Niczego już nie jestem pewien...
: 3 maja 2023, o 13:28
OSTRZEŻENIE Z MOJEJ STRONY! TEMAT ZAWIERA KONTROWERSYJNE TREŚCI. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Może przedstawię się krótko - Marek, 16 lat. Od 31 marca 2023 r. mam nawrót natrętnych myśli. W lipcu 2020 roku dopadła mnie ona po raz pierwszy, a same natrętne myśli zaś dotyczyły seksualności (czy jestem pedofilem, zoofilem, homoseksualistą, transseksualistą itd.) Ostatecznie nie wytrzymałem i pod koniec sierpnia pojechałem do szpitala psychiatrycznego w obawie, że nie nadaję się do życia na wolności (oczywiście to był mój osobisty, ukryty powód, bo normalnie chodziło o to, że miałem też myśli samobójcze i po prostu chciałem się z tego wszystkiego wyleczyć). Łącznie przebyłem tam około 3 miesiące i po wyjściu (tj. listopad 2020 rok) było wszystko ok. Dodam, że brałem fluoksetynę (gdzieś od ponad miesiąca) i to ona najwidoczniej byłą odpowiedzialna za moje dobre samopoczucie przez te 2,5 roku. Pod koniec lutego 2023 roku postanowiłem (bez konsultacji z moim psychiatrą, co było straszliwą głupotą) odstawić ów lek będąc przekonanym, że mam już wszystko na tyle poukładane w głowie, że po prostu więcej go nie potrzebuję.
No i 30 marca mój starszy brat dostał nawrotu schizofrenii, do tego czekał mnie trudny sprawdzian, a jeszcze do tego doszło zmartwienie moich rodziców. Piszę o tym dlatego, iż zakładam, że to mogło wywołać ponownie reakcje lękowe, z którymi zmagam się po dzień dzisiejszy. 31 marca zrozpaczony postanowiłem zacząć brać ponownie fluoksetynę, ponieważ miałem beznadziejne samopoczucie. Tak dzień sobie minął, aż nagle pod wieczór dopadła mnie myśl, że mógłbym zgw*łcić własną młodszą siostrę. Na początku byłem przekonany, że to głupia myśl która za niedługo minie, ale tak się składa, że męczę się z nią po dzień dzisiejszy. W międzyczasie skonsultowałem się ponownie z moim psychiatrą i od nowa regularnie biorę fluoksetynę (jutro minie 5. tydzień), a do tego przepisano mi Egzystę (lek pomocniczy, antylękowy), ale na ten moment nie odczuwam żadnych efektów i boję się, że być może mój mózg już mógł się uodpornić na ten lek (fluoksetyna). Po tak długim czasie złapałem pewien dysonans poznawczy. Nie wiem już czy ja chcę zrobić coś mojej siostrze, czy nie. Odczuwam jakiś impuls (nie jest to podniecenie, ale po prostu takie uczucie, że niby chciałbym to zrobić) pomimo, iż nonstop sobie mówię wewnętrznie, że nie chcę tego robić, bo jest to w jakiś sposób niezgodne z moim kręgosłupem moralnym. Problem w tym, że ta myśl nie chce mi odpuścić. Próbowałem ją zaakceptować, obniżać jej wartość, ale ten cholerny impuls nie odpuszcza i mam wrażenie, że on powoduje iż wracam do punktu wyjścia. Czuję się niekomfortowo w jej obecności, bo cały czas odnoszę wrażenie, że w jakiś sposób nagle przestanę się hamować, wszystko będę miał gdzieś i po prostu zrobię jej krzywdę (mimo, że nie mam ku temu żadnego wyraźnego powodu). Cały czas widzę obraz, że nagle wszystkie jakieś zasady moralne, społeczne przestają mnie obchodzić, ja robię jej krzywdę i ląduje w więzieniu jako jakiś amoralny wariat. Próbuję sobie tłumaczyć, że nie chcę tego, że to jest złe, a mój mózg z kolei idzie w przeciwną stronę i cały czas wszystko kwestionuje. Kwestionuje szczerość moich intencji, mojej miłości do rodziny, mojego kręgosłupa moralnego. Nie ukrywam, że mam już tego dość. Niczego nie jestem już pewien i osobiście tkwię obecnie w takim stanie limbo.
Ma ktoś jakieś rady, wskazówki co mógłbym zrobić? Jak mógłbym odzyskać wiarę w swoją osobę, że jestem zdolny do dobra i nie chcę zła, jak mógłbym pozbyć się wreszcie tej cholernej myśli i móc zacząć znów żyć normalnym życiem?
Może przedstawię się krótko - Marek, 16 lat. Od 31 marca 2023 r. mam nawrót natrętnych myśli. W lipcu 2020 roku dopadła mnie ona po raz pierwszy, a same natrętne myśli zaś dotyczyły seksualności (czy jestem pedofilem, zoofilem, homoseksualistą, transseksualistą itd.) Ostatecznie nie wytrzymałem i pod koniec sierpnia pojechałem do szpitala psychiatrycznego w obawie, że nie nadaję się do życia na wolności (oczywiście to był mój osobisty, ukryty powód, bo normalnie chodziło o to, że miałem też myśli samobójcze i po prostu chciałem się z tego wszystkiego wyleczyć). Łącznie przebyłem tam około 3 miesiące i po wyjściu (tj. listopad 2020 rok) było wszystko ok. Dodam, że brałem fluoksetynę (gdzieś od ponad miesiąca) i to ona najwidoczniej byłą odpowiedzialna za moje dobre samopoczucie przez te 2,5 roku. Pod koniec lutego 2023 roku postanowiłem (bez konsultacji z moim psychiatrą, co było straszliwą głupotą) odstawić ów lek będąc przekonanym, że mam już wszystko na tyle poukładane w głowie, że po prostu więcej go nie potrzebuję.
No i 30 marca mój starszy brat dostał nawrotu schizofrenii, do tego czekał mnie trudny sprawdzian, a jeszcze do tego doszło zmartwienie moich rodziców. Piszę o tym dlatego, iż zakładam, że to mogło wywołać ponownie reakcje lękowe, z którymi zmagam się po dzień dzisiejszy. 31 marca zrozpaczony postanowiłem zacząć brać ponownie fluoksetynę, ponieważ miałem beznadziejne samopoczucie. Tak dzień sobie minął, aż nagle pod wieczór dopadła mnie myśl, że mógłbym zgw*łcić własną młodszą siostrę. Na początku byłem przekonany, że to głupia myśl która za niedługo minie, ale tak się składa, że męczę się z nią po dzień dzisiejszy. W międzyczasie skonsultowałem się ponownie z moim psychiatrą i od nowa regularnie biorę fluoksetynę (jutro minie 5. tydzień), a do tego przepisano mi Egzystę (lek pomocniczy, antylękowy), ale na ten moment nie odczuwam żadnych efektów i boję się, że być może mój mózg już mógł się uodpornić na ten lek (fluoksetyna). Po tak długim czasie złapałem pewien dysonans poznawczy. Nie wiem już czy ja chcę zrobić coś mojej siostrze, czy nie. Odczuwam jakiś impuls (nie jest to podniecenie, ale po prostu takie uczucie, że niby chciałbym to zrobić) pomimo, iż nonstop sobie mówię wewnętrznie, że nie chcę tego robić, bo jest to w jakiś sposób niezgodne z moim kręgosłupem moralnym. Problem w tym, że ta myśl nie chce mi odpuścić. Próbowałem ją zaakceptować, obniżać jej wartość, ale ten cholerny impuls nie odpuszcza i mam wrażenie, że on powoduje iż wracam do punktu wyjścia. Czuję się niekomfortowo w jej obecności, bo cały czas odnoszę wrażenie, że w jakiś sposób nagle przestanę się hamować, wszystko będę miał gdzieś i po prostu zrobię jej krzywdę (mimo, że nie mam ku temu żadnego wyraźnego powodu). Cały czas widzę obraz, że nagle wszystkie jakieś zasady moralne, społeczne przestają mnie obchodzić, ja robię jej krzywdę i ląduje w więzieniu jako jakiś amoralny wariat. Próbuję sobie tłumaczyć, że nie chcę tego, że to jest złe, a mój mózg z kolei idzie w przeciwną stronę i cały czas wszystko kwestionuje. Kwestionuje szczerość moich intencji, mojej miłości do rodziny, mojego kręgosłupa moralnego. Nie ukrywam, że mam już tego dość. Niczego nie jestem już pewien i osobiście tkwię obecnie w takim stanie limbo.
Ma ktoś jakieś rady, wskazówki co mógłbym zrobić? Jak mógłbym odzyskać wiarę w swoją osobę, że jestem zdolny do dobra i nie chcę zła, jak mógłbym pozbyć się wreszcie tej cholernej myśli i móc zacząć znów żyć normalnym życiem?