Strata uczuć/anhedonia - antykoncepcja?
: 27 stycznia 2025, o 19:41
Witam. Historia będzie troszkę długa.
Mam 22 lata i od ponad 4 lat jestem w związku. Z poczatku to był związek moich marzeń, z idealnym dla mnie pod kazdym wzgledem chłopakiem, byłam bardzo zauroczona i zakochana. Jednak na początku związku byłam bardzo niepewna siebie, bardzo mocno wrazliwa, żyłam ciągle w lęku że jest zbyt dobrze i że on mnie w końcu zostawi, ciągle zastanawiałam się czy na pewno mnie kocha itd.. wlasxiwie bylam zmeczona tym, ze "az tak" kocham, to bylo strasznie micne uczucie.
W międzyczasie pojawiła się u mnie też wsteczna zazdrość, czyli zazdrość o jego byle partnerki (nie mial z nimi żadnego kontaktu). Po prostu moja ciekawość chciała wiedzieć coraz więcej i to mnie zabijało od środka, do tego stopnia że musialam się udać z tym do psychologa. Z czasem przeszlo.. przejdźmy dalej
Około rok po związku zaczelam brać antykoncepcję hormonalna, gdzie wszystko było ok oprócz tego, że libido spadało. Musialam zmienić tabletki bo pojawiły się u mnie migreny. No i tu zaczyna się historia.
Po zmianie tabletek zaczęły się pojawiać u mnie dziwne stany pustki. Z poczatku były to pojedyncze dni, gdzie nie czułam kompletnie niczego.. później takie dni zdarzały się kilka razy w miesiącu. Wtedy zaczelam zadawać sobie pytania czy na prwno kocham mojego chłopaka.
To wprowadzało mnie w panikę, bo przecież do tej pory byłam tak zakochana, że w pewnych momentach modliłam się w myślach żeby nie kochać aż tak bardzo bo kiedyś mnie to pewnie zrani. Później musialam znowu zmienić tabletki, przez te dziwne stany. Ostatecznie odstawiłam tabletki, ale psychika się nie poprawiła. Teraz te pojedyncze dni zamieniły się w codzienność, gdzie czuje pustkę, anhedonie, powiedziałabym ze nawet derealizacje czy depersonalizację.. mam mieszankę wszystkiego
Najgorsze jest to że nie czuje uvzuc, nie czuje miłości, z poczatku przy tym towarzyszył mi ogromny lek, a po jakimś czasie ten lęk zniknął, mam wrażenie że przyzwyczaiłam się do tego uczucia i że tak już zostanie na zawsze. Trwa to juz od polowy roku i mam wrazenie ze z kazdym dniem jestem coraz bardziej obojetna. Nic mnie nie rusza, to jest okropne. Boje sie tez bo zaczelam zweacac uwage na innych chlopakow..Kiedy jestem z chłopakiem mam czasem przebłyski jakiegoś uczucia, ale jest to bardzo rzadkie. Nie mam ochoty na zadne zblizenia, nic. Bardzo nie chce żeby szlo to w zła stronę, chce żeby było jak dawniej bo wiem że to jest chłopak dla mnie i nie chce nikogo innego. Wszystko między nami było zawsze dobrze
Poradźcie mi proszę co mam zrobić, czy to już tak zostanie? Udać się do psychiatry/terapeuty?
Zaznaczę, że byłam z tym u psychologa i stwierdził że najprawdopodobniej mam depresję..
Mam 22 lata i od ponad 4 lat jestem w związku. Z poczatku to był związek moich marzeń, z idealnym dla mnie pod kazdym wzgledem chłopakiem, byłam bardzo zauroczona i zakochana. Jednak na początku związku byłam bardzo niepewna siebie, bardzo mocno wrazliwa, żyłam ciągle w lęku że jest zbyt dobrze i że on mnie w końcu zostawi, ciągle zastanawiałam się czy na pewno mnie kocha itd.. wlasxiwie bylam zmeczona tym, ze "az tak" kocham, to bylo strasznie micne uczucie.
W międzyczasie pojawiła się u mnie też wsteczna zazdrość, czyli zazdrość o jego byle partnerki (nie mial z nimi żadnego kontaktu). Po prostu moja ciekawość chciała wiedzieć coraz więcej i to mnie zabijało od środka, do tego stopnia że musialam się udać z tym do psychologa. Z czasem przeszlo.. przejdźmy dalej
Około rok po związku zaczelam brać antykoncepcję hormonalna, gdzie wszystko było ok oprócz tego, że libido spadało. Musialam zmienić tabletki bo pojawiły się u mnie migreny. No i tu zaczyna się historia.
Po zmianie tabletek zaczęły się pojawiać u mnie dziwne stany pustki. Z poczatku były to pojedyncze dni, gdzie nie czułam kompletnie niczego.. później takie dni zdarzały się kilka razy w miesiącu. Wtedy zaczelam zadawać sobie pytania czy na prwno kocham mojego chłopaka.
To wprowadzało mnie w panikę, bo przecież do tej pory byłam tak zakochana, że w pewnych momentach modliłam się w myślach żeby nie kochać aż tak bardzo bo kiedyś mnie to pewnie zrani. Później musialam znowu zmienić tabletki, przez te dziwne stany. Ostatecznie odstawiłam tabletki, ale psychika się nie poprawiła. Teraz te pojedyncze dni zamieniły się w codzienność, gdzie czuje pustkę, anhedonie, powiedziałabym ze nawet derealizacje czy depersonalizację.. mam mieszankę wszystkiego
Najgorsze jest to że nie czuje uvzuc, nie czuje miłości, z poczatku przy tym towarzyszył mi ogromny lek, a po jakimś czasie ten lęk zniknął, mam wrażenie że przyzwyczaiłam się do tego uczucia i że tak już zostanie na zawsze. Trwa to juz od polowy roku i mam wrazenie ze z kazdym dniem jestem coraz bardziej obojetna. Nic mnie nie rusza, to jest okropne. Boje sie tez bo zaczelam zweacac uwage na innych chlopakow..Kiedy jestem z chłopakiem mam czasem przebłyski jakiegoś uczucia, ale jest to bardzo rzadkie. Nie mam ochoty na zadne zblizenia, nic. Bardzo nie chce żeby szlo to w zła stronę, chce żeby było jak dawniej bo wiem że to jest chłopak dla mnie i nie chce nikogo innego. Wszystko między nami było zawsze dobrze
Poradźcie mi proszę co mam zrobić, czy to już tak zostanie? Udać się do psychiatry/terapeuty?
Zaznaczę, że byłam z tym u psychologa i stwierdził że najprawdopodobniej mam depresję..