Do tego co napisał Tove. Dodam Wam że jeżeli jesteście w trakcie zaburzenia, czy przechodzicie jakiś gorszy okres, to bardzo szybko takie myśli czy lęki łapią i nerwica łapie jakiekolwiek możliwości żeby Wam dopiec. Najłatwijeszy sposób to zdać sobie sprawę że to właśnie tylko myśli czy chęci, impulsy, ale nic takiego w życiu nie będzie miało miejsca.
Jeżeli chodzi o same uzależnienia i stan jaki odstawienie danej substancji może powodować. To też zdajcie sobie sprawę że to normalne, w waszych organizmach notujecie duży spadek dopaminy, uzależnienia kręcą się właśnie w obrębie poziomu dopaminy i systemu nagrody w naszym organizmie. Im silniejsze uzależnienie, tym gorzej możecie się czuć w momencie rzucania, musicie sobie zdać sprawę że to normalne, naturalne i minie. Czas jaki to potrwa jest ciężki do określenia, czasem jest to pare dni, a czasem tygodni i miesięcy. Jednak są takie przpelatające się dni, czasem gorzej, czasem lepiej. Ja sam po właściwie 2 latach od pojawienia się OCD w moim życiu, już czułem że mam wszystko za sobą. Postanowiłem się ostatecznie już ze wszystkim rozprawić (ROCD + uzależnienia) w momencie kiedy rzuciłem się ze wszystkim na raz i przy ogólnym przemęczeniu fizycznym, doznałem mega spadku dopaminy w organizmie i zaczął pojawiać mi się stan depresyjny, wręcz brak chęci i motywacji do czegokolwiek, brak przyjemności z życia etc, a najgorsze to chyba było znudzenie codziennością i powtarzalnymi rzeczami, jak np. praca, codzienne zajmowanie się dzieckiem, oddychanie etc.
Tu najlepszym lekiem jest nierekatywność opisana przez Divina, akceptujecie że taki macie stan, jak pojawia się różne emocje, to owszem przeżyjcie je, jak Wam smutno, no to trudno, będzie lepiej, mimo że w danym momencie może wydawać się zupełnie inaczej. Starajcie się żyć normalnie, róbcie to co na codzień, mimo braku chęci i motywacji, działajcie na siłę. Mózg musi wytworzyć nowe ścieżki neuronowe i zobaczyć że bez uzależnienia też jest fajnie. A im silniejsze uzależnienie tym mocniej próbuje namieszać jak je rzucamy.
Ja przez to że wiedziałem że to przejściowe i żeby mieć to w dupie, to w danym momencie przeżywałem czy to emocje, czy brak jakiejkolwiek chęci, ale wiedziałem że zacznie wszystko wracać do normy, mimo że w danej chwili było tak jak pisałem wyżej.
Głowa do góry, wrzucacie wszelakie obawy, myśli, objawy fizyczne w jeden wór, nie roztrząsajcie nigdy pojedynczo, chyba że w danym momencie jakaś taka jedna rzecz Wam mocno daje w kość, to można się na chwile skupić i zastanowić skąd to i co może mieć wpływ, ale w ostatecznym rozrachunku, podchodzicie globalnie
