Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

WEZ ODPOWIEDZIALOSC ZA SWOJE ZYCIE NAWET Z NERWICA jestem po

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Dori
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, o 00:11

15 marca 2014, o 18:09

Witam wszystkich i zarazem dziekuje od razu wszystkim, którzy mnie wspierali w moich trudnych czasach i chwilach.
Moja nerwica zaczeła się dość dawno temu bo w 2008 roku jak byłam za granicą.
Sama nie wiedziałam co było wtedy powodem, ogólnie może zmiana miejsca zamieszkania, nowy kraj, nowi ludzie, problemy trochę językowe, ogólnie stres.
Ale też faktem jest, że teraz wiem, ze to mój stosunek do innych ludzi i mojego przeżywania życia był powodem do mojej nerwicy i tych wszystkich zmagań jakie musiałam przejść.
Szczerze mówiąc jestem w pełni zdrowa jeśli chodzi o nerwicę choć słowo zdrowa tu nie pasuje bo my podczas nerwicy wcale nie jesteśmy chorzy choć kiedy to wszystko mamy to nie wydaje nam się to takie proste i jednoznaczne.
Nie chce mi się tutaj dokładnie opisywac swoich zmagań i całej historii, szczerze to nie chce mi sie ogólnie na te tematy rozmawiac i nie dlatego, że się boję, bo już wiem, że nie można bać sie samej siebie.
Ale to jest tak jakbyś 4 lata chodził z kulą u nogi i nagle byś ją zdjęła to po prostu potem nie miałabyś zbytnio ochoty jej jeszcze oglądać.
Jednak pamietam to forum i wsparcie z niego płynące i wiem ile dawałam żeby tylko przeczytać, ze ktoś wyzdrowiał. Więc krótko to wszystko opiszę.
Ogólnie to przyszedł pierwszy jakby atak a dokładnie coś dziwnego w głowie, jakby uderzenie mnie łotkiem, zrobiłam się ogłuszona wszystko inne się zrobiło, strach i panika.
I tak się zaczeło, zaczeły się badania lekarskie i mnóstwo nowych objawów, przez pierwsze dwa lata objawów miałam mnóstwo wiekszośc z nich trwała cały czas, odczuwałam także derealizację ale i inne objawy somatyczne.
Wszystkie moje objawy dotyczyły głównie wkrecania sobie chorób oraz miałam duzo natrętnych myśli głównie o chorobach :)
Przerabiałam wszystkie choroby świata od raków po inne zakazne choroby afrykaśnkie, miałam bolerioze, sm, guzy, tętniaki, zatory żylne, padaczki, schizofrenie oraz psychozy.
"Miałam wszystko" i ciągle chorowałam i umierałam.
Moje objawy kreciły się wokół serca oraz płuc i głowy, czyli skakało mi tętno, miałam uderzenia gorąca, skoki ciśnienia czesto trwające pare dni, miałam duszności, dostawałam hiperwentylacji, serce mi skakało w klatce, odczuwałam ścick w klatce, ukłucia w sercu, ciągle byłam przerażona, że umieram, do tego odczuwałam ścisk w głowie, pulsuwanie mózgu albo swędzenie, czułam pieczenie głowu, brak koncentracji, zakręcenie w głowie, uczucie, że trace świadomość, uczucie omdlewania i tracenia pamięci, dziwne dzwieki w uszach piszczenie, trzaski w głowie, zatykanie uszu, czerwone i piekace oczy, stany podgoraczkowe (na pewno od nerwicy), dretwienia twarzy i jezyka, mrowienie warg i suchosc w gardle, stany derealizacji i poczucie ze wszystko jest inne, wysnione nieprawdziwe. Czesto uczucie mialam ze nie wiem kim jestem i ze zatracam sie.
Do tego mialam pelno natretnych mysli i obrazow, ze skoncze w szpitalu z chemia albo w pasach zakmnieta w jakims psychiatryku, mialam natretne mysli ze zabije rodzine a potem wlasne dziecko, natretne mysli ze trace swiadomosc i umieram albo trace zdolnosc myslenia i czulam to ze tak zaraz bedzie. Mialam poczucie ze jestem smiertelnie chora i przez caly ten czas to sa moje ostatnie godziny zycia.
Dostalam dziwnych objawow ze nie moge rozmawiac z ludzmi, jakiejs formy lekow spolecznych czy czegos podobnego, lamal mi sie glos przy rozmowie z innymi, stalam sie wycofana i wystraszona innych ludzi!
Nie moglam sluchac o chorobach a dzwiek karetki gdzies na ulicy przyprawial mnie o atak serca, mialam trudnosci z chodzeniem po ulicach z zyciem w gole.
Te objawy w sumie mialam ciagle, lubily sie zmieniac ale ciagle czulam sie chora i ciagle myslalam o swoim zdrowiu i osobi, czlowiek w nerwicy to cholerny egoista i egocentryk.
Ciagle bylam strasznie przerazona jakby to byly moje ostatnie godziny zycia.
To nie wszystkie objawy ale te byly moja zmora, szczegolnie ze w glowie mialam ciagla jazde myslowa.
Wkolo badalam sie i myslalam ze kazdy lekarz cos przegapil, nic do mnie nie docieralo ze nic mi nie jest.
Potem zaczelam brac jakios leki bo zaczelam popadac w depresje, nic mi sie nie chcialo, nie bylam sklonna do rozmow, zaczelam ciagle chodzic zamyslona, smutna, zawieszalam sie dlatego postanowilam brac leki.
Wtedy myslalam ze leki to moj jedyny ratunek i jakzesz sie pomylilam, to znaczy leki cos dzialaly ale bylo to zalezne sama nie wiem od czego, na pewni zmniejszyly mi codzienna telepawke ale zeby one mnie w ogole postawily na nogi to trudno o tym mowic a jak dzialaly to tylko jakis czas a potem jakos ich dzialanie opdalo a ja ciagle bylam chora.
Potem znowu wpadal w jakis natrectwa ze jak przestane brac leki to calkiem sfiksuje co jest ju bzdura totalna.
Tu przestrzegam kazde kto lubuje sie w takim nazywaniu siebie chorym, sama tak robilam i chodzac po forach widzialam ze wiele osob z luboscia powtarza swoje diagnozy, nie tykle ze chcieli byc chorzy ale jak ktos dostawal diagnoze nerwicy lekowej i chopochondrii to potem jakby zniejaka duma godna meczennika powtazral te diagnozy utwierdzajac sie w tym jaki to on nie jest zaburzony.
Powtarzam sama tak robilam i sama robilam z siebie chora. Objawy w nerwicach kazdych sa straszne ale nie wolno dawac samemu sobie przekonania ze jestesmy wyjatkowo i strasznie zaburzeni bo to blokuje.
Cierpienie powoduje ze czlowiek bardzo pragnie aby inni slyszeli jak on cierpi i na co cierpi, to powoduje wieczne gadanie o sobie i o objawach i wymienianie diagnoz jakie sie ma. A tak naprawde swiat jest taki ze malo kto i tak chce sluchac o czyims cierpieniu a do tego mimo ze nerwica to cierpienie nieludzkie nie jest tak naprawde nieskonczone i po czesci to cierpienie daje nam wglad ze my sami zle siebie traktujemy i zycie.
I zaczyna sie doszukiwanie dlaczego nas to spotkalo bo rpzeciez my dobrzy ludzie jestesmy :) Ja tez z jednej strony na pewno stres sytuacji spowodowal pierwszy wybuch nerwicy ale tak naprawde to jest przyczyna bezsposrednia a byly posrednie i te przyczyny nie sa wcale tak zawiklane jak to sie mowi o jakis konfliktach wewnetrzych.
I oczywiscie wyrazam tutaj swoje zdanie, ja szukajac przyczyny trafilam w koncu na psychologa do ktotrego chodzilam ponad rok czasu, wlasnie u niego stosowalismy doszukiwanie sie i stwierdzam ze to byla strata czasu i pograzanie mnie w jeszcze wiekszym metliku.
Psycholog uzmyslawial mnie ze to sa problemy na lini matka i ja, rodzina i ja i to moze byc prawda ze ja sama przybralam forme taka przez moj dom rodzinny ale grzebanie w tym nic nie prostuje i to jest problem.
Ja czasem widzialam ile lat ludzie korzystaja z takiej terapi i po tych latach chyba ta nerwica mija z uwagi na czas trwania tej terapi niz tak naprawde z powodu wywnetrzniania emocji. Dla mnie to jest teraz nieporozukienie choc wtedy kurczowo sie tego trzymalam bo chcioalal rozwiazac konflikt i wywalic emocje i byc zdrowom.
Ale tak naprawde wiklalam sie w jakis relacjach pomiedzy mna a matka, probowalam dotrzec do sensu tego, na codzien zle sie czulam a moje zycie coraz bardziej przypominalo katastrofe.
Za kazdym razem psycholog mi mowil ze gorzej sie czuje z powodu tych emocji do jakich docieram...a ja po prostu wtedy mialam faze na nakrecanie sie ze trace swiadomosc i to bylo tego powodem ze zylam tym wszystkim.
Nie przecze ze moze komus taka terapia pomoze ale ja od siebie przestrzegam przed zbyt dlugim grzebaniem w zyciu wstecz bo to tylko daje zawirowanie i i tak nic sie samo nie rozwiazuje.
Po prostu to wydaje sie nam proste, majac nerwice chcemy prostych rozwiazan, jak nie leki to szukamy innego prostego wyjasniania konfliktow wewnetrzych, bo to prosto brzmi dotrzesz i objawy znikna ;)
a od tego wyjasniania zwykle malo co sie zmienia, oprocz mijajacego czasu i przez ten czas nudzenia sie juz swoim zyciem zupelnie i objawami i nerwica zwykle dzieki uplywowi czasu sie zmniejsza ale ty nadal jestes caly znerwicowany.
Najlepiej co potem uczynilam poszukac terapeuty ktory raz ze bedzie umial ci wytlumnaczyc co sie z toba dzieje a dwa bedzie dla ciebie trenerem, ktory bedzie doradzal jak zachowywac sie w roznych sytuacjach, jak mozna lepiej na pewne sprawy spojrzec, na wlasne ambicje i strachy.
Na pewno czlowiek sam sie wiele uczy ale jednak spojrzenie kogos z boku jest wazne, choc ta terapia rowniez nie byla dla mnie az takim strzelem w dziesiatke to jednak wiele przemyslen zawdzieczam jej.

U mnie i prawie u 80 % ludzi z nerwica powodem do dluzszych nerwic jest nieprzystosowanie do zycia oraz zderzenie za bardzo wygurowanych ambicji z rzeczywstoscia.
To byla przyczyna u mnie nerwicy. I byc moze wzieta z przeszlosci ale nie warto o tym wspominac bo to minelo.
Chcialam miec fajne zycie, mialm w glowie pelno planow i troche za duzo ambicji i chcialam miec zycie takie jak inni ktorych obserwowalam, ze maja domy rodziny samochody, dzieci ktorymi chwala sie na portalach spolecznosciowych.
To wszystko mieli i mi sie wydawali mega szczesliwi i z wielkim oparciem w rodzinie i innych. Ja az takiego oparcia nie mialam ale tez chcialam miec klawe zycie, prace, wszystko co najlepsze, wszystko sie wedlug mnie musialo udac i byc na tip top. Do tego bardzo wczuwalam sie w role wielkiej matki teresy co do innych ludzi a ludzie to wykorzystuja, a potem wykorzystuja tych co dali im pomocna reke i albo chca wiecej albo nie doceniaja tego a to niszczy psyche.
Do tego zbyt czesto zakladalam maski chcac ukryc swoje prawdziwe uczucia w roznych sytuacjach, wiadomo ze nie zawsze mozna wyrazic emocje i sie przed tym trzeba powstzymac ale ogolnie zawsze powinno sie mowic to co sie odczulo bez wachan co kto sobie pomysli czy jak on to odczuje.
To sa elementy przez ktore ja przyplacilam zaburzenim psychicznym.
Klopot w tym ze jak zaczyna sie nerwica to ona jest swoista ucieczka od zycia i problemow. I to czego pragniemy to aby to sie skonczylo w najprostszy sposob.
Czyli leki a leki pomagaja zwykle tym co dostali nerwicy przez jakis nagly stres i tylko to albo pomagaja tym co dostali to po jakis zawabach z narkotykami bo leki ich predzej postawia na nogi niz tych ktorzy oprocz nerwicy nie radza sobie ze swoim zyciem.
Potem szuka sie prostych sposobo i zamecza tych co z tego wyszli myslac ze oni posiadaja jakas magie i co prawda takie cos poucza bardz to jednak nie uzdrowi nas samo z siebie.
Potem szukamy latwych kombinowan z konfilktami jak pisalam bo to si wydaje proste ale nikt nie pomysli ze z nerwica nie walczymy, ze z nerwica nie da sie wygrac bo tu nie mozna mowic nawet o kwesti rywalizacji.
Bo to przyszlo z powodow i zazwyczaj powodem tym jest nierealizowanie wlasnego zycia i brak odpowiedzialnosci za to zycie i strach przed nim.
Blednym kolem sa nie tylko objawy i nerwica i strach ale tez wlasnie zycie.
Potem jakos po pierwszych 3 latach troche objawy zelzyly, wiadomo ze czas robi swoje, jednak co odstawialam leki to bylo na nowo duzo gorzej, potem zaszlam w ciaze i znowu bylo tragicznie bo wiadomo ciaza, znowu brak odpowiedzialnosci, czynilam wszystko na opak a nie tak jak powinnam. Bo chcialam realizowac nadal wybujale ambicje zamiast skupic sie na tym co moge miec.
W koncu odstawilam leki i oprawiona w wiele przemyslen poradzilam sobie z nerwica calkiem, objawy zanikly, ataki nie przychodzily ani natretne mysli.
Nie bylo to pstrykniecie palcami byl to caly okres nabierania pewnych doswiadczen i obserwowania swojego zachowania.
Zrozumialam wazna rzecz ze zyje tylko wkolo nerwica a zycie moje jest na drugim miejscu, i ze nie biore za nie odpowiedzialnosci, wrecz przeciwni, uciekam od niego w zaburzenia tlumaczac sie tym z mam objawy.
Co zrobic aby przeszlo:

Trzeba sobie uswiadomic i utrwalic w glowie zasady

1. Nie czynic z siebie z powodu nerwic ludzi niepelnosprawnych, nie dawac sie pogroazac przez egoizm objawowy i egocennztryzm, nie wmawiac sobie ze juz zawsze tak bedzie bo nerwica nie moze minac.
2. Po drugie omijac fora internetowe gdzie wszyscy jak jeden maz zajmuja sie tym punktem pierwszym. Dlatego wlasnie ta historie zamieszczam tutaj bo to forum ma nadal pewna charakterystczna motywacje nerwicowa. Jezeli kiedykolwiek sie to by zmienilo niech administratorzy obiecaja ze zamkna ta strone bo bedzie to kolejne miejsce nerwicowych wiecznych meczennikow, ktorzy w cierpieniu z luboscia umieszczaja w pospisach swoje efki, zetki, betki i wydluzone diagnozy psychiatryczne, pokazujac jak to oni cierpia i jak bardzo sa chorzy. Tym sposobem blokuja siebie.
Takie fora trzeba wykorzystywac do opierania sie jak najbardziej ale nie do wieloletnich tych samych objawow wypisywanych przez te same osoby. Jezeli jestes jdena z takich osob to wszystko robisz na opak a same leki ci nie pomoga.
3. Nie unikniesz zycia w leku i objawow swojej nerwicy. To znaczy nie da sie najpierw wylezec swojej nerwicy przy tv i lekach a potem sobie naprawiac zycia. Nerwica to ni grypa.
Czyli jesli czujesz ze otoczyly cie objawy i mysli natretne to znak ze musisz im sie przeciwstawic, i mam tu na mysli strach przed wychodzeniem i ataki paniki ale tez trzeba pamietac ze nerwice ;leczy sie nie tylko przeciwstawianiem sie objawom i natreta ale tez zyciem. Nie da sie NIE ZYC i przelamywac lekow. Te dwie opcje sie wykluczaja.
I tego dlugo nie pojmowalam. Zycie mialam w drzazgach i swoje plany takze, bo ciagle szukalam swojego sposobu na zdrowie, podczas gdy ten sposob byl przede mna.
Nie da sie nie zyjac wychodzic naprzeciw lekom.
Jest takie powiedzenie, " nie pozwol by strach wykluczyl cie z gry" i to prawda nie pozwol na to ale musi tez byc jakas gra. Jak nudzisz sie majac nerwice to znaczy ze masz w dupie wlasne zycie.
Dla leniuchow ktorzy zawsze leniuchowali mam komunikat ze trzeba niestety to zmienic, musisz znalezc jakies zajecie, spowodowac rozruch swojego zycia bo sama nuda i brak jakis akcji w zyciu moze byc powodem ze masz leki, a jak masz leki i objawy to nuda cie pograza w nich. To sa proste zaleznosci i naprawde o wiele prostsze niz to ze matka kochala wiecej brata niz ciebie ;)
Nawet jesli masz anhedonie, to niewazne, zapisz sie chocby na kolko jakies internetowe gry w warcaby, to jest bez roznicy, wychodz na jakas bieznie, stawiaj sobie cele w czytaniu ksiazek, rozb z nich notatki, po rpostu zmuszaj sie do jakiegos ruchu w zyciu. Jak objawy cie przytlaczaja to i tak sie zmuszaj bo to wlasnie jest PRZELAMYWANIE.
Kazdy chyba sadzi ze przelamywanie to tylko to ze masz atak i idziesz dalej...a to shit a nie prawda, przelamywanie to jest zycie. Jak masz nerwice i nie masz zycia, musisz to zycie sobie zaczac tworzyc, i nie wedlug wybujalych ambicji! Ale wedlug tego co jest mozliwe i rzeczywiste, chocby bylo malo znaczace. A tworzac zycie jednoczesnie przelamujesz swoje objawy jak niechec, anchedoniea i leki.
O przelamywaniu jes sporo na forum i w sumie to jest niezmienne.
4. Tak wiec leki i objawy musisz przelamywac, zyjac, tworzac swoje zycie jakie by nie bylo, nie dolujac sie jak bardzo jestes samotna i smutna, nie kazdy jest wcale tak szczesliwy na jakiego wyglada. Ale sens zycia to samo zycie. Nie dla nagrody jest sensem ale dla zycia, to twoja nagroda ze mozesz sobie je tworzyc.
Jak nie bedziesz przelamywal strachow i natretnych mysli to ciagle nie bedziesz mogl tworzyc zycia bo bedziesz zyla objawami i szykaniem sposobow na "zdrowie".
5. Po piate WEZ ODPOWIEDZIALNOSC ZA SWOJE ZYCIE i swoje emocje.
To bardzo wazny punkt. U mnie bylo tak ze mialam zbyt duzo oczekiwania od zycia i unikalam odpowiedzialnosci za swoje czyny ciagle chcac czegos lepszego i sadzac ze musze miec lepiej. A nie chcialam brac tego co bylo mozliwe bo wydawalo mi sie to gowniane i byle jakie. To powodowalo stres, dlatego czlowiek ciagle jest pod jego dzialaniem i nagle wydarzenia stresujace daja efekty w postaci pierwszych objawow.
Brak przygotowania do zycia i zderzenie sie z jego ponuroscia i szara rzeczywistoscia byl rozniez punktem zapalnym i jest bardzo czesto. Dlatego trzeba brac co jest i miec ambicje ale nie zbyt wybujale. Trzeba zrozumiec ze ludzie to zwykle swiniaki i chamy , bez ludzkich odruchow. Ze zycie jest szare ale mozemy nadawac mu barw ale nie przez robienie sobie zbytnich ambicji tylko tworzenie zycia na tyle na ile mamy mozliwosci.
I nastepna rzecz swieta to emocje, czyli aby nie zakladac masek czyli nie blokowac emocji w sobie. Wiadomo ze czasem nie da sie powiedziec wszystkiego ale to chodzi o sprawy w ktorych jestesmy proszeni o opinie albo sprawy gdzie widzimy ze cos jest nie tak ale nic nie mowimy.
To sa sytuacje gdzie udajemy maksymalnie kogos innego kryjac swoje prawdziw zachowanie w sobie, to jest niezdrowe chowanie emocji ktore dodaje do kielicha psychiki dawke goryczy. Trzeba zazwyczaj mowic, grzecznie, nie trzeba byc chamem ale mowic co ogolnie sadzimy i dawac do zrozumienia ze ktos nie musi sie z tym zgadzac.
Ale co najwazniejsz jest to to ze to nie my mamy sie martwic co kto o nas pomysli sobie po tym co powiemy, niech ten ktos sie tym martwi. Dzieki temu tworzymy swoj charakter.
Nie da sie uniknac tego stwierdzenia ze zmieniac i tworzyc swoje zycie i nasz charakter mozna tylko poprzez dzialanie.

I to tyle w sumie, jezeli masz jakies swoje nerwice i nie tylko po trawce gdzie zwykle wystarczy poznac czym to jest i ewentualnie pobrac leki ale tez masz problemy z zyciem to sprawa wyglada tak, ze trzeba odpuscic troche z ambicji nieadekwatnych do realnosci, odpuscic z tonu ze musi wszystko wyjsc, odpuscic zyciem wedlug tego co inni pomysla o nas bo to oni maja myslec o tym a nie my, przede wszystiim przelamywac leki i objawy tworzac zycie (nie na odwrot, czyli udawac ze tworzy sie zycie a tak naprawde zyjac ciagle zyciem objawow nerwic).
Tworzyc swoj charakter. To wszystko jest ze soba spojne ale jest warte tego, ja to traktuje jako nie tyle co epizod choroby ale po prostu okres kiedy musialam zrobic ze soba porzadek.
Nie mam juz objawow ani nerwic ani natretnych mysli. Nie mam juz napiecia bo moj psychiczny puchar nie m juz w sobie tyle goryczy.
Stalam sie bardziej odpowiedzialna za siebie i swoje czyny a takze stworzylam inna jednak siebie i no musialam robic to z objawami jednoczesnie je przelamujac.

Pozdrawiam i dziekuje za dawniejsze wsparcie forumowe bylo mi bardzo potrzebne. Posta napisalam w sumie z marszu i juz nie chce mi sie poprawiac bykow w nim az tak za bardzo, wszelkich polonistow przepraszam :)

Dorota
Awatar użytkownika
asia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 40
Rejestracja: 18 października 2013, o 14:49

15 marca 2014, o 18:21

bardzo Ci dziękuję za ten post, napisałaś to czego mi brakowało w sposób prosty i przystępny i jakże oczywisty <3
Awatar użytkownika
Dori
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, o 00:11

16 marca 2014, o 01:27

Nie ma problemu, mnie takie posty pomagaly i chcialam to tez opisac, nie powiem bo wzorowalam sie na naszych tutaj forumowych madrych glowach (nie kazdy ma smykalke do takiego pisania :) ) ale zawarlam wszystko co dla mnie bylo cenne w wyjsciu z nerwicy forever.
Zdazylam juz zalapac pare wiadomosci i pytacie mnie o to jak pozbylam sie mysli i jak to przelamywalam powiem wam ze najlepsze wydanie o nerwicy i lekach i przelamywaniu jakie kiedykolwiek w zyciu przeczytalam znajduje sie tutaj na forum w tym dziale vademecum-leku-nerwic.html
Victor to wszystko opisuje tak ze jak sie to czyta to sie ma wrazenie ze ten gosc wchodzi do twojej glowy i ze to on w ogole jest tworca tej nerwicy i teraz popisuje sie opisujac znany mu dobrze towar :)
Jezeli ktos szuka czym jest nerwica, jak pozbywac sie lekowych mysli i jak przelamywac leki to tematy z tego dzialu oddaja to. Tam jest doslownie wszystko co potrzebne. Ja naprawde jestem pelna podziwu bo te teksty czytalam nie tak dawno temu i uwazam ze nigdzie nie znalazlam do tej pory takiej prostej i logicznej opisowki, w zadnej ksiazce ani w zadnym gabinecie. To jest mega i to jest cos na czym kazdy nerwicowiec powinien sie opierac.
Dlatego do mojego posta jesli chodzi o przelamywanie i mysli lekowe dolaczam to co napisal Victor o tym bo tak naprawde to dokladnie tak wyglada i ja nie pokusze sie nawet o takie opisy a to o to samo chodzi. Wiec skoro juz to jest to po prostu z tego korzystajcie :)

Pozdrawiam
Dorota
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

16 marca 2014, o 23:17

gratuluje Dori :)
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
martynka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12

14 czerwca 2014, o 22:32

Pięknie napisane :lov: jakbym czytała o sobie, ja mam nadzieje, jestem bliżej niż dalej tej walki, uwielbiam takie posty tutaj :)
agan820101
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 27 listopada 2018, o 18:14

31 maja 2019, o 14:47

bardzo dobrze napisąłś u mnie też nerwica karmiła sie chorymi ambicjami, ciągłym pragnieniem czegoś więcej, niezadowoleniem z twgo co się posiada, a posiadam bardzo dużo, tylko nie umiiałam się tym cieszyć i to docenić. Ja by pozbyć się nerwicy musiałam zwolnic tempo zycia, przestac chcieć być prfekcyjna w tym co robię, dac sobie przyzwolenie na słabość, olać ciągle analizowanie wszystkiego i zadowolić sie faktycznym stanem rzeczy. Bardzo pomaga uswiadomienie soie że życie to nie bajka i generalnie wcale nie musi byc kolorowo.
Awatar użytkownika
jestemjakajestem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 167
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35

1 czerwca 2019, o 11:06

Kurde od jakikog czasu brakowało mi takiej przysłowiowej kropki nad i......i wiesz co? To jest to. Nie wiedziałam co robie zle, teraz juz wiesz jak dzialac dziękuję
Sia03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 19:21

25 września 2019, o 12:05

Dori pisze:
15 marca 2014, o 18:09
Witam wszystkich i zarazem dziekuje od razu wszystkim, którzy mnie wspierali w moich trudnych czasach i chwilach.
Moja nerwica zaczeła się dość dawno temu bo w 2008 roku jak byłam za granicą.
Sama nie wiedziałam co było wtedy powodem, ogólnie może zmiana miejsca zamieszkania, nowy kraj, nowi ludzie, problemy trochę językowe, ogólnie stres.
Ale też faktem jest, że teraz wiem, ze to mój stosunek do innych ludzi i mojego przeżywania życia był powodem do mojej nerwicy i tych wszystkich zmagań jakie musiałam przejść.
Szczerze mówiąc jestem w pełni zdrowa jeśli chodzi o nerwicę choć słowo zdrowa tu nie pasuje bo my podczas nerwicy wcale nie jesteśmy chorzy choć kiedy to wszystko mamy to nie wydaje nam się to takie proste i jednoznaczne.
Nie chce mi się tutaj dokładnie opisywac swoich zmagań i całej historii, szczerze to nie chce mi sie ogólnie na te tematy rozmawiac i nie dlatego, że się boję, bo już wiem, że nie można bać sie samej siebie.
Ale to jest tak jakbyś 4 lata chodził z kulą u nogi i nagle byś ją zdjęła to po prostu potem nie miałabyś zbytnio ochoty jej jeszcze oglądać.
Jednak pamietam to forum i wsparcie z niego płynące i wiem ile dawałam żeby tylko przeczytać, ze ktoś wyzdrowiał. Więc krótko to wszystko opiszę.
Ogólnie to przyszedł pierwszy jakby atak a dokładnie coś dziwnego w głowie, jakby uderzenie mnie łotkiem, zrobiłam się ogłuszona wszystko inne się zrobiło, strach i panika.
I tak się zaczeło, zaczeły się badania lekarskie i mnóstwo nowych objawów, przez pierwsze dwa lata objawów miałam mnóstwo wiekszośc z nich trwała cały czas, odczuwałam także derealizację ale i inne objawy somatyczne.
Wszystkie moje objawy dotyczyły głównie wkrecania sobie chorób oraz miałam duzo natrętnych myśli głównie o chorobach :)
Przerabiałam wszystkie choroby świata od raków po inne zakazne choroby afrykaśnkie, miałam bolerioze, sm, guzy, tętniaki, zatory żylne, padaczki, schizofrenie oraz psychozy.
"Miałam wszystko" i ciągle chorowałam i umierałam.
Moje objawy kreciły się wokół serca oraz płuc i głowy, czyli skakało mi tętno, miałam uderzenia gorąca, skoki ciśnienia czesto trwające pare dni, miałam duszności, dostawałam hiperwentylacji, serce mi skakało w klatce, odczuwałam ścick w klatce, ukłucia w sercu, ciągle byłam przerażona, że umieram, do tego odczuwałam ścisk w głowie, pulsuwanie mózgu albo swędzenie, czułam pieczenie głowu, brak koncentracji, zakręcenie w głowie, uczucie, że trace świadomość, uczucie omdlewania i tracenia pamięci, dziwne dzwieki w uszach piszczenie, trzaski w głowie, zatykanie uszu, czerwone i piekace oczy, stany podgoraczkowe (na pewno od nerwicy), dretwienia twarzy i jezyka, mrowienie warg i suchosc w gardle, stany derealizacji i poczucie ze wszystko jest inne, wysnione nieprawdziwe. Czesto uczucie mialam ze nie wiem kim jestem i ze zatracam sie.
Do tego mialam pelno natretnych mysli i obrazow, ze skoncze w szpitalu z chemia albo w pasach zakmnieta w jakims psychiatryku, mialam natretne mysli ze zabije rodzine a potem wlasne dziecko, natretne mysli ze trace swiadomosc i umieram albo trace zdolnosc myslenia i czulam to ze tak zaraz bedzie. Mialam poczucie ze jestem smiertelnie chora i przez caly ten czas to sa moje ostatnie godziny zycia.
Dostalam dziwnych objawow ze nie moge rozmawiac z ludzmi, jakiejs formy lekow spolecznych czy czegos podobnego, lamal mi sie glos przy rozmowie z innymi, stalam sie wycofana i wystraszona innych ludzi!
Nie moglam sluchac o chorobach a dzwiek karetki gdzies na ulicy przyprawial mnie o atak serca, mialam trudnosci z chodzeniem po ulicach z zyciem w gole.
Te objawy w sumie mialam ciagle, lubily sie zmieniac ale ciagle czulam sie chora i ciagle myslalam o swoim zdrowiu i osobi, czlowiek w nerwicy to cholerny egoista i egocentryk.
Ciagle bylam strasznie przerazona jakby to byly moje ostatnie godziny zycia.
To nie wszystkie objawy ale te byly moja zmora, szczegolnie ze w glowie mialam ciagla jazde myslowa.
Wkolo badalam sie i myslalam ze kazdy lekarz cos przegapil, nic do mnie nie docieralo ze nic mi nie jest.
Potem zaczelam brac jakios leki bo zaczelam popadac w depresje, nic mi sie nie chcialo, nie bylam sklonna do rozmow, zaczelam ciagle chodzic zamyslona, smutna, zawieszalam sie dlatego postanowilam brac leki.
Wtedy myslalam ze leki to moj jedyny ratunek i jakzesz sie pomylilam, to znaczy leki cos dzialaly ale bylo to zalezne sama nie wiem od czego, na pewni zmniejszyly mi codzienna telepawke ale zeby one mnie w ogole postawily na nogi to trudno o tym mowic a jak dzialaly to tylko jakis czas a potem jakos ich dzialanie opdalo a ja ciagle bylam chora.
Potem znowu wpadal w jakis natrectwa ze jak przestane brac leki to calkiem sfiksuje co jest ju bzdura totalna.
Tu przestrzegam kazde kto lubuje sie w takim nazywaniu siebie chorym, sama tak robilam i chodzac po forach widzialam ze wiele osob z luboscia powtarza swoje diagnozy, nie tykle ze chcieli byc chorzy ale jak ktos dostawal diagnoze nerwicy lekowej i chopochondrii to potem jakby zniejaka duma godna meczennika powtazral te diagnozy utwierdzajac sie w tym jaki to on nie jest zaburzony.
Powtarzam sama tak robilam i sama robilam z siebie chora. Objawy w nerwicach kazdych sa straszne ale nie wolno dawac samemu sobie przekonania ze jestesmy wyjatkowo i strasznie zaburzeni bo to blokuje.
Cierpienie powoduje ze czlowiek bardzo pragnie aby inni slyszeli jak on cierpi i na co cierpi, to powoduje wieczne gadanie o sobie i o objawach i wymienianie diagnoz jakie sie ma. A tak naprawde swiat jest taki ze malo kto i tak chce sluchac o czyims cierpieniu a do tego mimo ze nerwica to cierpienie nieludzkie nie jest tak naprawde nieskonczone i po czesci to cierpienie daje nam wglad ze my sami zle siebie traktujemy i zycie.
I zaczyna sie doszukiwanie dlaczego nas to spotkalo bo rpzeciez my dobrzy ludzie jestesmy :) Ja tez z jednej strony na pewno stres sytuacji spowodowal pierwszy wybuch nerwicy ale tak naprawde to jest przyczyna bezsposrednia a byly posrednie i te przyczyny nie sa wcale tak zawiklane jak to sie mowi o jakis konfliktach wewnetrzych.
I oczywiscie wyrazam tutaj swoje zdanie, ja szukajac przyczyny trafilam w koncu na psychologa do ktotrego chodzilam ponad rok czasu, wlasnie u niego stosowalismy doszukiwanie sie i stwierdzam ze to byla strata czasu i pograzanie mnie w jeszcze wiekszym metliku.
Psycholog uzmyslawial mnie ze to sa problemy na lini matka i ja, rodzina i ja i to moze byc prawda ze ja sama przybralam forme taka przez moj dom rodzinny ale grzebanie w tym nic nie prostuje i to jest problem.
Ja czasem widzialam ile lat ludzie korzystaja z takiej terapi i po tych latach chyba ta nerwica mija z uwagi na czas trwania tej terapi niz tak naprawde z powodu wywnetrzniania emocji. Dla mnie to jest teraz nieporozukienie choc wtedy kurczowo sie tego trzymalam bo chcioalal rozwiazac konflikt i wywalic emocje i byc zdrowom.
Ale tak naprawde wiklalam sie w jakis relacjach pomiedzy mna a matka, probowalam dotrzec do sensu tego, na codzien zle sie czulam a moje zycie coraz bardziej przypominalo katastrofe.
Za kazdym razem psycholog mi mowil ze gorzej sie czuje z powodu tych emocji do jakich docieram...a ja po prostu wtedy mialam faze na nakrecanie sie ze trace swiadomosc i to bylo tego powodem ze zylam tym wszystkim.
Nie przecze ze moze komus taka terapia pomoze ale ja od siebie przestrzegam przed zbyt dlugim grzebaniem w zyciu wstecz bo to tylko daje zawirowanie i i tak nic sie samo nie rozwiazuje.
Po prostu to wydaje sie nam proste, majac nerwice chcemy prostych rozwiazan, jak nie leki to szukamy innego prostego wyjasniania konfliktow wewnetrzych, bo to prosto brzmi dotrzesz i objawy znikna ;)
a od tego wyjasniania zwykle malo co sie zmienia, oprocz mijajacego czasu i przez ten czas nudzenia sie juz swoim zyciem zupelnie i objawami i nerwica zwykle dzieki uplywowi czasu sie zmniejsza ale ty nadal jestes caly znerwicowany.
Najlepiej co potem uczynilam poszukac terapeuty ktory raz ze bedzie umial ci wytlumnaczyc co sie z toba dzieje a dwa bedzie dla ciebie trenerem, ktory bedzie doradzal jak zachowywac sie w roznych sytuacjach, jak mozna lepiej na pewne sprawy spojrzec, na wlasne ambicje i strachy.
Na pewno czlowiek sam sie wiele uczy ale jednak spojrzenie kogos z boku jest wazne, choc ta terapia rowniez nie byla dla mnie az takim strzelem w dziesiatke to jednak wiele przemyslen zawdzieczam jej.

U mnie i prawie u 80 % ludzi z nerwica powodem do dluzszych nerwic jest nieprzystosowanie do zycia oraz zderzenie za bardzo wygurowanych ambicji z rzeczywstoscia.
To byla przyczyna u mnie nerwicy. I byc moze wzieta z przeszlosci ale nie warto o tym wspominac bo to minelo.
Chcialam miec fajne zycie, mialm w glowie pelno planow i troche za duzo ambicji i chcialam miec zycie takie jak inni ktorych obserwowalam, ze maja domy rodziny samochody, dzieci ktorymi chwala sie na portalach spolecznosciowych.
To wszystko mieli i mi sie wydawali mega szczesliwi i z wielkim oparciem w rodzinie i innych. Ja az takiego oparcia nie mialam ale tez chcialam miec klawe zycie, prace, wszystko co najlepsze, wszystko sie wedlug mnie musialo udac i byc na tip top. Do tego bardzo wczuwalam sie w role wielkiej matki teresy co do innych ludzi a ludzie to wykorzystuja, a potem wykorzystuja tych co dali im pomocna reke i albo chca wiecej albo nie doceniaja tego a to niszczy psyche.
Do tego zbyt czesto zakladalam maski chcac ukryc swoje prawdziwe uczucia w roznych sytuacjach, wiadomo ze nie zawsze mozna wyrazic emocje i sie przed tym trzeba powstzymac ale ogolnie zawsze powinno sie mowic to co sie odczulo bez wachan co kto sobie pomysli czy jak on to odczuje.
To sa elementy przez ktore ja przyplacilam zaburzenim psychicznym.
Klopot w tym ze jak zaczyna sie nerwica to ona jest swoista ucieczka od zycia i problemow. I to czego pragniemy to aby to sie skonczylo w najprostszy sposob.
Czyli leki a leki pomagaja zwykle tym co dostali nerwicy przez jakis nagly stres i tylko to albo pomagaja tym co dostali to po jakis zawabach z narkotykami bo leki ich predzej postawia na nogi niz tych ktorzy oprocz nerwicy nie radza sobie ze swoim zyciem.
Potem szuka sie prostych sposobo i zamecza tych co z tego wyszli myslac ze oni posiadaja jakas magie i co prawda takie cos poucza bardz to jednak nie uzdrowi nas samo z siebie.
Potem szukamy latwych kombinowan z konfilktami jak pisalam bo to si wydaje proste ale nikt nie pomysli ze z nerwica nie walczymy, ze z nerwica nie da sie wygrac bo tu nie mozna mowic nawet o kwesti rywalizacji.
Bo to przyszlo z powodow i zazwyczaj powodem tym jest nierealizowanie wlasnego zycia i brak odpowiedzialnosci za to zycie i strach przed nim.
Blednym kolem sa nie tylko objawy i nerwica i strach ale tez wlasnie zycie.
Potem jakos po pierwszych 3 latach troche objawy zelzyly, wiadomo ze czas robi swoje, jednak co odstawialam leki to bylo na nowo duzo gorzej, potem zaszlam w ciaze i znowu bylo tragicznie bo wiadomo ciaza, znowu brak odpowiedzialnosci, czynilam wszystko na opak a nie tak jak powinnam. Bo chcialam realizowac nadal wybujale ambicje zamiast skupic sie na tym co moge miec.
W koncu odstawilam leki i oprawiona w wiele przemyslen poradzilam sobie z nerwica calkiem, objawy zanikly, ataki nie przychodzily ani natretne mysli.
Nie bylo to pstrykniecie palcami byl to caly okres nabierania pewnych doswiadczen i obserwowania swojego zachowania.
Zrozumialam wazna rzecz ze zyje tylko wkolo nerwica a zycie moje jest na drugim miejscu, i ze nie biore za nie odpowiedzialnosci, wrecz przeciwni, uciekam od niego w zaburzenia tlumaczac sie tym z mam objawy.
Co zrobic aby przeszlo:

Trzeba sobie uswiadomic i utrwalic w glowie zasady

1. Nie czynic z siebie z powodu nerwic ludzi niepelnosprawnych, nie dawac sie pogroazac przez egoizm objawowy i egocennztryzm, nie wmawiac sobie ze juz zawsze tak bedzie bo nerwica nie moze minac.
2. Po drugie omijac fora internetowe gdzie wszyscy jak jeden maz zajmuja sie tym punktem pierwszym. Dlatego wlasnie ta historie zamieszczam tutaj bo to forum ma nadal pewna charakterystczna motywacje nerwicowa. Jezeli kiedykolwiek sie to by zmienilo niech administratorzy obiecaja ze zamkna ta strone bo bedzie to kolejne miejsce nerwicowych wiecznych meczennikow, ktorzy w cierpieniu z luboscia umieszczaja w pospisach swoje efki, zetki, betki i wydluzone diagnozy psychiatryczne, pokazujac jak to oni cierpia i jak bardzo sa chorzy. Tym sposobem blokuja siebie.
Takie fora trzeba wykorzystywac do opierania sie jak najbardziej ale nie do wieloletnich tych samych objawow wypisywanych przez te same osoby. Jezeli jestes jdena z takich osob to wszystko robisz na opak a same leki ci nie pomoga.
3. Nie unikniesz zycia w leku i objawow swojej nerwicy. To znaczy nie da sie najpierw wylezec swojej nerwicy przy tv i lekach a potem sobie naprawiac zycia. Nerwica to ni grypa.
Czyli jesli czujesz ze otoczyly cie objawy i mysli natretne to znak ze musisz im sie przeciwstawic, i mam tu na mysli strach przed wychodzeniem i ataki paniki ale tez trzeba pamietac ze nerwice ;leczy sie nie tylko przeciwstawianiem sie objawom i natreta ale tez zyciem. Nie da sie NIE ZYC i przelamywac lekow. Te dwie opcje sie wykluczaja.
I tego dlugo nie pojmowalam. Zycie mialam w drzazgach i swoje plany takze, bo ciagle szukalam swojego sposobu na zdrowie, podczas gdy ten sposob byl przede mna.
Nie da sie nie zyjac wychodzic naprzeciw lekom.
Jest takie powiedzenie, " nie pozwol by strach wykluczyl cie z gry" i to prawda nie pozwol na to ale musi tez byc jakas gra. Jak nudzisz sie majac nerwice to znaczy ze masz w dupie wlasne zycie.
Dla leniuchow ktorzy zawsze leniuchowali mam komunikat ze trzeba niestety to zmienic, musisz znalezc jakies zajecie, spowodowac rozruch swojego zycia bo sama nuda i brak jakis akcji w zyciu moze byc powodem ze masz leki, a jak masz leki i objawy to nuda cie pograza w nich. To sa proste zaleznosci i naprawde o wiele prostsze niz to ze matka kochala wiecej brata niz ciebie ;)
Nawet jesli masz anhedonie, to niewazne, zapisz sie chocby na kolko jakies internetowe gry w warcaby, to jest bez roznicy, wychodz na jakas bieznie, stawiaj sobie cele w czytaniu ksiazek, rozb z nich notatki, po rpostu zmuszaj sie do jakiegos ruchu w zyciu. Jak objawy cie przytlaczaja to i tak sie zmuszaj bo to wlasnie jest PRZELAMYWANIE.
Kazdy chyba sadzi ze przelamywanie to tylko to ze masz atak i idziesz dalej...a to shit a nie prawda, przelamywanie to jest zycie. Jak masz nerwice i nie masz zycia, musisz to zycie sobie zaczac tworzyc, i nie wedlug wybujalych ambicji! Ale wedlug tego co jest mozliwe i rzeczywiste, chocby bylo malo znaczace. A tworzac zycie jednoczesnie przelamujesz swoje objawy jak niechec, anchedoniea i leki.
O przelamywaniu jes sporo na forum i w sumie to jest niezmienne.
4. Tak wiec leki i objawy musisz przelamywac, zyjac, tworzac swoje zycie jakie by nie bylo, nie dolujac sie jak bardzo jestes samotna i smutna, nie kazdy jest wcale tak szczesliwy na jakiego wyglada. Ale sens zycia to samo zycie. Nie dla nagrody jest sensem ale dla zycia, to twoja nagroda ze mozesz sobie je tworzyc.
Jak nie bedziesz przelamywal strachow i natretnych mysli to ciagle nie bedziesz mogl tworzyc zycia bo bedziesz zyla objawami i szykaniem sposobow na "zdrowie".
5. Po piate WEZ ODPOWIEDZIALNOSC ZA SWOJE ZYCIE i swoje emocje.
To bardzo wazny punkt. U mnie bylo tak ze mialam zbyt duzo oczekiwania od zycia i unikalam odpowiedzialnosci za swoje czyny ciagle chcac czegos lepszego i sadzac ze musze miec lepiej. A nie chcialam brac tego co bylo mozliwe bo wydawalo mi sie to gowniane i byle jakie. To powodowalo stres, dlatego czlowiek ciagle jest pod jego dzialaniem i nagle wydarzenia stresujace daja efekty w postaci pierwszych objawow.
Brak przygotowania do zycia i zderzenie sie z jego ponuroscia i szara rzeczywistoscia byl rozniez punktem zapalnym i jest bardzo czesto. Dlatego trzeba brac co jest i miec ambicje ale nie zbyt wybujale. Trzeba zrozumiec ze ludzie to zwykle swiniaki i chamy , bez ludzkich odruchow. Ze zycie jest szare ale mozemy nadawac mu barw ale nie przez robienie sobie zbytnich ambicji tylko tworzenie zycia na tyle na ile mamy mozliwosci.
I nastepna rzecz swieta to emocje, czyli aby nie zakladac masek czyli nie blokowac emocji w sobie. Wiadomo ze czasem nie da sie powiedziec wszystkiego ale to chodzi o sprawy w ktorych jestesmy proszeni o opinie albo sprawy gdzie widzimy ze cos jest nie tak ale nic nie mowimy.
To sa sytuacje gdzie udajemy maksymalnie kogos innego kryjac swoje prawdziw zachowanie w sobie, to jest niezdrowe chowanie emocji ktore dodaje do kielicha psychiki dawke goryczy. Trzeba zazwyczaj mowic, grzecznie, nie trzeba byc chamem ale mowic co ogolnie sadzimy i dawac do zrozumienia ze ktos nie musi sie z tym zgadzac.
Ale co najwazniejsz jest to to ze to nie my mamy sie martwic co kto o nas pomysli sobie po tym co powiemy, niech ten ktos sie tym martwi. Dzieki temu tworzymy swoj charakter.
Nie da sie uniknac tego stwierdzenia ze zmieniac i tworzyc swoje zycie i nasz charakter mozna tylko poprzez dzialanie.

I to tyle w sumie, jezeli masz jakies swoje nerwice i nie tylko po trawce gdzie zwykle wystarczy poznac czym to jest i ewentualnie pobrac leki ale tez masz problemy z zyciem to sprawa wyglada tak, ze trzeba odpuscic troche z ambicji nieadekwatnych do realnosci, odpuscic z tonu ze musi wszystko wyjsc, odpuscic zyciem wedlug tego co inni pomysla o nas bo to oni maja myslec o tym a nie my, przede wszystiim przelamywac leki i objawy tworzac zycie (nie na odwrot, czyli udawac ze tworzy sie zycie a tak naprawde zyjac ciagle zyciem objawow nerwic).
Tworzyc swoj charakter. To wszystko jest ze soba spojne ale jest warte tego, ja to traktuje jako nie tyle co epizod choroby ale po prostu okres kiedy musialam zrobic ze soba porzadek.
Nie mam juz objawow ani nerwic ani natretnych mysli. Nie mam juz napiecia bo moj psychiczny puchar nie m juz w sobie tyle goryczy.
Stalam sie bardziej odpowiedzialna za siebie i swoje czyny a takze stworzylam inna jednak siebie i no musialam robic to z objawami jednoczesnie je przelamujac.

Pozdrawiam i dziekuje za dawniejsze wsparcie forumowe bylo mi bardzo potrzebne. Posta napisalam w sumie z marszu i juz nie chce mi sie poprawiac bykow w nim az tak za bardzo, wszelkich polonistow przepraszam :)

Dorota
Dziękuję bardzo za post. :) Wszystko napisane prosto, przejrzyście i zrozumiale.
Jak jest teraz u Ciebie?
Awatar użytkownika
Sasuke
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 481
Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11

25 września 2019, o 15:35

Sia03 pisze:
25 września 2019, o 12:05
Dori pisze:
15 marca 2014, o 18:09
Witam wszystkich i zarazem dziekuje od razu wszystkim, którzy mnie wspierali w moich trudnych czasach i chwilach.
Moja nerwica zaczeła się dość dawno temu bo w 2008 roku jak byłam za granicą.
Sama nie wiedziałam co było wtedy powodem, ogólnie może zmiana miejsca zamieszkania, nowy kraj, nowi ludzie, problemy trochę językowe, ogólnie stres.
Ale też faktem jest, że teraz wiem, ze to mój stosunek do innych ludzi i mojego przeżywania życia był powodem do mojej nerwicy i tych wszystkich zmagań jakie musiałam przejść.
Szczerze mówiąc jestem w pełni zdrowa jeśli chodzi o nerwicę choć słowo zdrowa tu nie pasuje bo my podczas nerwicy wcale nie jesteśmy chorzy choć kiedy to wszystko mamy to nie wydaje nam się to takie proste i jednoznaczne.
Nie chce mi się tutaj dokładnie opisywac swoich zmagań i całej historii, szczerze to nie chce mi sie ogólnie na te tematy rozmawiac i nie dlatego, że się boję, bo już wiem, że nie można bać sie samej siebie.
Ale to jest tak jakbyś 4 lata chodził z kulą u nogi i nagle byś ją zdjęła to po prostu potem nie miałabyś zbytnio ochoty jej jeszcze oglądać.
Jednak pamietam to forum i wsparcie z niego płynące i wiem ile dawałam żeby tylko przeczytać, ze ktoś wyzdrowiał. Więc krótko to wszystko opiszę.
Ogólnie to przyszedł pierwszy jakby atak a dokładnie coś dziwnego w głowie, jakby uderzenie mnie łotkiem, zrobiłam się ogłuszona wszystko inne się zrobiło, strach i panika.
I tak się zaczeło, zaczeły się badania lekarskie i mnóstwo nowych objawów, przez pierwsze dwa lata objawów miałam mnóstwo wiekszośc z nich trwała cały czas, odczuwałam także derealizację ale i inne objawy somatyczne.
Wszystkie moje objawy dotyczyły głównie wkrecania sobie chorób oraz miałam duzo natrętnych myśli głównie o chorobach :)
Przerabiałam wszystkie choroby świata od raków po inne zakazne choroby afrykaśnkie, miałam bolerioze, sm, guzy, tętniaki, zatory żylne, padaczki, schizofrenie oraz psychozy.
"Miałam wszystko" i ciągle chorowałam i umierałam.
Moje objawy kreciły się wokół serca oraz płuc i głowy, czyli skakało mi tętno, miałam uderzenia gorąca, skoki ciśnienia czesto trwające pare dni, miałam duszności, dostawałam hiperwentylacji, serce mi skakało w klatce, odczuwałam ścick w klatce, ukłucia w sercu, ciągle byłam przerażona, że umieram, do tego odczuwałam ścisk w głowie, pulsuwanie mózgu albo swędzenie, czułam pieczenie głowu, brak koncentracji, zakręcenie w głowie, uczucie, że trace świadomość, uczucie omdlewania i tracenia pamięci, dziwne dzwieki w uszach piszczenie, trzaski w głowie, zatykanie uszu, czerwone i piekace oczy, stany podgoraczkowe (na pewno od nerwicy), dretwienia twarzy i jezyka, mrowienie warg i suchosc w gardle, stany derealizacji i poczucie ze wszystko jest inne, wysnione nieprawdziwe. Czesto uczucie mialam ze nie wiem kim jestem i ze zatracam sie.
Do tego mialam pelno natretnych mysli i obrazow, ze skoncze w szpitalu z chemia albo w pasach zakmnieta w jakims psychiatryku, mialam natretne mysli ze zabije rodzine a potem wlasne dziecko, natretne mysli ze trace swiadomosc i umieram albo trace zdolnosc myslenia i czulam to ze tak zaraz bedzie. Mialam poczucie ze jestem smiertelnie chora i przez caly ten czas to sa moje ostatnie godziny zycia.
Dostalam dziwnych objawow ze nie moge rozmawiac z ludzmi, jakiejs formy lekow spolecznych czy czegos podobnego, lamal mi sie glos przy rozmowie z innymi, stalam sie wycofana i wystraszona innych ludzi!
Nie moglam sluchac o chorobach a dzwiek karetki gdzies na ulicy przyprawial mnie o atak serca, mialam trudnosci z chodzeniem po ulicach z zyciem w gole.
Te objawy w sumie mialam ciagle, lubily sie zmieniac ale ciagle czulam sie chora i ciagle myslalam o swoim zdrowiu i osobi, czlowiek w nerwicy to cholerny egoista i egocentryk.
Ciagle bylam strasznie przerazona jakby to byly moje ostatnie godziny zycia.
To nie wszystkie objawy ale te byly moja zmora, szczegolnie ze w glowie mialam ciagla jazde myslowa.
Wkolo badalam sie i myslalam ze kazdy lekarz cos przegapil, nic do mnie nie docieralo ze nic mi nie jest.
Potem zaczelam brac jakios leki bo zaczelam popadac w depresje, nic mi sie nie chcialo, nie bylam sklonna do rozmow, zaczelam ciagle chodzic zamyslona, smutna, zawieszalam sie dlatego postanowilam brac leki.
Wtedy myslalam ze leki to moj jedyny ratunek i jakzesz sie pomylilam, to znaczy leki cos dzialaly ale bylo to zalezne sama nie wiem od czego, na pewni zmniejszyly mi codzienna telepawke ale zeby one mnie w ogole postawily na nogi to trudno o tym mowic a jak dzialaly to tylko jakis czas a potem jakos ich dzialanie opdalo a ja ciagle bylam chora.
Potem znowu wpadal w jakis natrectwa ze jak przestane brac leki to calkiem sfiksuje co jest ju bzdura totalna.
Tu przestrzegam kazde kto lubuje sie w takim nazywaniu siebie chorym, sama tak robilam i chodzac po forach widzialam ze wiele osob z luboscia powtarza swoje diagnozy, nie tykle ze chcieli byc chorzy ale jak ktos dostawal diagnoze nerwicy lekowej i chopochondrii to potem jakby zniejaka duma godna meczennika powtazral te diagnozy utwierdzajac sie w tym jaki to on nie jest zaburzony.
Powtarzam sama tak robilam i sama robilam z siebie chora. Objawy w nerwicach kazdych sa straszne ale nie wolno dawac samemu sobie przekonania ze jestesmy wyjatkowo i strasznie zaburzeni bo to blokuje.
Cierpienie powoduje ze czlowiek bardzo pragnie aby inni slyszeli jak on cierpi i na co cierpi, to powoduje wieczne gadanie o sobie i o objawach i wymienianie diagnoz jakie sie ma. A tak naprawde swiat jest taki ze malo kto i tak chce sluchac o czyims cierpieniu a do tego mimo ze nerwica to cierpienie nieludzkie nie jest tak naprawde nieskonczone i po czesci to cierpienie daje nam wglad ze my sami zle siebie traktujemy i zycie.
I zaczyna sie doszukiwanie dlaczego nas to spotkalo bo rpzeciez my dobrzy ludzie jestesmy :) Ja tez z jednej strony na pewno stres sytuacji spowodowal pierwszy wybuch nerwicy ale tak naprawde to jest przyczyna bezsposrednia a byly posrednie i te przyczyny nie sa wcale tak zawiklane jak to sie mowi o jakis konfliktach wewnetrzych.
I oczywiscie wyrazam tutaj swoje zdanie, ja szukajac przyczyny trafilam w koncu na psychologa do ktotrego chodzilam ponad rok czasu, wlasnie u niego stosowalismy doszukiwanie sie i stwierdzam ze to byla strata czasu i pograzanie mnie w jeszcze wiekszym metliku.
Psycholog uzmyslawial mnie ze to sa problemy na lini matka i ja, rodzina i ja i to moze byc prawda ze ja sama przybralam forme taka przez moj dom rodzinny ale grzebanie w tym nic nie prostuje i to jest problem.
Ja czasem widzialam ile lat ludzie korzystaja z takiej terapi i po tych latach chyba ta nerwica mija z uwagi na czas trwania tej terapi niz tak naprawde z powodu wywnetrzniania emocji. Dla mnie to jest teraz nieporozukienie choc wtedy kurczowo sie tego trzymalam bo chcioalal rozwiazac konflikt i wywalic emocje i byc zdrowom.
Ale tak naprawde wiklalam sie w jakis relacjach pomiedzy mna a matka, probowalam dotrzec do sensu tego, na codzien zle sie czulam a moje zycie coraz bardziej przypominalo katastrofe.
Za kazdym razem psycholog mi mowil ze gorzej sie czuje z powodu tych emocji do jakich docieram...a ja po prostu wtedy mialam faze na nakrecanie sie ze trace swiadomosc i to bylo tego powodem ze zylam tym wszystkim.
Nie przecze ze moze komus taka terapia pomoze ale ja od siebie przestrzegam przed zbyt dlugim grzebaniem w zyciu wstecz bo to tylko daje zawirowanie i i tak nic sie samo nie rozwiazuje.
Po prostu to wydaje sie nam proste, majac nerwice chcemy prostych rozwiazan, jak nie leki to szukamy innego prostego wyjasniania konfliktow wewnetrzych, bo to prosto brzmi dotrzesz i objawy znikna ;)
a od tego wyjasniania zwykle malo co sie zmienia, oprocz mijajacego czasu i przez ten czas nudzenia sie juz swoim zyciem zupelnie i objawami i nerwica zwykle dzieki uplywowi czasu sie zmniejsza ale ty nadal jestes caly znerwicowany.
Najlepiej co potem uczynilam poszukac terapeuty ktory raz ze bedzie umial ci wytlumnaczyc co sie z toba dzieje a dwa bedzie dla ciebie trenerem, ktory bedzie doradzal jak zachowywac sie w roznych sytuacjach, jak mozna lepiej na pewne sprawy spojrzec, na wlasne ambicje i strachy.
Na pewno czlowiek sam sie wiele uczy ale jednak spojrzenie kogos z boku jest wazne, choc ta terapia rowniez nie byla dla mnie az takim strzelem w dziesiatke to jednak wiele przemyslen zawdzieczam jej.

U mnie i prawie u 80 % ludzi z nerwica powodem do dluzszych nerwic jest nieprzystosowanie do zycia oraz zderzenie za bardzo wygurowanych ambicji z rzeczywstoscia.
To byla przyczyna u mnie nerwicy. I byc moze wzieta z przeszlosci ale nie warto o tym wspominac bo to minelo.
Chcialam miec fajne zycie, mialm w glowie pelno planow i troche za duzo ambicji i chcialam miec zycie takie jak inni ktorych obserwowalam, ze maja domy rodziny samochody, dzieci ktorymi chwala sie na portalach spolecznosciowych.
To wszystko mieli i mi sie wydawali mega szczesliwi i z wielkim oparciem w rodzinie i innych. Ja az takiego oparcia nie mialam ale tez chcialam miec klawe zycie, prace, wszystko co najlepsze, wszystko sie wedlug mnie musialo udac i byc na tip top. Do tego bardzo wczuwalam sie w role wielkiej matki teresy co do innych ludzi a ludzie to wykorzystuja, a potem wykorzystuja tych co dali im pomocna reke i albo chca wiecej albo nie doceniaja tego a to niszczy psyche.
Do tego zbyt czesto zakladalam maski chcac ukryc swoje prawdziwe uczucia w roznych sytuacjach, wiadomo ze nie zawsze mozna wyrazic emocje i sie przed tym trzeba powstzymac ale ogolnie zawsze powinno sie mowic to co sie odczulo bez wachan co kto sobie pomysli czy jak on to odczuje.
To sa elementy przez ktore ja przyplacilam zaburzenim psychicznym.
Klopot w tym ze jak zaczyna sie nerwica to ona jest swoista ucieczka od zycia i problemow. I to czego pragniemy to aby to sie skonczylo w najprostszy sposob.
Czyli leki a leki pomagaja zwykle tym co dostali nerwicy przez jakis nagly stres i tylko to albo pomagaja tym co dostali to po jakis zawabach z narkotykami bo leki ich predzej postawia na nogi niz tych ktorzy oprocz nerwicy nie radza sobie ze swoim zyciem.
Potem szuka sie prostych sposobo i zamecza tych co z tego wyszli myslac ze oni posiadaja jakas magie i co prawda takie cos poucza bardz to jednak nie uzdrowi nas samo z siebie.
Potem szukamy latwych kombinowan z konfilktami jak pisalam bo to si wydaje proste ale nikt nie pomysli ze z nerwica nie walczymy, ze z nerwica nie da sie wygrac bo tu nie mozna mowic nawet o kwesti rywalizacji.
Bo to przyszlo z powodow i zazwyczaj powodem tym jest nierealizowanie wlasnego zycia i brak odpowiedzialnosci za to zycie i strach przed nim.
Blednym kolem sa nie tylko objawy i nerwica i strach ale tez wlasnie zycie.
Potem jakos po pierwszych 3 latach troche objawy zelzyly, wiadomo ze czas robi swoje, jednak co odstawialam leki to bylo na nowo duzo gorzej, potem zaszlam w ciaze i znowu bylo tragicznie bo wiadomo ciaza, znowu brak odpowiedzialnosci, czynilam wszystko na opak a nie tak jak powinnam. Bo chcialam realizowac nadal wybujale ambicje zamiast skupic sie na tym co moge miec.
W koncu odstawilam leki i oprawiona w wiele przemyslen poradzilam sobie z nerwica calkiem, objawy zanikly, ataki nie przychodzily ani natretne mysli.
Nie bylo to pstrykniecie palcami byl to caly okres nabierania pewnych doswiadczen i obserwowania swojego zachowania.
Zrozumialam wazna rzecz ze zyje tylko wkolo nerwica a zycie moje jest na drugim miejscu, i ze nie biore za nie odpowiedzialnosci, wrecz przeciwni, uciekam od niego w zaburzenia tlumaczac sie tym z mam objawy.
Co zrobic aby przeszlo:

Trzeba sobie uswiadomic i utrwalic w glowie zasady

1. Nie czynic z siebie z powodu nerwic ludzi niepelnosprawnych, nie dawac sie pogroazac przez egoizm objawowy i egocennztryzm, nie wmawiac sobie ze juz zawsze tak bedzie bo nerwica nie moze minac.
2. Po drugie omijac fora internetowe gdzie wszyscy jak jeden maz zajmuja sie tym punktem pierwszym. Dlatego wlasnie ta historie zamieszczam tutaj bo to forum ma nadal pewna charakterystczna motywacje nerwicowa. Jezeli kiedykolwiek sie to by zmienilo niech administratorzy obiecaja ze zamkna ta strone bo bedzie to kolejne miejsce nerwicowych wiecznych meczennikow, ktorzy w cierpieniu z luboscia umieszczaja w pospisach swoje efki, zetki, betki i wydluzone diagnozy psychiatryczne, pokazujac jak to oni cierpia i jak bardzo sa chorzy. Tym sposobem blokuja siebie.
Takie fora trzeba wykorzystywac do opierania sie jak najbardziej ale nie do wieloletnich tych samych objawow wypisywanych przez te same osoby. Jezeli jestes jdena z takich osob to wszystko robisz na opak a same leki ci nie pomoga.
3. Nie unikniesz zycia w leku i objawow swojej nerwicy. To znaczy nie da sie najpierw wylezec swojej nerwicy przy tv i lekach a potem sobie naprawiac zycia. Nerwica to ni grypa.
Czyli jesli czujesz ze otoczyly cie objawy i mysli natretne to znak ze musisz im sie przeciwstawic, i mam tu na mysli strach przed wychodzeniem i ataki paniki ale tez trzeba pamietac ze nerwice ;leczy sie nie tylko przeciwstawianiem sie objawom i natreta ale tez zyciem. Nie da sie NIE ZYC i przelamywac lekow. Te dwie opcje sie wykluczaja.
I tego dlugo nie pojmowalam. Zycie mialam w drzazgach i swoje plany takze, bo ciagle szukalam swojego sposobu na zdrowie, podczas gdy ten sposob byl przede mna.
Nie da sie nie zyjac wychodzic naprzeciw lekom.
Jest takie powiedzenie, " nie pozwol by strach wykluczyl cie z gry" i to prawda nie pozwol na to ale musi tez byc jakas gra. Jak nudzisz sie majac nerwice to znaczy ze masz w dupie wlasne zycie.
Dla leniuchow ktorzy zawsze leniuchowali mam komunikat ze trzeba niestety to zmienic, musisz znalezc jakies zajecie, spowodowac rozruch swojego zycia bo sama nuda i brak jakis akcji w zyciu moze byc powodem ze masz leki, a jak masz leki i objawy to nuda cie pograza w nich. To sa proste zaleznosci i naprawde o wiele prostsze niz to ze matka kochala wiecej brata niz ciebie ;)
Nawet jesli masz anhedonie, to niewazne, zapisz sie chocby na kolko jakies internetowe gry w warcaby, to jest bez roznicy, wychodz na jakas bieznie, stawiaj sobie cele w czytaniu ksiazek, rozb z nich notatki, po rpostu zmuszaj sie do jakiegos ruchu w zyciu. Jak objawy cie przytlaczaja to i tak sie zmuszaj bo to wlasnie jest PRZELAMYWANIE.
Kazdy chyba sadzi ze przelamywanie to tylko to ze masz atak i idziesz dalej...a to shit a nie prawda, przelamywanie to jest zycie. Jak masz nerwice i nie masz zycia, musisz to zycie sobie zaczac tworzyc, i nie wedlug wybujalych ambicji! Ale wedlug tego co jest mozliwe i rzeczywiste, chocby bylo malo znaczace. A tworzac zycie jednoczesnie przelamujesz swoje objawy jak niechec, anchedoniea i leki.
O przelamywaniu jes sporo na forum i w sumie to jest niezmienne.
4. Tak wiec leki i objawy musisz przelamywac, zyjac, tworzac swoje zycie jakie by nie bylo, nie dolujac sie jak bardzo jestes samotna i smutna, nie kazdy jest wcale tak szczesliwy na jakiego wyglada. Ale sens zycia to samo zycie. Nie dla nagrody jest sensem ale dla zycia, to twoja nagroda ze mozesz sobie je tworzyc.
Jak nie bedziesz przelamywal strachow i natretnych mysli to ciagle nie bedziesz mogl tworzyc zycia bo bedziesz zyla objawami i szykaniem sposobow na "zdrowie".
5. Po piate WEZ ODPOWIEDZIALNOSC ZA SWOJE ZYCIE i swoje emocje.
To bardzo wazny punkt. U mnie bylo tak ze mialam zbyt duzo oczekiwania od zycia i unikalam odpowiedzialnosci za swoje czyny ciagle chcac czegos lepszego i sadzac ze musze miec lepiej. A nie chcialam brac tego co bylo mozliwe bo wydawalo mi sie to gowniane i byle jakie. To powodowalo stres, dlatego czlowiek ciagle jest pod jego dzialaniem i nagle wydarzenia stresujace daja efekty w postaci pierwszych objawow.
Brak przygotowania do zycia i zderzenie sie z jego ponuroscia i szara rzeczywistoscia byl rozniez punktem zapalnym i jest bardzo czesto. Dlatego trzeba brac co jest i miec ambicje ale nie zbyt wybujale. Trzeba zrozumiec ze ludzie to zwykle swiniaki i chamy , bez ludzkich odruchow. Ze zycie jest szare ale mozemy nadawac mu barw ale nie przez robienie sobie zbytnich ambicji tylko tworzenie zycia na tyle na ile mamy mozliwosci.
I nastepna rzecz swieta to emocje, czyli aby nie zakladac masek czyli nie blokowac emocji w sobie. Wiadomo ze czasem nie da sie powiedziec wszystkiego ale to chodzi o sprawy w ktorych jestesmy proszeni o opinie albo sprawy gdzie widzimy ze cos jest nie tak ale nic nie mowimy.
To sa sytuacje gdzie udajemy maksymalnie kogos innego kryjac swoje prawdziw zachowanie w sobie, to jest niezdrowe chowanie emocji ktore dodaje do kielicha psychiki dawke goryczy. Trzeba zazwyczaj mowic, grzecznie, nie trzeba byc chamem ale mowic co ogolnie sadzimy i dawac do zrozumienia ze ktos nie musi sie z tym zgadzac.
Ale co najwazniejsz jest to to ze to nie my mamy sie martwic co kto o nas pomysli sobie po tym co powiemy, niech ten ktos sie tym martwi. Dzieki temu tworzymy swoj charakter.
Nie da sie uniknac tego stwierdzenia ze zmieniac i tworzyc swoje zycie i nasz charakter mozna tylko poprzez dzialanie.

I to tyle w sumie, jezeli masz jakies swoje nerwice i nie tylko po trawce gdzie zwykle wystarczy poznac czym to jest i ewentualnie pobrac leki ale tez masz problemy z zyciem to sprawa wyglada tak, ze trzeba odpuscic troche z ambicji nieadekwatnych do realnosci, odpuscic z tonu ze musi wszystko wyjsc, odpuscic zyciem wedlug tego co inni pomysla o nas bo to oni maja myslec o tym a nie my, przede wszystiim przelamywac leki i objawy tworzac zycie (nie na odwrot, czyli udawac ze tworzy sie zycie a tak naprawde zyjac ciagle zyciem objawow nerwic).
Tworzyc swoj charakter. To wszystko jest ze soba spojne ale jest warte tego, ja to traktuje jako nie tyle co epizod choroby ale po prostu okres kiedy musialam zrobic ze soba porzadek.
Nie mam juz objawow ani nerwic ani natretnych mysli. Nie mam juz napiecia bo moj psychiczny puchar nie m juz w sobie tyle goryczy.
Stalam sie bardziej odpowiedzialna za siebie i swoje czyny a takze stworzylam inna jednak siebie i no musialam robic to z objawami jednoczesnie je przelamujac.

Pozdrawiam i dziekuje za dawniejsze wsparcie forumowe bylo mi bardzo potrzebne. Posta napisalam w sumie z marszu i juz nie chce mi sie poprawiac bykow w nim az tak za bardzo, wszelkich polonistow przepraszam :)

Dorota
Dziękuję bardzo za post. :) Wszystko napisane prosto, przejrzyście i zrozumiale.
Jak jest teraz u Ciebie?
Teraz to nawet nie wie jak wyglądało to forum ;) Ostatnie logowanie 2017 rok.
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
Sia03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 19:21

25 września 2019, o 23:57

Sasuke pisze:
25 września 2019, o 15:35
Sia03 pisze:
25 września 2019, o 12:05
Dori pisze:
15 marca 2014, o 18:09
Witam wszystkich i zarazem dziekuje od razu wszystkim, którzy mnie wspierali w moich trudnych czasach i chwilach.
Moja nerwica zaczeła się dość dawno temu bo w 2008 roku jak byłam za granicą.
Sama nie wiedziałam co było wtedy powodem, ogólnie może zmiana miejsca zamieszkania, nowy kraj, nowi ludzie, problemy trochę językowe, ogólnie stres.
Ale też faktem jest, że teraz wiem, ze to mój stosunek do innych ludzi i mojego przeżywania życia był powodem do mojej nerwicy i tych wszystkich zmagań jakie musiałam przejść.
Szczerze mówiąc jestem w pełni zdrowa jeśli chodzi o nerwicę choć słowo zdrowa tu nie pasuje bo my podczas nerwicy wcale nie jesteśmy chorzy choć kiedy to wszystko mamy to nie wydaje nam się to takie proste i jednoznaczne.
Nie chce mi się tutaj dokładnie opisywac swoich zmagań i całej historii, szczerze to nie chce mi sie ogólnie na te tematy rozmawiac i nie dlatego, że się boję, bo już wiem, że nie można bać sie samej siebie.
Ale to jest tak jakbyś 4 lata chodził z kulą u nogi i nagle byś ją zdjęła to po prostu potem nie miałabyś zbytnio ochoty jej jeszcze oglądać.
Jednak pamietam to forum i wsparcie z niego płynące i wiem ile dawałam żeby tylko przeczytać, ze ktoś wyzdrowiał. Więc krótko to wszystko opiszę.
Ogólnie to przyszedł pierwszy jakby atak a dokładnie coś dziwnego w głowie, jakby uderzenie mnie łotkiem, zrobiłam się ogłuszona wszystko inne się zrobiło, strach i panika.
I tak się zaczeło, zaczeły się badania lekarskie i mnóstwo nowych objawów, przez pierwsze dwa lata objawów miałam mnóstwo wiekszośc z nich trwała cały czas, odczuwałam także derealizację ale i inne objawy somatyczne.
Wszystkie moje objawy dotyczyły głównie wkrecania sobie chorób oraz miałam duzo natrętnych myśli głównie o chorobach :)
Przerabiałam wszystkie choroby świata od raków po inne zakazne choroby afrykaśnkie, miałam bolerioze, sm, guzy, tętniaki, zatory żylne, padaczki, schizofrenie oraz psychozy.
"Miałam wszystko" i ciągle chorowałam i umierałam.
Moje objawy kreciły się wokół serca oraz płuc i głowy, czyli skakało mi tętno, miałam uderzenia gorąca, skoki ciśnienia czesto trwające pare dni, miałam duszności, dostawałam hiperwentylacji, serce mi skakało w klatce, odczuwałam ścick w klatce, ukłucia w sercu, ciągle byłam przerażona, że umieram, do tego odczuwałam ścisk w głowie, pulsuwanie mózgu albo swędzenie, czułam pieczenie głowu, brak koncentracji, zakręcenie w głowie, uczucie, że trace świadomość, uczucie omdlewania i tracenia pamięci, dziwne dzwieki w uszach piszczenie, trzaski w głowie, zatykanie uszu, czerwone i piekace oczy, stany podgoraczkowe (na pewno od nerwicy), dretwienia twarzy i jezyka, mrowienie warg i suchosc w gardle, stany derealizacji i poczucie ze wszystko jest inne, wysnione nieprawdziwe. Czesto uczucie mialam ze nie wiem kim jestem i ze zatracam sie.
Do tego mialam pelno natretnych mysli i obrazow, ze skoncze w szpitalu z chemia albo w pasach zakmnieta w jakims psychiatryku, mialam natretne mysli ze zabije rodzine a potem wlasne dziecko, natretne mysli ze trace swiadomosc i umieram albo trace zdolnosc myslenia i czulam to ze tak zaraz bedzie. Mialam poczucie ze jestem smiertelnie chora i przez caly ten czas to sa moje ostatnie godziny zycia.
Dostalam dziwnych objawow ze nie moge rozmawiac z ludzmi, jakiejs formy lekow spolecznych czy czegos podobnego, lamal mi sie glos przy rozmowie z innymi, stalam sie wycofana i wystraszona innych ludzi!
Nie moglam sluchac o chorobach a dzwiek karetki gdzies na ulicy przyprawial mnie o atak serca, mialam trudnosci z chodzeniem po ulicach z zyciem w gole.
Te objawy w sumie mialam ciagle, lubily sie zmieniac ale ciagle czulam sie chora i ciagle myslalam o swoim zdrowiu i osobi, czlowiek w nerwicy to cholerny egoista i egocentryk.
Ciagle bylam strasznie przerazona jakby to byly moje ostatnie godziny zycia.
To nie wszystkie objawy ale te byly moja zmora, szczegolnie ze w glowie mialam ciagla jazde myslowa.
Wkolo badalam sie i myslalam ze kazdy lekarz cos przegapil, nic do mnie nie docieralo ze nic mi nie jest.
Potem zaczelam brac jakios leki bo zaczelam popadac w depresje, nic mi sie nie chcialo, nie bylam sklonna do rozmow, zaczelam ciagle chodzic zamyslona, smutna, zawieszalam sie dlatego postanowilam brac leki.
Wtedy myslalam ze leki to moj jedyny ratunek i jakzesz sie pomylilam, to znaczy leki cos dzialaly ale bylo to zalezne sama nie wiem od czego, na pewni zmniejszyly mi codzienna telepawke ale zeby one mnie w ogole postawily na nogi to trudno o tym mowic a jak dzialaly to tylko jakis czas a potem jakos ich dzialanie opdalo a ja ciagle bylam chora.
Potem znowu wpadal w jakis natrectwa ze jak przestane brac leki to calkiem sfiksuje co jest ju bzdura totalna.
Tu przestrzegam kazde kto lubuje sie w takim nazywaniu siebie chorym, sama tak robilam i chodzac po forach widzialam ze wiele osob z luboscia powtarza swoje diagnozy, nie tykle ze chcieli byc chorzy ale jak ktos dostawal diagnoze nerwicy lekowej i chopochondrii to potem jakby zniejaka duma godna meczennika powtazral te diagnozy utwierdzajac sie w tym jaki to on nie jest zaburzony.
Powtarzam sama tak robilam i sama robilam z siebie chora. Objawy w nerwicach kazdych sa straszne ale nie wolno dawac samemu sobie przekonania ze jestesmy wyjatkowo i strasznie zaburzeni bo to blokuje.
Cierpienie powoduje ze czlowiek bardzo pragnie aby inni slyszeli jak on cierpi i na co cierpi, to powoduje wieczne gadanie o sobie i o objawach i wymienianie diagnoz jakie sie ma. A tak naprawde swiat jest taki ze malo kto i tak chce sluchac o czyims cierpieniu a do tego mimo ze nerwica to cierpienie nieludzkie nie jest tak naprawde nieskonczone i po czesci to cierpienie daje nam wglad ze my sami zle siebie traktujemy i zycie.
I zaczyna sie doszukiwanie dlaczego nas to spotkalo bo rpzeciez my dobrzy ludzie jestesmy :) Ja tez z jednej strony na pewno stres sytuacji spowodowal pierwszy wybuch nerwicy ale tak naprawde to jest przyczyna bezsposrednia a byly posrednie i te przyczyny nie sa wcale tak zawiklane jak to sie mowi o jakis konfliktach wewnetrzych.
I oczywiscie wyrazam tutaj swoje zdanie, ja szukajac przyczyny trafilam w koncu na psychologa do ktotrego chodzilam ponad rok czasu, wlasnie u niego stosowalismy doszukiwanie sie i stwierdzam ze to byla strata czasu i pograzanie mnie w jeszcze wiekszym metliku.
Psycholog uzmyslawial mnie ze to sa problemy na lini matka i ja, rodzina i ja i to moze byc prawda ze ja sama przybralam forme taka przez moj dom rodzinny ale grzebanie w tym nic nie prostuje i to jest problem.
Ja czasem widzialam ile lat ludzie korzystaja z takiej terapi i po tych latach chyba ta nerwica mija z uwagi na czas trwania tej terapi niz tak naprawde z powodu wywnetrzniania emocji. Dla mnie to jest teraz nieporozukienie choc wtedy kurczowo sie tego trzymalam bo chcioalal rozwiazac konflikt i wywalic emocje i byc zdrowom.
Ale tak naprawde wiklalam sie w jakis relacjach pomiedzy mna a matka, probowalam dotrzec do sensu tego, na codzien zle sie czulam a moje zycie coraz bardziej przypominalo katastrofe.
Za kazdym razem psycholog mi mowil ze gorzej sie czuje z powodu tych emocji do jakich docieram...a ja po prostu wtedy mialam faze na nakrecanie sie ze trace swiadomosc i to bylo tego powodem ze zylam tym wszystkim.
Nie przecze ze moze komus taka terapia pomoze ale ja od siebie przestrzegam przed zbyt dlugim grzebaniem w zyciu wstecz bo to tylko daje zawirowanie i i tak nic sie samo nie rozwiazuje.
Po prostu to wydaje sie nam proste, majac nerwice chcemy prostych rozwiazan, jak nie leki to szukamy innego prostego wyjasniania konfliktow wewnetrzych, bo to prosto brzmi dotrzesz i objawy znikna ;)
a od tego wyjasniania zwykle malo co sie zmienia, oprocz mijajacego czasu i przez ten czas nudzenia sie juz swoim zyciem zupelnie i objawami i nerwica zwykle dzieki uplywowi czasu sie zmniejsza ale ty nadal jestes caly znerwicowany.
Najlepiej co potem uczynilam poszukac terapeuty ktory raz ze bedzie umial ci wytlumnaczyc co sie z toba dzieje a dwa bedzie dla ciebie trenerem, ktory bedzie doradzal jak zachowywac sie w roznych sytuacjach, jak mozna lepiej na pewne sprawy spojrzec, na wlasne ambicje i strachy.
Na pewno czlowiek sam sie wiele uczy ale jednak spojrzenie kogos z boku jest wazne, choc ta terapia rowniez nie byla dla mnie az takim strzelem w dziesiatke to jednak wiele przemyslen zawdzieczam jej.

U mnie i prawie u 80 % ludzi z nerwica powodem do dluzszych nerwic jest nieprzystosowanie do zycia oraz zderzenie za bardzo wygurowanych ambicji z rzeczywstoscia.
To byla przyczyna u mnie nerwicy. I byc moze wzieta z przeszlosci ale nie warto o tym wspominac bo to minelo.
Chcialam miec fajne zycie, mialm w glowie pelno planow i troche za duzo ambicji i chcialam miec zycie takie jak inni ktorych obserwowalam, ze maja domy rodziny samochody, dzieci ktorymi chwala sie na portalach spolecznosciowych.
To wszystko mieli i mi sie wydawali mega szczesliwi i z wielkim oparciem w rodzinie i innych. Ja az takiego oparcia nie mialam ale tez chcialam miec klawe zycie, prace, wszystko co najlepsze, wszystko sie wedlug mnie musialo udac i byc na tip top. Do tego bardzo wczuwalam sie w role wielkiej matki teresy co do innych ludzi a ludzie to wykorzystuja, a potem wykorzystuja tych co dali im pomocna reke i albo chca wiecej albo nie doceniaja tego a to niszczy psyche.
Do tego zbyt czesto zakladalam maski chcac ukryc swoje prawdziwe uczucia w roznych sytuacjach, wiadomo ze nie zawsze mozna wyrazic emocje i sie przed tym trzeba powstzymac ale ogolnie zawsze powinno sie mowic to co sie odczulo bez wachan co kto sobie pomysli czy jak on to odczuje.
To sa elementy przez ktore ja przyplacilam zaburzenim psychicznym.
Klopot w tym ze jak zaczyna sie nerwica to ona jest swoista ucieczka od zycia i problemow. I to czego pragniemy to aby to sie skonczylo w najprostszy sposob.
Czyli leki a leki pomagaja zwykle tym co dostali nerwicy przez jakis nagly stres i tylko to albo pomagaja tym co dostali to po jakis zawabach z narkotykami bo leki ich predzej postawia na nogi niz tych ktorzy oprocz nerwicy nie radza sobie ze swoim zyciem.
Potem szuka sie prostych sposobo i zamecza tych co z tego wyszli myslac ze oni posiadaja jakas magie i co prawda takie cos poucza bardz to jednak nie uzdrowi nas samo z siebie.
Potem szukamy latwych kombinowan z konfilktami jak pisalam bo to si wydaje proste ale nikt nie pomysli ze z nerwica nie walczymy, ze z nerwica nie da sie wygrac bo tu nie mozna mowic nawet o kwesti rywalizacji.
Bo to przyszlo z powodow i zazwyczaj powodem tym jest nierealizowanie wlasnego zycia i brak odpowiedzialnosci za to zycie i strach przed nim.
Blednym kolem sa nie tylko objawy i nerwica i strach ale tez wlasnie zycie.
Potem jakos po pierwszych 3 latach troche objawy zelzyly, wiadomo ze czas robi swoje, jednak co odstawialam leki to bylo na nowo duzo gorzej, potem zaszlam w ciaze i znowu bylo tragicznie bo wiadomo ciaza, znowu brak odpowiedzialnosci, czynilam wszystko na opak a nie tak jak powinnam. Bo chcialam realizowac nadal wybujale ambicje zamiast skupic sie na tym co moge miec.
W koncu odstawilam leki i oprawiona w wiele przemyslen poradzilam sobie z nerwica calkiem, objawy zanikly, ataki nie przychodzily ani natretne mysli.
Nie bylo to pstrykniecie palcami byl to caly okres nabierania pewnych doswiadczen i obserwowania swojego zachowania.
Zrozumialam wazna rzecz ze zyje tylko wkolo nerwica a zycie moje jest na drugim miejscu, i ze nie biore za nie odpowiedzialnosci, wrecz przeciwni, uciekam od niego w zaburzenia tlumaczac sie tym z mam objawy.
Co zrobic aby przeszlo:

Trzeba sobie uswiadomic i utrwalic w glowie zasady

1. Nie czynic z siebie z powodu nerwic ludzi niepelnosprawnych, nie dawac sie pogroazac przez egoizm objawowy i egocennztryzm, nie wmawiac sobie ze juz zawsze tak bedzie bo nerwica nie moze minac.
2. Po drugie omijac fora internetowe gdzie wszyscy jak jeden maz zajmuja sie tym punktem pierwszym. Dlatego wlasnie ta historie zamieszczam tutaj bo to forum ma nadal pewna charakterystczna motywacje nerwicowa. Jezeli kiedykolwiek sie to by zmienilo niech administratorzy obiecaja ze zamkna ta strone bo bedzie to kolejne miejsce nerwicowych wiecznych meczennikow, ktorzy w cierpieniu z luboscia umieszczaja w pospisach swoje efki, zetki, betki i wydluzone diagnozy psychiatryczne, pokazujac jak to oni cierpia i jak bardzo sa chorzy. Tym sposobem blokuja siebie.
Takie fora trzeba wykorzystywac do opierania sie jak najbardziej ale nie do wieloletnich tych samych objawow wypisywanych przez te same osoby. Jezeli jestes jdena z takich osob to wszystko robisz na opak a same leki ci nie pomoga.
3. Nie unikniesz zycia w leku i objawow swojej nerwicy. To znaczy nie da sie najpierw wylezec swojej nerwicy przy tv i lekach a potem sobie naprawiac zycia. Nerwica to ni grypa.
Czyli jesli czujesz ze otoczyly cie objawy i mysli natretne to znak ze musisz im sie przeciwstawic, i mam tu na mysli strach przed wychodzeniem i ataki paniki ale tez trzeba pamietac ze nerwice ;leczy sie nie tylko przeciwstawianiem sie objawom i natreta ale tez zyciem. Nie da sie NIE ZYC i przelamywac lekow. Te dwie opcje sie wykluczaja.
I tego dlugo nie pojmowalam. Zycie mialam w drzazgach i swoje plany takze, bo ciagle szukalam swojego sposobu na zdrowie, podczas gdy ten sposob byl przede mna.
Nie da sie nie zyjac wychodzic naprzeciw lekom.
Jest takie powiedzenie, " nie pozwol by strach wykluczyl cie z gry" i to prawda nie pozwol na to ale musi tez byc jakas gra. Jak nudzisz sie majac nerwice to znaczy ze masz w dupie wlasne zycie.
Dla leniuchow ktorzy zawsze leniuchowali mam komunikat ze trzeba niestety to zmienic, musisz znalezc jakies zajecie, spowodowac rozruch swojego zycia bo sama nuda i brak jakis akcji w zyciu moze byc powodem ze masz leki, a jak masz leki i objawy to nuda cie pograza w nich. To sa proste zaleznosci i naprawde o wiele prostsze niz to ze matka kochala wiecej brata niz ciebie ;)
Nawet jesli masz anhedonie, to niewazne, zapisz sie chocby na kolko jakies internetowe gry w warcaby, to jest bez roznicy, wychodz na jakas bieznie, stawiaj sobie cele w czytaniu ksiazek, rozb z nich notatki, po rpostu zmuszaj sie do jakiegos ruchu w zyciu. Jak objawy cie przytlaczaja to i tak sie zmuszaj bo to wlasnie jest PRZELAMYWANIE.
Kazdy chyba sadzi ze przelamywanie to tylko to ze masz atak i idziesz dalej...a to shit a nie prawda, przelamywanie to jest zycie. Jak masz nerwice i nie masz zycia, musisz to zycie sobie zaczac tworzyc, i nie wedlug wybujalych ambicji! Ale wedlug tego co jest mozliwe i rzeczywiste, chocby bylo malo znaczace. A tworzac zycie jednoczesnie przelamujesz swoje objawy jak niechec, anchedoniea i leki.
O przelamywaniu jes sporo na forum i w sumie to jest niezmienne.
4. Tak wiec leki i objawy musisz przelamywac, zyjac, tworzac swoje zycie jakie by nie bylo, nie dolujac sie jak bardzo jestes samotna i smutna, nie kazdy jest wcale tak szczesliwy na jakiego wyglada. Ale sens zycia to samo zycie. Nie dla nagrody jest sensem ale dla zycia, to twoja nagroda ze mozesz sobie je tworzyc.
Jak nie bedziesz przelamywal strachow i natretnych mysli to ciagle nie bedziesz mogl tworzyc zycia bo bedziesz zyla objawami i szykaniem sposobow na "zdrowie".
5. Po piate WEZ ODPOWIEDZIALNOSC ZA SWOJE ZYCIE i swoje emocje.
To bardzo wazny punkt. U mnie bylo tak ze mialam zbyt duzo oczekiwania od zycia i unikalam odpowiedzialnosci za swoje czyny ciagle chcac czegos lepszego i sadzac ze musze miec lepiej. A nie chcialam brac tego co bylo mozliwe bo wydawalo mi sie to gowniane i byle jakie. To powodowalo stres, dlatego czlowiek ciagle jest pod jego dzialaniem i nagle wydarzenia stresujace daja efekty w postaci pierwszych objawow.
Brak przygotowania do zycia i zderzenie sie z jego ponuroscia i szara rzeczywistoscia byl rozniez punktem zapalnym i jest bardzo czesto. Dlatego trzeba brac co jest i miec ambicje ale nie zbyt wybujale. Trzeba zrozumiec ze ludzie to zwykle swiniaki i chamy , bez ludzkich odruchow. Ze zycie jest szare ale mozemy nadawac mu barw ale nie przez robienie sobie zbytnich ambicji tylko tworzenie zycia na tyle na ile mamy mozliwosci.
I nastepna rzecz swieta to emocje, czyli aby nie zakladac masek czyli nie blokowac emocji w sobie. Wiadomo ze czasem nie da sie powiedziec wszystkiego ale to chodzi o sprawy w ktorych jestesmy proszeni o opinie albo sprawy gdzie widzimy ze cos jest nie tak ale nic nie mowimy.
To sa sytuacje gdzie udajemy maksymalnie kogos innego kryjac swoje prawdziw zachowanie w sobie, to jest niezdrowe chowanie emocji ktore dodaje do kielicha psychiki dawke goryczy. Trzeba zazwyczaj mowic, grzecznie, nie trzeba byc chamem ale mowic co ogolnie sadzimy i dawac do zrozumienia ze ktos nie musi sie z tym zgadzac.
Ale co najwazniejsz jest to to ze to nie my mamy sie martwic co kto o nas pomysli sobie po tym co powiemy, niech ten ktos sie tym martwi. Dzieki temu tworzymy swoj charakter.
Nie da sie uniknac tego stwierdzenia ze zmieniac i tworzyc swoje zycie i nasz charakter mozna tylko poprzez dzialanie.

I to tyle w sumie, jezeli masz jakies swoje nerwice i nie tylko po trawce gdzie zwykle wystarczy poznac czym to jest i ewentualnie pobrac leki ale tez masz problemy z zyciem to sprawa wyglada tak, ze trzeba odpuscic troche z ambicji nieadekwatnych do realnosci, odpuscic z tonu ze musi wszystko wyjsc, odpuscic zyciem wedlug tego co inni pomysla o nas bo to oni maja myslec o tym a nie my, przede wszystiim przelamywac leki i objawy tworzac zycie (nie na odwrot, czyli udawac ze tworzy sie zycie a tak naprawde zyjac ciagle zyciem objawow nerwic).
Tworzyc swoj charakter. To wszystko jest ze soba spojne ale jest warte tego, ja to traktuje jako nie tyle co epizod choroby ale po prostu okres kiedy musialam zrobic ze soba porzadek.
Nie mam juz objawow ani nerwic ani natretnych mysli. Nie mam juz napiecia bo moj psychiczny puchar nie m juz w sobie tyle goryczy.
Stalam sie bardziej odpowiedzialna za siebie i swoje czyny a takze stworzylam inna jednak siebie i no musialam robic to z objawami jednoczesnie je przelamujac.

Pozdrawiam i dziekuje za dawniejsze wsparcie forumowe bylo mi bardzo potrzebne. Posta napisalam w sumie z marszu i juz nie chce mi sie poprawiac bykow w nim az tak za bardzo, wszelkich polonistow przepraszam :)

Dorota
Dziękuję bardzo za post. :) Wszystko napisane prosto, przejrzyście i zrozumiale.
Jak jest teraz u Ciebie?
Teraz to nawet nie wie jak wyglądało to forum ;) Ostatnie logowanie 2017 rok.
Uh no tak. Nie spojrzałam. ;)
Adka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 8 września 2019, o 14:38

30 września 2019, o 12:47

Gratulacje dori
"Częściej cierpimy w naszej wyobraźni niż w rzeczywistości"
Seneca
Your anexiety is lying to you....
It's OK to not be OK🙂
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

9 marca 2020, o 22:44

Jak nie bedziesz przelamywal strachow i natretnych mysli to ciagle nie bedziesz mogl tworzyc zycia bo bedziesz zyla objawami i szykaniem sposobow na "zdrowie".
W punkt.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
ODPOWIEDZ