) i codzienne zimne kąpiele (nalewam wanne lodowatej wody i siedzę w niej dopoki nie zaczynam sie mocno trząść), ktore mają zbawienny wplyw na samopoczucie, wyzwalając potężną dawkę neuroprzekaźników. Wszystkie te rzeczy wraz z pogodzeniem się z aktulnym stanem emocjonalnym (czuje sie smutny, to myślę, trudno - przejdzie mi, jestem nerwowy -trudno, przejdzie, życie toczy się dalej...) pozwolily mi byc mniej reaktywnym na symptomy, ktore mam wrażenie, że są coraz słabsze..

Jutro kolejny dzień na uczelni, możliwe, że będę się tutaj dzielił kolejnymi przeżyciami, o ile ktoś byłby chętny to czytać ;d
BornToKillVV
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 19 maja 2020, o 16:30

9 października 2021, o 13:50

Mały update po tygodniu: czwartek był świetny - czułem się mega, lęki były minimalne i czułem wręcz niepohamowaną rozkosz z przełamywania własnych barier. Piątek - no cóż, mimo tego, że podczas drogi na uczelnie miałem totalną wyjebkę i nie sądziłem, że coś mnie może jeszcze zaskoczyć, to na zajęciach z Panią nazwijmy ją "X" miałem atak paniki (pierwszy powazny atak paniki wlasnie miałem u niej, na zajeciach) - mielismy na zajeciach opowiadac o sobie przez 10 min, wraz z pytaniami od prowadzącej i na koncu jeszcze ocenic swoją skalę dyskomfortu od 1-10 XD W trakcie oczekiwania na swoją kolej trochę się trząsłem, tak ze zdecydowalem się zeby pierwszy raz wziac tabletke xanaxu, ale i tak zanim to zaczęło działać to musiałem zajrzeć do paszczy lwa i wypowiedzieć się przy całej grupie... ale no cóż, przeżyłem. W przeciwieństwe do innych ataków paniki ten był inny - był silny, ale oprocz plączącego się głosu, lęku i trzęsienia się całego ciała nie było innych symptomów. W dodatku poprzednie ataki paniki wpływały na mnie na kolejne godziny/dni. Bywałem czasami po takich atakach wycienczony i totalnie rozbity, z fatalnym nastrojem. W tej sytuacji zaraz po tym jak musiałem wykonać stresującą mnie rzecz po prostu poczułem ulgę i satysfakcję. Jeszcze trochę pracy przede mną, ale raczej wszystko zmierza w dobrą stronę.
Awatar użytkownika
SasankaLesna
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 307
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51

9 października 2021, o 23:11

Cześć :) ja czytam! Masz fajny styl pisania tak btw. Jesteś na dobrej drodze do uporania się z demonami. Mi trochę pomogło to, że uświadomiłam sobie, że tych ludzi spotykam tylko na chwilę, nie powinni mieć więc wpływu na moje samopoczucie. Trzeba też pamiętać, że wśród nich są ludzie, którzy czują się tak samo jak my ;). Wydaje nam sie, że ludzie nas nieustannie oceniaja, a tak na serio, oni mają swoje problemy i mają nas w D... :D.
Trzymaj się tam i rób dalej swoje ;)
Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
ODPOWIEDZ