OCD a izotretynoina
: 28 listopada 2022, o 18:50
Witajcie, chciałam opisać moją sytuację i poradzić się, co w takim wypadku zrobić i gdzie się udać.
Mianowicie mam nerwicę natręctw od ok. 5 lat w można by powiedzieć zaawansowanej formie (wcześniej występowała epizodycznie), nigdy jednak nie konsultowałam tego z lekarzem, ale wszystko na to wskazuje.
Na początku marca zaczęłam kurację axotretem. Przy okazji dodam, że mój trądzik był bardzo związany z OCD, tak na prawdę zrobiłam sobie masakrę z twarzy na własne życzenie. Mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Kuracja izotretynoiną trwała ok. 4 miesięcy, ponieważ sama ją zakończyłam pod wpływem jednego tak na prawdę niczym nie uzasadnionego objawu. Mianowicie pewnego wieczora przed wakacjami słuchałam sobie muzyki na słuchawkach. Za niedługo potem szykowałam się do snu i właśnie w momencie, gdy leżałam w łóżku zaczęłam słyszeć dziwne dźwięki, które tak jakby miały swoje źródło za oknem, czy za ścianą u sąsiadów. Na początku myślałam, że gdzieś gra jakaś dziwna melodia, tylko, że z upływem minut ta "melodia" nie zmieniała się, ani nie ustawała. Dostałam wtedy ataku paniki, w trakcie którego aż huczało mi w głowie. Byłam u laryngologa, który mnie wręcz wyśmiał, dlatego czekałam, aż może samoistnie to zniknie, próbując jakoś z tym żyć, pomimo tego, że mi to nadal przeszkadza i dekoncentruje. Teraz, po tylu miesiącach, mogę opisać ten dźwięk jako takie metaliczne brzęczenie, które pojawia się naprzemiennie w dwóch/trzech tonach (dlatego do złudzenia przypomina melodię) słyszane niby z oddali, z takim jakby pogłosem, echem. I co najważniejsze: nie czuję jakby wydobywało się z uszu, bo gdy mam zwykłe szumienie uszne, które ma każdy człowiek w niektórych momentach, to ten dźwięk występuje równocześnie z nim, dlatego mogę to odróżnić. Tamten dźwięk jest "dalej". I dlatego też wykluczam tutaj jakieś uszkodzenie słuchu związane ze słuchawkami, a coraz bardziej myślę o podłożu neurologicznym czy psychiatrycznym. Czy jest możliwe, że izotretynoina pogorszyła moje OCD doprowadzając je do tego stopnia, że doświadczam objawów somatycznych? Bo ogółem ten dźwięk słyszę 24/7, ale tylko, gdy jestem w całkowitej ciszy. Wydaje mi się też, że gdy zamyślam się dosyć intensywnie, albo pochłania mnie bardzo jakieś zajęcie, to na jakąś chwilę tego nie słyszę, albo wtapia się w tło. Tylko, że te momenty nie są częste, więc trudno mi to zweryfikować. Jestem bardzo tym zaniepokojona i szczerze mówiąc nie wiem co robić, gdzie się udać najpierw (zapisałam się do audiologa na wszelki wypadek na NFZ, ale termin mam na 20 marca, więc do tego czasu można by było zadziałać gdzie indziej i może odnaleźć przyczynę)
Mianowicie mam nerwicę natręctw od ok. 5 lat w można by powiedzieć zaawansowanej formie (wcześniej występowała epizodycznie), nigdy jednak nie konsultowałam tego z lekarzem, ale wszystko na to wskazuje.
Na początku marca zaczęłam kurację axotretem. Przy okazji dodam, że mój trądzik był bardzo związany z OCD, tak na prawdę zrobiłam sobie masakrę z twarzy na własne życzenie. Mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Kuracja izotretynoiną trwała ok. 4 miesięcy, ponieważ sama ją zakończyłam pod wpływem jednego tak na prawdę niczym nie uzasadnionego objawu. Mianowicie pewnego wieczora przed wakacjami słuchałam sobie muzyki na słuchawkach. Za niedługo potem szykowałam się do snu i właśnie w momencie, gdy leżałam w łóżku zaczęłam słyszeć dziwne dźwięki, które tak jakby miały swoje źródło za oknem, czy za ścianą u sąsiadów. Na początku myślałam, że gdzieś gra jakaś dziwna melodia, tylko, że z upływem minut ta "melodia" nie zmieniała się, ani nie ustawała. Dostałam wtedy ataku paniki, w trakcie którego aż huczało mi w głowie. Byłam u laryngologa, który mnie wręcz wyśmiał, dlatego czekałam, aż może samoistnie to zniknie, próbując jakoś z tym żyć, pomimo tego, że mi to nadal przeszkadza i dekoncentruje. Teraz, po tylu miesiącach, mogę opisać ten dźwięk jako takie metaliczne brzęczenie, które pojawia się naprzemiennie w dwóch/trzech tonach (dlatego do złudzenia przypomina melodię) słyszane niby z oddali, z takim jakby pogłosem, echem. I co najważniejsze: nie czuję jakby wydobywało się z uszu, bo gdy mam zwykłe szumienie uszne, które ma każdy człowiek w niektórych momentach, to ten dźwięk występuje równocześnie z nim, dlatego mogę to odróżnić. Tamten dźwięk jest "dalej". I dlatego też wykluczam tutaj jakieś uszkodzenie słuchu związane ze słuchawkami, a coraz bardziej myślę o podłożu neurologicznym czy psychiatrycznym. Czy jest możliwe, że izotretynoina pogorszyła moje OCD doprowadzając je do tego stopnia, że doświadczam objawów somatycznych? Bo ogółem ten dźwięk słyszę 24/7, ale tylko, gdy jestem w całkowitej ciszy. Wydaje mi się też, że gdy zamyślam się dosyć intensywnie, albo pochłania mnie bardzo jakieś zajęcie, to na jakąś chwilę tego nie słyszę, albo wtapia się w tło. Tylko, że te momenty nie są częste, więc trudno mi to zweryfikować. Jestem bardzo tym zaniepokojona i szczerze mówiąc nie wiem co robić, gdzie się udać najpierw (zapisałam się do audiologa na wszelki wypadek na NFZ, ale termin mam na 20 marca, więc do tego czasu można by było zadziałać gdzie indziej i może odnaleźć przyczynę)