ZOK -ciągle cos nowego
: 25 sierpnia 2014, o 14:51
Hej:)
Cierpie na ZOK od dziecka..najpierw było wkręcanie sobie roznych chorob..raki, wyroski robaczkowe, itd. Pozniej obrazanie Boga w czasie modlitwy. Jak miałam 11 lat, po przeczytaniu jakiejs durnej gazety i opetaniu dziewczynki miałam dwa miesiace traumy..bałam sie, ze ja tez bede opetana, ze zwariuje...lęk byl niesamowity. Rodzice to zignorowali..po dwoch miesiacach samo przeszło. Przez kolejne lata wkrecałam sobie rozne absurdalne rzeczy...pasozyty, ciaze (chociaz seksu nie uprawiałam)...tle, ze to mijalo po tyg. ...oczywiscie temu towarzyszl lęk i somatyzacja..jak sobie wmawiałam, ze mam pasozyty, to autentycznie czulam swędzenie (wiadomo gdzie)...ciaza...mdlosci itd. Majac 19 lat,po obejrzeniu czegos tam o seryjnych mordercach..padalo pytanie' a co jak ja bede psychopata?' i zaczął sie koszmar na dlugi czas...myslalam, ze zwariowałam..czułam przerazliwy lęk, cała masa natretnych agresywnych mysli, do tego doszlo natrectwo pedofilskie..ktore objawialo sie oblesnymi myslami i beznadziejnym odczuwaniem 'podniecenia' na samo slowo 'dziecko'. Psychiatra przepisała mi konska dawke rispoleptu 4mg...przez 4 miechy myslalłam, ze ten lek mnie wykonczy. Zmienilam lekarza, przepisala mi Anafranil 75 mg SR..po 3 miechach zaczelam wracac do swiata zywych. Spokoj byl przez 10 lat. W tym czasie 'nie opiekowałam sie soba'..tzn. ogladałam straszne filmy, czytałam artykuly o psycholach...nie czułam lęku, nic mnie nie ruszłao...nawet cieszylam sie, ze mialam ta NN bo lepiej poznalam siebie. Nigdy na dluzej nie odstawiłam anafranilu..brałam 37 mg SR. 3 lata temu cos zaczelo sie psuc..jakies lęki mnie dopadły..lekarka skierowała mnie na psychoterapie psychodnamiczna. Przez rok nic sie nie dzialo..w tym czasie wyszłam za maz i postanowilam oodstawic leki. Szybko wszystko wrocilo, tak sie nakrecilam, ze bez tabletek nie dam sobie rady..(wyszlo jak jestem uzalezniona psychicznie od nich..jak opierm poczucie bezpieczenstwa na nich)..lekarka przepisała mi pernazinum, anafranil do 75, i miansec. Jakos przekoczowałam pol roku...potem znow odstawianie i zaczeła sie mega jazda:/ powyłaziły wszystkie emocje tlumione przez lata..cały bol i wscieklosc. Do tego mega nasielenie natrectw..doszło do tego, ze mam wszystkie na kupe...agresywne, pedofilskie,boje sie, ze nie kocham meza, boje sie opetania, boje sie, ze zwariowałam...wkrecam sobie,ze niby slysze glosy..wiem, ze to moje mysli ale i tak mnie to przeraza....boję się doslownie wszystkiego, przyslowiowego 'potwora z szafy'. Lekarz zwiekszyl mi dawke anafranilu do 2x75 mg sr anafranilu ( jestem na takiej dawce od tygodnia) +od wczoraj Tricttico. To co sie ze mna dzieje teraz to jakas masakra...mam wrazenie, ze zwariowałam..doszło do tego, ze boje sie myslelnia, boje sie co jeszcze moj mozg wymysli....ewidentnie ciagle szuka czegos, co jeszcze bardziej mogłoby mnie przestraszyc. Czuje sie jakos tak obco sama dla siebie...swiat tez obcy mi sie wydaje. Jestem przerazona...codziennie placze po kilka godzin z tej bezsilnosci...boje sie, ze moj Mąż mnine zostawi....nie mam za grosz dystansu do tego co sie dzieje. Jak mam natrectwo np. zeby go udusic..to automatycznie czuje w rekach mrowienie...jak mam pedofilskie..to czuje mrowienie 'tam na dole'....jak boje sie zwariowania to wkrecam sobie, ze jakis glos mowi do mnie np' zabij go' itd.....czuje sie jak w piekle;(..zaluje, ze poszlam na ta terapie...przez nia wplatałam sie w jakis proces ciaglego analizowania wszystkiego...analizuje kazda mysl i kazda emocje, kazde odczucie i doszukuje sie znaczenia tego.....przeciez tak nie mozna zyc....mysle o tym zeby zasnac i sie nie obudzic. Czasem one sa tak absurdalne...boje sie, ze moze zrobilam cos strasznego i nie pamietam tego..albo, ze ja nie istnieje..boje sie, ze to jakas paranoja, schizofrenia, psychoza czy inne diabelstwo:/ Czasem patrze sie na kogos np. na mojego Męża i przychodzi mysl 'wyglada jak szatan' i oblewaja mnie zimne poty..bo wiem, ze to absurd a i tak sie boje....a co najlepsze moj stosunek do religiiprzez ostatnie 10 lat byl taki sobie (chyba cos z dziecinstwa zostalo, indoktrynacja babci). NIe mam w ogole dystansu do tych mysli...przerazaja mnie za kazdym razem i jak sie uspokoje..to za chwile od nowa. Nie wiem czemu moj mozg tak bardzo chce mnie straszyc i ciagle wymysla cos okropnego, czego sie boje najbardziej:( Teraz to nieszczesne zwariowanie mnie dreczy...'wymysla' sobie, ze gadam z kims w glowie. Najgorsze sa te mysli w stylu "zabij" 'zgwalc' 'zabij siebie' 'robisz to specjalnie, placzesz zeby inni sie Toba zaopiekowali' 'o jaka fajna mala dziewczka,kusi mnie'..to wszystko jest takie straszne...nawet piszac to mowie do siebie w myslach ' tak, tak..jestes taka zła i zepsuta' i mysle, ze zwariowałam. Terapeutka mowi, ze natrectwa maja odciagnac od przezywania emocji ...jestem DDA i na tym pracuje na terapii. Serio boje sie co jeszcze moj mozg wymysli..nie dosc, ze NN to jeszcze non stop czuje lęk ogromny i boje sie wszystkiego..i ten stan 'obcosci'. Teraz znow wkrecam sobie, ze jestem psychopata, mecza mnie natrety z wymyslaniem planow zbrodni, same mkabryczne rzeczy..łącznie z jakims kanibalizmem...masakr..bo okropnie mnie przerazaja ci co planuja zbrodnie, wybieraja ofiare..maja do tego jakas schize ..itd wiec moj mozg ciagle mi wmawia, ze tak jak oni chce zrobic. To tak jakby dostosowywał symptomy do tego czego sie boje. Jak na zawolanie wszystkie straszne filmy mi sie przypominaja,ksiazki, artykuly..i oczywiscie zaraz strach 'o matko, a jak ja tak bede robic? i moja nerwica zaraz szybko atakuje mnie taka argumentacja, ze serio chyba wierze jej LOL..tak szybko laczy jakies fakty..hahah..Proszę o odpowiedz...czy ja jestem potworem? Czy ja zwariowałam?;( Diagnozowało mnie 5 psychiatrów, 3 lata jestem w psychoterapii..wszyscy, ze to ocd..a ja sie bboje, ze terapia sprawila, ze zwariowałam do konca
-- 25 sierpnia 2014, o 14:51 --
ktokolwiek, cokolwiek?
Cierpie na ZOK od dziecka..najpierw było wkręcanie sobie roznych chorob..raki, wyroski robaczkowe, itd. Pozniej obrazanie Boga w czasie modlitwy. Jak miałam 11 lat, po przeczytaniu jakiejs durnej gazety i opetaniu dziewczynki miałam dwa miesiace traumy..bałam sie, ze ja tez bede opetana, ze zwariuje...lęk byl niesamowity. Rodzice to zignorowali..po dwoch miesiacach samo przeszło. Przez kolejne lata wkrecałam sobie rozne absurdalne rzeczy...pasozyty, ciaze (chociaz seksu nie uprawiałam)...tle, ze to mijalo po tyg. ...oczywiscie temu towarzyszl lęk i somatyzacja..jak sobie wmawiałam, ze mam pasozyty, to autentycznie czulam swędzenie (wiadomo gdzie)...ciaza...mdlosci itd. Majac 19 lat,po obejrzeniu czegos tam o seryjnych mordercach..padalo pytanie' a co jak ja bede psychopata?' i zaczął sie koszmar na dlugi czas...myslalam, ze zwariowałam..czułam przerazliwy lęk, cała masa natretnych agresywnych mysli, do tego doszlo natrectwo pedofilskie..ktore objawialo sie oblesnymi myslami i beznadziejnym odczuwaniem 'podniecenia' na samo slowo 'dziecko'. Psychiatra przepisała mi konska dawke rispoleptu 4mg...przez 4 miechy myslalłam, ze ten lek mnie wykonczy. Zmienilam lekarza, przepisala mi Anafranil 75 mg SR..po 3 miechach zaczelam wracac do swiata zywych. Spokoj byl przez 10 lat. W tym czasie 'nie opiekowałam sie soba'..tzn. ogladałam straszne filmy, czytałam artykuly o psycholach...nie czułam lęku, nic mnie nie ruszłao...nawet cieszylam sie, ze mialam ta NN bo lepiej poznalam siebie. Nigdy na dluzej nie odstawiłam anafranilu..brałam 37 mg SR. 3 lata temu cos zaczelo sie psuc..jakies lęki mnie dopadły..lekarka skierowała mnie na psychoterapie psychodnamiczna. Przez rok nic sie nie dzialo..w tym czasie wyszłam za maz i postanowilam oodstawic leki. Szybko wszystko wrocilo, tak sie nakrecilam, ze bez tabletek nie dam sobie rady..(wyszlo jak jestem uzalezniona psychicznie od nich..jak opierm poczucie bezpieczenstwa na nich)..lekarka przepisała mi pernazinum, anafranil do 75, i miansec. Jakos przekoczowałam pol roku...potem znow odstawianie i zaczeła sie mega jazda:/ powyłaziły wszystkie emocje tlumione przez lata..cały bol i wscieklosc. Do tego mega nasielenie natrectw..doszło do tego, ze mam wszystkie na kupe...agresywne, pedofilskie,boje sie, ze nie kocham meza, boje sie opetania, boje sie, ze zwariowałam...wkrecam sobie,ze niby slysze glosy..wiem, ze to moje mysli ale i tak mnie to przeraza....boję się doslownie wszystkiego, przyslowiowego 'potwora z szafy'. Lekarz zwiekszyl mi dawke anafranilu do 2x75 mg sr anafranilu ( jestem na takiej dawce od tygodnia) +od wczoraj Tricttico. To co sie ze mna dzieje teraz to jakas masakra...mam wrazenie, ze zwariowałam..doszło do tego, ze boje sie myslelnia, boje sie co jeszcze moj mozg wymysli....ewidentnie ciagle szuka czegos, co jeszcze bardziej mogłoby mnie przestraszyc. Czuje sie jakos tak obco sama dla siebie...swiat tez obcy mi sie wydaje. Jestem przerazona...codziennie placze po kilka godzin z tej bezsilnosci...boje sie, ze moj Mąż mnine zostawi....nie mam za grosz dystansu do tego co sie dzieje. Jak mam natrectwo np. zeby go udusic..to automatycznie czuje w rekach mrowienie...jak mam pedofilskie..to czuje mrowienie 'tam na dole'....jak boje sie zwariowania to wkrecam sobie, ze jakis glos mowi do mnie np' zabij go' itd.....czuje sie jak w piekle;(..zaluje, ze poszlam na ta terapie...przez nia wplatałam sie w jakis proces ciaglego analizowania wszystkiego...analizuje kazda mysl i kazda emocje, kazde odczucie i doszukuje sie znaczenia tego.....przeciez tak nie mozna zyc....mysle o tym zeby zasnac i sie nie obudzic. Czasem one sa tak absurdalne...boje sie, ze moze zrobilam cos strasznego i nie pamietam tego..albo, ze ja nie istnieje..boje sie, ze to jakas paranoja, schizofrenia, psychoza czy inne diabelstwo:/ Czasem patrze sie na kogos np. na mojego Męża i przychodzi mysl 'wyglada jak szatan' i oblewaja mnie zimne poty..bo wiem, ze to absurd a i tak sie boje....a co najlepsze moj stosunek do religiiprzez ostatnie 10 lat byl taki sobie (chyba cos z dziecinstwa zostalo, indoktrynacja babci). NIe mam w ogole dystansu do tych mysli...przerazaja mnie za kazdym razem i jak sie uspokoje..to za chwile od nowa. Nie wiem czemu moj mozg tak bardzo chce mnie straszyc i ciagle wymysla cos okropnego, czego sie boje najbardziej:( Teraz to nieszczesne zwariowanie mnie dreczy...'wymysla' sobie, ze gadam z kims w glowie. Najgorsze sa te mysli w stylu "zabij" 'zgwalc' 'zabij siebie' 'robisz to specjalnie, placzesz zeby inni sie Toba zaopiekowali' 'o jaka fajna mala dziewczka,kusi mnie'..to wszystko jest takie straszne...nawet piszac to mowie do siebie w myslach ' tak, tak..jestes taka zła i zepsuta' i mysle, ze zwariowałam. Terapeutka mowi, ze natrectwa maja odciagnac od przezywania emocji ...jestem DDA i na tym pracuje na terapii. Serio boje sie co jeszcze moj mozg wymysli..nie dosc, ze NN to jeszcze non stop czuje lęk ogromny i boje sie wszystkiego..i ten stan 'obcosci'. Teraz znow wkrecam sobie, ze jestem psychopata, mecza mnie natrety z wymyslaniem planow zbrodni, same mkabryczne rzeczy..łącznie z jakims kanibalizmem...masakr..bo okropnie mnie przerazaja ci co planuja zbrodnie, wybieraja ofiare..maja do tego jakas schize ..itd wiec moj mozg ciagle mi wmawia, ze tak jak oni chce zrobic. To tak jakby dostosowywał symptomy do tego czego sie boje. Jak na zawolanie wszystkie straszne filmy mi sie przypominaja,ksiazki, artykuly..i oczywiscie zaraz strach 'o matko, a jak ja tak bede robic? i moja nerwica zaraz szybko atakuje mnie taka argumentacja, ze serio chyba wierze jej LOL..tak szybko laczy jakies fakty..hahah..Proszę o odpowiedz...czy ja jestem potworem? Czy ja zwariowałam?;( Diagnozowało mnie 5 psychiatrów, 3 lata jestem w psychoterapii..wszyscy, ze to ocd..a ja sie bboje, ze terapia sprawila, ze zwariowałam do konca
-- 25 sierpnia 2014, o 14:51 --
ktokolwiek, cokolwiek?