Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Waako- sprite- nerwica- pragnienie, czyli moja historia walki z zaburzeniem
- waako
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 98
- Rejestracja: 16 czerwca 2018, o 17:42
Po wielotygodniowej walce sam ze sobą, ze swoimi myślami i słabościami jestem już praktycznie na mecie swojej walki z nerwicą Post ten adresuję w dużej mierze do ludzi, którzy nabawili się nerwicy po zażyciu narkotyków, aczkolwiek wszystkich innych również zachęcam do jego przeczytania, może ktoś znajdzie dla siebie cenne wskazówki, jak sobie poradzić z tą apsztyfikantką- nerwą . Kilka osób zapewne pamięta, jak wpadłem na to forum w połowie czerwca- spanikowany, stłamszony, zagubiony i praktycznie pewny tego, że poprzez zażycie dopalacza w postaci syntetycznej soli (heksen, mefedron albo inny shit, to w sumie nieważne) nabawiłem się psychozy czy też co gorsza schizofrenii. Szukałem tutaj przypadku, który byłby podobny do mojego, niestety nie znalazłem takiego i pojawiła się praktycznie pewność, że to musi być choroba psychiczna, ponieważ większość ludzi po używkach z DD, nerwicą to ludzie, którzy spalili trochę ziółka. Tzn. wówczas tak myślałem. Teraz już wiem, że schemat jest ten sam, i nie ważne czy jest to psylocybina, amfetamina, kokaina, LSD, zioło, kodeina etc. Zanim jednak przejdę do opisu tego konkretnego przypadku, chcę nakreślić początki moich problemów zaburzeniowych. Geneza mojej nerwicy miała swoje początki w okresie młodzieńczym. Już wtedy miałem problem z natręctwami- żegnanie się przed wyjściem z domu, liczenie do 4, do 7 (były to moje szczęśliwe liczby:P), gaszenie światła określoną ilość razy itp.- wszystko po to, żeby zapobiec złym wydarzeniom, które w moim mniemaniu mogły się stać- np. śmierć mamy, choroba, potrącenie przez samochód. Te czynności to były takie moje totemy szczęścia. Nie wyszedłem z domu, póki ich nie wykonałem, a wiedziałem, że tylko tak będę mógł funkcjonować. Jako 10 czy 15 latek nie mogłem jednak wiedzieć, że jest to zaburzenie nerwicowe i choć rodzice wysłali mnie później do psychologa, na jednej wizycie się zakończyło. Mijały lata, człowiek dorastał, zaczęły się spotkania ze znajomymi zakrapiane alkoholem, pojawiły się blanty, dopalacze. Żyłem dalej, robiąc swoje, ze swoimi natrętami, bawiąc się na całego. W międzyczasie pojawiały się bluźniercze myśli (myśli o tym, że kogoś zabiję, gdy wezmę nóż, myśli obrażające przykładowo Jezusa, Matkę Boską, gdy byłem na mszy w kościele itp.). Jednak absolutnie nie zwracałem na to uwagi. Dla mnie tak było i już. Męczyło, bo męczyło, ale kto by się wtedy przejmował nerwicą. Wiedziałem tylko tyle, że nie jest to do końca normalne i że jest uciążliwe. Ale puszczałem to mimochodem. Przechodząc jednak do meritum. Pierwszy atak paniki i myśli o zwariowaniu miałem w wieku 16/17 lat. Zapaliłem wtedy ziołopodobny dopalacz o nazwie Silver Spice. I co? Pojawiła się klasyczna panika- przyspieszona akcja serca, nogi jak z waty, ogromny lęk, niepokój, niemożność ucieczki. Wtedy też przyszła do mnie derealizacja i depersonalizacja. Trwało to niemalże tydzień. Pamiętam tylko pytanie mojej mamy parę dni po zażyciu tego dopału: a ty co taki, jak z krzyża zdjęty?- Wtedy też wyszedłem na podwórko i się rozpłakałem. Czułem się kompletnie odrealniony. Każdy przedmiot, drzewo, niebo, moje ręce, moje nogi...- wszystko to wydawało się abstrakcyjne, jakby nie kompatybilne ze mną. Miałem świadomość, że dzieje się ze mną coś niedobrego, że coś popsułem w swojej głowie i już tak zostanie. Pojawiły się stany depresyjne, dobry humor zniknął, a ja snułem się z miejsca na miejsce będąc pewny, że uszkodziłem głowę. Wtedy nie myślałem jeszcze o schizofrenii, ale wiedziałem, że stan, w który wpadłem, był stanem nienormalnym. Po kilku/kilkunastu dniach wyszedłem z tego. Zacząłem wychodzić do ludzi, zajmować się prozaicznymi rzeczami, które robiłem do tej pory i DD stało się wspomnieniem. Był to jednak sygnał od mojego organizmu, że narkotyki nie są dla mnie i że powinienem zaprzestać ich zażywania. Jak wiadomo, człowiek jest tylko człowiekiem i musi dostać soczystego kopa, żeby się czegoś nauczył. Kiedy naprawdę mi się polepszyło i zapomniałem o ów przykrej sytuacji, zacząłem znowu nadużywać alkoholu, bawić się okazyjnie w palenie zioła, cracku, piciem kodeiny czy wciąganiem amfetaminy. Nie było tego dużo, ale każde zażycie kończyło się na drugi dzień paniką i dochodzeniem do siebie przez kilka dni. W końcu przyszedł pamiętny dla mnie dzień- 15 czerwca tegoż roku. Pojechałem do kumpli, wypiłem kilka piwek i za namową kolegi do rana raczyłem się jakimiś miętowymi kreskami, czymś podobnym do amfy. Piekło zaczęło się na drugi dzień w godzinach porannych. Panika, natłok myśli, DD, strach, niepokój- a to wszystko wjechało we mnie z siłą tsunami- nie mogłem ogarnąć głowy, wiecie przez ile? Prawie półtora miesiąca! Ja się nie bałem... Ja byłem niemalże ŚWIĘCIE PRZEKONANY, że dostałem psychozy/schizofrenii. Wyczytałem wszystkie objawy i praktycznie wszystkie objawy pasowały. Zabłądziłem nawet na forum hyperreal, gdzie napisali mi, że dragi uwolniły chorobę psychiczną, że cest la vie, że na własne życzenie. Zbladłem, zacząłem płakać i wymiotować. Nie jadłem tydzień. Trafiłem na forum zaburzeni, gdzie założyłem wątek w wiadomym dziale, gdzie wiele osób starało się wyperswadować mi, co się stało, ale ja "wiedziałem lepiej" (niestety, ale taki byłem uparty ). Na początku olałem rady ludzi z forum (przepraszam za to w tym momencie ), poszedłem do psychiatry, który stwierdził dół poamfetaminowy, przepisał Sympramol, Setaloft i powiedział, że powinno przejść, że psychozy u mnie nie widzi, ale że granicy nie radzi sprawdzać. Pomogło, ale na chwilkę. Później jednak stany wróciły. Zacząłem mieć anhedonię, byłem wyprany z pozytywnych emocji, potrafiłem kilka minut siedzieć na krześle, patrzeć się w ścianę i analizować w głowie wszystkie objawy. Szczególnie upodobałem sobie urojenia w schizofrenii- śledzenie, odsłonięcie myśli, bycie obgadywanym przez wszystkich, nagrywanym itp. Zacząłem tak mocno analizować to wszystko, że do końca nie wiedziałem czy to jest prawda czy nie!!! Patrzyłem na ścianę kilkadziesiąt minut i biłem się z myślami:" Czy wierzę w to, że tam mogą być podsłuchy? Nie no, raczej nie ma, to jest nienormalne myślenie... A jeśli jednak są? Przecież nie mogę na 100% powiedzieć, że nie ma! Boże, czy ja wariuję? Czy ja w to wierzę?" O tak... Niestety, takie jazdy miałem półtora miesiąca. A to tylko preludium. Każdy samochód, który za mną jechał to była analiza: "Czy on mnie śledzi?" Każda osoba na mieście, która na mnie spojrzała: "Czy ona się ze mnie śmieje? Czy ona zna moje myśli?" Słuchajcie, ja byłem na 99% przekonany, że ja w to wierzę. Naprawdę. Naczytałem się o tych objawach i uwierzcie mi, zacząłem praktycznie wierzyć w takie głupoty! Jednak jakaś tam maleńka cząstka logiki dobijała się do mojego pustego łba i szeptem (bez skojarzeń o schizofrenii ) przekonywała mnie, że ja nie wierzę w te pierdoły. Że to iluzja nerwicy. Że naczytałem się o tym i wcześniej w ogóle coś takiego do łba by mi nie przyszło, gdybym nie zażył tych dragów. Później poszedłem do drugiego psychiatry. Powiedziałem o wszystkim i kolejny raz ta sama diagnoza: Silna nerwica i poczucie winy po narkotykach. Brak schizofrenii i psychozy. Jak się domyślacie, wyszedłem w skowronkach od sajko, ale tylko na parę godzin. Potem analiza wróciła. Jeszcze głupsze pomysły do głowy przychodziły : Czy nie mam w głowie kamery? Czy niebo to nie jest projekcja, czy Putin nie nasyła mi myśli ! Serio! Takie głupie, że aż śmieszne. Leki gówno dawały, a ja byłem na granicy szaleństwa, jak Jack Torrance z Lśnienia. Chciałem nawet zerwać z dziewczyną, ponieważ stwierdziłem: "Po co jej życie ze schizofrenikiem? Zamęczę i ją i siebie." Byłem już tak zmęczony, że poszedłem na psychoterapię. Byłem na dwóch wizytach, po których poczułem się gorzej. Psycholog nie wiedział czy mam psychozę czy nie. Nie mógł stwierdzić. Jak się domyślacie, to była woda na młyn dla moich lęków. Próbowałem nawet autohipnozy z tutorialem w domu, ale nie pomogło. W końcu napisałem do naszego serdecznego admina (sorki Victor za wywoływanie do tablicy, ale moje wyjście z błędnego koła to w dużej mierze Twoja zasługa ). Umówiłem się z Viciem na konsultację i tak odbyliśmy 4, 5 sesji, gdzie bardzo dobitnie wyjaśnił mi on mechanizm działania nerwicy, różnice między zaburzeniem nerwicowym, a chorobami psychicznymi i dał cenne wskazówki, jak się bronić przed natrętami i jak wyjść z nerwicy. Wspólnie wypracowaliśmy mechanizm akceptacji, ośmieszania tych natrętów, zmiany otoczenia myślowego, akceptacji lęku wolnopłynącego. Po kilku dniach intensywnej pracy nad sobą mogę śmiało powiedzieć, że praktycznie wyszedłem z zaburzenia. Lęk w 99% minął, logika jest silna, jak była wcześniej, a natręty gdzieś tam czasem chcą znowu się dobijać, ale wyprowadzam im soczystego kopa na gębę . Teraz bardzo ważna rzecz, jak powiedział mi Victor. Nerwica nic nam nie zrobi. Cały arsenał nerwicy to lęk, natręty i somaty! Ona nie ma nic innego, czym mogłaby nas poskromić. Ona wie, że im dłużej nas utrzymuje w błędnym kole tych irracjonalnych myśl, tym dłużej ma przewagę. I nie jest ważne, czy nerwica jest od prochów, zioła, lękliwego charakteru czy traumatycznego wydarzenia. To ZAWSZE będzie nerwica, taki mały, wredny Marian Paździoch, który tylko szczuje, a jak się mu zasadzi kopa, ucieka w popłochu. Poza tym, za chorobami psychicznymi idą czyny. Ja pomimo niemalże stuprocentowej pewności o tym, że mam jednak tą psychozę czy schizofrenię, nie niszczyłem ścian młotem pneumatycznym, żeby znaleźć podsłuchy, nie dzwoniłem na policję, że ktoś mnie podtruwa, nie zamurowywałem okien, żeby ktoś mnie nie nagrywał . Za myślami nie poszły czyny. Zobaczcie na jedną prostą rzecz. Wiecie jaka jest różnica między nerwicą a schizofrenią? Podam tutaj przykład, który akurat odnosi się do mnie, który nie dawał mi spokoju, ale to tylko symbol. Tak naprawdę można tu umieścić inny przykład konika nerwicowego:
1. Nerwica: A co jeśli w ścianach są podsłuchy? Wyobrażam je sobie, czy ja w nie wierzę? Czy jeśli tak myślę, to zwariowałem? Jeśli zacznę je rozwalać, ludzie pomyślą, że jestem nienormalny.- Strach przed tym, że to analizuję, myślę o tym. Jednak pomimo lęku i analizy jest logika, że myśli te nie są naturalne. Są napędzane strachem. Chociaż ścierają się w głowie i człowiek do końca nie wie w co wierzy.
2. Schizofrenia: W ścianach są podsłuchy. Rozwalę je, znajdę i zaniosę na policję, zanim mnie wyśledzą i zabiją.- strach nie przed myślami, bo one są oczywiste jak to, że niebo jest błękitne. Jest strach przed realnym dla schizofrenika zagrożeniem. Dla niego to, że rozwala ściany, szuka kamer i podsłuchów nie jest nienormalne i straszne. Dla niego straszne jest to, że ktoś chce go zabić i musi zacząć działać.
Dzięki właśnie tej różnicy zrozumiałem, że mam zaburzenie. Bo za tymi myślami, nawet najbardziej irracjonalnymi, tą pustką emocjonalną, DD, lękiem i niepokojem, uczuciem beznadziejności nie poszły żadne czyny. Ja gdzieś tam w środku wiedziałem, że jestem logiczny, pomimo tego, że wydawało mi się, że jest inaczej. Tak jak pisałem na początku, kieruję ten post przede wszystkim do ludzi po używkach, które mają podobne stany, bo doskonale wiem, co czujecie, jak wszystko wydaje się teraz beznadziejne. Uwierzcie, że da się z tym wygrać i warto walczyć. Jednak nie leki są tu najważniejsze, nie psychiatrzy i psychologowie, a zmiana mechanizmu myślenia w głowie, inne podejście do tematu. Tak naprawdę dopiero to forum pomogło przejrzeć mi na oczy, a przede wszystkim fachowa pomoc Victora . Jest to niewątpliwie chłopak, który ma szeroką wiedzę, świetne podejście i potrafi zrozumieć nasz nerwicowy problem . Teraz siedzę przed monitorem, popijam herbatkę i śmieję się z moich pseudo ksobnych urojeń, bo wiem, że mam tylko i aż nerwicę. Do 100% odburzenia brakuje jeszcze troszeczkę, ale mogę praktycznie powiedzieć, że zrozumiałem cały mechanizm działania i jestem w kontrofensywie jak Związek Radziecki w 1944 roku . Także reasumując, jeśli ja z tego praktycznie wyszedłem (z takimi jazdami, że szkoda gadać) to każdy może wyjść, tylko trzeba pracować nad sobą, rzucić dragi w p*zdu i uwierzyć, że można. Za jakiś czas zrobimy z Viciem nagranie audio, gdzie opiszę bardziej dokładnie cały swój mechanizm walki z nerwicą, po to, żeby coś dać od siebie dla tego forum i pomóc innym, tak jak mnie udzielono tej pomocy ! Powodzenia!
1. Nerwica: A co jeśli w ścianach są podsłuchy? Wyobrażam je sobie, czy ja w nie wierzę? Czy jeśli tak myślę, to zwariowałem? Jeśli zacznę je rozwalać, ludzie pomyślą, że jestem nienormalny.- Strach przed tym, że to analizuję, myślę o tym. Jednak pomimo lęku i analizy jest logika, że myśli te nie są naturalne. Są napędzane strachem. Chociaż ścierają się w głowie i człowiek do końca nie wie w co wierzy.
2. Schizofrenia: W ścianach są podsłuchy. Rozwalę je, znajdę i zaniosę na policję, zanim mnie wyśledzą i zabiją.- strach nie przed myślami, bo one są oczywiste jak to, że niebo jest błękitne. Jest strach przed realnym dla schizofrenika zagrożeniem. Dla niego to, że rozwala ściany, szuka kamer i podsłuchów nie jest nienormalne i straszne. Dla niego straszne jest to, że ktoś chce go zabić i musi zacząć działać.
Dzięki właśnie tej różnicy zrozumiałem, że mam zaburzenie. Bo za tymi myślami, nawet najbardziej irracjonalnymi, tą pustką emocjonalną, DD, lękiem i niepokojem, uczuciem beznadziejności nie poszły żadne czyny. Ja gdzieś tam w środku wiedziałem, że jestem logiczny, pomimo tego, że wydawało mi się, że jest inaczej. Tak jak pisałem na początku, kieruję ten post przede wszystkim do ludzi po używkach, które mają podobne stany, bo doskonale wiem, co czujecie, jak wszystko wydaje się teraz beznadziejne. Uwierzcie, że da się z tym wygrać i warto walczyć. Jednak nie leki są tu najważniejsze, nie psychiatrzy i psychologowie, a zmiana mechanizmu myślenia w głowie, inne podejście do tematu. Tak naprawdę dopiero to forum pomogło przejrzeć mi na oczy, a przede wszystkim fachowa pomoc Victora . Jest to niewątpliwie chłopak, który ma szeroką wiedzę, świetne podejście i potrafi zrozumieć nasz nerwicowy problem . Teraz siedzę przed monitorem, popijam herbatkę i śmieję się z moich pseudo ksobnych urojeń, bo wiem, że mam tylko i aż nerwicę. Do 100% odburzenia brakuje jeszcze troszeczkę, ale mogę praktycznie powiedzieć, że zrozumiałem cały mechanizm działania i jestem w kontrofensywie jak Związek Radziecki w 1944 roku . Także reasumując, jeśli ja z tego praktycznie wyszedłem (z takimi jazdami, że szkoda gadać) to każdy może wyjść, tylko trzeba pracować nad sobą, rzucić dragi w p*zdu i uwierzyć, że można. Za jakiś czas zrobimy z Viciem nagranie audio, gdzie opiszę bardziej dokładnie cały swój mechanizm walki z nerwicą, po to, żeby coś dać od siebie dla tego forum i pomóc innym, tak jak mnie udzielono tej pomocy ! Powodzenia!
- schanis22
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2199
- Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28
waako Gratulacje , dobrze napisany i pomocny post .
Pozdrawiam Bardzo się cieszę że tak dobrze Ci poszło .
Ludzią ciężko zrozumieć , że to jest właśnie tylko ! I aż nerwica ! Tobie się udało
Pozdrawiam Bardzo się cieszę że tak dobrze Ci poszło .
Ludzią ciężko zrozumieć , że to jest właśnie tylko ! I aż nerwica ! Tobie się udało
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 9 października 2016, o 00:01
Dziękuję za tego posta bo choć mam wiedzy sporo to jest to pokrzepiające! Z tego co widziałem to dość szybko zacząłeś walkę z tym. I ja właśnie żałuję teraz że wkręciłem się w leki na długo i psychodynamiczną. Bo teraz jestem w czarnej dupie z dokładnie tym samym strachem który opisujesz...
Dzięki za Twoje słowa i życzę dalej takiej postawy, choć trochę mi dałeś nadziei że jak zacznę od teraz to za jakiś czas mi się w końcu poprawi ta analiza chora
Dzięki za Twoje słowa i życzę dalej takiej postawy, choć trochę mi dałeś nadziei że jak zacznę od teraz to za jakiś czas mi się w końcu poprawi ta analiza chora
- waako
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 98
- Rejestracja: 16 czerwca 2018, o 17:42
Rosny, wiem, że teraz to nie ma dla Ciebie znaczenia, ale zapamiętaj jedną rzecz- z tą suczą da się wygrać w czasie szybszym, niż Ci się wydaje. Ja jestem przykładem tak beznadziejnym, że drugiego takiego tutaj nie będzie. Ja leżałem i kwiczałem. Ja byłem praktycznie pewien, że to jest choroba psychiczna. Odezwij się do Vica, umów na konsultację. Myślę, że wygospodaruje dla Ciebie czas i wyłoży Ci to tak przejrzyście, jak mnie to wyłożył. Jest naprawdę świetnym specjalistą i dobrym człowiekiem, z perfekcyjnym podejściem. Ci wszyscy psychiatrzy z koziej dupy mogą się od niego uczyć ! Musimy się tutaj wspierać, razem damy radę!
@schanis22, dzięki wielkie za dobre słowa . Niech moja historia posłuży za wskazówkę dla innych, że każdy może sobie z tym poradzić. Dam z siebie wszystko, żeby pomóc ludziom po substancjach psychoaktywnych, którzy nabawili się nerwicy i natrętnej analizy.
@schanis22, dzięki wielkie za dobre słowa . Niech moja historia posłuży za wskazówkę dla innych, że każdy może sobie z tym poradzić. Dam z siebie wszystko, żeby pomóc ludziom po substancjach psychoaktywnych, którzy nabawili się nerwicy i natrętnej analizy.
- GaunterODim
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 302
- Rejestracja: 13 marca 2017, o 23:04
Świetnie stary że to zrobiłeś!
- Formenos
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 239
- Rejestracja: 14 maja 2018, o 08:37
Fajnie, że trafiłeś pod skrzydło Victora, ale jeszcze fajniej, że w tak krótkim czasie zrobiłeś taki kawał dobrej roboty
Gratuluję!
Gratuluję!
"A Ci, którzy tańczyli zostali uznani za szalonych przez Tych, którzy nie słyszeli muzyki"
- Natalie1208
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 436
- Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39
Super , gratuluje wykonanej pracy !dzięki za ten wpis, akurat dotyczy mojego największego konika nerwiciwego
- ddd
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 2034
- Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54
Graty! Extra że chciałeś to napisać od siebie
(muzyka - my słowianie)
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Super Waako! Jestem dumny!
Szybko zareagowałeś na to co Cię złapało.
Do tego byłeś uparty ;p Siłą rzeczy poprawa zawsze wtedy przychodzi.
Szybko zareagowałeś na to co Cię złapało.
Do tego byłeś uparty ;p Siłą rzeczy poprawa zawsze wtedy przychodzi.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- jestemjakajestem
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 167
- Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35
Chlopie ty nawet nie wiesz ilu ludziom dajesz pozytywnego kopa i mega zajebiscie duza nadzije ze z tego da rde sie podniesc i wyjsc.......CIESZE sie ze ci sie udalo powodzenia
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1545
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Super poscik brawo brawo Panie pięknie gratulacje jesteś kolejna osoba która jest potwierdzeniem tego,ze da się z nerwicy wyjść i tak jak piszesz ja często sobie to tłukłem do głowy aż w to uwierzyłem ze to tylko jest nerwica idzie mi w sumie coraz lepiej jeszcze raz ogromne gratulacje !!waako pisze: ↑3 sierpnia 2018, o 20:12Po wielotygodniowej walce sam ze sobą, ze swoimi myślami i słabościami jestem już praktycznie na mecie swojej walki z nerwicą Post ten adresuję w dużej mierze do ludzi, którzy nabawili się nerwicy po zażyciu narkotyków, aczkolwiek wszystkich innych również zachęcam do jego przeczytania, może ktoś znajdzie dla siebie cenne wskazówki, jak sobie poradzić z tą apsztyfikantką- nerwą . Kilka osób zapewne pamięta, jak wpadłem na to forum w połowie czerwca- spanikowany, stłamszony, zagubiony i praktycznie pewny tego, że poprzez zażycie dopalacza w postaci syntetycznej soli (heksen, mefedron albo inny shit, to w sumie nieważne) nabawiłem się psychozy czy też co gorsza schizofrenii. Szukałem tutaj przypadku, który byłby podobny do mojego, niestety nie znalazłem takiego i pojawiła się praktycznie pewność, że to musi być choroba psychiczna, ponieważ większość ludzi po używkach z DD, nerwicą to ludzie, którzy spalili trochę ziółka. Tzn. wówczas tak myślałem. Teraz już wiem, że schemat jest ten sam, i nie ważne czy jest to psylocybina, amfetamina, kokaina, LSD, zioło, kodeina etc. Zanim jednak przejdę do opisu tego konkretnego przypadku, chcę nakreślić początki moich problemów zaburzeniowych. Geneza mojej nerwicy miała swoje początki w okresie młodzieńczym. Już wtedy miałem problem z natręctwami- żegnanie się przed wyjściem z domu, liczenie do 4, do 7 (były to moje szczęśliwe liczby:P), gaszenie światła określoną ilość razy itp.- wszystko po to, żeby zapobiec złym wydarzeniom, które w moim mniemaniu mogły się stać- np. śmierć mamy, choroba, potrącenie przez samochód. Te czynności to były takie moje totemy szczęścia. Nie wyszedłem z domu, póki ich nie wykonałem, a wiedziałem, że tylko tak będę mógł funkcjonować. Jako 10 czy 15 latek nie mogłem jednak wiedzieć, że jest to zaburzenie nerwicowe i choć rodzice wysłali mnie później do psychologa, na jednej wizycie się zakończyło. Mijały lata, człowiek dorastał, zaczęły się spotkania ze znajomymi zakrapiane alkoholem, pojawiły się blanty, dopalacze. Żyłem dalej, robiąc swoje, ze swoimi natrętami, bawiąc się na całego. W międzyczasie pojawiały się bluźniercze myśli (myśli o tym, że kogoś zabiję, gdy wezmę nóż, myśli obrażające przykładowo Jezusa, Matkę Boską, gdy byłem na mszy w kościele itp.). Jednak absolutnie nie zwracałem na to uwagi. Dla mnie tak było i już. Męczyło, bo męczyło, ale kto by się wtedy przejmował nerwicą. Wiedziałem tylko tyle, że nie jest to do końca normalne i że jest uciążliwe. Ale puszczałem to mimochodem. Przechodząc jednak do meritum. Pierwszy atak paniki i myśli o zwariowaniu miałem w wieku 16/17 lat. Zapaliłem wtedy ziołopodobny dopalacz o nazwie Silver Spice. I co? Pojawiła się klasyczna panika- przyspieszona akcja serca, nogi jak z waty, ogromny lęk, niepokój, niemożność ucieczki. Wtedy też przyszła do mnie derealizacja i depersonalizacja. Trwało to niemalże tydzień. Pamiętam tylko pytanie mojej mamy parę dni po zażyciu tego dopału: a ty co taki, jak z krzyża zdjęty?- Wtedy też wyszedłem na podwórko i się rozpłakałem. Czułem się kompletnie odrealniony. Każdy przedmiot, drzewo, niebo, moje ręce, moje nogi...- wszystko to wydawało się abstrakcyjne, jakby nie kompatybilne ze mną. Miałem świadomość, że dzieje się ze mną coś niedobrego, że coś popsułem w swojej głowie i już tak zostanie. Pojawiły się stany depresyjne, dobry humor zniknął, a ja snułem się z miejsca na miejsce będąc pewny, że uszkodziłem głowę. Wtedy nie myślałem jeszcze o schizofrenii, ale wiedziałem, że stan, w który wpadłem, był stanem nienormalnym. Po kilku/kilkunastu dniach wyszedłem z tego. Zacząłem wychodzić do ludzi, zajmować się prozaicznymi rzeczami, które robiłem do tej pory i DD stało się wspomnieniem. Był to jednak sygnał od mojego organizmu, że narkotyki nie są dla mnie i że powinienem zaprzestać ich zażywania. Jak wiadomo, człowiek jest tylko człowiekiem i musi dostać soczystego kopa, żeby się czegoś nauczył. Kiedy naprawdę mi się polepszyło i zapomniałem o ów przykrej sytuacji, zacząłem znowu nadużywać alkoholu, bawić się okazyjnie w palenie zioła, cracku, piciem kodeiny czy wciąganiem amfetaminy. Nie było tego dużo, ale każde zażycie kończyło się na drugi dzień paniką i dochodzeniem do siebie przez kilka dni. W końcu przyszedł pamiętny dla mnie dzień- 15 czerwca tegoż roku. Pojechałem do kumpli, wypiłem kilka piwek i za namową kolegi do rana raczyłem się jakimiś miętowymi kreskami, czymś podobnym do amfy. Piekło zaczęło się na drugi dzień w godzinach porannych. Panika, natłok myśli, DD, strach, niepokój- a to wszystko wjechało we mnie z siłą tsunami- nie mogłem ogarnąć głowy, wiecie przez ile? Prawie półtora miesiąca! Ja się nie bałem... Ja byłem niemalże ŚWIĘCIE PRZEKONANY, że dostałem psychozy/schizofrenii. Wyczytałem wszystkie objawy i praktycznie wszystkie objawy pasowały. Zabłądziłem nawet na forum hyperreal, gdzie napisali mi, że dragi uwolniły chorobę psychiczną, że cest la vie, że na własne życzenie. Zbladłem, zacząłem płakać i wymiotować. Nie jadłem tydzień. Trafiłem na forum zaburzeni, gdzie założyłem wątek w wiadomym dziale, gdzie wiele osób starało się wyperswadować mi, co się stało, ale ja "wiedziałem lepiej" (niestety, ale taki byłem uparty ). Na początku olałem rady ludzi z forum (przepraszam za to w tym momencie ), poszedłem do psychiatry, który stwierdził dół poamfetaminowy, przepisał Sympramol, Setaloft i powiedział, że powinno przejść, że psychozy u mnie nie widzi, ale że granicy nie radzi sprawdzać. Pomogło, ale na chwilkę. Później jednak stany wróciły. Zacząłem mieć anhedonię, byłem wyprany z pozytywnych emocji, potrafiłem kilka minut siedzieć na krześle, patrzeć się w ścianę i analizować w głowie wszystkie objawy. Szczególnie upodobałem sobie urojenia w schizofrenii- śledzenie, odsłonięcie myśli, bycie obgadywanym przez wszystkich, nagrywanym itp. Zacząłem tak mocno analizować to wszystko, że do końca nie wiedziałem czy to jest prawda czy nie!!! Patrzyłem na ścianę kilkadziesiąt minut i biłem się z myślami:" Czy wierzę w to, że tam mogą być podsłuchy? Nie no, raczej nie ma, to jest nienormalne myślenie... A jeśli jednak są? Przecież nie mogę na 100% powiedzieć, że nie ma! Boże, czy ja wariuję? Czy ja w to wierzę?" O tak... Niestety, takie jazdy miałem półtora miesiąca. A to tylko preludium. Każdy samochód, który za mną jechał to była analiza: "Czy on mnie śledzi?" Każda osoba na mieście, która na mnie spojrzała: "Czy ona się ze mnie śmieje? Czy ona zna moje myśli?" Słuchajcie, ja byłem na 99% przekonany, że ja w to wierzę. Naprawdę. Naczytałem się o tych objawach i uwierzcie mi, zacząłem praktycznie wierzyć w takie głupoty! Jednak jakaś tam maleńka cząstka logiki dobijała się do mojego pustego łba i szeptem (bez skojarzeń o schizofrenii ) przekonywała mnie, że ja nie wierzę w te pierdoły. Że to iluzja nerwicy. Że naczytałem się o tym i wcześniej w ogóle coś takiego do łba by mi nie przyszło, gdybym nie zażył tych dragów. Później poszedłem do drugiego psychiatry. Powiedziałem o wszystkim i kolejny raz ta sama diagnoza: Silna nerwica i poczucie winy po narkotykach. Brak schizofrenii i psychozy. Jak się domyślacie, wyszedłem w skowronkach od sajko, ale tylko na parę godzin. Potem analiza wróciła. Jeszcze głupsze pomysły do głowy przychodziły : Czy nie mam w głowie kamery? Czy niebo to nie jest projekcja, czy Putin nie nasyła mi myśli ! Serio! Takie głupie, że aż śmieszne. Leki gówno dawały, a ja byłem na granicy szaleństwa, jak Jack Torrance z Lśnienia. Chciałem nawet zerwać z dziewczyną, ponieważ stwierdziłem: "Po co jej życie ze schizofrenikiem? Zamęczę i ją i siebie." Byłem już tak zmęczony, że poszedłem na psychoterapię. Byłem na dwóch wizytach, po których poczułem się gorzej. Psycholog nie wiedział czy mam psychozę czy nie. Nie mógł stwierdzić. Jak się domyślacie, to była woda na młyn dla moich lęków. Próbowałem nawet autohipnozy z tutorialem w domu, ale nie pomogło. W końcu napisałem do naszego serdecznego admina (sorki Victor za wywoływanie do tablicy, ale moje wyjście z błędnego koła to w dużej mierze Twoja zasługa ). Umówiłem się z Viciem na konsultację i tak odbyliśmy 4, 5 sesji, gdzie bardzo dobitnie wyjaśnił mi on mechanizm działania nerwicy, różnice między zaburzeniem nerwicowym, a chorobami psychicznymi i dał cenne wskazówki, jak się bronić przed natrętami i jak wyjść z nerwicy. Wspólnie wypracowaliśmy mechanizm akceptacji, ośmieszania tych natrętów, zmiany otoczenia myślowego, akceptacji lęku wolnopłynącego. Po kilku dniach intensywnej pracy nad sobą mogę śmiało powiedzieć, że praktycznie wyszedłem z zaburzenia. Lęk w 99% minął, logika jest silna, jak była wcześniej, a natręty gdzieś tam czasem chcą znowu się dobijać, ale wyprowadzam im soczystego kopa na gębę . Teraz bardzo ważna rzecz, jak powiedział mi Victor. Nerwica nic nam nie zrobi. Cały arsenał nerwicy to lęk, natręty i somaty! Ona nie ma nic innego, czym mogłaby nas poskromić. Ona wie, że im dłużej nas utrzymuje w błędnym kole tych irracjonalnych myśl, tym dłużej ma przewagę. I nie jest ważne, czy nerwica jest od prochów, zioła, lękliwego charakteru czy traumatycznego wydarzenia. To ZAWSZE będzie nerwica, taki mały, wredny Marian Paździoch, który tylko szczuje, a jak się mu zasadzi kopa, ucieka w popłochu. Poza tym, za chorobami psychicznymi idą czyny. Ja pomimo niemalże stuprocentowej pewności o tym, że mam jednak tą psychozę czy schizofrenię, nie niszczyłem ścian młotem pneumatycznym, żeby znaleźć podsłuchy, nie dzwoniłem na policję, że ktoś mnie podtruwa, nie zamurowywałem okien, żeby ktoś mnie nie nagrywał . Za myślami nie poszły czyny. Zobaczcie na jedną prostą rzecz. Wiecie jaka jest różnica między nerwicą a schizofrenią? Podam tutaj przykład, który akurat odnosi się do mnie, który nie dawał mi spokoju, ale to tylko symbol. Tak naprawdę można tu umieścić inny przykład konika nerwicowego:
1. Nerwica: A co jeśli w ścianach są podsłuchy? Wyobrażam je sobie, czy ja w nie wierzę? Czy jeśli tak myślę, to zwariowałem? Jeśli zacznę je rozwalać, ludzie pomyślą, że jestem nienormalny.- Strach przed tym, że to analizuję, myślę o tym. Jednak pomimo lęku i analizy jest logika, że myśli te nie są naturalne. Są napędzane strachem. Chociaż ścierają się w głowie i człowiek do końca nie wie w co wierzy.
2. Schizofrenia: W ścianach są podsłuchy. Rozwalę je, znajdę i zaniosę na policję, zanim mnie wyśledzą i zabiją.- strach nie przed myślami, bo one są oczywiste jak to, że niebo jest błękitne. Jest strach przed realnym dla schizofrenika zagrożeniem. Dla niego to, że rozwala ściany, szuka kamer i podsłuchów nie jest nienormalne i straszne. Dla niego straszne jest to, że ktoś chce go zabić i musi zacząć działać.
Dzięki właśnie tej różnicy zrozumiałem, że mam zaburzenie. Bo za tymi myślami, nawet najbardziej irracjonalnymi, tą pustką emocjonalną, DD, lękiem i niepokojem, uczuciem beznadziejności nie poszły żadne czyny. Ja gdzieś tam w środku wiedziałem, że jestem logiczny, pomimo tego, że wydawało mi się, że jest inaczej. Tak jak pisałem na początku, kieruję ten post przede wszystkim do ludzi po używkach, które mają podobne stany, bo doskonale wiem, co czujecie, jak wszystko wydaje się teraz beznadziejne. Uwierzcie, że da się z tym wygrać i warto walczyć. Jednak nie leki są tu najważniejsze, nie psychiatrzy i psychologowie, a zmiana mechanizmu myślenia w głowie, inne podejście do tematu. Tak naprawdę dopiero to forum pomogło przejrzeć mi na oczy, a przede wszystkim fachowa pomoc Victora . Jest to niewątpliwie chłopak, który ma szeroką wiedzę, świetne podejście i potrafi zrozumieć nasz nerwicowy problem . Teraz siedzę przed monitorem, popijam herbatkę i śmieję się z moich pseudo ksobnych urojeń, bo wiem, że mam tylko i aż nerwicę. Do 100% odburzenia brakuje jeszcze troszeczkę, ale mogę praktycznie powiedzieć, że zrozumiałem cały mechanizm działania i jestem w kontrofensywie jak Związek Radziecki w 1944 roku . Także reasumując, jeśli ja z tego praktycznie wyszedłem (z takimi jazdami, że szkoda gadać) to każdy może wyjść, tylko trzeba pracować nad sobą, rzucić dragi w p*zdu i uwierzyć, że można. Za jakiś czas zrobimy z Viciem nagranie audio, gdzie opiszę bardziej dokładnie cały swój mechanizm walki z nerwicą, po to, żeby coś dać od siebie dla tego forum i pomóc innym, tak jak mnie udzielono tej pomocy ! Powodzenia!