czuję się już naprawdę przemęczona
: 16 sierpnia 2014, o 01:35
Witajcie,
Czuję się naprawdę zmęczona. Nawet nie wiem od czego zacząć. Mam 31 lat. Pierwsze lęki pojawiły się gdy byłam dzieckiem. Często miałam poczucie, że ktoś mnie śledzi, czycha, żeby mnie porwać. Nasilało się to w szkole, w domu kiedy byłam sama z mamą, bo taty akurat nie było albo w samochodzie gdy jakiś inny samochód długo za nami jechał. Te mysli i leki przychodziły i odchodziły. Gdy byłam w pierwszej klasie liceum w mojej szkole wydarzyło się coś okropnego. Został zamordowany chłopak z czwartej klasy. Moje lęki się nasiliły do tego stopnia, że całe wakacje nie wychodziłam praktycznie z domu a gdy zaczął się rok szkolny przez pierwsze półrocze bardzo często rodzice odwozili mnie do szkoły albo jeździłam z kolegą. Gdy zdarzało się, że musiałam pojechac do szkoły sama było to dla mnie wyjatkowo nieprzyjemne. Obserwowałam ludzi na przystanku i jesli ktoś wydał mi się podejrzany zaczynała sie panika. Miałam poczucie, że ta osoba chce mnie zabic, porwać, torturować. Po pół roku przeszło. Zaczął sie wspaniały okres w moim zyciu. Nie umiem tego opisać, ale tak jakbym narodziła się na nowo. Czułam się szczęśliwa. Niestety trwało to niecały rok. Tutaj musze wrócić do mojej przeszłości i dzieciństwa, bo myślę, że to ma duży wpływ na to co się dalej działo i dzieje. Byłam dzieckiem masturbującym się. Zdarzało mi się to często mniej więcej od 5 do 9 roku życia. Także w szkole. Po tym cudownym roku kiedy czułam się dobrze związałam się z kolegą z klasy. Było nam razem dobrze. Któregoś dnia poznałam jego kolegę. W rozmowie okazało się, że zna dobrze moja koleżankę z podstawówki. To było dla mnie jak cios. Jakby w jednej chwili wszystko runęło. Od razu pomyślałam, że ona powie temu chłopakowi o moim wstydliwym problemie z dzieciństwa (przecież zdarzało mi się to robić w szkole). Pamiętam, że wracałam do domu zalana łzami. Byłam pewna, że mój chłopak się dowie, zerwie ze mną a cała szkoła będzie się śmiać. Od tego momentu popadłam w stan depresyjny. Wszystko wydawało mi się bez sensu. Oczywiście nikt o niczym się nie dowiedział, ale czułam się bardzo niekomfortowo. Codziennie w strachu, czy to już dziś utracę wszystko czy może jutro, pojutrze albo za tydzień. Do tego doszły natrętne myśli, że mówię do siebie. Podróż komunikacją miejską do szkoły i z powrotem stały się koszmarem. Miałam wrażenie, że mówię do siebie wstrętne słowa. Czułam się okropnie. To trwało dwa lata. Po liceum dostałam się na studia (pedagogika), niestety znów trafiłam na dziewczynę z mojej podstawówki, tylko z innej klasy. Lęki się nasiliły, myśli, że mówię do siebie też. Doszło do tego, że zrezygnowałam z tych studiów. Poniewaz dostałam się tez na inne a był to koniec października udało mi się tam przenieść. Okazało się, że duzo ludzi wybrało ten kierunek jako rezerwowy i zrezygnowało, więc było dla mnie miejsce. Pierwszy rok sudiów był ciężki psychicznie, ale po wakacjach znów poczułam się lepiej. Przez rok było w porządku a potem znowu poczułam przygnębienie. Rozpoczęłam psychoterapię i brałam leki ( xanax, assentra, potem cital). Przez długi czas było w porządku. Dwa i pół roku temu okazało sie, że musze mieć operację ( torbiel na jajniku a potem drugą tym razem polipy na macicy). Zaczełam bardzo dbać o siebie. Nie pamiętam dokładnie kiedy to się zaczęło, ale pojawiły się lęki. Wciąż myślałam o chorobach. Obsesyjne myśli doprowadziły do lęków związanych głównie z odżywianiem, higieną i detergentami. Zaczęło się od nadmiernej dbałości, któa przerodziła się w koszmar.Oglądam obsesyjnie wszystkie owoce i warzywa, które mam zjeść oraz opakowania od poduktów spożywczych a i tak mam poczucie, że coś zaniedbałam, że na pewno zjadłam coś niezdrowego. Gdy kupuję coś naprawde zdrowego, po powrocie do domu zaczynam sobie wkręcać, że pewnie wlałam do tego produktu płynu do naczyń i go wyrzucam. Nadmiernie dbam o higienę. Ciągle myję ręce, boję się plesni, wilgoci, grzybów, bakterii i wirusów. Najbardziej martwię sie o higienę intymną. Wciąż mam lęki, że sobie jakoś zaszkodziłam, mogłam czyms zarazić. Kupuję wciąż nowe płyny do higieny intymnej, które potem sa wyrzucane, bo wkręcam sobie, że czymś je zabrudziłam. Tracę przez to mnóstwo pieniędzy. Oglądam proszki do prania, papiery toaletowe, podpaski wybieram w sklepie godzinami a potem sprawdzam czy na pewno są dobrze zamknięte. Jesli zauważę coś co mi nie pasuje oczywiście pozbywam się ich i kupuję nowe. Tracę mnóstwo pieniędzy i czasu. Wciąż ma poczucie, że trafię na wadliwy, brudny produkt.Chodzę od roku na psychoterapię znów, ale czuję, że bez leków sobie nie poradzę. Nie chcę ich brać, ale juz nie wiem co robić. Jestem taka wykończona. Najgorsze sa te myśli, któe uprzykrzają mi życie: wmawiam sobie, że wlałam płyn do naczyń do obiadu, że majtki, któe chcę ubrac na pewno upadły mi na ziemię, że źle pzejrzałam owoce i na pewno była na nich pleśń, że pewnie wracając z apteki z nowym płynem do higieny intymnej wyjęłam go z siatki i doknęłam nim kosza na śmieci. A to tylko niektóre myśli. Bardzo bym chciała znowu żyć normalnie, poczuc sie lekko. Nie czuję, zebym miała depresję. Kocham życie tylko po prostu prze te leki, natręctwa i kompulsje nie mogę z niego w pełni korzystać i czuję się przemęczona.
-- 16 sierpnia 2014, o 01:35 --
Dodam jeszcze tylko, że jak tylko próbuję z tego wyjść to mam tzw. myslenie magiczne, że za karę zachoruję, że nie wolno mi z tego wyjść i czuć się lekko i radośnie.
Czuję się naprawdę zmęczona. Nawet nie wiem od czego zacząć. Mam 31 lat. Pierwsze lęki pojawiły się gdy byłam dzieckiem. Często miałam poczucie, że ktoś mnie śledzi, czycha, żeby mnie porwać. Nasilało się to w szkole, w domu kiedy byłam sama z mamą, bo taty akurat nie było albo w samochodzie gdy jakiś inny samochód długo za nami jechał. Te mysli i leki przychodziły i odchodziły. Gdy byłam w pierwszej klasie liceum w mojej szkole wydarzyło się coś okropnego. Został zamordowany chłopak z czwartej klasy. Moje lęki się nasiliły do tego stopnia, że całe wakacje nie wychodziłam praktycznie z domu a gdy zaczął się rok szkolny przez pierwsze półrocze bardzo często rodzice odwozili mnie do szkoły albo jeździłam z kolegą. Gdy zdarzało się, że musiałam pojechac do szkoły sama było to dla mnie wyjatkowo nieprzyjemne. Obserwowałam ludzi na przystanku i jesli ktoś wydał mi się podejrzany zaczynała sie panika. Miałam poczucie, że ta osoba chce mnie zabic, porwać, torturować. Po pół roku przeszło. Zaczął sie wspaniały okres w moim zyciu. Nie umiem tego opisać, ale tak jakbym narodziła się na nowo. Czułam się szczęśliwa. Niestety trwało to niecały rok. Tutaj musze wrócić do mojej przeszłości i dzieciństwa, bo myślę, że to ma duży wpływ na to co się dalej działo i dzieje. Byłam dzieckiem masturbującym się. Zdarzało mi się to często mniej więcej od 5 do 9 roku życia. Także w szkole. Po tym cudownym roku kiedy czułam się dobrze związałam się z kolegą z klasy. Było nam razem dobrze. Któregoś dnia poznałam jego kolegę. W rozmowie okazało się, że zna dobrze moja koleżankę z podstawówki. To było dla mnie jak cios. Jakby w jednej chwili wszystko runęło. Od razu pomyślałam, że ona powie temu chłopakowi o moim wstydliwym problemie z dzieciństwa (przecież zdarzało mi się to robić w szkole). Pamiętam, że wracałam do domu zalana łzami. Byłam pewna, że mój chłopak się dowie, zerwie ze mną a cała szkoła będzie się śmiać. Od tego momentu popadłam w stan depresyjny. Wszystko wydawało mi się bez sensu. Oczywiście nikt o niczym się nie dowiedział, ale czułam się bardzo niekomfortowo. Codziennie w strachu, czy to już dziś utracę wszystko czy może jutro, pojutrze albo za tydzień. Do tego doszły natrętne myśli, że mówię do siebie. Podróż komunikacją miejską do szkoły i z powrotem stały się koszmarem. Miałam wrażenie, że mówię do siebie wstrętne słowa. Czułam się okropnie. To trwało dwa lata. Po liceum dostałam się na studia (pedagogika), niestety znów trafiłam na dziewczynę z mojej podstawówki, tylko z innej klasy. Lęki się nasiliły, myśli, że mówię do siebie też. Doszło do tego, że zrezygnowałam z tych studiów. Poniewaz dostałam się tez na inne a był to koniec października udało mi się tam przenieść. Okazało się, że duzo ludzi wybrało ten kierunek jako rezerwowy i zrezygnowało, więc było dla mnie miejsce. Pierwszy rok sudiów był ciężki psychicznie, ale po wakacjach znów poczułam się lepiej. Przez rok było w porządku a potem znowu poczułam przygnębienie. Rozpoczęłam psychoterapię i brałam leki ( xanax, assentra, potem cital). Przez długi czas było w porządku. Dwa i pół roku temu okazało sie, że musze mieć operację ( torbiel na jajniku a potem drugą tym razem polipy na macicy). Zaczełam bardzo dbać o siebie. Nie pamiętam dokładnie kiedy to się zaczęło, ale pojawiły się lęki. Wciąż myślałam o chorobach. Obsesyjne myśli doprowadziły do lęków związanych głównie z odżywianiem, higieną i detergentami. Zaczęło się od nadmiernej dbałości, któa przerodziła się w koszmar.Oglądam obsesyjnie wszystkie owoce i warzywa, które mam zjeść oraz opakowania od poduktów spożywczych a i tak mam poczucie, że coś zaniedbałam, że na pewno zjadłam coś niezdrowego. Gdy kupuję coś naprawde zdrowego, po powrocie do domu zaczynam sobie wkręcać, że pewnie wlałam do tego produktu płynu do naczyń i go wyrzucam. Nadmiernie dbam o higienę. Ciągle myję ręce, boję się plesni, wilgoci, grzybów, bakterii i wirusów. Najbardziej martwię sie o higienę intymną. Wciąż mam lęki, że sobie jakoś zaszkodziłam, mogłam czyms zarazić. Kupuję wciąż nowe płyny do higieny intymnej, które potem sa wyrzucane, bo wkręcam sobie, że czymś je zabrudziłam. Tracę przez to mnóstwo pieniędzy. Oglądam proszki do prania, papiery toaletowe, podpaski wybieram w sklepie godzinami a potem sprawdzam czy na pewno są dobrze zamknięte. Jesli zauważę coś co mi nie pasuje oczywiście pozbywam się ich i kupuję nowe. Tracę mnóstwo pieniędzy i czasu. Wciąż ma poczucie, że trafię na wadliwy, brudny produkt.Chodzę od roku na psychoterapię znów, ale czuję, że bez leków sobie nie poradzę. Nie chcę ich brać, ale juz nie wiem co robić. Jestem taka wykończona. Najgorsze sa te myśli, któe uprzykrzają mi życie: wmawiam sobie, że wlałam płyn do naczyń do obiadu, że majtki, któe chcę ubrac na pewno upadły mi na ziemię, że źle pzejrzałam owoce i na pewno była na nich pleśń, że pewnie wracając z apteki z nowym płynem do higieny intymnej wyjęłam go z siatki i doknęłam nim kosza na śmieci. A to tylko niektóre myśli. Bardzo bym chciała znowu żyć normalnie, poczuc sie lekko. Nie czuję, zebym miała depresję. Kocham życie tylko po prostu prze te leki, natręctwa i kompulsje nie mogę z niego w pełni korzystać i czuję się przemęczona.
-- 16 sierpnia 2014, o 01:35 --
Dodam jeszcze tylko, że jak tylko próbuję z tego wyjść to mam tzw. myslenie magiczne, że za karę zachoruję, że nie wolno mi z tego wyjść i czuć się lekko i radośnie.