wigilia firmowa
: 13 grudnia 2023, o 13:01
Cześć wszystkim!
Dawno się tutaj nie pojawiałem, że aż zapomniałem nazwy mojego konta i musiałem założyć nowe
Przed pandemią byłem w naprawdę okropnym stanie - przez napad paniki na uczelni podczas prezentacji moja strefa komfortu społecznego skurczyła się do mojego mieszkania i bytowania z najbliższymi osobami. Lęk przejął kontrolę nad moim życiem i było to naprawdę okropne doświadczenie, którego nikomu nie życzę. Na szczęście dzięki materiałom w internecie (np. to forum i kanał na yt zaburzonych) poznałem mechanikę lęku i staralem się mu opierać + przez prawie 3 lata brałem leki i moje życie małymi krokami wróciło do normy. Nie mówię, że jest całkiem normalnie, bo pewna wrażliwość została, ale często kończyło się na lekkim lęku, który wiedziałem, że musze pokonać i to robiłem (bez większych ekscesów natury psycho somatycznej). Ogólnie zacząłem się czuć na tyle dobrze, że w maju tego roku odstawiłem całkowicie leki i w zasadzie od razu po tym jak odstawiłem leki to sprawdziłęm nerwicę idąc na dwa wesela w to lato. Na jednym nie znałem nikogo dosłownie. Trochę trzęsłem portkami w nocy przed weselem, ale już w dzień wesela lęk minął i było naprawdę super (w kościele trochę źle się czułem, ale to kwestia tego, że człowiek stoi i się kotłuje z własnymi myślami i nawet nie ma jak gęby do kogo otworzyć). Była to ogromna zmiana względem tego, że w 2019 byłem cały zestresowany i spanikowany jak miałem iśc do sklepu czy na uczelnie. Nawet rodzinne imprezy kończyły się atakiem paniki. Przyznam też szczerze, że jestem raczej otwartą osobą, która lubi towarzystwo i jak już się czuję pewnie to naprawdę umiem się odnaleźć. Ale to koniec przechwałek i opisywania mojego małego sukcesu, bo teraz przyszła kolej na kolejny test i tutaj już trochę boję się, że nie podołam. We wtorek mam imprezę świąteczną w Warszawie. Sam mieszkam dość daleko i sama odległość od domu mnie trochę przeraża + nie cierpię Warszawy XD okropny zlepek wieżowców i tłumów ludzi - z tym mi się kojarzy. Z pracy nigdy nie poznałem nikogo osobiście. Wszyscy pracujemy zdalnie i nie mieliśmy okazji przez te pare lat się spotkać. Kilka osób jest mi dość bliskich i mamy fajny lecz mimo wszystko powierzchowny kontakt przez internet, lecz reszta osób trochę napawa mnie lękiem. Średnio ich znam, niektórych wgl a z niektórymi wręcz miałem lekkie ekscesy i spinę, co sprawia, że myślę o nich niekomfortowo. Zadeklarowałem, że będę na tej imprezie, juz wszystko opłacone i jakbym zrezgynował to bym wyszedł na osobę, której nie można traktować poważnie. Poza tym chcę tam być - chcę poznać te osoby, a szczególnie te kilka osób z mojego zespołu z którymi mam lepszy kontakt. Poza tym uważam, że jakbym odpuścił walkowerem to byłoby to najgorsze rozwiązanie bo moja strefa komfortu by się skurczyła, a ja chcę ją rozszerzać i iść dalej poza horyzont przełamując te cholerne mury, którymi obudowała mnie nerwica prawie 4 lata temu. Jestem na dobrej drodze, ale czym bliżej tej imprezy, tym czuję większy niepokój i boje się, że dostane napadu paniki na miejscu przy wszystkich, będąc tak daleko od bezpiecznego miejsca. Mam wrażenie, że przez tą cholerną aurę zimową moja skuteczność radzenia sobie z lękiem zmalałam, jednak nadal wierzę, że będzie podobnie jak z weselem - teraz sram w gacie a na miejscu okaże się, że będzie super atmosfera i fajni ludzie i po prostu nie będzie przestrzeni dla lęków i napadów paniki. Dzięki dla osób, które wytrwały do końca i to przeczytały, chciałem się trochę wygadać
Czy wy robicie sobie takie "wyzwania" i poszerzacie swoją strefę komfortu? Jak wam to wychodzi? Szczególnie jestem ciekawy doświadczeń osób, które już zrobiły duże postępy ale natrafiły na takie większe wyzwania jak ja i stoją przed naprawdę sporym (z ich perspektywy) wyzwaniem do pokonania.
Dawno się tutaj nie pojawiałem, że aż zapomniałem nazwy mojego konta i musiałem założyć nowe

