zblokowalam odburzanie potrzebuje wsparcia
: 20 listopada 2015, o 22:31
Witam!
Nie bardzo wiedzialam pod co sie podpiac, wiec pozwolilam sobie otworzyc nowy watek.
Pisze, bo mam kilka kwestii ktorych nie moge chwilowo sama rozkminic I prosze aby mnie ktos choc troche pokierowal na wlasciwy tor.
Otoz chodzi o to, ze w mojej kilkuletniej walce z nerwica udawalo mi sie juz niejednokrotnie zwalczac poszczegolne objawy.Miedzy innymi:
-pieczenie I bole w klatce piersiowej I strach, ze to zawal:pozwolilam temu uczuciu byc, zaakceptowalam, tlumaczylam sobie, ze to tylko nerwica.Przeprowadzalam dialogi wewnetrzne typu
"A jesli to zawal?....aaa to trudno, niech bedzie, dawaj tu rob ze mna co chcesz byle szybko, bo juz mam dosyc czekania" I inne rozmowy w tym stylu.
Takie techniki stosowalam rowniez w przypadku roznych innych wkretow (inne choroby, ktorych nie bede wymieniac, strach przed zostawaniem samej w domu czy strach przed wychodzeniem z domu).
Z cala pewnoscia moge powiedziec, ze wyleczylam to.Objawy poczatkowo wracaly na chwile, potem na dislownie ulamki sekund az w koncu przestaly sie pojawiac w ogole.Bo ja juz sie ich nie balam, ,zwyczajnie mialam je gdzies, stracily na waznosci.
No ale.....tu I teraz pojawia sie problem. Kolejny objaw:
natretne mysli.Najgorsze co moglo byc, mysl ze moge skrzywdzic moje dziecko I te straszne objawy. I z tym nie idzie mi juz tak latwo.
A przeciez stosuje sie na te mysli te same techniki, ktorych uzywalam:
-nie walczylam I akceptowalam; -pozwalalam temu byc;-wysmiewalam I ignorowalam.
Wiec o co chodzi? Dlaczego z tym jest trudniej, przeciez teoretycznie powinnam miec to juz za soba.
Moze to dlatego, ze przy tych myslach lek jest potezniejszy niz dotychczas? Moze dlatego, ze to wedlug mnie najstraszniejszy ze wszystkich moich nerwicowych straszakow?
A jak zastosowac wobec natretnych mysli przyzwolenie I godzenie sie z tym? Moze nie ogarniam,ale co Iinnego pogodzic sie z nadchodzacym zawalem I pozwolic mu przyjsc, a co innego pogodzic sie z ta straszna mysla I powiedziec"trudno niech sie dzieje".Nie moge bo gdzies w glowie siedzi kolejna mysl, ze jak na to przyzwole to co jesli naprawde to zrobie?
Pewnie za jakis czas bede sie smiac sama z siebie, ze odrazu tego nie zrozumialam, ze to proste, ale na dzuen dzisiejszy nie ogarniam tego:-(
Czy myslicie, ze to mnie blokuje?
Tak swietnie mi szlo, moglam nawet dawac rady innym hak pozbyc sie tej"cholery" a teraz sama sie zblokowalam I ani rusz.Jestem zdeterminowana, bo wiwm ze odburzanie moze sie udac bo juz doznawalam tego cudownego uczucia pelni zdrowia i szczescia.Stanelam w miejscu, mam narzedzia ale sparalizowalo mi rece I umysl.
Nie bardzo wiedzialam pod co sie podpiac, wiec pozwolilam sobie otworzyc nowy watek.
Pisze, bo mam kilka kwestii ktorych nie moge chwilowo sama rozkminic I prosze aby mnie ktos choc troche pokierowal na wlasciwy tor.
Otoz chodzi o to, ze w mojej kilkuletniej walce z nerwica udawalo mi sie juz niejednokrotnie zwalczac poszczegolne objawy.Miedzy innymi:
-pieczenie I bole w klatce piersiowej I strach, ze to zawal:pozwolilam temu uczuciu byc, zaakceptowalam, tlumaczylam sobie, ze to tylko nerwica.Przeprowadzalam dialogi wewnetrzne typu
"A jesli to zawal?....aaa to trudno, niech bedzie, dawaj tu rob ze mna co chcesz byle szybko, bo juz mam dosyc czekania" I inne rozmowy w tym stylu.
Takie techniki stosowalam rowniez w przypadku roznych innych wkretow (inne choroby, ktorych nie bede wymieniac, strach przed zostawaniem samej w domu czy strach przed wychodzeniem z domu).
Z cala pewnoscia moge powiedziec, ze wyleczylam to.Objawy poczatkowo wracaly na chwile, potem na dislownie ulamki sekund az w koncu przestaly sie pojawiac w ogole.Bo ja juz sie ich nie balam, ,zwyczajnie mialam je gdzies, stracily na waznosci.
No ale.....tu I teraz pojawia sie problem. Kolejny objaw:
natretne mysli.Najgorsze co moglo byc, mysl ze moge skrzywdzic moje dziecko I te straszne objawy. I z tym nie idzie mi juz tak latwo.
A przeciez stosuje sie na te mysli te same techniki, ktorych uzywalam:
-nie walczylam I akceptowalam; -pozwalalam temu byc;-wysmiewalam I ignorowalam.
Wiec o co chodzi? Dlaczego z tym jest trudniej, przeciez teoretycznie powinnam miec to juz za soba.
Moze to dlatego, ze przy tych myslach lek jest potezniejszy niz dotychczas? Moze dlatego, ze to wedlug mnie najstraszniejszy ze wszystkich moich nerwicowych straszakow?
A jak zastosowac wobec natretnych mysli przyzwolenie I godzenie sie z tym? Moze nie ogarniam,ale co Iinnego pogodzic sie z nadchodzacym zawalem I pozwolic mu przyjsc, a co innego pogodzic sie z ta straszna mysla I powiedziec"trudno niech sie dzieje".Nie moge bo gdzies w glowie siedzi kolejna mysl, ze jak na to przyzwole to co jesli naprawde to zrobie?
Pewnie za jakis czas bede sie smiac sama z siebie, ze odrazu tego nie zrozumialam, ze to proste, ale na dzuen dzisiejszy nie ogarniam tego:-(
Czy myslicie, ze to mnie blokuje?
Tak swietnie mi szlo, moglam nawet dawac rady innym hak pozbyc sie tej"cholery" a teraz sama sie zblokowalam I ani rusz.Jestem zdeterminowana, bo wiwm ze odburzanie moze sie udac bo juz doznawalam tego cudownego uczucia pelni zdrowia i szczescia.Stanelam w miejscu, mam narzedzia ale sparalizowalo mi rece I umysl.