Strona 1 z 1

Czy to sytuacja na terapie, czy nieudany związek?

: 18 listopada 2020, o 20:21
autor: Bartol
Na początku chciałbym powiedzieć cześć, jako nowy na tym forum, poszukujący odpowiedzi co się ze mną dzieje. ;)

Słowem wstępu:
Jestem studentem, mam 20 lat. Jestem z moją dziewczyną od ponad 2.5 roku, przez pierwsze dwa lata związku było w porządku, mieliśmy problemy jak każda para, ale dobre chwile przyćmiewały te gorsze, generalnie nie było nic do czego można byłoby się przyczepić.
Około marca, moja dziewczyna oświadczyła, że planuje iść na studia do odległego miasta, sugerując związek na odległość. Jestem realisto-pesymistą i założyłem z góry, że z momentem jej pójścia na studia - koniec naszej relacji, że się rozpadnie, że nic z tego nie będzie i ją stracę. Bardzo to przeżyłem, tydzień chodziłem przybity, osowiały i wieczorami płakałem.

Pojawił się natomiast promyk nadziei, że pójdzie do tego samego miasta co ja, ale stwierdziłem, że jeśli poświęci swoje plany dla mnie (co w tym wieku jest głupie, zdaje sobie z tego sprawę) to muszę BYĆ PEWNY, że ją kocham, że nie zostawię jej samej i na lodzie. No więc zacząłem szukać na internecie oznak, że ją kocham, że to miłość, że to partner na całe życie. I jak można się domyślić - kiedy coś nie zgadzało się z opisami na stronac h internetowych czułem lęk, panikę, że jeśli tak nie jest to jej nie kocham, to ją oszukuję, muszę z nią zerwać, skrzywdze ją i w ogóle będzie tzw. kicha.


Pierwszy miesiąc był okrutny, potrafiłem siedzieć godzinami przeszukując internet w poszukiwaniu odpowiedzi, rozwiązywałem quizy, czy kocham ją czy nie itd. I tak to szło, dużo lęku, dużo szukania zapewnień że jest ok.
Kolejne odbywały się trochę inaczej, zauważyłem pewien schemat - były dni kiedy obsesywnie poszukiwałem odpowiedzi, które w wyniku dużej ilości lęku, nie intensywnego ale przytłaczającego i odbierającego chęć do życia, prowadziły do zupełnej znieczulicy emocjonalnej, wrażenia, że jeśli moja partnerka by zmarła, odeszła z mojego życia, nawet by mnie to nie wzruszyło. Wyłapywanie wszystkich wad mojej partnerki i bycie bardzo wyczulonym na nie. Sprawdzanie reakcji swojej na jej obecność i określone zachowania - przykład - sprawdzałem reakcje źrenic na jej widok, głupie, ale dawało mi poczucie bezpieczeństwa. I tak to się utrzymywało do zeszłego miesiąca. W wyniku tych stanów miałem wiele takich zapędów do zerwania, do ucieczki, każda kłótnia była przez mój umysł powiększana 10 razy i analizowana raz po razie.
W fazie tej znieczulicy też czuje jakby wzmożone zainteresowanie innymi kobietami, przeświadczenie, że z każdą inną kobietą byłoby mi lepiej, że każda inna kobieta jest atrakcyjniejsza i lepsza. Siedzę na instagramie przeglądając profile innych kobiet i porównuje je do mojej dziewczyny, zwykle dochodząc do wniosku, że są ładniejsze. Czuje się obrzydliwie z tym. Dodatkowo, kiedyś wyobrażając sobie przyszłość razem czułem się szczęśliwy, teraz czuję praktycznie od razu falę lęku i takiego bardzo szybkiego odrzucenia od idei, jakby przyszłość z nią = nieszczęście

Od ponad miesiąca czuje się kompletnie znieczulony, fazy tego lęku minęły, ale czuje ciągle chęć zerwania, niechęć do spotkań, kontaktu itd.

Przez stan w jakim się znajduje i znajdowałem wynikło wiele kłótni, które dodatkowo osłabiły naszą relację do dnia dzisiejszego, że kłócimy się prawie co drugi dzień. Nie wiem co robić, mam wrażenie, że sabotuje swój związek. Straciłem nadzieje, że kiedyś będzie dobrze, tak jak wcześniej.

Biorę od pewnego czasu 2x dziennie 500 mg NAC i wydaje mi się, że lekko pomaga z obsesjami na punkcie związku, ale za nic nie czuje powrotu emocji.

Na wszystkie pytania odpowiem, za wszystkie sugestie co mi może być - serdecznie dziękuję. Podejrzewałem ROCD, bo początkowa faza tego lęku faktycznie wyglądała jak to zaburzenie. Teraz natomiast jestem po prostu emocjonalnie znieczulony. To znaczy mogę się śmiać z kolegami, być wesoły wśród swoich znajomych, ale kiedy przychodzi do takich głębszych uczuć jak empatia, sympatia dla drugiej połówki, ja to kompletnie straciłem.

P.S. Przepraszam za długi post, ale wyrzucałem wszystko co się nawarstwiło przez ostatnie ponad pół roku.

Re: Czy to sytuacja na terapie, czy nieudany związek?

: 19 listopada 2020, o 16:03
autor: Ema
Hej
Przeczytałam Twój post wczoraj w nocy ale zasnęłam, więc przespałam się z tematem haha. Przede wszystkim wpadłeś w pułapkę myśli natrętnej. Czym one są? To myśli, które nas przerażają , które są niezgodne z tym co czujemy lub z tym co czuliśmy (bo może nam się wydawać, że nasze uczucie zmieniło się z dnia na dzień), uważamy, z naszymi poglądami itp. Jednak tym myślom zawsze towarzyszą obawy, że przecież skoro się skądś wzięła, że przecież to moja głowa ją wyprodukowała, przecież musiała się pojawić bo w głębi duszy tak myślę i tak jest i zaraz to spadnie na Ziemię meteoryt bo mi się tak pomyślało! Z Twojego opisu można wywnioskować, że naprawdę mocno się ,,zaangażowałeś”. Zazwyczaj wszystko zaczyna się od jakiegoś jednego bodźca, który rozpoczyna lawinę myślową. W Twoim wypadku była to informacja, która spowodowała wątpliwości co do trwałości związku. Gdyby na nich zaprzestano to pewnie już byś o tym zapomniał i zdał się na los, ewentualnie myśl wracała by co jakiś czas ale nie byłaby dla Ciebie tak agresywna i uporczywa. Podstawowym błędem było szukanie, czytanie, analizowanie bo to napędza lęk, on się uruchamia i automatycznie wpędza Cię w jeszcze mocniejsze i częstsze wątpliwości w które ostatecznie zaczynasz wierzyć. Uważam, że temat totalnie do przeanalizowania z terapeutą/psychologiem bo jest to nam wszystkim tu doskonale znane błędne koło lękowo OCD, które z czasem przeskakuje na inny temat i zaczyna się bać np jakiejś choroby. Jesteś też rozwalony emocjonalnie jak każdy kto jest w lęku. Stale produkuje Ci się kortyzol, głowa chodzi na pełnych obrotach i poziom serotoniny może spadać. To nic dziwnego, że jest Ci po prostu źle. I PRZEDE WSZYSTKIM- nie stawiaj sobie sam diagnozy ani nie ufam, że internet Ci ją postawi. Mimo, że Ci odpisuje, mogę się mylić i u psychologa okazałoby się, że nie masz wcale skłonności ku CBD a jest to jednorazowy problem. Ufaj sobie, nie swoim myślom i SPECJALISTOM! Internet prawdy Ci nie powie, a wskaże wybrane wątki z wielostronicowych książek, które spowodują w Twojej głowie jeszcze większy chaos.

Re: Czy to sytuacja na terapie, czy nieudany związek?

: 28 listopada 2020, o 12:22
autor: Bartol
Dzięki serdeczne za pomocną odpowiedź! ;)

Re: Czy to sytuacja na terapie, czy nieudany związek?

: 29 listopada 2020, o 21:19
autor: Katja
Bartol pisze:
18 listopada 2020, o 20:21
Na początku chciałbym powiedzieć cześć, jako nowy na tym forum, poszukujący odpowiedzi co się ze mną dzieje. ;)

Słowem wstępu:
Jestem studentem, mam 20 lat. Jestem z moją dziewczyną od ponad 2.5 roku, przez pierwsze dwa lata związku było w porządku, mieliśmy problemy jak każda para, ale dobre chwile przyćmiewały te gorsze, generalnie nie było nic do czego można byłoby się przyczepić.
Około marca, moja dziewczyna oświadczyła, że planuje iść na studia do odległego miasta, sugerując związek na odległość. Jestem realisto-pesymistą i założyłem z góry, że z momentem jej pójścia na studia - koniec naszej relacji, że się rozpadnie, że nic z tego nie będzie i ją stracę. Bardzo to przeżyłem, tydzień chodziłem przybity, osowiały i wieczorami płakałem.

Pojawił się natomiast promyk nadziei, że pójdzie do tego samego miasta co ja, ale stwierdziłem, że jeśli poświęci swoje plany dla mnie (co w tym wieku jest głupie, zdaje sobie z tego sprawę) to muszę BYĆ PEWNY, że ją kocham, że nie zostawię jej samej i na lodzie. No więc zacząłem szukać na internecie oznak, że ją kocham, że to miłość, że to partner na całe życie. I jak można się domyślić - kiedy coś nie zgadzało się z opisami na stronac h internetowych czułem lęk, panikę, że jeśli tak nie jest to jej nie kocham, to ją oszukuję, muszę z nią zerwać, skrzywdze ją i w ogóle będzie tzw. kicha.


Pierwszy miesiąc był okrutny, potrafiłem siedzieć godzinami przeszukując internet w poszukiwaniu odpowiedzi, rozwiązywałem quizy, czy kocham ją czy nie itd. I tak to szło, dużo lęku, dużo szukania zapewnień że jest ok.
Kolejne odbywały się trochę inaczej, zauważyłem pewien schemat - były dni kiedy obsesywnie poszukiwałem odpowiedzi, które w wyniku dużej ilości lęku, nie intensywnego ale przytłaczającego i odbierającego chęć do życia, prowadziły do zupełnej znieczulicy emocjonalnej, wrażenia, że jeśli moja partnerka by zmarła, odeszła z mojego życia, nawet by mnie to nie wzruszyło. Wyłapywanie wszystkich wad mojej partnerki i bycie bardzo wyczulonym na nie. Sprawdzanie reakcji swojej na jej obecność i określone zachowania - przykład - sprawdzałem reakcje źrenic na jej widok, głupie, ale dawało mi poczucie bezpieczeństwa. I tak to się utrzymywało do zeszłego miesiąca. W wyniku tych stanów miałem wiele takich zapędów do zerwania, do ucieczki, każda kłótnia była przez mój umysł powiększana 10 razy i analizowana raz po razie.
W fazie tej znieczulicy też czuje jakby wzmożone zainteresowanie innymi kobietami, przeświadczenie, że z każdą inną kobietą byłoby mi lepiej, że każda inna kobieta jest atrakcyjniejsza i lepsza. Siedzę na instagramie przeglądając profile innych kobiet i porównuje je do mojej dziewczyny, zwykle dochodząc do wniosku, że są ładniejsze. Czuje się obrzydliwie z tym. Dodatkowo, kiedyś wyobrażając sobie przyszłość razem czułem się szczęśliwy, teraz czuję praktycznie od razu falę lęku i takiego bardzo szybkiego odrzucenia od idei, jakby przyszłość z nią = nieszczęście

Od ponad miesiąca czuje się kompletnie znieczulony, fazy tego lęku minęły, ale czuje ciągle chęć zerwania, niechęć do spotkań, kontaktu itd.

Przez stan w jakim się znajduje i znajdowałem wynikło wiele kłótni, które dodatkowo osłabiły naszą relację do dnia dzisiejszego, że kłócimy się prawie co drugi dzień. Nie wiem co robić, mam wrażenie, że sabotuje swój związek. Straciłem nadzieje, że kiedyś będzie dobrze, tak jak wcześniej.

Biorę od pewnego czasu 2x dziennie 500 mg NAC i wydaje mi się, że lekko pomaga z obsesjami na punkcie związku, ale za nic nie czuje powrotu emocji.

Na wszystkie pytania odpowiem, za wszystkie sugestie co mi może być - serdecznie dziękuję. Podejrzewałem ROCD, bo początkowa faza tego lęku faktycznie wyglądała jak to zaburzenie. Teraz natomiast jestem po prostu emocjonalnie znieczulony. To znaczy mogę się śmiać z kolegami, być wesoły wśród swoich znajomych, ale kiedy przychodzi do takich głębszych uczuć jak empatia, sympatia dla drugiej połówki, ja to kompletnie straciłem.

P.S. Przepraszam za długi post, ale wyrzucałem wszystko co się nawarstwiło przez ostatnie ponad pół roku.
Moim zdaniem to ROCD. Masz obsesyjne myśli związane ze swoją dziewczyną i Waszą relacją, którym towarzyszy lęk i przymus sprawdzania, kontrolowania i upewniania się. Maglowanie tego tematu powoduję wysyp różnych emocji ( np. niechęci ) ale także i wrażenie zaniku uczuć ( wynika to ze zmęczenia i skołowania ). Nie mam teraz weny się rozpisywać ale ja również miałam problem z rocd i dla mnie jesteś modelowym przykładem tego zaburzenia, aczkolwiek może to być tylko epizod wynikający ze stresu, który sam minie jak się trochę uspokoisz.