Strona 1 z 1

Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 25 listopada 2025, o 08:21
autor: Hvb2
Ogólnie od ponad 2 miesięcy mam myśli czy nie jestem osobą trans.
Opisywałem swój przypadek w osobnym wątku- ale dla zrozumienia czuję w płacie czołowym coś co ja nazywam „męska energia” czuję się męsko po prostu przez co czuję że kompatybilne są ze mną męskie zaimki, męski sposób bycia itp- dlatego też takich używam. Myślę o tym non-stop. Byłem wczoraj na terapii gdzie też omawiałem ten problem. Potem wróciłem do domu i oczywiście ten „problem” był cały czas z tyłu głowy.
Przeglądałem zdjęcia z dzieciństwa gdzie na jednym pojawiły mi się jakieś wspomnienia a propo moich piersi (nie wiem czy prawdziwe) a potem myśli w głowie że chciałbym mieć męskie ciało, powinienem mieć męskie ciało, ta myśl stricte nie przyniosła lęku, ale wiadomość że pojawiły się po tym wątpliwości.Po chwili poczułem bardzo duże poczucie męskiej energii które ogarnęło też tą damską energię. I miałem wrażenie jakbym był mężczyzną. Przysięgam - to było straszne, poczułem się inaczej, jakby rzeczywiście ciało nie pasowało do odczuć. odbierałem siebie wtedy za mężczyznę. Miałem ogromną potrzebę sprawdzenia tego, potem poczułem napięcie w ciele. Bałem się że to nie przejdzie, czułem się jak inny człowiek pod kątem tego rdzenia tożsamości jako płeć. Najgorsze jest to że pokrywały się te odczucia z tymi z czoła ale były one silniejsze dlatego może te myśli że powinienem mieć męskie ciało pokrywają się z czołem bo są jakby częścią tej tożsamości? Gdy zacząłem odczuwać tą „tożsamość” to aż zacząłem się trząść, ale właśnie może to dlatego że nie byłem na to przygotowany a ona przyszła nagle, myślę sobie że może ją budzę tą męską tożsamość dzięki terapii i to jest prawda o mnie, która pomału wychodzi? Po chwili przeszło trwało to może kilka minut maksymalnie tak ok 5. Potem czułem mocniej tą męską energię w czole i gdy mówiłem do kogoś męskimi zaimkami to odczuwałem z tym większą kompatybilność. Gdy spojrzałem w lustro widziałem siebie męsko, co też mnie zaniepokoiło.

Gdy zasypiałem również miałem ok minutowy przypływ tej męskiej energii, która jakby dotykała tą moją głębię i czułem się moim zdaniem jak mężczyzna - poczułem wręcz takie rozrywanie, palenie w klatce jakbym chciał rozerwać swoją klatkę piersiową, to było okropne uczucie. Musiałem wstać z łóżka bo było to dla mnie tak nieprzyjemne że chciałem uciec od tych odczuć. To było straszne.
Myślicie że to co się wczoraj przydarzyło może być derealizacja/depersonalizacja, czy raczej to tak nie wygląda?

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 25 listopada 2025, o 15:18
autor: Vetta
Hvb2, a byłaś kiedyś w związku z facetem? Albo czy byłabyś w stanie? Czy kompletnie tego nie czujesz?

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 25 listopada 2025, o 21:40
autor: takemylootbro
Hvb2 pisze:
25 listopada 2025, o 08:21
Myślicie że to co się wczoraj przydarzyło może być derealizacja/depersonalizacja, czy raczej to tak nie wygląda?
U ciebie problem jest taki, że czujesz się wobec siebie częściowo w kategoriach osoby którą rzeczywiście jesteś, a częściowo w kategoriach swojej fantazji o tym czym/kim jesteś. Można powiedzieć, że próbujesz sprawić, aby twój sposób postępowania zrealizował taką czy inną fantazję o tobie samej. Problem w tym, że nie rozpoznajesz w pełni, że to tylko twoja fantazja, a takie rozpoznanie jest konieczne, jeśli masz nadać jakikolwiek sens temu sposobowi postępowania.

Przez to, że zaczynasz tracić swoją dotychczasową tożsamość twoje poczucie rzeczywistości jest mniej lub bardziej pochłonięte przez przez taką obcą, fikcyjną pod-tożsamość. Kiedy taka rzeczywista tożsamość jest na tyle niepewna i osłabiona, bardzo łatwo o sytuację kiedy człowiek czując się np. nieśmiałym, wrażliwym czy niepewnym siebie zaczyna wchodzić w obcą rolę, aby odkryć, że przybierając obcą tożsamość np. mężczyzny może w pewnym stopniu pokonać taką nieśmiałość czy bezbronność. Wtedy uspokojenie daje fakt, że cokolwiek człowiek nie zrobi, nie jest przecież sobą. Jest to forma obrony, która stara się złagodzić lęk, niepokój itp., ale na dalszą metę pogarsza to stan, który go wywoływał.

Reasumując ten stan jest wynikiem tego, że odrzuciłaś już siebie. Więc teraz twoja "osobowość" zaczyna być nie prawdziwym wyrażeniem siebie, lecz w dużej mierze wcieleniem wyobrażonego mężczyzny. Pamiętaj, że ta rola mężczyzny jest tylko schronieniem.

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 26 listopada 2025, o 07:52
autor: Hvb2
Vetta pisze:
25 listopada 2025, o 15:18
Hvb2, a byłaś kiedyś w związku z facetem? Albo czy byłabyś w stanie? Czy kompletnie tego nie czujesz?
Nie rozumiem co to ma do rzeczy, tożsamość płciową a orientacja seksualna to dwie całkowicie inne rzeczy.

„Reasumując ten stan jest wynikiem tego, że odrzuciłaś już siebie. Więc teraz twoja "osobowość" zaczyna być nie prawdziwym wyrażeniem siebie, lecz w dużej mierze wcieleniem wyobrażonego mężczyzny. Pamiętaj, że ta rola mężczyzny jest tylko schronieniem.„
Czyli mam rozumiem że to co przeżywał opowiadając w poście to odpowiedź na emocje po terapii plus jakieś „wyładowanie” tej tożsamości, która obecnie przybieram aby sprawdzić siebie. Tylko że no wydaje mi się, ale boję się że coś odrzucam, ale wydaje mi się że gdyby to była moja tożsamość (jak w pierwszym poście) to chyba bym tego tak nie odczuwała, palenie w klatce, panika. Chyba że może ta męska tożsamość się w taki sposób „pokazuje” i pomału wychodzi?

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 26 listopada 2025, o 10:01
autor: Vetta
Hvb2 pisze:
26 listopada 2025, o 07:52
Vetta pisze:
25 listopada 2025, o 15:18
Hvb2, a byłaś kiedyś w związku z facetem? Albo czy byłabyś w stanie? Czy kompletnie tego nie czujesz?
Nie rozumiem co to ma do rzeczy, tożsamość płciową a orientacja seksualna to dwie całkowicie inne rzeczy.
Uważam że jeżeli mężczyzna jest w związku z kobietą, to jednak oddziałuje też to na tożsamość płciową, a przynajmniej może. Dzięki kobiecie mężczyzna pobudzany jest by stawać się męskim, a kobieta dzięki mężczyźnie stawać się kobiecą. Ogólnie związek działa na korzyść tożsamości płciowej. Oczywiście przy założeniu, że jest to zdrowy związek, że obie strony nie zredukowały swojej relacji do kopulacji, nie jakieś kukoldztwo czy inne patologie związkowe (jakieś poczucia winy bycia mężczyzną, czy jakieś budowanie na "wyzwolonych" lewackich bredniach na temat kobiet, kobiecości itd. itp.).

Chodzi mi o to że z płci wynikają też pewne role, odpowiedzialności, przywileje i związek wspiera rozwój tego, jeżeli dobrze będzie to rozumiane i zaakceptowane.
Specjalistą nie jestem, gdybam.

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 26 listopada 2025, o 22:59
autor: takemylootbro
Hvb2 pisze:
26 listopada 2025, o 07:52
Vetta pisze:
25 listopada 2025, o 15:18
Hvb2, a byłaś kiedyś w związku z facetem? Albo czy byłabyś w stanie? Czy kompletnie tego nie czujesz?
Nie rozumiem co to ma do rzeczy, tożsamość płciową a orientacja seksualna to dwie całkowicie inne rzeczy.

„Reasumując ten stan jest wynikiem tego, że odrzuciłaś już siebie. Więc teraz twoja "osobowość" zaczyna być nie prawdziwym wyrażeniem siebie, lecz w dużej mierze wcieleniem wyobrażonego mężczyzny. Pamiętaj, że ta rola mężczyzny jest tylko schronieniem.„
Czyli mam rozumiem że to co przeżywał opowiadając w poście to odpowiedź na emocje po terapii plus jakieś „wyładowanie” tej tożsamości, która obecnie przybieram aby sprawdzić siebie. Tylko że no wydaje mi się, ale boję się że coś odrzucam, ale wydaje mi się że gdyby to była moja tożsamość (jak w pierwszym poście) to chyba bym tego tak nie odczuwała, palenie w klatce, panika. Chyba że może ta męska tożsamość się w taki sposób „pokazuje” i pomału wychodzi?
Taki stan, który opisujesz nie pojawia się z dnia na dzień. Należy od razu powiedzieć, że w twoim wnętrzu tlił się już od dawna jakiś problem i przybrał on właśnie taką, a nie inną formę. Im bardziej będziesz się skupiała na tej swojej wyobrażonej męskiej tożsamości, tym bardziej się w tym zaplączesz. W momencie kiedy cała twoja uwaga i energia będzie się skupiała wokół tej męskiej tożsamości po drodze będziesz gubić siebie. Tożsamość to nie wszystko. Nawet stoły czy krzesła mają tożsamość, ale my jesteśmy ludźmi i potrzebujemy nie tylko tożsamości, ale też zdrowego poczucia siebie.

Jeżeli doświadczasz jak to opisujesz palenia w klatce czy pojawiają się elementy paniki, to dobrze jest wychwycić moment, który poprzedza te objawy i odszukać reaktywujący je bodziec np. w postaci myśli czy oczekiwania na jakieś wydarzenie. Bo jeżeli chodzi o te objawy, to należy je rozumieć jako w pewnym sensie język ciała. Proces taki powstaje na skutek zepchnięcia do nieświadomości niechcianych uczuć i emocji tj. na skutek wyparcia. I te uczucia sobie siedzą w tej nieświadomości i wychodzą na wierzch pod postacią niezrozumiałych i niekiedy nieco szalonych, bezsensownych objawów. Wszystko przez to że te uczucia zostały pogrzebane w nieświadomości i zostały "zapomniane", ale jak nie widać nie znikają całkowicie, bo wracają w postaci irracjonalnych lęków.

Tak więc ciało do ciebie mówi, ale ty nie rozumiesz jego języka. Patrzysz na siebie i odnajdujesz w sobie jakąś tożsamość mężczyzny zmieszaną z niezrozumiałym lękiem. W pewnym sensie ta męska tożsamość to taki wabik, aby uciec jak najdalej od rzeczywistego problemu, aby broń boże nie "dotknąć" prawdziwego lęku.

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 27 listopada 2025, o 20:37
autor: Hvb2
.

„Reasumując ten stan jest wynikiem tego, że odrzuciłaś już siebie. Więc teraz twoja "osobowość" zaczyna być nie prawdziwym wyrażeniem siebie, lecz w dużej mierze wcieleniem wyobrażonego mężczyzny. Pamiętaj, że ta rola mężczyzny jest tylko schronieniem.„
Czyli mam rozumiem że to co przeżywał opowiadając w poście to odpowiedź na emocje po terapii plus jakieś „wyładowanie” tej tożsamości, która obecnie przybieram aby sprawdzić siebie. Tylko że no wydaje mi się, ale boję się że coś odrzucam, ale wydaje mi się że gdyby to była moja tożsamość (jak w pierwszym poście) to chyba bym tego tak nie odczuwała, palenie w klatce, panika. Chyba że może ta męska tożsamość się w taki sposób „pokazuje” i pomału wychodzi?
[/quote][/quote]

Taki stan, który opisujesz nie pojawia się z dnia na dzień. Należy od razu powiedzieć, że w twoim wnętrzu tlił się już od dawna jakiś problem i przybrał on właśnie taką, a nie inną formę. Im bardziej będziesz się skupiała na tej swojej wyobrażonej męskiej tożsamości, tym bardziej się w tym zaplączesz. W momencie kiedy cała twoja uwaga i energia będzie się skupiała wokół tej męskiej tożsamości po drodze będziesz gubić siebie. Tożsamość to nie wszystko. Nawet stoły czy krzesła mają tożsamość, ale my jesteśmy ludźmi i potrzebujemy nie tylko tożsamości, ale też zdrowego poczucia siebie.

Jeżeli doświadczasz jak to opisujesz palenia w klatce czy pojawiają się elementy paniki, to dobrze jest wychwycić moment, który poprzedza te objawy i odszukać reaktywujący je bodziec np. w postaci myśli czy oczekiwania na jakieś wydarzenie. Bo jeżeli chodzi o te objawy, to należy je rozumieć jako w pewnym sensie język ciała. Proces taki powstaje na skutek zepchnięcia do nieświadomości niechcianych uczuć i emocji tj. na skutek wyparcia. I te uczucia sobie siedzą w tej nieświadomości i wychodzą na wierzch pod postacią niezrozumiałych i niekiedy nieco szalonych, bezsensownych objawów. Wszystko przez to że te uczucia zostały pogrzebane w nieświadomości i zostały "zapomniane", ale jak nie widać nie znikają całkowicie, bo wracają w postaci irracjonalnych lęków.

Tak więc ciało do ciebie mówi, ale ty nie rozumiesz jego języka. Patrzysz na siebie i odnajdujesz w sobie jakąś tożsamość mężczyzny zmieszaną z niezrozumiałym lękiem. W pewnym sensie ta męska tożsamość to taki wabik, aby uciec jak najdalej od rzeczywistego problemu, aby broń boże nie "dotknąć" prawdziwego lęku.
[/quote]

W jakim sensie odrzuciłam siebie? W sensie jakaś część siebie z tej traumatycznej sytuacji w dzieciństwa która teraz skutkuje nerwicą? Nie wiem jak mam to rozumieć.

A dajmy na to że na przykład jestem trans mężczyzna i „wypieram to”, nie jestem tego świadoma czy te odczucia z mojego pierwszego posta mogą być jakimś „objawem” na przykład tłumionej tożsamości płciowej czy raczej nie?
Jestem w nurcie psychoanalitycznym rozmawialiśmy o moim dzieciństwie i o tym że byłam chłopczycą. Miałam w dzieciństwie również kompleksy z powodu moich narządów płciowych (wargi sromowe) które są trochę większe niż u „większości dziewczyn z mojego otoczenia i pamiętam że kiedyś chciałam je przyciąć żeby mieć takie jak koleżanka i pamiętam że pytałam się mamy dlaczego moje wyglądają tak a koleżanki tak. Miałam wtedy jak dobrze pamiętam 6-12 lat maksymalnie. Po tej terapii pojawiły mi się jakieś „wspomnienia” że jak byłam mniejsza to chciałam mieć penisa, nie pamiętam żeby tak było na 100% tak jak jestem pewna tej sytuacji powyżej, ale obraz „tych wspomnień”- miejsce wydarzenie- było realne żeby się wydarzyć. Potem ponieważ po tej terapii przychodziły do mnie różne myśli typu „jesteś mężczyzną” chcesz mieć penisa, to nie Twoje ciało. Postanowiłam wziąć album żeby może przypomnieć sobie więcej szczegółów z dzieciństwa i „zatrzymałam” się na zdjęciu z koloni (ok.3kl.podstawowki i przyszła do mnie taka myśl/wspomnienie - że nie chciałam tych piersi (które wtedy było widać przez sukienkę na zdjęciu, a wtedy byłam w okresie dojrzewania. I pojawiły się myśli automatyczne i stan głowy „to nie twoje ciało, powinno być męskie” nie pojawił się lek ale jakaś czerwona lampka i właśnie chwilę po tym ogarnęło mnie ogromne uczucie męskiej energii (w głowie) tak duże że spowodowało że czułam się jakbym była mężczyzną, poczułam ogromną potrzebę sprawdzenia tego, czy na pewno tak się czuję, ogarnął mnie lęk i wręcz zaczęłam prosic aby to minęło, poczułam lęk i napięcie , to był chyba trochę taki mały atak paniki. Gdy ktoś coś do mnie mówił miałam coś takiego że do tego „stanu” pasowały męskie zaimki nie żeńskie, że po prostu pasowały. Ten stan trwał taki mocny może ok 10minut? A potem zaczął się trochę „normować” a potem jak zasypiałem miałam coś takiego znowu że czułam ogromny przypływ męskiej energii i takie poczucie jakbym była mężczyzną i potem wręcz to uczucie palenia, rozrywania w klatce i musiałem się wręcz podnieść bo nie mogłem, to było straszne uczucie, wręcz mogę powiedzieć że moglilam się w swojej głowie aby to minęło trwało to moim zdaniem mega krótko, powiedziałabym że do minuty, maksymalnie 3 (ale to tak dla zapasu) bo po prostu to się pojawiło ja od razu wstałam i zaraz odeszło (więc racjonalnie oceniam że trwało to taki czas). Dodam że na codzień teraz, gdy ciągle myślę o tej tożsamości płciowej, sprawdzam zaimki czuję tą męską energię w głowie, którą czuję fizycznie jak zapach i czuję się przez nią męsko i że nie mogę jej po prostu inaczej sklasyfikować inaczej niż męska energia, bo ona po prostu taka jest. Czułam ją też jako dziecko i gdy myślę o tej tożsamości i gdy była ta sytuacja z „rozrywaniem”klatki i ta wcześniejsza to też czułam tą energię ale ona była tak silna że dawała mi takie poczucie „czucia się mężczyzną”. Właśnie zastanawiam się czy to może świadczyć o „odzywającej się tłumionej męskiej tożsamości/ wspieranej” czy jest reakcja na ciągłą analizę (myślę o tym 24/dobe, jakiś traumach z dzieciństwa, niezwiązanych, czy nie można tego w taki sposób oszacować?

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 28 listopada 2025, o 22:14
autor: takemylootbro
Hvb2 pisze:
27 listopada 2025, o 20:37
W jakim sensie odrzuciłam siebie? W sensie jakaś część siebie z tej traumatycznej sytuacji w dzieciństwa która teraz skutkuje nerwicą? Nie wiem jak mam to rozumieć.

A dajmy na to że na przykład jestem trans mężczyzna i „wypieram to”, nie jestem tego świadoma czy te odczucia z mojego pierwszego posta mogą być jakimś „objawem” na przykład tłumionej tożsamości płciowej czy raczej nie?
Jestem w nurcie psychoanalitycznym rozmawialiśmy o moim dzieciństwie i o tym że byłam chłopczycą. Miałam w dzieciństwie również kompleksy z powodu moich narządów płciowych (wargi sromowe) które są trochę większe niż u „większości dziewczyn z mojego otoczenia i pamiętam że kiedyś chciałam je przyciąć żeby mieć takie jak koleżanka i pamiętam że pytałam się mamy dlaczego moje wyglądają tak a koleżanki tak. Miałam wtedy jak dobrze pamiętam 6-12 lat maksymalnie. Po tej terapii pojawiły mi się jakieś „wspomnienia” że jak byłam mniejsza to chciałam mieć penisa, nie pamiętam żeby tak było na 100% tak jak jestem pewna tej sytuacji powyżej, ale obraz „tych wspomnień”- miejsce wydarzenie- było realne żeby się wydarzyć. Potem ponieważ po tej terapii przychodziły do mnie różne myśli typu „jesteś mężczyzną” chcesz mieć penisa, to nie Twoje ciało. Postanowiłam wziąć album żeby może przypomnieć sobie więcej szczegółów z dzieciństwa i „zatrzymałam” się na zdjęciu z koloni (ok.3kl.podstawowki i przyszła do mnie taka myśl/wspomnienie - że nie chciałam tych piersi (które wtedy było widać przez sukienkę na zdjęciu, a wtedy byłam w okresie dojrzewania. I pojawiły się myśli automatyczne i stan głowy „to nie twoje ciało, powinno być męskie” nie pojawił się lek ale jakaś czerwona lampka i właśnie chwilę po tym ogarnęło mnie ogromne uczucie męskiej energii (w głowie) tak duże że spowodowało że czułam się jakbym była mężczyzną, poczułam ogromną potrzebę sprawdzenia tego, czy na pewno tak się czuję, ogarnął mnie lęk i wręcz zaczęłam prosic aby to minęło, poczułam lęk i napięcie , to był chyba trochę taki mały atak paniki. Gdy ktoś coś do mnie mówił miałam coś takiego że do tego „stanu” pasowały męskie zaimki nie żeńskie, że po prostu pasowały. Ten stan trwał taki mocny może ok 10minut? A potem zaczął się trochę „normować” a potem jak zasypiałem miałam coś takiego znowu że czułam ogromny przypływ męskiej energii i takie poczucie jakbym była mężczyzną i potem wręcz to uczucie palenia, rozrywania w klatce i musiałem się wręcz podnieść bo nie mogłem, to było straszne uczucie, wręcz mogę powiedzieć że moglilam się w swojej głowie aby to minęło trwało to moim zdaniem mega krótko, powiedziałabym że do minuty, maksymalnie 3 (ale to tak dla zapasu) bo po prostu to się pojawiło ja od razu wstałam i zaraz odeszło (więc racjonalnie oceniam że trwało to taki czas). Dodam że na codzień teraz, gdy ciągle myślę o tej tożsamości płciowej, sprawdzam zaimki czuję tą męską energię w głowie, którą czuję fizycznie jak zapach i czuję się przez nią męsko i że nie mogę jej po prostu inaczej sklasyfikować inaczej niż męska energia, bo ona po prostu taka jest. Czułam ją też jako dziecko i gdy myślę o tej tożsamości i gdy była ta sytuacja z „rozrywaniem”klatki i ta wcześniejsza to też czułam tą energię ale ona była tak silna że dawała mi takie poczucie „czucia się mężczyzną”. Właśnie zastanawiam się czy to może świadczyć o „odzywającej się tłumionej męskiej tożsamości/ wspieranej” czy jest reakcja na ciągłą analizę (myślę o tym 24/dobe, jakiś traumach z dzieciństwa, niezwiązanych, czy nie można tego w taki sposób oszacować?
Może od początku. Sam proces nerwicowy jest następujący:
lęk podstawowy -> wyparcie tego lęku -> przeradza się w lęki neurotyczne (nerwicowe)

Tak więc lęk podstawowy powstaje kiedy dziecko żyje w nieprzyjaznym dla siebie otoczeniu, które mu szkodzi, jest wrogie, obojętne, lekceważące czy stwarzające niepewną atmosferę np. w domu itp. Jako, że dziecko nie może podjąć żadnej walki, tak jak może to zrobić człowiek dorosły, poddaje się sytuacji, chowa swoją urazę, nie podejmuje żadnego działania, nie przejawia agresji, nie walczy o siebie, aby dalej móc żyć we wciąż działającym na jego niekorzyść otoczeniu. Dzieje się tak dlatego, że dziecko jest bezradne i samo sobie w świecie przecież nie poradzi.

Tak więc teraz powstał grunt na rozwój nerwicy. Proces nerwicowy stopniowo nieświadomo przenika charakter i zarazem osobowość. W procesie tym następuje także wspominane odrzucenie siebie. Dziecko odrzuciło swoje prawdziwe cielesne emocje płynące z ciała. Dziecko doświadczyło jednoczesnego zahamowania i pobudzenia. W efekcie nastąpiło zahamowanie jego prawdziwej żywotności. Dziecko także nauczyło się, że coś z nim samym musi być nie tak. Doszło do niego na poziomie mniej lub bardziej nieświadomym, że musi być ku temu powód. Skoro musi teraz zacząć "trzymać się" czegoś ,wytwarza w głowie alternatywę mianowicie tworzy się w głowie wyidealizowany obraz siebie, skoro pierwotne "ja" zostało już w pewien sposób skażone.

Skutkiem powstania tego idealnego wizerunku jest całkowite oddalenie się od tego czym nazywamy własnym jednolitym, całościowym "ja". Może od razu dopowiem, że "ja" (inaczej też jaźń) nie jest czymś z czym człowiek się rodzi, ale jest czymś co trzeba stworzyć, a tworzy się je poprzez relację z innymi ludźmi, nasze "ja" budują reakcje ludzi na nas. Jeżeli powiedzmy nasze "ja" zostało odrzucone przez innych, czyli inni nie widzą nas takich jakimi naprawdę jesteśmy albo odrzucają nas, to tworzymy wyidealizowane "ja", stwarza się w głowie obraz nas samych, który jest fikcyjny i wyobrażony. Jakiekolwiek odstępstwo od takiego wyidealizowanego obrazu jest prawdziwą bolączką. Oczywiście to nie jest tak, że mamy w głowie jakaś inną osobę, to wciąż "my". Taki fikcyjny, wyobrażony obraz samego siebie, czyli fikcyjne "ja" jest bardziej złożone. Jak człowiek porzuca własne "ja" i zaczyna polegać na swoim fikcyjnym "ja" wtedy tworzy się w pewien sposób dystans, a nawet konflikt pomiędzy "ja", a światem zewnętrznym. Fikcyjne "ja" ma wpływ na nasze zachowanie, emocje i odczucia. Człowiek trochę staje się więźniem tego fikcyjnego "ja", które samo w sobie też staje się cenzorem, bo nie dość, że decyduje jacy powinniśmy być, to nie dopuszcza do świadomości w żaden sposób dziwności czy irracjonalności własnego zachowania i postępowania. Ale ma też ono swoje plusy, a mianowicie nasyca pragnienie bezpieczeństwa, w fikcyjnym "ja" człowiek jest bezpieczny, bo poprzednie "ja" zostało odrzucone.

Tak więc w tym procesie, "ja" człowieka jest rozbite na dwie części, nie ma jednolitego "ja". Jedna jego część została w większym stopniu zastąpiona drugą. Ta druga (fikcyjna), jest głównie mentalna, a ta pierwsza tj. cielesna i prawdziwie emocjonalna została zdławiona. Dlatego na takim gruncie bardzo łatwo powstają objawy nerwicowe. Czyli kiedy człowiek nie jest w stanie wyrazić siebie, stanąć do walki o samego siebie i dostrzec co naprawdę przy tym czuję. Nawet nie ma takiej sposobności, bo tak właśnie się rozpoczęła nerwica, takim zdławieniem siebie i swoich emocji.

Teraz dochodzimy do punktu, że człowiek, aby zachować zdrowie psychiczne musi być istotą cielesną i umysłową zarazem. Musi istnieć połączenie miedzy tymi dwoma. Ciało nie może być odrzucane przez umysł. Ale czasami tak się właśnie dzieje. Jeżeli już raz zostaliśmy odrzuceni, to niezadowolenie z tego co się widzi patrząc na siebie czy myśląc o sobie wzrasta. Człowiek zaczyna czuć w sobie pewną niższość, gorszość, niewystarczalność. Ta niższość może też dotyczyć konkretnego narządu czy ogólnego wyglądu zewnętrznego. Takie niezadowolenie popycha człowieka w poszukiwania jakiejś kompensacyjnej ochrony i bezpieczeństwa. A z ochroną przecież zawsze przychodzi fikcyjne "ja", dzięki niemu człowiek może stworzyć swój styl życia, swój charakter, swoją reprezentację zgodnie z celem takim, aby zrekompensować sobie to poczucie niższości.

Mówiąc symbolicznie męskość może się tutaj jawić jako wyższość, a kobiecość jako niższość. Skoro uciekamy od niższości to podejmujemy takie wysiłki, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, aby nadać życiu jakiś kierunek, jakieś źródło spokoju i bezpieczeństwa. Mówiąc kolokwialnie do czegoś trzeba się doczepić, aby nie zostać z niczym.

I tak oto ktoś jest opętany i zdominowany przez świadomość jakiegoś swojego słabego punktu i nawet tego nie podejrzewając, wykorzystuje wszystkie swoje wysiłki do zbudowania idealnej, wyimaginowanej własnej reprezentacji w swoim umyśle. Natomiast to kosztuje, bo im bardziej człowiek angażuje się w taką "pracę" tym bardziej staje się nad świadomy w oczach innych, skanuje i siebie jak i otoczenie, sprawdza zgodność swojego wyimaginowanego obrazu wprost ze swojej głowy z otoczeniem. Patrzy jak jest odbierany i nigdy nie będzie zadowolony z efektu, bo obraz ten jest niemożliwy do zrealizowania. Ba, nie ma takiej sposobności, bo obraz ten żyje w głowie. Można oczywiście przybrać jakąś rolę, przebierać się za kogoś, zachowywać się inaczej, natomiast wyobrażony obraz nie jest w całości oparty na rzeczywistym ciele, które się posiada, więc zawsze będzie od niego odbiegać. Ciało i jego cielesne odczucia stały się tutaj wrogiem. Idealny nieosiągalny ideał, który istnieje w głowie oddala od rzeczywistości i utrudnia przystosowanie się do niej. Taki człowiek nieufny wobec siebie samego, tylko myśli, aby pozbyć się własnej niższości, która obsesyjnie męczy.

Tak więc człowiek staje się zawieszony na nieuświadomionym celu, który polega na tym aby odzyskać swoją utraconą wartość, ale nie robi się tego w sposób rzeczywisty, nie angażuje się cieleśnie, a ma to miejsce głównie w głowie. Jeżeli jako kobieta doznałaś jakiegoś upokorzenia, to trudniej ci będzie zaakceptować własną cielesność, a mianowicie pogodzić się ze swoim losem i zaakceptować niedoskonałość. Będziesz dążyła do wyeliminowania z życia jakiejkolwiek przyczyny podobnego upokorzenia. Będziesz się broniła w taki sposób, że nawet przywdziejesz obcą tożsamość, byle już cię to nigdy nie dotknęło. A kiedy gdzieś z tyłu głowy oczekiwane jest podobne upokorzenie z pomocą przychodzą objawy nerwicowe.

Krótko mówiąc trzeba mieć pretekst, aby uciec od upokorzenia, upodlenia, którego najbardziej człowiek się objawia. Pojawić się tu może wachlarz nerwicowych objawów.

Jeżeli w fikcyjnym "ja" istnieje jakaś cząstka nakazująca, to poprzez zdławienie swojej własnej nieadekwatności znajdujesz substytutu tego czego ci brakuje. Już jako dziecko można znaleźć ten substytut np. w naśladowaniu chłopców. Jeżeli dziecko, które czuje się słabe czy gorsze może zmniejszyć dystans między sobą, a innymi silnymi mężczyznami, aby stłumić poczucie własnej niższości. Dla przykładu chłopiec może rozwinąć też cechy kobiece, jeśli będzie chciał paradoksalnie stłumić swoją słabość. Może sobie wyobrażać jaki powinien być, tylko że to wyobrażenie stanie się w końcu jego rzeczywistością, a wszystko po to, aby nie przyznać się do swojej słabości czy konkretnego strachu przed czymś. Tak więc człowiek ulegając pod ciężarem swojego losu, już jako dziecko stara się zrzucić winę na ten los i uwolnić się od niego, a z losem niestety trzeba się pogodzić i przestać z nim walczyć, aby zaznać spokoju ducha i uwolnić się od nerwicy.

Tak więc jak już fikcyjne "ja "zadomowiło się na dobre w człowieku, to człowiek trzyma się swojego idealnego obrazu, które organizuje całe jego zachowanie i dokłada wszelkich starań, aby nie zboczyć z narzuconego sobie kierunku. Przy okazji jednak traci z oczu też rzeczywistość. Człowiek, który nie jest tak rozbity jest zawsze gotów, aby zrezygnować z własnych wyobrażeń o sobie i spojrzeć rzeczywistości w twarz. Natomiast człowiek z nerwicą jest wiecznie rozdarty, szarpany to w jednym, to w drugim kierunku. Może chcieć i nie chcieć jednocześnie. Może podejmować decyzję, a potem cierpieć z ich powodu. Może się zachowywać w ten czy inny sposób, a potem popadać w zły nastrój nie rozumiejąc konkretnie dlaczego coś zrobił, jakby to nie był on.

To co jest najważniejsze w leczeniu nerwic, to też nie wieczne grzebanie w przeszłości, analizowanie dzieciństwa, doszukiwanie się nieszczęść. Człowiek z nerwicą, ma to do siebie, że wiecznie rozdrapuje strupa z rany, zanim zdąży się ta rana zagoić. Bardzo ważne jest spojrzenie na siebie w teraźniejszości i zaakceptowanie się. Należy zaakceptować też własne ułomności, ale konieczne też jest odidealizowanie innych ludzi, aby poczuć się z sobą dobrze.

Z tego co opisałaś w poprzednim poście doznałaś upokorzenia w dzieciństwie. Nastąpiło coś co można by było nazwać momentem kiedy umysł w pewnym stopniu odrzucił ciało w którym egzystuje, bo poczuł się urażony gorszością jednego narządu. Oczywiście to nie był konkretny powód nerwicy. Musiała już być obecna w tamtym momencie. Wspomnienia też nie muszą być prawdziwe. Bardzo często takie wspomnienia wyciągane są z odmętów świadomości. Więc mogą być nieco zakrzywione, podkoloryzowane lub człowiek może sobie przypomnieć coś co nie miało nawet w jego życiu miejsca. Wszystko przez to, że świadomość uzupełnia luki w pamięci. Nie mówię, że wszystko co pamiętasz nie miało miejsca, bo tak nie jest, ale czasami pewne wspomnienia mogą być właśnie takiej jakości, a na nich można oprzeć konkretne wyobrażenia.

Natomiast jeśli w trakcie pojawienia się sugestii w głowie człowieka że "to nie moje ciało", to w takich warunkach, jeśli ktoś realnie nie identyfikuje się ze swoim ciałem, to może to być powód do zadowolenia. Natomiast to nie jest normalne. Tak samo fakt, że musisz sprawdzać siebie nie jest normalny, to objaw nerwicowy. Natrętnie sprawdzasz siebie, aby ukoić lęk. To taka autokontrola samej siebie czy na pewno jesteś tym czym wydaje ci się, że jesteś. Musisz przekonywać siebie, że jesteś mężczyzną. Takie kontrolowanie uspokaja lęk. Natomiast prawdziwym pytaniem jest jaki jest lęk podstawowy, który ma przykryć ten lęk neurotyczny (nerwicowy).

Moim zdaniem ta tożsamość mężczyzny, po prostu podczepiła się pod objawy nerwicowe. Istniała przedtem i objaw się pod to podczepił. Sama sytuacja tego czy jesteś mężczyzną czy czujesz się nim nie jest prawdziwą przyczyną lęku, który odczuwasz. Chociaż uwikłana jesteś w ten lęk, to próbując stłumić te natrętne myśli, jeszcze je napędzasz, bo w takim przypadku takie tłumienie jeszcze zaostrza całą sytuację. Bo jeśli próbujemy świadomie stłumić myśl, w rzeczywistości powraca ona silniejsza i jeszcze bardziej natrętna. Jedyne co tu można zrobić, to starać się ich nie angażować i skierować swoją uwagę gdzie indziej, pozwalając, aby te myśli trwały, ale nie były że tak powiem przez ciebie wysłuchiwane.

To co istotne to fakt, że objawy nerwicowe odwracają uwagę od innego problemu. Jakiego? A no tego, że gdzieś po drodze utraciłaś poczucie siebie, utraciłaś swoje bezpieczeństwo, bezpieczeństwo istnienia w tobie samej. Im gorzej czujesz się ze sobą, im bardziej jesteś skonfliktowana sama ze sobą, tym bardziej nerwicowe objawy będą atakować. Dlatego tak ważne jest nawiązanie kontaktu ze swoim prawdziwym "ja". Trzeba niestety przejść przez mgłę nieświadomości, a można to zrobić jedynie wtedy kiedy uzyska się wgląd w siebie i nastąpi zrozumienie, że sami sobie zaaranżowaliśmy taki los. To znaczy swoim zachowaniem, które stało się neurotyczne. Należy więc przestać polegać na wyobrażeniu kim powinnaś być, jaka być, co powinnaś czuć, tylko po prostu rzeczywiście poczuć siebie. Najlepszą odpowiedzią i reakcją na powstanie lęku podstawowego, jest odwrócenie sytuacji. Należy zawalczyć o siebie, wyzwolić autentyczną emocję, a nie wyobrażoną. Autentyczność to słowo klucz. Nie ma sensu odrzucać samego siebie. Można najpierw siebie naprawić nieco wewnętrznie i zewnętrznie. I ta naprawa wewnętrzna to przeważnie zadanie na całe życie, które trzeba będzie kontynuować. I wyglądać to będzie tak, że paradoksalnie będziesz musiała pokonywać sama siebie, aby dotrzeć do twojego prawdziwego "ja". Czyli obrazując tą sytuację zaczynasz konstruować na nowo swoje "ja". Startujesz właściwie od momentu kiedy w dzieciństwie to "ja" zostało przez ciebie odrzucone. Będziesz poniekąd bawić się w bycie sobą i budować swoje "ja", ale tylko w dobrych relacjach z innymi. Tak to wygląda.

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 29 listopada 2025, o 09:21
autor: Hvb2
[.

„Natomiast jeśli w trakcie pojawienia się sugestii w głowie człowieka że "to nie moje ciało", to w takich warunkach, jeśli ktoś realnie nie identyfikuje się ze swoim ciałem, to może to być powód do zadowolenia. Natomiast to nie jest normalne. Tak samo fakt, że musisz sprawdzać siebie nie jest normalny, to objaw nerwicowy.” - Jeśli chodzi o ten fragment to u mnie gdy przychodzą do mnie myśli „to nie moje ciało”- automatycznie, jakby z płata czolowego( tam je czuję) to przychodzi do mnie lek „a co jeśli to prawda” - czy mogłabym tak mieć gdybym czuła się tak w głębi mężczyzną? -Ja myślę że chyba te myśli nie powodowałyby lęku tylko taki spokój? A chyba nie strach że co jeśli to prawda, co jeśli czuję się mężczyzną, Dobrze rozumiem? Tylko oczywiście teraz gdy to pisałam miałam coś takiego: „a co jeśli to wypieram, to że czuję się mężczyzną”

Natrętnie sprawdzasz siebie, aby ukoić lęk. To taka autokontrola samej siebie czy na pewno jesteś tym czym wydaje ci się, że jesteś. Musisz przekonywać siebie, że jesteś mężczyzną. Takie kontrolowanie uspokaja lęk. Natomiast prawdziwym pytaniem jest jaki jest lęk podstawowy, który ma przykryć ten lęk neurotyczny (nerwicowy).”

Moim zdaniem ta tożsamość mężczyzny, po prostu podczepiła się pod objawy nerwicowe. Istniała przedtem i objaw się pod to podczepił. Sama sytuacja tego czy jesteś mężczyzną czy czujesz się nim nie jest prawdziwą przyczyną lęku, który odczuwasz. Chociaż uwikłana jesteś w ten lęk, to próbując stłumić te natrętne myśli, jeszcze je napędzasz, bo w takim przypadku takie tłumienie jeszcze zaostrza całą sytuację. Bo jeśli próbujemy świadomie stłumić myśl, w rzeczywistości powraca ona silniejsza i jeszcze bardziej natrętna. Jedyne co tu można zrobić, to starać się ich nie angażować i skierować swoją uwagę gdzie indziej, pozwalając, aby te myśli trwały, ale nie były że tak powiem przez ciebie wysłuchiwane.
-tożsamość mężczyzny istniala przedtem - masz tutaj na myśli tożsamość mężczyzny jako właśnie ta męską ekspresje i kreowanie się na tego chłopca w zabawach, byciem chłopczycą, potem w okresie wątpliwości też wchodzenie w te męskie role z racji „sprawdzenia czy to to”.
Czy chodzi tutaj o identyfikację płciową męską?
- pamiętam tak jak wspomniałam wcześniej jako małe dziecko byłam raczej chłopczycą, bawiłam się z chłopakami w męskie zabawy czułam wtedy to co teraz nazywam męska energia, mogłam zachowywać się stereotypowo męsko, mieć chłopięcy sposób bycia i czułam że jest to kompatybilne właśnie z tą energią - i właśnie to teraz powoduje u mnie lęk że co jeśli to świadczy o mojej tożsamości, „że na prawdę czuję się mężczyzną” ale właśnie jest to gdzieś stłumione. Zawsze lubiałam kobiecość (stereotyp, ale ładnie się ubrać, pomalować, czułam się wtedy ładnie) teraz gdy tak się ubiorę (z takim stanem głowy) mam obraz siebie że wyglądam jak trans mężczyzna przebrany za kobietę - i jest mi z tym źle, że ten obraz się pojawia i zaraz mam wątpliwości, może jak jest taki „obraz w głowie to oznacza to że czuję się mężczyzną w swojej tożsamości” .
Od jakiegoś czasu też mam coś takiego że nie chce podkreślać piersi, wręcz mam coś takiego że jak widzę je w lustrze to moja głowa jakby odbiera je że są nie moje? Jakby były obcym elementem. Ten stan też mnie niepokoi. Wczoraj na przykład tak miałam i gdy miałam ten stan tego „odrzucania tych piersi, że jakby są nie moje” to czułam napięcie w klatce, i też wydaje mi się że fizycznie inaczej je odczuwałam z jednej strony jakby wtedy cała moja uwaga była na nie skierowana, a z drugiej jakby te piersi były takie „fantomowe/obce”. Zdaje sobie sprawę ze to pewnie może być przez lek i to że temat płci przewija się całą dobę. Ja przed tymi lekami obecnie też miałam coś takiego że chciałam zrobić sobie operację powiększenia piersi (więc no raczej nie czułam takich odczuć względem nich), ale mam myśli (z lekiem” -a co jeśli miałam też tak w okresie dojrzewania? (wtedy też w wieku ok 14 lat pojawiły się pierwsze leki odnośnie mojej tożsamości płciowej i analiza 24/dobe ). Tylko wydaje mi się że gdybym serio miała dysforie płciową i odrzucałabym piersi to ten stan nie powodowałby u mnie stresu, lęku -że co jak ten stan mi zostanie m, ta sytuacja chyba by mnie nie niepokoila, i nie starała się mówić do nich że są moje i że wszystko będzie dobrze - staram się tym piersią dać jakieś „zaopiekowanie w tym momencie”.
Wiem też że u mnie zawsze mama chciała mieć „ładną dziewczynkę” i wprowadzała różne elementy typu spineczki, sukieneczki - ja w tym okresie przedszkolnym i wczesnej podstawówki odrzucałam i ich nie chciałam jednak potem sama inicjowałam te kobiece elementy i było mi z tym dobrze, lubiałam to i piszę to bo też pojawił się we mnie gdzieś taki lęk- a co jeśli ja chcę być kobietą nie dlatego że się nią czuje, tylko dlatego że tak chciała może mama jak byłam mała i porzuciłam męską tożsamość, która może jest ta prawdziwa?

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 29 listopada 2025, o 20:33
autor: takemylootbro
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
- Jeśli chodzi o ten fragment to u mnie gdy przychodzą do mnie myśli „to nie moje ciało”- automatycznie, jakby z płata czolowego( tam je czuję) to przychodzi do mnie lek „a co jeśli to prawda” - czy mogłabym tak mieć gdybym czuła się tak w głębi mężczyzną? -Ja myślę że chyba te myśli nie powodowałyby lęku tylko taki spokój? A chyba nie strach że co jeśli to prawda, co jeśli czuję się mężczyzną, Dobrze rozumiem? Tylko oczywiście teraz gdy to pisałam miałam coś takiego: „a co jeśli to wypieram, to że czuję się mężczyzną”
To zależy. U ciebie zdecydowanie nie ugruntował się pogląd czy nim jesteś czy nim nie jesteś. Chociaż samo debatowanie nad tym staje się tak samo bezcelowe. Jeżeli człowiek jest dobrze ugruntowany w ciele, ma w pełni ustrukturyzowaną tożsamość, to on po prostu wie kim jest. Nie musi się nad zastanawiać czy debatować. U ciebie tego nie ma. Nie wiesz kim jesteś, zastanawiasz się, miotasz się, z jakiegoś powodu nie możesz ulec tej męskiej tożsamości, raz odczuwasz z tego powodu lęk, raz próbujesz się utwierdzić w tym, dodatkowo odczuwasz jakieś "magiczne" odczucia płynące z ciała. Wydaje się, że to wszystko dlatego, bo potrzeba przyjęcia jakiejś zadowalającej tożsamości jest nagląca.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
-tożsamość mężczyzny istniala przedtem - masz tutaj na myśli tożsamość mężczyzny jako właśnie ta męską ekspresje i kreowanie się na tego chłopca w zabawach, byciem chłopczycą, potem w okresie wątpliwości też wchodzenie w te męskie role z racji „sprawdzenia czy to to”.
Mam na myśli, to że będąc niezadowolona ze swojej kobiecej "skazy", jako dziecko skręciłaś w kierunku męskim. Jeżeli będziesz próbowała kreować się na chłopczyce, to nikt nie zobaczy tego czego nie chcesz, aby widzieli. Mam tu na myśli też ucieczkę od potencjalnego odrzucenia, a także ukrycie wstydu. To jest typowe neurotyczne obejście problemu, ale sam obraz tego jest szerzy. Bo przecież na skutek tego objęcia fałszywego kursu nie można być sobą w dosłownym tego słowa znaczeniu. No i w efekcie jak już wcześniej wspomniałam, aby uczynić się jak najbezpieczniejszym, tworzy się wyobrażenie jakie się ma o swojej osobowości, dokonuje się takiej przemiany, ale za każdym razem jak pojawiają się sprzeczności czy inne przeciwieństwa się zderzają, to wtedy oddziałuje to przygnębiająco na poczucie własnej osobowości i człowiek jest kompletnie sparaliżowany i nieszczęśliwy.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Czy chodzi tutaj o identyfikację płciową męską?
- pamiętam tak jak wspomniałam wcześniej jako małe dziecko byłam raczej chłopczycą, bawiłam się z chłopakami w męskie zabawy czułam wtedy to co teraz nazywam męska energia, mogłam zachowywać się stereotypowo męsko, mieć chłopięcy sposób bycia i czułam że jest to kompatybilne właśnie z tą energią - i właśnie to teraz powoduje u mnie lęk że co jeśli to świadczy o mojej tożsamości, „że na prawdę czuję się mężczyzną” ale właśnie jest to gdzieś stłumione. Zawsze lubiałam kobiecość (stereotyp, ale ładnie się ubrać, pomalować, czułam się wtedy ładnie) teraz gdy tak się ubiorę (z takim stanem głowy) mam obraz siebie że wyglądam jak trans mężczyzna przebrany za kobietę - i jest mi z tym źle, że ten obraz się pojawia i zaraz mam wątpliwości, może jak jest taki „obraz w głowie to oznacza to że czuję się mężczyzną w swojej tożsamości” .
To trochę wygląda tak jakby ktoś obcy próbował się wedrzeć do twojego wnętrza i z jednej strony mu ulegasz przyjmując obcą tożsamość, a z drugiej się boisz (odczuwasz lęk), bo ona (ta tożsamość) cię wypiera.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Od jakiegoś czasu też mam coś takiego że nie chce podkreślać piersi, wręcz mam coś takiego że jak widzę je w lustrze to moja głowa jakby odbiera je że są nie moje? Jakby były obcym elementem. Ten stan też mnie niepokoi. Wczoraj na przykład tak miałam i gdy miałam ten stan tego „odrzucania tych piersi, że jakby są nie moje” to czułam napięcie w klatce, i też wydaje mi się że fizycznie inaczej je odczuwałam z jednej strony jakby wtedy cała moja uwaga była na nie skierowana, a z drugiej jakby te piersi były takie „fantomowe/obce”. Zdaje sobie sprawę ze to pewnie może być przez lek i to że temat płci przewija się całą dobę. Ja przed tymi lekami obecnie też miałam coś takiego że chciałam zrobić sobie operację powiększenia piersi (więc no raczej nie czułam takich odczuć względem nich), ale mam myśli (z lekiem” -a co jeśli miałam też tak w okresie dojrzewania? (wtedy też w wieku ok 14 lat pojawiły się pierwsze leki odnośnie mojej tożsamości płciowej i analiza 24/dobe ). Tylko wydaje mi się że gdybym serio miała dysforie płciową i odrzucałabym piersi to ten stan nie powodowałby u mnie stresu, lęku -że co jak ten stan mi zostanie m, ta sytuacja chyba by mnie nie niepokoila, i nie starała się mówić do nich że są moje i że wszystko będzie dobrze - staram się tym piersią dać jakieś „zaopiekowanie w tym momencie”.

Czujesz, że są obcym elementem, bo nie pasują do obrazu ciebie jaki sobie wytworzyłaś w głowie. Pojawia się rozbieżność pomiędzy tym co jest w rzeczywistości, a wyobrażeniem pomiędzy tym kim powinnaś być. Stąd lęk. Mężczyzna nie ma piersi, a skoro je masz, to nie jest zgodne z tym obrazem. Natomiast to, że w przeszłości chciałaś zrobić sobie operację powiększenia piersi wskazuje tym bardziej na fakt, że nie tylko nie wyrobiłaś sobie własnej tożsamości, ale kompletnie nie identyfikujesz się z ciałem i ze samą sobą, nie akceptujesz siebie, swojego ciała i uczuć płynących rzeczywiście z twojego wnętrza i w efekcie nie wiesz kim jesteś. Nie masz konkretnej tożsamości. Nie masz spójnego poczucia tożsamości. Tożsamość jest wyraźnie rozproszona. Wydaje się, że naśladujesz wyobrażony obraz mężczyzny celem przyjęcia nowej tożsamości. Uwierzyłaś, że bycie kobietą nie może być częścią twojej tożsamości. Nie mogąc być sobą, stajesz się kimś innym. To jest dążenie do wyrzeczenia się własnego ja. Wolisz stać się wyimaginowanym mężczyzną, aby nie utożsamiać się z tym kim i jaka byłaś. Ten obraz tego kim byłaś to skaza na wizerunku, zawiera wszystkie brudy, ale z pomocą przychodzi wdzierająca się obca tożsamość kompletnie nie identyfikująca się z ciałem.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Wiem też że u mnie zawsze mama chciała mieć „ładną dziewczynkę” i wprowadzała różne elementy typu spineczki, sukieneczki - ja w tym okresie przedszkolnym i wczesnej podstawówki odrzucałam i ich nie chciałam jednak potem sama inicjowałam te kobiece elementy i było mi z tym dobrze, lubiałam to i piszę to bo też pojawił się we mnie gdzieś taki lęk- a co jeśli ja chcę być kobietą nie dlatego że się nią czuje, tylko dlatego że tak chciała może mama jak byłam mała i porzuciłam męską tożsamość, która może jest ta prawdziwa?
No i tutaj mamy prawdziwą istotę nerwicy. Fakt, że kiedy matka zmuszała cię do strojenia, a ty to odrzucałaś, a potem "po kryjomu" te elementy ci się podobały, to typowo neurotyczne zachowanie.

Możne zobrazujmy to sobie nieco lepiej. Matka stroiła cię w różne sukieneczki i spineczki. Wówczas czułaś, że nienawidzisz tego. Ale pomimo tego potem inicjowałaś to kobiece strojenie się. I tu mamy sedno tego wszystkiego: czułaś, że nienawidzisz, tego strojenia, ale z drugiej strony strojenie się bardzo ci się podobało. Pomimo tego, że przy matce wzgardziłaś takim strojeniem się, to tak naprawdę czułaś co innego. Nie mogłaś jednak się przyznać przed matką co naprawdę czułaś, bo przyznałabyś, że kobiecość i strojenie się bardzo ci się podobają. Dlaczego? Ano dlatego, że nie miałaś odwagi przyznać się do tej możliwości, bo spowodowałoby to gwałtowny konflikt ze wszystkimi wpojonymi wyobrażeniami. To znaczy całkowicie zniszczyłoby to wyobrażenie o tym kim jesteś. I nadal nieświadomie kontynuujesz to czego potajemnie pragniesz (być kobietą), ale też przekonujesz sama siebie, że nią nie jesteś, bo wtedy stałabyś się być może taka jaką chciała cię widzieć twoja matka. Mianowicie w momencie kiedy czujesz się jak kobieta, w ten sposób udaje ci się zrealizować swoje pragnienia, chociaż nie przyznajesz się do tego przed samą sobą.

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 30 listopada 2025, o 09:08
autor: Hvb2
„Nie wiesz kim jesteś, zastanawiasz się, miotasz się, z jakiegoś powodu nie możesz ulec tej męskiej tożsamości.” - Czyli mam rozumieć że tutaj ta męska tożsamość może być tą „prawdziwą” w sensie tą moją tożsamością płciową. Dobrze rozumiem?
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
-tożsamość mężczyzny istniala przedtem - masz tutaj na myśli tożsamość mężczyzny jako właśnie ta męską ekspresje i kreowanie się na tego chłopca w zabawach, byciem chłopczycą, potem w okresie wątpliwości też wchodzenie w te męskie role z racji „sprawdzenia czy to to”.

Bardzo dziekuje za odpowiedz.
Czy chodzi tutaj o identyfikację płciową męską?
- pamiętam tak jak wspomniałam wcześniej jako małe dziecko byłam raczej chłopczycą, bawiłam się z chłopakami w męskie zabawy czułam wtedy to co teraz nazywam męska energia, mogłam zachowywać się stereotypowo męsko, mieć chłopięcy sposób bycia i czułam że jest to kompatybilne właśnie z tą energią - i właśnie to teraz powoduje u mnie lęk że co jeśli to świadczy o mojej tożsamości, „że na prawdę czuję się mężczyzną” ale właśnie jest to gdzieś stłumione. Zawsze lubiałam kobiecość (stereotyp, ale ładnie się ubrać, pomalować, czułam się wtedy ładnie) teraz gdy tak się ubiorę (z takim stanem głowy) mam obraz siebie że wyglądam jak trans mężczyzna przebrany za kobietę - i jest mi z tym źle, że ten obraz się pojawia i zaraz mam wątpliwości, może jak jest taki „obraz w głowie to oznacza to że czuję się mężczyzną w swojej tożsamości” .
[/quote]

To trochę wygląda tak jakby ktoś obcy próbował się wedrzeć do twojego wnętrza i z jednej strony mu ulegasz przyjmując obcą tożsamość, a z drugiej się boisz (odczuwasz lęk), bo ona (ta tożsamość) cię wypiera. - tutaj chodzi o tą męską tożsamość czy kobiecą? Przepraszam ale niektóre rzeczy nie są napisane w prost i czasem nie wiem jak to interpretować.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Od jakiegoś czasu też mam coś takiego że nie chce podkreślać piersi, wręcz mam coś takiego że jak widzę je w lustrze to moja głowa jakby odbiera je że są nie moje? Jakby były obcym elementem. Ten stan też mnie niepokoi. Wczoraj na przykład tak miałam i gdy miałam ten stan tego „odrzucania tych piersi, że jakby są nie moje” to czułam napięcie w klatce, i też wydaje mi się że fizycznie inaczej je odczuwałam z jednej strony jakby wtedy cała moja uwaga była na nie skierowana, a z drugiej jakby te piersi były takie „fantomowe/obce”. Zdaje sobie sprawę ze to pewnie może być przez lek i to że temat płci przewija się całą dobę. Ja przed tymi lekami obecnie też miałam coś takiego że chciałam zrobić sobie operację powiększenia piersi (więc no raczej nie czułam takich odczuć względem nich), ale mam myśli (z lekiem” -a co jeśli miałam też tak w okresie dojrzewania? (wtedy też w wieku ok 14 lat pojawiły się pierwsze leki odnośnie mojej tożsamości płciowej i analiza 24/dobe ). Tylko wydaje mi się że gdybym serio miała dysforie płciową i odrzucałabym piersi to ten stan nie powodowałby u mnie stresu, lęku -że co jak ten stan mi zostanie m, ta sytuacja chyba by mnie nie niepokoila, i nie starała się mówić do nich że są moje i że wszystko będzie dobrze - staram się tym piersią dać jakieś „zaopiekowanie w tym momencie”.

Czujesz, że są obcym elementem, bo nie pasują do obrazu ciebie jaki sobie wytworzyłaś w głowie. Pojawia się rozbieżność pomiędzy tym co jest w rzeczywistości, a wyobrażeniem pomiędzy tym kim powinnaś być. Stąd lęk. Mężczyzna nie ma piersi, a skoro je masz, to nie jest zgodne z tym obrazem. Natomiast to, że w przeszłości chciałaś zrobić sobie operację powiększenia piersi wskazuje tym bardziej na fakt, że nie tylko nie wyrobiłaś sobie własnej tożsamości, ale kompletnie nie identyfikujesz się z ciałem i ze samą sobą, nie akceptujesz siebie, swojego ciała i uczuć płynących rzeczywiście z twojego wnętrza i w efekcie nie wiesz kim jesteś. Nie masz konkretnej tożsamości. Nie masz spójnego poczucia tożsamości. Tożsamość jest wyraźnie rozproszona. Wydaje się, że naśladujesz wyobrażony obraz mężczyzny celem przyjęcia nowej tożsamości. Uwierzyłaś, że bycie kobietą nie może być częścią twojej tożsamości. Nie mogąc być sobą, stajesz się kimś innym. To jest dążenie do wyrzeczenia się własnego ja. Wolisz stać się wyimaginowanym mężczyzną, aby nie utożsamiać się z tym kim i jaka byłaś. Ten obraz tego kim byłaś to skaza na wizerunku, zawiera wszystkie brudy, ale z pomocą przychodzi wdzierająca się obca tożsamość kompletnie nie identyfikująca się z ciałem.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Wiem też że u mnie zawsze mama chciała mieć „ładną dziewczynkę” i wprowadzała różne elementy typu spineczki, sukieneczki - ja w tym okresie przedszkolnym i wczesnej podstawówki odrzucałam i ich nie chciałam jednak potem sama inicjowałam te kobiece elementy i było mi z tym dobrze, lubiałam to i piszę to bo też pojawił się we mnie gdzieś taki lęk- a co jeśli ja chcę być kobietą nie dlatego że się nią czuje, tylko dlatego że tak chciała może mama jak byłam mała i porzuciłam męską tożsamość, która może jest ta prawdziwa?
No i tutaj mamy prawdziwą istotę nerwicy. Fakt, że kiedy matka zmuszała cię do strojenia, a ty to odrzucałaś, a potem "po kryjomu" te elementy ci się podobały, to typowo neurotyczne zachowanie.

Możne zobrazujmy to sobie nieco lepiej. Matka stroiła cię w różne sukieneczki i spineczki. Wówczas czułaś, że nienawidzisz tego. Ale pomimo tego potem inicjowałaś to kobiece strojenie się. I tu mamy sedno tego wszystkiego: czułaś, że nienawidzisz, tego strojenia, ale z drugiej strony strojenie się bardzo ci się podobało. Pomimo tego, że przy matce wzgardziłaś takim strojeniem się, to tak naprawdę czułaś co innego. Nie mogłaś jednak się przyznać przed matką co naprawdę czułaś, bo przyznałabyś, że kobiecość i strojenie się bardzo ci się podobają. Dlaczego? Ano dlatego, że nie miałaś odwagi przyznać się do tej możliwości, bo spowodowałoby to gwałtowny konflikt ze wszystkimi wpojonymi wyobrażeniami. To znaczy całkowicie zniszczyłoby to wyobrażenie o tym kim jesteś. I nadal nieświadomie kontynuujesz to czego potajemnie pragniesz (być kobietą), ale też przekonujesz sama siebie, że nią nie jesteś, bo wtedy stałabyś się być może taka jaką chciała cię widzieć twoja matka. Mianowicie w momencie kiedy czujesz się jak kobieta, w ten sposób udaje ci się zrealizować swoje pragnienia, chociaż nie przyznajesz się do tego przed samą sobą.- czyli tutaj mam to rozumieć bardziej w kategoriach „chce być kobietą, ale moja tożsamość płciową ta „rdzenna” jest męska =czyli identyfikuje się z kobietami, czy raczej chce być kobietą, bo czuje się kobietą ale ponieważ nie chce podświadomie przyjąć tej „propozycji kobiecości mojej mamy” która mi wtedy nie odpowiadała, to pojawia się tutaj ta męska strona, która powoduje we mnie te wątpliwości aby „uciec od tej kobiecości” bo ta kobiecość kojarzy mi się z jakimś narzuconym pomysłem mojej mamy, którego kiedyś nie chciałam. Dlatego kreuję sobie męską stronę (przez te wątpliwości, odczuwanie męskiej energii), aby od tego uciec pomimo że moja tożsamość płciową jest żeńska?

Z tym fragmentem o ubraniach i spineczkach z dzieciństwa, może to nie było tak że tego nienawidzilam ale po prostu no nie lubiłam i zawsze chciałam mieć jakieś elementy albo bardziej neutralne (na przykład plecak nie z księżniczkami w przedszkolu tylko bardziej jakieś zwierzaki (najbardziej) albo na przykład jakieś męskie postacie).
U mnie po raz pierwszy ten temat narodził się ok 2kl. Gimnazjum gdy koleżanka powiedziała że jest osobą trans i czuję się chłopcem. Ja wcześniej miałam natrętne myśli odnośnie bycia lesbijka, nieuleczalnych chorób, że umrę będąc małym dzieckiem że ktoś mi coś powie przykrego itp. Gdy koleżanka w gizmnazjum to oznajmiła ja ponieważ nigdy wcześniej nie miałam świadomości i nie spotkałam się ze są osoby trans, a był to okres gdzie od kilku miesięcy miałam spokój z lekami bo „rozwiązałam” temat homoseksualizmu i miałam „spokojna” głowę, to po jej oznajmieniu miałam w głowie myśli (zwłaszcza gdy ona powiedziała że ma się to od urodzenia i nie „można wyleczyć”) czy może ja jestem taką osobą (pomimo tego że z tego co pamiętam, okres bycia chłopczycą miałam dawno za sobą) takie myśli miałam w głowie przez kilka dni ale nie weryfikowałam ich, potem nałożył się na to odcinek top model gdzie wystąpiła transplciowa uczestniczka i dostałam wręcz ataku paniki, a co jak jestem taką osobą? I się zaczęło analiza 24/dobre, testowanie różnych rzeczy, przez ok 4lata, aż w końcu zmęczona powiedziałam sobie dość, przestaje o tym myśleć, trwało to chyba kilka dni gdzie ja po prostu leżałam w łóżku i wegetowałam i starałam się o tym nie myśleć i w pewnej chwili, takiego nie zagłębiania się w te myśli poczułam wręcz takie wylądowanie w głowie, w sekundzie, jakby mi coś przekliknelo poczułam się mega kobieco, nie miałam wtedy wątpliwości że czuje się kobietą, czułam się bardzo dobrze ze sobą, kompletnie nie miałam tych wątpliwości odnośnie mojej płciowości i trwało to 5 lat, wróciło w czerwcu i zaczęło się od „powinności” mówienia męskimi zaimkami ja coś mówiłam na przykład poszłam a w pojej głowie było „poszedłem” podczas wypowiadania tego, trochę mnie to niepokoilo z początku mówiłam sobie że są to natrętne myśli, aż kiedyś jak rozmawiałem z kolegą to ta „powinność” była tak silna ze prawie powiedziałam ty męskim (pomimo że no nie chciałam) i po tym zdarzeniu znowu analiza 24/7, chodzenie w jakiś męskich ciuchach, męskie zaimki, wchodzenie bardziej w męskie role płciowe.
Uważam że czas tych 5 lat gdy tych wątpliwości nie było i czułam się kobietą, nie miałam tych wątpliwości był jednym z lepszych okresów w moim życiu, ten szczerze uważam za jeden z najgorszych gdzie prawie całkowicie wycofałam się z życia.
Też wczoraj zrobiłam coś takiego
Zabandażowałam piersi wypchałem majtki miałam na sobie męską bluzę i byłam tak w sklepie, w ciele czuję neutralność a w głowie jakby lekki smutek, zachowuje się męsko gdy pytam siebie kim jestem wydaje mi się że na podstawie tego jak się zachowuje, tego na kogo się kreuje (jest to myśl z czoła -to ta myśl wypływa że mężczyzna) nie czuje teraz kompletnie tego odrzucania piersi bo mam je zabandażowane
Gdy jestem w sklepie czuję w ciele neutralną jakąś ekscytację i czasem pozytywna energię, jakby w klatce. Chodzę w tym stroju niby wypchane majtki zabandażowane piersi i czasem chodząc tak zwłaszcza będąc przy większej liczbie ludzi chce mi się płakać raczej to nie jest pozytywny płacz tylko związany bardziej z negatywnymi emocjami. Mogę być w tym stroju, nie powoduje to jakiś odrzucających emocji. Mam też czasem myśli że nie chce być dziewczyną, ze po nie chce do tego wrażać- one są automatyczne, ale na podstawie tych doświadczeń w sklepie I też mam taką myśl przelotną że to jest moja tłumiona tożsamośc ale trwa to sekundy „takie jej wreszcie to ja” i nabawią mnie to przerażeniem. Była taka sytuacja gdzie pani powiedziała do syna Marcel, ja wyobrażałem sobie że mówi do mnie i chciało mi się płakać i to było raczej negatywne, nie na zasadzie wzruszenia. Były też myśli dwa razy takie szybkie że jakbym mógł wybrać od nowa płeć i się urodzić to wybrałbym męska- na podstawie odczuć w tym sklepie. I jak na przykład ja wczuwałem się w tą męską rolę a po chwili słyszałem męski zaimek to miałem takie nie chce tak, nie chce do tego wracać- tej kobiecość.
Potem wszedłem na dział męski z ciuchami i chodząc po nim i oglądając rzeczy miałem takie odczucie w jednym momencie że „to powrót do siebie”, jakby do tego dzieciństwa i to też mnie wystraszyło

Jakby tak podsumować to co opisuje, oczywiście zdaję sobie sprawę że zapewne trzeba to gwaltownaie przerobić na terapii, co staram się robić.
Ale jakby podsumować to co opisuje obecnie uważa Pani że bardziej chodzi o to że została wypartą kiedyś męska tożsamość ta rdzenna, wrodzona czyli męska identyfikacja płciowa i przykryta kobiecością, czy raczej właśnie Pani zdaniem, ta kobieca tożsamość wyparła tą męską, po to żeby na przykład spełnić oczekiwania mamy, żeby uciec przed jakimiś swoimi obawami i teraz wraca w takiej formie?

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 30 listopada 2025, o 09:30
autor: Hvb2
Wydaje się, że naśladujesz wyobrażony obraz mężczyzny celem przyjęcia nowej tożsamości. Uwierzyłaś, że bycie kobietą nie może być częścią twojej tożsamości. Nie mogąc być sobą, stajesz się kimś innym. To jest dążenie do wyrzeczenia się własnego ja. Wolisz stać się wyimaginowanym mężczyzną, aby nie utożsamiać się z tym kim i jaka byłaś. Ten obraz tego kim byłaś to skaza na wizerunku, zawiera wszystkie brudy, ale z pomocą przychodzi wdzierająca się obca tożsamość kompletnie nie identyfikująca się z ciałem.

Jeszcze tylko jeśli chodzi k ten fragment, to z tego co ja przynajmniej świadomie odbieram i tak jak ja to widzę to po sytuacji z zaimkami i tym że przyszła do mnie ta powinność mówienia męskimi zaimkami i wątpliwości czy może nie czuję się mężczyzną, choć przez te 5 lat wiedziałam że czuję się kobietą - (co teraz w sumie też podważam, czy aby na pewno?) to zaczęłam zachowywać się bardziej męsko właśnie po to aby zobaczyć jak się będę z tym czuła, czy to moje czy nie, czy może czegoś nie ukrywam sama przed sobą, myślę że nie odbieram tego w sposób nagle stwierdziłam że nie chce być kobietą więc narzuciłam inną tożsamość i kreuje się na mężczyznę, myślę że przynajmniej od tych kilku miesięcy gdzie te myśli powróciły to robię to (przynajmniej świadomie) po to właśnie aby ewentualnie poznać tą męską stronę -jeśli ona jest we mnie, żyje i jest prawdziwa i ewentualnie stwierdzić czy ta damska to ja na pewno czy nie. A nie dlatego że sobie pewnego dnia założyłam ok. Jednak nie chcę być dziewczyną teraz

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 1 grudnia 2025, o 23:09
autor: takemylootbro
Hvb2 pisze:
30 listopada 2025, o 09:08
Czyli mam rozumieć że tutaj ta męska tożsamość może być tą „prawdziwą” w sensie tą moją tożsamością płciową. Dobrze rozumiem?
Nie. U ciebie tożsamość istnieje na powierzchownym, wyobrażonym poziomie. Nie masz świadomości kim jesteś, jesteś niepewna własnych uczuć, a to odbicie tego, że masz problem z tożsamością. Tworzenie fasady czy realizowanie wyobrażenia o sobie, to nie budowanie tożsamości.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
-tożsamość mężczyzny istniala przedtem - masz tutaj na myśli tożsamość mężczyzny jako właśnie ta męską ekspresje i kreowanie się na tego chłopca w zabawach, byciem chłopczycą, potem w okresie wątpliwości też wchodzenie w te męskie role z racji „sprawdzenia czy to to”.
W podzielonej osobowości funkcjonują dwie sprzeczne ze sobą tożsamości. Chociaż tożsamość, to tak naprawdę pojęcie bez większej głębi, lepiej odnosić się tutaj do "ja", gdyż to głównie z nim jest problem. Podzielone na dwie części, jedno opiera się na wyobrażeniach, drugie na rzeczywistych uczuciach. Wydaje się, że ta męska tożsamość czy właśnie "ja" jest narzędziem, które wyciąga się z rękawa, gdy poczucie niepewności jest przytłaczające i w niej szuka się bezpieczeństwa tzn. w męskim zachowaniu. Nie chodzi o "sprawdzanie czy to to", bo w normalnych warunkach człowiek siebie nie sprawdza w ten sposób. Jego "ja" czy tożsamość nie jest oderwana od ciała i nie może stać się "wszystkim" czym się chce.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
To trochę wygląda tak jakby ktoś obcy próbował się wedrzeć do twojego wnętrza i z jednej strony mu ulegasz przyjmując obcą tożsamość, a z drugiej się boisz (odczuwasz lęk), bo ona (ta tożsamość) cię wypiera. - tutaj chodzi o tą męską tożsamość czy kobiecą? Przepraszam ale niektóre rzeczy nie są napisane w prost i czasem nie wiem jak to interpretować.
Chodzi o to, że ani z jedną, ani z drugą tożsamością nie czujesz się bezpiecznie. Każda w pewnych warunkach staje się tobie obca. To wszystko przez zaburzony obraz siebie, a co za tym idzie też obraz tożsamości.
Weźmy ten fragment:
Zawsze lubiałam kobiecość (stereotyp, ale ładnie się ubrać, pomalować, czułam się wtedy ładnie) teraz gdy tak się ubiorę (z takim stanem głowy) mam obraz siebie że wyglądam jak trans mężczyzna przebrany za kobietę - i jest mi z tym źle, że ten obraz się pojawia
Pozwól, że wejdę, głębiej i odrzucę powierzchowną tożsamość. To co opisujesz to obraz mężczyzny, najzwyklejszy wyobrażony obraz w głowie, "obraz twojego wyobrażonego ja". To wyobrażone "ja" wypiera realne "ja", i dlatego realne "ja" reaguje w ten sposób.

Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
czyli tutaj mam to rozumieć bardziej w kategoriach „chce być kobietą, ale moja tożsamość płciową ta „rdzenna” jest męska
Nie. Chodzi tutaj o to, że gdzieś wewnątrz siebie (bazując na twoich postach) czujesz po pewnym czasie, że przyjmowanie męskiej roli jest nie w porządku, ale tak samo jest z czuciem się kobietą. To wygląda tak, że w dłuższej perspektywie nie wiedząc kim możesz być nie czujesz się ani tym, ani tym. Nie masz jakby konkretnych podstaw, aby czuć się bezpiecznie będąc kobietą czy mężczyzną. Obie "tożsamości" nie działają, bo jedna i druga w końcu powoduje niepokój. Można powiedzieć, że to tak jakbyś chciała być i jednym i drugim, ale z jakiegoś powodu nie możesz. To tak jakbyś podzieliła siebie na dwie równe części, które w normalnych warunkach tworzyły by jedną całość, ale raz zwracasz się ku jednej, negując tą drugą, a potem na odwrót. Być może wierząc w bycie mężczyzną oczekujesz, że będąc nim, odnajdziesz jakąś społeczną tożsamość, gdzie otoczenie cię taką zaakceptuje. Natomiast w momencie kiedy kobieca strona przyjmuje stery zaczynasz odnajdywać w sobie na siłę takie cechy, które miały by uzasadnić, że tego szacunku czy uznania w kobiecej wersji nie uzyskasz. Natomiast takie odczucia muszą istnieć w tym samym momencie, kiedy istnieje "niebezpieczeństwo", że te dwie tożsamości mogą się przenikać. A taka sytuacja stwarza wieczną niepewność, która powoduje niepokój.

Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
= czyli identyfikuje się z kobietami, czy raczej chce być kobietą, bo czuje się kobietą ale ponieważ nie chce podświadomie przyjąć tej „propozycji kobiecości mojej mamy” która mi wtedy nie odpowiadała, to pojawia się tutaj ta męska strona, która powoduje we mnie te wątpliwości aby „uciec od tej kobiecości” bo ta kobiecość kojarzy mi się z jakimś narzuconym pomysłemojej mamy, którego kiedyś nie chciałam. Dlatego kreuję sobie męską stronę (przez te wątpliwości, odczuwanie męskiej energii), aby od tego uciec pomimo że moja tożsamość płciową jest żeńska?
To wygląda bardziej tak, że odczuwałaś wstyd, że chciałaś być dziewczęca. Ta kobiecość jeżeli wyszłaby na jaw wiązałaby się (w twoim tamtejszym mniemaniu, które najpewniej do dzisiaj w różnej formie) z jakimś upokorzeniem. Z jakiegoś powodu to zostało odrzucone i powiązane albo ze wstydem albo z poczuciem winy, ale uważam, że wstyd + lęk to najlepsza nazwa dla tego uczucia. Człowiek wstydzi się tego czego odczuwa i próbuje to przed sobą i innymi ukryć. Oczywiście nie ma co się doszukiwać sensu w tym dlaczego akurat to powodowało wstyd, bo już wtedy musiałaś nieświadomie neurotycznie zdecydować, że chcesz być inna, nie chcesz być sobą i zaczął kreować się wyobrażony obraz samej ciebie, gdzie pewne elementy ciebie, tj elementy kobiece zostały odrzucone. Zdecydowanie nie pasowały do tego obrazu innej ciebie. Na bazie tego obrazu z elementami męskimi czułaś się bezpiecznie. Tak więc problemem są tu stłumione uczucia. Człowiek dorastając kontynuuję to tłumienie siebie dlatego tożsamość jak i własne "ja" nie w pełni ukształtowane. Bycie sobą, bycie tym co się aktualnie czuje wiąże się nagle ze wstydem, więc zaczyna się wierzyć, że rzeczywiście się czegoś nie lubi, a to wszystko wynika z potrzeby bycia innym, byleby nie sobą i aby broń boże nikt nie rozpoznał nas takimi jakimi realnie jesteśmy. Ta reakcja wynika z tego, że na jakimś polu wcześniej zostaliśmy odrzuceni, a potem sami siebie odrzuciliśmy i kontynuujemy to.

Tak więc rozbijając powyższe na twój konkretny przykład, kiedy byłaś "widziana" przez swoją mamę, a co za tym idzie poddana jej ocenie, bo najzwyczajniej w świecie "widziała" ciebie, próbowałaś ukryć jakąś część ciebie, bo nie chciałaś być widziana w jakimś świetle. Można powiedzieć, że stałaś się nadświadoma siebie w jej oczach i pewnie też innych. Wtedy to co nawet nie zwraca uwagi innych, dla ciebie staje się sprawą wielkiej wagi. Niekoniecznie też musi to być "narzucona wizja twojej mamy". Może być, ale też nie musi. Gdyby tak było możliwe, że przyjęłabyś tzw. fałszywe ja, ale wydaje się, że fałszywe "ja" nie byłoby aż tak "elastyczne" jak w twojej "historii", ale kto wie. Ta kwestia na pewno jest do zweryfikowania na terapii, bo tutaj mowa już by była o organizacji rozwoju osobowości nie neurotycznej, a borderline. Zdecydowanie "za" jest kwestia rozproszonej tożsamości, bo bardzo pasuje do organizacji osobowości typu borderline. Natomiast łatwo się pomylić w osądzie pomiędzy fikcyjnym "ja" typowym dla neurotyków, a "fałszywym ja" w przypadku osób z diagnozą borderline. Elementem różnicującym jest tylko to, że osoba neurotyczna nie będzie miała odwagi przyznać się do możliwości, że pomimo tego, że czegoś pragnęła lub czuła, to wypierała to i w rezultacie wydawało jej się, że czegoś nie chce i nie lubi, bo nie miał akontaktu ze swoimi prawdziwymi uczuciami. Czyli nie przyzna się do tego nawet sama przed sobą, że czuje lub czuła coś innego ponieważ spowodowałoby to gwałtowny konflikt ze wszystkimi wpojonymi wartościami i to całkowicie zniszczyłoby wyobrażenie o tym, kim jest. Natomiast w przypadku borderline "ja" zostało pochłonięte. Wtedy człowiek prezentuje innym swoje "ja" w taki sposób, że dostosowuje je do wymagań drugiej osoby. Czyli ktoś został zmuszony do zaakceptowania narzuconego mu "ja".
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
U mnie po raz pierwszy ten temat narodził się ok 2kl. Gimnazjum gdy koleżanka powiedziała że jest osobą trans i czuję się chłopcem. Ja wcześniej miałam natrętne myśli odnośnie bycia lesbijka, nieuleczalnych chorób, że umrę będąc małym dzieckiem że ktoś mi coś powie przykrego itp. Gdy koleżanka w gizmnazjum to oznajmiła ja ponieważ nigdy wcześniej nie miałam świadomości i nie spotkałam się ze są osoby trans, a był to okres gdzie od kilku miesięcy miałam spokój z lekami bo „rozwiązałam” temat homoseksualizmu i miałam „spokojna” głowę, to po jej oznajmieniu miałam w głowie myśli (zwłaszcza gdy ona powiedziała że ma się to od urodzenia i nie „można wyleczyć”) czy może ja jestem taką osobą (pomimo tego że z tego co pamiętam, okres bycia chłopczycą miałam dawno za sobą) takie myśli miałam w głowie przez kilka dni ale nie weryfikowałam ich, potem nałożył się na to odcinek top model gdzie wystąpiła transplciowa uczestniczka i dostałam wręcz ataku paniki, a co jak jestem taką osobą?
Pytasz "a co jak jestem taką osobą". No właśnie, ty nie wiesz jaka jesteś, zastanawiasz się, szukasz dla siebie tożsamości, miotasz się pomiędzy nimi. "Byle sytuacja" potrafi sprawić, że powątpiewasz w to kim jesteś, a bardziej jaka być powinnaś. Nie możesz być po prostu sobą, musisz być kimś innym, aby od siebie uciec. To prawie tak jak gdyby w twojej głowie istniał pewien zbiór "zakazanych treści" i po zetknięciu z którym miałby cię dotyczyć osobiście. Możliwe że sama nieświadomie narzuciłaś sobie sztywny, nieelastyczny system moralny, jest to typowe w nerwicach.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
I się zaczęło analiza 24/dobre, testowanie różnych rzeczy, przez ok 4lata, aż w końcu zmęczona powiedziałam sobie dość, przestaje o tym myśleć, trwało to chyba kilka dni gdzie ja po prostu leżałam w łóżku i wegetowałam i starałam się o tym nie myśleć i w pewnej chwili, takiego nie zagłębiania się w te myśli poczułam wręcz takie wylądowanie w głowie, w sekundzie, jakby mi coś przekliknelo poczułam się mega kobieco, nie miałam wtedy wątpliwości że czuje się kobietą, czułam się bardzo dobrze ze sobą, kompletnie nie miałam tych wątpliwości odnośnie mojej płciowości i trwało to 5 lat, wróciło w czerwcu i zaczęło się od „powinności” mówienia męskimi zaimkami ja coś mówiłam na przykład poszłam a w pojej głowie było „poszedłem” podczas wypowiadania tego, trochę mnie to niepokoilo z początku mówiłam sobie że są to natrętne myśli, aż kiedyś jak rozmawiałem z kolegą to ta „powinność” była tak silna ze prawie powiedziałam ty męskim (pomimo że no nie chciałam) i po tym zdarzeniu znowu analiza 24/7, chodzenie w jakiś męskich ciuchach, męskie zaimki, wchodzenie bardziej w męskie role płciowe.
Uważam że czas tych 5 lat gdy tych wątpliwości nie było i czułam się kobietą, nie miałam tych wątpliwości był jednym z lepszych okresów w moim życiu, ten szczerze uważam za jeden z najgorszych gdzie prawie całkowicie wycofałam się z życia.
Zagadką więc jest co konkretnie się wydarzyło, że ten okres szczęśliwości zniknął i znowu musiałaś uciekać się do poszukiwania bezpieczeństwa w ten sposób. Co na to wpłynęło. Bo powód tego istnieje na pewno. "Coś" znowu mogłoby zostać dotknięte, jakiś nieuświadomiony lęk, więc trzeba było temu zapobiec.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Też wczoraj zrobiłam coś takiego
Zabandażowałam piersi wypchałem majtki miałam na sobie męską bluzę i byłam tak w sklepie, w ciele czuję neutralność a w głowie jakby lekki smutek, zachowuje się męsko gdy pytam siebie kim jestem wydaje mi się że na podstawie tego jak się zachowuje, tego na kogo się kreuje (jest to myśl z czoła -to ta myśl wypływa że mężczyzna) nie czuje teraz kompletnie tego odrzucania piersi bo mam je zabandażowane
Gdy jestem w sklepie czuję w ciele neutralną jakąś ekscytację i czasem pozytywna energię, jakby w klatce. Chodzę w tym stroju niby wypchane majtki zabandażowane piersi i czasem chodząc tak zwłaszcza będąc przy większej liczbie ludzi chce mi się płakać raczej to nie jest pozytywny płacz tylko związany bardziej z negatywnymi emocjami. Mogę być w tym stroju, nie powoduje to jakiś odrzucających emocji. Mam też czasem myśli że nie chce być dziewczyną, ze po nie chce do tego wrażać- one są automatyczne, ale na podstawie tych doświadczeń w sklepie I też mam taką myśl przelotną że to jest moja tłumiona tożsamośc ale trwa to sekundy „takie jej wreszcie to ja” i nabawią mnie to przerażeniem. Była taka sytuacja gdzie pani powiedziała do syna Marcel, ja wyobrażałem sobie że mówi do mnie i chciało mi się płakać i to było raczej negatywne, nie na zasadzie wzruszenia. Były też myśli dwa razy takie szybkie że jakbym mógł wybrać od nowa płeć i się urodzić to wybrałbym męska- na podstawie odczuć w tym sklepie. I jak na przykład ja wczuwałem się w tą męską rolę a po chwili słyszałem męski zaimek to miałem takie nie chce tak, nie chce do tego wracać- tej kobiecość.
Potem wszedłem na dział męski z ciuchami i chodząc po nim i oglądając rzeczy miałem takie odczucie w jednym momencie że „to powrót do siebie”, jakby do tego dzieciństwa i to też mnie wystraszyło
Zauważ, że sama tu przyznałaś, że pomimo ekscytacji bycia kimś innym poczułaś niepokój i negatywne emocję. To wygląda jakby twoje podkopane prawdziwe "ja" się odezwało i chciało ci coś powiedzieć, tylko ty tego języka nie rozumiesz, bo "zapomniałaś" o czymś, wyparłaś i teraz coś odtwarzasz podejmując takie zachowanie, ale nie rozumiesz co wyparłaś.
Hvb2 pisze:
29 listopada 2025, o 09:21
Jakby tak podsumować to co opisuje, oczywiście zdaję sobie sprawę że zapewne trzeba to gwaltownaie przerobić na terapii, co staram się robić.
Ale jakby podsumować to co opisuje obecnie uważa Pani że bardziej chodzi o to że została wypartą kiedyś męska tożsamość ta rdzenna, wrodzona czyli męska identyfikacja płciowa i przykryta kobiecością, czy raczej właśnie Pani zdaniem, ta kobieca tożsamość wyparła tą męską, po to żeby na przykład spełnić oczekiwania mamy, żeby uciec przed jakimiś swoimi obawami i teraz wraca w takiej formie?
Ja widzę to w innych kategoriach. Nie czysto tożsamościowych. Widzę u ciebie rozbite "ja", które nie umie się połączyć w konkretną formę. Bo jedna część tego "ja" wycofała się w dzieciństwie, która odpowiedzialna była za realne uczucia, a teraz albo stery przejęło fikcyjne "ja", albo fałszywe "ja". Tak więc zadaniem terapii będzie odpowiedzieć na pytanie z jaką formą tego "ja" masz do czynienia.

Re: Czy to mogła być derealizacja/depersonalizacja?

: 1 grudnia 2025, o 23:14
autor: takemylootbro
Hvb2 pisze:
30 listopada 2025, o 09:30
Wydaje się, że naśladujesz wyobrażony obraz mężczyzny celem przyjęcia nowej tożsamości. Uwierzyłaś, że bycie kobietą nie może być częścią twojej tożsamości. Nie mogąc być sobą, stajesz się kimś innym. To jest dążenie do wyrzeczenia się własnego ja. Wolisz stać się wyimaginowanym mężczyzną, aby nie utożsamiać się z tym kim i jaka byłaś. Ten obraz tego kim byłaś to skaza na wizerunku, zawiera wszystkie brudy, ale z pomocą przychodzi wdzierająca się obca tożsamość kompletnie nie identyfikująca się z ciałem.

Jeszcze tylko jeśli chodzi k ten fragment, to z tego co ja przynajmniej świadomie odbieram i tak jak ja to widzę to po sytuacji z zaimkami i tym że przyszła do mnie ta powinność mówienia męskimi zaimkami i wątpliwości czy może nie czuję się mężczyzną, choć przez te 5 lat wiedziałam że czuję się kobietą - (co teraz w sumie też podważam, czy aby na pewno?) to zaczęłam zachowywać się bardziej męsko właśnie po to aby zobaczyć jak się będę z tym czuła, czy to moje czy nie, czy może czegoś nie ukrywam sama przed sobą, myślę że nie odbieram tego w sposób nagle stwierdziłam że nie chce być kobietą więc narzuciłam inną tożsamość i kreuje się na mężczyznę, myślę że przynajmniej od tych kilku miesięcy gdzie te myśli powróciły to robię to (przynajmniej świadomie) po to właśnie aby ewentualnie poznać tą męską stronę -jeśli ona jest we mnie, żyje i jest prawdziwa i ewentualnie stwierdzić czy ta damska to ja na pewno czy nie. A nie dlatego że sobie pewnego dnia założyłam ok. Jednak nie chcę być dziewczyną teraz
Oczywiście, że sobie tego pewnego dnia nie założyłaś, bo proces trwa od wczesnego dzieciństwa. Jednak jest na tyle chaotyczny i zmienny, że nikt o zdrowych zmysłach nie potwierdzi tego co odczuwasz. Nie świadczy to o stabilności osobowości. Ma to tylko sens, jeśli patrzy się na to jako wewnętrzny konflikt, gdzie zaprzecza się jego istnieniu, a same pragnienia są podzielone i zmierzają w przeciwnych, poplątanych kierunkach.