Fobia przed emocjami
: 2 listopada 2015, o 11:52
Witam
Cierpię na silną fobie przed emocjami, szczególnie tymi negatywnymi, ale pozytywnymi też, przed reakcjami ciała związanymi z przeżywanymi emocjami- typu podniesiony poziom energii, szybsze bicie serca itp. Z drugiej strony cierpię na lęk przed słabością, złym samopoczuciem wywołanym na przykład smutkiem. Mam to od dziecka. Cała moja energia życiowa nie jest skierowana na życie i rozwój, ale na podtrzymanie w organizmie stałego poziomu pobudzenia-nie za małego i nie za dużego. Czuje się jak wielki respirator który kontroluje każde wahnięcie na skali mojego samopoczucia. Ostatnio jestem w kryzysie-silne emocje przebijają się do mojej świadomości i rozwalają mnie psychicznie. Bezsenność, ataki paniki, cały arsenał objawów nerwicowych. Moje zycie to wegetacja. Nie żyję ,bo cały czas pilnuje się, żeby za dożo nie czuć. Jestem wyszkolona w samouspakajaniu się, a jednocześnie w środku żyłam z wielkim lękiem. Pisze to w czasie przeszłym, bo teraz lęk mnie zalał i jest już moją rzeczywistością, rozwalając mi po drodze życie. Wyszłam z wielu objawów lęku-kuli w gardle, derealizacji, ataków paniki, dzięki nie nakręcaniu objawów, co jest moją wielką siłą i moją wielką słabością jednocześnie. Niestety nerwica sprytna jest i zaatakowała coś najważniejszego w moim życiu-sen i możliwość regeneracji. Z tym jest dramat. Musze chodzić do pracy, a po kilku nockach jestem jak zombi, który zastanawia się jak się nazywa, a ja mam jeszcze pracować.
Jak pisałam mam to od dziecka, scheda po rodzicach. Moi rodzice mieli ten sam problem. Nie wiem co mam robić, w którą stronę iść. Jak pozwolić sobie na przezywanie, tak by czuć normalnie, a jednocześnie nie dostawać bezsenności i ataku paniki jak jakieś uczucie już przebije się do mojej świadomości. Terapia? Jaka?
Cierpię na silną fobie przed emocjami, szczególnie tymi negatywnymi, ale pozytywnymi też, przed reakcjami ciała związanymi z przeżywanymi emocjami- typu podniesiony poziom energii, szybsze bicie serca itp. Z drugiej strony cierpię na lęk przed słabością, złym samopoczuciem wywołanym na przykład smutkiem. Mam to od dziecka. Cała moja energia życiowa nie jest skierowana na życie i rozwój, ale na podtrzymanie w organizmie stałego poziomu pobudzenia-nie za małego i nie za dużego. Czuje się jak wielki respirator który kontroluje każde wahnięcie na skali mojego samopoczucia. Ostatnio jestem w kryzysie-silne emocje przebijają się do mojej świadomości i rozwalają mnie psychicznie. Bezsenność, ataki paniki, cały arsenał objawów nerwicowych. Moje zycie to wegetacja. Nie żyję ,bo cały czas pilnuje się, żeby za dożo nie czuć. Jestem wyszkolona w samouspakajaniu się, a jednocześnie w środku żyłam z wielkim lękiem. Pisze to w czasie przeszłym, bo teraz lęk mnie zalał i jest już moją rzeczywistością, rozwalając mi po drodze życie. Wyszłam z wielu objawów lęku-kuli w gardle, derealizacji, ataków paniki, dzięki nie nakręcaniu objawów, co jest moją wielką siłą i moją wielką słabością jednocześnie. Niestety nerwica sprytna jest i zaatakowała coś najważniejszego w moim życiu-sen i możliwość regeneracji. Z tym jest dramat. Musze chodzić do pracy, a po kilku nockach jestem jak zombi, który zastanawia się jak się nazywa, a ja mam jeszcze pracować.
Jak pisałam mam to od dziecka, scheda po rodzicach. Moi rodzice mieli ten sam problem. Nie wiem co mam robić, w którą stronę iść. Jak pozwolić sobie na przezywanie, tak by czuć normalnie, a jednocześnie nie dostawać bezsenności i ataku paniki jak jakieś uczucie już przebije się do mojej świadomości. Terapia? Jaka?