Moja historia
: 20 września 2013, o 23:03
Mam na imię Marcin i cierpię na nerwicę natręctw. Jestem człowiekiem, który prawdopodobnie głównie przez tą dolegliwość stracił niemal wszystko. Mam 23 lata, w zasadzie nic jeszcze nie osiągnąłem, a czuję się strasznie zmęczony życiowo. W momencie, który mogłoby sie wydawać, jest najlepszy na rozpoczęcie "podbijania świata", ja czuję się wypompowany z energii...brak mi sensu starań i życiowego napędu. Kiedyś potrafiłem marzyć i robiłem to często...marzenia były przeróżne, niektóre przerysowane, abstarkcyjne, a inne zupełnie realne. W każdym bądź razie zawsze miały wspólny mianownik...była to świetlana przyszłość jaka mnie czeka...cała masa fantastycznych przezyć, doznań, emocji i bezpieczna szcześliwa przystań...hmm fajnie tak pomarzyć prawda? Prawda, tylko ze mi to już od dłuższego czasu się nie zdarza... Na wielu płaszczyznach życiowych wszystko straciło kolor, a niejednokrotnie również w ogóle sens. Ponadto nastąpiło przewartosciowanie moich priorytetow, wartości i poglądów. Ogólnie jest niefajnie. Ktoś kiedyś napisał, ze człowiek jest mocny...nawet taka książka była. Ja się z tym zgadzam...gdybym taki nie był to, prawdopodobnie nosiłbym sie z zamiarem skocznia na bungee...bez liny :/. Mógłbym tak się użalać nad swoim losem dłużej, ale nie po to piszę. Otwieram ten wątek ponieważ cały czas wierzę w ludzi i mam nadzieje ze ktos kto ma podobny problem, bądz tez jakaś inna życzliwa osoba zechce mnie wysłuchać, doradzic, dodać otuchy i tchnąć we mnie trochę nadziei i pozytywnego nastawienia. Jeśli tylko będę potrafił to postaram się odwdzięczyć w podobny sposób. Pozdrawiam