Ode mnie kilka słów na świeżo
Dziś rozmawiałam nieco z psychologiem o obawach, że np. komuś coś zrobię. Powiedział, że wynika to z lęku przed UTRATĄ KONTROLI. Ja bardzo mocno ją trzymam, aż za mocno i stąd głupie myśli, że np. mi odbije, że coś zrobię. A muszę powiedzieć, że mam wyrzuty sumienia, gdy zabiję muchę...albo jak kopnę brata... Więc psycholog się uśmiechnął, że mam takie myśli. Mam, bo wiem, że to złe i się tego boję...jak powiedział, każdy ma różne myśli, nie nad wszystkimi zapanujemy, ale..to są myśli. Nie raz ludzie mają myśl, że kogoś by zabili czy coś zrobili - w chwilach słabości, wielkiej złości czy tragedii. Bywa, że w obronie własnej zabijają - jak powiedział pan psycholog, on sam pewnie by zabił jakby ktoś zrobił coś jego rodzinie-gdyby stał nieruchomo i opanowywał się, znaczyłoby dopiero, że nie ma emocji i uczuć.
Mówił też o pacjencie, młodym fajnym mężczyźnie, który bał się że straci właśnie panowanie i zrobi coś synkowi. A co się okazało, on sam był nie raz ofiara przemocy swojego ojca.
Przelewał swoje lęki i stąd te myśli, jak i u mnie - moja mama miała tendencje do agresji, mnie to przerażało i być może boję się popełniać jej błędy i napinam się stale.
Te myśli się mnożą, bo targa nami lęk. Tak myślę.
Psycholog wypytywał mnie, jak niby miałabym zwariować, coś zrobić, jak sobie to wyobrażam. Stawało na tym, że z reguły jednak myślę, żeby to sobie coś zrobić...I co on stwierdził - jestem wrażliwa, nie jestem furiatka jak mama, stąd moje obawy. Wiem, że to złe, dlatego natrętna myśl wraca.
Powiem Wam inny przykład.
Teraz gdy się układa wszystko i mam super faceta, to się skopało.
Co więcej...mój facet działa na mnie, podoba mi się, zawsze kręcili mnie faceci (kobiety fizycznie też mi się czasem podobały, ale nigdy nie myślałam żeby np. pójść do łóżka z jakąś

ot, myślałam czasem, że fajna kobietka, że na miejscu faceta bym się nią zaopiekowała
Zresztą od dzieciństwa tak miałam, wyobrażałam sobie jakąś osobę, oglądałam telenowele

i wiecie-tuliłam np misia myśląc, że to dana osoba

- miałam taką potrzebę zaopiekowania się kimś. Z reguły trafiało na facetów, ew. gdy wyobrażałam sobie kobietę, to w scence ja byłam facetem. Ale jak mówię, zawsze było to na zasadzie, że chcę się kimś zaopiekować albo wczuwam się w film/serial i wyobrażam, że dwójka bohaterów jest szczęśliwa

Nie wiem czy jasno to napisałam..
Wracając do tematu-jako, że ostatnio znowu się nakręcam we wszystko co możliwe (za długo miałam spokój...) to i znowu jakieś natrętne myśli wracają. Ogólnie uczucie napięcia mam od jakiegoś czasu i gdy jest za dobrze, ja zwyczajnie szukam problemów.
Ostatnio, mimo, że super mi z facetem, zacżełam myśleć, jak facet oczuwa seks i jak byłoby wczuć się w jego rolę - chodzi mi o ciekawość odczuć. Nawet jeśli to zwyczajna sprawa, to oczywiście od razu u mnie pojawia się napięcie i lęk, że jestem dziwna i nie powinnam nawet się zastanawiać. Zresztą nigdy o tym nie myślałam, takie myśli pojawiły się niedawno, przy nawrocie nerwicy;/ Sama myśl powoduje drżenie, lęk, że a nuż to dziwne, że w ogóle jako kobeta nie powinnam nad tym myśleć! Wiem, dobrze mi z facetem, ale takie myśli się pojawiają. Tak jakby obawa, że skoro jest dobrze, to ja muszę znaleźć jakiś problem.
Niedawno miałam ileś spokojniejszych dni i wówczas szalałam, musiałam wynaleźć problem, bo czułam tak wielkie napięcie emocjonalne, jakbym miała wybuchnąć. Lata stresów w domu i napinania się zrobiły chyba swoje..plus nieśmiałość, kompleksy..
Psycholog dopatruje się winy wychowania, mam toskyczną mamę, moja samoocena jest niska..zawsze byłam 100% kobietą, dobrze się czuję ze sobą, ale mam dużo obaw i lęków. Zawsze byłam krytykowana, oceniana, często słyszałam od niej, że jestem nikim. Może dlatego wiecznie doszukuję się problemów i szukam dziury w całym?
Słyszałam też, że kto mnie nie zna, ten mnie kupi", że nie mam znajomych, że jestem odludkiem itd.
Ciężko, oj ciężko
