Strona 1 z 1
Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 24 października 2021, o 00:18
autor: Turis
No witam! Wpadam tutaj z problemem, który nastręczył mi się w dzieciństwie. Mając 11 czy 12 lat zacząłem wpadać w różnego rodzaju nerwica, natrętne myśli, sporo tego było. W pewnym okresie wydawało mi się, że Bóg zmusza mnie do pójścia na księdza. Nieustannie o tym myślałem, obrazy w kościele uśmiechały się do mnie potwierdzając powołanie a ja za Chiny tego nie chciałem, strasznie się bałem, męczyło mnie to, aż pewnego dnia poddałem się i powiedziałem do krzyża "no dobra, nie przysięgam, bo nie wolno tak mówić, ale obiecuje że jak dostanę szóstkę jutro w szkole to idę na księdza". Genernie byłem pewien że z niczego jej dostać nie mogę, natręctw znikną, system oszukany. Ale kurna pechowo szóstkę dostałem. Co sie wtedy zaczęło dziać, nie pytajcie. Pierwszy atak nerwicowy, jaki pamiętam. Po dostaniu tej szóstki zaczęło mi szumieć w głowie, musiałem łapać oddech... w końcu właśnie moje przeznaczenie się dopełniło i muszę zostać księdzem. Już wieczorem zacząłem to odwoływać, że jak zjem kilka łyżek zupy bez wylewania to jednak nie muszę muszę na księdza, pytałem i przepraszałem obrazy w kościele, wydawało mi się że mnie rozumieją, no jazda na całego. No i na jakiś czas ustało... potem znowu wracało... I tak całe nastoletnie życie, najpiękniejsze lata. Nie spełniłem marzeń, przynajmniej tych które naprawdę chciałem spełnić (choć wiele rzeczy się udało), rozwaliłem związek ze wspaniałą dziewczyna, z którą już myśleliśmy o narzeczeństwie i ślubie ale natręctw wygrały. Dziś mam lat 26, od paru dni mam takie jazdy jak chyba nigdy. Przetrząsam internet w poszukiwaniu podobnych do mojej historii, mowie sobie że probuje się wciąż wykręcać od obietnicy, że muszę iść na tego księdza, że honor i sumienie nie dadzą mi spokoju itd. Księża nie raz mnie z tego zwalniali, ale mój honor mnie wręcz fizycznie boli i psychika rozpieprza po prostu łeb. Pojawiają się myśli samobójcze i tylko rodzina, obraz ich smutnych min po mojej ewentualnej śmierci trzymają przy życiu. Nie wiem już co robić...
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 24 października 2021, o 14:58
autor: grzeslaw
Może dobrym pomysłem byłaby psychoterapia? Od strony duszpasterskiej polecałbym znaleźć też stałego spowiednika, kogoś kto zna Twój kontekst i będzie towarzyszył od strony duchowej.
Na wstępie zaznaczę, że nie znam się na tego typu obietnicach i co się z nimi robi, więc najlepiej żeby jakiś ksiądz rozwiał Twoje wątpliwości natury moralnej.
Zastanawiam się, czy przypadkiem nie utożsamiasz swojego sumienia z poczuciem winy i poczuciem powinności. Superego i sumienie to są dwie różne rzeczy, czasami w ogóle niezwiązane. To, że czujesz jakbyś zachowywał się niehonorowo albo grzeszył wcale nie oznacza, że tak się dzieje. Sumienie jest, za św Tomaszem, "sądem rozumu praktycznego"
https://stacja7.pl/rozmowy/wlacz-myslenie/
Człowiek może robić zło i negować to w sobie, a to i tak będzie zło. I tak samo w drugą stronę (u skrupulatów), człowiek może nie popełnić żadnej zbrodni, a czuć jakby podlegał wysokiej karze. W jednym i drugim wypadku jest to rozmijanie się z rzeczywistością.
Innymi słowy według mnie możesz się skupić jedynie na moralnej ocenie tej obietnicy, a jak rozumiem robiłeś to konsultując się z duszpasterzem/spowiednikiem. Jeśli on wyraził jednoznaczną opinię i powiedział co robić, a w Tobie dalej coś zgrzyta to według mnie jest to poczucie winy - superego, które domaga się wypełnienia obietnicy bo tak trzeba, i nieważne czy papież Cię zwolnił z przysięgi czy nie.
Pomijając nawet najważniejszy aspekt moralny i obiektywny (opinie księży z którymi o tym rozmawiałeś) to Bóg nie jest tyranem, On chce żebyś był szczęśliwy i wolny. Nie zdziwiłbym się jakby Jego wolą było właśnie żebyś nie zostawał księdzem, i że to On wzbudzał twoje pragnienie związku/małżeństwa.
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 24 października 2021, o 15:35
autor: adxy
Turis idź do zboru protestanckiego i porozmawiaj z pastorem. Ja mając zaledwie 14 lat z powodu pewnego księdza wkręciłem sobie, że mam żyć w celibacie (nie będąc jednak księdzem). Było to tak mocne, że dziś mam już prawie 40 lat i nigdy nie byłem w żadnym związku z żadną kobietą. Nigdy. Kościół katolicki jest pod wieloma względami chory, a pod tym szczególnie, a księża to ludzie głęboko zaburzeni. Zresztą wiele z tych rzeczy coraz częściej wyłazi na wierzch. Jeśli myślisz, że jakaś siła wyższa Cię do czegoś zmusza to obstawiam szatana nie Boga. Nie może dobre drzewo dawać złych owoców.
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 25 października 2021, o 18:49
autor: dziuplawiewiorki
Też mam za sobą długie doświadczenia z natręctwami "przysięgowymi". Religia odgrywała w nich kluczową rolę. Pierwsze objawy obsesyjno-kompulsywne miałem w wieku kilku lat, ok. 16 r. ż. zaczęły się u mnie "natręctwa" na punkcie religii, w wieku ok. 17 lat zdiagnozowali u mnie OCD i zespół Aspergera, zacząłem brać leki na natręctwa. Teraz biorę 20 mg paroksetyny na wieczór i 150 mg sertraliny rano (razem wychodzi 13/12 maksymalnej dawki SSRI na dobę, przy założeniu, że dla sertraliny maksymalna dawka dobowa to 200 mg, a dla paroksetyny - 60 mg, biorę też nieco sulpirydu i kwetiapiny; ważę około 90 kg), mam w czasie pandemii znacznie mniejszy problem z natręctwami religijnymi (które były bardzo nieprzyjemne), ale w ciągu ostatnich ponad dwóch lat tylko dwa razy byłem u spowiedzi i komunii, chociaż uczestniczyłem co niedziela we mszy św. (w czasie dyspensy przez Internet czy telewizję). Mam 30 lat i nigdy nie byłem w związku romantycznym, chociaż pragnienia(?) romantyczne i seksualne miałem już na początku okresu uczęszczania do szkoły podstawowej.
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 26 października 2021, o 22:02
autor: Fobius
Turis pisze: ↑24 października 2021, o 00:18
No witam! Wpadam tutaj z problemem, który nastręczył mi się w dzieciństwie. Mając 11 czy 12 lat zacząłem wpadać w różnego rodzaju nerwica, natrętne myśli, sporo tego było. W pewnym okresie wydawało mi się, że Bóg zmusza mnie do pójścia na księdza. Nieustannie o tym myślałem, obrazy w kościele uśmiechały się do mnie potwierdzając powołanie a ja za Chiny tego nie chciałem, strasznie się bałem, męczyło mnie to, aż pewnego dnia poddałem się i powiedziałem do krzyża "no dobra, nie przysięgam, bo nie wolno tak mówić, ale obiecuje że jak dostanę szóstkę jutro w szkole to idę na księdza". Genernie byłem pewien że z niczego jej dostać nie mogę, natręctw znikną, system oszukany. Ale kurna pechowo szóstkę dostałem. Co sie wtedy zaczęło dziać, nie pytajcie. Pierwszy atak nerwicowy, jaki pamiętam. Po dostaniu tej szóstki zaczęło mi szumieć w głowie, musiałem łapać oddech... w końcu właśnie moje przeznaczenie się dopełniło i muszę zostać księdzem. Już wieczorem zacząłem to odwoływać, że jak zjem kilka łyżek zupy bez wylewania to jednak nie muszę muszę na księdza, pytałem i przepraszałem obrazy w kościele, wydawało mi się że mnie rozumieją, no jazda na całego. No i na jakiś czas ustało... potem znowu wracało... I tak całe nastoletnie życie, najpiękniejsze lata. Nie spełniłem marzeń, przynajmniej tych które naprawdę chciałem spełnić (choć wiele rzeczy się udało), rozwaliłem związek ze wspaniałą dziewczyna, z którą już myśleliśmy o narzeczeństwie i ślubie ale natręctw wygrały. Dziś mam lat 26, od paru dni mam takie jazdy jak chyba nigdy. Przetrząsam internet w poszukiwaniu podobnych do mojej historii, mowie sobie że probuje się wciąż wykręcać od obietnicy, że muszę iść na tego księdza, że honor i sumienie nie dadzą mi spokoju itd. Księża nie raz mnie z tego zwalniali, ale mój honor mnie wręcz fizycznie boli i psychika rozpieprza po prostu łeb. Pojawiają się myśli samobójcze i tylko rodzina, obraz ich smutnych min po mojej ewentualnej śmierci trzymają przy życiu. Nie wiem już co robić...
Bóg nie powołuje do czegoś z leku. W powołaniu Bóg uwzględnia Twoje pragnienia. Nie masz się coś bać, chodź wiem, że w nerwicy to cholernie trudne. Nie daj się wkręcić w te chocliki. Znajdź spowiednika i kierownika duchowego. Żyj sakramentami. Proś Pana o Łaskę i rób tyle, na ile Twój stan pozwala, bez presji. Bóg to widzi i rozumie.

Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 26 października 2021, o 22:05
autor: Fobius
adxy pisze: ↑24 października 2021, o 15:35
Turis idź do zboru protestanckiego i porozmawiaj z pastorem. Ja mając zaledwie 14 lat z powodu pewnego księdza wkręciłem sobie, że mam żyć w celibacie (nie będąc jednak księdzem). Było to tak mocne, że dziś mam już prawie 40 lat i nigdy nie byłem w żadnym związku z żadną kobietą. Nigdy. Kościół katolicki jest pod wieloma względami chory, a pod tym szczególnie, a księża to ludzie głęboko zaburzeni. Zresztą wiele z tych rzeczy coraz częściej wyłazi na wierzch. Jeśli myślisz, że jakaś siła wyższa Cię do czegoś zmusza to obstawiam szatana nie Boga. Nie może dobre drzewo dawać złych owoców.
To co piszesz, to typowe stereotypy. Mój spowiednik za każdym razem mówi, że Bóg niczego nie wymaga i nawet jak mam wkrętki neriwcowe, to On rozumie moje stany i zna moje serce. Nie możesz obwiniac, że ktoś coś Ci wkręcił, ani siebie, ani drugiej osoby. Każdy jest zaburzony na swój sposób przez grzech, ale jakoś tylko się mówi o KK, bo w Nim jest pełnia prawdy.
Niech Pan będzie z Tobą!
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 10 listopada 2021, o 04:50
autor: Red36
Turis pisze: ↑24 października 2021, o 00:18
No witam! Wpadam tutaj z problemem, który nastręczył mi się w dzieciństwie. Mając 11 czy 12 lat zacząłem wpadać w różnego rodzaju nerwica, natrętne myśli, sporo tego było. W pewnym okresie wydawało mi się, że Bóg zmusza mnie do pójścia na księdza. Nieustannie o tym myślałem, obrazy w kościele uśmiechały się do mnie potwierdzając powołanie a ja za Chiny tego nie chciałem, strasznie się bałem, męczyło mnie to, aż pewnego dnia poddałem się i powiedziałem do krzyża "no dobra, nie przysięgam, bo nie wolno tak mówić, ale obiecuje że jak dostanę szóstkę jutro w szkole to idę na księdza". Genernie byłem pewien że z niczego jej dostać nie mogę, natręctw znikną, system oszukany. Ale kurna pechowo szóstkę dostałem. Co sie wtedy zaczęło dziać, nie pytajcie. Pierwszy atak nerwicowy, jaki pamiętam. Po dostaniu tej szóstki zaczęło mi szumieć w głowie, musiałem łapać oddech... w końcu właśnie moje przeznaczenie się dopełniło i muszę zostać księdzem. Już wieczorem zacząłem to odwoływać, że jak zjem kilka łyżek zupy bez wylewania to jednak nie muszę muszę na księdza, pytałem i przepraszałem obrazy w kościele, wydawało mi się że mnie rozumieją, no jazda na całego. No i na jakiś czas ustało... potem znowu wracało... I tak całe nastoletnie życie, najpiękniejsze lata. Nie spełniłem marzeń, przynajmniej tych które naprawdę chciałem spełnić (choć wiele rzeczy się udało), rozwaliłem związek ze wspaniałą dziewczyna, z którą już myśleliśmy o narzeczeństwie i ślubie ale natręctw wygrały. Dziś mam lat 26, od paru dni mam takie jazdy jak chyba nigdy. Przetrząsam internet w poszukiwaniu podobnych do mojej historii, mowie sobie że probuje się wciąż wykręcać od obietnicy, że muszę iść na tego księdza, że honor i sumienie nie dadzą mi spokoju itd. Księża nie raz mnie z tego zwalniali, ale mój honor mnie wręcz fizycznie boli i psychika rozpieprza po prostu łeb. Pojawiają się myśli samobójcze i tylko rodzina, obraz ich smutnych min po mojej ewentualnej śmierci trzymają przy życiu. Nie wiem już co robić...
Wiele kwestii zostało poruszonych, ja tak po swojemu jeszcze napisze:
Myślę, ze sumienie to taki automat - zawsze się włącza tak samo w tych samych sytuacjach.
Nie ważne czy twoje myśli są zgodne z prawdą czy nie - automat zadziała tak samo.
Nie jest to więc "głos Boga" który by jednoznacznie mówił - co należy zrobić, bo może się okazać, że problemu nawet nie ma - a ty się zamartwiasz..
Wydaje ci się, że skoro sumienie ci coś mówi, to musi to być prawdą - otóż nie musi.
Ponadto automat można wyłączać za pomocą zaufania i powierzeniu spraw Bogu - automat musi ustąpić, bo wierzysz, że sprawą zajmie się sam Bóg, a jego siła jest nieskończona.
Co do obietnicy bycia księdzem:
Skoro nie chciałeś być księdzem, a obiecałeś - to nie ma takiej możliwości - żeby ta obietnica była dobra.
Na miejscu Boga - chciałbyś aby ktoś wypełnił daną obietnicę złożoną ze strachu i niewiedzy? - byś go dręczył dopóki tej obietnicy nie spełni?
Wykazałeś się jakąś słabością że taką obietnicę wypowiedziałeś w myślach, ale sam Bóg nie chce abyś jej spełnił, rozumie że jesteś słaby - i nie chce abyś za tą słabością podążał.
Zresztą jakie wartości by przekazywał ksiądz - który musiał zostać księdzem bo obiecał, choć nie chciał - taki ksiądz nie widział by głębi, i tylko by ludzi wprowadzał w błąd..
Złych obietnic, tak samo jak złych przysięg - nie można spełniać, i są nieważne.
Oczywiście możesz zostać księdzem, jak byś chciał, ale nie może być to powodowane złożoną przez ciebie obietnicą.
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 10 listopada 2021, o 08:47
autor: Nerwyzestali
Turis pisze: ↑24 października 2021, o 00:18
No witam! Wpadam tutaj z problemem, który nastręczył mi się w dzieciństwie. Mając 11 czy 12 lat zacząłem wpadać w różnego rodzaju nerwica, natrętne myśli, sporo tego było. W pewnym okresie wydawało mi się, że Bóg zmusza mnie do pójścia na księdza. Nieustannie o tym myślałem, obrazy w kościele uśmiechały się do mnie potwierdzając powołanie a ja za Chiny tego nie chciałem, strasznie się bałem, męczyło mnie to, aż pewnego dnia poddałem się i powiedziałem do krzyża "no dobra, nie przysięgam, bo nie wolno tak mówić, ale obiecuje że jak dostanę szóstkę jutro w szkole to idę na księdza". Genernie byłem pewien że z niczego jej dostać nie mogę, natręctw znikną, system oszukany. Ale kurna pechowo szóstkę dostałem. Co sie wtedy zaczęło dziać, nie pytajcie. Pierwszy atak nerwicowy, jaki pamiętam. Po dostaniu tej szóstki zaczęło mi szumieć w głowie, musiałem łapać oddech... w końcu właśnie moje przeznaczenie się dopełniło i muszę zostać księdzem. Już wieczorem zacząłem to odwoływać, że jak zjem kilka łyżek zupy bez wylewania to jednak nie muszę muszę na księdza, pytałem i przepraszałem obrazy w kościele, wydawało mi się że mnie rozumieją, no jazda na całego. No i na jakiś czas ustało... potem znowu wracało... I tak całe nastoletnie życie, najpiękniejsze lata. Nie spełniłem marzeń, przynajmniej tych które naprawdę chciałem spełnić (choć wiele rzeczy się udało), rozwaliłem związek ze wspaniałą dziewczyna, z którą już myśleliśmy o narzeczeństwie i ślubie ale natręctw wygrały. Dziś mam lat 26, od paru dni mam takie jazdy jak chyba nigdy. Przetrząsam internet w poszukiwaniu podobnych do mojej historii, mowie sobie że probuje się wciąż wykręcać od obietnicy, że muszę iść na tego księdza, że honor i sumienie nie dadzą mi spokoju itd. Księża nie raz mnie z tego zwalniali, ale mój honor mnie wręcz fizycznie boli i psychika rozpieprza po prostu łeb. Pojawiają się myśli samobójcze i tylko rodzina, obraz ich smutnych min po mojej ewentualnej śmierci trzymają przy życiu. Nie wiem już co robić...
Chcesz iść na księdza, czy nie? Jak nie, to nie idziesz i tyle. Masz robić coś wbrew sobie? Nawet, jeżeli jesteś osoba religijną, to chyba nie oczekujesz że Twój bóg chce cię zmuszać do czegoś?
Sam wykonywałem mnóstwo natręctw w życiu, absurdalnych rytuałów, obietnic. Wyszedłem z tego i teraz widzę jakie to głupie i w sumie nie jest tak trudno to ogarnąć. Problem jest w tym żeby zacząć.
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 10 listopada 2021, o 11:13
autor: Katja
Turis pisze: ↑24 października 2021, o 00:18
No witam! Wpadam tutaj z problemem, który nastręczył mi się w dzieciństwie. Mając 11 czy 12 lat zacząłem wpadać w różnego rodzaju nerwica, natrętne myśli, sporo tego było. W pewnym okresie wydawało mi się, że Bóg zmusza mnie do pójścia na księdza. Nieustannie o tym myślałem, obrazy w kościele uśmiechały się do mnie potwierdzając powołanie a ja za Chiny tego nie chciałem, strasznie się bałem, męczyło mnie to, aż pewnego dnia poddałem się i powiedziałem do krzyża "no dobra, nie przysięgam, bo nie wolno tak mówić, ale obiecuje że jak dostanę szóstkę jutro w szkole to idę na księdza". Genernie byłem pewien że z niczego jej dostać nie mogę, natręctw znikną, system oszukany. Ale kurna pechowo szóstkę dostałem. Co sie wtedy zaczęło dziać, nie pytajcie. Pierwszy atak nerwicowy, jaki pamiętam. Po dostaniu tej szóstki zaczęło mi szumieć w głowie, musiałem łapać oddech... w końcu właśnie moje przeznaczenie się dopełniło i muszę zostać księdzem. Już wieczorem zacząłem to odwoływać, że jak zjem kilka łyżek zupy bez wylewania to jednak nie muszę muszę na księdza, pytałem i przepraszałem obrazy w kościele, wydawało mi się że mnie rozumieją, no jazda na całego. No i na jakiś czas ustało... potem znowu wracało... I tak całe nastoletnie życie, najpiękniejsze lata. Nie spełniłem marzeń, przynajmniej tych które naprawdę chciałem spełnić (choć wiele rzeczy się udało), rozwaliłem związek ze wspaniałą dziewczyna, z którą już myśleliśmy o narzeczeństwie i ślubie ale natręctw wygrały. Dziś mam lat 26, od paru dni mam takie jazdy jak chyba nigdy. Przetrząsam internet w poszukiwaniu podobnych do mojej historii, mowie sobie że probuje się wciąż wykręcać od obietnicy, że muszę iść na tego księdza, że honor i sumienie nie dadzą mi spokoju itd. Księża nie raz mnie z tego zwalniali, ale mój honor mnie wręcz fizycznie boli i psychika rozpieprza po prostu łeb. Pojawiają się myśli samobójcze i tylko rodzina, obraz ich smutnych min po mojej ewentualnej śmierci trzymają przy życiu. Nie wiem już co robić...
Zdać siebie sprawę, że masz natręctwa o treści religijnej i zdać siebie sprawę z prawdziwego charakteru tych myśli.
To nie są żadne sygnały od Boga, tylko myśli związane z ważnymi dla Ciebie wartościami, przyklejające się do Twojego zmęczonego umysłu.
Natręctwa często mają swój początek w tłumieniu (bywa, że początkiem są zbyt zasadnicze, autorytarne postawy naszych rodziców, głownie mam tu na myśli matkę, z których nie zawsze w pełni zdajemy sobie sprawę, szczególnie jeśli miały miejsce we wczesnym dzieciństwie) pewnych impulsów, emocji, wszystkiego co żywotne. Nieustanny przymus by ujarzmić chaos życia za pomocą praw i zasad, by mieć pewność, że nie zdarzy się nic niewłaściwego, prowadzi do tego, że doprowadzasz do absurdu jakieś słuszne wg siebie przekonania. Kiedy jednak próbujesz się przeciwstawić tym przymusom odczuwasz silny lęk co interpretujesz jako znak, że coś jest na rzeczy, a to jest jedynie znak tego, że uczyniłeś ze swojego życia wiezienie w imię jakiś wyimaginowanych zasad.
Z uwagi na charakter Twoich natrętów podejrzewam, że tłumisz w sobie wszelkie impulsy związane z seksualnością czy agresją, przez co tworzysz w sobie ogromną ilość napięcia, które z uwagi na Twoje przekonania ,przybierają formę natręctw religijnych.
Podsumowując: Przestań się skupiać na treści natrętów i na początek zapoznaj się z tym tekstem
https://www.czlowiekczujacy.pl/2021/10/ ... esc-3.html
Re: Nerwica religijna i natrętne obietnice
: 15 listopada 2021, o 21:57
autor: Turis
Dzięki za odpowiedzi. Wiem, że to były wkręty nerwicowe, ale jednak wciąż męczy mnie fakt że uległem tym myślom i jednak obietnicę wypowiedziałem choć nie chciałem jej spełniać i myślałem że w ten sposób pozbędę się tych myśli. Ale rozumowałem wtedy mega infantylnie, równie dobrze mogłem powiedzieć że zostanę tym księdzem jak nie ustaje 5 sekund na jednej nodze. Muszę to po prostu chyba jakoś przepracować...