Jak pomóc żonie ?
: 20 października 2022, o 16:30
Dzień dobry,
Dołączyłem do tego forum ponieważ szukam pomocy. Nie ja ale moja kochana żona mierzy się z problemem nerwicy natręctw, a ja szukam sposobu jak pomóc jej i też samemu odnaleźć się w tej sytuacji.
Wszystko zaczęło się 2 lata temu, gdy utraciliśmy poczęte dziecko, po drodze doszły też inne trudne doświadczenia (diagnoza choroby naszej córki).
Żona bardzo dużo czasu spędza w łazience, głównie myjąc ręce ale także często wycierając powierzchnie, dezynfekując etc. Często wieczorami stoi też nad kuchenką wypatrując czy gaz się nie ulatnia.
Objawy nasilają się przed każdym wyjściem z domu i efekt jest taki, że wychodzenie zajmuje 15 minut i wszędzie dociera na styk lub z lekkim spóźnieniem - do ostatniej chwili myje ręce.
Żona znajduje się od pół roku pod opieką psychoterapeuty. Spotkania odbywają się co 2 tygodnie (choć ostatnio zrobił się miesiąc przerwy z racji chorób/przeziębień). Nie ma przepisanych leków - ta opcja podobno traktowana jest jako ostateczność, by skupić się na przyczynach nerwicy a nie tylko objawach.
Czemu tu piszę ? Ponieważ chciałbym wiedzieć co ja jako mąż mógłbym w tej sytuacji zrobić. Jest to trudne bo teraz gdy wszędzie szukamy oszczędności, przychodzą duże niedopłaty za wodę. Kiedy mycie rąk trwa długo (mycie, zakręcenie wody, po chwili ponowne odkręcenie wody i mycie - po raz czwarty czy piąty) przychodzę do łazienki, przytulam żonę i zachęcam do wyjścia. Czasem do pomaga ale nie zawsze. Trudno jest gdy się spieszymy by wyjść z domu, wtedy moje zniecierpliwienie powoduje, że mycie staje się jeszcze intensywniejsze. Wszelkie argumenty ekonomiczne czy zdroworozsądkowe powodują, że objawy są jeszcze silniejsze i tworzy się zamknięte koło.
Co mogę zrobić w obecnej sytuacji ? Czy powinienem przychodzić do łazienki próbując nakłonić żonę by wyszła z łazienki ? Jak mierzyć się ze świadomością, że setki złotych idą w kanalizację i nie da się nic z tym zrobić a człowiek walczy o każdy grosz ?
Dołączyłem do tego forum ponieważ szukam pomocy. Nie ja ale moja kochana żona mierzy się z problemem nerwicy natręctw, a ja szukam sposobu jak pomóc jej i też samemu odnaleźć się w tej sytuacji.
Wszystko zaczęło się 2 lata temu, gdy utraciliśmy poczęte dziecko, po drodze doszły też inne trudne doświadczenia (diagnoza choroby naszej córki).
Żona bardzo dużo czasu spędza w łazience, głównie myjąc ręce ale także często wycierając powierzchnie, dezynfekując etc. Często wieczorami stoi też nad kuchenką wypatrując czy gaz się nie ulatnia.
Objawy nasilają się przed każdym wyjściem z domu i efekt jest taki, że wychodzenie zajmuje 15 minut i wszędzie dociera na styk lub z lekkim spóźnieniem - do ostatniej chwili myje ręce.
Żona znajduje się od pół roku pod opieką psychoterapeuty. Spotkania odbywają się co 2 tygodnie (choć ostatnio zrobił się miesiąc przerwy z racji chorób/przeziębień). Nie ma przepisanych leków - ta opcja podobno traktowana jest jako ostateczność, by skupić się na przyczynach nerwicy a nie tylko objawach.
Czemu tu piszę ? Ponieważ chciałbym wiedzieć co ja jako mąż mógłbym w tej sytuacji zrobić. Jest to trudne bo teraz gdy wszędzie szukamy oszczędności, przychodzą duże niedopłaty za wodę. Kiedy mycie rąk trwa długo (mycie, zakręcenie wody, po chwili ponowne odkręcenie wody i mycie - po raz czwarty czy piąty) przychodzę do łazienki, przytulam żonę i zachęcam do wyjścia. Czasem do pomaga ale nie zawsze. Trudno jest gdy się spieszymy by wyjść z domu, wtedy moje zniecierpliwienie powoduje, że mycie staje się jeszcze intensywniejsze. Wszelkie argumenty ekonomiczne czy zdroworozsądkowe powodują, że objawy są jeszcze silniejsze i tworzy się zamknięte koło.
Co mogę zrobić w obecnej sytuacji ? Czy powinienem przychodzić do łazienki próbując nakłonić żonę by wyszła z łazienki ? Jak mierzyć się ze świadomością, że setki złotych idą w kanalizację i nie da się nic z tym zrobić a człowiek walczy o każdy grosz ?