Moja historia
: 19 lutego 2016, o 10:38
Witam wszystkich nerwicowców!Chciałem opisać moja historie zmagania się z nerwicą,a może z schizofrenia?Od dzieciństwa byłem osoba bardzo lękliwą,mama wspomina że jak byłem mały to musiałem być z nią wszędzie nawet w łazience jak prała bo tak płakałem;-) W szkole też zawsze bałem się wszystkiego i miałem niskasamoocene,ale dobra już dość dzieciństwa ogólnie wspominam dzieciństwo dobrze,miałem więcej dobrych przeżyć niż złych:-) Moja nerwicą zaczęła się jak miałem 20 lat i nie zdawałem sobie sprawy ze to jest ona.Wmawialem sobie wtedy różne choroby np.stwardnienie rozsiane różne raki,gruźlicę itd..i dalej i z tego powodu robiłem różne badania z których wynikło że jestem zdrowy i nawet na jakiś czas się uspokoiła...ale później wróciło i wymyśliłem sobie ze mogę mieć chore serce,dodam że pale papierosy i pije dużo kawy.I wreszcie któregoś dnia dostałem pierwszego ataku paniki i od tego zaczęło się najgorsze...Z początku jakoś radziłem sobie z tymi atakami paniki,ale z czasem im więcej było tych ataków tym bardziej się bałem gdziekolwiek się oddalać oczywiście czysta postać agorafobi...ale jakoś musiałem sobie z tym radzić bo musiałem pracować a moja praca polegała na odwozeniu
obiadów nawet do 30 km..a ja byłem w takim stanie że nie mogłem się oddalać nawet od domu.Ale jakoś to przetrwałem i powoli wychodziłem z tego do momentu kiedy przyszły natretne mysli,a były naprawdę różne,np.ze zjade pod tira itp.ale najgorsze przyszło później.Przyszly mi myśli że mogę zrobić komuś krzywdę najbardziej uczepily się te myśli mamy i siostrzenców.I to było najgorsze zacząłem wtedy czytać o schizofrenia i o wszystkim najgorszym to był koszmar...widziałem tylko szpital psychiatryczny i najgorsze myśli.Ale na szczęście w tym szukaniu co mi jest natknąłem się na historię pewnej nerwicy i to mi bardzo pomogło..i z czasem było coraz lepiej.W między czasie poznałem moja żonę było ciężko ale prawie całkowicie mi przeszło oprócz oddalania się bardzo daleko bo to mi nie przeszło.zona to rozumiała.Obecnie jestem już ponad pół roku po ślubie z moją żoną i właśnie od trzech tygodni wrócił mój koszmar od kiedy moja żona powiedziala mi że jest w ciąży...wróciło z podwójną siłą i najgorsze ze wróciły myśli o zabiciu...jak patrzę na ludzi to myślę najgorsze...ciągle też myślę że to schizofrenia...jak w telewizji mówią o zabójstwie to ja wariuje...po prostu jest teraz tragicznie i nie wiem co mam myśleć i robić czy to nie czasem schizofrenia...proszę o pomoc..bardzo proszę bo jestem na skraju wytrzymałości...
obiadów nawet do 30 km..a ja byłem w takim stanie że nie mogłem się oddalać nawet od domu.Ale jakoś to przetrwałem i powoli wychodziłem z tego do momentu kiedy przyszły natretne mysli,a były naprawdę różne,np.ze zjade pod tira itp.ale najgorsze przyszło później.Przyszly mi myśli że mogę zrobić komuś krzywdę najbardziej uczepily się te myśli mamy i siostrzenców.I to było najgorsze zacząłem wtedy czytać o schizofrenia i o wszystkim najgorszym to był koszmar...widziałem tylko szpital psychiatryczny i najgorsze myśli.Ale na szczęście w tym szukaniu co mi jest natknąłem się na historię pewnej nerwicy i to mi bardzo pomogło..i z czasem było coraz lepiej.W między czasie poznałem moja żonę było ciężko ale prawie całkowicie mi przeszło oprócz oddalania się bardzo daleko bo to mi nie przeszło.zona to rozumiała.Obecnie jestem już ponad pół roku po ślubie z moją żoną i właśnie od trzech tygodni wrócił mój koszmar od kiedy moja żona powiedziala mi że jest w ciąży...wróciło z podwójną siłą i najgorsze ze wróciły myśli o zabiciu...jak patrzę na ludzi to myślę najgorsze...ciągle też myślę że to schizofrenia...jak w telewizji mówią o zabójstwie to ja wariuje...po prostu jest teraz tragicznie i nie wiem co mam myśleć i robić czy to nie czasem schizofrenia...proszę o pomoc..bardzo proszę bo jestem na skraju wytrzymałości...