Moja tokofobia
: 6 listopada 2016, o 12:26
Witajcie, do napisania tego wątku podchodziłam już kilkanaście razy...
Mam 30 lat i chciałabym mieć dzieci z moim mężem, niestety na tym zdaniu kończy się piękny obrazek. O ile rozmawiamy o jakimś nieokreślonym czasie, kiedy będziemy się starać, to temat jest dla mnie przyjemny i jakby oczywisty. Koleżanki w pracy mają dzieci, w różnym wieku, co też napawa mnie jakąś chęcią. Ale... jak tylko w rozmowach wychodzi że można by zacząć teraz to dostaję ataków paniki. Jak spóźnia mi się okres, dostaję paniki że mogę być w ciąży... Nie wiem czy poradzę sobie z tym lękiem sama. Nawet nie dochodzę w swoich myślach do porodu, a te pewnie będą jeszcze bardziej przerażające.. Mi wystarczy że miewam duszności na myśl o ciąży...
Wiem skąd to się wzięło i niestety fakt ten mi nie pomaga, raczej utrudnia... Obraz ciąży jako najgorszego nieszczęścia jakie może mnie spotkać i zrujnować mi życie wytworzyła moja mama. Miałyśmy przez wiele lat bardzo trudne relacje. Chodziłam 1,5 roku na psychoterapię aby się odgrodzić od mamy, wyprowadzić z domu rodzinnego i nie przejmować się każdym jej słowem. W kontaktach się udało, potrafię z nią rozmawiać, mam pracę, mieszkam z mężem i jestem spokojna/szczęśliwa. Teraz temat ciąża=przekleństwo wraca.
Potrafię panikować jak dowiaduję się że nasi dobrzy znajomi starali się i zaszli w ciążę... Kreują mi się wtedy obrazy że nam czas ucieka, zegar biologiczny tyka, że trzeba zacząć się starać iiii wpadam w panikę.
Czy jest na tym forum ktoś, kto przechodził przez coś podobnego? I przeszedł?
Mam 30 lat i chciałabym mieć dzieci z moim mężem, niestety na tym zdaniu kończy się piękny obrazek. O ile rozmawiamy o jakimś nieokreślonym czasie, kiedy będziemy się starać, to temat jest dla mnie przyjemny i jakby oczywisty. Koleżanki w pracy mają dzieci, w różnym wieku, co też napawa mnie jakąś chęcią. Ale... jak tylko w rozmowach wychodzi że można by zacząć teraz to dostaję ataków paniki. Jak spóźnia mi się okres, dostaję paniki że mogę być w ciąży... Nie wiem czy poradzę sobie z tym lękiem sama. Nawet nie dochodzę w swoich myślach do porodu, a te pewnie będą jeszcze bardziej przerażające.. Mi wystarczy że miewam duszności na myśl o ciąży...
Wiem skąd to się wzięło i niestety fakt ten mi nie pomaga, raczej utrudnia... Obraz ciąży jako najgorszego nieszczęścia jakie może mnie spotkać i zrujnować mi życie wytworzyła moja mama. Miałyśmy przez wiele lat bardzo trudne relacje. Chodziłam 1,5 roku na psychoterapię aby się odgrodzić od mamy, wyprowadzić z domu rodzinnego i nie przejmować się każdym jej słowem. W kontaktach się udało, potrafię z nią rozmawiać, mam pracę, mieszkam z mężem i jestem spokojna/szczęśliwa. Teraz temat ciąża=przekleństwo wraca.
Potrafię panikować jak dowiaduję się że nasi dobrzy znajomi starali się i zaszli w ciążę... Kreują mi się wtedy obrazy że nam czas ucieka, zegar biologiczny tyka, że trzeba zacząć się starać iiii wpadam w panikę.
Czy jest na tym forum ktoś, kto przechodził przez coś podobnego? I przeszedł?