Natrętne myśli i obsesje - mam już dosyć
: 23 stycznia 2021, o 05:13
Witam, jest to mój pierwszy post na tym forum, choć zabierałem się za napisanie tego od tak mniej więcej dwóch lat (jak nie dłużej). Nie wiem też czy temat ten basuje bardziej do tego działu, czy do działu o nerwicy lękowej, gdyż to się bardzo mocno przeplata ze sobą. Ale przejdę już do rzeczy.
Mam 19 lat, problem natrętnych myśli i obsesji pojawił się u mnie pierwszy raz jak byłem jakoś w 2 klasie podstawówki. Zaczynało się raczej od typowych lęków na zasadzie strachu przed chorobami/śmiercią/lotem samolotem i atakami paniki (które towarzyszą mi zresztą do teraz, niemniej przebiegają już na szczęście w nieco inny sposób), jednak im dalej tym gorzej. Bywało kilka okresów w których to gówno dawało mi spokój, jednak ostatecznie zawsze wracało po jakimś czasie ze zdwojoną siłą. Ma to ogromny wpływ na moje życie - z każdym rokiem staję się coraz bardziej zgorzkniały, nastawiony negatywnie do świata, leniwy, pozbawiony ambicji, niesamodzielny i apatyczny. Widać to także po moich zdolnościach w szkole/na studiach które są równią pochyłą w dół. Skrajnie dochodzi też do przypadków samookaleczania z powodu mojej nienawiści do siebie która wynika z tychże natręctw. Jeżeli chodzi o ich treść to "zaliczyłem już" chyba dosłownie wszystko co może się pojawić, a chronologicznie to by było mniej więcej w takiej kolejności:
-paniczny strach przed chorobami, odruchowe mycie rąk
-harm OCD, strach że stracę nad sobą panowanie, zabiję kogoś lub siebie, często zaczynało mi bić gwałtownie serce jak zmywałem naczynia/jadłem coś i akurat trzymałem nóż, albo przechodziłem chodnikiem obok ulicy po której jechały samochody, a ilekroć jechałem rowerem wyobrażałem sobie jak przykładowo wpadam na ogrodzenie i druty przebijają moją szyję na wylot.
-natrętne myśli religijne, bluźniercze i tym podobne, natręctwa, że jestem opętany i że siedzą we mnie jakieś demony.
-podobne w pewnym stopniu do powyższego myślenie magiczne na zasadzie, że jak coś zrobię lub nie zrobię to stanie się coś złego (i często były to takie z punktu widzenia osoby trzeciej wyjątkowo kretyńskie czynności jak np. postawienie kroku i mrugnięcie jednocześnie, onanizm, wypowiedzenie jakiegoś słowa, lub często nawet pomyślenie sobie czegoś). Powiązane też było z tym natręctwo wedle którego miałem jakieś nadnaturalne zdolności. Często dochodziło do tego, że sobie myślę o jakimś wydarzeniu typu (na zasadzie, że jutro będzie padał deszcz, albo umrze ktoś znany), dokonuję jedną z tych wyżej wymienionych czynności i sprawdzam następnego dnia czy się spełniło.
-somatyczne objawy które polegają na tym, że jak zaczynam o nich myśleć lub się na nich skupiam to zaczynam czuć jeden z objawów, którymi były np. bóle głowy, bóle brzucha, uczucie nudności, drżenie rąk, bóle oczu, uczucie nagłego przypływu ciepła/zimna a w skrajnych przypadkach nawet uczucie wykrzywiania się kręgosłupa. I wystarczyła tylko myśl jedna, żeby to się pojawiło.
-natręctwa seksualne, na zasadzie że jestem tak naprawdę homoseksualistą, pedofilem, zoofilem, mam skłonności kazirodcze lub marzę o tym by gwałcić innych, często działało to tak, że jedno zastępuje następne. Towarzyszyło temu uczucie sztucznego podniecenia oraz gwałtowne bicie serca i przypływy gorąca.
-skrajnie absurdalne i paranoiczne teorie na zasadzie, że moje życie tak naprawdę nie istnieje a wszystko co się wokół mnie dzieje to śpiączka, że wszyscy ludzie jacy mnie otaczają tak naprawdę chcą mnie zabić, że jestem nieustannie szpiegowany, że moi rodzice to terroryści prowadzący podwójne życie o którym ja nic nie wiem (w sumie o to podejrzewałem większość znajomych i członków rodziny, bo wystarczyło do tego znalezienie jakiegoś przestępcy który był choć minimalnie podobny do kogoś kogo znam z wyglądu), a to jeszcze wyzwalało wyżej wspomniane harm OCD. A skoro o rodzicach mowa to miałem też paranoiczne obsesje, że oni tak naprawdę się zdradzają, mimo, że nie miałem ku temu żadnych racjonalnych powodów.
Pisząc to szczerze dziwię się, że jeszcze jako tako funkcjonuję w tym świecie. Takie myśli i obsesje to bardzo często jest u mnie codzienność i brzydzę się sobą. Obawiam się, że w końcu od tego autentycznie zwariuję i stracę nad sobą panowanie. Odkąd poszedłem do liceum którego szczerze nienawidziłem to tylko to wszystko się u mnie nasiliło. Nie wiem teraz jak poradzę sobie w przyszłości, na studiach, z relacjami z ludźmi (i czy w ogóle uda mi się kiedyś stworzyć jakiś związek, bo chciałbym kiedyś założyć rodzinę z dziećmi). Obawiam się też, że nigdy mi to nie przejdzie, bo ilekroć jakieś nowe natręctwo się u mnie pojawi, to nawet jak je zwalczę to nie ma żadnej gwarancji, że ono później nie powróci, jak ostatnio miało to miejsce z objawami somatycznymi (ostatnio ilekroć o tym myślę to czuję się niedobrze, kręci mi się w głowie i drżą mi ręce, do tego pojawiła się jeszcze wybitnie irytująca niechęć do części kolorów (które zresztą normalnie bardzo lubię), co silnie utrudnia mi zajmowanie się rysowaniem, co zawsze robiłem w wolnych chwilach. Jeszcze jakby tego było mało, to poprzez nerwicę zrujnowałem swoje zdrowie - rozregulowałem swój zegar biologiczny, przytyłem chyba 25kg, straciłem zapał do czegokolwiek i obawiam się, że zaczęły rozwijać się u mnie już kolejne zaburzenia psychiczne (jednak będę z tym ostrożny bo nikt mi ich nie zdiagnozował). Nie mam już pojęcia i nie wiem co robić, potrzebuję pomocy. U psychiatry będę dopiero w połowie lutego, a za niedługo zaczyna się sesja której nie chcę zawalić.
Mam 19 lat, problem natrętnych myśli i obsesji pojawił się u mnie pierwszy raz jak byłem jakoś w 2 klasie podstawówki. Zaczynało się raczej od typowych lęków na zasadzie strachu przed chorobami/śmiercią/lotem samolotem i atakami paniki (które towarzyszą mi zresztą do teraz, niemniej przebiegają już na szczęście w nieco inny sposób), jednak im dalej tym gorzej. Bywało kilka okresów w których to gówno dawało mi spokój, jednak ostatecznie zawsze wracało po jakimś czasie ze zdwojoną siłą. Ma to ogromny wpływ na moje życie - z każdym rokiem staję się coraz bardziej zgorzkniały, nastawiony negatywnie do świata, leniwy, pozbawiony ambicji, niesamodzielny i apatyczny. Widać to także po moich zdolnościach w szkole/na studiach które są równią pochyłą w dół. Skrajnie dochodzi też do przypadków samookaleczania z powodu mojej nienawiści do siebie która wynika z tychże natręctw. Jeżeli chodzi o ich treść to "zaliczyłem już" chyba dosłownie wszystko co może się pojawić, a chronologicznie to by było mniej więcej w takiej kolejności:
-paniczny strach przed chorobami, odruchowe mycie rąk
-harm OCD, strach że stracę nad sobą panowanie, zabiję kogoś lub siebie, często zaczynało mi bić gwałtownie serce jak zmywałem naczynia/jadłem coś i akurat trzymałem nóż, albo przechodziłem chodnikiem obok ulicy po której jechały samochody, a ilekroć jechałem rowerem wyobrażałem sobie jak przykładowo wpadam na ogrodzenie i druty przebijają moją szyję na wylot.
-natrętne myśli religijne, bluźniercze i tym podobne, natręctwa, że jestem opętany i że siedzą we mnie jakieś demony.
-podobne w pewnym stopniu do powyższego myślenie magiczne na zasadzie, że jak coś zrobię lub nie zrobię to stanie się coś złego (i często były to takie z punktu widzenia osoby trzeciej wyjątkowo kretyńskie czynności jak np. postawienie kroku i mrugnięcie jednocześnie, onanizm, wypowiedzenie jakiegoś słowa, lub często nawet pomyślenie sobie czegoś). Powiązane też było z tym natręctwo wedle którego miałem jakieś nadnaturalne zdolności. Często dochodziło do tego, że sobie myślę o jakimś wydarzeniu typu (na zasadzie, że jutro będzie padał deszcz, albo umrze ktoś znany), dokonuję jedną z tych wyżej wymienionych czynności i sprawdzam następnego dnia czy się spełniło.
-somatyczne objawy które polegają na tym, że jak zaczynam o nich myśleć lub się na nich skupiam to zaczynam czuć jeden z objawów, którymi były np. bóle głowy, bóle brzucha, uczucie nudności, drżenie rąk, bóle oczu, uczucie nagłego przypływu ciepła/zimna a w skrajnych przypadkach nawet uczucie wykrzywiania się kręgosłupa. I wystarczyła tylko myśl jedna, żeby to się pojawiło.
-natręctwa seksualne, na zasadzie że jestem tak naprawdę homoseksualistą, pedofilem, zoofilem, mam skłonności kazirodcze lub marzę o tym by gwałcić innych, często działało to tak, że jedno zastępuje następne. Towarzyszyło temu uczucie sztucznego podniecenia oraz gwałtowne bicie serca i przypływy gorąca.
-skrajnie absurdalne i paranoiczne teorie na zasadzie, że moje życie tak naprawdę nie istnieje a wszystko co się wokół mnie dzieje to śpiączka, że wszyscy ludzie jacy mnie otaczają tak naprawdę chcą mnie zabić, że jestem nieustannie szpiegowany, że moi rodzice to terroryści prowadzący podwójne życie o którym ja nic nie wiem (w sumie o to podejrzewałem większość znajomych i członków rodziny, bo wystarczyło do tego znalezienie jakiegoś przestępcy który był choć minimalnie podobny do kogoś kogo znam z wyglądu), a to jeszcze wyzwalało wyżej wspomniane harm OCD. A skoro o rodzicach mowa to miałem też paranoiczne obsesje, że oni tak naprawdę się zdradzają, mimo, że nie miałem ku temu żadnych racjonalnych powodów.
Pisząc to szczerze dziwię się, że jeszcze jako tako funkcjonuję w tym świecie. Takie myśli i obsesje to bardzo często jest u mnie codzienność i brzydzę się sobą. Obawiam się, że w końcu od tego autentycznie zwariuję i stracę nad sobą panowanie. Odkąd poszedłem do liceum którego szczerze nienawidziłem to tylko to wszystko się u mnie nasiliło. Nie wiem teraz jak poradzę sobie w przyszłości, na studiach, z relacjami z ludźmi (i czy w ogóle uda mi się kiedyś stworzyć jakiś związek, bo chciałbym kiedyś założyć rodzinę z dziećmi). Obawiam się też, że nigdy mi to nie przejdzie, bo ilekroć jakieś nowe natręctwo się u mnie pojawi, to nawet jak je zwalczę to nie ma żadnej gwarancji, że ono później nie powróci, jak ostatnio miało to miejsce z objawami somatycznymi (ostatnio ilekroć o tym myślę to czuję się niedobrze, kręci mi się w głowie i drżą mi ręce, do tego pojawiła się jeszcze wybitnie irytująca niechęć do części kolorów (które zresztą normalnie bardzo lubię), co silnie utrudnia mi zajmowanie się rysowaniem, co zawsze robiłem w wolnych chwilach. Jeszcze jakby tego było mało, to poprzez nerwicę zrujnowałem swoje zdrowie - rozregulowałem swój zegar biologiczny, przytyłem chyba 25kg, straciłem zapał do czegokolwiek i obawiam się, że zaczęły rozwijać się u mnie już kolejne zaburzenia psychiczne (jednak będę z tym ostrożny bo nikt mi ich nie zdiagnozował). Nie mam już pojęcia i nie wiem co robić, potrzebuję pomocy. U psychiatry będę dopiero w połowie lutego, a za niedługo zaczyna się sesja której nie chcę zawalić.