Nerwica natręctw na tle zakonu
: 31 maja 2022, o 10:44
				
				Hej! Jestem tu pierwszy raz i nie sądziłam że kiedykolwiek będę pisała o swoim problemie, ale niestety nie umiem już sobie z nim poradzić. Mam 22 lata i jestem na 3 roku studiów. Ogólnie rzecz biorąc od dzieciństwa miałam lęki przed śmiercią, bałam się że zachoruje i umrę. Wtedy zawsze dzwoniłam do mamy i ona mnie uspokajała. Później kiedy miałam około 15-16 lat zdarzyła się sytuacja która męczy mnie do dnia dzisiejszego. Mianowicie po spotkaniu do bierzmowania koleżanka namówiła mnie na to żebyśmy skorzystały tak dla sprawdzenia z egzorcyzmu które odprawiały tego dnia w mojej parafii osoby świeckie. Na koniec modlitwy którą odprawiał nade mną jakiś facet powiedzial mi "coś widziałem, ale ci nie powiem". Ja wtedy bardzo się przejęłam tym i z racji tego że było to w kościele to odrazu pomyślałam że może on widział zakon dla mnie albo coś w tym stylu. Wtedy przez około 2 tygodnie nie mogłam sobie z tym poradzić i mama mnie uspokajała że to napewno nie jest zakon. Wtedy zaczęły się lęki przed zakonnicami i jak je widziałam to przypominały się słowa tego pana. I odrazu spadek formy psychicznej się pojawiał ale na krótko. Dodam że mam chłopaka od 4 lat, modliłam się z to żebym miała mężczyznę z którym będę mogła spędzić cale życie i założę z nim rodzine i dla się stało. Mam wspaniałego chłopaka jestem z nim szcześliwa, prowadzimy wspólne biznes. Zawsze pragnęłam mieć dzieci, uważałam to za największy dar jaki kobieta może mieć. Teraz jednak po sytuacji w kościele kiedy były zakonnice i jedna z nich opowiadała o swoim życiu, o tym że 2 lata walczyła zanim poszła do zakonu. Wtedy przypomniały mi się słowa tego pana i od tamtej niedzieli jest zjazd psychiczny. W pierwszych tygodniach potrafiłam sobie powiedzieć że zakon to nie moja droga, natomiast po miesiącu uroila się jakaś niby chęć pójścia tam i z tym nie mogę sobie poradzić. Aktualnie to trwa już 2 miesiące, jestem pod kontrolą psychiatry, biorę lęki rispolept i fevarin. Leki wycofały moje uczucia i nie czuje już takiego lęku który odczuwałam na początku i odrazu przeżywam to że pewnie to ta chęć pójścia i dlatego już nie czuje lęku. Aktualnie powtarzam sobie że wole umrzeć niż iść tam i zostawić swoją rodzinę. Dodam że zanim to wszystko powróciło byłam bardzo związana że swoją rodziną i domem. Teraz mnie niestety nie cieszy nic, stwierdzam że to działanie tej choroby ale boję się jednocześnie i wmawiam że teraz mnie nic nie cieszy a może gdybym tam poszła to by była radość i to mnie przeraża. Proszę o jakieś rady bo nie potrafię już funkcjonować w świecie normalnie bo ciągle gnębi mnie niby chęć i myśl pójścia do tego zakonu, mimo że nigdy wcześniej nie miałam myśli jakichkolwiek żeby tam iść tylko zawsze się bałam.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
			Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
 Ale to nie są Twoje prawdziwe uczucia i nie dowiesz się jakie są prawdziwe, choćbyś się za przeproszeniem zesrała, dopóki będziesz zaszczuta lękiem i będziesz ciągle analizować tę myśl o zakonie.
 Ale to nie są Twoje prawdziwe uczucia i nie dowiesz się jakie są prawdziwe, choćbyś się za przeproszeniem zesrała, dopóki będziesz zaszczuta lękiem i będziesz ciągle analizować tę myśl o zakonie. 