Najpierw lęk ogólny.Teraz lęk skierowany na mysli o szatanie
: 5 grudnia 2014, o 12:34
Witam!Jestemnowy i nie mam pewości,że tutaj miałem napisac.Wszystko zaczęło się w połowie pażdziernika.Z dnia na dzień czułem sie gorzej.Szybkie bicie serca,pocenie się jak przy największym wysiłku,suchośc w ustach a pózniej uczucie że mdleje.W pracy myślałem ze nie wyrobie.Czułem ze musze iść do domu,uciec.Komulacja przyszła pewnego wieczoru,wtedy chciałem wzywać pogotowie...Zgłosiłem się do lekarza rodzinnego,dostałem alprox i 2 tygodnie zwolnienia.Lekarz wypytał o objawy,ekg.Wyszło przyśpieszone bicie serca,tętno.Zalecił odpoczynek,spokój.Gdy byłem w domu czułem się ciągle zagrożony,przestraszony.Bałem się wychodzić a jak tylko myślalem o powrocie do pracy objawy się nasilały.Zacząłem wertowac fora,itd itd.No i wszystko wskazuje na nerwice.Myślę ze to nawet dziedziczne bo moja matka też w młodości miała.Najbardziej bałem i boję się że mam schizofrenie albo podobną chorobę.Wyczytałem,że trzeba pokonywać lęki itd.Ale wrócę do mojego powrotu do pracy.Objawy wróciły,ale pomyślałem sobie że muszę dać radę.Miałem w myślach rady z forum.Najgorsze uczucie było,że sztywniały mi nogi a serce waliło jak oszalałe.Do pracy chodzę bo i tak innego wyjścia nie ma.Pozatym jest dużo lepiej.No i właśnie ...W zeszłym tygodniu czułem się lepiej...aż do niedzieli.Czytając gazete przewinęła mi się liczba 666 i pomyślałem "o znak szatana" No i od wtedy mam ciągły strach o opętanie,jak mi ktoś coś mówi dopowiadam sobie w myślach "o to dzięki szatanowi","szatan tak chiał" itp itd. Nie chcę tego ale to wraca.Rano wstaje i zaczynam myśleć,myśleć czy ta myśl wróci i oczywiście wraca.Nie chcę tego bo jestem osobą wierzącą.Boje się tych myśli.No i teraz moje pytanie Czy to normalne?Czy jestem normalny?Czy nerwica poprostu strzeliła w mój czuły punkt?Czy to natręctwo?