Wystawić Ci diagnozę Zordona (ona nie jest w 100% godna zaufania, ale jak napisałeś trochę więcej o sobie, to widzę w tym siebie, bo mam podobnie).
Po pierwsze nie wygląda mi to na zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. Ekspertem nie jestem, ale OCD ma inne charakterystyczne objawy, których tu nie opisałeś.
Ogólnie wydaje mi się, że masz cechy DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika), a u Ciebie raczej DDD (czyli to samo, tylko w rodzinie "dysfunkcyjnej", czyli np takiej w której właśnie nie miałeś oparcia w rodzicach, byłeś karcony, i nie czułeś się kochany itp. itd.). Cały niedobór miłości w dzieciństwie próbujesz teraz uzupełnić, bo masz w sobie ogromne pokłady miłości, które chcesz na kogoś przelać, może wychowywała Cie bardziej matka niż ojciec, nie miałeś w nim oparcia co sprawiło że jesteś bardziej wrażliwy i uczuciowy jak na faceta. Ogólnie masz taki trochę syndrom "kochania za bardzo", dotyczy on głównie kobiet, ale poczytaj o tym trochę. DDA/DDD podświadomie wybierają też nieodpowiednich partnerów, często takich przebojowych, aż przesadnie towarzyskich itp. bo uznają ich za 100x bardziej interesujących, a pozostałych za nudziarzy. Później kochają na zabój, idealizują, nie widzą żadnych wad i są lojalni nawet jeśli ta druga strona na to nie zasługuje. Czy po rozstaniu z dziewczyną jak już choć trochę przebolejesz, to na siłę szukasz kolejnej dziewczyny, żeby się pocieszyć, wyleczyć rany? Jeśli tak, to lepiej tego nie rób, bo to i tak nie doprowadzi do niczego dobrego.
Te Twoje obsesje zaczęły się po tych zdradach Twojej narzeczonej? Wg mnie miałeś powody żeby być zazdrosnym itp. i nie obwiniaj się o to absolutnie. Jeśli ona rzeczywiście zachowywała się tak jak piszesz, to mnie nie dziwi Twoje zachowanie. Nie była godna zaufania. Wiadomo, trzeba dać tej drugiej połówce trochę swobody, ale są granice, które ona mogła przekraczać. Zresztą jak widzisz Twoje obawy były słuszne. Podświadomie wyczuwałeś, że ona te granice przekracza i miałeś rację, bo piszesz że Cie zdradzała. Jej zachowanie mogłeś odbierać tak, że inni faceci są dla niej bardziej interesujący/pociągający niż Ty.
Też mam problem z tym, że jestem za dobry i się staram niewspółmiernie do starań tej drugiej strony. To jest duży problem, bo jeśli trafisz na dziewczynę, która to będzie bezczelnie wykorzystywać to będziesz krzywdzony.
Straciłeś zaufanie do kobiet, miałeś podejrzenia, i okazały sie one słuszne, zostałeś skrzywdzony, przez to trudno Ci teraz w pełni zaufać każdej kobiecie, bo podświadomie myślisz, że może być z nimi tak samo. Wtedy okazało się, że miałeś rację, więc w każdym kolejnym związku z obawy że będzie tak samo, automatycznie włączasz te podejrzenia itp.
Widać, że bardzo chcesz mieć kogoś bliskiego, może nawet za bardzo, przez to stawiasz to na piedestale i robisz sobie ogromną presję, przez którą nie potrafisz się zachowywać z dystansem, tylko jakby chcesz sobie miłość tej drugiej osoby na siłę zdobyć. Niestety swoim zachowaniem nie zmusisz do miłości tej drugiej osoby, i musi ona to poczuć sama. Ja Ci to piszę, ale sam mam ten sam problem, tylko już dochodzę powoli do tego dlaczego tak się dzieje i będę nad tym pracował. Musisz utrzymywać ten dystans i pamiętać, że jeśli nie ta, to następna i niczego nie traktować jak "ostatnią szansę".
Aa i jeszcze podejrzewam, że jesteś człowiekiem, który na siłę szuka tej bliskości i jara się, ogromnie cieszy i podnieca każdym nawet najmniejszym okazaniem jakiegokolwiek uczucia/bliskości itp. Jeśli dziewczyna sama od Ciebie Cię pocałuje, złapie za rękę, przytuli itp. Mogę się mylić. To jest też spowodowane niską samooceną i głęboką potrzebą czucia się kochanym (bo być może w dzieciństwie Ci tego brakowało) a każdy taki gest Cię przekonuje, że jesteś coś warty i ktoś Cie kocha.
Tak jak pisze mr.DD, musisz stać się mniej impulsywny, i ograniczyć trochę wrażliwość i emocjonalność. Poczytaj to co Ci zaproponował, naucz się podejścia do kobiet, spróbuj zacząć widzieć różne wady w swoich partnerkach, a przede wszystkim nie traktuj bycia w związku jako mus i obowiązek, może nawet lepiej jakbyś zaakceptował, że będziesz sam, wtedy nie będziesz sobie stawiał takiej presji i nie będziesz tak zabiegał o miłość drugiej osoby, nie będziesz natrętem. Musisz zbudować mocne poczucie własnej wartości, wtedy poczujesz, że to dziewczyny powinny się o Ciebie zabiegać a nie Ty o nie
AAAA, zapomniałbym. Ja na Twoim miejscu nie bałbym się psychoterapii. Tak jak kolega wyżej pisze, to niekoniecznie musi być rozdrapywanie przeszłości, a nawet jeśli będzie, to dobry, doświadczony terapeuta rozdrapie te rany tak, żeby wydobyć z nich cały syf, który tam jeszcze siedzi i pozwoli im się zagoić sterylnie czystymi
Trzymam kciuki za Ciebie, bo widzę w Tobie bratnią duszę

Mam nadzieję, że obu nam się uda to przezwyciężyc
Ogólnie, jeśli ktoś się w czymś ze mną nie zgadza, to śmiało pisać, bo sam jestem ciekawy ci inni sądzą na ten temat.