Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ćwiczenia uważności, pytanie do odburzonych

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Sofia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 6 listopada 2019, o 15:39

16 grudnia 2019, o 01:56

Co myślicie o uważności? Może ona zmienić myślenie? Poza nerwicą jestem osobą często zamartwiającą się i zastanawiam się jak to może mi pomóc. Biorę też dużo krytyki do siebie taki duży miszmasz który długo by opisywać. Czy ktoś wyleczył się z takich spraw uważnością i wychodzeniem poza swoją głowę? Zmienił reakcje swoje?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

16 grudnia 2019, o 02:32

To znaczy pierwszą rzeczą jaką trzeba moim zdaniem wiedzieć o prawdziwej uważności to taka, że ona nie ma niczego zmieniać. :) Bo to są trochę błędne oczekiwania wobec niej.
Uważność to pełna akceptacja wszystkiego co pojawia się w Tobie i Twojej głowie na poziomie emocjonalnym oraz myślowym, a także somatycznym. Nie ważne czy jest to pozytywne czy negatywne.
Nie stosuje się jej po to aby cokolwiek z tego repertuaru zmieniać, ale aby pomimo tego co czujemy i jakie mamy myśli oraz wyobrażenia, doświadczać tu i teraz. Czyli przy okazji szkolić umiejętność skupiania uwagi na tym czym chcemy i co jest dla Nas bardziej użyteczne.
To tak w skrócie mówiąc ale to ważna część początkowej wiedzy o uważności.

Czy to może pomóc? Wiele lęków, niepokojów, automatycznych myśli o negatywnej barwie, zamartwianie się prowadzi do Naszego pochłonięcia tym tematem oraz analizy. Uważność analizę przerywa, a więc przerywa po czasie też wiele mechanizmów, które na analizie i Naszych zachowaniach jej podporządkowanych żerują.

Natomiast z pewnych doświadczeń o ile mam bardzo dobre zdanie o uważności, potrzeba też zaznaczyć, że nie zawsze zmienia ona pewne schematy w Nas tkwiące. Czyli np (to tylko przykład jeden z wielu) interpretacje nadmierne czyiś słów, gestów i branie tego zbytnio do siebie, w tym również chociażby krytyki. Tego uważność nie zmienia (bezpośrednio), pozwala jeśli jest wyćwiczona przechodzić obok tego obojętnie ale samych schematów nie zmienia, bo nie powoduje przewartościowania pewnych przekonań, a także nie dodaje równowagi logicznej do pełnych emocji reakcji.
To ważna informacja, bo czasem warto trochę poznawczo nad niektórymi sprawami popracować, zanim w pełni zagłębimy się w uważność, choć nic nie stoi oczywiście na przeszkodzie pogłębiać o niej wiedzy i robić pierwszych praktyk.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

16 grudnia 2019, o 08:23

Sofia pisze:
16 grudnia 2019, o 01:56
Co myślicie o uważności? Może ona zmienić myślenie? Poza nerwicą jestem osobą często zamartwiającą się i zastanawiam się jak to może mi pomóc. Biorę też dużo krytyki do siebie taki duży miszmasz który długo by opisywać. Czy ktoś wyleczył się z takich spraw uważnością i wychodzeniem poza swoją głowę? Zmienił reakcje swoje?
Uważność ma wiele elementów w sobie z terapii poznawczo-behawioralnej, a zwłaszcza MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction / Redukcja Stresu Oparta na Uważności). Uczy dostrzegać, że myśl to myśl, a emocja to emocja. To wszystko może płynąć bez nakręcania nas i uruchamiania wielkiej lawiny kolejnych myśl, emocji itp. Pokazuje też, że nasze ciało i umysł jest ze sobą niesamowicie powiązane. Gdy czujemy napięcie w ciele, możemy doświadczyć negatywnych myśli i odwrotnie.

Próbowałem jej już kilka razy i niestety rezygnowałem. Teraz jadę trzeci tydzień i staram się ostro przykładać. Wydaje się prosta, ale trzeba mieć samozaparcie i konsekwentnie działać. Przerabiam książkę "Mindfulness. Trening uważności. Jak znaleźć spokój w pędzącym świecie (z płytą CD)", ale na rynku jest sporo pozycji tego typu. Warto przeczytać też książkę autora tej koncepcji Jona Kabat-Zinna "Życie piękna katastrofa". To on na zachodzie rozpoczął wdrażać taką świecką medytację do rozwiązywania problemów natury psychicznej i fizycznej.

Praktykuje ją od niedawna, ale już widzę, że czasami potrafi pomóc. Przykładowo wracam do domu z biura i zamiast jak zwykle rozmyślać czego nie zrobiłem, co mogłem zrobić inaczej, analizować atakujące natręty, dołować się, że nie dam rady już z tym lękiem i życie jest bez sensu, itp. skupiam uwagę na całym otoczeniu, dźwięku samochodów, oddechu, powiewowi wiatru, zapachom, temu która noga akurat ma środek ciężkości, jak poruszają się ręce, itp. Myśli oczywiście wtedy próbują znowu przejąć kontrolę, ale staram się zauważyć ten moment, doświadczyć go (bo myśli doświadczamy, a nie jesteśmy nimi) i zaakceptować ten fakt, po czym wracam do obserwacji.

Czasami naprawdę można się oderwać od paplaniny umysły i nawet przez tak krótki moment się zregenerować. Oczywiście na razie nie mam tego wytrenowanego. W dużym zmęczeniu czy lęku naprawdę ciężko się oderwać od tego co generuje umysł. Dlatego też trzeba to ćwiczyć jak mięśnie na siłowni i się nie zniechęcać.

Jestem wręcz w szoku, że na większości terapii nawet nie wspominają o uważności.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Sofia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 6 listopada 2019, o 15:39

16 grudnia 2019, o 12:45

Dziękuję wam za odpowiedzi!
Victor cesze się, że odpisałeś bo miałam pisać do ciebie wiadomość, bo powiedzmy znajoma miała u ciebie tylko terapie uważności i sobie chwaliła to podejście. Ale ciekawi mnie czy ty stosowałeś cokolwiek z tego w swoim wychodzeniu z zaburzeń? Bo znam twoje wpisy dokładnie i nic o tym nie pisałeś. Zastanawiam się po prostu czy to naprawdę jest skuteczne na zaburzenia emocjonalne. Nie tylko na stresy i takie ludzkie problemy no bo to na pewno.
Wiem, że pewnie to pytanie słyszysz często ale czy po tym jak wyszedłeś z zaburzenia to dostrzegłeś w nerwicy coś więcej? W sensie czy musiałeś potraktować nerwicę i lęk jak przyjaciela, który jest po coś?
I co tak naprawdę było motywem zmiany, bo na pewno poddawanie wartości ale co jeszcze? Dzięki z góry za twój czas!
Aha i właśnie bo ja liznęłam sporo medytacji i skupienia uwagi i właśnie o ile na takie prostsze sprawy i emocje to było pomocne, to te głębsze problemy i tak się przebijały. Dlatego tak się zastanawiam trochę nad tym i pytam.

Nerwowy tak masz rację, to trzeba bardzo trenować, to znaczy nie poddawać się, tak było trochę z medytacją i z tym tak samo jest bo przecież to bazuje na tym. Mam tą książkę z płytą cd ale jeszcze jej nie ruszyłam :D Trzeba się tu zacząć w tym temacie motywować :D
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

16 grudnia 2019, o 21:22

Sofia pisze:
16 grudnia 2019, o 12:45
Nerwowy tak masz rację, to trzeba bardzo trenować, to znaczy nie poddawać się, tak było trochę z medytacją i z tym tak samo jest bo przecież to bazuje na tym. Mam tą książkę z płytą cd ale jeszcze jej nie ruszyłam :D Trzeba się tu zacząć w tym temacie motywować :D
W tej książce na pierwszych 50 stronach uzyskasz odpowiedzi na wszystkie pytania które zadałaś. Najlepiej sama się przekonaj i działaj :)

Czytałem już kilka książek o medytacji, ale wiadomo w tym teoria nic to nie znaczy. To tak jakbym czytał o pływaniu. Wszędzie jednak podkreślają by nie oczekiwać niczego po medytacji, po prostu ją robisz. Nie oczekuj uspokojenia, jakiegoś stanu nirwany, zmiany w twoim życiu, itp. Po prostu ją rób i trwaj w tym. Jeśli będziesz czegoś oczekiwać i to nie nadejdzie, będziesz się frustrować, a przez to łatwo porzucić ten proces.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

17 grudnia 2019, o 03:18

Sofia pisze:
16 grudnia 2019, o 12:45
Dziękuję wam za odpowiedzi!
Victor cesze się, że odpisałeś bo miałam pisać do ciebie wiadomość, bo powiedzmy znajoma miała u ciebie tylko terapie uważności i sobie chwaliła to podejście. Ale ciekawi mnie czy ty stosowałeś cokolwiek z tego w swoim wychodzeniu z zaburzeń? Bo znam twoje wpisy dokładnie i nic o tym nie pisałeś. Zastanawiam się po prostu czy to naprawdę jest skuteczne na zaburzenia emocjonalne. Nie tylko na stresy i takie ludzkie problemy no bo to na pewno.
Wiem, że pewnie to pytanie słyszysz często ale czy po tym jak wyszedłeś z zaburzenia to dostrzegłeś w nerwicy coś więcej? W sensie czy musiałeś potraktować nerwicę i lęk jak przyjaciela, który jest po coś?
I co tak naprawdę było motywem zmiany, bo na pewno poddawanie wartości ale co jeszcze? Dzięki z góry za twój czas!
Aha i właśnie bo ja liznęłam sporo medytacji i skupienia uwagi i właśnie o ile na takie prostsze sprawy i emocje to było pomocne, to te głębsze problemy i tak się przebijały. Dlatego tak się zastanawiam trochę nad tym i pytam.

Nerwowy tak masz rację, to trzeba bardzo trenować, to znaczy nie poddawać się, tak było trochę z medytacją i z tym tak samo jest bo przecież to bazuje na tym. Mam tą książkę z płytą cd ale jeszcze jej nie ruszyłam :D Trzeba się tu zacząć w tym temacie motywować :D
Zaburzenie moim przyjacielem? ;p Oczywiście ja rozumiem sens przedstawiania tak czasem zaburzenia i szukania w tym pewnego celu i jeżeli to komuś odpowiada, to popieram w pełni i nic do tego nie mam.
Ale mnie osobiście takie słowa przez usta nie przejdą. Ogólne zaburzenia psychiczne różnorakie mordowały mnie większą część życia, w bardzo młodym wieku byłem uważany za dziwaka, wysyłany do szkół specjalnych z powodu nerwicy natręctw, która była widoczna dla innych, potem szkoła średnia - odludek z powodu lęku społecznego, oraz własnego świata hipochondrii i depresji. A jak nastąpiło półtora roku przerwy bo wdałem się w pewne towarzystwo na studiach i odwróciłem swoją uwagę, to wyszły na jaw schematy unikania, zamartwiania, lęku przed odrzuceniem, krytyką, niską wartością siebie, potrzebą aprobaty, momentami totalne poczucie bezradności jak u małego chłopca, oraz ogólnie nieprawidłowe wejście w dorosłe życie z przekonaniem, że muszę sobie ze wszystkim radzić (również emocjami), bo jeśli nie to jestem słaby, a trzeba być silnym i idealnym. Wtedy też doznałem super okresu 5 lat z lękiem wolnopłynącym, depersonalizacją i natrętami.
Dlatego lęk, zaburzenie nie było moim przyjacielem, poradziłbym sobie bez niego i bez niego również bym wiedział, że brakuje mi asertywności i tym podobnych pierdół oraz, że sport jest ważny, jak również zdrowa dieta i magnez. ;p To, że pochodzę z kiepskiej (emocjonalnie) rodziny i dlatego tak jest, oraz że się mocniej stresuje niż inni też bym zauważył ;p Naprawdę obyłbym się bez zaburzenia aby uzyskać te wielkie objawienia. ;p

Oczywiście potrzebowałem przede wszystkim (co mocno zaznaczam) zrozumieć, że nie jest to też moim wrogiem i nie mogę się z tym szarpać. A więc potrzebowałem zaakceptować, że jest jak jest i tyle. Ani to mój przyjaciel, ani wróg. Po prostu nie mogłem dokonać wcześniej wyboru, ani od razu tego zmienić a więc pozostawało to przyjąć, że tak jest.
Jednocześnie nie słuchając wielu speców i "badań", że w takim wypadku to nie da rady w ogóle nic z tym zrobić bo jest to genetyczne, sryczne, taki jestem a leki to można brać całe życie. Za takie rzeczy musiałem podziękować i szukać rozwiązania sam.
Natomiast aby nie zabrzmiało to zbyt negatywnie ;p to nie żałuję niczego, taka po prostu była moja droga, którą zawsze starałem się prostować mimo wielu upadków i tak naprawdę złego samopoczucia.

Co do uważności to nie jest do końca tak, że jej nie stosowałem aczkolwiek nie w takiej formie jak się to proponuje choćby we wspomnianych książkach. Bowiem tego rodzaju uważność to przede wszystkim decyzja, że tak chcemy to praktykować. I nie dlatego aby się pozbyć lęku, bo w tym wypadku jest przedstawiany pewien nowy styl życia tak naprawdę. Oczywiście bardzo ciekawy i według mnie może być również słuszny. Aczkolwiek nikogo do tego nie można przymuszać, dobrze jest się z tym zapoznać, spróbować i zdecydować.
Ja w swojej praktyce ograniczyłem się do ćwiczenia skupiania uwagi na bodźcu, na którym ja chcę się skupić bez względu na to jaka emocja i myśl będzie mi przeszkadzała (a te poddawałem akceptacji, często w zaburzeniu tylko logicznej). A więc podstawa tak naprawdę ta sama, tylko wybrałem dla mnie część najważniejszą. Opisałem to mniej więcej tutaj: medytacja-relaksacyjna-cze-oczyszczanie-umys-t4590.html

Ćwiczenie tego pozwoliło mi nabywać umiejętność skupiania uwagi, bez względu na to jak się czuję. Razem z innymi czynnikami było to ważne.
Co do samej uważności to ja obecnie posługuje się nią w pracy z klientami, ale głównie z tymi, którzy chcą tego i kiedy tematyka dotyczy rozwoju osobistego ale też zaburzeń - choć tu rzadziej. A to dlatego, że po pierwsze tego tematu trzeba chcieć się uczyć. Po drugie zauważyłem, iż o ile uważność pomaga zmniejszyć analizy i z czasem nasilenie emocji oraz myśli, to nie za bardzo likwiduje błędne przekonania.
Choćby np. wewnętrzną presję wynikająca z przekonania, ze wszystko musi mi się udawać jak najlepiej. Coś takiego jest wewnetrznym trochę mechanizmem napędzającym i warto takie przekonania przewartościować oraz wdrożyć sporo logiki aby utrwalała się ona i tworzyła równowagę do reakcji czysto emocjonalnych.
Tematyka uwazności oczywiście może iść z tym w parze i nic nie stoi na przeszkodzie aby tak było, aczkolwiek w zaburzeniach lękowych i osobowości nie zaczynam od razu od niej, bowiem nie dawało to takich efektów jak wdrożenie jej po pewnym czasie wśród osób, które tego chciały.
Nie mówię oczywiście abyś nie spróbowała, wręcz przeciwnie choćby dla samej umiejętności skupiania się na tym co chcesz. Ja tylko tu piszę o swoich przemyśleniach bo pytałaś o to. :)

Co do tego co było moim głównym punktem to były to wielorakie czynniki.
Oczywiście ryzykowanie też, czyli poddawanie skarbu ;p Zauważyłem, że jestem najczęściej kojarzony z tym ryzykowaniem. xd
Nie jest to dziwne bowiem w wielu wypadkach jest to mega potrzebne, w zasadzie prawie każdym gdzie występuje obawa, choć w niektórych "ryzykowaniem" będzie porzucenie na dłuższy czas analizy jak choćby w ROCD, akceptowanie niepewności w lęku wolnopłynącym, czy też porzucanie zachowań upewniających np. w hipochondrii.
Wiele osób chce pewnie trochę widzieć takiego wojownika, który przełamywał lęki w pocie czoła i tak, w którymś momencie faktycznie było ale nie byłem wojownikiem, byłem po prostu tym wszystkim zmęczony. ;p

Natomiast poza ryzykowaniem to oczywiście akceptacja, której wszędzie poświęcałem więcej czasu niż samemu ryzykowaniu, często tylko logiczna bowiem w zaburzeniu mamy blokadę aby zaakceptować mentalnie to, że czujemy się jak czujemy.
Akceptacja budowała się z czasem.
Przyzwalanie na emocje było mega ważną kwestią, dlatego czesto kładłem się i specjalnie wczuwałem w lęk co prowadziło do oswojenia go. A dokładnie w takim sensie, że potem nie było ciągłego zdziwienia - "Jak to lęk nadal jest? Nie wytrzymam z nim".
W którymś momencie wiedziałem, że jednak wytrzymam ale ta wiedza przyszła po oswajaniu go.
Dużo logiki, w obliczu tych schematów, które wymieniłem, lękowych myśli (które trzeba akceptować oczywiście i dopuszczać do siebie), obaw. Czasem wręcz wmawianie sobie pewnych rzeczy logicznie, a przynajmniej tak czułem jakbym sobie wmawiał, bo oczywiście w zaburzeniu wszystko (myśli, emocje) krzyczało - BĘDZIE ŹLE, FATALNIE, co nie dawało żadnego wsparcia emocjonalnego moim budowanym nowym przekonaniom co do zaburzenia.
Zresztą racjonalność była kluczowa i to pomimo tego co czułem. W tym właśnie pomogło to ćwiczenie na uwagę, o którym wspomniałem wyżej.
No i przede wszystkim, naprawdę dobra znajomość mechanizmów lękowych. Nie ważne, że tylko w postaci wiedzy, bo w którymś momencie zrozumiałem, że trzeba ją wyciągać na wierzch. Praktykować, czyli nie kisić w głowie.
A także rzecz jasna pozbywanie się zachowań, które nakręcały analizę.

Odburzenie przychodziło z długim czasem i etapami, zaburzanymi totalnymi dołami, brakiem motywacji i wiary w to co w ogóle robię.
Natomiast ostatecznie dało się, dlatego zawsze każdemu sugeruję nie powtarzać co rusz, że coś jest za silne. TERAZ takie Ci się wydaje, z czasem i działaniem będziesz widział to inaczej.
Po odburzeniu przyszedł czas na schematy, ale tu działanie było podobne - logika i przeczekiwanie emocji, poczucia winy, odrzucenia itp. Ale to już osobny temat, który może kiedyś poruszę xd
A tymczasem kończę bo mi się kaznodziejstwo załączyło. xd Bierz Sofia dupę w troki i działaj. xd

Dodam jeszcze tylko, że nie miałem żadnych nawrotów srotów, bo wdrożyłem i wpoiłem sobie reakcje logiczne, nie tylko emocjonalne jak to było do momentu jak zacząłem pracę nad tym. A także poddałem wiele skarbów, a więc schematy lękowe musiały się rozlecieć.
Po latach zobaczyłem tylko jeszcze jedną rzecz u siebie, a mianowicie nadmierne angażowanie się w takie wartości jak przyjaźń i miłość, co w moim wypadku nie było zbytnio zaskakujące ale nie dostrzegałem tego do końca w odburzaniu i pewnym czasie PO.
Dopiero ostatnie 3 lata mojego życia i pewne prywatne doświadczenia oraz kopy na gębę mi to uzmysłowiły, ale to już było proste. Logika + zmiana zachowania, a dokładnie zmniejszenie zaangażowania i jak nowy. xd
Dlatego zawsze wszystkim polecam budowanie racjonalności, założeń i trzymanie się ich. Potrafi to zmienić wszystko, lecz potrzeba w tym również umiejętności przeczekiwania trudnych emocji oraz myśli, a także UWAGA - CZASU. :P

Podsumowując...polecam uważność :D Przyda się ona w tym wszystkim, a szczególnie umiejętność skupiania na tym na czym chcemy, pomimo emocji, myśli, odczuć i poczuć.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
mrunban
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 28 października 2019, o 03:01

17 grudnia 2019, o 14:00

Victor pisze:
17 grudnia 2019, o 03:18
Sofia pisze:
16 grudnia 2019, o 12:45
Dziękuję wam za odpowiedzi!
Victor cesze się, że odpisałeś bo miałam pisać do ciebie wiadomość, bo powiedzmy znajoma miała u ciebie tylko terapie uważności i sobie chwaliła to podejście. Ale ciekawi mnie czy ty stosowałeś cokolwiek z tego w swoim wychodzeniu z zaburzeń? Bo znam twoje wpisy dokładnie i nic o tym nie pisałeś. Zastanawiam się po prostu czy to naprawdę jest skuteczne na zaburzenia emocjonalne. Nie tylko na stresy i takie ludzkie problemy no bo to na pewno.
Wiem, że pewnie to pytanie słyszysz często ale czy po tym jak wyszedłeś z zaburzenia to dostrzegłeś w nerwicy coś więcej? W sensie czy musiałeś potraktować nerwicę i lęk jak przyjaciela, który jest po coś?
I co tak naprawdę było motywem zmiany, bo na pewno poddawanie wartości ale co jeszcze? Dzięki z góry za twój czas!
Aha i właśnie bo ja liznęłam sporo medytacji i skupienia uwagi i właśnie o ile na takie prostsze sprawy i emocje to było pomocne, to te głębsze problemy i tak się przebijały. Dlatego tak się zastanawiam trochę nad tym i pytam.

Nerwowy tak masz rację, to trzeba bardzo trenować, to znaczy nie poddawać się, tak było trochę z medytacją i z tym tak samo jest bo przecież to bazuje na tym. Mam tą książkę z płytą cd ale jeszcze jej nie ruszyłam :D Trzeba się tu zacząć w tym temacie motywować :D
Zaburzenie moim przyjacielem? ;p Oczywiście ja rozumiem sens przedstawiania tak czasem zaburzenia i szukania w tym pewnego celu i jeżeli to komuś odpowiada, to popieram w pełni i nic do tego nie mam.
Ale mnie osobiście takie słowa przez usta nie przejdą. Ogólne zaburzenia psychiczne różnorakie mordowały mnie większą część życia, w bardzo młodym wieku byłem uważany za dziwaka, wysyłany do szkół specjalnych z powodu nerwicy natręctw, która była widoczna dla innych, potem szkoła średnia - odludek z powodu lęku społecznego, oraz własnego świata hipochondrii i depresji. A jak nastąpiło półtora roku przerwy bo wdałem się w pewne towarzystwo na studiach i odwróciłem swoją uwagę, to wyszły na jaw schematy unikania, zamartwiania, lęku przed odrzuceniem, krytyką, niską wartością siebie, potrzebą aprobaty, momentami totalne poczucie bezradności jak u małego chłopca, oraz ogólnie nieprawidłowe wejście w dorosłe życie z przekonaniem, że muszę sobie ze wszystkim radzić (również emocjami), bo jeśli nie to jestem słaby, a trzeba być silnym i idealnym. Wtedy też doznałem super okresu 5 lat z lękiem wolnopłynącym, depersonalizacją i natrętami.
Dlatego lęk, zaburzenie nie było moim przyjacielem, poradziłbym sobie bez niego i bez niego również bym wiedział, że brakuje mi asertywności i tym podobnych pierdół oraz, że sport jest ważny, jak również zdrowa dieta i magnez. ;p To, że pochodzę z kiepskiej (emocjonalnie) rodziny i dlatego tak jest, oraz że się mocniej stresuje niż inni też bym zauważył ;p Naprawdę obyłbym się bez zaburzenia aby uzyskać te wielkie objawienia. ;p

Oczywiście potrzebowałem przede wszystkim (co mocno zaznaczam) zrozumieć, że nie jest to też moim wrogiem i nie mogę się z tym szarpać. A więc potrzebowałem zaakceptować, że jest jak jest i tyle. Ani to mój przyjaciel, ani wróg. Po prostu nie mogłem dokonać wcześniej wyboru, ani od razu tego zmienić a więc pozostawało to przyjąć, że tak jest.
Jednocześnie nie słuchając wielu speców i "badań", że w takim wypadku to nie da rady w ogóle nic z tym zrobić bo jest to genetyczne, sryczne, taki jestem a leki to można brać całe życie. Za takie rzeczy musiałem podziękować i szukać rozwiązania sam.
Natomiast aby nie zabrzmiało to zbyt negatywnie ;p to nie żałuję niczego, taka po prostu była moja droga, którą zawsze starałem się prostować mimo wielu upadków i tak naprawdę złego samopoczucia.

Co do uważności to nie jest do końca tak, że jej nie stosowałem aczkolwiek nie w takiej formie jak się to proponuje choćby we wspomnianych książkach. Bowiem tego rodzaju uważność to przede wszystkim decyzja, że tak chcemy to praktykować. I nie dlatego aby się pozbyć lęku, bo w tym wypadku jest przedstawiany pewien nowy styl życia tak naprawdę. Oczywiście bardzo ciekawy i według mnie może być również słuszny. Aczkolwiek nikogo do tego nie można przymuszać, dobrze jest się z tym zapoznać, spróbować i zdecydować.
Ja w swojej praktyce ograniczyłem się do ćwiczenia skupiania uwagi na bodźcu, na którym ja chcę się skupić bez względu na to jaka emocja i myśl będzie mi przeszkadzała (a te poddawałem akceptacji, często w zaburzeniu tylko logicznej). A więc podstawa tak naprawdę ta sama, tylko wybrałem dla mnie część najważniejszą. Opisałem to mniej więcej tutaj: medytacja-relaksacyjna-cze-oczyszczanie-umys-t4590.html

Ćwiczenie tego pozwoliło mi nabywać umiejętność skupiania uwagi, bez względu na to jak się czuję. Razem z innymi czynnikami było to ważne.
Co do samej uważności to ja obecnie posługuje się nią w pracy z klientami, ale głównie z tymi, którzy chcą tego i kiedy tematyka dotyczy rozwoju osobistego ale też zaburzeń - choć tu rzadziej. A to dlatego, że po pierwsze tego tematu trzeba chcieć się uczyć. Po drugie zauważyłem, iż o ile uważność pomaga zmniejszyć analizy i z czasem nasilenie emocji oraz myśli, to nie za bardzo likwiduje błędne przekonania.
Choćby np. wewnętrzną presję wynikająca z przekonania, ze wszystko musi mi się udawać jak najlepiej. Coś takiego jest wewnetrznym trochę mechanizmem napędzającym i warto takie przekonania przewartościować oraz wdrożyć sporo logiki aby utrwalała się ona i tworzyła równowagę do reakcji czysto emocjonalnych.
Tematyka uwazności oczywiście może iść z tym w parze i nic nie stoi na przeszkodzie aby tak było, aczkolwiek w zaburzeniach lękowych i osobowości nie zaczynam od razu od niej, bowiem nie dawało to takich efektów jak wdrożenie jej po pewnym czasie wśród osób, które tego chciały.
Nie mówię oczywiście abyś nie spróbowała, wręcz przeciwnie choćby dla samej umiejętności skupiania się na tym co chcesz. Ja tylko tu piszę o swoich przemyśleniach bo pytałaś o to. :)

Co do tego co było moim głównym punktem to były to wielorakie czynniki.
Oczywiście ryzykowanie też, czyli poddawanie skarbu ;p Zauważyłem, że jestem najczęściej kojarzony z tym ryzykowaniem. xd
Nie jest to dziwne bowiem w wielu wypadkach jest to mega potrzebne, w zasadzie prawie każdym gdzie występuje obawa, choć w niektórych "ryzykowaniem" będzie porzucenie na dłuższy czas analizy jak choćby w ROCD, akceptowanie niepewności w lęku wolnopłynącym, czy też porzucanie zachowań upewniających np. w hipochondrii.
Wiele osób chce pewnie trochę widzieć takiego wojownika, który przełamywał lęki w pocie czoła i tak, w którymś momencie faktycznie było ale nie byłem wojownikiem, byłem po prostu tym wszystkim zmęczony. ;p

Natomiast poza ryzykowaniem to oczywiście akceptacja, której wszędzie poświęcałem więcej czasu niż samemu ryzykowaniu, często tylko logiczna bowiem w zaburzeniu mamy blokadę aby zaakceptować mentalnie to, że czujemy się jak czujemy.
Akceptacja budowała się z czasem.
Przyzwalanie na emocje było mega ważną kwestią, dlatego czesto kładłem się i specjalnie wczuwałem w lęk co prowadziło do oswojenia go. A dokładnie w takim sensie, że potem nie było ciągłego zdziwienia - "Jak to lęk nadal jest? Nie wytrzymam z nim".
W którymś momencie wiedziałem, że jednak wytrzymam ale ta wiedza przyszła po oswajaniu go.
Dużo logiki, w obliczu tych schematów, które wymieniłem, lękowych myśli (które trzeba akceptować oczywiście i dopuszczać do siebie), obaw. Czasem wręcz wmawianie sobie pewnych rzeczy logicznie, a przynajmniej tak czułem jakbym sobie wmawiał, bo oczywiście w zaburzeniu wszystko (myśli, emocje) krzyczało - BĘDZIE ŹLE, FATALNIE, co nie dawało żadnego wsparcia emocjonalnego moim budowanym nowym przekonaniom co do zaburzenia.
Zresztą racjonalność była kluczowa i to pomimo tego co czułem. W tym właśnie pomogło to ćwiczenie na uwagę, o którym wspomniałem wyżej.
No i przede wszystkim, naprawdę dobra znajomość mechanizmów lękowych. Nie ważne, że tylko w postaci wiedzy, bo w którymś momencie zrozumiałem, że trzeba ją wyciągać na wierzch. Praktykować, czyli nie kisić w głowie.
A także rzecz jasna pozbywanie się zachowań, które nakręcały analizę.

Odburzenie przychodziło z długim czasem i etapami, zaburzanymi totalnymi dołami, brakiem motywacji i wiary w to co w ogóle robię.
Natomiast ostatecznie dało się, dlatego zawsze każdemu sugeruję nie powtarzać co rusz, że coś jest za silne. TERAZ takie Ci się wydaje, z czasem i działaniem będziesz widział to inaczej.
Po odburzeniu przyszedł czas na schematy, ale tu działanie było podobne - logika i przeczekiwanie emocji, poczucia winy, odrzucenia itp. Ale to już osobny temat, który może kiedyś poruszę xd
A tymczasem kończę bo mi się kaznodziejstwo załączyło. xd Bierz Sofia dupę w troki i działaj. xd

Dodam jeszcze tylko, że nie miałem żadnych nawrotów srotów, bo wdrożyłem i wpoiłem sobie reakcje logiczne, nie tylko emocjonalne jak to było do momentu jak zacząłem pracę nad tym. A także poddałem wiele skarbów, a więc schematy lękowe musiały się rozlecieć.
Po latach zobaczyłem tylko jeszcze jedną rzecz u siebie, a mianowicie nadmierne angażowanie się w takie wartości jak przyjaźń i miłość, co w moim wypadku nie było zbytnio zaskakujące ale nie dostrzegałem tego do końca w odburzaniu i pewnym czasie PO.
Dopiero ostatnie 3 lata mojego życia i pewne prywatne doświadczenia oraz kopy na gębę mi to uzmysłowiły, ale to już było proste. Logika + zmiana zachowania, a dokładnie zmniejszenie zaangażowania i jak nowy. xd
Dlatego zawsze wszystkim polecam budowanie racjonalności, założeń i trzymanie się ich. Potrafi to zmienić wszystko, lecz potrzeba w tym również umiejętności przeczekiwania trudnych emocji oraz myśli, a także UWAGA - CZASU. :P

Podsumowując...polecam uważność :D Przyda się ona w tym wszystkim, a szczególnie umiejętność skupiania na tym na czym chcemy, pomimo emocji, myśli, odczuć i poczuć.
;ok szkoda Victor, że nie masz chyba czasu na jakieś arty albo nagrania. Zawsze mnie twoje słowa poruszają w środku i motywują :P Naprawdę spoko i dzięki, że ci się to nie znudziło jeszcze całkiem :P
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

17 grudnia 2019, o 15:07

Viktor dzięki za wykład. Pozdrawiam i pisz dalej
Sofia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 6 listopada 2019, o 15:39

18 grudnia 2019, o 22:30

Dziękuję Ci Victorze za tak szczegółowa odpowiedź! Tego w sumie potrzebowałam bo coś ostatnio mi wiele rzeczy jakby stanęło w miejscu. Przeczytam to kilka razy i wezwę sobie do serca :) i przy okazji do dalszego działania.
Karol90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 25 października 2019, o 17:23

18 grudnia 2019, o 23:17

Dokładnie jak Victor napisał, medytacja, Za zen czy mindfulness czy wszystkie inne, są po to żebyś zrozumiał że nię jesteś swoimi myslami i emocjami że to przepływa przez nas i że tak wiele dzieje się przez cały dzień w naszej głowie, że zapominamy żyć tu i teraz, i czerpać przyjemność z najmniejszych rzeczy, bo jak ktoś mądry powiedział... Nie wazny jest cel lecz ta. Droga która ku temu prowadzi, ja praktykuje od jakiegoś czasu za zen, terapeuta polecił to bo to stara odmiana japońskiego buddyzmu, powiem tak.. chwilę lepiej się czuje po medytacji, ciężko to wprowadzać w życie jeszcze, ale raz nawet poczułem się tak źle że po 15 minutach musialem przerwać, somatyczne takie dopadły z wirusem chyba heheh że dałem sobie spokój somaty przeszły po 10 minutach bo się nie wkrecilem co może dzirki temu że byłem w czasie medytacji ale ostatnio mam bardzo trudny problem z natretnymi myslami, męczy mnie strasznie, blady podkrazone oczy, jutro zostaje sam bo familia jedzie do polski ja zostaje sam bo mam strach jechać do polski kilkanaście godzin, ale też niewiem czy niechce posiedzieć sam jakiś czas, zastanowić się na życiem, wiem że krzywdze innych tym, ale skoro tak czuję że chce teraz to coś się zmienia we mnie, powoli medytacja, terapia, jutro idę po piguly bo musze uspokoic ten mój umysł trochę bo bez siły do działania jestem, pozdro
Przeżyłem wiele lat i miałem wiele problemów, z których większość nigdy się nie wydarzyła.
Mark Twain ”
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

19 grudnia 2019, o 00:31

mrunban pisze:
17 grudnia 2019, o 14:00

;ok szkoda Victor, że nie masz chyba czasu na jakieś arty albo nagrania. Zawsze mnie twoje słowa poruszają w środku i motywują :P Naprawdę spoko i dzięki, że ci się to nie znudziło jeszcze całkiem :P
Nie za bardzo znudzić się może coś co znasz do szpiku kości i wiesz dobrze czemu ludzie pytają o coś po raz miliardowy. ;p
Co do artów to być może zacznę pisać nie tyle co arty choć pewnie będzie to miało taką formę, ale na blogu pewne przemyślenia. A nagrania to na pewno skończę serię Jak to u mnie było? Jak to się skończyło?
I być może z Divinem zreaktywujemy Divovicka opierając się o nowe doświadczenia z ostatnich lat.

Natomiast tak po prawdzie to ja się trochę przerzuciłem na spotkania w realu oraz necie i rozmowach bezpośrednich, dlatego organizuję grupówki i webinary (bezpłatne oczywiście). Bo tak zupełnie serio to uważam, że aby poznać mechanizmy i dopasować je do każdego zaburzenia lękowego, głownie swojego jak się tylko poświeci na to czas, i żeby zbudować na tym tle jakąś własną strategię skutecznego działania, to informacji na forum i kanale jest wystarczająco.
A rozmowy bezpośrednie pomagają po prostu ukierunkować kogoś i trochę podrasować to odburzanie, pod czyjś choćby temperament i inne zawirowania emocjonalne.
Sofia pisze:
18 grudnia 2019, o 22:30
Dziękuję Ci Victorze za tak szczegółowa odpowiedź! Tego w sumie potrzebowałam bo coś ostatnio mi wiele rzeczy jakby stanęło w miejscu. Przeczytam to kilka razy i wezwę sobie do serca :) i przy okazji do dalszego działania.
No bierz, nerwowy tu podesłał książki, które masz a więc od jutra zaczynaj, nie ma na co czekać. :P
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

19 grudnia 2019, o 08:10

Victor pisze:
19 grudnia 2019, o 00:31

Natomiast tak po prawdzie to ja się trochę przerzuciłem na spotkania w realu oraz necie i rozmowach bezpośrednich, dlatego organizuję grupówki i webinary (bezpłatne oczywiście). Bo tak zupełnie serio to uważam, że aby poznać mechanizmy i dopasować je do każdego zaburzenia lękowego, głownie swojego jak się tylko poświeci na to czas, i żeby zbudować na tym tle jakąś własną strategię skutecznego działania, to informacji na forum i kanale jest wystarczająco.
A rozmowy bezpośrednie pomagają po prostu ukierunkować kogoś i trochę podrasować to odburzanie, pod czyjś choćby temperament i inne zawirowania emocjonalne.
Viktor dałoby radę robić webinary dla większej liczby osób? Tematy są bardzo ciekawe i na pewno wielu osobom, by dodatkowo to pomogło. Nie wiem na czym je robisz, ale można je puszczać w kilku miejscach w tym samym momencie np. na Facebooku, a tam nie ma ograniczeń liczby miejsc. Niezłą platformą do webinarów jest też https://zoom.us/ , ale niestety tu już większe bajery są przy płatnych opcjach.

Mógłbyś wtedy to zautomatyzować i wysyłać newsletter o dacie webinaru, byłoby więcej miejsc i każdy byłby o tym poinformowany. Do tego od razu np. możliwość obejrzenia kopii przez 24 godziny od nagrania (np. za darmo) i dodatkowo dożywotni dostęp do wszystkich nagrań - jakiś płatny na zamkniętej platformie. Od razu miałbyś z tego jakąś kasę, nagrania by nie przepadały i byłyby dostępne w zamkniętej platformie. Wszystko to można ogarnąć na Wordpressie, na którym jest twoja strona :)
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 grudnia 2019, o 00:25

Nerwowy pisze:
19 grudnia 2019, o 08:10

Viktor dałoby radę robić webinary dla większej liczby osób? Tematy są bardzo ciekawe i na pewno wielu osobom, by dodatkowo to pomogło. Nie wiem na czym je robisz, ale można je puszczać w kilku miejscach w tym samym momencie np. na Facebooku, a tam nie ma ograniczeń liczby miejsc. Niezłą platformą do webinarów jest też https://zoom.us/ , ale niestety tu już większe bajery są przy płatnych opcjach.

Mógłbyś wtedy to zautomatyzować i wysyłać newsletter o dacie webinaru, byłoby więcej miejsc i każdy byłby o tym poinformowany. Do tego od razu np. możliwość obejrzenia kopii przez 24 godziny od nagrania (np. za darmo) i dodatkowo dożywotni dostęp do wszystkich nagrań - jakiś płatny na zamkniętej platformie. Od razu miałbyś z tego jakąś kasę, nagrania by nie przepadały i byłyby dostępne w zamkniętej platformie. Wszystko to można ogarnąć na Wordpressie, na którym jest twoja strona :)
Dzięki za stronkę i pomysł :P Natomiast na tych spotkaniach ostatnio jest więcej niż 25 osób, bo mam już płatny pakiet clickmeeting i można teraz technicznie więcej osób przygarnąć. Do tego moi zapisujący nie skonsultowali się ostatnio ze sobą i trochę było za wiele osób. xd
Ale tu chodzi o inną rzecz trochę bowiem zauważyłem ostatnio, że sam wykład (nawet z prezentacją xd) to kończy się na tym: "super to powiedziałeś", "wow jesteś super". "fajnie było posłuchać", jednak po zapytaniu o jakąkolwiek rzecz z tych, o których mówiłem okazało się, że mało kto dokładnie słuchał tak aby to coś konkretnie dało do głowy. xd A mnie w tych webinarach nie chodzi o nagrania bo ja serio mam zdanie, że te najważniejsze już są i jak dodamy forum do tego i ze 2 książki to już jest naprawdę bardzo dużo.
Tylko mnie obecnie chodzi bardziej o rozmowę, wciągnięcie w dyskusję bo każdy w pewien sposób potrzebuje dopasować pewne rzeczy pod siebie i chciałbym w tym pomóc ale mogę tylko wtedy jak porozmawiamy wspólnie. A w tym wypadku 50 osób to za wiele, powstaje chaos i jest to średnio wygodne a szczególnie, że często wówczas niektórym tnie net. Więc wolę nawet powtórzyć tematykę wielokrotnie ale pogadać bezpośrednio.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Adka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 8 września 2019, o 14:38

21 grudnia 2019, o 01:11

Victor pisze:
21 grudnia 2019, o 00:25
Nerwowy pisze:
19 grudnia 2019, o 08:10

Viktor dałoby radę robić webinary dla większej liczby osób? Tematy są bardzo ciekawe i na pewno wielu osobom, by dodatkowo to pomogło. Nie wiem na czym je robisz, ale można je puszczać w kilku miejscach w tym samym momencie np. na Facebooku, a tam nie ma ograniczeń liczby miejsc. Niezłą platformą do webinarów jest też https://zoom.us/ , ale niestety tu już większe bajery są przy płatnych opcjach.

Mógłbyś wtedy to zautomatyzować i wysyłać newsletter o dacie webinaru, byłoby więcej miejsc i każdy byłby o tym poinformowany. Do tego od razu np. możliwość obejrzenia kopii przez 24 godziny od nagrania (np. za darmo) i dodatkowo dożywotni dostęp do wszystkich nagrań - jakiś płatny na zamkniętej platformie. Od razu miałbyś z tego jakąś kasę, nagrania by nie przepadały i byłyby dostępne w zamkniętej platformie. Wszystko to można ogarnąć na Wordpressie, na którym jest twoja strona :)
Dzięki za stronkę i pomysł :P Natomiast na tych spotkaniach ostatnio jest więcej niż 25 osób, bo mam już płatny pakiet clickmeeting i można teraz technicznie więcej osób przygarnąć. Do tego moi zapisujący nie skonsultowali się ostatnio ze sobą i trochę było za wiele osób. xd
Ale tu chodzi o inną rzecz trochę bowiem zauważyłem ostatnio, że sam wykład (nawet z prezentacją xd) to kończy się na tym: "super to powiedziałeś", "wow jesteś super". "fajnie było posłuchać", jednak po zapytaniu o jakąkolwiek rzecz z tych, o których mówiłem okazało się, że mało kto dokładnie słuchał tak aby to coś konkretnie dało do głowy. xd A mnie w tych webinarach nie chodzi o nagrania bo ja serio mam zdanie, że te najważniejsze już są i jak dodamy forum do tego i ze 2 książki to już jest naprawdę bardzo dużo.
Tylko mnie obecnie chodzi bardziej o rozmowę, wciągnięcie w dyskusję bo każdy w pewien sposób potrzebuje dopasować pewne rzeczy pod siebie i chciałbym w tym pomóc ale mogę tylko wtedy jak porozmawiamy wspólnie. A w tym wypadku 50 osób to za wiele, powstaje chaos i jest to średnio wygodne a szczególnie, że często wówczas niektórym tnie net. Więc wolę nawet powtórzyć tematykę wielokrotnie ale pogadać bezpośrednio.
Victor kocham cię!!! Ożeń się ze mną!!! 😂😂 Jak czytam twoje arty lub odpowiedzi to mi aż ciepło na serduszku i się wzruszam 😂😂
"Częściej cierpimy w naszej wyobraźni niż w rzeczywistości"
Seneca
Your anexiety is lying to you....
It's OK to not be OK🙂
Vadim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2019, o 21:48

21 grudnia 2019, o 01:43

Dooobry wpis! Prawie jak art w sumie, dzięki :) Mam małe pytanie o samo nagranie bo gdzieś usłyszałem, że ma być o lęku wolnopłynącym oraz dd, czy to fakty? I czy jakoś w tym roku? Pozdrawiam!
ODPOWIEDZ