dziwna "fobia" . Pomocy!
: 1 listopada 2014, o 11:37
Witam. Jesli umiescilam watek w nieodpowiednim miejscu, to z gory przepraszam. Od 7 lat jestem "zaburzona". Objawia sie to u mnie natretnymi myslami i lekami i oczywiscie innymi objawami, typowymi dla nerwicowcow. Moja nerwica zaczela sie gdy mialam 12 lat, od pewnego traumatycznego zdarzenia w mojej, dosc dalekiej rodzinie(smierc). Nie dotyczylo to bezposrednio mnie i bliskich dla mnie osob, ale ze jestem wrazliwa, to bardzo mnie dotknelo. W ten nieszczesny dzien, zanim doszlo do oewgo zdarzenia, ktorego tutaj opisywac nie chce, mialam wczesniej religie. I na nim walkowany byl temat opetan oczywiscie. Ktos spytal czy na takie cos jak opetanie czlowiek musi sie tak jakby "zgodzic" i czy ma na to wplyw. Nie pamietam jaka dokladnie byla odpowiedz, potem bylo cos o roznych dziwnych przypadkach nawiedzen. Troche sie przestraszylam, ale powalkowalismy ten temat w szkole i szybko o tym zapomnialam. Kiedy wrocilam i dowiedzialam sie o tym strasznym zdarzeniu czulam sie okropnie, nie wiedzialam co mam ze soba zrobic. Zasypialam z wlaczonym telewizorem. Na moj pech lecialy "Rozmowy w toku" i tematem byly nawiedzenia. Wypowiadaly sie tam osoby, ktore tego doswiadczyly. Przez jakies pol godziny slyszalam to wszystko w pol snie. I nagle zaatakowala mnie mysl"co jesli chce byc nawiedzona?co jesli chce zla? i sie na to zgodze?". Te mysli tak mnie przerazily, ze zerwalam sie lozka. Postawilam na nogi caly dom. Bylam przerazona. Balam sie, ze cos mnie opeta. Mialam juz wczesniej rozne inne histerie, ale szybko przechodzily. Ta niestety byla tak silna, ze rozwinela sie od tego nerwica. Stalo sie to moja fobia. Nie moglam sluchac o nawiedzeniach, ogladac horrorow. Na sam dzwiek wyrazu, majacego z tym okropienstwem jakis zwiazek, odczuwalam okropny lek. Zawsze bylam wrazliwa i bardzo religijna. Zaczelam sie wtedy jeszcze wiecej modlic itp. Chodzilam co tydzien do kosciola, od dziecka, chociaz nie zawsze mialam ochote, az do momentu, kiedy cala msze ksiadz poswiecil na temat opetan. Ze strachu, ze znowu bedzie o tym mowa, przestalam wchodzic do kosciola. Stalam na zewnatrz, zeby wyjsc " w razie czego". Z czasem w ogole przestalam, chociaz rodzice mnie troche zmuszali i chodzilam tylko w swieta, lub raz na jakis czas. W szkole czesto uciekalam z religii ze strachu, ze znowu beda o tym mowic. A jak juz poruszali ten temat, to szybko wychodzilam do toalety. W koncu doszlo do tego, ze wszystko zwiazane z kosciolem, budzi we mnie jakis lek. Pojawily sie natretne mysli, m.in. bluzniercze, ktore przerazaly i pograzaly w poczuciu winy. Zaczelam sobie wkrecac, ze moze rzeczywiscie cos mnie opetalo. Gdzies slyszalam, ze kiedy jest sie w stanie "laski uswiecajacej", to wtedy nie ma szans, by cos "z zewnatrz" zaatakowalo. Ja bylam nie raz, a mysli i leki nadal trwaly, co mnie troche uspokoilo.
Jakos sobie z nimi radzilam, az do momentu, kiedy mialam matury. Przed snem nekaly mnie natretne mysli, nie moglam spac. Strasznie sie meczylam.Wycofalam z zycia towrzyskiego. Pograzylam sie w depresji, mimo ze trwaly najdluzsze wakacje w moim zyciu.
Pozniej mialam miec bierzmowanie, zeby moc byc matka chrzestna dla kuzyna. Strasznie sie balam, ze dostane napadu mysli w kosciele i bede musiala wyjsc. I tak tez sie stalo. Przesiedzialam na dworzy cala uroczystosc. Na mysl o wejsciu do srodka robilo mi sie slabo. Wtedy juz w ogole pomyslalam, ze cos mnie chyba nawiedzilo, skoro nie moge wejsc do kosciola. Weszlam tylko na samo namaszczenie i komunie, chociaz rosl we mnie lek, ze zaczne szalec, wariowac, zachowywac sie jak opetana. Albo ze biskup wyczuje, ze jestem jakas zla i wyrzuci mnie z kosciola i inne tego typu absurdy. Balam sie, ze wypluje komunie i ze bede sie jej bala, i w efekcie oczywiscie sie balam. Ale komunie przyjelam i bierzmowana bylam. Caly czas balam sie tego, co bedzie na chrzcie. Myslalam o tym cale wakacje, bo balam sie wejsc do kosciola, ze bede miec te jazdy.
Chrzest mial sie odbyc bez mszy, ale za to w tym samym kosciele, co bierzmowanie. Dzien szybciej poszlam tam do spowiedzi, zeby sie oswoic. Ale nie doszlam. Przed nalykalam sie hydroksyzyny. Weszlam, poczulam zapach kadzidla i starsze panie odmawiajace rozaniec, ogolnie atmosfera pogrzebowa. Bylo ciemno, bo tam zadnych okien, nawet z witrazami nie ma. Zatrzymalam sie przy "pojemniku" z woda swiecona i od razu przypomnialo mi sie czyjesc gadanie, ze demony sie boja wody swieconej. Bylam poddenerwowana, ale pomyslalam sobie, ze nic mi nie jest i ja sie nie boje, wiec normalnie zanurze reke i sie przezegnam. Kiedy wyciagnelam reke, to strasznie mi zadrzala (chociaz przed wejsciem tez mi sie bardzo trzesly rece) i troche na moment jakby zesztywniala. Strasznie mnie to przerazilo, chociaz ostatecznie zanuzylam w niej dlon i normalnie sie przezegnalam. Weszlam dalej, doszlam do konfesjonalu, ale strasznie przerazona, czulam jak rosnie we mnie panika i zawrocilam. Wyszlam. Mialam wrazenie, ze jak nie wyjde, to zaczne wariowac, szalec i wyjdzie ze mnie jakies zlo.Balam sie, ze podczas spowiedzi strace glos, albo zacznie inny glos mna przemawiac.
Musialam zrezygnowac z bycia matka chrzestna niestety. Zaczal sie koszmar. Balam sie, ze bede sie bala krzyza, dewocjonaliow i w efekcie sie balam. Jak widzialam kosciol, to czulam strach. Zaczelam sobie wkrecac nawet jak lek pojawial sie bez powodu, ze to dlatego, ze w poblizu jest kosciol i cos ze mna nie tak. No paranoja! Zdaje sobie sprawe, ze sama sie nakrecilam, ze to bledne nerwicowe kolo i troche mi te wkrety przeszly, chociaz do kosciola na razie nie odwaze sie wejsc. Doszlo do tego, ze zaczelam chwytac Pismo Swiete, calowac stopy Jezusa na krzyzu i zegnac sie woda swiecona w domu, zeby sprawdzic czy nic sie nie stanie. Przed wykonaniem kazdej tej czynnosci narastal strach, a podczas ich wykonywania malal. Jakos sobie z tym radzilam i probowalam ignorowac te leki i mysli. Ciagle sie jednak boje, ze chce zla, ze jestem zlym czlowiekiem i ze moja podswiadomosc chce czynic zlo, chociaz kocham bliznich i Boga, jestem bardzo wrazliwa na krzywde innych. Nadal sobie wkrecam, ze skoro odczuwam strach przed takimi rzeczami, to cos jest nie tak i to nie tylko nerwica.
Ostatnio juz bylo w miare dobrze, mama namowila mnie na biofeedback, zeby wyleczyc te okropne leki. Nie czulam po tym duzej ulgi, chociaz kobieta, ktora sie tym zajmuje jest bardzo sensowna i mowila, ze potrzebuje jeszcze pare sesji. Zeby dowiedziec sie jak to dokladnie dziala, zaczelam szperac w internecie i na co trafilam? Na fora katolickie, ktore kategorycznie zabraniaja tego typu sposobow leczenia, bo ponoc sa to najczestsze przyczyny opetan itp. itd. moje przerazenie siegnelo zenitu, bo juz bylam po jednej sesji i tyram sie do dzis. Nie chce na to isc, bo za bardzo sie boje. Powiedzialam o tym mamie, ale ona to wysmiala. Nie wiem, co o tym myslec. W sumie kobieta od tego biofeedbacku, to bardzo wierzaca osoba. Miala tez u siebie krzyz i swiete obrazki, a z drugiej strony te katolickie strony styraly mi glowe.
Doszlam do wniosku, ze wszystko co nieznane i nadprzyrodzone budzi we mnie lek, ktory przerodzil sie juz chyba... w fobie?
Mam tez mase inncyh wkretow, ale ze ten jest najsilniejszy, wiec sie nim dziele i blagam o pomoc! Nie mam mozliwosci rozpoczecia terapii w tym momencie, dostalam leki od psychiatry, ale ich nie bralam. Stwierdzilam, ze musze sama nauczyc sie z tym dilowac. Jedyne, co biore, to hydroksyzyne, w czasie islnych napadow. Co moge jeszcze zrobic? Bede bardzo wdzieczna za przeczytanie mojego obszernego wywodu i odpowiedz czy jest to normalne w nerwicy i czy ktos przechodzil przez cos podobnego? Chyba potrzebuje zapewnien, ze to TYLKO nerwica. Z gory dziekuje
Jakos sobie z nimi radzilam, az do momentu, kiedy mialam matury. Przed snem nekaly mnie natretne mysli, nie moglam spac. Strasznie sie meczylam.Wycofalam z zycia towrzyskiego. Pograzylam sie w depresji, mimo ze trwaly najdluzsze wakacje w moim zyciu.
Pozniej mialam miec bierzmowanie, zeby moc byc matka chrzestna dla kuzyna. Strasznie sie balam, ze dostane napadu mysli w kosciele i bede musiala wyjsc. I tak tez sie stalo. Przesiedzialam na dworzy cala uroczystosc. Na mysl o wejsciu do srodka robilo mi sie slabo. Wtedy juz w ogole pomyslalam, ze cos mnie chyba nawiedzilo, skoro nie moge wejsc do kosciola. Weszlam tylko na samo namaszczenie i komunie, chociaz rosl we mnie lek, ze zaczne szalec, wariowac, zachowywac sie jak opetana. Albo ze biskup wyczuje, ze jestem jakas zla i wyrzuci mnie z kosciola i inne tego typu absurdy. Balam sie, ze wypluje komunie i ze bede sie jej bala, i w efekcie oczywiscie sie balam. Ale komunie przyjelam i bierzmowana bylam. Caly czas balam sie tego, co bedzie na chrzcie. Myslalam o tym cale wakacje, bo balam sie wejsc do kosciola, ze bede miec te jazdy.
Chrzest mial sie odbyc bez mszy, ale za to w tym samym kosciele, co bierzmowanie. Dzien szybciej poszlam tam do spowiedzi, zeby sie oswoic. Ale nie doszlam. Przed nalykalam sie hydroksyzyny. Weszlam, poczulam zapach kadzidla i starsze panie odmawiajace rozaniec, ogolnie atmosfera pogrzebowa. Bylo ciemno, bo tam zadnych okien, nawet z witrazami nie ma. Zatrzymalam sie przy "pojemniku" z woda swiecona i od razu przypomnialo mi sie czyjesc gadanie, ze demony sie boja wody swieconej. Bylam poddenerwowana, ale pomyslalam sobie, ze nic mi nie jest i ja sie nie boje, wiec normalnie zanurze reke i sie przezegnam. Kiedy wyciagnelam reke, to strasznie mi zadrzala (chociaz przed wejsciem tez mi sie bardzo trzesly rece) i troche na moment jakby zesztywniala. Strasznie mnie to przerazilo, chociaz ostatecznie zanuzylam w niej dlon i normalnie sie przezegnalam. Weszlam dalej, doszlam do konfesjonalu, ale strasznie przerazona, czulam jak rosnie we mnie panika i zawrocilam. Wyszlam. Mialam wrazenie, ze jak nie wyjde, to zaczne wariowac, szalec i wyjdzie ze mnie jakies zlo.Balam sie, ze podczas spowiedzi strace glos, albo zacznie inny glos mna przemawiac.
Musialam zrezygnowac z bycia matka chrzestna niestety. Zaczal sie koszmar. Balam sie, ze bede sie bala krzyza, dewocjonaliow i w efekcie sie balam. Jak widzialam kosciol, to czulam strach. Zaczelam sobie wkrecac nawet jak lek pojawial sie bez powodu, ze to dlatego, ze w poblizu jest kosciol i cos ze mna nie tak. No paranoja! Zdaje sobie sprawe, ze sama sie nakrecilam, ze to bledne nerwicowe kolo i troche mi te wkrety przeszly, chociaz do kosciola na razie nie odwaze sie wejsc. Doszlo do tego, ze zaczelam chwytac Pismo Swiete, calowac stopy Jezusa na krzyzu i zegnac sie woda swiecona w domu, zeby sprawdzic czy nic sie nie stanie. Przed wykonaniem kazdej tej czynnosci narastal strach, a podczas ich wykonywania malal. Jakos sobie z tym radzilam i probowalam ignorowac te leki i mysli. Ciagle sie jednak boje, ze chce zla, ze jestem zlym czlowiekiem i ze moja podswiadomosc chce czynic zlo, chociaz kocham bliznich i Boga, jestem bardzo wrazliwa na krzywde innych. Nadal sobie wkrecam, ze skoro odczuwam strach przed takimi rzeczami, to cos jest nie tak i to nie tylko nerwica.
Ostatnio juz bylo w miare dobrze, mama namowila mnie na biofeedback, zeby wyleczyc te okropne leki. Nie czulam po tym duzej ulgi, chociaz kobieta, ktora sie tym zajmuje jest bardzo sensowna i mowila, ze potrzebuje jeszcze pare sesji. Zeby dowiedziec sie jak to dokladnie dziala, zaczelam szperac w internecie i na co trafilam? Na fora katolickie, ktore kategorycznie zabraniaja tego typu sposobow leczenia, bo ponoc sa to najczestsze przyczyny opetan itp. itd. moje przerazenie siegnelo zenitu, bo juz bylam po jednej sesji i tyram sie do dzis. Nie chce na to isc, bo za bardzo sie boje. Powiedzialam o tym mamie, ale ona to wysmiala. Nie wiem, co o tym myslec. W sumie kobieta od tego biofeedbacku, to bardzo wierzaca osoba. Miala tez u siebie krzyz i swiete obrazki, a z drugiej strony te katolickie strony styraly mi glowe.
Doszlam do wniosku, ze wszystko co nieznane i nadprzyrodzone budzi we mnie lek, ktory przerodzil sie juz chyba... w fobie?
Mam tez mase inncyh wkretow, ale ze ten jest najsilniejszy, wiec sie nim dziele i blagam o pomoc! Nie mam mozliwosci rozpoczecia terapii w tym momencie, dostalam leki od psychiatry, ale ich nie bralam. Stwierdzilam, ze musze sama nauczyc sie z tym dilowac. Jedyne, co biore, to hydroksyzyne, w czasie islnych napadow. Co moge jeszcze zrobic? Bede bardzo wdzieczna za przeczytanie mojego obszernego wywodu i odpowiedz czy jest to normalne w nerwicy i czy ktos przechodzil przez cos podobnego? Chyba potrzebuje zapewnien, ze to TYLKO nerwica. Z gory dziekuje