natrety - ciężko:(
: 1 marca 2016, o 16:33
Witam
Forum jest super, posty i artykuły czytuję już od roku, słucham nagrań, drukuje nawet teraz artykuły, czytam...Dzis sie zarejestrowałam, bo pomyslałam, ze jak cos napiszę to rozjaśni mi sie umysł...
Na moją nerwicę(kilka lat temu stwierdzono u mnie tez depresję) cierpie chyba od wielu lat, a natretnych mysli mialam ( i miewam nadal, niestety) mnóstwo i tak różnorodnych, że az głupio mi tu pisać;( Czuję się głupia i chwilami do niczego a najbardziej denerwujace jest to, że kiedy osmielę się pomyśleć, że może powoli z tego wychodzę...bum, nowy natręt, podobny ale inny i zaczyna się cała zabawa od nowa:)
Co męczy mnie najczęściej:
- że jakiś przedmiot , który mam w torebce, siatce (zywność, kosmetyk itp) polizało jakieś zwierzę, koniecznie chore na wściekliznę, że ja sie zaraże i umrę( tą mysl akurat rozumiem, trauma z dzieciństwa, ale ryje mi beret juz prawie 20 lat)
- że dosypałam czegoś do zupy , obiadu itd( domestos/odkamieniacz ), że ktoś to zje/wypije i umrze, wrzuciłam cos brudnego do sosu itd
- że potrąciłam kogoś autem i nie zauwazyłam( skutek jest taki , że w ogóle nie jeżdżę, a bardzo by mi to ułatwiło życie)
- to że kontroluję siebie i wszystkich wokół( gaz, żelazko ksero w szkole) to juz chyba standard:(
- że odkręciłam u kogoś gaz, włączyłam cos do pradu
- dziś - pracuję w szkole - czy nie uderzyłam dziecka( krzyknęłam,aby przestał kłaść się po podłodze, gdyż biegły inne i tak jak kiedys mogły go dosłownie"podeptać)
Ten natret dzisiejszy mnie podłamał. Dla upewnienia pytałam chłopca i jego siostre kilka razy, czy nic sie nie stało, czy nikt go nie uderzył, czy nic go nie boli itp ( w myślach wyzywajac siebie od idiotek) . Lubie dzieci, bardzo lubię swoją pracę, chyba nigdy nikogo nie uderzyłam z premedytacją(nie licząc bójek z siostrą), wszelka przemoc, o której słyszę i widzę sprawia mi wręcz ból. Otoczeni postrzega mnie jako osobę spokojną, zrównoważoną , dość cierpliwą, mam dobry kontakt z ludzmi,a bliskich kocham nad zycie. jestem nadwrazliwa, nieraz przewrażliwiona, ale nie ma we mnie chęci krzywdzenia, niszczenia. Boję się , że może jednak jestem zdolna do tego, a sama jeszcze nie wiem o tym:(
W tamtym roku wyszłam za maż, jestem szczęśliwa, staram się zostać mamą. Jednak jak mam się zająć praca, dziecmi, młodzieżą, którzy mnie potrzebują, rodzina, gdy 3/4 czasu i energii wkładam niekiedy w te głupie rozkminy:(
Staram się stosować do przeczytanych wskazówek , ale dzis tak ciężko:(

Na moją nerwicę(kilka lat temu stwierdzono u mnie tez depresję) cierpie chyba od wielu lat, a natretnych mysli mialam ( i miewam nadal, niestety) mnóstwo i tak różnorodnych, że az głupio mi tu pisać;( Czuję się głupia i chwilami do niczego a najbardziej denerwujace jest to, że kiedy osmielę się pomyśleć, że może powoli z tego wychodzę...bum, nowy natręt, podobny ale inny i zaczyna się cała zabawa od nowa:)
Co męczy mnie najczęściej:
- że jakiś przedmiot , który mam w torebce, siatce (zywność, kosmetyk itp) polizało jakieś zwierzę, koniecznie chore na wściekliznę, że ja sie zaraże i umrę( tą mysl akurat rozumiem, trauma z dzieciństwa, ale ryje mi beret juz prawie 20 lat)
- że dosypałam czegoś do zupy , obiadu itd( domestos/odkamieniacz ), że ktoś to zje/wypije i umrze, wrzuciłam cos brudnego do sosu itd
- że potrąciłam kogoś autem i nie zauwazyłam( skutek jest taki , że w ogóle nie jeżdżę, a bardzo by mi to ułatwiło życie)
- to że kontroluję siebie i wszystkich wokół( gaz, żelazko ksero w szkole) to juz chyba standard:(
- że odkręciłam u kogoś gaz, włączyłam cos do pradu
- dziś - pracuję w szkole - czy nie uderzyłam dziecka( krzyknęłam,aby przestał kłaść się po podłodze, gdyż biegły inne i tak jak kiedys mogły go dosłownie"podeptać)
Ten natret dzisiejszy mnie podłamał. Dla upewnienia pytałam chłopca i jego siostre kilka razy, czy nic sie nie stało, czy nikt go nie uderzył, czy nic go nie boli itp ( w myślach wyzywajac siebie od idiotek) . Lubie dzieci, bardzo lubię swoją pracę, chyba nigdy nikogo nie uderzyłam z premedytacją(nie licząc bójek z siostrą), wszelka przemoc, o której słyszę i widzę sprawia mi wręcz ból. Otoczeni postrzega mnie jako osobę spokojną, zrównoważoną , dość cierpliwą, mam dobry kontakt z ludzmi,a bliskich kocham nad zycie. jestem nadwrazliwa, nieraz przewrażliwiona, ale nie ma we mnie chęci krzywdzenia, niszczenia. Boję się , że może jednak jestem zdolna do tego, a sama jeszcze nie wiem o tym:(
W tamtym roku wyszłam za maż, jestem szczęśliwa, staram się zostać mamą. Jednak jak mam się zająć praca, dziecmi, młodzieżą, którzy mnie potrzebują, rodzina, gdy 3/4 czasu i energii wkładam niekiedy w te głupie rozkminy:(
Staram się stosować do przeczytanych wskazówek , ale dzis tak ciężko:(