Strona 1 z 1

Fobia ginekologiczna i lęk przed badaniami - jak do tego podejść?

: 31 lipca 2025, o 03:59
autor: Caroline
Dzień dobry. Sama nie wierzę, że piszę to zapytanie, ale nie mam odwagi o tym rozmawiać z kimkolwiek, problem jest wstydliwy, a zdecydowałam się go poruszyć tylko ze względu na to, że moja fobia ujawnia się w trakcie oglądania/słuchania materiałów medycznych, a medycyna to jedno z moich największych zainteresowań i bardzo dużą przyjemność sprawia mi oglądanie lub czytanie np. wywiadów z lekarzami itp. Już wyjaśniam o co chodzi. Z góry przepraszam, wyjdzie bardzo długie.

Na ogół nie boję się lekarzy. Od dwóch lat jestem pod stałą opieką mojej psychiatry i uwielbiam do niej przychodzić, ona też sama mówi, że mogłaby mnie codziennie nawet widywać, bardzo dobrze się dogadujemy. Gdy byłam bardzo chora, nie miałam oporów, by pójść do lekarza rodzinnego, ani nie sprawiały mi trudności obowiązkowe badania medycyny pracy, choć oczywiście nie robiłam tego z przyjemnością, a z obowiązku. Natomiast dwa razy miałam robione EKG (raz przy badaniach medycyny pracy, drugi raz, gdy moja psychiatra włączała mi Medikinet - mam zdiagnozowane między innymi ADHD typu mieszanego o umiarkowanym natężeniu, jest to w opinii psychologicznej również) i od tamtej pory wiem, że na pewno z własnej woli nie pójdę ponownie na to badanie. Mimo, że obiektywnie nie wydarzyło się nic złego, to jednak warunki i atmosfera w trakcie tego badania w obu przypadkach sprawiły, że się skutecznie zraziłam, czułam się upodlona w pewnym sensie. Nie potrafię jednak wytłumaczyć na czym to polega - to jest coś, co trzeba zobaczyć, aby zrozumieć.

Bazując jednak na faktach, za pierwszym razem badanie EKG zostało wykonane przez pielęgniarkę, która miała oschły stosunek do pacjentów ogólnie i to dało się odczuć, a oprócz niej w pomieszczeniu były jeszcze dwie inne osoby z personelu, które zajmowały się drukowaniem zapisu, te osoby rozmawiały na różne tematy między sobą, bynajmniej nie zawodowe, śmiały się (wiem, że nie ze mnie, ale stwarzało to u mnie skrępowanie, zawstydzenie), zachowywały się jakby mnie nie było, a gdy już słyszałam jakiś komunikat, to był w takim tonie, jakbym tam przeszkadzała, jakbym nie była człowiekiem, tylko jakimś przykrym obowiązkiem, który trzeba odbębnić na "odwal się" (taki po prostu kolejny produkt na taśmie), w dodatku nie było żadnej kotary/zasłony, ale wtedy nie kazano mi ściągnąć biustonosza (noszę wyłącznie sportowe - materiałowe, wyglądające jak top), więc przebrnęłam, szybko pobrałam wynik i wyszłam czym prędzej. Gdy dwa lata później miałam drugie badanie EKG sytuacja miała się identycznie co do okoliczności (trzy osoby w pokoju, identyczny stosunek do pacjenta, pogaduszki i śmiechy między sobą), była kotara, ale tym razem kazano mi ściągnąć biustonosz. Czułam się jeszcze bardziej upodlona niż za pierwszym razem. Wówczas w badaniu wyszła mi niemiarowość bicia serca (za pierwszym razem było okay), zastanawiam się, czy to nie przez stres, a odczuwałam spory w trakcie badania. Lekarz, który po drugim badaniu interpretował wynik zaleciła echo serca, ponieważ możliwe, że to zwykła niemiarowość oddechowa (nic groźnego), ale lepiej zbadać, czy serce na pewno jest zdrowe.

Mimo zalecenia, nie zdecydowałam się i na pewno się nie zdecyduję, a od tamtego dnia minęły ponad 4 miesiące już. Gdyby lekarz rodzinny kazał mi ściągnąć biustonosz, też tego nie zrobię. Nie poszłabym na żadne badanie, które tego wymaga.

Ale to nie jest największa fobia... Największą moją fobią w życiu jest ginekolog. Tutaj lęk odczuwam znacznie silniejszy. Odkryłam to dawno temu, gdy chciałam obejrzeć materiał nt. PCOS. Gdy tylko słyszę "ginekolog, fotel ginekologiczny, wziernik" i podobne - czuję jak robi mi się gorąco na całym ciele, zwłaszcza płonie mi twarz i klatka piersiowa, do tego czuję duszności, ucisk w klatce piersiowej, zaczynam się intensywnie pocić, czuję jak drętwieją mi palce u stóp.

Postanowiłam się z tą fobią rozprawić sama. Psychologowie zawsze mówią, że żeby przestać się bać, trzeba się doedukować. Co zrobiłam? Obejrzałam 13-minutowy materiał innej pani ginekolog, która opowiadała jak wygląda pierwsza wizyta u ginekologa. Bardzo ciężko mi było tego słuchać, zwłaszcza, gdy doszło do opisu przebiegu badania. Momentami zatrzymywałam film, wątpiąc, że dobrnę do końca. Słuchając tego nazewnictwa, tego opisu badania zaczyna mi mocno przyspieszać akcja serca, pocę się, chwilami mam lekkie zawroty głowy, jakbym miała przepisać fragment tekstu, którego ciężko mi się słuchało - trzęsłyby mi się trochę ręce (sprawdzałam). Sama myśl o ginekologu, czy badaniu ginekologicznym mnie paraliżuje i wywołuje reakcję typu "nie, nie, nie mów mi o tym, koniec tematu, dość!". Czasem pojawiają się także nudności i ból brzucha na samą myśl. Gdyby ktoś mnie zaprowadził do gabinetu i dopiero wchodząc, dowiedziałabym się, który to specjalista, to przysięgam, że bardzo szybko bym wyszła.

Gdy oglądam materiał (powiedzmy, że np paradokument), pokazuje się sympatycznie wyglądająca kobieta i mówi "jestem ginekologiem", to odczuwam lęk przed jej postacią, mimo, że widzę ją tylko na ekranie. Tak samo miałam, gdy czytałam jak dokładnie przebiega pobieranie komórek jajowych, gdy kobieta zamierza być dawcą. Nie ma takiej siły, która by mnie zaciągnęła do takiego lekarza, a mam 23 lata. Nie wiem na ile to ważny szczegół, ale gdy byłam w podstawówce, klasy 1-3, miałam wychowawczynię, która znęcała się nade mną, i dwiema innymi osobami, które sobie upatrzyła, psychicznie. Poniżanie przy całej klasie, pod tablicą, krzyczenie tak, że cały korytarz słyszał, zaniżanie ocen bezpodstawnie, wpisywanie uwag bezpodstawnie. A do tego ta nauczycielka bardzo często "pomagała" mi się przebierać po zajęciach WF, choć nie prosiłam. Ściągając mi koszulkę, widziała mnie półnago (dziecko 8-10 lat nie nosi jeszcze biustonoszy), poprawiała mi spodnie na korytarzu, w klasie, na boisku szkolnym, bo twierdziła, że wyglądam jak fleja. A poprawiała mi je tak, że wkładała ręce pod nie i czułam jej dotyk wszędzie. To samo, gdy poprawiała mi koszulkę. Nigdy jednak nie włożyła mi rąk pod majtki. Do dziś pamiętam i wzdrygam się na wspomnienie tego uczucia. Do dziś dostaję białej gorączki, gdy ktoś zaczyna mi poprawiać ubranie. Nie cierpię, gdy ktoś w kolejce np stoi za blisko mnie z tyłu, nie cierpię, gdy ktoś choćby skieruje rękę w kierunku moich pośladków (nie dotyczy to sytuacji intymnych, ale w autobusie jak jest ścisk, to zdarza się, że czuję jak czyjaś torebka mnie muska, albo ręka przez przypadek - szlag mnie wtedy trafia). W domu rodzinnym z kolei żaden z domowników (mama, dziadkowie) nie respektowali mojej prywatności, nawet gdy miałam 15 lat - wchodzenie bez pukania do łazienki, gdy się kąpałam, albo dopiero co się rozebrałam, żeby wejść do wanny, kazanie mi przymierzać ubrania (w tym bieliznę) przy nich i krzyk, gdy mówiłam, że potrzebuję prywatności.

O dziwo jednak nie mam problemów w sferze seksualnej z tych powodów, wręcz powiedziałabym, że jestem hiperseksualna. Mam bardzo wysokie libido, dużo kontaktów seksualnych za sobą i nie czułam żadnego skrępowania, czy dyskomfortu nigdy, czerpałam każdorazowo pełną przyjemność ze zbliżeń.

Jedyny twardy warunek od zawsze to brak penetrowania mnie przez moje partnerki (jestem homoseksualną osobą), ponieważ włożenie nawet najmniejszego palca sprawia mi dyskomfort, czasem nawet ból. Próbowałam nawet sama się z tym uporać w bezpiecznych warunkach (drogą masturbacji), ale w większości czuję ból, a przynajmniej brak przyjemności i dyskomfort. Tak samo nigdy bym się nie zgodziła na seks analny, czy badanie per rectum.

Nigdy nikomu nie powiedziałam o tej fobii, teraz pierwszy raz to przyznaję. Ze względu na ADHD jestem w terapii CBT z psycholog, której bezgranicznie ufam i uwielbiam z nią pracować, zawsze jest swobodna, przyjemna atmosfera, a sama terapeuta czuję, że naprawdę mnie rozumie, zawsze czuję jej wsparcie i widzę jak bardzo się stara mi pomóc. Rozmawiamy nie tylko o problemach, wynikających z natury mojego zaburzenia, ale też o takich jak moje koszmary senne, problemy z regularnym jedzeniem. Ale nie wyobrażam sobie jej powiedzieć o tej fobii. Na jednej z pierwszych sesji (uczęszczam na terapię do niej od kilku miesięcy), zapytała, czy mam jakiekolwiek fobie. Wspomniałam, że boję się ognia, pożaru (tak, to też moja fobia), ale przemilczałam całkowicie temat ginekologa, czy badań, a gdy zapytała na koniec "czy to wszystko?", skłamałam, że tak. Sama myśl o podjęciu tematu z kimkolwiek, kto siedzi naprzeciw mnie, widzi mnie, zna moją tożsamość, budzi we mnie od razu reakcję ucieczkową, którą już wspomniałam ("nie, nie, stop, to za dużo, zostawmy ten temat na zawsze"), nie byłabym w stanie kompletnie o tym rozmawiać. Do tego czuję ogromny wstyd, że taką fobię mam.

Co więcej, kiedyś chodziłam na konsultacje do innej pani psycholog. Mimo, że ogólnie to był bardzo dobry specjalista, nie czułam się tak komfortowo i swobodnie, jak u obecnej terapeuty, ponieważ tamta pani (terapeuta psychodynamiczny, psycholog kliniczny) w trakcie wywiadu pytała mnie, kiedy po raz pierwszy współżyłam, czy się masturbuję. Nie spodziewałam się takich pytań na konsultacji psychologicznej, poczułam ogromne zażenowanie, spaliłam buraka i miałam ochotę jak najszybciej skończyć temat. I sama tego nie rozumiem, bo absolutnie nie należę do cnotliwych, czy wstydliwych osób. Jednak w takiej "oficjalnej" sytuacji, w gabinecie, stałam się właśnie taka. Nie mam problemu, by rozmawiać o seksie z przyjaciółmi, znajomymi, partnerkami. Ale w sytuacji "oficjalnej" czuję się jakbym była gwałcona. Tak samo czułam się w trakcie tych badań EKG. Ja wiem, że to przesada i to bardzo duża, ale tak właśnie się czułam - jakby mnie ktoś w tamtych momentach gwałcił.

Bardzo proszę, aby ktoś z Was wypowiedział się o tym problemie - doradził, co mam z tym zrobić (czy może nic nie robić?).

Do tej pory obejrzałam już trzy wideo "jak wygląda pierwsza wizyta u ginekologa", aby samej sobie zrobić terapię ekspozycyjną i nic to nie dało, a wręcz jeszcze bardziej się zamknęłam w sobie i utwierdziłam w tym, że za Chiny ludowe nie pozwolę na żadną z tych rzeczy, tj. penetracja, pobieranie komórek jajowych, badanie serca/per rectum/piersi, wizyta u ginekologa (z seksuologiem też bym miała problem), sama wizja siedzenia na fotelu ginekologicznym powoduje ucieczkę we mnie. Gdybym była w szpitalu i zobaczyła ginekologa (który nawet nie musiałby absolutnie się wybierać do mnie), tobym pewnie uciekła na bezpieczny dystans.

Niecierpliwie będę oczekiwać Waszych opinii, dziękuję za przeczytanie tego listu do końca, z góry dziękuję za każdy odzew i życzę miłego dnia!

Re: Fobia ginekologiczna i lęk przed badaniami - jak do tego podejść?

: 31 lipca 2025, o 07:09
autor: Olimpiada
Witam. To nie jest Twoja wina. U mnie był identyczny strach przed badaniem ginekologicznym. Przede wszystkim powiedziałam o tym mojemu ginekologowi- nikt mnie z tego powodu nie wyśmiał. Mój ginekolog mówił, że zdarzają się takie sytuacje, traumy itp. W momencie badania najpierw było to sondą dopochwowo, a później palec, wziernik. Szczerze mówiąc więcej strachu niż to warte. Teraz to już nie ma żadnego wstydu. Siedzę na fotelu ginekologicznym gdzie ginekolog wprowadza wziernik i rozmawia ze mną swobodnie. Mam szczęście, że trafiłam na takiego specjalistę. Czuję się zaopiekowana i nie mam przed nim żadnego wstydu- on widział tyle nagich kobiet, że ja nie robię różnicy. Co innego jak dotyka mnie mój partner- cudowne uczucie. 😁 Powodzenia. Będzie dobrze.